43
autor: Altaris
Brodaty mężczyzna zaczął krzyczeć gniewnie, dodając sobie otuchy. Jego tarcza była niczym taran, a topór wzniósł się groźnie. Jego oczy wyrażały dziwny gniew, ale równocześnie panikę - jakby cała ta walka przerażała go, ale pomimo to poprzez nienawiść próbował zabić każdego, kogo dopadnie. Gdy Sorin za pomocą sonido znalazł się tuż za plecami wojownika, by wykonać sztych, stało się coś, czego wojownik nie przewidział. Gdy jego ramię wysunęło się w morderczym ciosie, przeciwnik wcale nie przystanął, jak myślał chłopak, lecz potykając się biegł dalej, zwalniając dopiero po kilku krokach, gdzie zatrzymał się oszołomiony, a jego szeroko rozszerzone oczy wyrażały jeszcze większy strach, gdy dostrzegł w końcu Sorina, który stał za nim. Chłopak spojrzał na czubek swojego miecza - sam koniec klingi był lekko zamoczony w szkarłatnym płynie. Jego wzrok przeszedł na pachę ramienia trzymającego tarczę - na białym, widocznym spod napierśnika materiale zaczęła się pojawiać mokra, krwista plama, powiększająca się powoli, gdy mężczyzna odwrócił się i zaczął z powrotem iść w jego kierunku, chociaż ostrożniej już, nie szarżując.
Słysząc słowa Sorina zatrzymał się na chwile, a jego twarz wyrażała rezygnację. Przełknął widocznie ślinę i spojrzał przez bark widząc jakiegoś odzianego w niebieską przeszywanicę wojownika, który zrzucał właśnie sługusa Piątego Atamana z kondygnacji - bezwładne ciało obracało się kilkakrotnie, obijając o liny, mosty i kładki. Przeciwnik Sorina zdążył przebiec kilka kroków, nie dając chłopakowi czasu na reakcję, gdy z wyższego piętra, zza krawędzi wyfrunęło nagle ostrze halabardy, które z trzaskiem wbiło się w mężczyznę i podniosło go do góry z łatwością, wciągając go na drewniany podest powyżej - nie było widać jego właściciela, ale prawdopodobnie był to Silvan.
Sorin nie miał czasu na wytchnienie - po jego lewej stronie, za żelaznymi kratami, w których były otwarte, również kratowane drzwi, co przypominało dużą, więzienną celę, która zajmowała całą kondygnację, poza drewnianym podestem, który również otaczał otchłań wokół filara, a na którym stał Sorin, coś zamruczało. Automatycznie chłopak rozejrzał się - nigdzie nie było widać przeciwnika w najbliżej okolicy. Natomiast za kratami scena wyglądała bardzo makabrycznie - gorzej, niż cokolwiek sobie Sorin kiedykolwiek wyobrażał w swoich koszmarach. Istota ta była brzydka, cała odrapana i zakrwawiona. Sylwetką przypominała bardzo chudego, kościstego człowieka. Skóra wisiała na niej, ukazując gdzieniegdzie fragmenty dziwnie ciemnego, jakby zgniłego mięsa. Kości przebijały się gdzieniegdzie na zewnątrz, a oczy całkowicie białe spoglądały z dziwną obojętnością i brakiem emocji.
Sorin nie mógł odgadnąć uczuć stwora, gdyż jego zęby i usta były zasłonięte przez bark jakiegoś martwego chłopaka o słomianych włosach, z rozłupaną czaszką i brakującym mózgiem, co wyglądało jak skorupka jajka, pozbawiona wnętrza. Stwór wgryzał się w kark z głuchym chrzęstem, a krew wylewała się pod nogi chłopaka. Istota była unieruchomiona poprzez leżące na niej ciało, które zapewne pozbawiła życia - była więc bezbronna. Obok niej leżało inne ciało, ale całkowicie spalone i czarne, chociaż walki wyglądały, jakby rozgorzały niedawno. Zabicie wyglądało na bardzo łatwe, a Sorin się nie spieszył. Pomimo tego, Malakir nagle wzdrygnął się i to nie na widok istoty. Coś niedaleko stwora, w cieniu szurnęło, lecz nie dało się nic zobaczyć.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla