Zapuszczone ziemie

1
Zapuszczone ziemie są terenem, który leży na południe od Srebrnego Fortu i rozciąga się aż do zachodniego wybrzeża. Ziemie dookoła Fortu spełniają funkcję gospodarstw rolnych, ze względu na mus wyżywienia setek obecnych tu jednostek militarnych, kapłanów oraz pozostałych pracowników.
Poza obszarem uprawnym, napotkasz wyjałowione pola, które są ogniwem pośrednim pomiędzy okolicznymi wioskami, a ponurym lasem.
Ubogie w różnorodność ekologiczną bory przepełnia nieustająca mgła, jest ona wynikiem wpływów morskich. Jednakże, większość ludności twierdzi, iż to pozostałość po nekromantach. Przerysowane historie mają na celu zniechęcenie ludzi do infiltrowania gaju, gdyż jednostki zakonne niejednokrotnie napotkały tutaj stworzenia o niebezpiecznym usposobieniu. Wyłącznie strażnicy i palladyni przeszukują pobliskie ziemie.

[img]http://photos.nasza-klasa.pl/25110798/5 ... 91cdf.jpeg[/img]

Stara wiejska chata z pola uprawnego kryje nie lada tajemnicę. Ten. kto zna zakamarki zakonnych lochów, potrafi za pomocą specjalnych kanałów przedostać się z Fortu bezpośrednio tutaj. Tandem podziemnych połączeń umożliwia zakonnikom szybki transport, co jest niezbędne, gdy chronisz mieszczan przed plugawcami zza morza.

Re: Zapuszczone ziemie.

2
Chwilę mozoliła się z drewnianą klapą, nim ta - dotychmiast nieprzejednana - dała wreszcie za wygraną, którą powetowała sobie dosadnym hukiem. Dudnienie ozwało się setką brzmień niosących się echem przez zwilgły korytarz, a kurzysko rezydujące w zastałej chacie wznieciło się chmarą uprzykrzających tumanów. Vespera d’Oxantres wychynęła wreszcie z sekretnego przejścia i stanąwszy ostatecznie na nogi, strzepnęła kurz lgnący zuchwale do dostojnej czerni zakonnego płaszcza.

Nędzne wnętrze w żaden sposób nie skłaniało do przepatrywania, zatem chybko je przemierzyła, aby ostawić zatęchłą chatę i dać się spowić bladości dnia. Ten zaś zapewne jak zwykle miał do zaoferowania kurniawę czy mgłę - zbyt długo w tych rejonach żyła, by liczyć na łaskawość ze strony zachodniego klimatu.

Prawdę rzekł Alfred - jej koń czekał już cierpliwie i posłusznie jak na zakonnego ogiera przystało, przywiązany do płotu tejże leśnej chałupy. Nim na niego wsiadła, okiem jeszcze rzuciła na mapę, by wiedzieć kędy obrać drogę i właściwie stosować się do wskazówek inkwizytora. Potem zaś poprawiła pozycję w kulbace i okrywszy się szczelnie płaszczem, nie bacząc na nic zrazu popędziła Huragana co sił na południe, w kierunku Orlego Oka. Czarna Osa znów wyruszała na polowanie.
Obrazek

Re: Zapuszczone ziemie.

