Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

31
Tom parsknął cicho i pokręcił przecząco głową, z dziwnym politowaniem spoglądając na Sorina - Młodzieńcze, jak to się nie da zabić Atamana? Jasne, że się da. Przecie Irand dopiero co wspominał, jak Jan rzucił Szóstym Atamanem i połamał mu wszystkie kości. Ale pewnie, trudno zabić Atamana, chociaż raz udało się otruć Piątego. Tylko, że skurczysyn jakoś wyzdrowiał - dodał na koniec gniewnie gospodarz, wstając ociężale i podchodząc leniwie do okna, przy którym stanął, wpatrując się gdzieś na ulicę.

Sorin zrobił pauzę, lecz żaden z dwójki rozmówców nic nie powiedział, jedynie Irand zamyślił się, wpatrując gdzieś w jakiś punkt na ścianie. Gdy jednak zadał drugie pytanie, Tom odwrócił się zdziwiony, spoglądając na Iranda. Ten kiwnął głową, jakby z przyzwoleniem i gospodarz zaczął nowy monolog.

- Pewnikiem. Wielu zabiłoby nekromantów z samego faktu, że współpracują z Piątym. Jest parę sposobów. Między innymi jest taki stary kanał, którym można dostać się na włości Piątego bez kontaktu z bramami i jego żołnierzami. Ale byłoby to ryzykowne i prawdopodobnie rozpoczęłoby prawdziwą, otwartą wojnę - Tom odwrócił się ponownie ku oknu, gdy usłyszano jakiś męski krzyk. Irand poderwał się z miejsca i spojrzał pytająco na Toma. Ten wzruszył niedbale ramionami i odpowiedział niepewnie - Pewno z dołu, wyluzuj - na co sługa Drugiego pokiwał znowu głową.

- A co, tak Ci spieszno do boju? Co tak tych nekromantów nie lubisz? - dopytywać się znowu zaczął Tom.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

32
Na pytanie Toma odnośnie nekromantów, Sorin wyraźnie się zasmucił i rzekł.

-Ze względu na ojca. Lepiej się ich pozbyć. Wszystkich. Sorin trochę się zamyślił wyobrażając sobie jak mogą wyglądać włości piątego. Widział je jako ponure, ciemne miejsce. Gdyby tak zorganizować kilka zamachów na nich... Sorin miał szczerą nadzieję, że da się to zrobić. Taka akcja pomogłaby każdemu. Zapewne byłyby też korzyści materialne jak sprzęt Nekromantów i ewentualne nagrody za ich głowy. Tylko właśnie, czy nie wywoła to wojny?

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

33
- Zamachów? Na nekromantów? - Irand podniósł nagle wzrok i spojrzał zdziwiony na Toma, po czym zaśmiał się głośno - To nie taki zły pomysł. Nie wpadliśmy na to, serio. Tylko, że musielibyśmy pozbyć się większej części z nich, bo wystarczy jeden nekromanta, by imperium Piątego się zachowało - nagle coś zaczęło dzwonić, dziwnym, powolnym brzdęk, brzdęk. Gospodarz odsunął się od okna i zaczął się przez nie z oddalenia rozglądać, po czym dopadł drzwi i wyjrzał za nie. Dzwonienie stało się głośniejsze.

- Co jest? - zapytał zatrwożony Irand, chyba samemu nie wiedząc, co się dzieje, na co gospodarz odpowiedział mu, przymykając drzwi i z dziwnym, zlęknionym wyrazem twarzy zbladł cały - Trzeci Ataman wzywa mnie do walki - ich spojrzenia były dziwnie nieciekawe i jakieś takie nijakie. Cała odwaga i duma uleciały z nich, zastąpione troską i determinacją.

- Wiesz, może to być fałszywy alarm, ale dzwonek oznacza, że ktoś wtargnął na włości Trzeciego bez pozwolenia i jakimś sposobem minął zewnętrzne straże. Może to jakiś kolejny skrytobójca, albo Strażnicy znaleźli jakieś przejście i znaleźli się dalej, niż powinni - mina Toma była zatroskana, gdy kilkoma susami doskoczył do jednej ze ścian i odsunął dywan, który przysłaniał ową ścianę. Ku zdumieniu Sorina, nie było za nią żadnego ukrytego przejścia. Było natomiast lustro, które mężczyzna zdjął ostrożnie. Ukazała się gablotka z drewnianą skrzynką, pochyloną ku otworowi tak, że było widać, co jest w środku. Tom wyjął naprędce żelazny, prosty napierśnik z symbolem Węża ułożonego w literę "S". Wyjął stamtąd także dziwną, jak na warunki Miasta Oszustów broń - mianowicie całkiem długi korbacz o trzech, dziwnych hakach zamiast kul. Irand podszedł do niego i pomógł mu zakładać ekwipunek, co trwało bardzo szybko - może kilkanaście sekund. Tom pospiesznie założył napierśnik, oraz żelazny hełm z odsłanianą maską na twarzy, która zasłoniła jego oblicze. Maska wyglądała jak wykrzywiony w uśmiechu, bardzo złośliwy demon. Sam hełm kończył się na czubku pasmem końskiego włosia, umalowanego na niebiesko. Trzymając korbacz i tarczę heraldyczną przedstawiającą biało-niebieską szachownicę i węża na środku układającego się również w literę S, Tom wyszedł przez drzwi. Na dole było słychać harmider.

