„Pod Wypchanym Diabołem”

1
Położona w dzielnicy portowej, usytuowana w niekorzystnej dla handlu i rozrywki miejscu. Tawerna „Pod Wypchanym Diabołem” zaszczyca swoją obecnością pewne skrzyżowanie całkiem sporych, wydawałoby się, uczęszczanych dróg. Niestety, jedna z nich, biegnąca od jakiejś mniejszej, podrzędnej bramy do doków nie ma za wielu gości, a druga, biegnąca od samych pomostów po resztę miasta została zapomniana, na korzyść lepiej utrzymanych, brukowanych uliczek. Uliczki takie były bardziej uczęszczane, były bezpieczniejsze, szersze, tłoczniejsze i w sąsiedztwie wielu dobrych sklepów, warsztatów oraz tawern z prawdziwego zdarzenia. Nie to, co „Pod Wypchanym Diabołem”.

Pomimo tego, że ulice przy tawernie były mniej uczęszczane, wszyscy woleli przeciskać się popularniejszymi traktami. Tutaj natomiast przechodzili głównie Ci, którzy mieli stąd gdzieś najbliżej, lub nie pasowali do bardziej kolorowego tłumu kupców, tragarzy i rzemieślników.

Sam budynek tawerny był całkiem solidny i wyróżniający się od innych. Wśród drewnianych, zadbanych, ale niezbyt wykwintnych budynków i szop wznosił się piętrowy, kamienny gmach. Budowla była pękata, kanciasta i obszerna, wydająca się pomieścić bardzo wiele, co potwierdza również wnętrze. Dach, opatrzony w czerwone dachówki, poprzebijany był kilkoma małymi kominami. Front budynku był jeszcze bardziej podziurawiony niż dach - na wysokości piętra ustawione w jednej linii widoczne były małe, ale bardzo liczne i wysokie okna, za którymi widoczne były ciemne, granatowe, obskurne zasłony, których plamy i dziury można było dostrzec już sprzed samej tawerny.

Drzwi - podwójne, drewniane, okute żelazem, zapraszały do środka surowym wyglądem. Po przejściu przez próg wrażenie zmieniało się diametralnie - wnętrze było ciepłe, dobrze oświetlone, chociaż nadal surowe. Kompozycja kamiennych ścian i podłogi urozmaicona była jedynie w podtrzymujące strop belki oraz umeblowanie - długie, drewniane ławy po dłuższych stronach szerokich stołów, oraz dwa krzesła na szczycie każdego z nich. Z sufitu zwisały żyrandole ze świeczek na metalowych podstawkach, zawieszone na łańcuchach, a pochodnie dodawały jeszcze więcej światła.

Na przeciwko wejścia nie było jednakże lady, a pojedyncze drzwi, do których trzeba było przejść całą salę, by do nich dotrzeć. Obok drzwi - po obu stronach, usytuowano po jednym, wielkim oknie, zaopatrzonym w drewniane drzwiczki do zamknięcia. Karczmarz natomiast stał z boku, nieopodal wejścia, za solidną, wysoką, pękatą i odrapaną ladą. Był człowiekiem bardzo wysokim, ale też bardzo chudym, co nadawało mu dziwnego wyglądu. Głowa z wydatnym podbródkiem pokryta była lekką brodą oraz zaczesanymi do tyłu, szpakowatymi włosami. Obok karczmarza, za ladą, nieopodal wejścia do kuchni, siedział ubrany w skórzaną zbroję drab, z nazbyt widocznym sztyletem, oraz pałką za pasem. Łysy, o skórze bardzo spalonej słońcem, strugał coś z drewna kolejnym nożem.

W środku było bardzo niewielu klientów - tanie ceny przyciągały ich dopiero w godzinach nocnych. Nie był to zbyt uczęszczany lokal. Podobno przychodziło się tutaj, by „zrobić interes”, albo po prostu gdy nie miało się ochoty uczęszczać do tych lepszych karczm. Fakt, że była to jedyna tawerna w pobliżu skłaniał jednak mieszkańców dzielnicy portowej, do pojawiania się, gdy Ci po zmroku skończą swoje prace.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Pod Wypchanym Diabołem

2
Sorin wszedł do środka i spojrzał po gościach. Mało z nich było nie było szemranych, tym lepiej. Sala jak na surową budowlę była nader klimatyczna i ciepła, przypominała w małym stopniu sale biesiadne w bardzo starych zamkach. Barman był chyba od niego o 2 głowy wyższy, skąd biorą się tacy ludzie?