3
Młoda fanatyczka wreszcie opuszcza bezpieczną przystań. Milowym krokiem jest poetyckie otworzenie drzwi w starej chacie. Jak w teatrze odpycha stare deski, które w efekcie trzaskają w oraz o zawiasy. Światło napływa do środka tym samym spowijając sylwetkę kobiety. Bajeczny ten obraz, gdy domowy kurz lśni pod wpływem słońca i tańczy przy Vesperze. Od ręki do ręki, od nogi do nogi wiruje, niczym błyszczący pył. Po wstrząsie wrota nie kosztują ponownie się zamknąć, tak jakby stroniły przed nimfą, a może nie chciały przerywać cudnego spektaklu. Repertuaru sił natury, podczas którego wiatr muska wszechobecne dobitki roślinności, niesie małe ptaszyny. One śpiewają, pomimo mrozu wciąż trzymają fason jaki im przypisano, wciąż są grajkami podwórka. Dodają uroku tej całej strawie, zwłaszcza że nikt poza nimi nie czuje piękna. Przecież Osa winna być zainteresowana wyłącznie zadaniem, Bogiem i jego sprawami lub sprawami jego wysłanników. To ona niszczy wejście w gamie kurzu, by czym prędzej dopaść swego wierzchowca. Ale on czeka i nie ucieknie, przywiązany do płotu z siodłem i całym asortymentem tylko czeka, aż ktoś go osiądzie. Biedak długo nie widywał towarzyszki, zatem gdy tylko podchodzi, ten przebiera kopytami niespokojnie. Wystarczył zwykły dotyk i po krzyku, nie mówiąc nic o dosiadaniu. Takowy akt pobudza do działania, galopu w nieznane.
Nieznane, jakie przysporzy wiele cierpienia, a z tego Vespera zdała już sobie sprawę. Kobieta jest świadoma powagi sytuacji, to też nawołuje do rumaka:
Tylko ten taniec
Ty i Ja
Stańmy im naprzeciw
Pokonajmy mróz, góry i ból
Chodź zemną
Pozwól być z siebie dumnym

Szczery grzmienie wzbudza zintensyfikowany galop. I od teraz nie straszne im przeszkody, wszystko po prostu mija. Tak szybko mija, że aż łzy ciekną po policzkach, albowiem zwierze wypełnia swój obowiązek. W wyniku zażyłej aktywności las widać szybciej niż można było się tego spodziewać. Jednakże las jest powiązany z leśniczówką, która in situ nadzoruje frontowe (względem zamku) ziemie. Z tego co pamięta poszukiwaczka, Alfredowi bardzo zależało, aby nikt jej nie dostrzegł zwłaszcza, że mamy dzień.

Obrazek

Re: Zapuszczone ziemie.

4
Mróz lodowatymi szpikulcami wcinał się w płuca, gdy niepomna na jego poczynania Vespera mknęła przed siebie na karym koniu. I choć tenże przewlekły ziąb siarczyście przeklinały masy ludzkie całego kontynentu, nawet on miał swój przymiot, który na tym polegał, iż czarnowłosa postać zdrożoną nie czuła się prawie wcale. Przejażdżka trwała w sam raz tyle, by modlitwę całą zdążyć odmówić, a i jeszcze scenerię bystrym okiem objąć.

Niebawem ujrzawszy, że towarzyszące jej dotąd pejzaże przedzierzgnęły się w inne, te przez zakonnika dokładnie referowane, wstrzymała konia, by wzrokiem zlustrować okolicę. Nie w smak było inkwizytorce paradować przez środek polany, a tym samym wystawić się na wścibskie języki i patrzałki, które dalekie winny wykazywać zainteresowanie sprawami Zakonu. Postanowiła zatem, że ominie polanę i w tym celu skręciła w stronę najodleglejszą od leśniczówki - okrążywszy ją bez pozostawania w jej polu widzenia, w ten sposób zamyślała dotrzeć do skraju lasu, a dalej podążać za wskazaniami Alfreda nakreślonymi na jego misternej mapie. I taki, jaki podjęła zamiar, tak też uczyniła. Koń znów został ponaglony do jazdy, jednakże za jej przyczyną skończył z szaleńczym galopem i tym razem rozmyślnym kłusem podążał przed siebie.
Obrazek

Re: Zapuszczone ziemie.

