Re: Pod Wypchanym Diabołem

16
Sorin prawdopodobnie z uśmiechem spojrzał na pasera. dopiero po chwili doszło do niego jak bardzo głupią rzecz zrobił. Na całe szczęście w mgnieniu oka wymyślił tak dobrą bajeczkę, że będzie się z tego cieszył jeszcze długo.

-Przepraszam państwa za zamieszanie. Jestem Sorin Markov, Łowca Demonów i jak najbardziej człowiek. Zrozumiem jeśli pomimo to nadal pałacie do mnie strachem lub złością. Przenocuję tu tylko jedną noc i się zabieram, mam robotę do wykonania w tym mieście... I zagalopowałem się troszkę...

Sorin spojrzał po sali czy aby na pewno wyjaśnienia były wystarczające by goście się na niego nie rzucili i ponownie wrócił do spraw sprzedaży...

-Więc zapraszam do stolika przyjacielu.

Po dojściu i zajęciu miejsc przy stoliku Sorin znów zaczął mówić.

-Więc ja zaproponowałem 150 i zapłatę za nocleg i jadło. Widzę jednak, że upierasz się przy 200 gryfach, a sokoro jesteś tego aż tak pewien to nie mam serca ci odmówić.

Re: Pod Wypchanym Diabołem

17
Gospodarz pokiwał powoli głową, nie mącąc ciszy i położył ciężko dłonie na ladzie, na widoku, po czym odetchnął głęboko, mrużąc oczy w dziwnym grymasie. Parsknął cicho i zaczął się cicho śmiać, a wszyscy w środku, pełni napięcia, spoglądali na niego zdziwieni. Nagle również dryblas zaczął cicho chichotać, a następnie również kilku innych gości. Atmosfera widocznie się polepszyła, a gospodarz, z niezręcznym uśmiechem oparł się znowu o ladę.

- Niech Ci będzie, Łowco Demonów... Nieźle żeś nas wystraszył. Prawie, że w portki narobiłem, a mam nowe i by mi było szkoda zasrać tak na pierwsze założenie - wyszczerzył zęby. Dryblas ponownie usiadł za ladą i szepcząc coś pod nosem, podśmiewał się, strugając drewno. Wszyscy na sali usiedli, jak zdołał zobaczyć rozglądający się Sorin, oprócz dwóch jegomościów, lubiących wstawać przy każdej okazji. Gdy się im przypatrzyło, pod zielonymi pelerynami dało się dostrzec przebłyski żelaznego rynsztunku. Jeden z nich założoną miał kolczugę, a drugi zbroję łuskową. Obie na pierwszy rzut oka niezbyt dobrego wykonania. Dopiero teraz też dało się dojrzeć jednoręczne miecze, schowane za zasłoną peleryn. Oboje pobladli znacząco i spojrzeli po sobie, po czym opadli ciężko na siedzenia i udawali, że czymś się tam zajmują, chociaż Sorin nadal czuł na sobie ich spojrzenia.

- Wątpię, czy demon by tak zrobił. Dziwne jednak, w takim rynsztunku Sakirowca widzieć. Bardziej jegomość wygląda, na jakiegoś tam, samozwańczego łowcę. Ale, ale... Nie zapominajmy. Demony straszna rzecz. Dzisiaj nocować możesz za darmo, a i coś do przegryzienia dam. Za pół ceny. Nie przesadzajmy z gratisami - żachnął się gospodarz i spojrzał na machera, który blady jak ściana dał się poprowadzić ku stolikowi bez słowa i przysiadł jak przyczajony do ucieczki kot na siedlisku.

- Mówiłem Ci, Kefirze, że nie ujdzie Ci na sucho oszukiwanie. A Ty nie, nadal chcesz kraść, zamiast dobijać targu - macher zaśmiał się cicho, a gdy Sorin spojrzał na stół, widać na nim było dwieście gryfów, ale ani śladu po złotym jajku. Oszust wyglądał na wystraszonego, ale nic nie mówił, jedynie z pobłażliwą i zatroskaną miną czekał na deklarację puszczenia go wolno.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Pod Wypchanym Diabołem

18
Ci dwaj goście byli zupełnie inni niż reszta. Trochę przypominali członków jakiejś organizacji... Sorin zaśmiał się głucho słysząc żart o spodniach.