Odpowiadając na spojrzenie gospodarza Sorin zdjął kaptur i odezwał się idąc w jego stronę.

- Dzień dobry. Można tu wynająć pokój, napić się i zjeść coś ciepłego?

Re: Pod Wypchanym Diabołem

3
Kilku z nielicznych siedzących obdarzyło Sorina znudzonymi, bądź obojętnymi spojrzeniami, przypatrując mu się krótką chwilę z zaciekawieniem. Ktoś, kto chował się pod osłoną kaptura, miał widocznie coś do ukrycia, lecz nie na tyle interesującego, by zawracać sobie tym głowę. Goście powrócili do rozmów, picia, lub jakichkolwiek innych czynności, które tylko delikatnie mąciły wszechobecną, przerywaną od czasu do czasu stukiem kufli, beknięciem, bądź wybuchem śmiechu ciszę.

Gospodarz uśmiechnął się krzywo, jakby tylko jedną połową twarzy, oczy pozostawiając nadal w wyrazie braku zainteresowania i chłodnej podejrzliwości. Jednak, jak na gospodarza przystało, odpowiedział grzecznie, trąc jakąś ścierą o kufel, czyszcząc go wyraźnie w taki sposób.

- Ta - wyrzucił z siebie, jakby z czkawką - Dobry, dobry - lecz jego uśmiech zniknął nagle, gdy Sorin zdjął kaptur i odsłonił kościaną maskę. Stał tak chwilę zdezorientowany, a sam przybyły usłyszał nieopodal nagłe szuranie po podłodze. Kątem oka dostrzegł, jak dwóch mężczyzn poderwało się do stania przy jednym ze stołów, lecz na znak karczmarza usiedli, a Sorin przyciągnął na chwilę wszystkie spojrzenia.

- Można - odpowiedział oschle i posępnie gospodarz, rzucając dziwnym, jakby porozumiewawczym spojrzeniem na swojego dryblasa, który również odwzajemnił jakiś gest ręką - Zupa rybna, z dodatkiem warzyw, chleba i kufel piwa za 25 gryfów mogę zaoferować, oraz jedną noc sypialnianą, za 10 kolejnych gryfów, wliczając w to skromne śniadanie - mężczyzna rozluźnił się już trochę, widząc, że to nie twarz Sorina, lecz jego maska. Przyglądał się jednak dobitnie nadal, nie mogąc wyzbyć się podejrzliwości.

Wszystko, co w Irios kojarzyło się z demonami, było kojarzone ze wszystkim, co złe. A maska nie pomagała.

- Pasuje? - rzucił niedbale karczmarz.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Pod Wypchanym Diabołem

4
- Oczywiście, że pasuję. Zamówię jednak to dopiero wieczorem. Proszę mi tylko jeszcze powiedzieć czy gdzieś w pobliżu jest jakiś jubiler albo ktoś zajmujący się handlem świecidełkami.

Sorin ściszył głos gdy mówił o świecidełkach. Takie rzeczy zawsze przyciągają uwagę niekoniecznie miłych ludzi. Choć wątpię by ktokolwiek chciał się zadawać z takim "potworem".

Re: Pod Wypchanym Diabołem

5
Gospodarz nie odpowiedział z początku nic na to, że nowy gość nie ma ochoty zjeść już teraz i wepchnąć mu kilku monet do kieszeni, na rozruszanie interesu, gdyż w tym fachu każdy klient był ważny. Niemniej pokiwał głową, trochę już z bardziej łagodną miną i wydał z siebie nieokreślony dźwięk, jako początek monologu. Przypominało to trochę beknięcie, westchnięcie i ziewnięcie.

- Ebugh... Ejgh-haaahuuuh... No pewno, wieczorem można przybierzyć. Kiedy się chce. Gość w dom, woda do zupy - mężczyzna wyszczerzył zęby i odłożył kufel, by oprzeć łokcie o ladę, wsłuchując się w kolejne słowa Sorina. Otworzył szerzej oczy, słysząc o jubilerze i świecidełkach, po czym spojrzał gdzieś ponad ramieniem rozmówcy.

