Chatka wiedźmy

1
W Zachodniej Prowincji żyją najwięksi fanatycy Keronu. Stołeczne Irios nabrało już w potocznej mowie miano miasta stosów, a prawdziwą władzę na tych terenach trzyma nie Korona, a Zakon Sakira, którego rycerze bezlitośnie tępią każde przejawy nieprawomyślności. A ponieważ za nieprawomyślność uważa się często magię, to nawet nieliczni magowie żyjący w tych okolicach boją się o swoje życie niezwykle często i mają kilka przygotowanych planów ucieczki.
W tych warunkach działają jednak również nierejestrowani magowie, mądre babki i szeptuchy. I będą żyć, póki ludzka natura nadal będzie dodawała do fanatyzmu jakąś odmianę ślepoty. Cóż, najciemniej pod latarnią.

Jednym z takich „ciemnych” miejsc jest mała chatka, leżąca w okresowo podmokłym dorzeczu małej rzeczki, Orlej, konkretnie. Zdarza się, że przez całe miesiące jest ona niedostępna dla tych, którzy nie znają bezpiecznych ścieżek. Choć często mówiło się, że na tych terenach mieszka jakaś wiedźma, to dzielni zakonnicy nigdy nie znajdywali nawet śladów ludzkiej obecności i szybko rezygnowali z poszukiwań. Nie widzieli ani lekko omszałej chatki, ani też studni, która zawsze rodziła krystalicznie czystą i chłodną wodę, niezależnie od pory roku.

Co zaś było w środku? Zbłąkany podróżnik, który miałby szczęście tu trafić, odnalazłby tutaj styl łączący w sobie elementy turpizmu i typowych motywów a’la domek myśliwego. Ściany były upakowane martwymi zwierzętami (jakimś cudem, pomimo braku impregnacji ich drugie życie się nie rozwija). Zdarzały się także wypchane głowy zwierząt i inne tego typu atrakcje, które sprawiały wyraźne wrażenie, że do ich wykonania zabierał się niewidomy pijak.
Ponadto, często tutaj stoją szklane pojemniki z różną, przeważnie roślinną zawartością, różne dziwne i nie zawsze zdrowotne zioła suszące się w pękach, parę skór pochodzących z gadów czy innych wilków... Pomimo tego, atmosfera domku jest względnie przytulna, a jej okna ukazują przejrzyste wnętrze zawierające wszystko co potrzeba. Żadna przestrzeń się nie marnowała- była tu półka na narzędzia, palenisko, dwa posłania i wszystko, co dusza zapragnie. Nawet kuchnia i miejsce na ustronne potrzeby się trafiły!

Właśnie, palenisko. W jego pobliżu znajdował się wcale spory, jak na to miejsce (w sumie każda ilość byłaby spora w tych warunkach) księgozbiór. Cały regał! Gdyby jednak poszukać dalej, znajdzie się coś o wiele ciekawszego. Otóż, za kuchnia znajdowała się mała spiżarka, a w jej podłodze była klapa prowadząca na dół. Ten dom miał piwnicę! Pomimo podmokłego terenu i bycia na totalnym zadupiu! Ta piwnica jednak była dziwna. Już od samego początku miało się przeczucie, że to kiepski pomysł, że powinno się stąd pójść. A jednak schodziło się pomimo tego na dół, tam, gdzie bagienna chata skrywała swoje sekrety...

Ku radości poszukiwacza, bądź jego zgubie.

Re: Chatka wiedźmy

2
Obrazek
Bez koguta na podwórku i zegara w domu, na moczarach pobudkę przynoszą pierwsze blaski wschodzącego słońca. Promienie mijają na wskroś usytuowane szyby, kolejno rozbijając się w przestrzeń salonu. Noc mija, nadchodzi nowy dzień, a wraz z nim pobudka Callisto. Otwarte oczy pełne ciekawości -"czy gospodyni wróciła?".
Wszystko wskazuje na to, że samotność niczym zimna; nie przeminie. Stąd zaciskasz zęby i opuszczasz łoże, aby wypełnić nadchodzące 12 godzin.
Najpierw poranna toaleta potem przebieranki, a po nich chwila dla siebie, czyli herbata z ziół.
Gorący napój nie tylko rozgrzewa ciało wobec wszechobecnej zimy, ale również nakłania do refleksji.

