Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

31
- Sądzisz, że zadawanie takich pytań jest rozsądne? - Łypnął spod kaptura na łucznika uśmiechając się jednocześnie kątem ust. Żałosne. Skwitował zaczynając powolutku krążyć wokół trójki pozbawiając tym samym możliwości celowania tak i maga, jak i łucznika. Nie wspominając, że ten kmieć nie zdoła utrzymać cięciwy podczas obracania się wokół. W między czasie przeleciał wzrokiem odległość, która ich dzieliła, czyli dwa metry - idealny dla olbrzyma dystans, który pozwalał mu już stąd zadać straszliwy cios - sumując oczywiście długość, ramienia, ręki oraz rzecz jasna oręża.
- Brasdir starcze... Podasz mi powód, dla którego miałbym dalej hamować swą rządzę oglądania twej tryskającej juchy? - Zapytał kpiąco po raz kolejny wydając z siebie groźne warknięcie. Stąpał ostrożnie na ugiętych nogach gotów do zadania zamaszystego cięcia obydwoma mieczami. Czuł jak buzuje mu krew - doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ma do czynienia z szemranymi typami, których ubicie będzie przysługą dla świata. Niemniej jednak był gotów wysłuchać ich obrony... Być może będzie to coś godnego rozważenia? W między czasie wodził wzrokiem po okolicy dostrzegając krew, a także liczne ślady stóp pozostawionych na białym puchu. Wielu uciekało... Może starli się w boju? Zastanawiał się w myślach nie spuszczając z wzroku nieznajomych.
- Wiele tu śladów stóp, krwi... Przyjacielska sprzeczka powiadasz? - Głos był zdecydowanie gniewny i pełen podejrzeń, a stawiane kroki stawały się coraz szybsze. Lewa ręką dzierżąca miecz powędrowała ku zmarzniętej ziemi uderzając końcem ostrza o wzburzony puch. Ciągnął go niemalże po śniegu, choć ostrze nadal było utrzymywane w powietrzu. Nie było wątpliwości, kto był Panem potencjalnego starcia... Doświadczenie Brasdira było bezcenne.
Głos Mówiony - Miecze - Odzież - Powarkiwania, ryk, skowyt itp

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

32
Telepatyczny przekaz do Callisto, niestety tą drogą głoś Sindriego nie brzmiał tak seksownie. "Jednak to coś nie ma zwojów mózgowych. Uwaga, robię przedstawienie" Mag rozrzucił swoje ręce, a mankiety jego szaty sięgały mu prawie po kolana, co wyglądało dość imponująco. Z palców wyleciały mu błyskawice, a okolica pokryła się gęstym, czarno-biało-fioletowym dymem. Wokół ponownie zapanowała cisza, a Sindri wykrzyczał, zapełniając całą słyszalną przestrzeń głębokim, wibrującym i przeładowanym testosteronem głosem.

- Dziesięć kroków w tył abominacjo, albo poczujesz na sobie mój promień boskiej dezintegracji! Drżyj przed moją potęgą! DRŻYJ PRZED CHAOOOSEEEEEEM!

Zapadła ciemność gdy dym wypełnił całą widzialną przestrzeń. Choć nie do końca był to dym, nie drażnił krtani ani nie powodował łzawienia oczu. Widać było że jest to magiczny twór. I... koniec. Znowu jasność, dym wyparował kompletnie zanim na dobre się pojawił. Jednak wszędzie dookoła biły niewydające dźwięku pioruny, które jednak nie robiły żadnej krzywdy biednemu, białemu śniegowi.

- JA władam nad materią, JA panuję nad porządkiem świata. JA jestem mocą i wiedzą. Klękaj przede mną Brasdirze i oddaj mi hołd... lub giń!