-Ta, nie lubię zwrotu samozwańczy. Po prostu wolę sam wybierać zlecenia niż uczestniczyć w wielkich planach zakonu. Dziękuję bardzo za zniżki.

Sorin był bardzo zadowolony i zaniepokojony zarówno. Z jednej strony wszystko się jakoś wyjaśniło a z drugiej ci dwaj ciągle się na niego gapili.

-Uspokój się, kolego. Uczciwy z ciebie handlarz, kraść tylko mógłbyś lepiej.

Po tych słowach, Sorin zwlekł się do lady i poprosił o posiłek i coś w zastępstwie za piwo, najlepiej herbatę ale jeśli nie to zwykła woda też może być. Gospodarz mówił coś o zniżkach, więc za posiłek postanowił zapłacić 20 zamiast 25 gryfów. Po posiłku, jeśli nie stało się nic szczególnego to poszedł do swojego pokoju.

Re: Pod Wypchanym Diabołem

19
Gospodarz pokiwał ze zrozumieniem głową, słysząc o drodze innej, niż przewiduje Zakon Sakira, a jaką wybrał Sorin. Natomiast dało się słyszeć jakieś nerwowe szepty i wymieniane uwagi pomiędzy dwójką mężczyzn, która nagle wstała i ruszyła ku temu drugiemu, mniejszemu wejściu, szybko drepcząc do drzwi, zostawiając niedobite kufle piwa.

Macher jedynie pokiwał głową z dziwnym grymasem zawiedzenia i smutku. Nie uśmiechał się już sztucznie, ani nie okazywał strachu. Ze spuszczoną głową rzucił niechętnie do chłopaka - Może zarobię na tym z pięćdziesiąt gryfów, miejmy nadzieję - wzruszył ramionami i wstał, a jego ręce były cały czas widoczne i Sorin był niemalże pewien, że nie zaistniała żadna kolejna podmiana, czy oszustwo.

Skierował się ku wyjściu, mówiąc na odchodnym - Cóż. Raz się udaje, a raz nie. Trzeba z czegoś żyć, nie? - jego akcent zmienił się nagle z przymilnego na równie prosty, co karczmarza - Jakbyś szukał jakiejś roboty, poznałbym Cię z właściwymi ludźmi. Twoje umiejętności mogą się okazać cenne. Dużo cenniejsze, niż złote jajko - uśmiechnął się przelotnie, po czym machnął ręką tym, którzy stali za ladą i wyszedł głównym wyjściem.

Gospodarz przyjął dwadzieścia gryfów i postawił na ladzie sporą miskę z zupą. Bardzo pożywną i gęstą zresztą. Smakowała Sorinowi całkiem nieźle - pływały w niej kawałki ryb, mięsa, warzywa, a chleb nie był czerstwy, robaczywy, czy jakkolwiek zaniżonej jakości. Całkiem świeży i smaczny. Niestety jedyne, na co dało się zamienić Sorinowy napój, okazało się być chiką - gorzkim, ziołowym napojem. Gospodarz nie słyszał nigdy o czymś takim, jak herbata - sama nazwa niebywale go śmieszyła.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Pod Wypchanym Diabołem

20
Po skończeniu posiłku, Sorin poprosił gospodarza o klucz do pokoju i pokazanie drogi do niego. Może tawerna nie jest jakaś dobra, ale na pewno uczciwa. Przy tej cenie jedzenie było dobre i świeże. Po takiej kolacji to można iść odpocząć. Skoro jadło było niezłe to może pokój też nie będzie najgorszy.
Jak tylko Sorin odebrał klucz i uzyskał informację gdzie jest jego pokój, udał się do niego a zaraz po wejściu obrócił się i zamknął drzwi od środka, zostawiając w nich klucz.

Re: Pod Wypchanym Diabołem

21
Gospodarz bez problemu wydał zestaw dwóch kluczy, zawieszonych na obręczy, z dołączoną płytką, o wyrytym na niej numerze siedem. Po wskazaniu drogi Sorin bez problemu wszedł po długich, drewnianych schodach, zaopatrzonych w dodatkowe półpiętro. Na samym piętrze zaś wystrój był bardziej miły - podłoga była pokryta deskami, a ściany pomiędzy drzwiami pokryte były boazerią. Piętro podzielone było korytarzem, a do samego końca, aż do sporego okna, biegły po obu stronach drzwi do pokoi, ponumerowanych od początku korytarza do okna numerami od jednego do dziewięciu.

