Tunel z Irios

1
Znajdujący się pod jednym z magazynów tunel to imitacja wyidealizowanej przez człowieka jaskini. Wejście do niej znajduje się w podłodze w piwnicy, na terenie jednego z domków obok Głównego Placu. Nic nie wskazuje na to, by owy tunel był formą znanego szlaku, podejrzenia skłaniają do snucia tezy, jakoby kursowali tędy przemytnicy, tudzież inne szemrane typki. Aczkolwiek, nikt nie wie, jakimi ujściami/rozgałęzieniami operuje podziemny korytarz.

Wszędzie ciemno, ale gdzieś przedzierają się wiązki światła, które umożliwiają powolną translokacje. To też lepiej zaopatrzyć się w pochodnię lub lampę naftową, a i one mogą być zawodne. W powietrzu wyczuwasz wilgoć, gdybyś oparł się o skałę, z pewnością pozostawi ona mokre smugi na twym ubraniu, że o brudnym podłożu nie wspomnę.
Pierwszy odcinek nie wygląda najgorzej, chyba ktoś go często używał. Jednakże, co znajdziesz dalej?...

Re: Tunel z Irios

2
"Pięknie, kurwa. Pięknie."
Zwykł mawiać tatko kiedy transakcja z oponentem kończyła się przegraniem jej na rzecz innego kupca. Swoją drogą czasem rozmyślałem nad tym czy to aby nie ojciec zrujnował naszą rodzinę a nie matka. I jeszcze te oskarżenia ze strony Sakirowców...
Wasz pokorny sługa często miewał dylematy odnośnie swojej religii. Bo niby była jedyną słuszną, niby dawała swobodę w surowym obliczu inkwizytorów, którzy nigdy nie odpuszczali innym z powodu odmiennej wiary, niby dawała podstawy do rozwoju. Nawet sam swego czasu pragnąłem wstąpić do Zakonu Sakira. Tylko był problem- magia. Ano właśnie. Kto przyjmie czarodzieja w szeregi organizacji zajmującej się tępieniem takich jak on? Matkę zabrano do więzienia, ojciec zapewne spłonął za swe domniemane przewinienia już całe lata temu. Miałem podstawy by nienawidzić własnego boga, zakonu i każdego kto skandował ich imiona. Mogłem nienawidzić i użyć swej magii do niszczenia. Mogłem dążyć do poznania zakazanych ksiąg, zacząć uczyć się nekromancji razem z Maverickiem oraz zacząć nasyłać nieumarłych na niewinnych wieśniaków by wszyscy poznali mój gniew. Z drugiej strony jednak patrząc na to przez pryzmat czasu odnosiłem czasem poczucie jakoby stało się dobrze. Że tak miało być. Tylko, iż wówczas zadawałem sobie pytanie- jakby to o mnie świadczyło w oczach mych rodzicieli, którzy przecież oddali mi wszystko bym... mógł wylądować w ciemnym tunelu?
Rozejrzałem się wokół i poprzez niemal nieprzenikniony, przesączony wilgocią mrok, przez który na początku ledwie dostrzegałem własne dłonie. Podniosłem z ziemi swoje manele wraz z kosturem, przykładając szczególną uwagę do nie zgubienia zapieczętowanego pergaminu Angiusa, uważanego przeze mnie za największy posiadany skarb, choć o nieznanej wartości.
Obolały, acz pełen chęci przetrwania oraz opuszczenia nieprzyjemnej wyspy, ruszyłem przed siebie, w stronę ciemności.
Ku przygodzie.
Ku wolności.
I spowitej cieniem przyszłości.
Obrazek