Mag wyglądał złowieszczo w poświacie bijących zewsząd piorunów. Brasdir poczuł w sercu lęk. Nie rozumiał tego co się działo. A wyglądało to imponująco.
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

33
Zrobiło się dziwnie ciemno, chmary dymu wzniosły się na poziom głów, jakby dzisiaj miał skończyć się świat. Jakby ból przestał istnieć i światem władała wyłącznie pustka.
Pomimo, że Callisto doskonale zdawała sobie sprawę z magicznej bujdy to i tak powodowała ona u niej lekki niepokój. Wszak ten człek jest nieobliczalny.
" Tyle jest we mnie niespokładanych myśli i uczuć tak mocnych jakich nie znałam nigdy wcześniej.
Niech nie każe mi rozumieć, nie umiem i nie chcę. Wciąż mam nadzieję, że łaskawy dla mnie będzie "
Nic nie zatrzyma ciągu przyczynowo-skutkowego, kobieta znowu wpadła w nienormalne towarzystwo.
Totalnie przerysowane, nie z tego świata. Straszne, lecz komiczne. W cale nie mroczne, jak się przedstawia. Heretyk straszy olbrzymiego orka, który włada biegle językiem... " Święta Krinn, nie ogarniam ".
Cyrk winien dobiec końca, bo za dużo już tych walk, za dużo akcji, no za dużo TEGO!

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

34
Trudno orzec co podkusiło cyrulika do tak głupiego zagrania, ale chyba wiedział, że grożenie większym i agresywniejszym od siebie nie wyjdzie mu na dobre. Brasdir zadrżał na widok magicznego widowiska reagując na niego bitewnym rykiem, który zagłuszył patetyczną tyradę stetryczałego maga. W rzeczywistości jego pewność siebie została zachwiana, ale instynkt kazał mu walczyć... Taka zagrywka mogła być dobra na człowieka bądź elfa, ale nie na kogoś o znacznie prymitywniejszych odruchach. Gdy zapadła ciemność Brasdir momentalnie dostrzegł najmniejszy szczegół otoczenia i co ważniejsze pozbawił widoczności łucznika oraz elfkę - niepowtarzalna okazja dla wojaka.
- Graaaargh! - Ryknął wykonując obrót na ugiętych nogach w trakcie, którego zadał potężny zamaszysty cios mieczem z ramienia oraz drugim trzymanym nad śniegiem. Wcześniej przyjęta pozycja okazała się być trafna i taki atak był nie do uniknięcia z racji wcześniej wyliczonej odległości i ataku lecącego tak z dołu, jak i góry. Precyzyjny cios wymierzony był w wygrażającego się człeka, za, którym chowała się elfka i, gdy tylko światłość powróciła ork zmrużył oczy delikatnie zdezorientowany nagłym powrotem jasności.
- Parszywi guślarze. - Fuknął rzucając się z wyskoku na łucznika atakując go naraz mieczami w poprzek z dwóch różnych stron usiłując tym samym przepołowić go na pół. Wylądowawszy na ziemi zgiął się, jak sprężyna z ostrzami rozłożonymi na boki gotów do uniku bądź ataku, gdyby jego doskonałość bojowa tym razem zawiodła.
Głos Mówiony - Miecze - Odzież - Powarkiwania, ryk, skowyt itp

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

35
Skrót sytuacji bojowej
Spoiler:
Wściekły ork próbował wyprowadzić atak w stronę maga. Już czuł jak miecz dosięga celu a ciało przeszedł dreszcz emocji. Broń odbiła się w drugą stronę z metalicznym zgrzytem i niezrażony, pełen euforii ork już miał kontynuować atak, gdy poczuł jak puszczają mu obie kości w przedramieniu, a mięśnie zostają rozszarpane przez strzałę, wystrzeloną zapewne z łuku Salomona. Ból oszołomił go na chwile, co wystarczyło magowi do wyprowadzenia kontry. Brasdir wpierw poleciał ciśnięty magiczną mocą koło 10 metrów do tyłu. Potężny ból ponownie naruszonej, złamanej ręki został przyćmiony przez jeszcze silniejszy ból pękającego obojczyka. Zemdlał, lecz po kilku sekundach ponownie odzyskał przytomność. Próbował powstania została gwałtownie przerwana silnym kopniakiem w twarz. Policzki zostały kompletnie rozszarpane, trafione zimowym obuwiem Sindriego(mag zawsze nosił podkute buty z drobnymi kolcami, lepsza stabilność na mokrym podłożu no i ogólnie styl). Ork już przestał walczyć. Do władzy doszedł najprymitywniejszy z instynktów - chęć przetrwania. Próbował jedynie zasłaniać się swoją jedyną sprawną ręką przed kolejnymi razami maga, który aktualnie okładał mu całą twarz, o dziwo wykorzystując do tego niewiele magii, ot tyle aby nie uszkodzić sobie dłoni. Po wiecznie ciągnącej się chwili powstał z Brasdira, otrzepał szatę i rzekł.

