Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

31
Gnom wpatrywał się w przestrzeń i łowił każdy dźwięk, mimo iż Horst dzielnie wytrzymywał zakładanie opatrunku i czyszczenie ran, to jego ciche jęki i wycieńczenie był jedynymi dźwiękami w okolicy. Po szybkim zatamowaniu krwawienia i upewnieniu się że z druidem nic się nie dzieje cicho szepnął do niego.

Zejdź z drogi, usiądź w krzakach, nabieraj sił, ja tym czasem muszę zrobić tobołek, skoro straciłem swoją torbę. Odpocznij póki możesz, bo będziemy maszerować aż na waszą polanę, Juva musi jeszcze raz zbadać i opatrzyć twoje rany. Nawet nie sprawdzałem czy poza głową reszta twojego ciała nie została uszkodzona.

Nie czekając na żadna odpowiedź ze strony druida począł przeszukiwać zwłoki martwych rywali, był pewien że znajdzie przy nich jakąś torbę, lub worek, w którym może umieścić ocalone rzeczy, jeżeli jednak nie znajdzie absolutnie nic przydatnego, zacznie ściągać szatę wierzchną jednego z pokonanych i zrobi z niej worek, zapakuje wszystko, poszuka czy aby nie zostawił nic wartego uwagi i podejdzie do Horsta, jeżeli ten będzie miał na tyle sił, natychmiast wyruszą z powrotem na polane, jeżeli bezie bardzo osłabiony pójdą w stronę strumyka, który powinien ochłodzić druida i dodać mu odrobinę sił, przed ich dalszą wędrówką przez głuszę.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

32
Zwały mokrego śniegu zleciały z drzewa, gdy Horst usiadł pod nim i oparł się plecami o czarny konar, wprawiając cienkie gałęzie w gwałtowne drżenie. Zahaczył rogami o chropowatą korę, zrzucając z góry parę przemarzniętych szyszek. Nie zważał na to, że usadowił się nie na trawie, a w kałuży błota. Rana na głowie i ogólne obrażenia wprawiły go w niemałe otępienie. Przytomnym, choć nieco nieogarniętym wzrokiem spoglądał na krzątającego się opodal gnoma, co jakiś czas poprawiając sobie opatrunek.

Skostniałe palce Grimbera błądziły po kieszeniach i sakwach martwych zakonników. Sztywne zbroje utrudniały mu przeszukiwanie, przeszkadzając w dostaniu się do wszystkich zakamarków i skrytek. Przy truposzach bohater znalazł niewiele cennych przedmiotów. W sumie było z tego około trzydziestu srebrników, stalowa mizerykordia w skórzanej pochwie oraz małe zawiniątko, które mieściło w sobie parę kromek czerstwego chleba. Ciekawsze znaleziska czekały na niego przy zwłokach koni. Jeden z nich dźwigał w jukach zabezpieczoną kłódką kasetę. Nie była wcale lekka, a ponadto zbita dość solidnie, bo z metalowymi wzmocnieniami. Miała gabaryty dużej cegły i wydawała się równie mocna.

Choć gnom znalazł całe to wyposażenie, to wciąż nie miał gdzie go upchnąć. Przy truchłach worków nie odszukał, więc postanowił zerwać z jednego z nich odzienie, aby uczynić sobie tobołek. Pomysł byłby wcale niezły, gdyby nie to, że nie tak łatwo jest zdjąć zbroję z nieżywego mężczyzny, który ponadto waży tyle, co dorosła szkapa. Grimber dużo się namęczył, nim w ogóle odwiązał mocujące blachy rzemienie. Potem mozolnie ściągał fragmenty metalowych osłon, często pomagając sobie przy tym nogami. W końcu zerwał z gołogłowego (bo to właśnie jego zaczął ograbiać) dosyć grubą koszulę, która nosiła na sobie spore plamy czerwieni. Pokrwawione odzienie trzepotało na wietrze jak proporzec. Grimber stał jeszcze przez chwilę nad ciałami wrogów, oglądając złożone obok nich znaleziska oraz swoje własne, rozsypane sprzęty. Powinien teraz zapakować to wszystko do improwizowanej sakwy i czym prędzej zejść z drogi.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