Re: Tunel z Irios

3
Poprzez strumień ciemności, gamy nicości ruszasz przed siebie. Powolnymi krokami starasz się zachować potencjalne bezpieczeństwo. Jedna stopa sunie za drugą; mozolna robota, aczkolwiek owocna, gdyż do tej pory nie stało się nic złego. Żadnego upadku, a to raczej domena mężczyzny.
Co więcej, stopami idzie wyczuć, jak podłoże robi się coraz bardziej wilgotne. Nie czuć wody, ale może to za sprawą pomyji lub innych wycieków odebrano przerażającą wilgoć. Powoli przedzierającą się do wnętrza obuwia. Niefortunnie wzrokowa analiza musi poczekać, ledwo dostrzegasz swoje dłonie, więc ze stopami byłby jeszcze większy problem. Jedynym źródłem światła są różnego typu odbicia, jakowe wychodzą z następczych zakamarków kanału.
Właśnie teraz zbliżasz się do pierwszego zakrętu, długa droga popłaciła; koniec monotonnego tunelu.
Zaiste, lecz co czeka podróżnika za nim?
Można mniemać, iż jest to stary latarnik. Jednakże owe światło wydaje się być zbyt słabe na lampę tudzież latarnię, więc co emituje energie???
Na te pytanie próbował odpowiedzieć bohater zanim nie usłyszał sykliwego popiskiwania, właśnie tam- za zakrętem. Przerażony musi podjąć odpowiednie kroki, wszak wszystko, co obce determinuje potencjalne zagrożenie. A jeśli wejdzie w zakręt i napadnie go bandyta lub co gorsza przeklęte monstrum? Wejście winno być wielkie, także ostrożne. Wszystko w rękach młodego maga.

Re: Tunel z Irios

4
Od dzisiaj do mojej prywatnej hierarchii nienawiści dołączyły trzy nowe osobniki:
-bród
-wilgoć
-smród
Każde z nich chcące zresztą być na równi z Sakirowcami, bez których wcale nie siedziałbym w zasyfionym tunelu gdzieś pod miastem, tylko właśnie wybierałbym na targowisku upatrzone jabłko albo zajadał świeży chleb i popijał go piwem w miejscowej karczmie. Niestety ślepy, a zarazem wyjątkowo łośliwy los waszego pokornego sługi zechciał inaczej, spychając mnie prosto w rynsztok. Wyrok boski? A cholera jedna wie...
Pewne było natomiast to, że moje buty stawały się coraz mniej znośne, głównie przez fakt, iż były dziurawe i bardzo łatwo wchłaniały kanałowe wydzieliny, czyniąc wędrówkę jeszcze mniej przyjemną.
"I tak miałem kupić sobie nowe"
Myślałem sobie w ramach usprawiedliwienia tego faktu, lecz zobojętniałość szybko mijała kiedy przypomniałem sobie o swoim obecnym stanie majątkowym. Tragedia.
Szczęście w nieszczęściu- bo oto natrafiam na pierwszy zakręt w mrocznych kanałach. Ale co to?
Zamieram na chwilę, przybierając na poły przygarbioną postawę jak do walki i wysuwając przez siebie kostur. Na początku było światło... i to wieszczyło dobrze.
"I wtedy przyszli chłopcy od Sakira wystawiając Stwórcy rachunek za nadużywanie energii magicznej- i to wieszczyło źle."
Zaraz po chwili usłyszałem pisk. Sam blask dobiegający zza rogu też wyglądał podejrzanie. Niby światło latarni... a z drugiej strony mógł być to wabik jakiegoś potwora, który w ten sposób przyciągał do siebie jakieś mniejsze stworzenia typu szczury albo jakieś większe robactwo. Ścierwojad? Bardzo prawdopodobne. A co jeśli to był po prostu zbłąkany latarnik? Złowieszczy syk stanowczo temu zaprzeczał.
Zachowując środki ostrożności wykonałem trzy kroki do przodu i wychyliłem się jedynie zza zakrętu z wyciągniętym przede mnie kosturem aby między mną a potencjalnym napastnikiem pozostało nieco wolnej przestrzeni na wypadek gdyby nieznajoma istota była jakimś podziemnym monstrum. Przedtem podejmuję też próbę zebrania w sobie many by w razie czego móc rzucić zaklęcie ofensywne.
Co mnie czeka? Ha, przekonamy się.
Obrazek