- Mówiłem, aby ze mną nie zadzierać. Sprałem cię jak dziecko, Ty mocarny Brasdirze. Po coś mnie zaatakował? Na co ci to było, co? Teraz leżysz krwawiący, połamany, przerażony. Cóż, mogę ci jedynie życzył abyś zmądrzał na przyszłość. Dziękuj bogom w których wierzysz, że żyjesz. W sumie, nie zabiłem cię, bo mam dobry humor, bardzo dobry. Opowiem ci dowcip. Albo nie, krwaw, cieszy mnie Twój ból. Żegnam, panie orku. - po tym monologu obrócił się na pięcie i zostawił orka na śniegu. A sam ork niewiele już słyszał, resztką woli jedynie trzymał się tego, aby nie zemdleć na tym mrozie.

- Callisto, Salomon, na koń i zbieramy się. Elfko, jedziesz do mnie w gościnę i na służbę, tam zajmiesz się dokładnie swoją raną. - Jak powiedział tak zrobił, wsiadając na ogiera który pojawił się nie-wiadomo-skąd, a Salomon stanął po prosty przy nogach tegóż konia. Oboje czekali na Callisto.
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

36
Zaprezentowana walka była czymś niespotykanym, potęga którą włada heretyk jest naprawdę nieograniczona. Tylko marzyć, by w przyszłości móc stać się tak silną, tak ważną i nieobliczalną. Niech wszystkie ludy świata kłaniają się jej do stóp, oddają hołd lub składają ofiary. Nadchodzi nowa wiara Callistomiz. Mniej więcej takie podniecenie egzystuje w umyśle kobiety. Poza nim wzrasta również eksponencjalnie strach przed szaleńcem. Jego poczynania są godne zapamiętania, lecz nie uznania. Zadufany w sobie, zimny skurwysyn. No, ale czego się nie robi by żyć...
Kolejny raz w swym krótkim żywocie zostanie czyjaś służką, miejmy nadzieje, iż z tego wyjdzie podobnie jak to było w przypadku dawnego przyjaciela; nekromanty. Można udawać posłuszną, ciemiężyć upokorzenie i wykonywać brudną robotę, ale kiedyś nadejdzie okazja, ażeby obrócić rolę. Bo oczywiście w przyjaźń między nimi, nie ma co wierzyć- przynajmniej ze strony kobiety. Nikt jej nie interesuję poza nią samą, a może jest inaczej tylko głupiutka nie chce się do tego przyznac.
Tak czy siak musi zastosować się do polecenia. Dlatego wartko rusza w kierunku Oxera, powoli dosiada go, a po ogarnięciu wódz zajeżdża obok Sindiria. Zero słów, wyłącznie spłoszone spojrzenia.