33
Gnom w pośpiechu pakował przyrządy i zioła, monety już wcześniej wrzucił do sakiewki przy pasie, oglądał też rogi rozerwanej szaty zastanawiając się jak związać ją by zyskać wystarczająco miejsca, zdecydował chwycić rogi w największej szacie i związać zawartość, pozostałe rzeczy poupychać w kieszeniach. Szczególnie zadbał rzecz jasna o perłę, dającą mu szanse na przeżycie. Upewniając się że wszystko zabrał zawiesił sobie improwizowany worek, do pasa zawiesił dodatkowe ostrze, a w dłonie wziął kasetkę, ciążyła mu, jednak był ciekawy jej zawartości, nie chciał niszczyć zamka, ponieważ mógł już jej nie zamknąć i zgubić jej zawartość. Obiecał sobie że poza horstem i jego ranami, będzie to pierwsza rzecz jaką zrobi po powrocie. Podszedł do Horsta, spojrzał na słabą sylwetkę potężnego druida i odrzekł.

Jesteś w stanie iść? Proponuję udać się do naszego obozowiska, opatrunki robią się czerwone, nie zatamowały krwi, improwizacja nie jest moją mocną stroną, musisz dać się uleczyć, bezdyskusyjni wracamy, pamiętasz drogę? Mogę spróbować cię wesprzeć, ale jestem mały i wątły jak widzisz.

Po czym pewien że zabrał wszystko podał dłoń druidowi, chodź nie łudził się że sam go podniesie z ziemi.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

34
Rozwalone sprzęty leżały na brudnym śniegu, strasząc gnoma ostrymi krawędziami. Alchemiczne retory oraz inne naczynia, których przeznaczeni znał jedynie Grimber, jawiące się teraz jako rozrzucone fragmenty potłuczonego szkła, były prawie niewidoczne w ogromnej białości i tylko ich metalowe stelaże świadczyły o tym, gdzie należy szukać ocalałych części. Grimber okazał się na tyle uważny, że zręcznie uniknął skaleczeń przy zbieraniu swoich rzeczy. Pakowanie ich do tobołka nie sprawiło mu znacznych problemów, choć sklecony z ukradzionej koszuli worek nie pomieścił wszystek wyposażenia. Całą resztę bohater upchnął skrzętnie po kieszeniach. Sprawdził jeszcze parę razy, czy aby na pewno niczego nie zapomniał, a dopiero potem podszedł do siedzącego pod drzewem druida, oferując mu swoją pomoc.

Sakwa, którą gnom zawiesił sobie przez ramię, była na tyle ciężka, że prawie obaliła go na ziemię. Utrzymał jednak równowagę na śliskiej dość powierzchni. Horst, widząc poczynania towarzysza, westchnął cicho, a na jego pytanie odpowiedział równie niegłośnym pomrukiem. Potem sam dźwignął się na nogi, nie obciążając alchemika dodatkowo ciężarem własnego cielska.

- Spokojnie, mogę iść... - powiedział wcale wyraźnie, sącząc wyrazy przez opuchnięte usta. - Twoi towarzysze muszą obejść się bez pogrzebu, ale gwarantuję ci, że ten las będzie dla nich świetnym grobowcem. Możemy tam później wrócić - wzrok rogacza powędrował gdzieś między drzewa. Gnom przypomniał sobie, że w tamtej okolicy znajduje się polana, na której zostawił martwych kompanów.