Znalezienie siódemki nie było więc problemem - pokój był schludny i skromny. Całkiem obszerny, ale umeblowany bardzo oszczędnie - niskie, toporne łóżko pod jedną ścianą, a pod drugą spora, prosta szafa bez żadnych zdobień. Po jednej stronie drzwi, od razu po wejściu, stał mały stolik zaopatrzony w krzesło, a po drugiej stronie stały dwa wiadra i duża miska z o dziwo całkiem ciepłą wodą.

Po zamknięciu drzwi miał chwilę dla siebie.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Pod Wypchanym Diabołem

22
Łóżko, w takich chwilach jest to coś pięknego. Akurat tego dnia musiało być aż tyle wrażeń, niech to szlak. Sorin wiedział, że nie może więcej tak pochopnie używać sonido wśród ludzi, a przynajmniej nie w mieście. Łowca Demonów? Głupie. Oby zakon nie dowiedział się, że w mieście działa ktoś taki.

-Beznadzieja...

Sorin odezwał się cicho, zrzucił torbę z jedzeniem i bukłak koło łóżka a sam na nie usiadł i położył miecz przed sobą. Pomyślał sobie " No to czas na odpoczynek" i usiadł już w siadzie skrzyżnym i rozpoczął medytację. Wyciszył się i trwał tak do świtu.

Re: Pod Wypchanym Diabołem

23
Tak czy inaczej, użycie sonido było niewiarygodnie głupie i Sorin nie był pewien, czy faktycznie nikomu to nie przeszkadzało. Jeżeli tak sobie pomyśleć, to dziwnym by było, by ktoś w ogóle uwierzył w to, że Sorin jest Łowcą Demonów, chociaż nikt właściwie dużo o nich nie wie. Ot, mężczyzna w masce i z mieczem. Zaniepokoiło to i samego Malakira, który wydawał się bardzo rozgniewany poczynaniami chłopaka.

- Ty nieokrzesany, nierozumny, ludzki głupcze! - skarcił go od razu po zaczęciu medytacji, jakby wyrzucając z siebie całą zgromadzoną irytację. Zaczął memłać dziwne słowa, po czym niezrozumiale szeptać - Znajdą nas... Zabiją... Sakir w pobliżu - Sorin miał trudności z medytacją, co udawało mu się przez kilka godzin. Chciał dotrwać do świtu, a trudno było to uzyskać, patrząc na to, że zawitał do tawerny o poranku. Tak czy inaczej siedział sobie calutki dzień, a hałasy na dole narastały. Postanowił też przeczekać noc, aż do świtu - zapewne wzbudzając tym zainteresowanie gospodarza, co w związku z jego podejrzanym wyglądem jeszcze zwiększyło brak zaufania. Facet w masce z kości, który używa magii, zamyka się na cały dzień w swoim pokoju.

Zdarzenia z poprzedniego dnia przyniosły więc i swój skutek - podczas nocnej już medytacji Malakir denerwował się okropnie - Znajdą nas... Zabiją! Sakir w pobliżu, Sakir się zbliża, Sakir puka do naszych drzwi. Uciekajmy, zabiją nas, przyjdą tutaj... Nadchodzą, już tu są. Uciekajmy, już tu są... Nie damy rady zbiec... Ehgh... - dziwne zachowanie Malakira przerwało zastopowanie medytacji. Coś wytrąciło Sorina ze skupienia. Wyraźnie powtarzający się, nieznośnie monotonny dźwięk.

Puk, puk, puk. Pukanie o drewno rozniosło się głośniej, przykuwając uwagę Sorina. Niespodziewanie jednak, pukanie nie dochodziło od strony drzwi, lecz od szafy, a dokładniej z jej wnętrza. Ktoś, lub coś pukało co jakiś czas trzy razy, czekając dłuższy czas na reakcję "gospodarza". Na drzwiach szafy dopiero teraz, pomimo ciemności, Sorin dostrzegł u dołu mały rygiel, który był dziwacznie skonstruowany tak, że drzwi szafy nie mogły się otworzyć w stronę pokoju, gdy rygiel był założony. Dopiero teraz z niższego punktu widzenia dało się to dostrzec. Puk, puk, puk zabrzmiało znowu.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Pod Wypchanym Diabołem