Re: Tunel z Irios

5
Mężczyzna w kwiecie wieku jest świadom zagrożenia, które niesie ze sobą wyskok w nieznane. Delikatne promienie światła mogą okazać się przysłowiowym kluczem do trumny, wszak mnogo od pułapek w tych czasach. By pokonać strach, postanowił wziąć byka za roki, a raczej swój kostur. Chwyta go oburącz i zaciska za szyjkę, jak duszonego gąsiora, którego chcą wrzucić na ruszt bez odrąbywania łba. Jednakże niewystarczającym aktem okazała się silna kontrola broni. Strach wciąż egzystuje, musisz go przegonić. Żeby tego dokonać, wypada wkroczyć w pełną światłość. W życiu mnogo od mrocznych zakamarków, prawda często boli, ale przynajmniej wszystko jest przejrzyste.
Raz, dwa, trzy diametralny wyskok. Oblicze czarownika wstępuje w zagajnik. Zestresowany wpada do korytarzu, w trakcie wysuwa oręż, jakby miał kogoś zaatakować. Brakuje tylko barbarzyńskiego okrzyku. To przeżycie sprawia, iż rosną mu jaja; staje się prawdziwym facetem.
Niefortunnie besta, z którą miał się mierzyć, to gryzoń. Owszem, pokaźnych rozmiarów jak na szczura, ale wciąż nie stanowiący jakiegokolwiek zagrożenia. Obrońca męskości wyplewił słabość, gdziekolwiek się podziały, wracają na skutek feralnego zbiegu okoliczności.
Zaiste wracają, bo tryb wojownika spada do minimum- duży zawód. Jednakże, sama sytuacja uchyla kroku innemu wydarzeniu. Mianowicie ten spasiony szczur, który wydawał dzikie dźwięki, jest w trakcie spożywania posiłku. Obgryza czyiś szkielet. Wszystko widać bardzo dokładnie, bowiem światło wpada tutaj przez pewien ubytek w suficie. Z otworu dobiegają różne wiejskie odgłosy. Pewnie znalazł się poza miastem, gdzie pasie się owce, gdyż tylko one wytrzymują te niekorzystne warunki.
Zestaw ściśle pokrewnych bodźców uświadomił go o tym. Ewidentnie ktoś szydzi z naszego bohatera. Święty Sakir?
Korytarz, w którym się znajduje jest bardziej obskurny. Nie ma w nim tego komponentu ludzkiego, zwykły odpowiednik podziemnej jaskini, której końca nie widać. Pewne fragmenty ciemności rozproszyło górne światło, ale niewiele. Dostrzegasz rozczłonnienie ścieżki na dwa fragmenty, chociaż i to nie jest pewne- wszystko takie zamazane. A uwagę i tak przykuwa niebojący się ludzi szczur głodomor. Kiedy on zajada się bardzo starym szkieletem, kątem oka upatrujesz kolejnej anomalii. Na granicy rozwidlenia tunelu, w ułamku sekundy przemyka postać kobiety.
Bardzo jasna postać, w białej sukni o długich złotych włosach. Skóra równie blada co suknia. Czy aby na pewno? Może kolejna smuga światła oddziałuje na narząd wzroku. Osamotnionemu, zamkniętemu w kanałach mężczyźnie nie trudno o zwidy. Wszystko idzie wyjaśnić na drodze infiltracji prawego odłamu ścieżki, gdzie ujrzano światełko. Wybór należy do podróżnika. Może iść, gdzie chce. Lewo czy prawo, ważne aby znalazł wyjście z tej rudery.

Re: Tunel z Irios

6
Tak. To była kpina. Niewątpliwie.
Patrzałem na szkielet mężczyzny beznamiętnym wzrokiem. Beznamiętnym, bo przemierzając różne zakamarki naszej ponurej krainy nieraz, nie dwa widywałem wisielców, ludzi katowanych, albo pozbawionych pojedynczych kończyn. Mistrz Angius wspominał mi nawet o człowieku, który próbował okraść szanowanego maga. Próbował mu ukraść jakąś złotą szkatułkę z magicznym amuletem- według bajań oraz plotek, przynoszącym szczęście w walce. Jak się zapewne domyślacie, kradzież spaliła na panewce a następnego dnia w centrum wioski mieszkańcy zastali owego złodzieja z nogami na miejscu rąk, a z rękoma na miejscu nóg. Ot taka wesoła translokacja pewnych części ciała. Poza tym, żadnych śladów przemocy. Rzeczonego maga również nie znaleźli.
Nieważne. Wzdycham, z ulgą opuszczając kostur i podchodząc do trupa. Po drodze odganiam włochatego szkodnika za pomocą kija. W miarę z dala ode mnie- cholera wie jakie to ścierwo może mieć zarazki...
- Spieprzaj Ty mały gnoju.
A kiedy już tak poczyniłem, oglądam nieznanego trupa. Równie dobrze mógł być to jakiś bandyta, pijak, który zabłądził podczas wędrówki alkoholowej, albo ktoś dokładnie taki jak ja. Czyli jeszcze inny rodzaj łachmyty próbującego wyjść z kanałów.
I wtem zobaczyłem ją. Kobietę o srebrnej sukni i niemal równie białej cerze. Szła niespiesznym krokiem przez ciemne kazamaty kanałów jakby cała otaczająca ją rzeczywistość stanowiła tylko miraż. Chciałem coś powiedzieć, lecz głos ugrzązł mi gdzieś głęboko w gardle nie pozwalając wydobyć z siebie ani słowa. Zupełnie jakbym doznał jakiejś nadprzyrodzonej zwidy, niekoniecznie chcącej bym poznał jej naturę. Przez ciężkie tumany ciemności próbuję dostrzec ciąg dalszy drogi- rozwidlenie, drogi sztuk dwie. Lecz którą podążyć? Tą, którą ruszyła mara dziwnej istoty, czy lewą aby się nie narażać na niepotrzebne ryzyko? Normalnie wybrałbym lewą. Zawsze szedłem w lewo. Od tak. Na przekór wszystkiemu i wszystkim. Ale teraz miałem nie lada problem.
Jednak przed wyruszeniem w drogę aby zaspokoić swoją ciekawość, klękam nad leżącymi u mych stóp zwłokami i koncentrując magiczną energię przykładam prawą dłoń do płatu czołowego czaszki denata.