- Chodźmy tędy - dodał po chwili i wskazał palcem zarośla. - Powinniśmy unikać drogi. Mam nadzieję, że jakoś przedrzemy się przez te gęstwiny. Idąc tędy szybko dotrzemy z powrotem do kręgu. Juva pewnie na nas czeka.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

35
Gnom szybko i sprawnie spakował cały swój dobytek, z przyjemnością zważył w dłoni sakiewkę z monetami, dorzucił tam perłę, było mu ciepło, bał się że wypadnie mu z dłoni, nie potrzebował w tej chwili jej mocy, zawiązał szczelnie woreczek, złapał mocno improwizowany bagaż, sapnął ciężko i ruszył za horstem, czuł że nosi na plecach spory ciężar, a jego buty zostawiają świetny ślad dla ewentualnej pogoni, liczył że jednak nikt nie będzie ich tropił, cieszył się że druid prowadzi w miarę szybko i pewnie, pamiętał że droga nie była daleka, jednak konieczność unikania szlaku i przedzierania przez gęstwinę, bez wątpienia ją wydłuży. Kolejne skaleczenia od ostrych kolców na twarzy i dłoniach nie poprawiały mu humoru, odgłosy leśnego życia, albo raczej ich brak sprawiły że czuł iż są jedynymi istotami, w tej części lasu, głód nie poprawiał mu nastroju, fakt iż napił się nad strumieniem który opuścili sprawił że chodź pragnienie nie dokuczało ani jemu ani Horstowi. Miarowo drepcząc za olbrzymem niknął w dalszych zaroślach, z każdym krokiem modląc się by bez przeszkód dotarli do swego celu, i licząc kolejne zadrapania od kolców na ciele.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

36
- Co się wam stało? - Wykrzyczała Juva, gdy tylko zobaczyła mężczyzn wychodzących zza gęstwy krzaków. Stała przy drzewach, czekała na nich. Słońce wisiało nad światem, oświetlając jej zatroskaną twarz. Czym prędzej podbiegła do Horsta i skarciła go surowym wzrokiem. Wprawnym okiem obejrzała na szybko jego poranioną głowę, potem resztę ciała, odsłoniętego przez podarte ubranie. Spoglądała też na gnoma, chcąc wybadać jego stan zdrowia. - Na Sulona! Grimber, nic ci nie jest? Zostaw te rzeczy! Szybko, rozpalaj ogień, trzeba będzie zagotować szmaty! Nie ty... - powiedziała do rogacza, który ruszył z miejsca w stronę paleniska. Powstrzymała go, łapiąc olbrzyma za dłoń. - Chodź ze mną, opatrzymy cię.

Kobieta zawiodła druida przed ognisko, z którym alchemik wciąż się męczył. Czekała, aż w końcu będzie mogła wstawić wodę. Garniec był już przygotowany. Ostrożnie zerwała z czoła kochanka zrobione na szybko przez Grimbera okłady, przykładając je potem do nosa. Próbowała wyczuć, jakich roślin używał bohater. Umazała sobie twarz we krwi rogacza, ale nie zwracała na to najmniejszej nawet uwagi. Uparcie odsłaniała głębokie rozcięcia, oglądając je dość długo. Horst nie wydawał z siebie żadnych dźwięków. Czekał spokojnie, aż Juva skończy oględziny.

- Dziękuję, że się nim zająłeś. - Odezwała się do gnoma, nie odrywając jednak wzroku od skaleczeń. - A teraz powiedz mi, co się tak właściwie stało. Nie powinnam była puszczać was samych... - Siedź spokojnie - rzekła wtedy do rogacza, który chciał podrapać się po nosie.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

37
Gnom szybko położył na środku paleniska odrobinę liści, które otoczył maleńkimi suchymi patyczkami. Skrzesał ogień, który szybko pochłonął zieleń, a następnie zaczął wesoło trzaskać na ułożonych patyczkach, na które Grimber już układał większe patyki, mające utrzymać ogień, umocował garnek z wodą, i przystąpił do swej opowieści.