- Sorinie - złapał go za rękę Irand, spoglądając z dziwnym już spokojem i opanowaniem - Według Kodeksu mamy dwa wyjścia. Albo ruszyć zaprzyjaźnionemu Atamanowi na pomoc, nawet, jeżeli okaże się, że to tylko znowu kilku awanturników, jak ostatnio, albo wrócić do Horgunda i zabezpieczyć nasze włości. Chociaż jestem pewien, że on już wie. Nie chcę być odpowiedzialny za tą decyzję, więc to Ty zdecyduj. Jak coś pójdzie nie tak, zgonimy na Ciebie - uśmiechnął się zawadiacko mężczyzna, wstając do drzwi i z zamyśleniem spoglądając na Sorina. W jego dłoniach pojawiły się dwa długie sztylety, a lekko odgarnięte rękawy pokazywały, że broń jest na rzemykach wokół nadgarstków, by nie wypadła podczas puszczenia rękojeści.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

34
Tom w jego mniemaniu zawsze był skrytobójcą lub trucicielem. Teraz całość się diametralnie zmieniła, zbroja, korbacz, tarcza. Wyglądał jak typowy wojownik lub nawet rycerz. Sorina bardzo zaciekawiło "S". Czy to może być jakiś znak rodowy lub coś takiego? Mówiąc szczerze, niezły z Iranda cwaniak. Zero odpowiedzialności to zero ryzyka.

-Skoro Trzeci Atman to nasz sojusznik to chyba wypadałoby mu pomóc. W tej chwili Sorin chwycił za rękojeść prawą ręką i ruszył w stronę wyjścia spoglądając kontem oka na Iranda. -No chodź, jeśli pozbędziemy się ewentualnych przeciwników, to nie dość, że pomożemy sojusznikom to i zabezpieczymy nasze włości przy okazji.

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

35
Irand wyszczerzył zęby i odetchnął nerwowo, jakby żegnając się ze stresem. Zakrył twarz dłońmi i stał tak chwilę, po czym odsłonił ją - jego tęczówki zabarwiły się nagle na dziwny, czerwony kolor - taki sam, jaki posiadały oczy Horgunda. Uśmiechnął się i wyprostował, wdychając powietrze. Wydawał się teraz znów odważny i dumny - Dobra, jestem gotowy. Chodźmy więc, może uda nam się załapać na jakąś bijatykę - uśmiechnął się i ruszył przez drzwi, obracając zręcznie sztyletami w dłoniach, które szybkim ruchem schował nagle do rękawów. Ruszył przez drzwi na dół, tuż za Sorinem.

- Nie napalaj się jednak. Może się okazać, że to fałszywy alarm, albo strażnicy spuszczą łomot agresorom i skończy się, zanim tam dotrzemy - rzucił z miłym wyrazem twarzy. Gdy zeszli na dół, większość osób poznikała - obsługa sprzątała rzeczy, klientów było tylko paru, ale już nie używali sobie niczego. Niektórzy siedzieli ze spokojem i rozmawiali cicho, a inni nie byli w stanie wstać.

Tuż przy wejściu do budynku stał Tom, rozmawiając z Bellą, która z zatroskanym wyrazem twarzy pokiwała głową i spojrzała na Iranda, z dziwną nadzieją, lecz on chyba udawał, że jej nie widzi i zwrócił się do samego gospodarza - My też idziemy - rzucił zawadiacko, zupełnie jakby to on wpadł na ten pomysł, a nie Sorin, ale jego przyjazne usposobienie nie nakłaniało do bycia niechętnym. Właściwie, to tylko on był przyjazny wobec chłopaka, poza karczmarzem w jadalni Horgunda.

Tom kiwnął głową. Chociaż nie było widać jego twarzy, to prawdopodobnie się uśmiechnął. W częściowym pancerzu wydawał się na prawdę duży - Wspaniale. Są już informacje, podobno Piąty napadł na jakąś zewnętrzną placówkę poza włościami Trzeciego. Przewidywana jest jakaś mała utarczka - mówił głosem spokojnym i opanowanym, chociaż Sorin wyczuł nutę niepewności i obawy. Zza jednej z zasłon, zapewne za którą były drzwi, wynurzyło się czterech mężczyzn w długich, niebieskich przeszywanicach, na które narzucili skórzane kamizelki i napierśniki. Każdy z nich trzymał w ręku okrągłą, całkiem sporą, drewnianą tarczę, okutą żelazem i z kolcem na środku. Nie mieli hełmów, a za bronie służyły im rohatyny - dziwny dobór ekwipunku. Sorin zapamiętał, że każdy tutaj miał broń, a ktoś, kto pełnił funkcję z możliwością walki, zawsze miał przy sobie tarczę.

- Panowie. Idziemy - powiedział Tom i i wyprowadził mężczyzn przez drzwi. Sami mężczyźni byli różni - z długimi włosami, z krótkimi, łysy, z brodą, z blizną. Zaczęli iść tą samą drogą, po której obu stronach stały te dziwne, kamienne domy.