24
Ależ on się zrobił nerwowy, nigdy jeszcze tak nie dokazywał. Ten zakon... Czy on na prawdę jest taki straszny? Sorin słyszał co prawda o wielu historiach związanych z prześladowaniem i tępieniem wszystkiego co ma styczność z demonami, no ale chyba aż tak źle nie jest. Najstraszniejsze było pukanie z szafy. Miejmy nadzieję, że jest to jakiś lokalny ogromny mol lub kot...
Sorin podniósł się z łóżka i od razu wyjął miecz z pochwy, trzymając go tak, by nadziać na niego cokolwiek co wyskoczyłoby na niego z szafy. Prawie bezszelestnie podszedł do owej szafy i szybkim ruchem wyjął rygiel z szafy, jednocześnie zaciskając zwieracze by nic nie upuścić.

-Jak jest to kot to zrobię z niego potrawkę...

Re: Pod Wypchanym Diabołem

25
W istocie, gdy Sorin zaczął się skradać, pomimo jego amatorskich zdolności ku temu, pukanie nagle przestało się powtarzać, a w środku szafy coś zaskrzypiało, jakby ciężar przesuwał się z jednej strony, na drugą. Nóżki, na których ustawiono mebel przesunęły się gwałtownie i delikatnie, a od środka dało się słyszeć głuche uderzenie - niezbyt mocne, jakby coś wpadło na jedną ze ścian - Kurw... Ty lepki gnojku! - dało się słyszeć wyrwane z kontekstu zdanie pełne gniewu, wyrwane z kontekstu, gdy rygiel został odsunięty.

Sorin odsunął się od szafy, a po chwili drzwiczki uchyliły się leciutko ku pomieszczeniu na tyle, że za ich kant chwyciła blada, długopalczasta dłoń o zadbanych paznokciach, a na dwóch palcach tkwiły pierścienie, niewątpliwie srebrne. Za fioletowym rękawem wychynęła również blada twarz w kapeluszu tegoż samego koloru, co rękaw, gdy przez poszerzającą się przestrzeń między drzwiczkami w szafie dało się zobaczyć całkiem znajomą twarz oszusta, który obdarował dzisiaj Sorina liczbą dwustu gryfów. Jak gdyby nigdy nic mężczyzna rozejrzał się lękliwie, po czym spojrzawszy niepewnym wzrokiem na mieszkańca, uśmiechnął się niepewnie, pytając się grzecznie - Bry, można? - wyczekując tak dało się słyszeć za jego plecami, z głębi szafy, jeszcze jakieś szepty i głosy prawdopodobnie dwóch osób. Malakir załkał w duszy Sorina dziwnym przestrachem, co mu się nie zdarzało.

- Mam kogoś, kto chciałby Cię poznać - wyszczerzył zęby macher, czekając na domniemane zaproszenie. Sorin natomiast poczuł dziwne ciepło, jakby ktoś podgrzał temperaturę w pokoju jak w wielkim piecu.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Pod Wypchanym Diabołem

26
Sorin nie wierzył własnym oczom, tyle osób w jednej szafie? Ten paser wyraźnie chciał stracić głowę, był do tego na idealnej drodze. I jeszcze cała reszta. Przez cały dzień siedzieli w szafie tylko po to by porozmawiać... Nie mogli po prostu zapytać. Niewątpliwie była to jakaś chora szopka.

- Co to ma kurwa być!? Wyłazić! Wszyscy!

To już było przegięcie dla Sorina. Może byłoby lepiej gdyby Malakir nie urządzał teraz takich cyrków ale lepiej by mieli na to lepszą wymówkę niż ta, której użył on sam na dole.

- Ty, kanciarz, pod ścianę. Z powodu takich numerów zaraz będziesz totalnie spłukany. A wy, gadać o co chodzi.

Sorin był zdezorientowany, jeśli chcieli mu tylko wcisnąć tanie mydło to polecą głowy...