5
Okrążenie wiejskiego pola wiąże się z nieuchronną konsumpcją czasu. Wymaga ostrożnego oddalenia się od centrum i przejścia na wschód, w okolice traktu. Dopiero jego obrzeża są tak dalekie, iż żaden leśniczy to też strażnik (bo zwą ich różnie) nie może dostrzec czarnej osy.
Naprzemienny kłus i galop znacznie bardziej przypadają do gustu zwierzakowi. Nie męczy się, jak miewał w zwyczaju wcześniej. Zrównoważone tempo jazdy balansuje wyczerpanie wierzchowca, aczkolwiek wiąże się z wydłużeniem czasu przejazdu. Najwolniejszy stęp w ogóle nie egzystuje, druga forma to wyżej wspomniany kłus. Polega na rytmicznym dwutakcie, jaki w doborze energii przeistacza się w galop. Galop podstawowy, gdyż cwał mógłby dobitnie powalić rumaka.
W końcu Vespera obniża pięty, odchyla się do tyłu i powoli ściąga wodzę, tak aby nie urazić zwierzęcia. Ogier stopniowo traci na szybkości, w rezultacie odpoczywa na jednym z pagórków.
Szerokie pole widzenia dopisuje kobiecie, może zanalizować dotychczasową lokalizację własnej osoby oraz lasu. Wszystko się zgadza, bo stoi po wschodniej stronie. Gdyby ruszyła prosto, a później delikatnie odbiła w kierunku Orlego Oka, to z pewnością umknęłaby każdemu leśnikowi.
Nadrabianie drogi sprawia, iż podjazd możliwy jest wyłącznie od strony przeciwnej niż powinna wjechać.
Przez kurhany zabielone winna trafić do gaju. Zaiste trafi, lecz pierw musi pokonać wścibski wzrok przechodnia. Peryferia głównych dróg zazwyczaj odwiedza jakiś wieśniak. Ten niesie na plecach snopek siana, ma dość zadbane ubranie, jak na robola. Zmierza na południe, chociaż jego oczy chętnie poszłyby za Vesperą, tak intensywnie wbija w nią te brązowe ślepia.

Re: Zapuszczone ziemie.

6
Silny wiatr nastąpił swym zlodowaciałym tchnieniem na lico Vespery, która wzdrygnąwszy się, szczelniej opatuliła się płaszczem. Tym żwawiej i skwapliwiej opuściła pagórek, co jej się przysłużył do rekonansu, a zwierzęciu do chwili odsapki.
- Koniec dobrego, Huragan, hajda w drogę – rzekła surowo do konia i ponownie popędziła go przed siebie, by rychło nadrobić zwłokę. Zwierzę posłusznie przyspieszyło, kierowane przez kurhany ku gajowi, w poszukiwaniu określonych krzewów iglaków. Wprawdzie ostatecznie przyjdzie jej wjechać od strony przeciwnej niż zamierzyła, szczęśliwie jednak Alfred rozrysował jej mapę, którą na pamięć zdążyła już przyswoić, zatem powinna bez trudu znaleźć przyrzeczone przez niego komysze.
Feralnie natomiast nie do końca misja pozostała utajoną, oto bowiem jakiś kmiotek kroczył drogą i miast się w pełni sobą zająć, wytrzeszczał gały na losy nie dla miałkich umysłów przeznaczone. Nic to, spojrzeniem go nie zaszczyciła, ino milcząco wyminęła z kamiennym wyrazem na zmarzniętej twarzy - poza ta, choć niewzruszona, dostateczną informacją winna być dla kmiecia, by strzegł swego nosa, a dalej języka przed sprawami, które innym niż on na tym świecie dedykowane.
Obrazek

Re: Zapuszczone ziemie.

7
Nie tylko na zewnątrz było chłodno, również serce Vespery stroniło od ciepła. O tym najlepiej przekonał się przechodni wieśniak. Kobieta zmierzyła go tak, jakby wybił jej rodzinę kolejno mieląc ich na potrawkę dla trzody chlewnej. Biedak, nawet nie wie ile miał szczęścia. Ten niepoczytalny charakter mógłby go zabić, od tak "w imię Sakira". Moc wiary posuwa ludzi w różne zakamarki, oczywiście te pozbawione zasad moralnych także egzystują. Reasumując; szczęśliwy ten, kto przeżył spotkanie z osą.
A ona sama winna zmierzyć się z następnym kursem. Skoro droga została wydłużona, jej persona znajduje się po wschodniej części, to w końcu wypadałoby popędzić ogiera na areał lasu. Tyle wyczytała z mapy oraz ust Alberta. W lesie znajduje się punkt docelowy, do którego zmierza.
Zaiste zmierza, bowiem strzela łydką w rumaka i co galopem pozostawia wyłącznie liche ślady kopyt na śniegu. W przeciągu dobrych kilkunastu minut już idzie dostrzec obrzeża gaju. Świadczy o tym nie tyle sam widok, co i liczne gałązki na śniegu. Żeby wyłącznie gałązki: szyszki, kawałki kory oraz wiele, wiele więcej. Należ uważać, by koń się nie podbił. Wtedy zwierze zostaje wyjęte ze służby na długi czas rekonwalescencji.
Omijanie szyszek, to nie lada wyczyn, jednakże jest niczym w porównaniu z nadchodzącym wyzwaniem. Vespera widzi, jak wjazd do lasu zagradza powalone drzewo. Wjazd przez krzaki byłby ryzykowny, zwłaszcza że sunie taktem galopu. I niech ktoś powie, że Sakir jej nie doświadcza.
" No pokaż jak skaczesz wierzchowcem "

Spoiler:

Re: Zapuszczone ziemie.