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

37
Sindri klepnął konia po zadzie i trzyosobowy orszak wyruszył na przełaj, poprzez leśne zaspy i zwałowiska starych gałęzi. Salomon dalej posłusznie dreptał przy strzemieniu maga, kompletnie milcząc. Sam staruch też długo nie mógł powstrzymać się od gadania, najwidoczniej nigdy nie stronił od okazji do rozmowy - Niezbyt spodobała ci się ta scena, co Callisto? - Sindri uśmiechnął się z politowaniem do elfki. - Pewnie zastanawiasz się czemu rozprawiłem się z nim w tak niefinezyjny sposób? Ja też się nad tym zastanawiam. Wkurzyłem się, po prostu. Nie chciałem tej walki, nie jestem jakimś kriwopijcem czy innym rządnym krwi i śmierci magiem. Nie dał mi innego wyboru... A już miałem co do niego plany. Przynajmniej Ty mi zostałaś i nie wszystko legło w gruzach czy zostało zaprzepaszczone poprzez głupotę. - Chwila milczenia połączona z cichym stękiem czarnoksiężnika. Elfka zauważyła, iż zbrojniki na jego prawym ramieniu są powyłamywane, szata rozdarta, a bo blachach cieknie świeża krew. Jak widać nawet tak potężny mag nie był nieśmiertelny.

- Nie zdążyłem zapleść bariery do końca, jak widzisz. Każdy organizm ma swój limit, a mój już dawno go przekroczył. Tylko magia trzyma mnie jeszcze przy życiu. Szczerze, widziałaś kiedyś tak zramolałego dziada jak ja? A jak tak to więcej jak dwóch czy trzech? To nie kraj dla starych ludzi dziecinko. Będę musiał komuś przekazać moje dziedzictwo, może Ty się nadasz. Zobaczymy, wpierw tylko musimy dotrzeć do mojej wieży, mamy jeszcze ze trzy godziny jazdy jeśli nic nieprzewidzianego się nie stanie.

W kogo wierzysz, Callisto? Każdy w kogoś tam lub coś tam wierzy, więc proszę mi w tej materii nie kłamać.
- niespodziewanie mag zapytał, przerywając gorzki monolog.
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

38
Na bogów! Zacisnął zęby czując trzask kości w swym mocarnym przedramieniu. To niemożliwie! To jakiś półbóg! Zamilkł w myślach czując jak strzała rozrywa mu mięśnie. Ryknął z bólu zamierzając jednak go ignorować i walczyć dalej, ale magia szybko pozbawiła go tych zamierzeń. Krzyczał w czasie lotu, a wylądował twardo zostawiając głęboki ślad w śniegu. Oczy miał jak perełki nie mogąc uwierzyć w to, jak łatwo przegrywa. Miał jednak wolę zbuntowanego niewolnika i dumę niepokonanego gladiatora, która nie pozwalała mu tak skończyć. Z trudem opierając się na zdrowej ręce spróbował wstać, ale wtem poczuł kopniak wymierzy wprost w twarz.
- Pokory Ci brak magu... - Urwał czując napływającą w ustach czarną krew którą musiał splunąć, by się nie zadławić. Nieco opluł swą brodę, ale ból ciała to nic w porównaniu z cierpiącą dumą, która miażdżyła jego wnętrze. Mrugał szybko oczami walcząc z mroczkami, ale kolejne ciosy skutecznie mu to uniemożliwiały. Nie stawiał się już... Znowu miał wrażenie, że leży w swym dole katowany przez nadzorcę. Starał się łapać oddech, kiedy obijano mu twarz, ale na niewiele się to zdawało... Nadludzka wytrzymałość wciąż jednak nie pozwalała mu ulec. Odprowadzał wzrokiem wstającego starucha - sam natychmiast spróbował wstać, ale kiepska pamięć szybko dała mu lekcje. Padł na kolana, czując w ciele tkwiącą strzałę, ale także wzbierającą gorycz i złość po przegranej walce.
- Odchędoż się i daj zdychać wreszcie w ciszy. - Odparł szorstko na kolejny irytujący monolog człowieka. Ulotny strach przeminął równie szybko jak się pojawił - magia starca była imponująca, ale on sam... Na samą myśl mieszaniec splunął pogardliwie darując sobie jednak jakiekolwiek komentarze. Zdrową ręką wyjął gwałtownie strzałę odrzucając ją gdzieś na bok jak irytującą drzazgę. Swe życie uważał za bezwartościowe, toteż nie zamierzał błagać o nie jak jakiś nowobogacki elf. Przegrał w starciu z władającym nieograniczoną magią półbogiem, więc, gdzie tu doszukiwać się hańby? Dobra śmierć jak każda inna. Skwitował pogodzony ze swym losem - chwiejnie, wstający na równe nogi olbrzym. Za największą hańbę uważał śmierć w towarzystwie tego niezamykającego jadaczki aroganta dlatego zamierzał sobie znaleźć wygodne miejsce na ostateczny sen. Odszukawszy miecze z powrotem schował je do pochew i przygarbiony począł człapać w przeciwną stronę traktu. Co za parszywy dzień... Obym dotarł do jakiegoś zajazdu albo wykopanego dołu, w którym będę mógł się położyć chędożona mać.
Głos Mówiony - Miecze - Odzież - Powarkiwania, ryk, skowyt itp

