Tawerna „Śliski Śledź”

1
Obrazek
Tawerna pod „Śliskim Śledziem” to jeden z najpopularniejszych przybytków w Grenefod. Schodzi się tu większość średnio zamożnego i ubogiego mieszczaństwa. Oczywiście, nie brakuje także żeglarzy, dla których to miejsce jest pierwszym miejscem do odwiedzenia. Lokal z zewnątrz wygląda na zwykłą portową tawernę, może nieco ubogą, jak wszystko w mieście z racji kryzysu. Jeśli już o kryzysie mowa, to nie dotknął on zbytnio przybytku. Ba, gospodarz dawno nie był tak majętny, a to właśnie dzięki kryzysowi. Bieda napędza ludzkie smutki i nieszczęścia, brak pracy sprzyja także nudzie, więc co większość robi w takiej sytuacji? Topi smutki w tanim alkoholu i zagryza stęchłym śledzikiem. To miejsce praktycznie nigdy nie jest puste i codziennością są burdy wywoływane najczęściej przez zdesperowanych marynarzy. Budynek jest średniej wielkości i poza standardowymi elementami wyposażenia, takimi jak stoliki, lada i tym podobne, nie znajduje się tu nic godnego uwagi. Może poza ścianą, na której znajdują się największe trofea lokalnych rybaków. Podróżni, którzy pragną jedynie zaznać wypoczynku mogą wynająć jeden z dwóch pokoików mieszczących się na piętrze. Warto nadmienić, iż cały wystrój wnętrz hołduje życiu marynarza, tak więc nie brakuje tutaj ozdobnych sieci, kół, kotwic, sterów i tego typu rzeczy. Na koniec warto wspomnieć o tablicy ogłoszeń, która znajduje się po lewej stronie budynku obok beczek.


Podróż statkiem była żmudna i ciężka. "Owłosioną dziewicę", bo takim mianem ochrzcił okręt zazwyczaj wstawiony kapitan nękał nie jeden sztorm i wir, ale takiej katastrofy jak tej podróży nie zaznał. Alfrik Markward, bo tak zwała się ta klęska żywiołowa zarzygała cały okręt od sterburty po bakburtę. Na jego wymiocinach ślizgali się marynarze i, gdyby nie jego tragiczny stan zdrowia zapewne załoga zmusiłaby go, do szorowania pokładu. Nawet papuga bosmana uciekła nie mogąc wytrzymać tego fetoru. Na początku było to zabawne Alfrik nie raz usłyszał docinki typu "takiego szczura lądowego to w życiu nie widzieliśmy ha ha!", ale, gdy wymiocin było po kostki, wtedy przestało być to zabawne. Nie wyrzucili go tylko ze względu na fakt, iż blondyn zapłacił za rejs, bo, wtedy byłby to akt bezprawia. Niemniej jednak załoga poprzysięgła sobie, że nigdy więcej nie wpuszczą go na pokład nawet za największe skarby świata. Koniec końców okręt dotarł do portu i pewnego dnia cały ten rejs będzie tylko wesołym wspomnieniem... Przynajmniej dla Alfrika, który nie będzie musiał szorować pokładu. Bursztynooki wciąż nie mogąc wyzbyć się wrażenia, że jest na morzu chwiejnym krokiem udał się do najbliższego budynku, który mu przypominał tawernę. Chyba nie trzeba opisywać jego aktualnego humoru i stanu zdrowia. Po drodze przewrócił paru przechodniów, ale ostatecznie ten przyjemny spacerek zakończył się na ścianie przybytku. Alfrik oparł się, by złapać równowagę i po chwili usiadł pod ścianą, by chwile odpocząć... Mniej więcej obok tablicy z ogłoszeniami. Chędożone statki oby całe morze diabli wzięli!!!

