[Zachodnie wybrzeże] Zaniedbany krąg druidów

1
Skażone śmiercią obszary Zachodniej Prowincji zasnute są wieczną pomroką, która nie opada nawet wtedy, gdy słońce zawisa wysoko na niebie. Schowane pod płaszczem nieurodzaju ziemie kryją w sobie wiele okropnych tajemnic. Usiane czarnymi konarami puszcze stanowią opokę dla mocy tak paskudnych, że nie sposób opisać to w słowach. Gdzieś tam - w jednym z tych ponurych lasów - kwitną jeszcze barwne kwiaty. Śród ustawionych po okręgu głazów naturze udało się zwalczyć ciągnącą od Wysp Umarłych aurę zepsucia. Naprawcza siła emanuje z tego niezwykłego miejsca, przywracając równowagę w spaczonej złą magią puszczy. Osadzony w samym centrum potężnej kniei, kamienny krąg druidów odgania szarość i zastępuje ją zdrową zielenią drzew oraz wysokich traw. Choć nie spełnia już swej dawnej powinności, to wciąż wypełniony jest błogosławieństwem Sulona, którego kapłani próbują utrzymać relikty przeszłości w dobrym stanie. Jest ich niewielu, bo znaczna większość umarła dawno temu w ten czy inny sposób. Wielu postradało życia za sprawą żądnych krwi demonów, a reszta zginęła z rąk zachłannych ludzi. Dziś pokryte runami głazy porasta gęsty mech. Pozostali na posterunku druidzi dokładają wszelkich starań, aby zbawcza moc kręgu nigdy nie wygasła.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

2
Coś poruszyło się w krzakach. Czyjeś silne ręce rozwarły zielone zarośla, torując sobie przejście na polanę. Horst jako pierwszy postawił stopę na miękkiej trawie. Zaraz za nim podążała Juva, nie bez trudu ciągnąc nogę za nogą. Ostatni kroczył Grimber. Cała drużyna przybyła w to miejsce wprost z prowizorycznego obozu, który stanął na sąsiedniej łące. Prawdę mówiąc, to całe obozowisko ograniczało się tylko i wyłącznie do jednego namiotu, będącego jednocześnie schronieniem przed deszczem, skromną alkową oraz polowym szpitalem. Ściana wysokich, zwieńczonych ciemnymi koronami drzew odgradzała wędrowców od pozostałej części puszczy. Dwu druidów oraz pechowy gnom.

- To tutaj - powiedziała Juva, wskazując ręką rozstawione przed nimi głazy. Grimber już z tej odległości widział wydrapane na nich znaki, ale za nic nie potrafił ich odczytać. Większą część run przesłaniała wcale spora warstwa mchów i dziwnego, pomarańczowego osadu. - Jesteśmy na miejscu - dodała, siadając na trawie.

- Cholera... - mruknął Horst. - Trzeba będzie wyczyścić te kamienie. Patrz, jak to wszystko paskudnie wygląda. Trochę przesadziliśmy z gnuśnością. Czas wziąć się do pracy.

Choć rogacz nakłaniał i przekonywał do siebie roboty, to nie zaczął od razu sprzątać ustawionych w okręgu skał. Zamiast tego runął na ziemię, aby leniwie położyć się obok odzianej w skóry dziewczyny. Oboje byli bardzo spokojni i widocznie czuli się przy kręgu swobodnie. Grimberowi ten nastrój się jednak nie udzielał. Zaniedbane kamienie napawały go raczej niepokojem, bo wyglądały równie podle jak te, które spotkał w głębi puszczy. Jednak wszelkie zmartwienia i uwagi nie zaprzątały teraz jego głowy. Zmęczenie wzięło nad nimi górę.