- To nie zmienia faktu, że może się okazać, że żadnej walki nie będzie - wtrącił Irand. Widocznie, pomimo tego, że odzyskał pewność siebie, widać było, że czymś się martwi - Walczyłeś kiedyś w jakiejś bitwie? - zapytał nagle, zamyślony, pocierając nerwowo palce.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

36
Według Sorina, Irand po prostu obawiał się walki w której nie wystarczy dźgnięcie kogoś w plecy gdy się tego nie spodziewa. Podchodziło to pod zwykłe tchórzostwo. W całej tej sytuacji coś było wyraźnie nie na miejscu, niby tylko jakiś tam alarm a od razu zebrała się mała armia. Nie miało to większego sensu ale trzeba było pomóc sojusznikom nawet jeśli są nimi dla Sorina od dwóch dni.

-Mówiłem już, nie brałem udziału w bitwach. Mówiąc to Sorin nadal podążał za Tomem i jego ludźmi. -Nawet nie wiesz jaki byłbym szczęśliwy gdyby to był fałszywy alarm. Walka jest obłędna dopóki nikt nie ginie, a to nie będzie pojedynek rycerski.

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

37
Prowadząc swoich czterech Przybocznych Tom szedł dalej ulicą, prowadzącą w przeciwnym kierunku od Centrum, które sąsiadowało z włościami Horgunda. Swoją drogą, już teraz włości Trzeciego Ataman Silvana wydawały się większe, chociaż dopiero co zaczął je zwiedzać. Czyżby ten inny Ataman był dużo silniejszy od Drugiego? To nie było wiadome, aczkolwiek prawdopodobne. Irand jednak nie wspominał nic o tym, kto jest "silniejszy". Mówił jedynie wcześniej o tym, że każdy Ataman ma jakąś tam swoją siłę.

Ludzi na ulicach nie było prawie wcale, niektórzy jedynie z pośpiechem, chociaż całkiem niedbale gdzieś tam się chowali, lub przemieszczali w przeciwnym do ich marszu kierunkiem, a nawet czasem ich wyprzedzając - Zawsze zakładamy, że jest to coś poważnego - powiedział po dłuższej chwili milczenia Irand widząc zaciekawione spojrzenie Sorina na widok drepczącego w pośpiechu mężczyzny z małym dzieckiem.

- Mam jedynie nadzieję, że to tylko groźba dla Trzeciego Atamana, a nie dla Horgunda - wymówił z zatroskanym wyrazem twarzy Irand, spoglądając gdzieś w plecy Toma. Nie wyglądał na tak pewnego siebie, jak zazwyczaj. W końcu przed nimi pojawiło się okrągłe, jakby wybite w skałach przejście w postaci otworu - ściany nadal były głazami, nic nie było tutaj jakoś oszlifowane, po prostu jakby ktoś spróbował się przebić kilofami. Przejście na końcu było jaśniejsze od ciemnej uliczki - w suficie było kilka krat, przez które świeciło słońce i słychać było jakieś pokrzykiwania, a także szum fal. Przed nimi była duża sala, na końcu której była duża, wysoka brama podobna do głównej bramy na powierzchni. Stało przed nią kilkanaście uzbrojonych w tarcze, włócznie i miecze osób, a górował nad nimi wysoki i zwalisty mężczyzna w kirysie z prawdziwego zdarzenia i kolczudze. Nie było widać jednak jego twarzy - miał hełm podobny do Toma. Po prawo była mniejsza, drewniana brama, tak samo jak i po lewo. Tamta jednak była otwarta i stało tam dwóch mężczyzn. Pozdrowili Toma podniesionymi do góry dłońmi, na co ten odpowiedział tak samo. Zresztą, jak pozostali jego towarzysze, oraz Irand.

Irand zaś rzucił cicho do Sorina - Zebraliśmy się teraz przy Czarcich Wrotach. To taka największa brama, oddzielająca włości Drugiego, Trzeciego i Czwartego od Dolnej Drogi oraz bezpańskich korytarzy. Oznacza to, że przeciwnik znajduje się bardzo blisko. Ta brama po prawo, to brama do Wężowiska. To takie ścieki i kanały, w których wiele lat temu zaczęły mieszkać dzieci z sierocińców, przeludnionych po walkach z demonami. Potem dorosły. Teraz żyją tam, hodując zwierzęta, między innymi psy, szczury, a także ryby. Nie są po niczyjej stronie, jak na razie, ale mają podpisany pakt z Trzecim o nieagresji - zaczął wyjaśniać mężczyzna, głosem już spokojnym i pewnym. Widocznie coś sprawiło, że wróciła mu wiara w siebie - Po lewo zaś... To korytarz do różnych komnat Trzeciego. Jadalni, sypialni, magazynów, zbrojowni i jego własnej komnaty. A tu, gdzie jesteśmy - Irand zrobił gest dłonią, roztaczając jakby łuk nad tym wszystkim. Pomieszczenie było bardzo wysokie i rozległe - to była prawdziwa, ogromna sala, wielkości może prawdziwego targu na powierzchni. Stop podtrzymywały wysokie, solidne kolumny. Wobec tej przestrzeni kilkanaście osób zgromadzonych przy Silvanie było niczym garstka - To jest Sala Prześwitowa. Nie ma tu nic konkretnego, ponieważ znajduje się na obrzeżach. Podobno była to jakaś sala główna dla Zakonu Sakira wiele lat temu. Teraz odbywają się tutaj spotkania Atamanów - nie da się ich zbytnio podsłuchiwać z powodu odległości, a także łatwo zabić. Jednakże to tutaj Piąty Ataman zabił Pierwszego - w głosie Iranda coś zaskrzeczało, jakby gniewem.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

