Trakt Oros - Srebrny fort

1
Trakt pokryty był śniegiem i gdzieniegdzie lodem, przez co nie można było zbytnio popędzać konia. Bo bokach ciągnęły się równiny tu i ówdzie przyprószone małymi zagajnikami. Po prawej stronie, na horyzoncie, widać było Orlą... A raczej pokrywającą ją lodową skorupę.


Elka wjechała na trakt opuszczając dwoje Wiedźmie Siedliszcze (http://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?f=22&t=1685). Mimo dobrej jak na zimę pogody i jedynie lekkiego śniegu elfka nie widziała nikogo na trakcie... do czasu. Nagle zza niewielkiego wzniesienia wyłonił się mały oddział. Był o kilkaset metrów od niej. Nie było widać barw, może przez śnieg, a nawet tego w co byli uzbrojeni członkowie grupki jednak gra słońca w stali docierała do oczu elfki. Jedyne co dokładnie ujrzał to to iż na czele oddziału jedzie ktoś na koniu i w pełnej zbroi. Elfka widziała też że pomiędzy nimi jedzie jakiś wielki czarny kwadrat. Mogła to być kareta lub wóz. Koń elfki na chwilę się zatrzymał wpatrzony strachliwie w zbrojnych zbliżających się w ich kierunku.
Spoiler:

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

2
Drażniący źrenicę błysk światła, wyrwał umysł Callisto z głębokiej konsternacji. Padające na ziemię promienie słońca musiały odbić się od czegoś idealnie gładkiego. W pierwszej chwili pomyślano o śniegu lub innym skrystalizowanym tworze. Niestety otaczające wszystko okucie lodu nie generowało takiej wiązki fotonów. Zirytowana poczęła kryć oczy za pomocą prawej ręki, gdy palce rozwarstwiły się, przez niewielki otwór można było dostrzec nadciągające kłopoty.
W kierunku elfki zmierzała nieznana karawana. Kilku zbrojnych na wierzchowcach, którzy eskortują pewnego rodzaju powóz. Dokładny opis nadjeżdżającego elementu nie był możliwy. Emitowane przez wypolerowane zbroje światło dostatecznie dekoncentruję elficki narząd wzroku. Dlatego widzi, tylko i wyłącznie czarny punkt ze srebrnymi ludzikami dookoła.
Tętno wchodzi na wyższe obroty, krew pręży się do mózgu, a mimo mrozu po plecach ciekną kropelki potu. Świadomość nadciągającego zagrożenia stawia młodej konkretne wyzwanie, ale nie powinna dać się ponieść emocją.
" Uspokój się " - powtarzane w myślach najwyraźniej zaczyna działać. Rozsądek spłynął, jak grom z jasnego nieba i Callisto podjęła pierwsze manewry.
Na początku sprawdziła, czy jej kostur wciąż znajduje się przykryty pod siodłem; tak, gnił niezauważalny. -" Dobrze ".
Nie mogła zawrócić, gdyby ówcześnie cofnęła do lasu, przypuszczalnie wzbudziłaby podejrzenie u nadchodzącego wroga, a wtedy lepiej nie myśleć do czego by doszło.
Prezentuje się dostojnie, wiec nie pozostaje nic innego, jak wyłącznie liczyć na łut szczęścia i naturalnie minąć na wskroś usytuowaną karawanę.
Gdyby jednak ktoś próbował nawiązać z nią kontakt, posłuży się dobrą etykietą tudzież, w ostateczności, sprytem i przebiegłością. Nie pierwszy raz w życiu będzie kłamać, dla kobiety owy akt jest równorzędnie naturalny z oddychaniem, czy poruszaniem się. Aż dziw, że jest taka zepsuta.
Dopóty będzie dobrze dopóki konwój składa się z pospolitych strażników. W wypadku napotkania zakonników Sakira, nie obejdzie się bez rozlewu krwi. Chociaż szanse na zwycięstwo są równe zeru, doskonale wyszkolone jednostki, wielokrotnie odporne na liczne zaklęcia, są dla nowicjuszki zabójcze.
Toteż wypełniona po brzegi strachem, jakowy nie zawładnął umysłem, przyjmuje szlachecki grymas.
Z pokerową twarzą zmierza po wolność, ewentualnie...utrapienie.