.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

3
Gnom całą drogę marzył tylko o tym by cofnąć się do chwili w której wypowiadał życzenie. Oczyma wyobraźni widział setki innych najbardziej błahych rzeczy, które mogły go i martwą grupę uratować przed ich losem. Dreptał z niepokojem spoglądając na Juve, paradoksalnie z każdym krokiem wydawała się silniejsza, może to moc tego miejsca i ich bóstwa, uleczyła ją skuteczniej od reszty alchemicznych wynalazków. Po pewnym czasie dotarli do celu, widok nie zaskoczył alchemika, wręcz przeciwnie, kamienie na które druidzi patrzyli z czcią dla niego były wspomnieniami ścieżek jakimi kroczył. Wszystko dookoła było mocno zaniedbane, czas odcisnął piętno na tym miejscu. Zmęczenie nie pozwalało Grimberowi na dalsza analizę otoczenia, ułożył się kawałek dalej od pary i rzekł w ich kierunku.

Pomogę wam czyścić te wasze kamienie, ale najpierw muszę chwilę odsapnąć, a może uda mi się nawet zasnąć. Ostatnio koszmar sprawił że nie odzyskałem zbytnio sił, może teraz będzie lepiej. Jak coś zbudźcie mnie gdyby była taka konieczność.

Nie czekając nawet na odpowiedź zamknął oczy i zaczął odpoczywać, mając nadzieję że jego pech da mu chwilę wytchnienia.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

4
Grimber położył się pod gołym niebem, podziwiając ukryte za drzewami słońce - a przynajmniej przez krótką chwilę, bo wkrótce zamknął oczy i spróbował spokojnie zasnąć. Jego towarzysze nie mieli nic przeciwko temu, by gnom uciął sobie przy nich zasłużoną drzemkę. Sami szybko podnieśli się z ziemi i zaczęli uważnie oglądać całą polanę. Po jakimś czasie odeszli spory kawałek, a alchemik przestał choćby słyszeć ich kroki. Spoczął na trawie, która była naprawdę miękka i wygodniejsza pewnie od niejednego łoża, z jakiego wcześniej przyszło mu korzystać. Nic więc dziwnego, że sen złapał go od razu, a był przy tym mocny jak u susła. Wiatr przygrywał szumiącą kołysankę.

Ogromne drzewo. Konar wielkości zamkowej wieży - równie twardy i potężny. Gnom stoi w jego cieniu, otoczony zwierzętami. Sarny podchodzą do niego, by szturchnąć go zimnem nosem. Jelenie popychają gnoma rogami. Szczury obsiadają nogi, a szare wilczury oblizują dłonie mokrymi ozorami. Wtem z zarośli wychodzi On. Dziwna bestia o przerażającym wyglądzie. Zające, niedźwiedzie, koty - wszystkie zwierzęta ustępują mu z drogi. A On kroczy w kierunku gnoma. W ręce trzyma głowę - jego głowę - zakrwawioną i zmasakrowaną. Gnom zaczyna wrzeszczeć. Nie robi to na nikim wrażenia. Chce uciekać, ale nie może. Jego noga, prawa noga, wrośnięta jest w ziemię. W niedowierzaniu mruga oczami. Teraz zamiast nogi widzi korzeń. Ogromne drzewo znika nagle, ale cień pozostaje. On jest tuż przy nim. Upuszcza odcięty łeb na glebę. Ucieka. Zanim sen dobiega końca, gnom patrzy w swoje własne oczy.

Tym razem nie zerwał się z krzykiem. Grimbera zbudziło głośne pohukiwanie sowy. Z wolna otworzył oczy. Było już całkiem ciemno - na niebie wisiała cała masa gwiazd, ale nie było widać żadnego z dwu księżyców. Zrobiło się trochę chłodnej, co alchemik odczuł wyraźnie w postaci ciarek na skórze. Powietrze wypełniała symfonia różnych dźwięków. Szum liści mieszał się z cykaniem świerszczy i bzyczeniem setek łasych na krew komarów. Bohater powiódł zaspanym wzrokiem po okolicy. Był trochę mokry od rosy. W pewnej odległości - tuż przy obszytych mchem kamieniach - jaśniało pomarańczowym blaskiem ognisko. Ciepłe światło rozganiało cienie nocy. Gnom zmrużył ślepia i dostrzegł dwie postacie pochylone nad ogniem. Jedna z nich była drobna, a druga raczej wielka... w dodatku rogata. Druidzi siedzieli przy palenisku. Właściwie, to tylko Horst siedział - bo Juva leżała na trawie, trzymając głowę na jego kolanach. Uszu alchemika dobiegło przyjazne strzelanie pękających kawałków drwa. Zimny podmuch wstrząsał jego ciałem. Tańczące płomienie zachęcały obietnicą ciepła.

