Re: Trakt do Grenefod

16
Balesio w trakcie wychodzenia dezerterów przyjrzał się ziemi wokół siebie. Chciał zwrócić uwagę na nierówności. Nie mógł nic zrobić z facetem od Morgensterna, ale kiścień był względnie sympatyczną bronią. Kręcenie nim nad głową to również bardzo zły pomysł, zabiera największą zaletę tej broni, nieprzewidywalność. Lutnie w lewej ręce nie była najlepszą obroną, ale wciąż potrafiła zatrzymać choć trochę broń.

Balesio podnosząc swoją pałkę zrobił krok do tyłu asekurując się swoją lutnią, na wypadek, gdyby przeciwnik chciał rozprostować rękę(choć to by zabrało ogromny odsetek siły uderzenia). Czekając na moment, w którym sama kula pociągnie rękę* przeciwnika za sobą, zależnie od sytuacji:
a) jeśli na poziomie twarzy będzie miał łokieć/przedramię uderza w łokieć zza głowy
b) jeśli na poziomie twarzy będzie miał ramię uderza w głowę puszczając lutnię i zwiększając siłę uderzenia drugą ręką.


* - nie spodziewam się, że będzie w stanie zatrzymać w miejscu rozpędzoną żelazną kulę oraz swoją rękę.

Re: Trakt do Grenefod

17
Mówią, że najprostsza obrona jest najlepsza. Często jednak obiegowe opinie są mylne a ich weryfikowanie w walce bolesne. Krok do tyłu oraz asekuracja instrumentem spowodowały, że bandzior roztrzaskał lutnię w drzazgi zostawiając barda z gryfem w dłoni i kawałkami drewna powbijanymi w twarz. Balesio z zimną krwią zamachnął się na brodacza i wymierzył mu cios w głowę. Pod barbarzyńcą lekko ugięły się nogi, przez co postąpił krok do tyłu.
Odgłosy kroków na błocie sugerowały, że drugi napastnik przyspieszył na widok zajętego walką barda a postękiwania Le Vera musiały oznaczać, że nadal próbuje się wydostać.

Re: Trakt do Grenefod

18
Nie wszystko poszło po jego myśli, liczył, że napastnik nie będzie w stanie go dosięgnąć. Drewno w twarz nie było zbyt miłym doświadczeniem. Nie zastanawiał się ani chwili, z bliska nie ma żadnej przewagi nad tamtym mężczyzną, a Le Ver na pewno nie jest w stanie się podnieść bez pomocy, na którą nie ma czasu.
Kiścień wymagał dystansu, inaczej jest praktycznie bezużyteczny. Rzucił gryfem w stronę mężczyzny z morgensternem i licząc na to, że ogłuszył wystarczająco mocno, ażeby ten nie zareagował. Obserwując ruch broni podbiegł do przeciwnika i uderzył go pałką w twarz. Jeśli:
a) udało się go ogłuszyć, zabiera kiścień i krzyczy do drugiego przeciwnika wspólną mową:
- Jeśli nic mu nie zrobisz damy Ci więcej pieniędzy niż mamy przy sobie.
b) przeciwnik chciał zaatakować po prostu się rzuca na niego chcąc skrócić dystans, aczkolwiek godząc się z ewentualnym końcem życia
c) przeciwnik odzyskał sprawność zanim zdążył się zamachnąć rozpoczyna negocjacje, od razu wycofując się powoli.

Re: Trakt do Grenefod

19
Drewno z lutni trafiło bandytę w ramię i nie odwróciło jego uwagi od potencjalnie dużo groźniejszego rywala, jakim był zakuty w zbroję Le Ver. Następnie lekko ogłuszonemu brodaczowi został wymierzony kolejny cios pałką, który pozbawił go całkowicie przytomności. Padł jak kłoda na ziemię. Bard podniósł kiścień i odwracał się w stronę drugiego napastnika aby rozpocząć pertraktacje, ale scena rozgrywająca się za jego plecami powstrzymała go przed tym.
Le Ver leżał bez ruchu z nogą prawie, że uwolnioną spod rumaka a prymitywna broń dzierżona przez obdartusa wgniatała mu kolejnymi ciosami hełm do środka. Błoto i woda pod rycerzem nabierały czerwonej barwy.

Re: Trakt do Grenefod

20
Bard nie był zbyt kontet z powodu akcji. Cóż, nie uratuje już Le Vera, gdyby to była jedna z jego pieśni chwilę przed śmiercią zbrojnego dostałby jakąś wskazówkę na majątek, aczkolwiek podejrzewał, że jedyne co może dostać do stryczek. Ehhhh... nie powinienem dzielić skóry na niedźwiedziu, choć w sumie nie mam jej z kim dzielić. Kiścień ma przewagę nad Morgensternem, zasięg. Pałka w lewej ręce, kiścień w prawej. Powinno być dobrze. Taką miał nadzieję. Strategia jego przeciwnika była dobra, kręcenie bronią na łańcuchu bolało, o czym przypominało mu drewno w twarzy.

