Re: Gospoda "Pod Starą Tarczą"

16
Słuchała maga lustrując przy okazji pomieszczenie w jakim się znajdowała. Widać było po twarzy, że nie przypadło jej do gustu. Nie ma co się dziwić. Kiedy Xavier skończył mówić kobieta usiadła na łóżku opierając łokcie na kolanach a twarz na dłoniach.
- Czekaj, czekaj. Nie wszystko na raz. Wciąż boli mnie łeb... - Podniosła głowę i spojrzała na diabelstwo. - To od początku. Jesteś magiem imieniem Xayer. To jest karczma "Pod Tarczą". A ja jestem tu dlatego, że... Zemdlałam? Zmora poszukiwaczy przygód. - Zaśmiała się, ale uśmiech szybko zniknął z jej twarzy. - Żebym tylko była jedną z nich. Ale uleczyłeś mnie. Czy ta choroba była groźna? Proszę usiądź. - Powiedziała przesuwając się w stronę ściany robiąc tym samym miejsce na sienniku dla Xaviera.
- Bardzo dziękuję ci za ratunek, panie magu. Tobie i temu drugiemu co pomógł. Chciałabym się jakoś odwdzięczyć, ale... - Tu urwała odwracając na chwilę wzrok jakby się zawstydziła. - Nie mam grosza przy duszy. Wybacz. Mogłabym się jakoś inaczej odwdzięczyć?

Re: Gospoda "Pod Starą Tarczą"

17
- Choroba mogła być groźna, gdyby była nie leczona, a co do odwdzięczania powiedzmy, że będziesz miała u mnie dług, być może ty kiedyś uratujesz mi skórę.
Uśmiechnął się
- Dobra to skoro już to jest omówione, to może opowiesz coś o sobie?
Mroczny, lecz wciąż świetlisty. Upadły, chociaż wciąż czysty.
Buntowniczy, a za razem zwolennik ciszy. Czym ja jestem ? Raczej niczym...
------------------------------------------------------------------------------------------------

Re: Gospoda "Pod Starą Tarczą"

18
- Tak. - Nie odwzajemniła uśmiechu. Słowa maga najwidoczniej jej nie przypadły do gustu - Nazywam się Annya. Przybywam... Z daleka. Jestem tu, bo... - Unikała kontaktu wzrokowego z Xavierem. - Proszę, pozwól mi milczeć. Nie chcę o tym mówić a tobie pewnie nie chciałoby się słuchać. Dziękuję za wszystko, panie Xayer.
Odwróciła głowę wlepiając wzrok w okno, za którym zaczął sypać się z nieba biały puch powolutku w rytm nadawany przez podmuchy wiatru opadając na ziemię. Miał być to być gest pozwalający magowi odejść, ale Annya rozmyśliła się jeszcze zanim Xavier zdążył to pojąć i chwyciła go za ramie płaszcza.
- Czekaj! Ja nie mogę tak. Nie chcę mieć żadnych długów, których nigdy nie dane będzie mi spłacić. A jeśli nigdy więcej się nie spotkamy? Nie mogę żyć ze świadomością, że nie odpłaciłam się komuś za uratowanie mi życia. Wiem, że to błahostka, ale nie dla mnie. Taka już jestem. Pozwól, że chociaż... - Wypowiadając ostatnie słowa kobieta przesunęła powoli dłonią wzdłuż uda magusa. Darkrose nie zauważył nawet kiedy to znalazła się tuż przy nim.

Re: Gospoda "Pod Starą Tarczą"

19
- Co dostojna pani mi tu próbuje przekazać ?
* Xavier już wiedział co się święci, ale wolał trochę poznać swoją "ofiarę" *
- Proszę mi lady niech mnie pani zrozumie, ale nie wchodzę w układy, w których nie jestem pewien partnerki, nic o pani nie wiem, a może mieć pani problemy z Sakirowcami lub właśnie należeć do ich zakonu, o nie nie nie, jjeszcze potem będzie na mnie i Sakirowcy nas zabiją, oj nie, nie tym razem, chciałbym ale nie mogę.
Mroczny, lecz wciąż świetlisty. Upadły, chociaż wciąż czysty.
Buntowniczy, a za razem zwolennik ciszy. Czym ja jestem ? Raczej niczym...
------------------------------------------------------------------------------------------------

Re: Gospoda "Pod Starą Tarczą"