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

39
//strzała przeleciała na drugą stronę więc nie musiałeś nic wyrywać btw.

Ponosząc jeden z mieczy, Brasdir mimowolnie zaklął. Ostrze wyszczerbiło się gdzieś w 1/3 długości(od sztychtu), a poprzez szczerbę rozumiał on 4cm ubytek. Trzeba będzie przekuć to ostrze, zrobić to potrafił ale brakuje kuźni i materiałów. Choć wpierw musi przeżyć.
Ból był potworny, ale ork dawał sobie z nim radę. Piekielna wytrzymałość robiła swoje. Brasdir mógł jedynie dziękować losowi, iż nogi miał z grubsza całe, ból ręki dało się jeszcze jakoś zniwelować.

Dreptał sobie więc po trakcie, póki ciało kompletnie nie opadło z sił. Krwawienie zelżało choć nie ustało, jeśli Brasdir zaraz z tym czegoś nie zrobi to umrze jak pies pokąsany przez szczury, skulony i zalany własną juchą. Stawało się również coraz zimniej, chmury jeszcze szczelniej zakryły niebo, a ich granatowa barwa zwiastowała nadchodzące opady. Wypadałoby odpocząć. Zarówno po prawej jak i po lewej stronie traktu znajdowały się drzewa i pagórki, więc znalezienie kryjówki nie powinno nastręczyć trudności.
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

40
Specjalnie nie ubolewał z powodu uszczerbku miecza, gdyż wykuł go z najtańszej stali... To jego umiejętności kowalskie stały za jakością. Zdecydowanie bardziej niepokoiła go otaczająca pustka. Usiłował się rozglądać, ale między sapaniem dostrzegł jedynie pusty krajobraz. Miał nadzieję, że zdoła dotrzeć do schronienia, ale wędrówka dłużyła się niemiłosiernie - zważywszy na opłakany stan. Nie przejmował się bólem, gdyż świadczył on o tym, że wciąż żyje, ale utrata krwi odbierała mu siły.
- Na jaja Sulona... Wampirów tylko brakuje w tym parszywym kraju. - Parsknął widząc nadciągające chmury, acz nagła myśl o krwiopijcach mogących się tutaj panoszyć szybko zmobilizowała go do działania. Nie w smak była mu utrata odzieży, ale czymś musiał zatamować krwawienie dlatego oderwał spory kawałek szaty, którym obwiązał zranione miejsce. Było to niezwykle trudne z powodu jednej sprawnej ręki, dlatego musiał sobie, choć minimalnie pomóc drugą. W bólach się opatrywał, ale ostatecznie winno mu się udać... Nie znał się na felczerstwie, więc nic więcej nie mógł już wskórać. Dalszy czczy marsz nie zwiastował efektów, a zmęczenie zaczynało przezwyciężać determinacje co ostatecznie pchnęło go do zboczenia z traktu i udania się za najbliższy pagórek. Wybrał zagłębie chronione przed wiatrem z większości stron przez drzewa oraz wzgórza. Spać zamierzał pod drzewem dlatego odgarnął cały śnieg aż do wyziębłej ziemi. Podobnie zrobił z podłożem, gdzie planował rozpalić ognisko i w tym celu zebrał najsuchszy chrust z okolicy - czasem zrywał zmarznięte gałęzie. Wyjąwszy z sakiewki krzesiwa począł próbować zapalić gałązki. Niezależnie od powodzenia po pewnym czasie odczepia bukłak, by uśmierzyć smutki alkoholem.
- I po bólu... Wino płynie w żyłach tak jak rzeka w korycie. - Zadrwił sam z siebie wypełniając jamę ustną czerwonym płynem. Uchylił trzy łyki po, których oparłszy się plecami na siedząco o drzewo spróbował zasnąć i przetrwać jakoś tę noc.
Głos Mówiony - Miecze - Odzież - Powarkiwania, ryk, skowyt itp