8
Vespera ani chybi sklęłaby wykrot, który ni stąd ni zowąd wykwitnął na jej drodze, gdyby nie przezorność, która bluźnierstwa mitygowała, coby nimi Sakira w takiej chwili nie obrazić. Pewnym takoż było to, iż okazji do złorzeczeń pojawi się jeszcze wiele, i to niebawem.
Pozostawało teraz tuszyć, iż Huragan okaże się skory do współpracy przy pokonywaniu przeszkody i wiedziała, że by osiągnąć ten cel jako jeździec musi działać zdecydowanie. Wpierw postarała się zharmonizować z ruchami zwierzęcia, a potem jak najwcześniej przygotować do przesunięcia do przodu swojego środka ciężkości. Wodze trzymała krócej, ręce oparła po obu stronach szyi konia, ramiona zgięła w łokciach.
Kiedy ten wreszcie poderwał się na skos i w górę, pochyliła tułów na tyle w przód, aby w czasie skoku oderwać siedzenie od siodła. Gdy koń uniósł się do przodu i znalazł się równolegle do poziomu przewróconego drzewa postarała się, by jej środek ciężkości leżał jeszcze bardziej przed środkiem ciężkości zwierzęcia pamiętając jednak, by siedzenie opuścić dopiero wówczas, gdy koń przeniesie zad ponad pokonywaną przeszkodę.
Podczas skoku jej kolana przywierały do boków zwierzęcia, łydki pozostały tuż za popręgiem, za wszelką cenę starała się utrzymać postawę. W chwili lądowania znów przybliżyła się do siodła, ale konia obciążyła dopiero w momencie, gdy jego tylne nogi dotknęły ziemi. Już po pokonaniu przeszkody kolana kobiety dalej elastycznie przywierały do boków konia, a natychmiast po skoku poprawiła dosiad, oparła nogi w strzemionach, prawidłowo uchwyciła wodze i postarała się zapanować nad Huraganem, by skierować go we właściwym kierunku bądź przygotować do pokonania kolejnej zawalidrogi.
Obrazek

Re: Zapuszczone ziemie.

9

Po udanym lądowaniu koń próbuje nabrać równowagi, zwalniając ogranicza ruch i jego tempo. Vespera stępuje konia, aby nie doznał kontuzji podczas gdy ten charczy bez opamiętania. Najprawdopodobniej przebyta trasa, skok były dla niego nie lada wysiłkiem. Najważniejsze jednak, że kobieta w końcu znalazła się poza zasięgiem wzroku "obserwatorów". Usytuowanej nieopodal leśniczówki z wścibskimi inkwizytorami. Teraz pozostało zatem obrać prawidłowy kierunek, czyli odszukać komnaty wskazane przez Alfreda. Do tego zadania należy zrezygnować z usług wierzchowca, albowiem tereny do infiltracji są porośnięte, pełne krzaków, głazów i tym podobnym.
Widzisz tylko to, co chcą widzieć twoje oczy, powiadają mędrcy. Ów czas Vespera posłuży się rozmaitymi zmysłami w celu odszukania ukrytej jaskini. Na pierwszy rzut oka ma do wyboru trzy kierunki.
Pierwszy; pierw pusty las, potem nieco gałęzi, a dalej tylko mnogo od ściśniętych brzóz, które leżą jedna na drugiej.
Drugi; kilka kroków od niej samej, dużo mszakow na gruncie. Nieliczne drzewa porastają pasożyty roślinne w postaci huby, im dalej w las tym więcej kłębiastych krzewów z wyposażonymi w ciernie gałęziami.
Trzeci; tył zwrot i lekki maraton przez podmokłe spulchniny, nieprzyjemne zapachy i bagienne drzewka. Najprawdopodobniej teren kierujący do rzeki lub odległego oceanu, stąd jego wilgotność.