Re: Tawerna "Śliski Śledź"

2
Karczma była w tym dniu gwarna i ludna. Ludzie wracali właśnie z dorocznego jarmarku odbywającego się w Grenefod na cześć lokalnego patrona. Odbywał się odpust, święta i ceremoniały religijne, towarzyszyły temu rozrywki jak duży jarmark odbywający się co pół roku w mieście. Był to istny raj dla kupców, przedsiębiorców i właścicieli przybytków w mieście. Zarabiali na tym niemało. Oprócz tego nie mała gratka dla osób z szemranego półświatka, złodziei, kieszonkowców, czy prostytutek. Oni także mogli zarobić w tym dniu.
Do "Śliskiego Śledzia" przybyło wielu podróżnych. Zwykle byli to zwykli mieszkańcy miasta albo podróżni, którzy przybyli na jarmark i postanowili gdzieś spocząć. Karczmarz wraz z dziewkami posługującymi uwijali się jak w ukropie, aby obsłużyć tak wielką rzeszę gości. Wiele ław było zajętych. Tłoczono się także na schodach i podłodze. Wszędzie gdzie było wolne miejsce. Sam tłum był gwarny, śpiewny i nieco już podchmielony. Co chwila wznoszono toasty, przepijano do towarzyszy, śpiewano.
Koło naszego bohatera usadowiła się kompania kupców przybyłych aż z Saran Dun. Było ich około czterech, byli odziani w bogate szaty. Widać nie śmierdzieli groszem. Ich maniery jednak odbiegały od tych ogólnie przyjętych za właściwe. Kupcy komentowali głośno i niepochlebnie ścisk w tawernie, a także opieszałość dziewek. Ponadto puszczono parę kąśliwych uwag odnośnie samych osób znajdujących się w budynku.
Następnie na "tapetę" poszedł nasz nieco podchmielony bohater.
- Patrzcie, kogo wpuścili. Plebs między prawymi obywatelami.
- On nawet nie potrafi się utrzymać prosto, a nie mówiąc o tym aby szedł.
Wszystkim wypowiedziom towarzyszył śmiech.

Re: Tawerna "Śliski Śledź"

3
Krótka przerwa wystarczyła Alfrikowi, by dojść do siebie (przepraszam, ale nie zwróciłem wcześniej uwagi na wartość atrybutu wytrzymałość) po nieszczęsnej podróży i, nim ktoś zdążył jeszcze zdać sobie sprawę z jego przykrego stanu blondyn stał już na równych nogach. Stale ktoś wchodził i wychodził z tawerny co nie umknęło uwadze bursztynookiemu. Od razu zaczął się zastanawiać czy taki gwar jest normą w tym mieście czy może nie dawno miało miejsce jakieś ważniejsze wydarzenie. W każdym razie nie wiedział w końcu był tu pierwszy raz a, poza tym mało go to obchodziło przynajmniej na razie. Pierwszą rzeczą na którą zwrócił uwagę poza przemykającymi mu się "między nogami" pokurczami była tablica z ogłoszeniami. Nic niesamowitego zwykle każdy liczący się przybytek ma coś takiego. Alfrik wolnym krokiem zbliżył się do tablicy i zaczął studiować ogłoszenia, o ile w ogóle jakiekolwiek były. Czytał wszystkie niezależnie od treści, bowiem było to lepsze od zalewania naiwnymi pytaniami przechodniów.

//Wybacz, że zrujnowałem ci posta, ale nigdzie nie napisałem, że moja postać znalazła się w tawernie.//

Re: Tawerna „Śliski Śledź”

4
Dzisiejszy poranek mieszkańców Grenefod przywitał deszczem. Alysanne nie obudziła się więc zbyt szczęśliwa, do tego czuła się niewyspana. Ziewając potężnie zerkała za okno swojej komnaty, w którym szyba skąpana była w wodzie padającej z szaro-czarnych z większą lub mniejszą intensywnością, ale chyba już od kilku godzin. Słońca na niebie trudno było się dopatrywać. W taką pogodę aż nie ma się ochoty do życia i najlepiej byłoby cały ten czas przespać, ale na to Alysanne nie mogła sobie pozwolić. Umówiła się w porcie, w "Śliskim Śledziu" - najpopularniejszym miejscu w Grenefod, acz dość obskurnym, z jakimś człowiekiem który ponoć miał przekazać jej informacje o ludziach potrzebujących pomocy gdzieś na jakiejś wiosce za miastem.