.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

5
Grimber nie potrzebował wiele by zasnąć, zmęczenie i zniechęcenie do wszystkiego sprawiły że odpłynął w krainę snu niemal natychmiast. Kolejny raz sen przedstawiał wiele do życzenia, wizja swojej odciętej głowy i cierpienia nie sprawiła że nabrał specjalnego optymizmu budząc się. Nabrał pewnych podejrzeń dotyczących natury objawiającej się w każdym jego śnie od cudownego uzdrowienia. Postanowił upewnić się że jest jak myśli, więc szybko otrząsnął się z resztek odrętwienia i usiadł. Pierwsze odczucie to nieprzyjemna wilgoć i zimno, nawet magiczna aura tego miejsca nie potrafiła powstrzymać rosy i wiatru. Alchemik wolał nie myśleć co mogło się dziać poza obszarem działania sił natury. Widok ogniska i nadzieja na ogrzanie drobnych kości zmusiła bohatera by przeniósł się bliżej. Usiadł obok dwójki druidów i przyglądał otoczeniu, promyki nadawały wszystkiemu nowy sens i znaczenie, perspektywa padania światła a głazy jak i drzew czy krzewy odkrywała przed Grimberem wiele ciekawostek. Jednak mimo to musiał pamiętać o priorytetach, zajął się swoją uzdrowiona stopą, zdrapując wszystkie strupy, a następnie zwrócił się do Juvy.

Juvo mam pytanie, czy moc której użyłaś do uzdrowienia mnie może wpływać na moje sny? Widzę w nich kolejny raz własną śmierć, moja noga i część mnie zamienia się w drzewo, zwierzęta są spokojne w stosunku do mnie, lecz ściga mnie bestia, wyłaniająca się z lasu, będąca jej dzieckiem, czy to normalne?

Po czym pytająco spoglądnął na dwójkę, zastanawiając się czy to co usłyszy będzie miało znaczenie dla dalszego życia i jego nocnych widziadeł.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

6
Ciepło ogniska ogarnęło gnoma, gdy tylko usadowił się z powrotem na trawie, która - choć wciąż nieco mokra - była przecież bardzo wygodna. Światło buzujących na wietrze płomieni otoczyło palenisko pomarańczowym blaskiem. Przytuleni do siebie druidzi prawie nie zanotowali jego przybycia. Horst patrzył przed siebie, rzucając spojrzenia w głąb ciemnego lasu i skinął alchemikowi głową, kiedy ten usiadł naprzeciwko niego. Juva drzemała spokojnie na kolanach rogacza - a przynajmniej tak zdawało się Grimberowi. Bohater zajął się zeskrobywaniem strupów ze stopy i wystosował w międzyczasie pytanie skierowane do dziewczyny. Okazało się wtedy, że ona wcale nie śpi, bo gdy tylko słowa Grimbera przebrzmiały, magiczka podniosłą głowę i zaczęła rozmyślać nad odpowiedzią. Horst też zainteresował się tą kwestią - oderwał oczy od skrytej w cieniach ściany drzew, a potem zawiesił je na zmęczonej ostatnimi troskami twarzy alchemika. Juva ziewnęła, zasłaniając usta otwartą dłonią, a następnie usiadła prosto, wyciągając ręce w kierunku paleniska.

- Nie wydaje mi się - odparła dość krótko, zginając i prostując zmarznięte palce. - Nigdy wcześniej coś takiego mi się nie przydarzyło...