Re: Zapuszczone ziemie.

10
Jazda nieco strudziła Vesperę, a pewnikiem konia nadszarpnęła jeszcze bardziej, acz z ich mężnej pary przynajmniej zwierz wnet miał powetować sobie fatygę dłuższą odsapką. Zatrzymawszy go wreszcie, wyjęła nogi ze strzemion i przełożyła prawą nogę przez siodło, by powoli ześlizgnąć się na ugięte nogi. Mięśnie jej jak gdyby zastygły krzynę, lecz spodziewała się rychło je rozruszać przed doszukaniem się jaskini.

- Tylko na krótko – rzekła łagodnie do konia, głaszcząc go po grzywie i częstując marchewką z wręczonego przez Alfreda ekwipunku. Potem przywiązała zwierzę do najbliższego drzewa, co uczyniła z niejakim żalem, bowiem znaczyło to od tej pory samodzielne kroczenie ścieżką tej enigmatycznej sprawy.

Gdy koń został przez nią niechany, czas przyszedł na obadanie okolicy - inkwizytor wyraźnie prawił o gęstych krzewach iglaków, toteż widząc cierniste gałęzie, właśnie w kierunku tych kłębiastych kierzów podążyła. Tuszyła, że wybór ten domieści ją do jaskini, zatem uważnie wypatrywała wszelkich znaków wskazujących na wejście do owego lokum. Jednocześnie posilała się ciastem drożdżowym od pani Barbary, które w tychże trudnych warunkach odznaczało się jeszcze większą smakowitością. A po strawie dla ciała przyszedł czas na strawę dla ducha, którą to jak zawżdy wypełniła modlitwa do Sakira.
Obrazek

Re: Zapuszczone ziemie.

11
Pan rzuca nam wiele możliwości, my obieramy te, które chcemy wykorzystać.
Bezwzględna fanatyczka pomimo braku życzliwości wobec bliźnich, w końcu dociera do pierwotnego punktu docelowego. Z kilkoma błahymi problemami na koncie, jest w lesie. Miejscu, gdzie Alfred opowiedział jej o zakamuflowanym przejściu, które podobno było kryjówką lub lokum heretyka.
Niestety z obecnego punktu widokowego, Vespera nie jest w stanie wiele dostrzec. Dookoła lasy, a dokładniej różne formy lasu, bo to i mchy i iglaki albo krzaki z zielonymi, jak zwrócona strawa liśćmi.
Wyborów jest wiele, lecz podążyć należy tym jedynym. Dla kobiety najlepszą opcją staje się stara porośnięta przez rośliny nienaczyniowe trasa. Wzrastający znad podłoża meszek chyba wpadł w oko, tej bezdusznej istocie. W dodatku, zgodnie z wytycznymi przyjaciela zakonnika, podąża tam, gdzie rosną iglaki.
Zmiana miejsca pobytu zajmuje bardzo niewiele czasu, zwłaszcza że Vespera należy do osób aktywnych oraz nie lubiących się lenić. Na areale mchów, porostów i iglaków wciąż pustka.
Oddalasz się coraz dalej, lecz daremno. Widzisz tylko zwierzęta, przeróżne zwierzęta. To zająca, to szarą wiewiórkę czy ptaka. Ich małe ślepia jakby przeszywały duszę i mówiły, że uciekasz. Z biletem w dłoni w jedną stronę rejs. Co dzień ta sama zabawa się zaczyna i przypomina dziecinne sny. Chcesz rozbić taflę szkła, a ona się ugina. I tam są wszyscy, a na przeciw Ty...
Czy Vespera w głębi duszy wierzy, iż działa w dobrej sprawie? Ucieczka zwierzyny świadczy raczej negatywnie o jej duszy.
Co z tego? Uciekająca wiewiórka właśnie zapadła się pod ziemie, to musi być znak. Dlatego zdesperowana inkwizytorka podąża w wybranym kierunku. Ku jej zaskoczeniu, przykryta krzakami skała skrywa interesującą tajemnicę. Duży, czarny otwór w ziemi. Ni to w skale, nie to w ziemi, taki pół na pół.
I chcesz tam wskoczyć, mimo że ciemność wyłania się na powierzchnię, aż tu nagle słychać wibrujące

- Wrrrrrrrrrrrrrrrrrr!