Nie mieliśmy szczęścia, szliśmy leśnym traktem gdy usłyszeliśmy hałas, przekonani że może być niebezpiecznie próbowaliśmy zbiec w krzaki, udało by nam się, gdyby nie mój worek. Horst zdążył się schować, ja musiałem wrócić, natykając się na Sakirowców, nie byli zadowoleni z widoku jaki zastali, to z nimi odbyła się walka, gdyby nie twój przyjaciel zginęlibyśmy, przywołał swego kompana, i zaczęli walczyć, ja tylko w zasadzie dobijałem przeciwników, i atakowałem z zaszkodzenia gdy widziałem że horst traci przewagę. Straciłem tylko torbę, i musiałem improwizować z koszulą, która posłużyła mi za tobołek, ale znalazłem tez przy nich skrzynkę, jestem ciekaw co jest w środku, zbadam ją i spróbuje otworzyć, chyba że potrzebujesz mojej pomocy lub chcesz coś jeszcze wiedzieć. dodam tylko że to przeklęty zakon zmasakrował moich i waszych przyjaciół, sami się do tego przyznali.

Po czym gnom z wyciągniętym już wytrychem czekał na odpowiedź Juvy, gotowy zabrać się za skrzynkę, badając ją najpierw, bądź pomóc dalej kobiecie. Postanowi że po wszystkim zje cokolwiek i odpocznie po trudach dnia.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

38
Zdawało się, że ciche strzelanie ogniska zajmowało Juvę znacznie bardziej niż opowieść gnoma. A jednak kobieta słuchała uważnie, raz po raz kiwając potakująco głową. Nie przerywała prac nad ranami Horsta, na przemian obmywając je wodą i zakrywając świeżymi pasami jakiegoś cienkiego sukna. Grimber doglądał paleniska, podrzucając doń nieco suchego drewna, a jednocześnie snuł swoją historię, chcąc wyjaśnić dziewczynie wszystko w jak najdokładniejszy sposób. Przerwał tylko na chwilę, aby dmuchnąć na żarzące się gałęzie, które nie chciały załapać ognia.

- Znowu zakonnicy... - syknęła Juva, zawiązując opatrunek na czole rogacza. Spojrzała na niego z dziwnym błyskiem w oku. - Oni już nigdy nie dadzą nam spokoju. Kiedyś nie mieliśmy z nimi aż takich problemów, ale odkąd ta paskudna zima pojawiła się w kraju... Zresztą, szkoda gadać!

Ciemnoskóra druidka sięgnęła dłonią do gotującej się w garncu wody. Zanurzyła jakąś szmatę w bulgoczącej cieczy, rozwalając wszystkie bąble wykwitłe na jej powierzchni. Do parzącej się ściery dorzuciła wkrótce pęczek zielonych pędów, które wyciągnęła z zakamarków swojej szaty. Wisząca nad płomieniem kipiel przybrała lekko brązowawy kolor i zaczęła wydzielać całkiem przyjemny, korzenny zapach. Grimber wyczuł go od razu. Nie mógł się oprzeć, aby nie pociągnąć nosem i nacieszyć zmysły słodkawą wonią naparu. Wtedy jednak kobieta wyciągnęła strzęp materiału z garnuszka, a po momencie przyłożyła go Horstowi do twarzy. Rogacz westchnął z głęboką ulgą. Juva, widząc to, powiedziała do alchemika...

- Poradzę sobie z nim sama. Już wszystko powinno być w porządku - uśmiechnęła się. - Możesz odpocząć, czy co tam chcesz ze sobą zrobić. Przynieś mi tylko z namiotu parę jabłek, zdaje się, że powinny leżeć przy pryczy - w zastanowieniu pokiwała głową. - Porozmawiamy później, bo teraz muszę zaszyć mu te paskudne rozcięcia - spojrzała na rogacza, któremu namoczone wywarem ściery zasłaniały całe lico. - Gdybyś potrzebował mojej pomocy, to będę przez cały czas tutaj. No właśnie... - dodała zaraz potem. - Na pewno nie jesteś ranny? Jakoś słabo wyglądasz.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

39
Gnom słuchał słów druidki, opatrującej Horsta i wiedział że ani trochę nie przesadza, widział że ich działalność nie ma na celu sprowadzenia zagłady i zimy, a jedynie troskę o naturę. Był świadom że zakonnicy stanowią olbrzymie zagrożenie, wcale a wcale mu się to nie podobało, a fakt iż jego twarz zapamięta zbiegły zakonnik, cóż, jego pech odzywał się kolejny raz głośno i wyraźnie. Wstając z miejsca by podać jabłka Juvie odpowiedział jej.