Re: Pod Wypchanym Diabołem

27
Paser zmieszał się trochę i nie cofając ręki schował głowę z powrotem do szafy, nachylając się i rozmawiając z kimś zawzięcie. Sorinowi wydawało się jednak, że głosy były oddalone, jakby metr, lub dwa za szafą. Niemniej, fioletowy mężczyzna z wymuszonym uśmiechem wyszedł z ciemnej szafy - w pokoju było niesamowicie ciemno, gdy nagle zapłonęły na stoliku świeczki - Sorin wcześniej żadnych nie widział - ani na stole, ani gdziekolwiek w pokoju. Trochę zmieszany macher stanął pod ścianą, rzucając na chłopaka zlęknionymi i zdegustowanymi spojrzeniami.

Na rozkaz gospodarza tego pokoju, z odmętów meblowych wyłoniła się z ciemności postać - bardzo wysoka i postawna, o kształtach trochę zaburzonych z powodu widocznych pod peleryną naramiennikach, oraz hełmie, zakończonym pióropuszem. Na jego piersi dało się dojrzeć kolczugę z żelaznym krzyżem na środku. Zbrojny zajął dużo miejsca przestronnego pokoju, ale również stanął obok machera, robiąc miejsce dla przechodzących, stając przy drzwiach. Nie był to jednak koniec wizyt. Zbrojny, oraz macher, musieli się schylać, by wyjść przez szafę, chociaż była ona wyższa od nich - a przynajmniej od oszusta, gdyż zbrojny był olbrzymem. Teraz natomiast wyszedł człowieczek niski i chuderlawy. Jego ciało opasała prosta szata z założonym na nią żelaznym napierśnikiem.

Nie było widać jego zasłoniętej chustą twarzy, ale pomarańczowe tęczówki wydawały się dzikie i złośliwe. Stanął bliżej Sorina, mówiąc z twardym, zagadkowym dla chłopaka akcentem - Grzeczności, to akurat Cię rodzice nie nauczyli, co? Mf... mf... - widocznie zmarszczył brwi, wpatrując się w Sorina. Spod chusty było widać, jak marszczy również nos, jakby węsząc - Śmierdzi od Ciebie demonologią. Ale, to nie ze mną z takimi... - odsunął się pod szafę, z której wychynęła czwarta już postać, a mianowicie mężczyzna. Całkiem młody, odziany schludnie w modny, skórzany, beżowy kubrak, jeździeckie spodnie, wysokie kozaki, a jego włosy równie modnie ufryzowane zaczesane były do tyłu, pokazując dziecięcą, pozbawioną zarostu twarz o słomianej grzywie.

- Dzień dobry, ma pan chwilę, by porozmawiać o naszym zbawicielu, Sakirze? - uśmiechnął się szeroko, na co malutki człowieczek parsknął cicho, Zbrojny jakby beknął jednym krótkim Ha!, a sam macher jedynie pobladły uśmiechnął się wymijająco. Mężczyzna o dziecięcej twarzy skłonił lekko głowę i rzucił okiem na miecz Sorina. Wtedy też przez jego oblicze przemknęło coś jakby błysk w oczach, lecz jedynie uśmiechnął się delikatnie - Jestem Horgund, Lord Podziemia i członek Zakonu Sakira. Podobno jesteś, jak to ująłeś... Łowcą Demonów. Powiedz mi zatem, czym dokładnie się zajmujesz, gdyż nie pachnie mi to prawdą, a jako człowiek dociekliwy i ciekawy, chętnie łapię każdą informację i wolę się sam przekonać, czy jest to prawdą, czy nie. Mianowicie, przyszliśmy Cię osądzić, czy jesteś demonologiem, czy ich łowcą. Tylko spokojnie, powoli, opowiadaj - mężczyzna przysiadł na krześle, chowając się za Zbrojnego i Malutkiego, którzy rozstąpili się. Macher i tak już przywarł do ściany niczym farba, więc nic to nie zmieniło.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Pod Wypchanym Diabołem

28
-Pochodzę z miejsca, gdzie można zganić kogoś za wtargnięcie natomiast samo wtargnięcie to już prawdziwa niegrzeczność.

Przytyk o dobrych manierach niezbyt spodobał się Sorinowi.

-Dobrze, więc nazywam się Sorin Markov, syn Drakova. A państwo kim właściwie jesteście? Ja odkąd sięgam pamięcią władam takimi właśnie mocami i jestem prawie całkowicie pewny, że jestem człowiekiem.