38
Sorin wysłuchiwał cierpliwie opisów Iranda. Sala była na prawdę wielka, nie dziwota, że zbierają się tutaj Atmani. Może to tylko małe domysły, ale Irand wygląda na oszusta choć bardzo lojalnego, ze sposobu jego mówienia o włościach Sorin wyczytał, że Podziemie jest dla niego wszystkim choć jak już wcześniej sam wspominał ma też dziecko. Ojciec powinien znać swoje dziecko a nawet musi jeśli to chłopak. Może kiedyś przejmie komnatę ojca i będzie znanym łotrem.

-Coś ty taki zastrachany o Włości Drugiego? Sorin chciał zwrócić Irandowi na to uwagę, może jak spostrzeże się, że się martwi to przestanie to robić. Atmosfera musi się rozluźnić. -Znasz chociaż swoje dziecko? Syn czy córka? Sorin spuścił z tonu by prowadzić luźną rozmowę lecz nadal był czujny, w końcu stało się coś poważnego.

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

39
- Jestem Przybocznym Horgunda, tak jak Tom jest Przybocznym Silvana. Gdyby alarm był u nas, musiałbym pospieszyć ze swoimi Przybocznymi. Ty też powinieneś tam być w razie potrzeby, chociaż nie masz takiego nakazu. Niemniej, to mój obowiązek wobec mojego domu, Podziemia - rzucił Irand trochę zatroskanym tonem, chociaż z każdym słowem faktycznie się rozluźniał. Gdy zaś usłyszał pytanie o dziecko, namyślał się chwilę i widząc, że są już prawie przy reszcie mężczyzn rzucił cicho, jakby obojętnie, chociaż z lekko marszcząc czoło - Córka. Violetta - wciągnął na koniec powietrze.

- Tom, w samą porę! - zakrzyknął masywny, muskularny mężczyzna, pozdrawiając orszak gestem podniesionej dłoni. W jego dłoni było coś na kształt powrozu ze skóry, który prowadził do szyi dziwnego, niespotkanego jeszcze przez Sorina zwierzęcia. Chłopak nie mógł mieć pojęcia, że stworzenie to przypomina najbardziej zwierzę z Archipelagu, podobne do pantery. Miało dziwną, lśniącą, fioletowo-szarą, ciemną sierść, duże, czarne oczy i zaokrąglone uszy. Całkiem duże, o długich pazurach i ostrych kłach. Z oczu biła inteligencja i dziwne okrucieństwo - lub po prostu zwierzęce zaciekawienie.

- Witaj, Silvanie. Wybacz za zwłokę, ale salony daleko - skłonił lekko głową z szacunkiem, za czym poszli także Przyboczni Toma i Irand. Wzrok olbrzymiego mężczyzny spoczął na Sorinie - nie widać było jego twarzy, ale hełm lekko przekręcił się w jego stronę, gdy mężczyzna zapytał - A Tyś kto, młokosie? - Irand dynamicznie odwrócił głowę ku Sorinowi, czekając na jego odpowiedź, jakby szykując się, by samemu coś powiedzieć, gdyby chłopak nie miał pojęcia, co powinien mówić.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

40
Czyli alarmy zdarzają się częściej i także we włościach Drugiego. Irand miał swoich przybocznych. Sorin pomyślał o tym i poszedł do wniosku, że też pewnie kiedyś będzie miał takowych. Ciekawe, czy w razie ataku, Irand też wkłada zbroję, bierze do ręki tarczę i udaje porządnego wojownika.

-Nas też czasami atakują? Rozumiem, że jeśli masz swoich przybocznych, to jesteś wyższy rangą, tak? Sorin umilkł na chwilę po czym dodał. -Nie ważne, teraz trzeba chronić przyjaciół.

Sorin uśmiechnął się na wieść, że Irand zna swoje dziecko, może nie jest to jakiś specjalny powód ale dobrze to o nim świadczy. Kilka faktów odnośnie jego córki ciekawiło jeszcze Sorina lecz wtedy spotkali się bliżej z tym mężczyzną. Z tego co mówił do niego Tom był to Silvan i o ile pamięć Sorina nie myliła był to Trzeci Atman. Prawdopodobnie właśnie ma miejsce spotkanie ze znamienitą osobistością. Sorin w duchu poczuł się wręcz zaszczycony, na jego pytanie odpowiedział.

-Witam. Jestem Sorin Markov, Leszy u Drugiego Atmana. Taka odpowiedź powinna wystarczyć, gdyby jednak nie starczyła to Sorin miał szczerą nadzieję, że Tom lub Irand wspomną o pozbyciu się szpiega, taka nowinka może w razie czego uratować mu tyłek.