20
Ale po co te gwiazdki?

Annya wtuliła się w Xaviera tak mocno, że mimo grubego futra i płaszczów między nimi mógł poczuć z najmniejszymi szczegółami kształt jej piersi. Na słowa maga westchnęła głośno po czym przybliżyła się do jego ucha i wyszeptała:
- Czemu tak bardzo boisz się Zakonu? Przecież jesteś tylko zwykłym magiem, a ja zwykłą przybłędą, która przybyła z daleka by zacząć nowe życie z dala od ludzi, którzy ją wcześniej znali. Za co mieliby cię zamknąć Sakirowcy? Za rozpustę? Jesteś strasznym pesymistą, Xayer. Chcę tylko mieć spokój na duszy. - W tym momencie pocałowała go w policzek - Proszę, daj mi spłacić swój dług. Niczym cie nie zarażę jeśli o to ci chodzi. Gwarantuję niezapomniane wrażenia. No to jak będzie, mój wybawicielu?
A jej ręka nadal błądziła poniżej pasa Xaviera.

Re: Gospoda "Pod Starą Tarczą"

21
- Co do inkwizycji i kultu Sakira... zdziwiłabyś się, że żyję bo raz już byłem" w odwiedzinach " w ich zamku, jeszcze mnie plery bolą. Poza tym gdyby nie to, że pomagam takim przyblędom jak ty, to pewnie dawno bym zginął od sakirowców, a utrzymuje wobec ciebie tylko środki bezpieczeństwa, w końcu nikt nie spodziewa się kerońskiej inkwizycji, a ja muszę jej unikać.
// Myślę, że jest tu jakiś haczyk, tylko nie wiem jaki. //
Mroczny, lecz wciąż świetlisty. Upadły, chociaż wciąż czysty.
Buntowniczy, a za razem zwolennik ciszy. Czym ja jestem ? Raczej niczym...
------------------------------------------------------------------------------------------------

Re: Gospoda "Pod Starą Tarczą"

22
Najpierw Annya się trochę odsunęła aby zinterpretować jakoś to co przed chwilę usłyszała. Po chwili namysłu wróciła do wcześniejszej pozycji. - Byłeś w Srebrnym Forcie? To niesamowite! Mówisz prawdę? Nie wygląda żebyś kłamał. Byłeś tam to wspaniale! Znasz rozkład pomieszczeń, terminy zmian wart, godziny po... - Urwała pohamowując swój entuzjazm. - Ale to by oznaczało, że musiałabym... Nie! Nie muszę! To już przeszłość. Nie mam z nimi nic wspólnego.
Chyba sama nie zauważyła kiedy wstała z siennika. Odruchowo nie mogła usiedzieć wtulona w maga, gdy wpadło do jej głowy tyle emocji naraz. Teraz była w trakcie "myślicielskiego marszu" wokół izby. Swoja pielgrzymkę nagle przerwała, gdy uświadomiła sobie, że Xavier obserwuje ją w oczekiwaniu na jakiekolwiek słowa objaśnień.
- Och, przepraszam. Powinnam ci wyjaśnić. Nie, nie jestem z Zakonu. Wręcz przeciwnie. Trudno to ująć... W Meriandos mieści się organizacja zwana Kręgiem Jarreta. Grupa ta sprzeciwia się władzy Zakonu i przygotowuje się do ataku na Srebrny Fort. Ja byłam jedną z nich lecz odeszłam. Nie muszę ci mówić dlaczego i nawet o to nie proś. To były... Prywatne sprawy. Przechodząc do sedna to kiedy ostatnio byłam w Meriandos - przed moim odejściem - potrzebowaliśmy na gwałt kogoś kto znałby zamek. Poszukiwaliśmy zakonników renegatów, ale bez skutku. Jednak teraz pojawiasz się ty i... Oznacza to, że muszę cię zaprowadzić do Jarreta. Myślałam, że ten rozdział mam już za sobą.

Re: Gospoda "Pod Starą Tarczą"