Idę po jabłka dla ciebie, moja bladość wynika wyłącznie z wyczerpania, odpocznę i wszystko wróci do normy, muszę najpierw oczyścić stopę z narośli i zbadać skrzynkę.

Po czym udał się do namiotu po owoce, zabierając ich kilka wziął jedno i rozkoszował się jego znakomitym smakiem, miał nadzieję że obrońcy natury nie będą mieć nic przeciwko. Soczyste jabłko przyjemnie napełniało mu żołądek, zaspokajało jednocześnie jego pragnienie. Po paru krokach był już z powrotem przy ognisku, oddał owoce z słowami.

Proszę, jeżeli będzie ich zbyt mało przyniosę więcej, jedno wziąłem, muszę przyznać że są znakomite, teraz oczyszczę nogę, spróbuję otworzyć szkatułkę i odpocząć, oczywiście jeżeli nie masz nic przeciwko, faktycznie trudny dnia na więcej już mi chyba nie pozwolą, strach towarzyszący mi podczas bitwy, oraz nerwy , nie jestem do tego przyzwyczajony.

Po przedstawieniu planu usiadł obok i zaczął czyścić stopę, pamiętając by natrzeć ją maścią.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

40
Płachta namiotu odchyliła się i z jego wnętrza wymaszerował wkrótce Grimber, niosąc naręcze zarumienionych jabłek. Jedno z nich upadło mu na ziemię, ale nie przejął się nim wcale. W środku leżała ich przecież cała sterta. Gnom ostrożnie kroczył przez trawę, szybko zbliżając się do ogniska. Patrzył po drzewach, podgryzając nieco kwaśny, acz bardzo smaczny owoc. Gdy dotarł na miejsce, zorientował się, że został mu już tylko ogryzek. Juva uśmiechnęła się i kazała mu położyć jabłka na glebie. Nie mówiła wiele, na słowa bohatera reagując jedynie entuzjastycznym potakiwaniem. Sięgnęła po okrągły smakołyk, a potem zanurzyła w nim zęby. - No dobrze - powiedziała, gdy już przełknęła pierwszy kęs. - To ja wracam do pracy. Nie będę ci przeszkadzała, więc rób, co masz robić. - Ścisnęła mocniej opatrunek na czole rogacza, na co on odpowiedział niegłośnym syknięciem, a następnie zajęła się oczyszczaniem głębszych ran i wyciąganiem brudów z otwartych skaleczeń.

Grimber ociężale opadł na trawę i usadowił się blisko paleniska. Czuł ciepło szalejących płomyków oraz słyszał bulgotanie zagotowanej wody. Jego ręce powędrowały do stopy, którą zaczął teraz obskubywać, zrywając z niej małe skrawy twardej kory. W tak krótkim czasie nabrał w tym już niezłej wprawy i teraz bardzo sprawnie pozbywał się wyrosłych na nowo strupów. Na koniec posmarował pokrytą różowymi śladami nogę cienką warstwą maści. Wmasowywanie kremu sprawiło mu lekkie swędzenie, które ustało dopiero, gdy oderwał palce od natłuszczonej skóry.

Skończył już skrobać strupy. Choć ręce bolały go trochę, a zmęczenie szumiało w głowie, jednak pewnie trzymał między kciukiem a wskazującym pokrzywiony wytrych. Położył sobie na kolanach szkatułę, która do tej pory leżała obok, gdzieś na ziemi. Postawił ją tak, że miał przed oczami pozłacaną kłódkę, która broniła dostępu do jej skarbów. Zamknięcie nie wyglądało na bardzo solidne mocny cios na pewno roztrzaskałby je w kawałeczki. Impregnowane drewno błyszczało w słońcu, a Grimber nareszcie mógł przystąpić do dzieła. Chciał przecież dowiedzieć się, co takiego skrywa w sobie odebrane Sakirowcom pudełeczko.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