"Co się odwlecze, to nie uciecze
Żywi odchodzą, czas się wlecze
Zdychają rośliny, zwierzęta, ziele
A monstrum Cię zębami miele
Jedno jest pewne- prawdę zatarłeś
Co chcę, ujawnisz- bo TYLKO umarłeś."


Szepczę pod nosem słowa zaklęcia, przymykam oczy i próbuję się skoncentrować. Tak skupiony wyzwalam zebraną manę próbując dotrzeć do wszelkich możliwych zakamarków pamięci nieżywego. Jak umarł? Jak wyglądały jego ostatnie godziny (albo minuty czy sekundy) przed zgonem? Z kim lub czym miał styczność? Jaki rodzaj bólu odczuwał? Na te pytania chciałem uzyskać odpowiedź, kiedy moja moc pulsowała na granicy świata realnego, a dawnego, pulsując silnym, nieogarniętym strumieniem.
Kto wie co mi wyzna na ostatniej spowiedzi?
Natomiast co do dalszej drogi- podjąłem wiążącą decyzję, bo wbrew pozorom nie miałem wiele do stracenia. Istota kobiety mogła być groźnym upiorem, pomocnym duchem, albo moją ułudą.
Po raz pierwszy w życiu zaryzykowałem- obrałem ścieżkę w prawo.
Spoiler:
Obrazek

Re: Tunel z Irios

7
Dotyk czaszki jest niewyobrażalnie uciążliwy. Przez dłoń do klatki piersiowej biegnie mroźny prąd, który finalnie objawia się urywkami z życia ofiary. Zamazane obrazy skaczą jeden za drugim.

Mała wieś, dużo kobiet. Jedna trzyma niemowlę na rękach. Dostrzegasz oczyma niemowlaka twarz, to jego matka.
Świnie, kaczki, kury. Zabawa w piaskownicy i wśród rówieśników. Brązowe loki spadają Ci na oczy, słońce świeci, a wiatr się śmieje.
Pijany mężczyzna ze sznurem w dłoni. Płacz i obraz spadających trzasków w plecy. Ból z cierpieniem przeszywa Ci duszę.
Pierwsza kobieta, seks. Dziecko, praca na roli. Ślub z pulchną kobietą, pewnie jest w drugiej ciąży.
Zrywanie się podczas snu. Do domu w targnęła straż. Dowódca macha żonie jakimś papierkiem przed nosem. Idzie dostrzec pieczęć królewską. Nic nie słyszysz, zaklęcie nie jest w pełni doskonałe, musisz się jeszcze wiele nauczyć. Jednakże obrazy wciąż się przewijają. I widzisz, jak strażnicy zabierają chłopa.
Kilka dni później jest wśród innych mężczyzn; ogromne zbiorowisko. Wyposażają ich w lekkie opancerzenie oraz przyrdzewiałe miecze, niektórym pokazują jak nimi walczyć. Wszystko dzieje się bardzo szybko, myśli są niespójne. Mniemasz, iż to jakiś nabór. Obraz zanika...
Przerażony mężczyzna ucieka przez jaskinię. Coś go goni. Przebiera nogami, jak najszybciej potrafi, ale dostrzega przed sobą jakąś kobietę i...
Coś trafia go od tyłu~ Umarł.

