POST BARDA
Kościej nie wydawał się wzruszony działaniami Neshkali. Choć odzyskał żuchwę, nie podejmował kolejnej próby bezgłośnej rozmowy, natomiast zastygł w bezruchu, niczym niezbyt urodziwy pomnik. Mogłoby się wydawać, że byle tknięcie mogłoby rozsypać szkielet w stertę suchych kości, ale magia wciąż trzymała jego ciało wyprostowane.
Reszta upiornej armii również skamieniała. Lekki powiew poruszał resztką ich zniszczonych ubrań, luźno obleczonych na nieumarłych ciałach. Neshkala czuła zimno, a czas nie pomagał, gdy z każdą chwilą robiło jej się gorzej. Tylko okolice grobowca przynosiły ulgę, a kamienna trumna kusiła, by do niej wrócić i nigdy więcej nie wstawać.
Podarek, który dziewczyna otrzymała, nie był szczególnej urody. Hełm przyozdobiony porożem został nadgryziony zębem czasu, gdzie nie gdzie przerdzewiał, zbutwiał i rozpadł się, choć wciąż trzymał swoją formę. Jeśli kiedykolwiek wysłany był jakimkolwiek materiałem, nie pozostał po nim nawet ślad. Tak, jak dzika mogła się spodziewać - metal był nieprzyjemny, ciążył na skroniach, jednak miał moc.
Chłód przestał doskwierać Neshkali. Jej członki drżały mimowolnie, jednak umysł nie odbierał bodźców. Również upiorna armia przestała być przerażająca, wydawało jej się przez ułamek sekundy, że w kościejach widzi kształty mężnych wojów odzianych w zbroje, z długimi brodami i ciałami godnymi rycerzy.
Widząc, że Neshkala przywdziała koronę, herold uniósł dłoń, a wraz z nią miecz. Reszta podążyła jego przykładem, wznosząc broń, składając niemy hołd przy akompaniamencie brzęku i skrzypienia. Zaraz też umarli, jak jeden mąż, przyklękli. Ten, który przewodził armii, jedynie skłonił głowę.
Neshkala została królem armii. Pytaniem pozostawało, co z nią zrobi.