41
Grimber pieczołowicie czyścił stopę, pamiętając by nic nie zostawić, może był ruchliwy tylko z konieczności, jednak perspektywa stania się drzewem zupełnie krzyżowała jego jakiekolwiek plany. Oczy zamykały mu się same ze zmęczenia, jednak nie pozwalał sobie na odpoczynek, wiedział co musi zrobić nim zaśnie i zregeneruje swoje siły. Z trudem odrywając kolejne narośla i delikatne drewniane witki. Delikatnie dotknął stwardniałej skóry upewniając się że nic nie umknęło jego uwadze. Następnie wybierając z pudełeczka małe ilości maści dokładnie rozcierał w każdym miejscu, upewniał się że nie opuścił żadnego zakątku i wtarł wszystko dokładnie, domknął pudełko i schował ponownie do reszty rzeczy. Po chwili odganiając zmęczenie skupił wzrok na zamku w szkatułce, delikatnie włożył do środka wytrych, nasłuchując najmniejszego szczęku unosił kolejne ząbki, w pełnym skupieniu starał się otworzyć zamek, bez jego uszkodzenia, skupiając się na tym stracił zainteresowanie otoczeniem, by móc wyczuć każde wahanie w środku mechanizmu.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

42
Atmosfera poranka zaczęła nareszcie dopadać Grimbera i otulać go ciepłym pledem rozleniwienia. Bohater bez problemów ignorował nienachalne odgłosy, które huczały wszędzie dokoła. Nie dopuszczał do siebie szumu wiatru, bzyczenia owadów, ani nawet trzepotu ptasich skrzydełek. Starał się skupić na zadaniu. W tym celu szperał pokrzywionym wytrychem w mechanizmie metalowego zamknięcia, ocierając cienki drucik o złocone elementy konstrukcyjne. Zahaczył o jedną zapadkę, wprawiając w ruch kolejną. Przycisnął jeden bloczek, powodując przemieszczenie się innego. Długo gmerał przy zamku, chcąc otworzyć niedostępne wieko. Palce miał spocone i nieco odrętwiałe. Wytrych raz po raz wypadał mu z rąk, lądując pośród zielonkawej trawy. Gnom tracił cierpliwość - był przecież zmęczony i trochę obolały. Z pewnością wolałby znaleźć się w krainie snów, gdzie mógłby sobie solidnie odpocząć. Jednak ciekawość wzięła nad nim górę. Zawzięcie dłubał przy szkatule, tracąc przy tym poczucie czasu.

Zeszło mu na tym około godziny. W końcu zamek odpuścił, obwieszczając to cichym trzaskiem. Juva spojrzała na alchemika znad głowy siedzącego Horsta i uśmiechnęła się. Nie mówiła nic, zajęta ostatnimi ranami rogacza, ale kątem oka spoglądała w stronę bohatera, wyraźnie zainteresowana zawartością kasetki. Gnom podważył wieczko, a potem otworzył je na całą szerokość. Dno szkatuły wyściełane było niebieskim materiałem, na którym leżały ususzone kwiaty. Grimber nie znał tego gatunki, widział je po raz pierwszy. Dostrzegł jednak, że pod zasłoną fioletowych oraz czerwonych płatków spoczywa całkiem biała koperta. Zapieczętowana woskiem, na którym nie został odciśnięty żaden emblemat. Na papierze nie było imienia adresata, ani w ogóle żadnych śladów atramentu. Pudełeczko nie skrywało nic poza zeschłymi roślinami i tą tajemniczą kopertą.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

43
Gnom po ponad godzinie wytężonej pracy miał już dość wszystkiego, obiekt jaki znalazł zapewne odrzuciłby w kąt każdy, ale nie on, wielbiciel roślin, ziół i życia, magia płynąca w kociołkach i sekrety każdego żywego organizmu zawsze go ciekawiły. Wpatrywał się długo z zaschnięte listki, jednak nie przychodziła mu do głowy żadna myśl, postanowił odłożyć wszystko na później i przespać z tym, po przebudzeniu postara się odnaleźć te rośliny w księdze, bezcennym zbiorze wiedzy jaki otrzymał od losu przez Juvę, jeżeli i tam nic nie znajdzie, otworzy kopertę, i odczyta to co się w niej znajduje, choć nie obiecywał sobie zbyt wiele, był pewien że sporo czasu zajmie mu odgadnięcie nazwy i roli tych paru listków. Staranie domykając szkatułkę ruszył z nią do namiotu, gdzie położył się i po chwili jego zmęczone ciało dostało to na co zasłużyło, parę godzin odpoczynku.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