Swoją drogą, zwierze, które ten mężczyzna miał na smyczy pomimo swojego groźnego i egzotycznego wyglądu było piękne. Sorin nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego. Wyglądało to jak kot tylko, że conajmniej pięć razy większy. Przy głaskaniu, kot może nieźle podrapać i pogryźć, ten to rozrywa na strzępy.

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

41
Na zadawane przez Sorina pytania Irand odpowiedział jedynie cichym - Tak - marszcząc lekko brwi i nie patrząc na swojego towarzysza, a na Silvana, który wtedy zwrócił się też ku chłopakowi. Ten zaś przedstawił się swoim tytułem, jak mniemał, na co Trzeci Ataman odchylił się lekko do tyłu i gdyby nie maska, z pewnością jego twarz przedstawiałby gniew lub zakłopotanie, gdyż taki ton głosu przybrał - niezbyt zadowolony z odpowiedzi - Co? To jakaś kpina, Irandzie? Jaki znowu do cholery Leszy? Żarty sobie stroicie? - na co Irand niemal od razu uśmiechnął się promiennie i skłonił głowę z szacunkiem, chociaż jego oczy wyrażały chłodną determinację i pewność siebie, dziwną wobec osobistości większej od niego samego. Chociaż kilka krzywych spojrzeń zwróciło się ku dwójce od Horgunda.

- Wybacz, drogi Atamanie Silvanie. On jest nowym majchrem, jeszcze nie rozumie wszystkiego - odpowiedział Irand, odwzajemniając się spojrzeniem jednemu z wojowników Trzeciego Atamana, który od razu odwrócił wzrok. Duży kot zamruczał głośno, węsząc w stronę mniejszej z bram, prowadzącej do tzw. Wężowiska. Mężczyźni odwrócili się w tamtym kierunku - prezentowali się podobnie do strażników Horgunda. Mieli na sobie skórzane pancerze i brak dodatkowych elementów ekwipunku, poza trzema mężczyznami, którzy mieli podobne maski do Toma i żelazne elementy zbroi. Świta Toma, czyli owych czterech wojowników jako jedyni spośród tych najniższych rangą mieli napierśniki oraz niebieskie przeszywanice.

- Przyboczni, za mną - rzucił gniewnym tonem Silvan, podchodząc do głównych wrót i wyjmując zza pleców coś, co przypominało halabardę, lecz było większe. Spuścił kota ze smyczy, który podbiegł do wrót i zaczął w nie drapać. Tarczownicy stanęli w dwóch szeregach po pięć osób, trzymając przed sobą osłony, na które nasuwali włócznie i rohatyny, co przypominało trochę drewnianą tarczę, najeżoną kolcami. Za nimi stanęło kilku tych lepiej odzianych, Przybocznych Silvana, oraz on sam, a tuż przy nim Tom. Irand pociągnął Sorina obok Silvana i Toma - Sprawdzamy? - zapytał ktoś z przodu, na co Trzeci Ataman odpowiedział potwierdzająco. Ktoś z przodu otworzył jakiś rygiel i wrota odchyliły się na zewnątrz, wprowadzając do sali duży hałas oraz czerwone światło płomieni. Kot Silvana rzucił się do przodu, wbiegając do sporego korytarza, który po kilku metrach doprowadzał do drewnianej kładki. Budowla, jaką dostrzegł Sorin, była bardzo dziwna. Było to ogromne pomieszczenie, jakby kopalnia, niemalże pionowe, na środku którego tkwiła bardzo gruba, kamienna kolumna, podzielona na piętra, a na każdym piętrze wydzielone były dziury w kolumnie jako mieszkania. Każde piętro było także obudowane wokół filara drewnianym podestem. Wokół filara zaś było mnóstwo pięter w postaci okręgów, okalających filar, jakby obręczy. Przypominało to koło z punktem w środku. Wszędzie były drewniane konstrukcje, liny, mosty i kładki. Pięter było co najmniej kilka. Teraz jednak jedyne, co widział Sorin, to wojna. Na wielu piętrach pojedyncze osoby, bądź grupki spierały się ze sobą walcząc na różne rodzaje broni. Odziani w stalowe elementy na skórzanych pancerzach wojownicy z prawdziwego zdarzenia walczyli z wyglądającymi jak już stereotypowi strażnicy Podziemia ludźmi - skórzane pancerze i różnoraka broń.
Obrazek
Gdy Silvan przeszedł ze swoim oddziałem przez bramę, z jakiejś wyższej kondygnacji ktoś upadł z krzykiem, rozbijając sobie czaszkę o kamienny bruk pod stopami tarczowników. Jego mózg stworzył abstrakcję malowniczą, która niewątpliwie doceniona zostałaby przez artystów z Oros. Mężczyźni przestąpili przez ciało - Tom, prawa odnoga, idziesz w dół! Sivguard, za mną na górę, reszta wspierać kondygnacje! - krzyknął rozkazami Trzeci Ataman. Wokół panował ogromny chaos. Sorin naliczył prędko koło dwudziestu postaci - lekko odróżniających się od reszty domniemanych wrogów, u których miejscami było widać żółty kolor. Walczyli z osobami wyglądającymi na prawdę ubogo - skórzane pancerze, czasem ubrania, różnego rodzaju broń, starcy, a także młodzieńcy, zdarzyła się też kobieta. Jednakże mężczyźni walczyli z dzikim zapałem, wykrzykując co chwila dziwne zawołania. To, co widział Sorin, to nie była jakaś bitwa, to była rzeź, w której krew zalewała falami każdą kondygnację, a co kilka kroków leżał jakiś trup, zazwyczaj w kałuży krwi. Walczący nie używali jedynie broni - na przeciwko nich, na tej samej kondygnacji, za filarem, jakichś dwóch mężczyzn obijało się z prawdopodobnymi mieszkańcami Wężowiska, czemu przyglądał się roześmiany zielonoskóry potwór - Nil! - krzyknął niespodziewanie Silvan i tarcze podniosły się, gdy z góry spadło na nich kilka strzał, obijając się o obronę. Tom ruszył przed siebie prowadząc swoich wojowników i gdy doszedł do kładki, która prowadziła do filara, nagle pochylił się i zeskoczył gdzieś w dół, znikając poza zasięgiem wzroku Sorina. Silvan ruszył w lewo, ku drewnianym schodom, prowadzącym piętro wyżej. Piątka jego pomocników ochraniała go tarczami i taranowała przeciwników, wprowadzając ogromny zamęt - nikt nie mógł stanąć na drodze rozszalałemu Trzeciemu Atamanowi, dzierżącemu halabardę jakby była gałązką.