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

3
Zbrojny oddział podjechał do elfki i ta mogła odetchnąć w duchu. Nie byli to Sakirowcy, a jedynie świta jakiegoś rycerza. Pomiędzy nimi jechał ciężki powóz bez drzwi... widocznie więzienny. Na oko dało się doliczyć ok 10 knechtów z mieczami i kuszami jednak zza powozu wystawało coś na rodzaj pik. Żołnierze wyglądali dumnie i sprawiali wrażenie dobrze wyszkolonych. Broń mieli dobrą, widać było iż ich pan nie szczędził pieniędzy na dobre utrzymanie oddziału. Nosili zielone i czarne barwy i wyszyte na tunikach krucze łby pod którymi nosili skórzane zbroje lub kolczugi. Na plecach każdego z nich był skórzany plecak. Sam rycerz jadący na czele nie maił takowego, ale za to na szczycie powozu znajdowało się kilka worków przywiązanych linami. Rycerz miał hełmy wykuty na podobieństwo kruczego łba, a ten sam symbol widniał na jego tarczy wraz z zielono-czarną szachownicą więc zapewne był on ich panem. Zbroje miał płytową i matową, pokrytą tu i ówdzie rysami, u pasa krótki miecz, a do siodła przytroczony wielki miecz dwuręczny. Były też tam... trofea. Głównie kły, ale zdarzały się też kawałki skóry. Cześć z nic należała do zwierząt... reszta do istot będących zapewne mutantami lub demonami. Był pokaźnej postury, wysoki i sprawiał wrażenie groźnego. Kiedy byli już od ciebie o jakieś 15 metrów podniósł rękę zatrzymując oddział i podjechał sam do elfki. Ukłonił jej się w siodle i przemówił. Miast potężnego i ponurego głosy, którego można się spodziewać po kimś takim spod hełmu dobiegł wesoły młodzieńczy głos.
- Witaj cna pani. Jestem Raswald z Czarnego Jeziora... zapewne nie słyszałaś. Przykro mi że zajmuję twój cenny czas, lecz spotkawszy niewiastę tak piękną grzechem byłoby nie zapytać jej o imię... i o to czemu jedzie samotnie?- w jego głosie słychać było szczere zdziwienie.
Nagle coś przykuło uwagę elfki. Z przodu powozu była pozioma, wąska, zakratowana szczelina. Jakieś dwie ręce chwaciły pręty i między nimi powiła się para oczu... oczu żółtych i dzikich. Patrzyły na nią uparcie jakby chciały ją przewiercić samym wzrokiem. A potem dojrzała kolejną nietypową rzecz. Zza wozu wychyliły się głowy reszty knechtów ciekawych co ich zatrzymało. Pośród nich stał człowiek w obszarpanej szacie... był to członek zakonu Sakira. Może nawet rycerz jednak nie dało się tego stwierdzić. Szatą była brudna, nie było widać zbroi a delikwent... miał wypalone oczy i uciętą prawą rękę. Próbował o coś zapytać knechta obok ale wtedy elfka ujrzała kolejną szokującą rzecz... zakonnik nie miał języka. Rycerz pobiegł za jej wzrokiem i odwróciwszy się rzekł.
- A tak... znaleźliśmy go przy drodze... i ciągle nie możemy ustalić co się stało... wiemy że zrobiły to jakieś siły zła bo kiwał na to głową... ale jakie? Nie wie lub to coś o czym my nie wiemy...
Rycerz patrzył na elfkę czekając na odpowiedź na wcześniejsze pytanie.
Spoiler:

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

4
Już na sam widok odmiennego niżeli zakonu Sakira symbolu, kobiecie spadł przysłowiowy kamień z serca. W jej wypadku każdy przechodni był lepszy od tych nawiedzonych psycho-racjonalistów. Nawet z bezmózgimi orkami łatwiej się dogadać lub ich zabić. Proste wojaki są zazwyczaj najłatwiejszym obiektem działań zaklęć bojowych . Brak wiedzy odnośnie mistycyzmu sprawia, iż nie wiedzą z czym mają do czynienia, a miejska gawęda rzecze; najgorszy wróg to nieznany wróg.
Aczkolwiek nadchodzące spotkanie zapowiada się nadzwyczaj pozytywnie. W powietrzu ani krzty wrogiej energii tudzież złych emocji. Co więcej z daleka wyłania się ktoś na obraz przywódcy. W pokojowym oraz szlachetnym geście podnosi dłoń, kolejno zachowując wszelkie zasady dobrej etykiety.
" Co za maniery. Hmm, czyżby szlachcic ? "
Czarnowłosa powoli pochyliła się do przodu, podczas wysunięcia z siodła kiwnęła delikatnie głową i ponownie zasiadła w kłębie. Z kijem w tyłku, chwyciła za przykrywający część jej twarzy kaptur. Wnet młodzieńcowi objawił się pełen wymiar mrocznej, chłodnej ale zarazem atrakcyjnej elfickiej buzi.
Jej mroźny wzrok przeszył marmurowego samca, nawet chciała przesłać mu czarujący uśmiech, lecz oczy spowiła klątwa zakonu Sakira i z uroczego wyrazu wyszedł skołowaciały obłęd.
Fortunnie szybko zażegnany, gdyż człowiek kruk dokładnie wytłumaczył stan zakonnika.
Bogowie musieli mieć Callisto w opiece, natrafia na prześladowcę, jaki jest ślepy, niemy oraz okaleczony.
Niemniej jednak mężczyzna wciąż oczekiwał odpowiedzi, skoro rozpoczął tę grę, niech ówczas poniesie jej konsekwencje. Usta zwilżono za pomocą lepkiego języczka, niby niewinnie, to też wciąż
w geście manipulacji. Tuż po przygotowaniu aparatu gębowego, przyszedł czas na autoprezentację.
Witaj czcigodny Raswaldzie z Czarnego Jeziora.
Na temat jego pochodzenia postanowiła nie wspomnieć ani słowa, wszak wiedzę geograficzną o pobliskich ziemiach miała wyłącznie pobieżną.
Błogo jest mi Cię witać, chodź okoliczności spotkania dziwią zarówno mnie, jak i Ciebie Panie.
Ażeby zaspokoić Twój kałdun ciekawości, wiedz iż przybyłam na te ziemie z polecenia mej akademii. Kolektyw magów w Nowe Hollar poszukuję rzadkiej rośliny. Zrządzenie losu sprawiło, że na tę wyprawę wysłano mnie...
Czeluści tutejszych lasów są nieogarnięte. Pechowo zgubiłam siebie oraz swych towarzyszy.
Od dwóch dni pragnę trafić do Oros, gdzie w rezultacie skosztuję posiłku na miarę wysokiego elfa.


I już chciała zadać pytanie na temat tych żółtych ślepi w klatce, z tym że owy akt zrujnowałby całe przedstawienie. Odegrała kulturalną czarodziejkę, jaką niegdyś winna zostać. Teraz niech się dzieje wola nieba, której należy pomóc korzystając z otumaniającego spojrzenia i arcymiłego uśmiechu.
Ostatnio zmieniony 21 sie 2014, 8:34 przez Callisto, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

5
Rycerz słuchał uważnie patrząc w piękną twarz elfki i jakby się nad czymś zastanawiając rzekł.
- Pani... trakty są niebezpieczne w tych czasach nawet dla czarodziei. Nie mogę pozwolić by ktoś tak piękny wpadł w ręce nekromantów lub innych bestii - spojrzał na swój oddział i na klatkę - Choć by to... coś... jakaś dzika i niepohamowana siła. Ta istota rozdarła trzech moich ludzi gołymi rękami. Z wielka chęcią bym ci towarzyszył jednak obowiązek każe mi dostarczyć tego stwora do najbliższego miasta... aby go tam osądzono. Mogę dać ci najwyżej kilku moich ludzi do eskorty... nie uciekną... zbyt dobrze im płace. Odstawią cie do twojej akademii, a potem wrócą do mojej siedziby- przez kolejną chwilę zamyślił się i dodał - Ale jeśli ci się śpieszy i nie chcesz przez nich być spowalniana... to przyjmij choć ten skromny dar - odczepił od siodła jakieś trofeum i trzymając go w otwartej ręce podał elfce- To palec topielca... ponoć przynosi szczęście. Ale ja myślę że ktoś tak uczony jak ty pani zrobi z niego lepszy użytek.
To co trzymał w ręce było małym zielonkawym palcem. Było na nim kilka blizn a od spodu ucięty był równo. Rycerzyk patrzył na elfkę wyczekująco i było widać iż nadzwyczaj mu zależy aby elfka przyjęła ten skromny dar. Żołnierze zaczęli się niecierpliwić i choć nic nie mówili to przewracali oczyma. Widać mieli już nie raz do czynienia z takimi... dworskimi odpałami swojego pana. Zakatowany członek Zakonu usiadł na ziemi i odpoczywał patrząc może przypadkowo w kierunku elfki.
Spoiler:

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

6
"...Choć by to... coś... jakaś dzika i niepohamowana siła. Ta istota rozdarła trzech moich ludzi gołymi rękami. Z wielka chęcią bym ci towarzyszył jednak obowiązek każe mi dostarczyć tego stwora do najbliższego miasta... aby go tam osądzono. Mogę dać ci najwyżej kilku moich ludzi do eskorty... nie uciekną... zbyt dobrze im płace. Odstawią cie do twojej akademii, a potem wrócą do mojej siedziby.."
Żyjąc w wymiarze obłudy, musiała zwracać uwagę na każde słowo wypowiedziane z oficerskich ust.
By dokładnie wiedzieć, co należy powiedzieć lub jaka odpowiedź jest ów czas przez arbitra pożądana.
Z tym, że jego mimika twarzy oraz nienaturalne podniecenie świadczyły raczej o chęci zakosztowania aktu fizycznego z elfką, niżeli zawarciu wartościowej znajomości. W każdym bądź razie zrządzenie losu sprawiło, iż to słabsza jednostka była na łasce zbrojnych i nic nie przepowiadało zmiany układu sił.
Chociaż czarownica najchętniej rozszarpałaby obecnych dookoła żołnierzy, ponieważ
jej sercu bliższa jest uwięziona w klatce bestia niż ci ludzcy pobratymcy, to wywołanie otwartej zwady skończyłoby się dla niej śmiercią albo zajęciem miejsca we wspomnianej klatce.
Smutek ogarnia duszę na widok tego stworka, chęć pomocy jest ogromna, jednak świadomość i trzeźwy umysł póki co tłumią zapał. Zaklęciem nie popracujemy, należy skorzystać z "magii" języka.
Tematem głównym miał być mroczny wybryk natury, ale niefortunnie rycerzykowi zebrało się na szczodrość w postaci palca topielca. I już przewróciłaby kobieta oczyma, tak samo jak stojący za kapralem żołnierze. " Toż to sprzeczne z etykietą, powstrzymaj się głupia ", więc chcąc nie chcąc na kuszącej buźce widniał równie jurny uśmiech. Nie za otwarty, raczej delikatny na tyle, aby unieść nieco jeden policzek i wyperswadować usta do przodu.
- Panie, to wielki zaszczyt otrzymać od Ciebie tenże amulet. Przyznam, że skromny podarek, lecz mniemam iż prosto z serca, bo inaczej nie przyjmę Panie!
Callisto zaskakiwała samą siebie. Już dawno nie flirtowała z nikim, tym bardziej nie wykorzystywała swoich atutów do osiągnięcia celu, wszak w akademii była ponad rok temu. Wrodzony talent kazał chronologicznie udawać, zatem wyciągawszy dłoń po prezent. Niby niechcący nie złapała go. Palec wymyka się z dłoni i spada prosto w śnieg.
- Co za brak koordynacji z mej strony. Straciłam go...
Powiedziała przygnębiona, licząc że ten zejdzie z wierzchowca i podniesie podarek.
Bez względu na to, jakie było jego zachowanie musiała zatrzymać ich jak najdłużej się dało. Może zaprowadzić do jakiejś zaprzyjaźnionej chaty, gdzie łatwiej będzie uwolnić bestie albo użyć innego podstępu np. skłócić kompanów.
- Twoja łaska jest nad wyraz hojna, nie śmiem odbierać Ci wojska. Zwłaszcza, że Twoi żołnierze chyba nie są zadowoleni z naszej rozmowy. - powiedziała szeptem.
-Co to za czasy, żeby karawana negowała impertynenckimi gestami czyny swojego Pana. W dodatku między sobą i za jego plecami - wciąż szepcąc grała zmartwioną duszyczkę.
I nagle pochyliła się do przodu obejmując brzuch w pasie, czyn miał na celu przypomnieć obecnym, jak wspominała o braku jedzenia.

