W rzyci to mam, muszę tam jechać choćby i miałoby to zająć miesiąc! Argen pomyślał w swoim młodzieńczym zapale. Nie chciał słuchać głosu rozsądku, wolał pędzić z wiatrem we włosach na spotkanie przeznaczenia. Wszakże intencje miał szlachetne, uczcić dopiero co odzyskaną pamięć swojej rodziny i wymierzyć sprawiedliwość stalą.
Jednak jeżeli było coś czego Argena nauczyło życie na trakcie, to że trzeba mierzyć siły na zamiary. I choć lord Kussmaul brzmiał niezwykle nudnie w swoim rozsądku i trzeźwości myślenia, Argen musiał powściągnąć swoje zapędy. Wszakże co mu to da jeżeli wjedzie do Wiloborów wymachując szablą skoro strąci go z siodła pierwszy celnie posłany bełt? Straci wówczas swoją szansę na zemstę. Potrząsnął głową na znak zgody i zaciskając szczęki dosiadł wierzchowca.
Droga upłynęła w milczeniu. Argen miał czas by ochłonąć i oswoić się ze świeżymi nowinami. Rows. Jednak miał nazwisko i rodzinę, choć dawno zdążył już w to zwątpić.
Twoi bracia. Twoja siostra. Pamiętasz ich? Jesteś Argen Rows, najmłodszy z tego rodu słowa lorda kołatały mu się po głowie i choć taka wizja z początku wydawała mu się conajmniej abstrakcyjna, kiedy już się z nią oswoił poczuł zalążek radości. Jakby poczucie smutku i osamotnienia, które towarzyszyło mu przez ostatnie miesiące uniosło się nieco. Nieco, bo nie wiedział jak potoczyły się losy jego najbliższych i czy spotkała ich krzywda z rąk księcia Jakuba.
Argen wysunął odrobinę miecz z pochwy zwisającej przy siodle, by móc się lepiej przyjrzeć
symbolowi Wiloborów. Kciukiem dłoni, która trzymała rękojeść potarł godło czując wypalone bruzdy pod skórą. Nie wiedział jaki los spotkał jego rodzinę, ale wiedział że to nie był jeszcze koniec ich historii.
***
Niebo chyliło się już ku zachodowi, gdy dotarli do włości lorda. Argen obserwował z siodła wieśniaków krzątających się po polach i między wiatrakami. Wyglądali na mocnych ludzi, niezaniedbanych przez swoich panów. Świadectwo temu dał sam lord osobiście pomagając przy załataniu dziury w stajni. Był to drobny gest, ale mówił wiele o tym jakim władcą był Kussmaul.
Argen również pomógł przy naprawie, zaraz po tym jak zdjął siodło, wyszczotkował i nakarmił swoją klacz.
Gdy wypełnili swoje obowiązki, Argen przytroczył swój miecz do pasa i ruszył za lordem wewnątrz fortu. Młodzieniec zdążył się zorientować, że Kussmaul nie lubił zbędnego kłapania gębą, więc milczał dopóki lord nie odezwał się pierwszy.
Argen skinął głową na znak, że zrozumiał instrukcje. Otworzył już usta by zapytać czy wiadomo coś na temat sojuszników, którzy mieliby ich wesprzeć w odbiciu Wiloborów o czym zostało wspomniane wcześniej, jednak nie miał okazji ponieważ lord odwrócił się na pięcie i odszedł wgłąb korytarza.
Uwagę Argena zwrócił rudowłosy młodzieniec, który wyszedł na spotkanie gospodarza. W momencie gdy zaczęli rozmowę, Argen ruszył w kierunku wskazanych drzwi nie chcąc podsłuchiwać prywatnej rozmowy, jednak kamienne ściany fortu i tak doniosły ich słowa do uszu bohatera.
Informacja o córkach lorda i jego chęci w uczestnictwie w kolacji nie była niczym nadzwyczajnym. Argen był przecież gościem lorda, etykieta nakazywała odpowiednie przedstawienie najbliższych członków rodziny. Jednak w głowie młodzieńca pojawiła się hipoteza, jakoby Kussmaul mógł mieć ukryte zamiary wobec niego, o których jeszcze nie wspomniał.
Jednak gdy przekroczył próg wskazanej izby te myśli szybko uleciały. Chłopak zdębiał początkowo, dopiero po kilku sekundach odzyskując rezon skonsternowanym chrząknięciem.
-
Argen. Rows. - dodał swoje nazwisko po dworskim ukłonie, nowe miano najwyraźniej nie osiadło jeszcze na stałe w psychice młodzieńca.
Hana Kussmaul to musiała być jedna z córek lorda o której rozmawiał na korytarzu z rudzielcem.
-
Proszę mi wybaczyć Pani, musiałem pomylić izbę do której pokierował mnie lord. - odparł, ani trochę nie skrępowany. Choć powiedział co innego, był pewien że wszedł do właściwego pomieszczenia, więc Hana musiała tutaj być celowo.
-
Mieliśmy się poznać na kolacji, ale widać los wolał inaczej. - powiedział uśmiechając się, choć nie tak szeroko jak jego rozmówczyni. Argen wciąż stojąc w progu, obejrzał się za siebie na korytarz jakby szukając wzrokiem odpowiednich drzwi.