23
-Nie znam Srebrnego fortu, chodziło mi o ten zamek przy Irios,znam dokładnie każde pomieszczenie tego przeklętego gniazda inkwizycji ..., ale teraz nie muszę się ukrywać, wiesz co zamknę tylko drzwi,aby nikt ze szpiegów tych bestii podających się za zakonników się nie dowiedział .
Jak powiedział, tak uczynił, dokładnie zakrywając każdą szczelinę, nawet dziurkę od klucza.
- skoro jesteście przeciw sakirowcom, to chyba mogę ukazać swoje pełne oblicze.
zdjął swój czarny płaszcz.
- Otóż jestem czymś co zwie się diabelstwem, przez co mimo mojej niewinności, gdyż nic nie zrobiłem przeciw zakonowi, zostałem uwięziony i gdyby nie kolega z celi, pewnie byłbym nie żył. Tak czy inaczej skoro już jestem pewny, że mnie nie zabijesz, bądź nie podasz zakonnikom to teraz zaufam ci, ale jeżeli mnie zawiedziesz, niestety będę musiał cię zabić.
W jego głosie było słychać smutek
-Oczywiście mógłbym zaryzykować i spróbować wtargnąć na teren Srebrnego fortu jako jeden z nich, ale wszystko ma swoją cenę, gdyż mnie to może kosztować nawet życie ... , ale jak to mówią bez ryzyka nei am zabawy.
W jego głosie znów był dobry humor.
Mroczny, lecz wciąż świetlisty. Upadły, chociaż wciąż czysty.
Buntowniczy, a za razem zwolennik ciszy. Czym ja jestem ? Raczej niczym...
------------------------------------------------------------------------------------------------

Re: Gospoda "Pod Starą Tarczą"

24
Kobieta próbowała mu przerwać, ale kończyło się tylko na "a...", "e...", "ą...". Była pewnie nauczona, że to nieładnie wtrącać się komuś w słowo. Nie dało się jednak ukryć, że bardzo pragnęła wytknąć mu wszystkie błędy jakie popełniał podczas swojej wypowiedzi. Pomimo to, kiedy Xavier zdjął płaszcz ukazując tym samym demoniczne skrzydła cały ten ładunek słów, który skumulował się na jej języku rozpłynął się w powietrzu. Annya zaniemówiła z wrażenia a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
- Skrzydła. - Wydusiła wreszcie. - Piękne. A więc... Nie jesteś takim zwykłym "magiem na uzdrowicielem" jak mówiłeś.
Była oczarowana demoniczną częścią Xaviera. Pozwoliła dokończyć mu to co miał do powiedzenia w czasie, w którym ona przyglądała się im tak jakby miała przed sobą samego Hyurina. Pod koniec zdecydowała się na śmielszy krok - dotknęła ich, pogłaskała nawet wstrzymując oddech.
- Czekaj, co? - Oderwała wzrok od skrzydeł i przeniosła go na maga. - Nie można tak po prostu tam wejść. Samemu. Szczególnie ty. Musimy się udać do Mariandos. Spotkasz się z Jarretem i mu wszystko opowiesz. Zaprowadzę cię tam. A w międzyczasie... - Nie tracąc kontaktu wzrokowego opuściła się na kolana łapiąc się przy tym za pas Xaviera - Skoro już mam twoje zaufanie. Coś ci jestem winna. - W tym momencie pierwszy raz zobaczył jak Annya się uśmiecha.

Re: Gospoda "Pod Starą Tarczą"

25
-Z grzeczności nie odmówię, a chętnie dołączę do tego, waszego kręgu.
Uśmiechnął się
- Chyba nigdy nie widziałaś żadnego diabelstwa, prawda ?
Zapytał zdziwiony reakcją Anny na skrzydła
- Anny co ty odpier*****z? Nie zamierzam cię obrazić, ale jeżeli to to o czym ja myślę, to nie chcę hańbić twoich pięknych ust, choć zawsze lubiłem tego typu zabawy.
Xavier postanowił darzyç Anny szacunkiem, w przeciwieństwie do innych dziewczyn, z którym był, ponieważ Anny to pierwsza osoba, która nie potępiła jego demonicznej strony.
Mroczny, lecz wciąż świetlisty. Upadły, chociaż wciąż czysty.
Buntowniczy, a za razem zwolennik ciszy. Czym ja jestem ? Raczej niczym...
------------------------------------------------------------------------------------------------

Re: Gospoda "Pod Starą Tarczą"

26
Na zewnątrz rozpadało się na dobre. Śnieg sypał tak intensywnie, że nie było widać co jest dwa metry przed oknem. Od wielu miesięcy tej okrutnej zimy nie było aż tak intensywnych opadów jak dzisiaj. Annya pomimo sprzeciwu Xaviera powolutku zgrabną rączką rozpięła klamrę jego pasa.
- Mówiłam ci już, że chcę mieć spokój na sercu. Nie znoszę być dłużna nikomu. Nie martw się o moje usta. Jakoś będą musiały to przeżyć. - Kolejny uśmiech. - A, co do diabelstw... W moim zawodzie nie jednego podobnego tobie widziałam. Szczerze przyznam, że te skrzydła, rogi, ogony, uszy i wszystkie demoniczne dziwactwa mnie... Pociągają. Pozwól mi więc wyrównać warunki, dobrze?