Można było się domyśleć, że jest to zakon. Kto normalny wchodziłby ludziom do pokojów i z marszu zadawał jakieś dziwne pytania. Z której by strony nie spojrzeć, Sorin ma przerąbane. Nie uśmiecha mu się uciekać po tak długim okresie bez snu, był zmęczony a jego "towarzysze" wręcz przeciwnie. Po kilku krótkich chwilach namysłu, opuścił miecz i usiadł na łóżko. Nie było sensu się napinać skoro przeciwnik ma 4krotną przewagę liczebną a w dodatku jeden z nich rozświetlił pokój świecami bez kiwnięcia palcem. Trzeba zachować spokój i jakoś to będzie.

Re: Pod Wypchanym Diabołem

29
Siedzący na końcu pokoju, tuż przy drzwiach Horgund uśmiechnięty spoglądał swoją dziecięcą twarzyczką na Sorina, opierając brodę na dłoni, której łokieć oparł na nodze. Trzej pozostali, przysłuchujący się rozmowie, stali po bokach pokoju - Zbrojny, oraz Macher przysunięci do przeciwległej do szafy ściany, a Człowieczek schował się przy szafie, obok tego, który rozmawiał - Horgunda. Gdy usłyszał uwagę o wtargnięciu nie powiedział nic, ale jego wyraz twarzy lekko sposępniał - kąciki ust zniżyły się, a na czole pojawiła się lekko widoczna zmarszczka.

Natomiast ten, który miał na sobie szatę szepnął coś do Horgunda, a Sorinowi dało się usłyszeć przytłumione - ...prowokacja, zabijmy - lecz bardzo widocznie Lord Podziemia pokręcił głową przecząco, przysłuchując się dalej opowieści. Gdy skończył, Lordowi uśmiech całkowicie zszedł z twarzy, przez co jego oblicze wydawało się dziwnie ponure i na swój sposób przerażające - dziecięca twarz z oczami, które mogły sugerować gniew i okrucieństwo. Pokiwał niedbale głową i wymusił chwilowy uśmiech - Zabawny z Ciebie człek, Sorinie Markovie, synu Drakova, o ile jesteś człekiem, jak też sam sądzisz. To my tu zadajemy pytania, a to, co najważniejsze, już Ci powiedziałem. Czyżbym się nie przedstawił? - Zbrojny pochylił się do przodu i spod hełmu dało się dojrzeć dziwne, błękitne oczy - całe błękitne, bez tęczówek, źrenicy, czy białka.

- Ja mówię, żeby go wziąć do Agentury, albo najpierw do Warchlaka, a potem do Agentury, panie - rzucił w kierunku Horgunda, chociaż jego nieodgadnione spojrzenie skierowane było cały czas na Sorina. Na szczęście chłopaka, Horgund nie wydawał się przekonany, co do pomysłów swoich, jak na to wyglądało, podwładnych.

- Jak dla mnie albo jesteś magiem, albo diabelstwem. Ściągnij proszę maskę, wtedy zadecyduję, czy zabrać Cię do Agentury, czy do mojego salonu, by porozmawiać o interesach - oblicze Lorda Podziemia złagodniało trochę, gdy bystrym spojrzeniem wpatrywał się w oczy Sorina. W pokoju zrobiło się jeszcze cieplej, ale gdy Horgund syknął coś pod nosem w niewiadomym celu i kierunku, na powrót zrobiło się chłodniej, chociaż świece paliły się nienaturalnie silnym światłem.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Pod Wypchanym Diabołem

30
-Przepraszam jeśli państwo uraziłem.

Sorin nie był szczególnie skory do zdjęcia maski lecz ci goście chyba nie żartują. Wyglądają dość przerażająco, no i gadają cały czas o jakichś interesach. Malakir zdawał się być bardzo niespokojny przy nich ale to już nie miało żadnego znaczenia. Jedynym i najgorszym wyjściem było zdjęcie maski.

-Proszę, choć ostrzegam... Bardzo brzydki ze mnie typ.

Mówiąc to Sorin powoli zdjął maskę, tak by nie przerazić obecnych w pokoju ludzi. Z drugiej strony, oni nie wyglądali znowu na takich świętoszków. No może z wyjątkiem tego w zbroi. Szczególnie te świecące oczy, takie rzeczy nie są naturalne. Sądząc po mieszance rycerza z magiem i z oszustem nie jest zakon. Takie stwierdzenie to już jakaś ulga.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Irios”