- Nie giń na darmo, Sorinie. Ale nie oszczędzaj też wrogów - uśmiechnął się do niego Irand, klepiąc go w plecy i skoczył do przodu, za Tomem, nie zeskakując na ślepo, lecz chwytając jakiejś liny, z którą poleciał na kondygnację przeciwko, sięgając wręcz zabawnie sztyletem do jakiegoś odwróconego tyłem przeciwnika, który próbował udusić jakiegoś chłopca. Broń wbiła się w czaszkę i pociągnęła ciało za sobą, aż ostrze ześlizgnęło się i truchło spadło gdzieś niżej. Irand z wielką gracją zjechał po linie w dół, zostawiając Sorina samemu sobie. Wokół niego zabrakło nagle wszelkich wojowników Atamana. Jakaś mała grupa biegła po jego prawej wzdłuż tego piętra, fechtując się z grupą przeciwnika i przepychając się tarczami. Wtem, jakby znikąd, z jakiegoś ciemnego załomu od strony schodów, po których wbiegł Silvan, ruszył ku Sorinowi rozkrzyczany, brodaty mężczyzna, trzymając przed sobą tarczę, a za sobą topór, gotując się do uderzenia. Zakrywał go żelazny pancerz - widocznie ten, kto mu go zafundował, był na tyle bogaty, by wyposażyć w takie uzbrojenie koło trzydziestu wojowników, ponieważ tylu naliczył przynajmniej chłopak wraz z ciałami. Połączone siły Trzeciego Atamana i obecnych tu tubylców jakoś wyrównywały liczebność z wrogiem.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

42
Sorin był szczerze zdumiony ogromem krwi i ciał leżących bądź spadających na inne kondygnacje. Widząc jak walczy Trzeci Atman, pomyślał sobie. "Co za bestia". Silvian miał w sobie to coś co sprawiało, że wydawał się wręcz nieopanowanym rzeźnikiem. Sowin nie był nawet pewien czy byłby w stanie prymitywnie chociaż walczyć tak imponującą halabardą lecz co do swojego miecza był pewien. Na tekst Iranda o oszczędzaniu wrogów i nie daniu się zabić, Sorin zaśmiał się lekko lecz otępiale. Nie wiedział co powiedzieć. Większość przeciwników wyglądała jak owce idące na rzeź, nie byli oni dobrze uzbrojeni a już na pewno nie wyszkoleni. Jednak kilkunastu może kilkudziesięciu z przeciwników było uzbrojona doskonale, w stalowe zbroje i z dobrej jakości orężem. Teraz jeden z takowo odzianych wojowników biegnie w stronę Sorina.

Zmierzył go szybko wzrokiem i jedno co na pewno stwierdził to to, że mężczyzna się nie zatrzyma na pogaduchę i, że jedynymi odkrytymi miejscami jak mu się zdawało były: szyja, pachy i nogi od kolan w dół. Sorin stwierdził, że idealnym celem będzie pacha pod ręką, która trzyma tarczę. Przyjął pozę do pchnięcia na dość nisko ugiętych nogach i oczekiwał aż wojownik się zbliży na odległość jego ręki z toporem. Gdy chwila ta nastała, Sorin za pomocą sonido pojawił się w takiej samej pozie za plecami wojownika, lecz na tyle ze strony ręki z tarczą by móc oddać celne i czyste pchnięcie oraz upewnić się, że nie dostanie czasami toporem gdy wojownik będzie szarżował na puste pole. Stojąc już za nim, Sorin oddał możliwie najlepsze pchnięcie w pachę, tak by zanurzyć ostrze w ciele na długość około 20cm, po czym wyjął szybko ostrze i odskoczył już normalnie do tyłu, kucając, upewniając się, że za nim nikogo nie ma i czekając na reakcje wojownika w zbroi. Prawdopodobnie, taka rana nie wystarczy by go automatycznie zabić jednak wykrwawienie się i nieokreślony ból jes pewny. W pozycji w jakiej czekał na reakcje wojownika Sorin powiedział.