- No, handlarzy świecidełkami tu u nas dostatek. Handel to bardzo powszechna rzecz - barman puścił do Sorina oczko, dając mu do zrozumienia, że każdy handel, nawet ten kradzionymi rzeczami, o co zapewne gospodarzowi chodziło, w tej tawernie jest akceptowany. Dodatkowo, na pewno niejeden chciałby zakupić od niego owo jajo - zapewne również za darmo, albo za cenę kilku uronionych kropli krwi.

- Nawet tutaj mógłbyś coś sprzedać. Pod Wypchanym Diabołem to miejsce dla interesów. No, chyba, że masz coś dla jakiegoś prawdziwego... Jak to się mówi... Specjalizatora - uśmiechnął się szeroko gospodarz, spoglądając po całym Sorinie, jakby szukając owej błyskotki. Drab również zaczął zaciekawiony przyglądać się chłopakowi, by po chwili odwrócić spojrzenie na izbę.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Pod Wypchanym Diabołem

6
Sorin zrozumiał o co chodzi i lewą ręką, a właściwie kciukiem, wysunął lekko miecz z pochwy, spojrzał krótko lecz nader dosadnie na draba. Potem znowu zwrócił się do gospodarza.

- A co? Masz ochotę na zakup złotego jaja? Na oko warte jakieś 200 gryfów, może więcej. Zainteresowany? Nie chcę kłopotów dla nikogo, chcę się tylko tego pozbyć...

Re: Pod Wypchanym Diabołem

7
Gospodarz zmarszczył włochate brwi jeszcze bardziej, łącząc je ze sobą w grymasie nieodgadnionym, gdyż spojrzenie i usta pozostały takie same - obojętne i chłodne. Niechętnie rzucił okiem ku rękojeści i spojrzał ponownie na Sorina. Z jego twarzy nie można było wyczytać nic konkretnego.

- Złote jajo, ta? - karczmarz żachnął się, uśmiechnąwszy się do draba, który zrobił to samo, siadając i powracając do strugania.

- Eja. Słuchaj, fonfel - zaczął, pochylając się do Sorina i nachylając się ku niemu, by ściszyć głos - Nie wiem, co Ty masz tam złote, ale jak wyjmiesz jakieś jajo i położysz mi na ladzie, to Cię za nie złapię i stąd wyrzucę. Tym bardziej jak mi tu będziesz chciał raban robić z tym mieczem i kogoś bić - jego głos nie był jednak owiany groźbą. Ot, tak - po prostu twierdzący. Widocznie wiedział, co mówi. Sorin, chociaż zapewne świetny wojownik, musiał wziąć pod uwagę, że tu jest inny świat. W dzielnicy biedoty każdy chciał zarobić i każdy wiedział, jak sobie poradzić, gdy ktoś chce na nim zarobić, lub najzwyczajniej mu grozi. Nie potrzeba było tu żadnych patroli - z pewnością każdy umiał sobie poradzić sam. Irios to niekorzystne dla niego miasto - demony są tu nienawidzone równie tyle, co w Salu, a jego maska nie przychyli się do "dobijania targu".

- Jeżeli masz na prawdę jakieś świecidełko, to idź tam. O, w kierunku rogu. Tam jest macher, a on może być zainteresowany. Ja jedynie pośredniczę. Nie handluję w swoim lokalu. To z nim możesz dobić targu - po odwróceniu się Sorin mógł dostrzec siedzącego nieopodal drugiego wejścia, w głębi pomieszczenia mężczyznę w długim, skórzanym, podróżnym płaszczu koloru brunatnego, oraz o fioletowym, modnym kapeluszu z lekko obranym, różowym piórkiem. Mężczyzna siedział do lady twarzą i spojrzenie miał wlepione w rozmawiających. Jego karnacja była niezwykle jasna, a długie, słomiane włosy spływały w nieładzie po ramionach. Uśmiechnął się delikatnie znad jakiegoś metalowego kubka.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Pod Wypchanym Diabołem

8
-Dziękuję, nie chciałem pana urazić. Mówiąc to odszedł w stronę Mahlera.