44
Wieczko pudełeczka trzasnęło dosyć głośno, kiedy Grimber zamknął je i zaczął zbierać się do odejścia. Nieotwierana koperta znalazła się na powrót na dnie szkatuły, otoczona wielobarwną zasłoną z ususzonych kwiatów. Gnom dźwignął się niepewnie z trawy, stając na odrętwiałych nogach. Trochę go zamroczyło, ale szybko odegnał błyskające plamy sprzed oczu mrugając parę razy i przecierając ślepia wierzchem rękawa. Było jeszcze wcześnie. Przez tę godzinę, gdy uparcie grzebał przy zamku, niewiele się w jego otoczeniu zmieniło. Słońce zdążyło nieco wyżej wznieść się na nieboskłon, ale nic poza tym. Wciąż te same odgłosy - śpiew ptaków oraz poszum drzew i ta sama zieleń, która pochłaniała wszystkie kształty na tle ciemnego lasu. Gnom ruszył w stronę namiotu.

Juva, która dotychczas spoglądała co parę chwil na alchemika, jakby zupełnie straciła nim zainteresowanie. Była skupiona wyłącznie na rogaczu i nawet nie zareagowała, kiedy Grimber odszedł od paleniska. Musiała wykonywać jakieś medyczne zabiegi na twarzy druida, pewnie zszywała kolejną ranę, bo jej własna buzia znajdowała się bardzo blisko jego pociętego pyska. Bądź co bądź, żaden z kapłanów nie zauważył odejścia bohatera, co było mu nawet na rękę - w końcu nikt nie zasypywał go pytaniami na temat skarbów, które skrywa w sobie drewniane pudełeczko. Gnom sam nie tego pewien. Zawartość zapieczętowanej koperty pozostawała dla niego tajemnicą, podobnie jak znaczenie kolorowych kwiatków.

W namiocie Grimber opadł od razu na pryczę... ale co z tego, skoro długo jeszcze nie mógł zasnąć? Łoże zrobiło się nagle jakoś bardzo niewygodne. Pościel stała się nad wyraz pognieciona, a poduszka zbyt obficie wypchana pierzem. Sen za żadną cenę nie chciał nawiedzić zmęczonego gnoma, który w zapamiętaniu przewalał się to na jeden, to na drugi bok, szukając choć odrobiny odpoczynku. Gdy zamykał oczy, coś go wierciło, coś go uwierało, coś było nie tak, jak być powinno. Gdy je otwierał, mógł za to leżeć spokojnie. Ale z otwartymi oczami nie sposób przecież spać. Jego ciało domagało się wytchnienia, lecz coś odbierało mu tę możliwość... Gnoma dorwała klasyczna bezsenność.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

45
Zmęczony i wściekły gnom przeklinając pod nosem usiał na łóżku i wpatrywał się w zagadkową zawartość pudełka, koniec końców otworzył ponownie pudełko i przyjrzał się listkom, badając ich zapach, dokładny kształt i wielkość. Stwierdzając że nie ma bladego pojęcia co znalazł a zmęczenie nie pozwala mu zagłębić się w lekturę zielnika spojrzał na kopertę. Długo ważył ją w dłoni, oglądał z każdej strony aż zdecydował się otworzyć, pomny swego pecha jaki go nie opuszczał, zabrał wszystko z powrotem do ogniska, by nie być sam, widząc skonsternowane spojrzenie Juvy i Horsta na ich oczach otworzył kopertę, spodziewając się że odnajdzie wyjaśnienie przeznaczenia zawartości szkatułki.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zachodnia prowincja”