Szybko, aczkolwiek uważając na wszelkie przeszkody podszedł do, prawdopodobnie, przyszłego zabójcy Le Vera i kręcąc wycelował w twarz pilnując pałką jego morgensterna.

Re: Trakt do Grenefod

21
Młodzieńczy zapał Balesio podczas posługiwania się skomplikowaną i nieobliczalną bronią, jaką jest kiścień nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Brodacz odskoczył szybko w tył pozwalając żelaznej kuli przelecieć w bezpiecznej odległości od jego głowy. Siła zamachu wytrąciła lekko z równowagi grajka, co w połączeniu z tym, że poślizgnął się on na błotnistym podłożu uniemożliwiło mu zasłonięcie się pałką przed kontratakiem.
Bandyta uderzył z góry celując w głowę półelfa, ale ponieważ ten akurat wychylił się mocno do przodu trafił w prawą łopatkę. Bard padł na brzuch w kałużę błota wypuszczając z dłoni kiścień. Otrzymany cios w łopatkę promieniował bólem na cały bark oraz plecy. Morgensztern był gęsto ponabijany kolcami więc zapewne wywołał również krwawienie. Zakładając, że następnym ruchem brodacza będzie roztrzaskanie czaszki półelfa, Balesio dzieliły ułamki sekundy od pożegnania się z tym światem.

Re: Trakt do Grenefod

22
Bard nie czul się zbyt dobrze w tej sytuacji, plecy bolały potwornie, drewno w twarzy też przeszkadzało, a Balesio czuł tylko strach. Zresztą nigdy nie chciał uczestniczyć w bitwach, walkach, zamieszkach. Nadawał się tylko do bijatyk w karczmie a i tego starał się unikać. Nie sądził, żeby rzuty ani sprytne techniki się nadawały, bo nie miał w tym doświadczenia, a ból w plecach był zbyt wielki. Słyszał o tym jak to różne osoby przed śmiercią czuły się spokojne, zrozumiały wszystko, pogodziły się z sobą. Gdyby miał na to czas pewnie pożałowałby, że nie jest jedną z takich osób, ale nie miał. Nie było co liczyć na nieoczekiwaną pomoc, to nie jest jedna z jego ballad. Na siebie też, był praktycznie sparaliżowany, nie tyle bólem co strachem. Szanse na to, że koń go uratuje byłe bliskie zera, Le Ver również nie wyglądał zbyt ruchliwie. Jedyne co mu przyszło na myśl to błaganie o życie, tak też zrobił, uznając to za jedną opcję uratowania się. Szybko wypowiedział, w głębi licząc, iż bandyta poczeka, aż skończy mówić.
- Proszę, nie zabijaj mnie, chętnie do Ciebie dołączę, znam się na opatrywaniu, handlu, możesz mnie pojmać, proszę, potrafię również śpiewać i grać.

Re: Trakt do Grenefod

23
- Hę? - Wyrwało się z brodatej gęby złowrogo spoglądającej na leżącego przed nią pół-elfa. Reszta zbója właśnie brała zamach celem rozłupania czaszki barda, ale widocznie wrodzona charyzma barda działała nawet w tak podbramkowych sytuacjach jak ta.
- Oddej pałkie! - Warknął opuszczając broń. - A potem pozbirej błyskotki od czarownika.
Wydawszy polecenia obdartus odebrał broń od swojego nowego jeńca i podszedł do Le Vera, po czym zabrał się za opróżnianie juków powalonego konia (lol) oraz wydłubywaniem z broni i zbroi rycerza kamieni szlachetnych.

Re: Trakt do Grenefod

24
Balesio nie był w zbyt dobrej sytuacji, wolałby okraść Le Vera, niż Kreilona. Wszakże magik mógł rozpleść jakieś czary obronne wokół jakiegoś artefaktu. Cóż, nie miał zamiaru dyskutować z bandziorem, miał wrażenie, że większa szansa na śmierć czeka go gdy zacznie dyskusję niż wtedy gdy wykona rozkaz. Co prawda miał pewne wątpliwości co do szans na zachowanie życia gdy przyłączy się do dezertera, ale w tej chwili nie czas na rozmyślania.

Gdy podchodził do maga przez głowę przeszła mu myśl - może powiem, żeby uważał na maga i ewentualne czary, a gdy dotknę czegoś to udam sparaliżowanego? - niestety szybko wytknął sobie spory błąd w tym planie. Bandyta zapewne wolałby go dobić niż zostawić na deszczu, aby mógł donieść władzom. Poszedł i zaczął go przeszukiwać, bez żadnych planów.