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

7
Rycerz spojrzał na elfkę i przez szparę w hełmie mogła dojrzeć w jego twarzy zakłopotanie. Spojrzał na leżący palec, wzruszył ramionami i odparł cicho do elfki.
- To... prości ludzie. Zachartowani w boju to owszem, ale kto miał ich nauczyć etykiety? Oni nigdy chyba nie zrozumiom co to.- kiedy elfka się zgięła zesztywniał i szybko rzucił do jednego z żołnierzy- Eryk? Podaj mi trochę suszonej wołowiny i podnieß ten nieszczęsny palec a następnie podaj to damie- kiedy ten się uwijał powiedział do elfki- Wybacz pani mą nieroztropność. Zapomniałem rześ pewnie głodna. O ile pamiętam jakąś godzine drogi w tym kierunku- wskazał z elfkę - leży karczma... nalegam byś nam towarzyszyła.- dodał gdy jeden z żołnierzy podawał elfce podarek i trochę suszonej wołowiny.- zaopatrzymy tam sie, a także tobie podarujemy trochę prowiantu.
Spoiler:

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

8
Szczerze powiedziawszy Callisto liczyła, iż dowódca sam połakomi się na dół. Aczkolwiek niewielki wysiłek, jakim jest opuszczenie wierzchowca, to zbyt wiele dla rozpieszczonego mężczyzny.
"Ciekawe czy również muszą go podcierać"- pomyślała. Jednak wyniosły uśmiech wciąż tkwi na jej buzi. Jak nie ona ściska ustka od czasu do czasu machając czarująco rzęsami. W plecach ma kij, który jakoby informuję o szlacheckim pochodzeniu. Co nie wiąże się z drastycznym udawaniem, gdyż codziennie imituję księżniczkę, choćby przed samą sobą. Jest to wymiar pewnego typu dowartościowania zagubionego alter-ego.
Zdeterminowana by zneutralizować wpływy głodu, jak wspomniano wcześniej, zaprezentowała dramatyczny objaw niedożywienia. Wtedy wydano kolejny rozkaz, jaki wiąże się z oddaniem kobiecie części ich zapasów m.in w postaci kawałka suszonej wołowiny. Na sam wyraz WOŁOWINA już zaparło jej dech w piersi. "Ufff, prawdziwe mięso...W końcu coś innego niżeli suchary lub potrawka z kościstego zająca" i jak tylko przeanalizowała o czym właśnie myśli, w głowie rozpłomieniły się wyrzuty sumienia
"Czy naprawdę tak nisko upadłam? Jestem niczym dzikuska okradająca głupców, okrywam ciało mroczną togą zamiast bufiastych płaszczy mej matki..."- w sercu odzywa się żal, z którym inne sfery umysłu nieustannie walczą, natychmiast rzucając argument.
"Taką cenę muszę płacić za wiedzę? Takie życie wieść w zamian za potęgę i moc? Co za plan mi Bogowie zgotowali, że zsyłają wszelkie kataklizmy."
Dla kobiety kataklizmem były nie pierwszej klasy ubrania oraz warunki mieszkalne, brak opieczonych prosiaków w zastawie i wiele, wiele więcej. Mrok ogarnął jej serce, mroczne moce z księgi przywołań i nie tylko kształtowały się w duszy, lecz stałe nie odrzucenie dawnego życia, spisywało ją na pewną porażkę.
Niewiasta chcąc wyrwać umysł z kolejnej zadumy musi skupić szare komórki na obranym celu. Aby tego dokonać ochoczo potrząsa głową, co powoduje nie lada zdziwienie u nadciągającego strażnika. Jednak ponownie spuszczona kurtyna fałszu maskuję niuans, ponieważ podczas darowania żywności oraz prezentu, wojownika spotka nienaturalnie pozytywne przyjęcie.
Czarne rękawice muskają jego dłonie, kolejno przejmując dary i wprowadzając palec topielca do torby, a tuż za nim wołowinę, którą przed ukryciem częściowo konsumuje. Troszkę nieudolnie, bowiem dama by tego nigdy nie zrobiła, lecz fakt iż była głodna chyba ją wystarczająco usprawiedliwia.
- Dziękuję strażniku.
Niepohamowaną konsumpcję zaburza nadchodzący wyraz grzeczności kapitana. Mężczyzna proponując kobiecie kolację, (Robi się późno, a jak dojadą na miejsce pewnie zajdzie słońce) nadaje jej kolejną szansę do nawiązania kontaktu ze złotookim monstrum, które siedzi w klatce. Skoro izba znajduje się niedaleko, nic nie powinno się wydarzyć. Prawdopodobnie zostanie tam również na noc, więc intryga winna być jeszcze łatwiejsza do wykonania. Aliści pierwej należałoby przerzuć mięso. Zmielone trafia do żołądka, zatem przystało udzielić możnemu odpowiedzi.
- Z ogromną przyjemnością mój Panie. Być może karczmiarze posiadają wiedzę na temat braci z akademii. W dodatku nasze spotkanie pożarło dużo czasu, więc sądzę iż ukrycie się w ciepłym lokum jest, jak najbardziej wskazane. Prowadź zatem, prowadź.
Sztywny uśmieszek towarzyszył każdemu wypowiadanemu słowu, podczas gdy Oxer usytuował się tak, ażeby wędrować obok kapitana.