Hmmm zapasy się kończą, resztki pieczywa i uwędzone króliki nie wystarczą mi na długo.

Zwróciwszy się do siebie wypiła kolejny łyk herbatki. Umartwianie duszy jest wspaniałym sposobem na zabicie czasu, gdyby nie żądza wiedzy pewnie każdy dzień przeleciałby w gamie ciepłych trunków.
Pomimo że poranny rytuał sprawia przyjemność, Callisto odstawiła kubek i w te pędy powędrowała do pustej spiżarni. Odkryła wilczą skórę, jaka maskowała przejście w podłodze i zeszła do piwnicy.
Największy pokój w domu był zarazem najzimniejszym, dlatego leżąca na półce szata wartko spoczęła na barkach kobiety.
Jak co dzień ruszyła w kierunku kamiennego ołtarza, na którym czekała na nią jej ulubiona lektura. Największa, najcięższa, najmroczniejsza księga przywoływań. Spisana przed wiekami, bogata w tajemnicze kulty oraz klątwy. Paskudnie nieprzystępna, tekst wręcz odrzucający, ale na tyle zabójczy, że studiowaniu jednej strony Callisto była w stanie poświęcić kilka, jak nie kilkanaście godzin.

Re: Chatka wiedźmy

3
Księga faktycznie była niezwykła. Niekiedy zdawała się być ciężka niczym lity ołów, innym razem ważyła niewiele więcej jak jabłko. Czasami czytało się ją gładko, innym razem tak niemiłosiernie trudno, że oczy skakały po tekście bez jakiegokolwiek zrozumienia. Innym razem zdarzyło się, że próba podejścia do księgi skończyła się już po godzinie, kiedy to Callisto dostała tak silnej migreny, że ledwo mogła się dowlec do łózka.

Ogólnie więc księga była dziwnym wynalazkiem. Spisana różnymi charakterami pisma była rozbudowywana o kolejne spostrzeżenia coraz to nowych pokoleń adeptów czaroksięstwa. A wraz z zapisywaniem na tych kartach owoców badań nierzadko całego życia wielu czarowników i wiedźm zaklinało w starej księdze jakiś odłamek siebie samych. Almanach przez czas swojego istnienia zgromadził tyle różnych tekstów i tyle mrocznej wiedzy, że niekiedy zdawało się młodej adeptce, że nie ma do czynienia z zbiorem popisanych kart, a żywym przedmiotem, o tyle niezwykłym, że nie powstałym poprzez zaklęcia przeniesienia duszy czy inne rytuały, a drogą powolnej ewolucji. Tym bardziej że nie wyczuwało się żadnej, nawet bardzo subtelnej magii, co tym bardziej wskazywało na działanie aktywne, a nie zakodowane zaklęcia ochronne. Czasem więc mogło się odnieść wrażenie, że elfka nadal miała nauczyciela, który zazdrośnie strzegł swoich sekretów.

Nic dziwnego że strzegła. Wiele z tych zaklęć wymagało lat badań i eksperymentów. Rytuały kształtowane były niekiedy przez całe pokolenia magów i na pewno nikt niepowołany nie powinien łatwo zdobywać takiej wiedzy. Czy Callisto osiągnęła swój limit? Być może na razie, kiedy zaznajomiła się z opisami ostatniego poznanego zaklęcia. Od tamtego momentu udało jej się jednak odcyfrować przepis na niesamowitą owsiankę i obszerny referat na temat technik wycinania lasów. Cóż, albo tylko tyle zrozumiała. W każdym razie nawet takie wpadki dawały jej nieco doświadczenia w odcyfrowywaniu koszmarnego pisma i wszelkiej maści szyfrów. Jeszcze trochę i będzie mogła pracować w aptece!