Sorin podszedł wreszcie do rzekomego kupca, usiadł naprzeciwko niego i położył jajo na stół. Sam paser nie wyglądał jakoś imponująco. Oby miał trochę kasy.

-Witam pana. Podobno może być pan chętny na kupno tego o to przedmiotu. Ma pan dla mnie jakąś ciekawą propozycję co do ceny?

Re: Pod Wypchanym Diabołem

9
- To leć, ptaszyno - rzucił niedbale karczmarz i zabrał się do wycierania kolejnego kufla, wymieniając przy okazji ze swoim dryblasem jakieś życiowe mądrości i porzekadła. Było w nich coś na temat złota, co rozbawiło obydwu rozmawiających.

Gdy Sorin podszedł do kupca, ten miał już na twarzy założoną "maskę" uśmiechu, spoglądając z zaciekawieniem na chłopaka. Złapał się za podbródek jedną dłonią, a drugą zaczął bębnić o stół, czekając, jaki to interes ma mu się do zaproponowania. Fakt złotego jaja zdziwił go jedynie przez chwilę - Sorin zauważył w jego oku dziwny błysk zaintrygowania, ale tak czy inaczej "kupiec" pozostał niewzruszony. Lub takiego tylko udawał, gdyż zaczął przechylać się na ławce, oglądając jajo ze wszystkich stron. Wyjął z kieszeni jakąś chusteczkę i sięgnął z nią po jajo, mówiąc:

- Może będę chętny, a może nie, drogi jegomościu. Muszę jedynie, wielmożny panie, sprawdzić, czy towar nie jest trefny - uśmiechnął się krzywo, pokazując wprawiony, złoty ząb i resztę "sąsiadów" bardzo zadbanych.

- Hem. No, cóż... Taa... Miedziane jajo, pozłacane, ale jest całkiem ładne. Proponowałbym za nie... - mężczyzna trzymając zawinięte w chustkę jajo na stole zasępił się i z zaciekawieniem w oczach rzucił cenę - Pięćdziesiąt gryfów...
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Pod Wypchanym Diabołem

10
-Zawsze warto spróbować kupić coś taniej, nie? Proszę mi tutaj nie piepszyć. Mogę panu zaproponować 200 gryfów. Zapewniam, że jest to złoto...

Sorin nie był zły na "kupca", w końcu to paser a oni muszą zarobić jak najwięcej. Jednak jak będzie się upierał przy swojej miedzi to trzeba będzie udać się do prawdziwego specjalisty. Ten tutaj może się okazać zbyt wielkim cwaniaczkiem.

Re: Pod Wypchanym Diabołem

11
Mężczyzna skrzywił się wyraźnie z niesmakiem i wbił zdenerwowane spojrzenie w Sorina, chwyciwszy swój kubek i pijąc coś dużym haustem. Westchnął i uśmiechnął się przymilnie, trzymając na stole zawinięte w chusteczkę złote jajo, które zaczął polerować i na którym spoczął jego wzrok.

- Nawet, jak to cacko jest całe ze złota, to dostanę za to maksymalnie dwieście gryfów, a też chcę coś zarobić. Moją ostateczną ceną jest sto gryfów i ani jednego fruwającego potwora więcej - na jego czole pojawiła się zmarszczka.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Pod Wypchanym Diabołem

12
-Daj 150 i jesteśmy kwita... A za to jajko jakiś bogaty debil ze swoją damą i 500 zapłacą jak im się spodoba. Ufam, że przyjmiesz propozycję. Jak nie to mógłbyś być tak łaskawy i wyjawić mi drogę do jubilera?

Sorin był już trochę zdenerwowany. Złote jajo równa się dwóm miedzianym. Ciekawa ta jego wycena. Jak się nie zgodzi to przynajmniej wieczorny spacer uda się Sorinowi zaliczyć, w końcu nic tak nie odpręża jak przechadzka po pieniądze.