- To pewnie obecność kręgu tak na ciebie wpływa - powiedział rogacz, wchodząc kobiecie w słowo. - Założę się, że nigdy nie byłeś aż tak blisko źródła boskiej mocy Sulona. Magia tych kamieni działa na ciebie, stąd te dziwne sny. Nie masz się czym przejmować. Jestem pewien, że te koszmary niedługo znikną - zupełnie jak to ogromne drzewo.

Słuchając tego, co do powiedzenia mają druidzi, gnom skrupulatnie skubał narośl na swojej stopie. Pozbył się wszystek kory, zostawiając na skórze tylko różowe ślady po zadrapaniach. Juva nie wznawiała swojego wywodu, dając Grimberowi czas do namysłu. A że noc była jeszcze młoda, to i czasu na rozważania miał on całkiem wiele.

.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

7
Grimber z zapałem zdrapał to co pojawiło się na jego stopie, pamiętał iż w pobliżu źródeł mocy regeneracja kory będzie dużo szybsza, musiał pamiętać by dbać szczególnie o stopę. Słowa kobiety sprawiły że odetchnął spokojnie, fakt faktem nie miał najmniejszej ochoty przebywać w pobliżu źródła ich mocy, mimo to musiał to zrobić by przetrwać. W duchu kolejny raz zastanawiał się dlaczego to akurat on ciągle trafia na kolejne przeszkody, analizował korzenie swej rodziny, co zdarzało się niezwykle rzadko. Nikt poza nim samym nie musiał żyć w takich warunkach jak i on, nikt nie miał problemów finansowych, każdy miał stabilne miejsce pracy i swój zakład, tylko jego nieszczęścia ścigają w każdym miejsce kontynentu. Zły na siebie i los gnom wpatrywał się w płomienie, nim uświadomił sobie że wypada odpowiedzieć druidom. Zebrał się w sobie i odpowiedział.

No to mam w końcu jakieś wyjaśnienie, zasadniczo sny nasilały się gdy zbliżaliśmy się do tego miejsca. nic, pewnie wszystko wróci do normy o ile dotrę poza obszar działania tej siły, która daje wam moc. Dziękuje za wyjaśnienia. Pewnie z samego rana zaczniecie czyścić te głazy ?

Rzucił w przestrzeń, chcąc poznać plany jakie mają na najbliższy czas, sam myśląc czy jest w stanue samodzielnie się stąd wydostać.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

8
Coraz chłodniejsze powietrze ścierało się bez przerwy z ciepłem płonącego ogniska. Nocny wiatr zacinał po twarzach, chłoszcząc je nieprzyjemnym zimnem. Na szczęście dla zmarzniętego gnoma - palenisko wygrywało. Nawet te paskudne podmuchy nie sprawiały mu wielkiego kłopotu. Grimber przypomniał sobie, że jego czerwona, magiczna perła leżała gdzieś na dnie wypchanego wora, który rzucony został na trawę i tam od paru godzin spoczywał. A ponieważ zimno nie doskwierało alchemikowi za bardzo, nie pomyślał on nawet o tym, by wyjąć ogrzewający kamyczek ze schowka. Ale nie to było teraz istotne! W głowie siedziały mu dość ważne pytania - równie ciekawe co tajemnicze. Horst wyjaśnił już pokrótce kwestię dziwnych snów i gnom uwierzył mu na słowo, lecz inne sprawy nie dawały Grimberowi spokoju, przeszkadzając w odpoczynku. Pogrążony we wspomnieniach, rozważaniach oraz różnych takich, alchemik stracił na chwilę kontakt ze światem.

Nieświadomie spoglądał na tańczące płomienie i to właśnie je dostrzegł jako pierwsze, gdy wyrwał się z dziwnego zamyślenia. Mimowolnie zadał druidom pytanie - chyba tylko po to, aby zagłuszyć czymś wieczorną ciszę oraz leśne odgłosy. Nie czekał długo na odpowiedź.

- Prawdę mówiąc, to mieliśmy się właśnie za to zabrać - odpowiedziała Juva, otrzepując ramiona z poprzylepianych doń źdźbeł trawy i ziarenek piasku. - Z samego rana Horst chce wyruszyć do puszczy, więc nie będzie na to czasu.