Wizja kończy się, twój umysł ponownie zaczyna egzystować w wymiarze rzeczywistości.
Doświadczenie zdobyte podczas rzuconego zaklęcia zwiększa jego opanowanie, tym samym męcząc Cię jednocześnie.

Spoiler:

Re: Tunel z Irios

8
Obudziłem się w nadziei, iż dokonam tego we własnej pryczy, gdzieś w swoim pokoju w kolejnej, brudnej karczmie na krańcu świata gdzie po zejściu do izby głównej tłusty karczmarz raczyłby mnie polewką z kawałkami wieprzowiny oraz rozcieńczonym piwem. Niestety, pełną świadomość przynależenia do świata teraźniejszego odzyskałem wśród smrodu, wilgoci i ciemności kanałowych ścieków. Próbowałem to sobie wszystko poukładać, a choć nie szło mi to łatwo (spróbujcie kiedyś dochodzić do jakichkolwiek konkluzji kiedy przez ostatnie kilka minut zapominacie kim jesteście i żyjecie myślami chłopa wciągniętego przez pobór) to w końcu poukładałem sobie to i owo.
"Tylko pytanie- co on u licha robił w kanałach?"
Niestety, przeszłość trupa w niczym mi nie pomogła- jedynym plusem całego przedsięwzięcia należało nazwać pierwsze użycie długo ćwiczonego, lecz nigdy nie używanego w praktyce czaru. Do doskonałości brakowało wiele, ale praktyka czyni mistrzem.
Westchnąwszy ponownie, zebrałem swoje rzeczy ruszając przed siebie. Nie za gwałtownie- rzucanie czarów męczy, więc póki mam okazję dać swojemu ciału chociaż odrobinę wytchnienia, przystaję na parę minut i masuję sobie skronie. Śmiesznie brzmi? No cóż... spróbujcie czarować kiedy wcześniej od sześciu lat nie mieliście ku temu okazji.
Po chwili postoju, idę prawym korytarzem- śladami kobiety.
Obrazek

Re: Tunel z Irios

9
Krok za krokiem przybliża dwudziestosześcio letniego czarownika do odkrycia tajemnicy, tajemnicy niezwykłego światła zza rogu. Szepczący powiew wiatru popycha go w obranym wcześniej kierunku, tak jakby mistyczna energia chciała, aby właśnie tam się udał. W końcu trafia na rozdroże dróg.
Rudy szlak jest po lewej stronie, prawa zaś wypełniona czarnoziemem podłoga. Wilgotna i śliska, dość niebezpieczna. Gdy podążysz za złotym kasztanem(lewo), to też wita Cię długi tunel; bez końca. Daleko rozciągnięty szlak, w sferze którego giną wszelkie twory światła. Jednakże suchy.
Przeciwna strona serca gwarantuje szybką zmianę położenia, bowiem 10 kroków od rozdroża kończy się prawe ramie katakumb. Jego ograniczenie finalizuje niespotykana komnata. Stojąc przy niej idzie dostrzec, że jest ścienna dziura, jaka prowadzi w dół. Coś na wzór naturalnych, zakręconych schodów w głąb ziemi lub jakiś niższy poziom kanałów. Jedno jest pewne, nie wygląda ono na wytwór ludzi, więc musi pochodzić prosto od matki natury. W dodatkum widać wylącznie pierwsze fragmenty osuwiska/ kamiennych schodków, następne elementy są ogarnięte totalną ciemnością.