Kiedy więc weszła do tawerny, była ona prawie pusta, jak nigdy. Najwidoczniej było jeszcze za wcześnie na jakieś marynarskie bójki i wyśpiewywane tu szanty. Karczmarzowi do tego stopnia się nudziło, że bawił się jakimś ołówkiem przekręcając go sobie między palcami. Było tam w tej chwili tylko dwóch ludzi: jeden - jakiś dryblas, najprawdopodobniej marynarz. Puszka z kilkoma koronami w środku sugerowała, że uprawiał hazard w jakiejś formie. Drugi zaś siedział w kącie nad jakąś księgą i popalał fajkę. Żaden z nich jednak (najprawdopodobniej) nie był ty, z kim Alysanne się umówiła. Choć tak prawdę mówiąc nic o tym kimś nie wiedziała, dostała tę informację z drugiej ręki. Nie ma to jak randka w ciemno...

Re: Tawerna „Śliski Śledź”

5
Nie takiej pogody się spodziewała, liczyła się z tym, że wybierze się jeszcze tego samego dnia właśnie za miasto. Pozostało jej tylko liczyć na cud, że pogoda się zmieni. Gdy w końcu zdecydowała się zwlec z łóżka i ostatecznie ubrać jak zawsze z tym, że nie zabierała konia ze sobą tylko ubrana z kapturem na głowie, tak by ją zasłaniał udała się do karczmy. Gdy weszła pierwsze co to uderzył ją odór ryb. Westchnęła cicho i weszła głębiej. Skierowała kroki obserwując otoczenie spod kaptura by po chwili go zsunąć z głowy i ostatecznie usiąść w cieniu i czekać. Jakoś nie była przekonana do tego, czy ten jej informator się pojawi czy nie. Miejmy tylko nadzieję, że faktycznie się pojawi. W końcu nie mogła godzinami czekać bo jej ojciec wpadnie w szał jeśli dowie się, że ta znów zamiast posłusznie siedzieć w domu i spełniać obowiązki jak przystało na przyszłą dobrą żonę i matkę ta pałętała się gdzieś po szemranych knajpach.

Re: Tawerna „Śliski Śledź”

6
Karczmarz w ogóle nie zainteresował się Alysanne, cały czas siedział za ladą i gapił się w sufit. Może to i lepiej? Przynajmniej nikt nie robi awantur, że dziewczyna miejsce zajmuje. Ale to pewnie dlatego, że nawet i bez tego knajpa i tak była niemal pusta. Jedyny dźwięk dochodził od tego dryblasowatego marynarza, który zaczął już chrapać w najlepsze. Tak, trudno się dziwić w sumie... W taką pogodę najprawdopodobniej każdy najchętniej przespałby cały dzień. W końcu jednak ów drugi człowiek siedzący w kącie i nie zwracający dotychczas niczyjej uwagi wstał i pokuśtykał do stolika Alysanne. Miał drewnianą nogę, wspierał się na lasce. Miał na sobie krwistoczerwony płaszcz przykrywający jego marynarski strój. Na oko miał coś koło pięćdziesięciu lat, choć marynarze na ogół wyglądają starzej niż są w rzeczywistości. Miał siwą brodę, czapkę marynarską przykrywającą łysinę i dwie blizny na twarzy. Usiadł, patrząc swoimi czarnymi jak smoła oczami w oczy Alysanne i w końcu się odezwał:
- To ty jesteś tą, która miała się pojawić? - zapytał ochrypłym głosem. Rozejrzał się dookoła, patrząc przede wszystkim na tego dryblasa. Najwidoczniej właśnie dlatego tak długo czekał - chciał się upewnić, że nieodpowiednie osoby nie będą podsłuchiwać. W końcu sięgnął do kieszeni i wyjął stamtąd kartkę papieru. Obejrzał dokładnie najpierw ją, potem Alysanne, a następnie znów spojrzał na kartkę, po czym oddał ją dziewczynie.
- To twój portret. Weź go lepiej, bo ktoś go jeszcze raczy przerobić i staniesz się najbardziej znaną dziewczyną w Grenefod, przynajmniej wśród marynarzy, którzy będą walić konia do tego obrazka. Słuchaj no, za miastem, jakieś dwie, może trzy godziny drogi na zachód jest taka mała wioska. Właściwie to nawet nie wioska, ale majątek ziemski należący do jednego starego zgreda i jego żony. Ponoć potrzebują naszej pomocy. Masz, tu jest tysiąc koron na pokrycie kosztów, zbadaj co tam się dzieje i czego im dokładnie potrzeba. Jakbyś czegoś potrzebowała, znajdziesz mnie w magazynie w ciągu dnia, a wieczorami tutaj. Tylko... wieczorami raczej nie przychodź, mam wtedy... inne zajęcia...