- Muszę jeszcze raz sprawdzić tamto miejsce, gdzie oni wszyscy... leżą - zaczął tłumaczyć się rogacz. - Obawiam się, że mogłem coś przeoczyć. Wolę wrócić tam jutro i na spokojnie wszystko zbadać. Zechcesz pójść ze mną?

- Idź do lasu sam - wtrąciła niespodzianie dziewczyna. - Niech Grimber zostanie ze mną i pomoże przy zwyczajowych rytuałach. Nie powinien tego znowu oglądać, a ty na pewno sobie poradzisz - w tym momencie ścisnęła jego dłoń, oplatając ją własnymi palcami. - Co ty na to, alchemiku?

Wyglądało na to, że żadne z nich nie ma zamiaru nalegać. Decyzja należała tylko od gnoma.
.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

9
Grimber z zafrasowanie drapał się po lekko kędzierzawej i brudnej łepetynie, brak fryzjera i wody robił powoli swoje. Obie perspektywy były ciekawe, jednak poczuł że ma pewien święty obowiązek, który musi spełnić, a który wcześniej całkowicie zlekceważył. Popatrzył po obojgu, mimo że decyzje podjął niemal od razu i odpowiedział.

Wybacz Juvo ale muszę też udać się z Horstem, on mógł coś przeoczyć, natomiast ja nawet ich nie pożegnałem, nie zadbałem by nie stały się pokarmem dla zwierząt, nie godzi się tak traktować szczątków tych szlachetnych ludzi. wykazali się w podróży charakterem i odwagą, jestem im to winien. Mam nadzieję że dasz radę zostając sama, jeżeli nie obiecuje pomoc po moim powrocie.

Po czym zwrócił się dla odmiany do rogacza.

Kiedy wyruszamy? Zgaduję że o samym świcie ?

Spoglądając na niego zastanawiał się czy dobrym pomysłem będzie zabrać wszystko ze sobą, uznał że w jego życiu wydarzyło się tak wiele rzeczy, że warto wziąć całość, bogowie wiedzą co stanie się tym razem.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

10
Juva przyglądała się gnomowi z nieco dziwnym wyrazem twarzy.

- No jasne! - Powiedziała, będąc już na nogach. - Chcesz im pewnie sprawić jakiś pogrzeb...

- Zapomniałaś już, jak to wygląda poza kręgiem? - Zapytał Horst, także podnosząc się z ziemi. - Tak jest, przyjacielu, ruszamy skoro świt - odpowiedział Grimberowi. - Pomogę ci grzebać ciała albo układać stosy... nie wiem, co chcesz tam z nim zrobić. Ale teraz nie czas na to! Posprzątajmy wreszcie te głazy, bo inaczej Sulon ukarze nas deszczem.

Dziewczyna przytaknęła mu skinieniem głowy, a potem spojrzała w niebo - ulewne chmury faktycznie gromadziły się na tle ogromnej czerni. Nie czekając na pierwsze krople, ruszyła w kierunku kamiennego kręgu. Rogacz poszedł w ślad za nią. Grimber, jako że zadeklarował swoją pomoc, zrobił to samo. Wkrótce cała trójka była już zajęta zrywaniem mchu, zdrapywaniem nalotu i odrywaniem zeschniętych liści ze skalnej powierzchni. Praca szła im całkiem nieźle. Gdy część pokrytych runami głazów została już oczyszczona, groźba deszczu nagle oddaliła się. Sulon zdmuchnął szare obłoki znad polany, odsłaniając świecące gwiazdy i księżyce. Noc była całkiem ciepła, mimo później pory oraz wiejącego wietrzyska. Łączka z kręgiem wydawała się wysepką leżącą pośrodku morza ciemnej zieloności. Grimber podczas pracy spoglądał na boki i nawet z tego miejsca dostrzegał gdzieś nad koronami drzew zsypane śniegiem wzgórza. Biały puch błyszczał tam, gdzie moc kręgu nie docierała.