Ale ale, mówiliśmy o blokadzie na dalszą naukę i o bronieniu się księgi w bardzo dziwny sposób. Teraz też miała to dziwne wrażenie. Wzrok ślizgał się po kartach księgi w tę i z powrotem, nie umiał skupić na więcej niż jednym słowie na raz.
A co wychwyciły oczy podczas oczopląsu?
....ruszyć....dupę....po....zakupy....

Re: Chatka wiedźmy

4
Kolejna sekunda; kolejna litera. Kolejna godzina; kolejna kartka, a w głowie wciąż hula pustka.
Każde przeczytane słowo wpada do oka, gdzie drogą skomplikowanych przemian zmienia się w impuls. Odtąd neuronami przez nerw czuciowy do ośrodka wzroku w płacie potylicznym kory mózgowej, tam poddany zostaje obróbce. I tu analiza czytanego materiału zawodzi, informacja niczym piłeczka odbija się między dwiema ścianami do czasu, gdy intensywność uderzeń stopniowo spada i na miejsce nieprzyswojonej treści, przychodzi kolejna- równie mętna.

W ten czas odzywa się głód, a co za tym idzie chęć przygotowania posiłku. Należy, zatem odstawić księgę i udać się na górę. W kuchni czekała poranna herbata, więc Callisto dopiła jej pozostałość, wyrzuciła resztki i rozejrzała się za jedzeniem. Było go bardzo mało, ledwie na kilka dni, a myśl o kolejnej potrawce z królika wzmagała odruch wymiotny. W dodatku całe pieczywo sczerstwiało, nadawało się do spożycia, ale konsumpcja nie wiązała się z pozytywnymi odczuciami, raczej łamaniem zębów.

Wrr... Przynajmniej Oxer dostanie coś innego niż ten zwilgociały owies.

Powiedziała sama sobie, myśląc o znajdującym się na podwórku ogierze. Czas gonił, a Callisto wciąż nie mogła dopuścić do siebie myśli, że trzeba wyjść poza osjaniczne gniazdko. Mimo braku chęci, musiała to zrobić. W dodatku dzień jej sprzyjał, słońce jak nigdy przebijało się przez chmary kłębiastych obłoków. Dlatego należało wykorzystać ten moment.
Do otwartego plecaczka wsadziła wszystko z czym tutaj przybyła, dodatkowo biorąc kilka kolb, flaszek i pęków ziół na ewentualną wymianę. Zarówno jej kieszeń, jak i posesja były puste, toteż w grę wchodził wyłącznie handel zamienny.

Mam już wszystko. Sztućce, ścierkę, koc, krzemienie, trochę słomy jako podpałkę. Hmmm szklane kolbki są, ziółka też. Ooo !!! Wezmę jeszcze nieco pustych kartek, może spiszę coś interesującego.

Kiedy sięgała po papier przed oczyma pojawił się obraz zaprzyjaźnionej księgi "przywołań".
Nieświadomie udała się po nią, ściągnęła z piedestału, owinęła ścierkami i schowała do torby.
Wracając na górę, minęła kuchnię, gdzie zgarnęła suchary wraz z manierką wypełnioną wodą. I w końcu wyszła z domu.
Chłód uderzył o policzki, tym samym nakłaniając do zwrotu, jednak obowiązki były ponad to.
Szybkie karmienie i przygotowanie wierzchowca. Ostatnie dopinki uzdy wraz z siodłem, przywiązanie worka z owsem, żeby nie zmarł z głodu.
Tak przygotowana Callisto, dosiadła Oxera. Strzeliwszy łydką w podbrzusze, pobudziła ogiera do działania. Czuła, że proste pozyskanie pożywienia, w tych czasach, na tych ziemiach może wiązać się z nie lada przygodą. Głowa zerka przez ramie, wizualnie żegna się z domem, ale tylko przez chwilę, bowiem droga jest niebezpieczna. Teraz przymusem stało się przypomnienie bezpiecznej trasy na szlak, w końcu nikt nie chce zatonąć na moczarach.