-Wyświadcz mi przysługę i chociaż udaj, że nie żyjesz. Sorin miał nadzieję, że brzmiało to tak arogancko jak tylko się dało. Taką miał nadzieję. Dodatkowo, Malakir musiał być wpiekłowzięty widząc taką jatkę.

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

43
Brodaty mężczyzna zaczął krzyczeć gniewnie, dodając sobie otuchy. Jego tarcza była niczym taran, a topór wzniósł się groźnie. Jego oczy wyrażały dziwny gniew, ale równocześnie panikę - jakby cała ta walka przerażała go, ale pomimo to poprzez nienawiść próbował zabić każdego, kogo dopadnie. Gdy Sorin za pomocą sonido znalazł się tuż za plecami wojownika, by wykonać sztych, stało się coś, czego wojownik nie przewidział. Gdy jego ramię wysunęło się w morderczym ciosie, przeciwnik wcale nie przystanął, jak myślał chłopak, lecz potykając się biegł dalej, zwalniając dopiero po kilku krokach, gdzie zatrzymał się oszołomiony, a jego szeroko rozszerzone oczy wyrażały jeszcze większy strach, gdy dostrzegł w końcu Sorina, który stał za nim. Chłopak spojrzał na czubek swojego miecza - sam koniec klingi był lekko zamoczony w szkarłatnym płynie. Jego wzrok przeszedł na pachę ramienia trzymającego tarczę - na białym, widocznym spod napierśnika materiale zaczęła się pojawiać mokra, krwista plama, powiększająca się powoli, gdy mężczyzna odwrócił się i zaczął z powrotem iść w jego kierunku, chociaż ostrożniej już, nie szarżując.

Słysząc słowa Sorina zatrzymał się na chwile, a jego twarz wyrażała rezygnację. Przełknął widocznie ślinę i spojrzał przez bark widząc jakiegoś odzianego w niebieską przeszywanicę wojownika, który zrzucał właśnie sługusa Piątego Atamana z kondygnacji - bezwładne ciało obracało się kilkakrotnie, obijając o liny, mosty i kładki. Przeciwnik Sorina zdążył przebiec kilka kroków, nie dając chłopakowi czasu na reakcję, gdy z wyższego piętra, zza krawędzi wyfrunęło nagle ostrze halabardy, które z trzaskiem wbiło się w mężczyznę i podniosło go do góry z łatwością, wciągając go na drewniany podest powyżej - nie było widać jego właściciela, ale prawdopodobnie był to Silvan.

Sorin nie miał czasu na wytchnienie - po jego lewej stronie, za żelaznymi kratami, w których były otwarte, również kratowane drzwi, co przypominało dużą, więzienną celę, która zajmowała całą kondygnację, poza drewnianym podestem, który również otaczał otchłań wokół filara, a na którym stał Sorin, coś zamruczało. Automatycznie chłopak rozejrzał się - nigdzie nie było widać przeciwnika w najbliżej okolicy. Natomiast za kratami scena wyglądała bardzo makabrycznie - gorzej, niż cokolwiek sobie Sorin kiedykolwiek wyobrażał w swoich koszmarach. Istota ta była brzydka, cała odrapana i zakrwawiona. Sylwetką przypominała bardzo chudego, kościstego człowieka. Skóra wisiała na niej, ukazując gdzieniegdzie fragmenty dziwnie ciemnego, jakby zgniłego mięsa. Kości przebijały się gdzieniegdzie na zewnątrz, a oczy całkowicie białe spoglądały z dziwną obojętnością i brakiem emocji.

Sorin nie mógł odgadnąć uczuć stwora, gdyż jego zęby i usta były zasłonięte przez bark jakiegoś martwego chłopaka o słomianych włosach, z rozłupaną czaszką i brakującym mózgiem, co wyglądało jak skorupka jajka, pozbawiona wnętrza. Stwór wgryzał się w kark z głuchym chrzęstem, a krew wylewała się pod nogi chłopaka. Istota była unieruchomiona poprzez leżące na niej ciało, które zapewne pozbawiła życia - była więc bezbronna. Obok niej leżało inne ciało, ale całkowicie spalone i czarne, chociaż walki wyglądały, jakby rozgorzały niedawno. Zabicie wyglądało na bardzo łatwe, a Sorin się nie spieszył. Pomimo tego, Malakir nagle wzdrygnął się i to nie na widok istoty. Coś niedaleko stwora, w cieniu szurnęło, lecz nie dało się nic zobaczyć.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

44
Sorina bardzo zdziwiła halabarda z góry. Ten cały Silvian jest niemożliwy. Żeby mieć tyle siły, nawet ciężko w to uwierzyć. Co jeszcze było zdumiewające to to, że Wojownik nawet nie pisnął od co prawda słabego pchnięcia ale jednak. Był niewątpliwie wyszkolony, nie tylko z dobrym rynsztunkiem. Dziwny stwór, choć obrzydliwy oraz straszny, wyraźnie bezbronny leżał na glebie przygnieciony ciałem chłopaka. Zabicie go nie było by żadnym problemem, ale i też żadną chwałą. Sorina bardziej przejęła jednak reakcja Malakira na coś co poruszało się w cieniu. Sorin, reagując na demona, cofnął się o malutki krok. Stwierdził, że nie będzie pakować się w ciemnice, w której jest prawdopodobnie coś bardzo groźnego. Zamiast tego, rozejrzał się czy w pobliżu nie leży czasami jakiś topór lub bardzo zakrzywiony inny sprzęt. Gdy już go znalazł, starał się nim zamknąć kraty bez dotykania ręką drzwi. Miało to na celu ochronić się od czegoś co jest w środku, zamknąć to coś i ruszyć dalej za poszukiwaniem normalnych wojowników.