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

41
Callisto uważnie wsłuchiwała się w wypowiedź starca. Był słaby, a pozorna potęga okazuje się wyłącznie manifestacją, niczym paw grozi swym ogromnym ogonem. No cóż, każdy orze jak może. Co nie zmienia faktu, iż jest osobnikiem niebezpiecznym, śmiertelnie niebezpiecznym.
Przeto należy analizować niemalże każde jego słowo, a najbardziej te skierowane tudzież bijące w elfkę. Jej suczy wyraz twarzy potwierdza wybór maga, możesz lubić lub nienawidzić Callisto, ale ona się po prostu do niego nadaje. Jest zła, rządna wiedzy i potęgi, przy tym zrobi wszystko by osiągnąć cel, a to kwestia czasu. Chyba o takową personę chodzi mistycznemu rzemieślnikowi, skoro rozpatruję czarownice jako swojego spadkobierce.
Oczywiście miłe słowa nie zmieniają jej stosunku, wciąż ma apostatę za nieobliczalnego szaleńca, na którego trzeba brać poprawkę. Szanować, ale i uważać.
W związku z tym, jak tylko zadano jej pytanie, pięta muska podbrzusze Oxera, aby ten wartko opuścił szereg. Pobudzony wierzchowiec zajeżdża obok Sindiria, magowie jadą w równej linii.

- W kogo wierzę? Znam mitologię jeśli o to pytasz. Jednakże żaden Bóg nie jest mi bliski, dla mnie to czysta idealizacja ludzkich wad i zalet. Utożsamiam się z Krinn, ale respektuję Sakira pomimo jego fanatyków. Nie składam hołdów, modłów... Wierzę w siebie oraz swoje możliwości, bo tylko one mnie nie zawiodły w potrzebie.
Bogom nic nie zawdzięczam...

Dodała oschle.

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

42
Sindri obrócił się dość gwałtownie z stronę Callisto. Powoli, lecz dobitnie wyrzucił z siebie kilka dość ciekawych zdań.

- Czy nie znalazłabyś aktualnie czasu aby porozmawiać o Garonie? Tym, który daje nie tylko chaos, jak przypuszczają wszyscy, ale też wolność? To dobrze że masz czas. Garon, powszechnie nienawidzony, jest najlepszym z bogów. Każdy inny, począwszy od Tulona, poprzez Sulona, Sakira czy Xanda czegoś ci zabrania, zakazuje, ma swoje ścisłe domeny w których się specjalizuje. Sakirowcy to fanatyczne bydło przepełnione nienawiścią do niezbadanego i nieznanego, czciciele Dwimira to często zidiociałe, opętane mania wielkości indywidua, godne jedynie tego aby urżnąć im tępą łepetynę tępym ostrzem.