Re: Trakt do Grenefod

25
Bandzior rzucił bardowi znaleziony skórzany worek i polecił wrzucać do niego kosztowności. Bard pochylił się nad zwłokami i zaczął je przeszukiwać. Nie było tego wiele. Na palcu maga tkwił złoty pierścień z dużym, czarnym kamieniem. Jeżeli cokolwiek z ekwipunku było zaklęte to musiał to być on. Być może pod wpływem ekscytacji, a być może właśnie siły magicznej przedmiot zdawał się leciutko wibrować na dłoni muzyka, a poza tym chyba był nieco cięższy niż wskazywałby na to jego rozmiar.
Poza pierścieniem przy magu znajdował się jedynie mieszek wypełniony złotem (300 gryfów) oraz toporek wystający z jego twarzy. Pozostały ekwipunek musiał mieścić się w jukach przy jego wierzchowcu, tam też przytwierdzony do siodła wisiał kostur, którym posługiwał się czarodziej.
- Cóżeś tam wygrzebał ej? - Odezwał się dezerter po czym podniósł się i zaczął do niego podchodzić, aby sprawdzić, jak jeńcowi idzie przeszukiwanie trupa oraz rzucić okiem na nieprzytomnego towarzysza, o którym właśnie sobie przypomniał.

Re: Trakt do Grenefod

26
Gdy zbir zaczął podchodzić dwie myśli pojawiły się w umyśle Balesia. Czy oddać mu ten pierścień? - to pierwsza z nich, druga z kolei kazała mu się zastanawiać nad stosunkiem świeżo ogłuszonego zbira do barda. Cóż, Balesio nie należał do najodważniejszych mężczyzn na świecie, sam nie wiedział, czemu walczył, powinien się poddać i czekać na rozwój wypadków, wówczas Le Ver mógłby przeżyć. W tej sytuacji setki poznanych historii przeszkadzały, każdy z bohaterów chciałby zatrzymać pierścień po czym bohatersko uratować dobytek tej dwójki. Jednak bard jest bardem, nie wojownikiem.
- Ehhh... będę robić co mi każą - mruknął pod nosem.
Podniósł torbę i wsadził do niej mieszek, choć było to bez sensu.
- Tylko złoto, trzeba sprawdzić juki - odpowiedział dezerterowi. Zdecydował się zachować pierścień, choć nie było to w jego stylu. Ostrożnie, niezauważalnie, jak na złodzieja przystało wsadził go do buta, licząc na to, że bandyta nie zauważy, w końcu nie skupiał się na nim, a deszcz pogarszał widoczność, więc szanse odkrycia były wystarczające. Dla usprawiedliwienia ruchu ręką, który miał wyglądać na naturalny bard podparł się nią o ziemię, udając, iż stracił równowagę, co bywa normalne przy kucaniu na palcach.

Re: Trakt do Grenefod

27
Dezerterowi umknął manewr chowania skarbu do buta. Zajrzał tylko do sakiewki i wrzucił ją z powrotem do torby. Wyrwał z czaszki czarodzieja umazany we krwi i mózgu toporek, przetarł go rękawem z obu stron i zatknął sobie za pas. Balesio zauważył, że obok toporka brodacz miał już w asortymencie miecz, sztylet i buzdygan rycerza.
- Wypierdol wszytko z juków tego konia, co żeś na nim jechał i spakuj do nich zbroję modnisia. - Wydawszy kolejne polecenie barbarzyńca podszedł do swojego nieprzytomnego towarzysza i kopnął go w głowę celem ocucenia. - Wstawej kurwe! - Krzyknął pochylając się nad nim. - Sam mam wszytko robić? Trzeba spakować konie i stąd spirdaleć póki nikt nas tutej nie widzieł!
Nie otrzymawszy reakcji bandyta rzucił jeszcze dygresją na temat stosunku płciowego swojego kompana ze stadem dzikich psów i wrócił do roboty, którą tym razem było przegrzebanie juków konia czarodzieja. Wyrzucał rzeczy mało wartościowe, takie jak jedzenie, namiot, zestaw do parzenia herbaty, herbatę itd. Zostawiał z kolei wszystko co się błyszczało wielokrotnie gryząc przedmioty aby upewnić się czy są złote.

Bard natomiast czuł, że adrenalina po niedawnym starciu nieco z niego opada. Zastępowało ją uczucie zmęczenia i ogólnej słabości. Teraz dopiero ze zdwojoną siłą zaatakował go ból w prawej łopatce przypominając o ranach, jakie otrzymał w tamtych rejonach i o krwotoku, którego niczym nie zatamował. Ubranie kleiło się do jego pleców nie tylko przez deszcz.