Re: Tawerna „Śliski Śledź”

7
Siedziała oczekując ale nic się nie działo. Dopiero po chwili pojawił się kuśtykający starzec. Mało tego, ktoś zaczął chrapać przy stole. Na pytanie mężczyzny Alys uniosła brew. Owszem, miała przyjść, ale czy to na pewno o nią chodziło? Miała dostać informację, gdzie kto potrzebuje pomocy. Nie chciała pieniędzy dla ubogich, sama je miała i mogła wspomóc wymigując się "drobnymi" wydatkami. Mimo to nie zlekceważyła mężczyzny.
- Ja.
Skinęła głową, przekonana że to faktycznie jej informator. Na jego słowa zrobiła wielkie oczy. Ona i portret? Kpi sobie? Ujęła papier w dłonie i słuchając mężczyzny przeniosła wzrok na kartkę, nie otwierając jej nawet. Na jego słowa i wyciągniętą sakwę z pieniędzmi pokręciła głową oddają mu ją.
- Nie trzeba. Prosiłam tylko o informacje gdzie są osoby potrzebujące wsparcia a nie zbiórki dla nich. Jeśli to małżeństwo potrzebuje pieniędzy otrzyma je. Jeśli pożywienia czy leków również je otrzyma. Przeznacz te pieniądze na własne potrzeby.
Uśmiechnęła się lekko. Na jego słowa skinęła głową uważnie się mu przyglądając.
- Dziękuję Ci. Następnym razem kontaktuj się ze mną przez Mirabel. Każdego dnia w samopołudnie znajdziesz ją w tych okolicach. Będzie miała ze sobą kosz wiklinowy z czarnym aksamitem przewiązanym na bokach kosza. Jeśli ja będę potrzebowała czegoś od Ciebie przyjdę osobiście.
Zgodziła się nawet nie chcąc się domyślać jakie to "inne zajęcia" jednak mogła się domyślać po samym jego wyglądzie, czy też podejściu chociażby do jej osoby.

Re: Tawerna „Śliski Śledź”

8
- W takim razie wydaj te pieniądze na gorzałę albo przepuść w sklepie z ciuchami, jak wolisz, ja miałem ci je dać - odpowiedział ów człowiek nieco podirytowany, podsuwając Alysanne sakwę z pieniędzmi. Najwidoczniej bardzo chciał się ich pozbyć. - Dostałem polecenie, żeby te pieniądze trafiły do ciebie. Co z nimi zrobisz, to już twoja sprawa...

Był już przy drzwiach, kiedy Alysanne rzuciła do niego ostatnie słowa o zasadach komunikacji.
- Dobrze, będzie jak sobie życzysz... - odpowiedział chyba nieco na odczepnego, po czym wyszedł ciągnąc za sobą swoją drewnianą nogę.
PRZENOSIMY SIĘ TU
Ostatnio zmieniony 13 cze 2019, 14:38 przez Theodoros, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Grenefod”