Re: Tunel z Irios

10
Kolejne rozwidlenie i następna konieczność dokonania wyboru. Rzecz jasna niezbyt łatwego.
Z jednej strony mam bowiem prostą oraz w miarę przejrzystą drogę prowadzącą w lewo. Z drugiej natomiast dość dziwne, niepokojące zejście w prawo. Chcę iść już łatwiejszą ścieżką. Ba, stawiam nawet pierwsze kroki w korytarzu po lewej. Zanim jednak na dobre podążam wybraną ścieżką, zaczynają mnie dręczyć dziwne wyrzuty sumienia. Czy mistrz mój bowiem nie zwykł mówić "Droga do mądrości prowadzi przez poznanie"? A co właśnie robiłem? Najpierw idę za dziwną kobietą tylko po to, by prawdopodobnie zaraz ją olać. Choć, powiedzmy sobie szczerze, ciężko było teraz stwierdzić jaką ścieżką podążyła. No i czy warto było iść za przewidzeniem? Dręczony różnymi sprzecznymi domysłami oraz przemyśleniami na temat swojego (w gruncie rzeczy podłego) życia, w końcu zawracam i patrzę na tą obskurną komnatę, zapaskudzony tunelik oraz dziwne, spiralne schody. Mam trochę złe przeczucia ale z drugiej strony nie jestem żadnym ciężkozbrojnym drabem żeby po wywrotce przez dziesięć minut próbować wstać podnosząc nie tylko siebie ale i swoją zbroję płytową. Zawiązując więc swoją torbę z bambetlami u pasa idę bardzo powolnym krokiem przed siebie- jedną wolną ręką oparty o ścianę, a drugą badając kosturem co korzystniejszy grunt do przemieszczania się. Docierając do schodów chwyta mnie pewna myśl.
"To przecież nie może być robota człowieka."
Odruchowo przypominam sobie o elfach. Czasem kiedy byłem mały, mój dziadek opowiadał mi różne historie o tych istotach. Będąc brzdącem zawsze czułem sympatię do wszystkiego co tajemnicze, nieznane i silnie związane z magią. Dorastając jednak dowiadywałem się coraz więcej o kulturze tej rasy aż w końcu pewnego dnia najzwyczajniej w świecie straciłem nią zainteresowanie. Po prostu.
Pomijając to, podejmuję kolejną decyzję o zejściu. Bardzo ostrożnie, podobnie jak w przypadku korytarza, jedną dłoń przypieram do ściany, a drugą badam grunt swoją laską żeby przypadkiem nie trafić na krzywy stopień czy nie polecieć gwałtownie w dół przed siebie. W dole bowiem czekała tylko ciemność, w której raczej ciężko byłoby mi odnaleźć cokolwiek. Nie mówiąc już o zebraniu rzeczy z ziemi.
Wraz z tym niechcianym całunem podziemnego mroku, czyhała na mnie obietnica (być może) ponurej przyszłości waszego pokornego sługi.
Obrazek

Re: Tunel z Irios

11
Cruxowi wydawało się, że schody z każdym krokiem przybierają na naturalności. Palce u rąk miał kościste, pomimo tego doskonale wyczuwał jak wilgotne mury poczyna porastać zielony meszek. Mszaki poplamione zielonym atramentem muszą wskazywać na dostęp światła, wszak w innych warunkach roślinny nie mogą egzystować. Zaiste nie mogą, to też skąd czerpią energię do rozwoju, jak dookoła tylko mrok i wilgoć? Myśli zachwiały się, strzeliły jaśniej gdy pod stopami szło ujrzeć (przez rozproszone promienie z góry) skały otoczone plątaniną korzeni. Tęgie wiązki pokrywają niewielkie kamyki, ale również i głazy z samym podłożem włącznie. Jakby wyznaczały tor ruchu. Swym majestatem wykreowały żywy dywan na schody. Schody kręte, jednakże bezpieczne. Przypominają one długi hellisę, która prowadzi w dół. Matka natura musi być bardzo sprytna, skoro udało jej się stworzyć łącznik, jaki dostrzegasz wyłącznie w bogatych willach~ zakręcone schody.
Pomimo monotonnej wędrówki mężczyzna w kwiecie wieku nie poddaje się. Wciąż gromadzi i porządkuje informacje o tym miejscu. Niefortunnie resztki światła, które wcześniej oświetlały mu drogę, zaczęły słabnąć. Na skutek tego zjawiska bohater musi radzić sobie w ciemnościach, polega jedynie na zmyśle dotyku oraz słuchu. Również słuch okazuje się przydatny, albowiem z odległości kilku metrów słychać plusk wody. Rozwalające się krople uderzają o inną taflę wody, rozmywając łagodzącą gamę dźwięków. Następny kawałek wody trzaska o taflę i wrzuca dźwięk w czeluść itd.
Cruxa zapatrzył się w mrok. Nawet w świetle wczesnego wieczoru ciemność otchłani przyprawiała go o lęk, aż tu nagle...
Nagle stopy sięgają płaskiego podłoża, stroniącego od skał tudzież wzniesień. W dodatku ściany świecą się niebiesko-białą poświatą. Jeśli przyjrzysz się bliżej, to widzisz jak nie ściany, lecz zajmujące je rośliny emanują jasnością (ultrafioletem). Emitowane wiązki energii pozwalają zidentyfikować te łagodzące hałasy. Po lewej stronie widnieje wklęsły zbiorniczek z ujściem w nieznane, który napełnia woda. Woda spływająca z dziury w ścianie. Co za szczęście napotkało magika, że wpadł na naturalne źródełko. Wszystko jest takie piękne w tej obszernej komnacie, świeci się i żyje. Mikroorganizmy chodzą po roślinach, woda napędza procesy, a na końcu kompleksu znajduje się kolejne ujście. Tam właśnie błysnęło to samo światło co wcześniej. Identycznie pojawia się i znika za murem.