Paznokcie gnoma były bardzo brudne i pozdzierane. Palce bolały go niemiłosiernie. W ciągu tej nocy alchemik ogarnął nie tylko runiczne głazy, ale także swoją nogę, która zdążyła ponownie obrosnąć paroma strupami. Grimber zauważył, że pielęgnowanie stopy przychodzi mi coraz łatwiej, że robi to już niemal mimowolnie i nie czuje wcale swędzenia. Gdy robota była już właściwie skończona, druidzi podziękowali mu za pomoc, a potem odesłali zmęczonego do namiotu, który Horst w międzyczasie rozłożył na skraju polany. Alchemik nie protestował - był naprawdę padnięty. Juva wraz z rogaczem została przy głazach w nieznanym gnomowi celu. Powiedzieli tylko - Mamy jeszcze coś do załatwienia. Nie przejmuj się nami. - A on rzeczywiście się nie przejmował. Udał się pod materiałowy daszek, aby opatrzyć poranione ręce. Nie był nadto śpiący. Deptał właśnie mokrą trawę, posuwając się w stronę namiotu. Miał przed sobą jeszcze całą noc, którą mógł przespać lub wykorzystać w jakiś bardziej produktywny sposób...

.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

11
Grimber słuchał druidów i mimowolnie wracał myślami do zabitych. Świadomość że wyjdą z samego rana sprawiała że czuł mimowolny strach. Wędrówka zimą zwłaszcza w takich miejscach nie należała do przyjemnych, ale musiał być konsekwentny. Zapowiedź deszczu sprawiła że praca szła im zdumiewająco szybko, opłaciło się, gdyż na ziemię nie spadła ani jedna kropla. Efekt przeszedł jego oczekiwania, głazy układające się w kąt po oczyszczeniu ich wyglądały zdecydowanie lepiej. Biła od nich moc, czuć było jak przenika ona całą okolicę, biorąc we władanie najbliższe tereny, pozwalając im dać opór zimie. Jego dłonie krwawiły lecz nie przejmował się tym, idąc za radą druidów, udał się do namiotu. Rozebrał się i korzystając z chwili wykąpał, nie zapominając by dokładnie umyć dłonie, gdy pozbył się wszelkie brudu na nich, zdezynfekował je odrobiną ziół i alkoholu, a następnie największe ranki opatrzył delikatną szmatką, która zapewne należała do druidów. Kąpiel i zadbanie o sprawność dłoni przypomniało mu o nodze, z zapałem godnym lepszej sprawy począł zdrapywać wszystkie narośla, a następnie obmywać stopę. Po zakończeniu tej czynności położył się i odpoczywał, Mimo że nie czuł zmęczenia, wiedział że jest spakowany i gotowy by wyjść w każdej chwili, dlatego mimo wszystko powoli zaczął pogrążać się we śnie, mając nadzieję że Horst nie zapomni go zabrać ze sobą.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

12
Zasłana ciepłym kocem prycza czekała cierpliwie na Grimbera, zachęcając go do pójścia w sen. Gnom nie czuł jednak zmęczenia i zanim zdecydował się na odpoczynek, postanowił załatwić jeszcze parę ważnych spraw. Przeglądanie rzeczy z wora zajęło mu jedynie chwilkę - upewnił się, że w jego ekwipunku niczego nie brakuje - za to znacznie więcej czasu poświęcił na ogarnięcie porośniętej strupem stopy. Zdrapywanie kory weszło mu już w nawyk i przestało być wcale uciążliwe. Więcej kłopotu sprawiło alchemikowi opatrzenie poranionych palców. Trzeba było zagotować wodę, potem zaparzyć zioła, a na koniec znaleźć jeszcze jakąś szmatkę. Wszystkie te czynności pochłonęły dwie godziny z życia gnoma. Przygotowany na jutro i na to, co miało się wtedy zdarzyć, Grimber wkrótce wpełzł pod gruby koc. Otaczały go jedynie nocne odgłosy, zmieszane z cichym szumem drzew i skwierczeniem płonącego na zewnątrz ogniska. Długo jeszcze nie mógł zasnąć, rozmyślając o tym, co spotkało go do tej pory i o tym, czemu musi stawić jeszcze czoła. Godziny uciekały gdzieś w nicość, podczas gdy on leżał w bezruchu na łożu. W końcu zmogła go senność. Gdy zamykał oczy miał nadzieję, że tym razem nie spotka go żaden koszmar, że żadna paskudna mara nie nawiedzi go tej nocy...