Odwracasz się do tyłu. Gdzie? Co? Jak? Otóż to, siedem kroków od Ciebie stoi wilk o brunatnym ubarwieniu. Duży on i straszny, z unoszących warg kipi ślina, a silne łapy zanikają w śniegu pod naciskiem. Ogon ma spuszczony, dyszy i warczy, jakby zaraz miał napełnić swój wypełniony chłodem żołądek.

Re: Zapuszczone ziemie.

12
A niech rejterują - myślała nieprzychylnie Vespera o dezercji leśnej zwierzyny - wszak mej misji się nie przysłużą, toteż po co zaszczycać atencją nieistotność tego świata? Z ukontentowaniem za to stwierdziła brak turbacji w odnalezieniu jaskini, gdyż jakoś nazbyt łacno jej to poszło, acz podług pewnego porzekadła nie należy wywoływać wilka z lasu... I racja to niewątpliwa, bowiem ledwo co zdążyła pomyśleć te słowa, aż tu nagle lupus in fabula.

Najwyraźniej powstał swoisty konflikt interesów, gdy akcydentalnie przecięły się ścieżki Vespery i dzikiego zwierzęcia. Inkwizytorka wcale nie miała chętki na zabijanie wilka, a tym samym utytłanie się krwią na przedsionku misji. W inszych okolicznościach zapewne spróbowałaby bardziej ugodowej metody - zachowałaby spokój i nie wykonując gwałtownych ruchów czekała, aż wilk być może sam się oddali. Jednakowoż w obecnej sytuacji jego ucieczka była wykluczona, a kalkulacja błyskawicznie zakomunikowała jej okrutną konieczność: oto przed tobą stoi wygłodniałe bydlę. Niedaleko czeka na ciebie przywiązany do drzewa koń, z kolei ty bardzo nie lubisz pokonywać długich dystansów o własnych nogach.

To było mignięcie, instynktowny ruch, podczas którego Vespera z zawrotną prędkością chwyciła za lewy sztylet u pasa. Natychmiastowo ułożyła uniesioną kończynę górną w kształt litery L, z kciukiem na grzbiecie rękojeści oraz ostrzem skierowanym prosto. Następnie wykonała zamaszysty rzut ostrzem w stronę zwierzęcia, wykorzystując swobodny ruch ciała oraz siłę z przerzutu swego ciężaru na prawą nogę - przeciwstawną do ręki rzucającej. Celowała w gardziel drapieżnika i po dokonaniu tej czynności bezzwłocznie dobyła miecza, by w razie potrzeby gotową być do bezpośredniego starcia, którego jednak pragnęła uniknąć z pragmatycznych względów takich jak niechęć do deszczu wilczej juchy na niej samej.
Obrazek

Re: Zapuszczone ziemie.