Re: Tunel z Irios

12
Po dość długiej i mozolnej wędrówce w dół w końcu docieram do kolejnej lokacji. Nie jest to jednak kolejne nadgryzione czasem pomieszczenie czy kanał ze szczurami.
Ze zdziwieniem obserwowałem moje obecne otoczenie. Było naturalne, a jednocześnie tak mistyczne, iż od samego patrzenia pierwszy lepszy pachołek nie mający pojęcia o tym co widzi powiedziałby:
"Magia!"
I zapewne w tym przypadku mógłby mieć rację, bo nigdy wcześniej przed mymi oczyma nie stawały podobne obrazy i sam skłonny byłem przyznać, iż nie tylko matka natura musiała maczać swe paluchy w powstawaniu komnaty. Pomimo szczerej chęci powstrzymuję się od wzięcia łyku wody ze źródełka. W dawnych czasach kiedy to pobierałem nauki od mistrza Angiusa, mistrz wspominał, iż tego typu miejsc należy się wystrzegać. A jeśli nie wystrzegać, to przynajmniej zachować dalece idącą ostrożność. W moim przypadku pozostawało głównie to drugie.
Widząc kolejny błysk światła, kontynuowałem wędrówkę podążając za jego blaskiem.
Obrazek

Re: Tunel z Irios

13
Za rogiem, jak poprzednio, czekał kolejny tunel. Nieco mokry, ale ładniejszy niżeli poprzednie nory. Stronił od elegancji chociaż rolę dywanu spełnia wieloraki mech. I to na ścianach i na ziemi.
Tunel jest dosyć wąski, z tym że widać w nim o wiele więcej. Coś nadaje tym jaskiniom chyżości, wewnętrznego sprytu. Mniej więcej tyle udało się wywnioskować mężczyźnie, aż tu nagle!
Na oddalonym o kilka metrów od zakrętu głazie siedzi kobieta. Jasna, jak słońce. Pani o złotych, długich włosach oraz zielonej sukni z elementami bieli. Wyszyta z nie lada materiału, len lub coś tego rodzaju. Delikatne rysy twarzy podkreśla skromny naszyjnik, a uszom dopisują szmaragdowe kolczyki.
Na widok Cruxa, Pani powoli odwraca twarz w jego stronę. Opuszcza powieki, jakby cały świat miał stanąć w miejscu. Potem je otwiera, a policzki naprężają się; to uśmiech. Uśmiech szlachecki i kontrolowany.
W tym samym czasie złożone wcześniej dłonie podparły kolana, ażeby ułatwić powstanie.


Znalazłeś mnie...

Wygląd pani

Re: Tunel z Irios

14
Idę przed siebie powolnym krokiem mając nadzieję, że nie będzie kolejnych schodów prowadzących w dół. Nie lubiłem schodów. Były głupie. Trzeba było po nich wchodzić i schodzić. Są niewygodne. I niszczą stawy kolanowe. A potem człowiek cierpi do końca życia bo nikt nie wpadł na pomysł translokacji albo jakiegoś dobrego systemu wind. No cóż, w naszym ponurym świecie nie można mieć wszystkiego...
Z rozmyślań wyrywa mnie niespodziewane spotkanie z kobietą. Piękną, ale zarówno przerażającą, bo będącą zapewne zjawą nieżyjącej już osoby. Swoją drogą zacząłem się zastanawiać czy będąc umarłym ma się w ogóle świadomość, że odeszliśmy z tego świata? Majestat bijący od niewiasty mógł budzić lęk, a także ślepy podziw mogący wyprowadzić niejednego człowieka na manowce. Nie wiadomo zresztą czy zjawa mogła czegoś ode mnie chcieć, czy też po prostu duch kobiety odczuwał swoistą samotność. Kiedy przemówiła, dreszcz przebiegł mi po plecach tworząc na grzbiecie swoisty, niewidzialny grzebień. Mimo tego zachowałem jednak zimną krew oraz obojętny wyraz twarzy. Zachowując dystans względem kobiety, przystanąłem sobie w miejscu oparty o lasce. No tak... i co teraz odpowiedzieć? "Witaj, o wielmożna?"
"No bez jaj..."
- Cóż, muszę przyznać, że te świecące rośliny przydałyby mi się do przystrojenia ogrodu.-Rzekłem, aby sprawdzić czy białogłowa posiada jeszcze jakieś resztki poczucia humoru.
- "Odnalazłem" to trochę niewłaściwe słowo. Tak na prawdę to szukałem jedynie wyjścia z tych kanałów. Na Ciebie natrafiłem zupełnie przypadkiem, Pani. Nazywam się Crux Lowefell i jestem czarodziejem. Kim jesteś? Co tu robisz?
Obrazek