I jego życzenie zostało spełnione. Sen miał długi i spokojny, przy tym wcale przyjemny. Kiedy rano otworzył oczy, nie pamiętał nic z nocnych widzeń. Już dawno nie wyspał się tak dobrze. Nawet pohukiwania sów nie były w stanie go zbudzić, nic nie mogło przerwać mu odpoczynku. No, chyba że Horst. Rogacz prawie zrzucił gnoma z pryczy, trzęsąc nim nad wyraz mocno w tym swoim żelaznym uścisku. Grimber zeskoczył na trawę, wyrywając mu się z łapsk. Druid nie musiał nawet nic mówić - wystarczyło krótkie mruknięcie i parę stanowczych spojrzeń, żeby bohater pozbył się resztek snu z oczu. Wkrótce był już gotowy do wędrówki w głąb lasu. Wyszedł leniwie z namiotu, obarczony ciężarem swojej sakwy. Przed wejściem czekała na niego Juva, w ręce miała parę obszytych skórą butów.

- To dla ciebie - powiedziała, wręczając gnomowi prezent. - Zrobiłam je nocą ze skóry tamtego psa... no wiesz. Mięso miał trochę niedobre, ale za to futro bardzo wytrzymałe. Nie są tak śliczne jak tamte zniszczone, ale na pewno będą ci służyć. - Wyglądało na to, że faktycznie nadadzą się świetnie. Alchemik przekonał się, że obuwie pasuje na niego jak ulał, kiedy tylko włożył je na swoje brudne nogi. I choć obszyte niewyprawioną skórą było mało estetyczne, to na pewno nadawało się do przechadzek po lesie, gdzie gruba podeszwa nieraz może uchronić wędrowca przed niechcianym wypadkiem.

Horst znajdował się gdzieś przy ścianie drzew i czekał, aż gnom do niego dołączy.

.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

13
Grimber spał smacznie a godziny mijały, otworzył oczy bardzo wypoczęty i gotowy na nowe wyzwania. Zszedł z leżanki i ruszył do swych worków by upewnić się że księga leży bezpiecznie z innymi rzeczami. Będąc tego pewnym poszedł w kierunku wyjścia. Blask słońca oślepiłgo, ale sporwadził też przyjemne ciepło na jego obliczę. Miła odmiana od ogarniającego chłodu. Szybko rozruszał zesztywniałe kości, odebrał niespodziankę Juvy i kłaniając się odrzekł.

Dziękue moja droga, przydadzą się do dalszej wędrówki, będe nosić je z dumą, mimo że właściciel skóry spowodował tyle kłopotów. Czas na nas, bywaj.

Po czym podszedł na skraj polany do rogacz i rzucził w jego stronę.

Mam nadzieję że nabrałes sił, czas ruszyć i odnaleźć szczątki naszych towarzyszy a twoich braci. Prowadź, będe tuż za tobą.

Kończąc obejrzał sie ostatni raz za sieię i był gotów do drogi.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