13
Zakryta, niewinna dłoń tyka ostrza, jakoby chciała przez rękawice wyzbyć się winy. Winy powiązanej z aktem napaści na matkę naturę, gwałtu na jej majestacie. Tworem ludzkim, stworzonym do odbierania życia, cięcia lub rozszarpywania, też wbijania. Wytworzonym przez największych fach-mistrzów zakonu Sakira, którzy w kuźniach Srebrnego Fortu latami doskonalą sztukę wytopu stali. Dodają do niej mnogie minerały, jakie udało się zdobyć innym członkom kolektywu podczas wypraw. A to wszystko w " imię Boga ", ażeby chronić uciemiężonych przed złem oraz występkiem, przed pokusą i autodestrukcja, przed nimi samymi...
Jednakże dzisiejszego popołudnia, kiedy słońce było w ostatniej ćwiartce aktywności, stal z Sakirowskich kuźni wybiera cel pozbawiony własnej woli, świadomości lub inaczej; twórczego myślenia. Wydobyty na powierzchnię szpikulec informuje o swej obecności poprzez odbicie wszechobecnych promieni światła. Jest perfekcyjnie wygładzony, także rola adaptera sprzyja oślepieniu pobliskiej zwierzyny. Wiewiórki z drzew uciekły z gałęzi, a ptaki niezgrabnie wzniosły się w powietrze, jak tylko tafla jasności uderzyła w ich małe ślepia. Światło zwiastowało dla natury tylko jedno, stąd las utożsamia się z nocą. To dlatego najwięcej życia jest wgłębi borów drzew gigantów, gdzie jasność nie dociera do powierzchni.
W mroku i wilk jest bezpieczny, tutaj napotyka repertuar sił, wcześniej mu nieznany. Czarna, smukła oraz idealnie zsynchronizowana ze swym ciałem istota. Ta istota wznosi dłoń w niebiosa, po czym instruuje błyszczący kawałek wprost na drapieżnika. Zwierzę pomimo wrodzonego instynktu nie jest w stanie zareagować. Ostateczną odpowiedzą na zainicjowany czyn jest błyskawiczny upadek poprzedzony skomleniem- piskliwym dźwiękiem, wygłuszanym w funkcji czasu.
Śmierć przywiała ta kobieta...
Wilk padł, z przebitą gardzielą wylewa resztki czerwonego życia, które infiltruje podłoże. Matka ziemia cię zrodziła i do matki ziemi powracasz. Nawet ten symboliczny rytuał zostaje zakłócony. Vespera nie bacząc na swe dokonanie, postanowiła wydobyć z szaraka sztylet.
Szybkie kroki, kucnięcie podkreślone koherentnym usunięciem aktu zbrodni. Już nie czystym, bo zaplamionym brunatną mazią. I chciałoby się zapomnieć o wszystkim, schować ostrze przy pasie by wrócić do infiltracji jaskini, lecz zanim do tego dojdzie, uwagę rozwiewa stado wron.
Kilkanaście ptaków przelatuje nad kobieta, dalej wirując dookoła. Zwiastują obecność pewnego charakteru, który w ów czas opuścił bor i ukazawszy swe oblicze, stoi 20 stóp za człowiekiem.
Odwracasz się, a kątem oka analizujesz sytuację. To jest coś, o czym niegdyś czytałaś w pismach srebrnej biblioteki.

" (...) przeto Leszy, Lasowym zwany, między drzewami władzę ma najwyższą. Przechadza się śród pni, bladą strasząc twarzą. Ale dobry to jest stwór, człowieczy, groźny tylko dla tych, co bez szacunku po borach buszują. Mówią, że Leszy potrafi przybierać postać zwierząt różnorakich, dlatego nigdy nie wiesz czy wiewióra jaka, albo żuczek mały jest nim i patrzy, czyś dobrze cześć oddał drzewom. A to właśnie ważne, żeby czcić ich godność, bo one wielkimi konarami niebo podtrzymują. Tako Lasowy, kiedy nie pokazuje się w futrze, to łazi w dziwacznej, pomieszanej postaci. Pół jest w nim człowieka i pół jelenia jakiego, albo łosia. Bo ciało ma ze zwierza, to jest, cztery nogi i kopyta. Korpus już ludzki, ręce też, tylko na głowie rogi wielkie, powykręcane. Wysoki jest ponoć i wzrasta, kiedy obok wielkich pni przechodzi, maleje zaś, jeśli obok niskich łazi. Taki to jest zmienny i zmienne też jego nastawienie. Druidy chwalą sobie Leszego, za brata go mają. Podobno niegroźny, ale potrafi zjednać sobie najdzikszą nawet zwierzynę. Ludzi niegodnych na moczary sprowadza, a tych dobrych ratuje, jeśli się zgubią. Srogo karze tylko takich, którzy jawnie niszczycielską swą wolę w lesie oddają. Każda połamana gałąź będzie odkupiona połamaną kością – straszą dziadkowie swoje wnuki. I dobrze mówią, bo rozzłoszczony Leszy to brzydkie, choć przecie ogarnięte słusznym gniewem, stworzenie..."

Leśnego demona spotkałaś na swej drodze lub to on spotkał ciebie. Wyprostowany sterczy na trasie prowadzącej do konia, po lewo i prawo są gęste kłęby krzewów z cierniami. W przeciwnym do Leszego kierunku- jaskinia... Kolejny wybór na horyzoncie.

Spoiler:

Re: Zapuszczone ziemie.