Re: Tunel z Irios

15
Pani stała z uniesioną głową, pełnymi rozkoszy oczyma wypatrywała mężczyzny, pomimo że stał tuż przed nią. Falowane włosy przykryły część jej ramion, ale nie na tyle, by odebrać facetowi ten interesujący obraz, jaki prezentował sobą dekolt. Niewielkie, aczkolwiek jędrne kuleczki, wystające z obrębu szaty przypominają dwa wypolerowane jabłka, które pokrywa skóra noworodka. Do ruchu pobudza je delikatny chichot. Spowodowany jest on komentarzem czarownika, ten wywołuje nie tylko wyżej wymieniony śmiech, lecz również opanowany uśmieszek. Pełne usta maksymalizują swą objętość, podczas gdy ich kąciki wznoszą się do góry, a skóra policzków zostaje diametralnie napięta. Jednakże brak w tym dźwięku, chichot zwrócony jest do wnętrza, kobieta stroni od okazywania emocji lub po prostu inaczej nie potrafi ich okazać.
Obrazek


Po upływie kilku sekund, wyraz twarzy powraca do pierwotnej formy. Optimum przywrócone, zatem czas doprowadzić konwersację do końca.
Nieee... Odnalazłeś mnie. Jesteś tu, przy mnie stoisz. Żywy, z krwi i kości.
Widziałam Cię, więc wiem gdzie kroczysz. Chyba, że sam tego nie wiesz? Wybrałeś tę ścieżkę, mimo że istniała ta druga. Chciałeś się tu znaleźć Cruxie Lowefellu.
Kim ja jestem?

Głośne ŁoooOOOOOOOOOOo rozlega się pomiędzy korytarzami katakumb. Pani jest poruszona i wyje w niebo głos, tak jak to miewają w zwyczaju zjawy czy inne mistyczne twory.Krzyczy tak głośno, że aż dreszcz przeszedł mężczyźnie po plecach, a ściany skał wzniosły lekkie drgania. W końcu skowyt ucichł, by ona sama mogła wyjaśnić temat mienia.
Byłam, jestem, zwali mnie Lady. Moi ludzi nazywali mnie Lady Anabell... Takie nosiłam imię.
Ów czas błądzę w tych komnatach szukając pomocy. Przed śmiercią klątwa... Tak, to klątwa, czar lub urok mnie zniewolił. Ja, ja... Dawno temu, podczas wojny wielkiego Zakonu Sakir z wszystkim, co według nich nie należy do tworów dobrych Bogów, ktoś przeklął mój majestat.
Potem akt gwałtu na naturze i jestem. Samotna błądzę po lochach szukawszy odkupienia.
Szukałam, szukaaałam i Ty znalazłeś mnie.

Wnet kobieta wzniosła prawą dłoń, za pomocą której chciała dotknąć jego klatki piersiowej. Niestety blada ręka nie opiera się o powierzchnię ciała, wręcz przeciwnie przepływa przez nie niczym mgła. Powieki przyćmiły głębokie oczy.
Crux Lowefell- czarodziej. Przepływa przez Ciebie mistyczna energia? Potrafisz władać tym, czym rządzi się matka natura. Jeśli tak, pomóż mi o Panie. Pomóż oddać mojej duszy spokój.
Mistyczna dłoń otarła się o policzek czarnowłosego, jednocześnie kończąc wypowiedź.

Spoiler:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zachodnia prowincja”