14
Skórzane buty Grimbera sunęły po trawie, zbierając z niej wszystką rosę oraz kwiatowe puchy. Koniec polany powitał go rosnącymi pod niebo drzewami i cichym warknięciem rogatego druida. Horst kiwnął głową, co było do niego wcale podobne, a potem bez słowa ruszył drogą, która przywiodła ich tutaj poprzedniego dnia. Gnom z całą pewnością mógłby uznać, że scenariusz z wczoraj po prostu się powtarza. Znów ta sama ścieżka, znów ta sama okolica i nawet uczucia grające w jego sercu były całkiem podobne. Ta niepewność i ten dziwny strach. Zupełnie tak jak ostatnim razem, krajobraz zaczął się zmieniać dopiero wtedy, gdy znacząco odeszli od kamiennego kręgu. Z każdym ich krokiem drzewa stawały się coraz mniejsze, chudsze, a kora na nich ciemna jak świat podczas bezksiężycowej nocy. Na ziemi pojawił się śnieg - szarobiały, mokry, nieprzyjemny. Grimber nie odczuwał jeszcze zimna, choć na pewno zaczął już marznąć. Na szczęście, podarowane przez Juvę trzewiki chroniły jego stopy przed zimnem zimowego puchu. Wypchany dobytkiem worek, przewieszony przez ramię, uderzał miarowo o plecy alchemika. Szklana aparatura brzęczała przy każdym podskoku. Wędrówka przez zasypaną mrozem puszczę dłużyła się niemiłosiernie. Nawet rogacz zaczął w pewnym momencie narzekać, choć Grimber puszczał jego słowa mimo uszu.

Powykręcane konary opuszczały swoje gałęzie, które raz po raz smagały gnoma po głowie. Rozrywające zmrożoną glebę korzenie zdawały się naumyślnie zahaczać o nogi podróżnych, żeby tylko powalić ich na ziemię. A jednak Horst i Grimber stawiali im skuteczny opór, bo jeszcze żaden z nich nie wylądował z twarzą w błocie. Rogaty mężczyzna strącał swoim porożem śnieżne czapy z drzew i krzaków, a rękoma torował przejście w gęstych zaroślach. Zmierzał przed siebie tak, jak gdyby zupełnie nic nie mogło go zatrzymać. Gnom szedł tuż za rogaczem, depcząc mu niemal po piętach. Jego masywne plecy przesłaniały cały widok na to, co rozciągało się z przodu. W pewnym momencie Horst spojrzał przez ramię, nie zwalniając wcale marszu. Małe oczy zawiesił przez chwilę w nicości, a dopiero potem spojrzał na Grimbera.

- Kto ich wszystkich pozabijał? - Spytał niespodzianie. - Widziałeś ślady kopyt... były dość głębokie. Ktokolwiek dosiadał tamtych koni, musiał być albo bardzo gruby, albo ubrany w ciężką zbroję. Mam nadzieję, że to nie członkowie zakonu...

Horst nie powiedział w zasadzie nic więcej. Nie czekał też wcale na odpowiedź, choć mogłoby się wydawać, że chce usłyszeć, co gnom ma do powiedzenia w tej sprawie. Ścieżka w tym miejscu zaczęła się dość mocno zwężać i podróżni mogli poruszać się jedynie gęsiego - jak do tej pory.

.

Re: Zaniedbany krąg druidów [zachodnie wybrzeże]

15
Grimber szedł miarowo tuż za Horstem, a każdy jego ruch przerywał ciszę, z całym swoim ekwipunkiem nie był on w stanie pełnić roli zwiadowcy, próba biegu pewnie też zakończyła by się katastrofą. Na szczęście jak uważał, nie miał powodu by pełnić takiej roli, rozglądął się dookoła i coraz bardziej bał tego co zastaną na końcu wedrówki. Druid prowadził pewnie w szybkim tempie, można było się spodziewać że całość nie zajmie im wiele oczasu, o ile nie napotkają przeszkód. Na pytanie rogacza alchemik tylko bezradnie ruszył ramionami i zapytał.

Czy zakon zwalcza druidów? Na jakiej podstawie mieli eż pozabijać moich kompanów, za samo towarzystwo elfów i druidów ?. Nie zauważyłem byście byli fanatycznymi druidami, sprowadzającymi kleski i nieurodzaje na reszte ludniości, wręcz przeciwnie, więc o co chodzi. Zakon poluje na heretyków, czcicieli zakazanego boga i jego ludzkich potomków. Na jakiej podstawie miał was zaatakować,.

Zdumiony i z trudem odgrzebujący wiedzę z zakresu religii i historii zakonu Grimber próbował zinterpretować przyczynę konfliktu, jednak nie miał pomysłu, liczył że olbrzym wyjaśni swoją sugestię.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zachodnia prowincja”