Re: Chatka wiedźmy

5
Elfka ostrożnie zaczęła jechać przez bagienko. Pamiętała trasę całkiem nieźle, ale długie siedzenie w chatce trochę zamgliło w jej pamięci drogę. Zima także zmieniła krajobraz i pokryła znaczną część wody cienkim lub grubszym lodem. Raz noga jej konia zsunęła się z płycizny i gdyby szybko go nie popędziła zapewne obaj by utonęli. Jednak poza tym bez przeszkód je opuściła. Minęła potem mały lecz nadzwyczaj gęsty zagajnik w ten sposób po półgodzinnej jeździe bez przeszkód dotarła do wąskiego traktu. Wiedziała że jeśli pojedzie w jedną stronę to dotrze do Qerel, a jeśli ruszy w drugą stronę zbliży się do Srebrnego Fortu do którego miała znaczeni bliżej, a za którym znajduje się Irios. Oczywiście po drodze w każdą stronę natknie się na kilka wiosek... o ile niektóre z nich pod czas jej nieobecności nie zostały zniszczone.
Spoiler:

Re: Chatka wiedźmy

6
Opuszczenie zaprzyjaźnionego lokum nie przychodzi łatwo. Żyła tu nieco ponad rok, a przywiązała się bardziej niż do rodzicielskiego domu. Pewnie dlatego, że była lokatorka poświęcała jej całą swoją uwagę, a po jej zniknięciu posesja przypadła Callisto. W tym czasie mogła rozwijać swe magiczne zdolności, uczyć się gotować i żyć jak dusza zapragnie. Aż do momentu, kiedy zabrakło podstawowego asortymentu, tzn. jedzenia. Zmuszona do odstąpienia oazy spokoju, wyruszyła w celach zaopatrzeniowych.
Ku zdziwieniu jej samej, doskonale pamięta drogę, mimo że wędrowała tędy bardzo dawno temu.
Póki co podróż przebiega bez większego błądzenia, prze to zadowolona z własnej orientacji przestrzennej monitoruje otaczający ją areał, niczym prawdziwa królowa. Głowa wzniesiona do góry, plecy ściągnięte i jazda. Koń tupie ciągnąc stomp za stompem, gdy nagle jedna z nóg obsuwa się w nicość. Wilgotne środowisko bagna otacza kopyto i cała konstrukcja jeździec - wierzchowiec, jak bombardowana wieża, przechyla się na bok.
Nie było czasu na rozpacz, lament również nie wchodził w grę. Tylko błyskawiczny strzał łydką w podbrzusze mógł uratować sytuację. Jeden, drugi, trzeci kop ze ściągniętymi wodzami żeby w końcu stanąć na pewnym gruncie.
-GŁUPI MUŁ !!!
Krzyknęła przepełniona agresją, dalej kręcąc wodzami w taki sposób, aby wędzidło wbiło się w aparat gębowy fryza. Ból był na tyle niewygodny, iż kary ogier podskoczył na wysokość dwóch stóp.
- Podoba Ci się? No dalej! Jazda!!!
I ruszyli przed siebie; wprost na trakt, gdzie nie było już tak bezpiecznie. Doskonale pamiętała, jak jeszcze niedawno Flemeth ostrzegała ją o panującym tutaj zakonie. Zrzeszeniu rozhisteryzowanych fanatyków, myślących że są wysłannikami Bożymi. Prawicowe ściera, kere z powodu strachu przed potęgą wolą ją terroryzować niżeli studiować. Pochwałą głupoty byłoby zmierzać w ich kierunku, jedynym racjonalnym wyjściem jest Oros. Po drodze napotka się nie jedną chatę, która winna być zaopatrzona w pokaźnie zapasy. Pytanie, jak je pozyskać?
Obrazek
Spoiler:
Ostatnio zmieniony 17 sie 2014, 21:36 przez Callisto, łącznie zmieniany 3 razy.