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

9
Elfka dotykając szybko palca i wrzucając go do torby poczuła jakby lekkie ukłucie, widocznie skaleczyła się o paznokieć. Kiedy podjechała do dowódcy ten znowu podniósł rękę i oddział ruszył. Jechali przez chwilę w milczeniu, a słychać było jedynie powolne człapanie konie... aż nagle młodzieniec zwrócił się do niej.
- Cna pani... czuję się nadzwyczaj głupio że musiałaś się zadowolić czymś takim. Jednak sama pani rozumie... głód. Ta nadzwyczaj długa zima... czy magowie z Oros próbują coś z tym zrobić? Czy w ogóle coś robią- w jego głosie czuć było lekką irytacje- Czy mogłabyś mi wytłumaczyć co w zasadzie ostatni robią magowie?
Widać było iż elfka musiała dalej ciągnąć swój teatrzyk z udawaniem czarodziejki z Uniwersytetu.
Spoiler:

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

10
Konie ruszyły przed siebie. Dwa dominujące wierzchowce spoczęły na przodzie karawany, wyznaczając kierunek trasy. Kobieta nie znała tej drogi, więc liczyła, iż izba naprawdę znajduje się niedaleko i że wytrzyma słowotok kapitana. Facet w ogóle jej nie interesował, lecz zakodowała (związane z nim) zadanie do wykonania, które należy zrealizować. Odgrywawszy pozytywny charakter mogła kontrolować sytuację, a wszystko za pomocą maksymy jaką się kieruje:
"Trzymaj swoich wrogów bliżej niżeli przyjaciół".
Chwilowy tupot kopyt przyniósł zewsząd oczekiwany spokój. W końcu nadeszła pora, gdy nikt nic nie rzecze. Dookoła wiatr i śnieg, szelest płatków, które uderzają o powierzchnię drzew. Ugniatane tony śniegu pod ciężarem końskich kończyn i to :
"Cna pani... czuję się nadzwyczaj głupio że musiałaś się zadowolić czymś takim. Jednak sama pani rozumie... głód..."
Historia lubi się powtarzać, zatem cisza ponownie uchyla miejsca gadatliwości strażnika. Co ciekawe, dopiero teraz Callisto zdała sobie sprawę, iż w dłoni wciąż dzierży kawał mięsa. Powrót do tematu pożywienia nieco ją skrępował, dlatego szybko ukryła resztkę wołowiny w torbie. Miała szczerą nadzieję, że ten wybryk z jedzeniem nie wywoła żadnych podejrzeń u ludzi. Z tym że wszystko prezentowało się jak najbardziej zasadnie.
Aż do okresu przełomu, podczas którego niczym grom z jasnego nieba, zesłano problematyczną dewizę WIECZNEJ ZIMY. Niewiele myśląc, poczęła łżeć to co jej ślina na język przyniesie
- Problem mrozów gnębi nie wyłącznie Ciebie, mój Panie. Każdy jest jego ofiarą i każdy na tym cierpi. Przyjaciele z akademii spekulują na temat pochodzenia katastrofy. Niestety zdania są podzielone, prze to osobiście nie objęłam strony. Jakkolwiek spojrzeć na problem, każdziuteńki front może mieć rację. Część twierdzi, iż winę za wszechobecną katastrofę ponosi północ, a dokładnie demony. Inni spierają się, że Bogowie nas dotykają swym gniewem.
Na poczekaniu wymyślała te bzdury, nie znała wieści ze świata, toteż zmuszona była do improwizacji.
- Odnosząc się do tematu samej walki z mrozem. Nie wiem za wiele, gdy ja opuszczałam uniwersytet największe umysły rozesłały informacje do wybitnych czarodziei z innych uczelni. Pewnie wspólnie będą chcieli stworzyć potężne zaklęcie, jakowe rozproszy anomalię pogodową. Gdybyś był ciekaw, mnie się ten temat nie podoba...
Droga wciąż nie miała końca, na froncie ani widu, ani słychu karczmy. A zapas uniwersalnych odpowiedzi właśnie opustoszał.