14
Każdy czyn, każda decyzja eskalowała dysharmonię między Vesperą a tym obmierzłym, atawistycznym miejscem. Inkwizytorka nie konweniowała temu nieposkromionemu światu, burzyła jego porządek, tedy homogeniczne środowisko kumulowało swe siły, by odstraszyć intruza. Łacna to była śmierć wilka, łacniejsza niźli tracenie kacerzy, lecz paradoksalnie nie w miastach, a dopiero tu, w tym dzikim miejscu rządzonym pierwotnymi prawami, ktoś upomniał się o stracone istnienie.

Matka natura pod postacią bestii nie pozwalała inkwizytorce zabyć śmierci wilka, nie wybaczała dewastacji, antytetycznego świętokradztwa pogańskiej ziemi. Vespera rychło wymiarkowała, iże coś zmierza, gdy wpierw stada ptaszysk wezbrały nad jej głową. Oczy przymknęła na ułamek sekundy w niemej zgrozie, nim ośmieliła się obrócić, by sprawdzić, co to za nowotne zagrożenie jej się przygodziło.

Zimne odrętwienie zalało Vesperę, gdy spojrzała wprost na przerafinowanego stwora. Lodowate, trzeźwiące, acz co najważniejsze - krótkotrwałe, nie po to bowiem szkolono ją przez lata w Srebrnym Forcie, by teraz desperowała, dając paraliżowi zapanować nad sobą. Burza możliwości przemknęła z zawrotną prędkością przez umysł Czarnej Osy, by równie wartko popchnąć ją do działania. Gdyby tak Leszy choć chwilę później się objawił, dając jej czas na zapalenie pochodni przed infiltracją jaskini! Ogień, ta święta i destrukcyjna siła, jakże by się teraz udatnie w tym bogoburczym miejscu sprawiła.

Momentalnie Vespera dobyła miecza, by skorzystać z dobrodziejstwa stali zakonnej o większej powierzchni, zwróciła bowiem uwagę na to, że promienie przez nią odbijane nie są miłe tutejszej zwierzynie. Zatem istniała szansa, że podobnie zadziałają na stwora, a więc gdy złapie strumień światła słonecznego i wymierzy go pod odpowiednim kątem w głowę Leszego, ten być może zaniewidzi, ona zaś zdobędzie cenny czas na dalsze działania - walkę lub skrzesanie ognia do pochodni z ekwipunku otrzymanego od Alfreda. Jak zamierzyła, tak postąpiła, próbując uczynić z miecza swoiste narzędzie do oślepiania.

Im dalej w las, tym więcej drzew, powiadają. O ile milej było biernie kontemplować inszy "las rzeczy" - pod postacią bibliotecznej silva rerum...
Obrazek

Re: Zapuszczone ziemie.

15
Nieograniczony, lecz skończony Leszy wzbudził dezintegrację struktur ego Vespery. Rozbita i złożona, złożona i rozbita kobieta, próbuje przezwyciężyć proste uczucie, jakim jest strach.
Począwszy od powrotu na tory kontroli, przez wytonowane wdechy, aż do sięgnięcia po broń.
Inkwizytorka, podnosi przeciw niemu oręż. Tęgi i wypolerowany miecz ma posłużyć jako świetlna broń tzw. zwierciadło. Gładka niczym tafla wody powierzchnia idealnie oddaje zaabsorbowane promienie światła, które odpowiednio poinstruowane potrafią przebyć podróż w wybranym przez manipulatora kierunku. Tymże kierunkiem miała być głowa leśnego demona, a zawężając obszar ataku- jego oczy lub ich imitacja. W związku z zaistniałym aktem, wiązka energii sunie ku Vesperze, dalej zostaje pochłonięta by wyemitować wprost proporcjonalny promień na głowę Leszego.
Potraktowany oświatą demon postanawia uchylić korpus w odwrotną stronę. Dodatkowo wznosi rękę (twór ją przypominający- złożony z gałęzi, liści i mchów), za pomocą której jeszcze intensywniej chroni się przed słonecznym atakiem. Tak zdezorientowany osobnik nadaje Sakirowskiemu wysłannikowi nieliczne chwile wolności. Mogą one posłużyć do wzniecenia płomieni i ucieczki w jaskinie. Bogowie pozwolili wedrzeć się tu nieczystym siłom. Pokłosiem tego kataklizmu jest nikczemna siła zwana magią. A może inkwizytorka postanowi zmieść demona w imię Sakira?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zachodnia prowincja”