Re: Chatka wiedźmy

8
Zima nie oszczędzała tego miejsca. Chłód i lodowe igły naruszyły konstrukcję drewnianej chaty, jak i wiaty oraz ogródka będącego opodal. Bagnisty dworek wciąż jednak chowa się przed wzrokiem świata zewnętrznego. Mistyczne bariery po prawowitym gospodarzu sprawiają, iż zatopiona wewnątrz bagiennej puszczy osada jest pomijana przez podróżnych, który i tak nie wybierają drogi przez moczary. Chociaż teraz jest ona ułatwiona, wszechobecny chłód sprawia, że podłoże glebowe jest twarde, a niewielkie źródełka wodne pokrywa warstwa zmarzliny. Pomimo tego wciąż należy być ostrożnym, gdyż nigdy nie wiesz, czy grunt pod nogami nie osunie się właśnie tobie.

-------------------------------------------------------------------------------------------------


Jeszcze kilka dni temu bracia Blackthorn siedzieli w karczmie Qerel, gdzie popijali odurzające trunki. Wtedy spotkał ich pewien młody szlachcic o delikatnej urodzie chłopca. Bracia szybko zorientowali się, iż jego fizyczność tylko maskuje prawdziwą męskość, albowiem szlachcic okazał się być zamożnym właścicielem niewielkiej osady. Wraz z własnymi ochroniarzami przysiadł się do Logana i Kyrana, opowiadając im o swoich problemach. Tyczyły się one pewnej kobiety, którą niegdyś spotkał na trakcie do Qerel.

- Była piękna, miała czarne krucze włosy i smukłą twarz. Nosiła się jak dama, ale w głębi duszy miała dzicz. Jej spojrzenie było tak silne, że straciłem głowę. Wiozłem wtedy stwora w klatce, a ona przejeżdżała bezbronna. Była głodna, więc zaoferowałem jej pomoc. Skończyliśmy w pewnej karczmie, co miało być początkiem mojej nowej drogi w życiu... Niestety alkohol i zamieszanie z wandalami sprawiło, że ta zniknęła. Nie wiem gdzie jest i co się z nią dzieje...
Powiedziała tylko, że była związana z uniwersytetem w Nowym Hollar, lecz to kłamstwo. Teraz już wiem, że oni się tutaj nie zapuszczają. Ale nie interesuje mnie to, pewnie biedaczka była szlachetną druidką, dlatego bała się to wyjawić. Przeklęty Zakon Sakir terroryzuje każdego, kto nie posiadł sztuk magicznych w akademii tudzież klasztorze. Znalazłem na zachodzie. Musiała przybyć z lasu, dlatego proszę odnajdźcie ją...


Począł błagać braci o pomoc. Wyjaśnił im gdzie powinni jej szukać i jak to jest dla niego ważne.
Do dziś Kyran pamięta jego słowa, nawet teraz gdy wraz z bratem dojeżdżają na obszar mokradeł. O południu zjechali z traktu Qerel- Irios, gdzieś na wysokości jeziora Yanga. To tutaj chcą zacząć poszukiwania kobiety, na wschód od drogi wjadą na obszar mokradeł. Dlatego należy uważać na siebie i wierzchowca, bo jak raz wpadniesz to już nie wyjdziesz. Podpowiedzi jest niewiele, wiedzą wyłącznie iż kobietę zwano Callisto i jest wysokim elfem. To niewiele, jak na te okoliczności.