Re: Trakt do Grenefod

28
Na litość Boską, zapomniałem zrobić coś z ranami - powiedział bard zezłoszczony na swoją nieuwagą. Zastanawiał się czy może poprosić dezertera o pomoc z raną na plecach, nie był pewny czy jest to osoba wystarczająco wykwalifikowana. Licząc, że jego nowy towarzysz nie będzie się wtrącać wydarł kawałek szaty Kreilona, gdyby było to trudne poprosiłby o to bandytę, po czym aby powstrzymać krwawienie mocno obwiązał bark, drewno w twarzy. Dezynfekcję przeprowadzi później, używając trunku, który zabrał z wozu dziś rano.
- Hah, kto by pomyślał, że tak to się skończy - mruknął, bądź też pomyślał Balesio, sam nie wiedział, starał się nie ruszać twarzą, bo dopiero teraz zdał sobie sprawę jak niemiłosiernie go to boli.
Jego myśli wróciły do pleców, miał nadzieję, że kość jest tylko obtłuczona, nie złamana, gdyby drugi scenariusz był prawdziwy, jego wątpliwe zdolności zdałyby się na niewiele.
- Ej - wykrzyknął, nie wiedząc jak się zwrócić do bandyty, zastanowił się i zdecydował na coś banalnego - żołnierzu, nie wiem co ze mną będzie, ale daleko masz do kryjówki? Zajmę się Twoim towarzyszem i mną, tylko potrzebowałbym suchego miejsca, oraz Twojej pomocy.

Zdawał sobie sprawę, że obstawianie, iż tamten zaprosi go do kryjówki jest skrajnym optymizmem, ale sam nie dałby rady uratować swojego kolegi, a on, Balesio potrafił mu pomóc, zresztą po to go chyba nie zabijał? Z drugiej strony nie był pewny, czy człowiek, którego ogłuszył będzie czynnikiem pozytywnym dla jego zdrowia, gdy już wydobrzeje.

Re: Trakt do Grenefod

29
Na pytanie barda brodacz zareagował chrapliwym śmiechem. Właśnie kończył przeszukiwanie juków.
- Kryjówkę ej? Nie mam ja żadnej kryjówki. Zrobię se jakąś jak trafimy po drodze na chłopską chatę, a z ranka jak będziemy wyjeżdżać ją spalę. Wtedy będziesz mógł zająć się swoimi ranami. Na razie spakuj zbroję i będziemy ruszać, hełm możesz zostawić, raczej nie będzie chciał zejść po tym jakem go wgniótł do środka.
Mówiąc to bandyta wykonał kilka czynności. Najpierw wyrzucił wszytko z juków, do których miała być spakowana zbroja. Podniósł tylko kilka błyskotek i wrzucił je do innej torby. Następnie z zadziwiającą łatwością podniósł czarodzieja, przeniósł go na pobocze i z rozmachem wyrzucił w krzaki, gdzie był niewidoczny z drogi.
Teraz stał nad martwym koniem i drapał się po głowie myśląc jak uprzątnąć coś tak dużego.
- Cholera - powiedział sam do siebie. - Chyba trzeba padlinę poćwiartoweć...
Wyjął z pochwy piękny, lśniący miecz i zaczął rąbać nim martwe zwierzę rozbryzgując dookoła krew i fragmenty różnorakich tkanek.
Nie wiedzieć kiedy, trzymając się za skopaną głowę podniósł się drugi osobnik.
- Ej Gustaw... - zwrócił się do szalejącego nad końskim truchłem bandziora. - Widzę, że już uprzątnęłeś tu co nieco. Pójdę po swoją kuszę...
- Hm - odburknął zwany "Gustawem" biorąc kolejny zamach nad opornym końskim kręgosłupem.
- A co ten skurwiel tu robi? - Zapytał ten drugi wchodząc w krzaki, gdzie zapewne zostawił swoją kuszę. - Nie widziałeś jak mi dał po łbie? Sieknij go przez szyję.
- Z tobą to zawsze tylko więcej trupów... Pojedzie z nami, podobno zna się na handlu.
- Pewno twój durny łeb przehandluje na najbliższym targu!
- Zamknij mordę Lesław i pomóż mi to rąbać.

Re: Trakt do Grenefod

30
Zaczął rozbierać rycerza i pakował zbroję, a jego myśli krążyły wokół jego relacji z owym Lesławem.
- Wybacz, Lesławie, na miejscu zajmę się twoją głową, na razie staraj się nie poruszać zbyt gwałtownie.
Niezbyt miał ochotę dyskutować z nimi, więc wykonywał wszystkie polecenia Gustawa, chcąc jak najszybciej zadbać o swoje zdrowie. Nie był pewny przyszłości z tą dwójką, ale jednak nie chciał się z nimi wiązać na dłużej, w nocy potrafiłby się wymknąć bez kłopotu, ale wyzdrowienie jest w tym momencie najważniejsze. Pozostaje jeszcze zagadkowy pierścień.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Księstwo Grenefod”