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

11
Rycerz znowu zamilkł na chwilę i znowu jechali w ciszy, lecz wkrótce znowu zdał elfce pytanie.
- Pani... a czy jesteś może Uzdrowicielką? Widziałaś że mamy ze sobą ciężko pokaleczonego członka Zakonu. Co prawda go opatrzyliśmy... ale nie mamy większego pojęcia co zrobić by nie wdało się jakieś paskudztwo. Oczywiście zawsze można polać ranę mocnym alkoholem i przypalić. Ale nie wiemy jak zaszyć kikut. Jeśli nie wiesz pani to może chociaż znasz tutaj w okolicy jakiegoś uzdrowiciela?
Nagle elfka dojrzała gdzieś w oddali smużkę dymu. Może z komina karczmy? Rycerz jednak jej nie dostrzegł tylko ciągle patrzył na elfkę czekając na poradę co zrobić z odciętą ręką członka Zakonu.
Spoiler:

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

12
Pytanie o zdolnościach magicznych wywarło niepohamowaną chęć udzielenia odpowiedzi
- Nie Panie...em
Aż tu nagle Callisto w chaosie swego umysłu, natrafiła na nikczemny plan, jaki mógłby raz na zawsze wyeliminować zakonnika. Był to człowiek niegroźny, okaleczony, prawie umierający z tym że sama jego obecność dekoncentrowała wiedźmę. W dodatku pozostali zakonnicy może chcieliby go odszukać, a do takowego ekscesu dopuścić nie mogła. Z tej przyczyny zarządziła przemyślaną modyfikację wcześniejszej wypowiedzi.
- Hmm. Pewnie Cię zawiodę, lecz nie jestem uzdrowicielką. Jednak znam pewne zaklęcie, które mogłoby zasklepić ranę i przywrócić mu siły życiowe. Aczkolwiek jest ono dosyć niebezpieczne, więc nie mogę Ci niczego zagwarantować. Ryzyko egzystuję, ale z tego co widzę, bez medyka ten człowiek długo nie pożyje. Decyzja należy do Ciebie Panie, tak jak jego życie.
Z rozpaczliwą mimiką przekazała dowódcy ostatnie wieści. Przebiegłość ponownie dominuje w jej sercu, dlatego również nie informuję nikogo o zauważonym pyle gazów, wszak mógłby on pokrzyżować grafik.