Re: Gospoda "Pod Starą Tarczą"

27
- To dobrze mam jeszcze pół-demoniczne oczy i ogon, a co do długu... jak chcesz to spłacaj i tak nie wyjdziemy na ten mróz, więc mamy ns prawdę mnóstwo czasu Anny.
Zamknął drzwi na klucz
- Tak lepiej, po za tym karczmarz coś gadał o braku chędorzenia, lepiej aby nie wiedział.
Mroczny, lecz wciąż świetlisty. Upadły, chociaż wciąż czysty.
Buntowniczy, a za razem zwolennik ciszy. Czym ja jestem ? Raczej niczym...
------------------------------------------------------------------------------------------------

Re: Gospoda "Pod Starą Tarczą"

28
Rozentuzjazmowana kobieta ściągnęła - choć bardziej pasowałoby zerwała - spodnie Xavierowi, które brutalnie mu przy tym szarpnęły ogon. O dziwo Annya go nie zauważyła skupiła się tylko na jednym "ogonie". Tym sztywniejszym przed jej twarzą. Na jego widok kobieta krzyknęła - Nareszcie! - po czym dwoma szybkimi ruchami zrzuciła z siebie płaszcz. Z opadającego futra coś błysnęło. Był to metaliczny pobłysk. Monety... Nie, nie miała pieniędzy. To był odblask stali, ostrza.

Szybki ruch wystarczył by nie dać diabelstwu czasu na reakcję. Nóż wszedł w jego męskość jak w masło. Poczuł jak ostrze przedziera się przez jego skórę i wchodzi coraz głębiej. Jego organizm zareagował bardzo szybko prawie natychmiast łagodząc ból. Teraz czuł tylko wylewającą się z jego krocza krew.

Z szoku nie zauważył, że to co stracił - jeszcze napompowane - pośrodku pokoju trzyma w ręku Annya kręcąc się w jakimś chaotycznym tańcu. Na twarzy dalej miała uśmiech, ale teraz wyglądał on inaczej. Teraz budził strach. To co skrywała pod płaszczem również nie było pocieszające. Nosiła granatowy strój z dużym czarnym krzyżem pod piersią, który zwykle był noszony przez przedstawicieli Zakonu podczas różnych zgromadzeń, na których nie można było pójść zakutym w zbroję z dwuręcznym toporem na plecach. Uniform przeszedł kilka modyfikacji. Zamiast czarnych spodni dających swobodę ruchów nosiła elfie skórzane spodnie, które prawie idealnie przylegały do jej nóg. O ile to prawdziwe spodnie z Archipelagu, a nie ludzka podróbka to nie ograniczały one zwinności aż tak jak mogłoby się wydawać. Górna część za to była tak przycięta, że idealnie nadawałaby się w burdelu. Dla wyobraźni zostawało tu bardzo mało miejsca. W piersiach Annyi podskakiwał zawieszony na szyi miecz wśród płomieni - symbol Zakonu. Rozwiewało to wszelkie wątpliwości.

A ona nadal się uśmiechała kontynuując swój makabryczny taniec.

- Ha ha! Nikt nie nas nie spodziewa. Tak jak mówiłeś. El'r tvat nob'ty, Xayer. Mogłeś skończyć tę szopkę wcześniej. Annya nie lubi upartych diabelstw. Ach, tak. Są ważniejsze sprawy. Jak myślisz, gdzie doszyć te skrzydła? - Zaśmiała się jak małe dziecko. Xavierowi zajęło chwile nim dostrzegł, że wymawiając te słowa kobieta patrzy się już nie na niego, a na rzucony na ziemię płaszcz. - Choć do Annyi, diabełku.