Re: Chatka wiedźmy

9
Wkraczając na mokradła Kyran zsiadł z konia. Teren wydawał się twardy i w miarę bezpieczny, czyli w rzeczywistości taki nie był. Ciągnąc wierzchowca za wodze uważnie obserwował podłoże i kluczył między niepewnie wyglądającymi miejscami. Od czasu do czasu zatrzymywał się i spod ciemnego kaptura spoglądał w dal.
Zastanawiał się jak ma tutaj trafić na ślad poszukiwanej kobiety wiedząc o niej tak niewiele. Dodatkowo od kiedy ten blond rycerzyk wyżalił się, że chce poruch... odnaleźć elfkę minęło sporo czasu i to było w Qerel. Ta cała Callisto mogła być już niemal w każdej innej prowincji Keronu...
No, ale nie ma co narzekać - zawsze mógł zbijać bąki i marnować pieniądze w jakiejś paskudnej karczmie. Chociaż w karczmie byłoby ciepło... Ale przynajmniej ma teraz robotę, na której może się skupić i coś robić. Bezczynność źle na niego wpływała.
Najemnik zatrzymał się, podciągnął kaptur i znów lustrował otoczenie szukając śladów cywilizacji - bo wiedział, że gdzieś tu powinna być wioska - w końcu nie pierwszy raz był w Zachodniej Prowincji. Zauważył, że przytroczone do siodła miecz dwuręczny i dwa jednoręczne zsunęły się lekko. Poprawił bagaż.
-Logan, kojarzysz, gdzie ta wioska mogła być? - zapytał idącego z tyłu brata.

Re: Chatka wiedźmy

10
-Kojarzę, gdzie jest wiele miejsc ale takie zadupie trudno byłoby znaleźć nawet z mapą. Mam nadzieję, że zdążymy do wieczora. - Odpowiedział Logan i też zsiadł z konia.
Mimo, że ziemia była zamarznięta a woda skuta lodem to uważał, gdzie stąpa. W końcu było to bagno i nie miał ochoty na lodowatą kąpiel. A taka mogła nawet zabić przy pogodzie, która obecnie panowała.
Co jakiś czas wraz z bratem zatrzymywał się i badał teren. Szukał śladów, które upewniły by go, że zmierzają w dobrym kierunku. Chociaż nie potrafił sobie wyobrazić, jak na tak rozległym terenie mieliby znaleźć elfkę. Ona mogła być wszędzie. Przynajmniej było to lepsze niż siedzenie w karczmie. A Logan mimo zimna uwielbiał wędrować po takich miejscach.

Re: Chatka wiedźmy

11
-Ja też - zgodził się z bratem.
Najemnik potarł czoło a następnie jego dłoń zjechała na zarośnięte policzki i pogładziła je chwilę.
-Pojedziemy prosto. W końcu jeśli ktoś chce się odciąć od świata, to nie zamieszka tuz przy trakcie. Nawet jeśli nie trafimy prosto do wioski, to może po drodze znajdziemy coś innego. No i sam Rostwald mówił, że najlepiej tutaj zacząć. Chodź, ruszajmy.
Pociągnął wodze Gilarabrywna i oglądając podłoże pod sobą ruszył przed siebie.

Re: Chatka wiedźmy

12
Chłód nie dawał im spokoju, pomimo że śnieg zaoszczędził spadania z niebios to jednak wiatr nadrabiał za niego. Cienkie, ostre i przeszywające szorstką skórę mężów masy powierza, wbijają się w pory na twarzy oraz odkrytych partiach szyi. Stąd Kyran dostał zatrważająco niepokojącego zaczerwienienia twarzy, a to tylko uroki zimna.
Wciąż kroczyli przed siebie, bacząc na luźne podłoże. Niby zmarzlina winna być stabilnym gruntem, jednakże bagna same w sobie zawsze lubią zaskakiwać. Ciepłe gazy, ulokowane pod powierzchnią mogą roztapiać lody z góry.
Spoiler:

Tak czy siak, Kyran postanawia zagłębić się w nieznane. Ochoczo kroczy przed siebie, aby wraz z bratem oraz ich kopytnymi towarzyszami infiltrować obce ziemie. Ziemie położone na wschód od traktu, toteż wciąż przepełnione mrokiem i wpływem wyspy nekromantów. Wieśniacy boją się tutaj przebywać, legendy głoszą, że nie raz umarlak opuścił podłoże ażeby napełnić swój brzuch. W dodatku informację tę potwierdza szukana Callisto. Kim jest kobieta, która samotnie żyje w głuszy? Odpowiedź nie powinna być zagadką dla najemników. Tylko na tych obszarach wszelkie mroczne siły mogą chronić się przed inkwizycją, nawet oni nie chcą bawić się w zwiedzanie niestabilnych bagien. Ciężkie okrycia zakonników oraz ich koni są tutaj przysłowiowym gwoździem do trumny. Co więcej, wielu już tu potonęło.
Zadanie jest zadaniem i najemnik podejmując się go, zobowiązany jest do wykonania. Wszak taką ma pracę. Bez względu na warunki tudzież chęci musisz zaprzeć się i ruszyć dalej.
W taki oto sposób Logan i Kyran stopąją ku nieznanym horyzontom. W końcu jeden z nich dostrzega, jak grunt zaczyna się obsuwać. To znak, że trafili na bagna w pełnej okazałości.
Na otaczający ich teren składają się liczne, wąskie ścieżki z ubitej ziemi oraz skondensowanej roślinności otoczone zamarzniętą z wierzchu wodą. Naturalne iż ilość zamarzniętego podłoża jest w większości. Połączone "mniejszości" kreują szereg połączeń, jakie imitują siatkę pająka, która oddziela działy zamarzniętej wody. Póki owe przerywniki istnieją, można się czuć pewnie, gorzej jeśli pozostanie sama zamarznięta woda.
Finalnie siatka rozrasta się w dwóch, przeciwnych kierunkach. Jeden opatulony białą mgłą, wewnątrz jakiej nic nie widać. Drugi zaś przedstawia kolejne działy wodne, ciągnące się jeszcze daleko. Co wybiorą mężowie? Gdzie pójdą?

Spoiler:

Re: Chatka wiedźmy

13
-Że też ta baba musiała akurat tu się zapodziać... - mruknął Kyran rozglądając się po bagnach.
Opowieść Rostwalda o rzekomej "babie" i sam fakt, że zapodziała mu się tutaj świadczy tylko o jednym. I właśnie to jedno się Blackthornowi nie podobało.
Podoba czy nie zadanie trzeba wykonać. Zresztą to nie pierwsza misja, która mu się nie podoba ale zawsze należy szukać pozytywów. A w tym przypadku pozytywem jest... hmmm... no dobra, tym razem nie ma.
Wróć! Nie ma komarów!
Pocieszony Kyran wrócił do zadania i wyboru drogi. Ne przypominał sobie bezchmurnych nocy w ostatnim czasie, więc ta mgła radiacyjną raczej nie była. W każdym razie opary takie biorą się z ciepła, więc kierując się w tamtą stronę mają większe szanse dotrzeć do cieplejszej części mokradeł. A w cieplejszej części mogą natknąć się na kogoś, lub coś, żywego. Może jeśli im się poszczęści to będzie sama Callisto?
Lub komary...
Kyran skierował się we mgłę zwalniając i baczniej obserwując teren przed sobą i pod nogami.

Re: Chatka wiedźmy

14
-Prędzej się ukryła niż zapodziała. Znalezienie jej nie będzie łatwe.
Logan poprawił swój kaptur aby osłonić swoją głowę przed zimnym wiatrem. Zauważył, że jego brat idzie w stronę mgły.
-Jesteś pewien Kyran, że to dobry pomysł? - Zapytał Logan lecz mimo to nie wahał się i podążył za bratem we mgłę jeszcze bardziej skupiając się na otaczającym ich terenie.
-Nie wiem czy damy radę cokolwiek dostrzec w tej mgle. Mam nadzieję że nie zgubimy kierunku i nie zamotamy się tutaj. Nie było by to zbyt przyjemne.
Nie tylko to go martwiło. Na bagnach mogły żyć różne stworzenia, których na pewno nie chciałby spotkać, szczególnie w takiej mgle. W końcu różne pogłoski krążyły o tym miejscu lecz maił nadzieję, że większość z nich nie jest prawdziwa.