Re: Pod Wypchanym Diabołem

13
Mężczyzna skrzywił się i teatralnie westchnął, po czym polerując jajko zawinięte w swoją chustkę trzepnął rękawem i podał Sorinowi idealnie okrągłe, kuliste jajo, owinięte szczelnie w materiał. Uśmiechnął się delikatnie i rzucił pod nosem:
- Cóż. Nie dogadamy się. Skoro nie chcesz sprzedać go za sto gryfów, poszukaj u jubilera chętnych. Ale i tak nie dostaniesz lepszej ceny - wstał dopijając alkohol, drugą ręką grzebiąc krótką chwilę w kieszeni, co Sorin dojrzał dzięki swoim czujnym oczom.

- Miłego dnia życzę w poszukiwaniu fortuny- rzucił na odchodnym. Mężczyzna odstawił kubek, pozdrowił gospodarza gestem i ruszył ku wyjściu z tawerny, wesoło pogwizdując i zostawiając Sorina z zawiniętym w chustkę przedmiotem.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Pod Wypchanym Diabołem

14
Sorin od razu wyczuł kant. Szybkim ruchem odwinął chusteczkę.

Jeśli jajo było w środku, miało na oko podobną wage i miało taki sam wygląd na pierwszy rzut oka to pożegnał "kanciarza"

Jeśli w środku było coś innego:

-Kolego?! Krzyknąwszy to, Sorin użył "sonido" by pojawić się tuż koło pasera i kopnął go mocno pod kolanem, tak by się przewrócił. Zaraz po tym lub jeszcze w trakcie szybkim, wręcz błyskawicznym ruchem ręki dobył miecz i przyłożył jego ostrze leżącemu na podłodze Mahlerowi do gardła. Zrobił to tak by lekko naciąć skórę i wywabić kilka kropelek krwi na wierzch.

-Widzę, że niezły złodziejaszek z ciebie. Za tą zniewagę przyjdzie ci słono zapłacić.
Już wtedy w lepszym humorze choć nadal bardzo stanowczo i ozięble przyszło mu powiedzieć.
-Jajo możesz zatrzymać lecz teraz wrócimy do stolika i kupisz je ode mnie za 150 gryfów i zapłacisz za mój nocleg oraz jadło. Pomnę, że nie chciałbym brudzić podłogi w tym uroczym lokalu.

Re: Pod Wypchanym Diabołem

15
Gdy Sorin odwinął chustkę, była w niej dziwna, miedziana kulka, przypominająca piłkę. Zrazu też dopadł do machera za pomocą swojego specjalnego skoku i przewrócił go bez problemów. Mężczyzna upadł zaskoczony na ziemię i wydał z siebie jęk przerażenia oraz bólu, gdy ostrze błyskawicznie dotknęło jego krtani. Załkał cicho, nie wiedząc, co do końca się stało, wpatrując się szeroko otwartymi oczyma na rękę dzierżącą miecz, spojrzeniem przechodząc po ramieniu do twarzy.

Uśmiechnął się przepraszająco, udając, że się cicho śmieje, chociaż w jego oczach krył się strach - Hehe, to taki tylko... Żarcik, wielmożny panie... Zapłacę, zapłacę, nawet dwieście, jeżeli będzie trzeba, to bardzo wartościowy przedmiot, tak. Prawdziwy majstersztyk wielmożny panie - twarz drgała mu, aż nagle zmieniła się w jeszcze bardziej przerażoną, jak dało się słyszeć tubalny okrzyk gospodarza.

- Co jest, do cholery?! - krzyknął, uderzając dłońmi o blat. Dryblas zerwał się ze swojego miejsca, dobywając sztyletu i wyskoczył zza lady, lecz nie zbliżył się. Wszyscy goście zwrócili swe zaciekawione i przerażone spojrzenia na Sorina - Cóżeś za jeden? Demon, mag, czy inne licho? - zgromił go twardym spojrzeniem. Dłoń gospodarza zniknęła pod ladą, a dwóch mężczyzn, których wcześniej wstało na widok jego maski, teraz znowu poderwało się z miejsc. Wszyscy w wyczekiwaniu i napięciu wpatrywali się w chłopaka.

- Mów, czyś śmiertelny, bo jak nie, to Straż wezwę, albo i samych Sakirowców - zmarszczki na czole gospodarza pogłębiły się. Nikt nie lubił w Irios demonów, a każdy dopatrywał się w każdym cieniu kolejnego ze stworów.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Irios”