Krew była wszędzie. Krwawa plama pod magiem, kręgi krwi w środku izby, krew na sztylecie zakonnicy i krew na jej języku, bo właśnie zlizywała ją z ostrza.
Spoiler:

Re: Gospoda "Pod Starą Tarczą"

29
- em.... aha , pewnie myślisz, że jestem zdziwiony. Mylisz się, ja zawsze się was spodziewam, a co do tego... no cóż trochę abstynencji nie zaszkodzi.
Jego oczy zajaśniały ogniem, a jego ręce zaopatrzyły się w szable i wykonały serię ciosów tak, aby rozbroić zakonnicę i odciąć jej ręce i nogi.
- niezły kamuflaż, ale dałaś się poznać po zachowaniu, krzywdzę cie nie za to co zrobiłaś, lecz za twoje zaprzeczenie logice tego świata. Później wytknę ci twoje grzechy córko marnotrawna... wstydź się, bo doszło do tego, że demon wytyka ci grzechy i pośle cię do piekła.
Uciàł dokładnie kikuty po nogach i rękach, by nie magła ruszyć się z miejsca.
- teraz coś za krzywdy mego ciała... nie zgiń mamy jeszcze do pogadania.
Wziął jej sztylet i włożył go jej w miejsce intymne tak, by ostrze było w środku i sprawiało straszny ból.
- to tak, twoje grzechy to:
1. Kłamstwo
2. Nadurzycie dobroci twojego celu fo zabicia
3. Propozycje łamiące celibat, o ile was on obowiązuje
4. Próba zabójstwa nieszkodliwego, miejscowego medyka
5. Rasizm poprzez próbę zabicua mnie tylko za to, że urodziłem się diabelstwem
6. Bezpodstawne odcięcie narządu niewinnemu człowiekowi
7. Zhańbienie imienia zakonu Sakira
8. Jakże ochydny akt seksualny z własną bronią
-.... i kto tu jest diabelstwem, a kto dobrodusznym człowiekiem ?

Zapytał z pohańbieniem dla ofiary Xavii dobił Anny, po czym sprzątnął swojego członka z podłogi i schował go do kieszeni, następnie ubrał się. Po ubraniu się Xavi poprowadził ścierką ślad krwi, by wyglądało na to, że to cieknie z zakonnicy. Sam diaboł naznaczył jej czoło poprzez ognisty znak wypalony przez jego moc, który to znak był herbem zakonnu. Na koniec wziął jej futro i wyszedł jakby nigdy nic z pokoju, który za zobą zamknął na klucz.
Mroczny, lecz wciąż świetlisty. Upadły, chociaż wciąż czysty.
Buntowniczy, a za razem zwolennik ciszy. Czym ja jestem ? Raczej niczym...
------------------------------------------------------------------------------------------------

Re: Gospoda "Pod Starą Tarczą"

30
Nie zwracając uwagi na cieknącą krew Xavier sięgnął po swoje ostrza. Był to karygodny błąd - odwrócić się plecami do uzbrojonego przeciwnika. Mimo to zdążył je chwycić i przyjąć pozycję nim padł cios. Annya nawet nie próbowała się do niego zbliżyć przez ten czas. Gdy spojrzał w jej stronę ujrzał jak zakonnica za pomocą odciętego członka maluje krwią po ścianie. "Farby" było już równie mało co jej talentu, więc tylko ona mogła wiedzieć co przedstawia te parę bordowych kresek. W każdym razie była odwrócona tyłem - idealna okazja do ataku. Mag nie zwlekał ani chwili. Wyrwał do przodu i wymierzył obydwiema szablami proste cięcie z góry celując w jej prawe ramie. Kobieta nic nie widzi, ostrza spadają. Jeszcze chwila. Tak, nie da się już tego uniknąć! Zaraz trafi w cel. Nie trafiło. Wydawało się to nieprawdopodobne, ale Annya stała obok. Żaden jej mięsień się nie poruszył. Po prostu się... Przesunęła. Xavier nie ustępował i zaczął wyprowadzać drugi cios. Sakirka wybiła go jednak z rytmu rzucając mu w twarz swoim pędzlem.

- To słodkie, że nadal próbujesz walczyć. - rzekła nadal z tym przerażającym uśmiechem na twarzy - Ale to mnie nudzi. Masz dwie możliwości. Obydwie są równie zabawne, spodoba ci się. Pierwszą z nich jest zostanie ze mną. Odłożysz broń, założysz smycz. Jak na dzikie zwierze przystało. Wtedy oboje będziemy mogli się trochę rozerwać! Hi hi. Ty trochę bardziej dosłownie. Jest też druga droga. Możesz uciec byśmy się jeszcze trochę pobawili przed daniem głównym. Jak widzisz mam dla ciebie same atrakcje! Podekscytowany? - W tym momencie Annya spojrzała na krwawiącą ranę diabelstwa podnosząc palec wskazujący do dolnej wargi. - Ojojoj. Trzeba to opatrzyć. Nie możesz za szybko zdechnąć.
Spoiler:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nowe Hollar”