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

13
Rycerz widocznie się zamyślił i spojrzawszy na elfkę rzekł.
- Jeśli on umrze od magii zostanie pani oskarżona o morderstwo... wie pani o tym? Zakon tak to odczyta. Zaryzykuje pani?- Odwrócił wzrok i dojrzał smużkę dymu. Odetchnął głośno i rzekł- Pomyślimy o tym jak dojedziemy, a ranny będzie już w łóżku.
W ciągu kilku minut byli przed zajazdem. Był on starym drewnianym budynkiem, trzypiętrowym i szerokim. Rycerz zsiadł w konia i zdjął hełm. Spod niego wyszła fala złocistych loków i elfka zobaczyła mężczyznę w wieku co najwyżej lat dwudziestu, o błękitnych oczach i gładko ogolonej twarzy. Był mocno blady, ale posiadał nad wyraz szlachetne rysy twarzy co sprawiało że wyglądał jak wojownik z bajki. Zawiesił hełm przy siodle i podszedł do elfki. Wyciągnął rękę i zapytał.
- Pomóc o pani?
Spoiler:

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

14
Odpowiedź kapitana "tak" bardzo przypadła elfce do gustu, że nawet umiejętność przebiegłości nie była w stanie zamaskować gniewu, jaki spowił jej dotychczas przyjemną buzię. Mina przypominająca kota srającego na pustyni, to nie codzienność. Z pewnością wzbudzi jakąś reakcję u mężczyzny, chociaż jest on ignorantem, przynajmniej tak mniema Callisto, więc najprawdopodobniej pomyśli, że boli ją brzuch po pospiesznie spożytym posiłku. Tak czy owak emocje wzięły górę, grymas pozostał odbijawszy piętno na nadchodzącej wypowiedzi.
- Zakon oskarża wszystko i wszystkich. Inwigiluje wszelkie akademie, bez względu na to czy zrobią coś złego, czy też nie. Zdanie wyemitowała na krótkim wdechu, na skutek tego zaciągnęła powiew świeżości, by kontynuować.
- Nie! Nie będę niczego ryzykować. Każdy mag swój honor ma. Dawać i prosić to za dużo mój Panie.
Upust złości niczym za dotknięciem magicznej różdżki zlał z czarownicy negatywne wibrację. Może była dobrą manipulatorką, zaś gdy w okoliczności przenikały emocje, nawet najsilniej pochwycone wodze pękały. Niepowstrzymanie traciła kontrolę na rzecz wrodzonego talentu do złośliwości.
Skutkiem tego nie udzielała się do dalszej gawędy, wręcz przeciwnie. Emanując próżnym oburzeniem, zamarła we własnej konsternacji, aż do momentu kiedy to osiągnęli cel.
Przed obliczem karawany stał okazały budynek. Rezydencja pokaźnych rozmiarów, co prawda nieco zaniedbana, ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Ważne aby w środku było dostatecznie dużo miejsca oraz ciepłego żarcia, na które poluje Callisto. Wcześniejszy posiłek nie zaspokoił jej wygórowanych potrzeb, no i w dodatku przyszedł czas opuszczenie wierzchowców.
Młodej modeleczce mróz nie tylko potarmosił fryzurę, ale również przykleił tyłek do siodła. Czy to z braku kondycji, czy zasiedzenia kobieta nie była w stanie nawet się podnieść. Nie mówić już nic na temat zeskoczenia. Dookoła wszyscy zgromadzeni zsiedli ze swej zwierzyny, włącznie z księżulkiem. "Dziwne, iż nie kazał nikomu się sprowadzić"- pomyślała zgryźliwie.
W drugiej kolejności wziął się za ściąganie hełmu. No i zaprezentowany widok wprawił elfkę w ogłupienie, moc jajników ujrzała światło dzienne. W wyniku czego sceptyczne nastawienie nieco podupadło na wartości, a jej dłoń bez konkretnej odpowiedzi znalazła się w posiadaniu mężczyzny. Z niewielką asystą opuściła siodło i rzekła
- Dziękuję
następnie poprawiając okrycie Oxera, a nade wszystko schowany pod nim kostur.
Czas naglił, dlatego jakiś rycerz winien wartko odprowadzić jej konia, by Ci wreszcie zasiedli wewnątrz.

Re: Trakt Oros - Srebrny fort.

15
Rycerz uśmiechnął się do elfki i pomógł jej zsiąść z konia. Gdy tam mu podziękowała machnął ręką jakby chciał powiedzieć że to błahostka po czym żołnierz, który wcześniej podał jej jadło wziął cugle jej konia i zaprowadził go do małej przybudówki obok wyglądającej na stajnie. Tymczasem rycerz wziął ją spokojnie pod ramię i wprowadził do Zajazdu. (http://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?f=22&t=1715)
Spoiler:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zachodnia prowincja”