Garon, w przeciwieństwie do nich, pamięta o jednostkach. Najważniejsza jest pojedyńcza osoba, a nie ogół! Wolność jednostki, wolność osobista, wolność poglądów i wolność czynów! Żadnych zbędnych wytycznych, przykazań i innego bezsensownego marnotrawienia czasu i pamięci! Za Garonem i wolnością stoi potęga samodoskonalenia. Nie masz ksiąg zakazanych, heretyckich, pogańskich rytuałów, wszystko może być źródłem z którego czerpiesz wiedzę i potęgę. Którą można wykorzystać ku jednemu... Walka z obecnym porządkiem świata jest moim celem w życiu. Do tej pory jedynie się do tego przygotowywałem, lecz teraz, kiedy mam Ciebie i innych, jestem w stanie zrealizować to, na co tyle czasu czekałem. Zaufaj mi, jeśli nam się uda już nie będziesz przeciętną elfią czarodziejką, stałabyś się jedną z najpotężniejszych osobistości na kontynencie. I pamiętaj, nie ma w tym żadnego haczyka, wyrzeczeń czy oddawania duszy. Czysty zysk wymagający jedynie nieco czasu i magii. Masz może jakieś pytania?
- od dłuższej chwili mocny i wibrujący głos ucichł, a mag czekał na odpowiedź Callisto. Jego twarz była napięta, a oczy wykazywały skupienie.


* * *

Noc była okropna, zdecydowanie jedna z najgorszych w życiu orka. Mimo udanej próby rozpalenia ognia, było chłodno, a ostry wiatr wcale nie ułatwiał próby zaśnięcia. Urywane drzemki wspomagane winem jednakże wystarczyły, aby choć część sił powróciła. Wstał świt, a z nim nadzieja, iż jakoś się z tej opresji wykaraska. W głębi lasu, przy świetle dnia Brasdir dostrzegł kilka spiczastych dachów ziemianek. Może znajdzie tam opiekę, której tak dramatycznie potrzebuje?
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

43
Gdy tylko usłyszała o Garonie jej usta otworzyły się szeroko, jakby miała dokonać nimi aktu relaksacji męskiego przyrodzenia. Toż to zabronione wspominać jego imię, a tym bardziej rozwodzić się na tematy egzystencji tudzież wdrażania Garona w życie. Podczas studiów w Nowym Hollar nikt, nigdy nie wspomniał o tym Bóstwie. Wydalenie, kary cielesne lub wieczne potępienie zsyłano na każdego, kto tylko wywoływał jakiekolwiek podejrzenia fascynacji szatanem. Tak, Ci którzy mogli zwykli nazywać go pomiotem, czortem lub szatanem.
No a teraz, teraz grzeszny ekscentryk jedzie bok w bok przy Garońskim kapłanie. Panie niezrzeszonej potęgi, bo zabronionej. Callisto nie wierzyła w Garona, jak w żadnego Boga, ale wiedziała iż jego kult praktykuje to co najmroczniejsze, to co najniebezpieczniejsze; de facto najpotężniejsze.
Bo " magia istnieje po to by służyć człowiekowi, a nie nad nim rządzić ".
Stąd analiza wieści niesionych z ust starca jest jednym z najcieplejszych monologów, jakie przyszło jej słuchać. Oczywiście, po każdej absorpcji należy spleść własny twór, który nie może urazić odbiorcy. Zatem przebiegła lisica rzecze do swego pana

- Jeśli to, co mówisz jest prawdą. Nie pozostaje mi nic innego, jak poddać się woli Garona i Twojej, Sir. Wszechobecny oraz bezgraniczny Bóg wybiera mnie, co innego pozostaje, jak nie grać z nim w kości. Co więcej, pożądam jego darów niczym wody, pozwól mi, O wielki, wzrastać przy Was.
Chcę posiąść wszystko, czego tylko możesz mnie nauczyć. Chcę być taka, jak Ty lub nawet lepsza; jeśli czas mi na to pozwoli. Daj mi to czego pragnę, a ja oddam Ci siebie po stokroć, Sir.