Re: Chatka wiedźmy

15
Chodzą po gruncie kruchym jak wiara w cud. Ziemia twarda ze skrzypiącymi porostami dodaje rytmu wyprawie w nieznane. Nieznane albowiem otacza ich mistyczna mgła, biała jak mleko chmura uniemożliwia racjonalne określenie położenia. Już nawet stóp nie widać, de facto niczego nie widać. Gęsto i chłodno, o kroczeniu po stabilnej powierzchni informują wyżej wymienione szmery zamarzniętych źdźbeł trawy. Gdyby ktoś wkroczył na lodowisko tudzież inną taflę lodu, z pewnością szmer umarłby w ślepej przestrzeni. Fortunnie nic takiego nie ma miejsca, panowie ostrożnie kroczą przed siebie, więc stabilne podłoże przychylnie skraca kilometry do...
Niemoc w określeniu własnego położenia jest irytująca, zwłaszcza dla tych profesjonalnych najemników.
Jednakże po kilku głębszych obrotach czasu, uszy nawiedza krucze wołanie. Jak nigdy pożądane, obecnie zsyła nadzieję, iż niedaleko egzystuje areał pozbawiony mgły, gdyż w nim znajduje się kruk. Ptaki nie wlatują tam, gdzie niczego nie widzą, to byłoby nienaturalne. Dlatego mężowie ochoczo udają się w miejsce, z którego dobiegł dźwięk. Biegną i biegną z wierzchowcami pod ręką, aż nagle opuszczają mgłę. Jakby cała magia umarła, a oni wypadli z sztucznego pudełka. Jakby przeszli z nocy w dzień i odwrotnie. Nie tylko braciom robi się lżej na sercu, nawet ich konie zdają się być spokojniejsze, aż do kolejnej akcji zwrotnej.
Niespodziewanie ogier Logana wyrywa się do przodu. Pierw szarpie swojego pana, gdy ten finalnie popuszcza wodzę, bowiem nie daje rady utrzymać pędzącego zwierzęcia. Drugi jeździec z kolei zmaga się ze skaczącym zwierzęciem i również woli porzucić parzystokopytnego niżeli zostać zmasakrowanym przez fruwające przed twarzą podkowy. Bracia nie mają bladego pojęcia co się stało, nie rozumieją dlaczego wierzchowce pobiegły kilkanaście stóp w nieznanym kierunku. Kierunku jakiejś czarnej plamy. Może to właśnie jest poszukiwana chata?
Żeby wrażeń było mało, jeden z mężczyzn dostrzega przyczynę spłoszenia zwierzyny. W miejscu, gdzie stoi Logan z ziemi poczyna wyrastać ludzka dłoń. Pozbawiony częściowo skóry twór wynurza się coraz szybciej. Zdezorientowani bracia nie wiedzą co zrobić, także chwile otępienia wiążą się z obserwacją procesu wydobywania zwłok spod gruntu.
Żywe ciało pierwotnie klęczy, ażeby zaraz stanąć na proste nogi. Nie mija chwila, a już zmierza na krótko ściętego najemnika. Jego ruch jest chwiejny, lecz z sekundy na sekundę coraz lepiej radzi sobie z poruszaniem. Mając ręce wystawione przed siebie jest 4 łokcie od starszego z rodzeństwa. Totalnie odsunięty jest Logan, bodajże 8 łokci od nich obu. Co poczną bracia wobec wygłodniałego trupa?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zachodnia prowincja”