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

45
Stwór zaczął się szamotać, gryząc ciało chłopaka i uderzając w nie zakrwawionymi, długimi palcami zakończonymi lekkimi pazurami. Dłonie orały pancerz i klatkę piersiową trupa, rozrywając materiał oraz skórę, gdy istota próbowała wstać. Zaryczała na Sorina z gniewem w oczach nie do opisania - z szaleństwem wręcz, które wyrażało chęć mordu, oraz głód. Nie mógł jednak wstać, jedynie ryczał, a z ust ciekły mu strużkami małe strumienie krwi, w których ciągnęły się, niczym guma, jakieś części ludzkiego ciała, chyba ścięgna, bezwładnie obijające się o jego brodę.

Chłopak znalazł obok siebie coś, co przypominało motykę, która chyba miała służyć do walki. Na razie był bezpieczny - na jego kondygnacji zapanował jakby spokój - gdzieniegdzie leżały ciała tubylców Wężowiska - czasem mocno zmasakrowane, pozbawione kończyn, lub z rozszarpanym mięsem. To nie mogło być dzieło jedynie ludzi. Były i ciała napastników, zazwyczaj z elementami czerni bądź żółci - były to chyba barwy, tak jak niebieski był barwą Silvana. Natomiast niebieskich trupów nie było widać prawie w ogóle - z góry, gdzie Trzeci Ataman ruszył z ofensywą co jakiś czas spadały bezwładnie trupy, części ekwipunku i otoczenia, jakby ktoś je co chwila specjalnie spychał. Na dole słychać było szczęk żelaza, okrzyki i hałasy. Cisza, która panowała na tym piętrze była wręcz niepokojąca. Sięgnął po motykę, chwytając ją oburącz. Wtedy też coś zaszurało gwałtowniej w celi i zanim zdążył zareagować, coś uderzyło go ze znaczną mocą w bok, odpychając od pomieszczenia i rzucając nim, niczym szmacianką lalką, na filar. Sorin nie mógł powstrzymać się od okrzyku, gdy jakby w spowolnionym czasie przeleciał nad czeluścią, odwracając się do niej podczas lotu twarzą. Zdążył zobaczyć wiele mostów i lin, a gdzieś na dole wojownika w żelaznej masce - jego miecz śpiewał językiem zabijania, a klinga raz za razem zapalała się żywym ogniem.
Obrazek
Uderzył o filar tym samym bokiem, dziwnie się na nim wyginając i dotykając plecami ściany. Piętro, na którym teraz powinien się znaleźć, było jednak zarwane i zdążył jedynie zobaczyć mężczyznę w długiej, czarnej szacie z jakby nadmuchanymi naramiennikami. Blady typ uśmiechnął się wpatrując w niego pustymi białkami - to ostatnie, co widział, gdy nagle zaczął spadać, jako, że wcale się nie zatrzymał, a odbił od filara. Zleciał dwie kondygnacje niżej, z trzaskiem lądując na deskach, które zaskrzypiały, jakby miały się złamać, ale utrzymały impet jego uderzenia. Sorin leżał tak chwilę, zamroczony upadkiem, czując ból w lewym barku, a także w lewej łopatce - jakby ktoś próbował przekuć jego ciało na miecz, niczym żelazo na kowadle.

Otworzył oczy szerzej, widząc drzazgi i pył, jaki powstał podczas jego spadania i zahaczania o liny, które pozrywały się lub pozrzucały inne rzeczy - w innych okolicznościach miedziana łuna drzewnego kurzu spadająca niczym okrąg iskier byłaby nawet ładnym widokiem. Teraz jednak widział nad sobą jedynie w znacznej odległości kilka wykrzywionych, nieludzkich, ciemnych twarzy, wystających znad krawędzi desek. Kilka tych pokracznych postaci niezwykle prężnymi susami wskoczyło gdzieś na filar, lub zaczęło zjeżdżać po linach w stronę leżącego Sorina. Pojawiła się nad nim zielona, uśmiechnięta twarz goblina, którego widział wcześniej. Jego małe dłonie zacisnęły się na jego gardle, gdy napastnik pozbawiał go tchu. Chłopak był oszołomiony i nie mógł się wyrwać z uścisku, pomimo bycia silniejszym i szarpania. Jego miecza nigdzie nie było, a użycie nóg było niezbyt dobrym pomysłem - z prawego biodra sterczał dziwny, zaostrzony kołek, który musiał mu się wbić po drodze.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Irios”