I odpowiadałaby dalej, ale zaschło jej w gardle. Wieczna zmarzlina utrudnia długotrwałe wypowiedzi, powietrze jest suche pomimo śniegu, a temperatura niska. Byleby szybko objęli punkt kontrolny. Callisto nie może się doczekać.

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

44
- Oddasz mi się po... stokroć, taaak? Dobrze usłyszałem? - wielki uśmiech rozorał twarz Sindriego - Wracając do spraw poważnych, nie chciałabyś być taka jak ja, przynajmniej w jednej części. Bo urody to możesz mi pozazdrościć, hehe. Wola Garona... nie wiemy jaka jest. Dlatego jesteś taka potrzebna, potrzebujemy się z nim skontaktować. Już od dawna z nim nie rozmawiałem, ostatni raz miałem chyba z 40 lat. Czyli jakieś 70 czy 80 lat temu, nie pamiętam dokładnie.

Miejmy nadzieje że nie zażąda od Ciebie równie trudnego zadania co ode mnie... Pokazałbym ci rany jakie mi po tym zostały ale me pośladki nie są ani zbyt ładne, ani zbyt dyplomatyczne aby okazywać je na pierwszej randce. O, ale oto się zbliżamy, choć zapewne Ty nic nie widzisz. Z konia, Callisto. Salomonie, idź otworzyć wrota i oddaj nasze wierzchowce stajennemu. A teraz, zapraszam w moje skromne progi droga elfko.
- Powiedziawszy to, mag zeskoczył z konia i podreptał po śniegu do pagorka, który niczym nie różnił się od innych okolicznych pagórków. Salomon zaś, jedną ręką trzymając za uzdy obu koni, drugą pogrzebał w śniegu i pociągnął. Pagórek rozstąpił się nieco się i okazał widniejącą w nim dziurę, na 2 metry wysoka i na 3 szeroka. Rozlało się z niej nienaturalne, niemożliwe do opisania światło. Jego barwa oscylowała pomiędzy fioletem, bielą a czernią. Łucznik wraz z końmi wkroczył do środka, a wraz za nimi Callisto, lekko prowadzona pod ramię przez Sindriego, który wypowiedział właśnie swoje ostatnie zdanie na powierzchni.

- Witaj w nowym domu, elfko.

//opis "domu" w innej lokacji. http://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?f=22&t=1859
Ostatnio zmieniony 13 gru 2014, 22:32 przez Lowcakur, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

45
Nie łatwo było zmrużyć oczy tej nocy, tym bardziej, że nie był przyzwyczajony do jej przesypiania. Urywany sen najwidoczniej mu wystarczał niezależnie od tego jak był niekomfortowy. Ranne okolice ciała szybko przypomniały o swojej obecności, kiedy wstawał - z czego się nawet cieszył. Wszak znaczyło to, że z ciałem wszystko w porządku, a ból nie był dla niego czymś niemożliwym co najwyżej upierdliwym jak kamień w bucie. Dobrze jest czasem wcielić się w skórę przegranego... Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni. Powtórzył znaną i uwielbianą przez siebie maksymę starając się znaleźć pozytywy całego tego nieszczęścia. W oddali spostrzegł rysujące się dachy ziemianek, które tylko kilka razy miał okazje w życiu widzieć.
- Czyżby niziołki? - Zapytał samego siebie iście zaciekawiony, gdyż nie sądził, by jakaś większa rasa godziła się żyć w takiej ciasnocie - poza goblinami, których w bród na południu. Zresztą trudno było mu orzec... Nigdy nie opuszczał krainy piasku, więc mógł jedynie snuć domysły. Tak czy inaczej, po zebraniu się do kupy ruszył ostrożnym krokiem w stronę zabudowań z nadzieją na znalezienie pomocy. Tak długo jak nie natknie się na kolejne stado rozwydrzonych Panów Chaosu i innego magicznego ścierwa wszystko będzie w porządku.
Głos Mówiony - Miecze - Odzież - Powarkiwania, ryk, skowyt itp
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zachodnia prowincja”