[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

1
To była jedna wielu z posiadłości von Retinga. Znajdujące się na granicy dzielnicy. Pełniła jedynie funkcje reprezentatywna, gdzie głowa rodziny przyjmowała gości i umawiała się na spotkania. Oczywiście, jak każdy dom, miał on swoich strażników i utrzymywał służbę. Nikt tu nie mieszkał z właścicieli na stałe, nikt nie zadawał pytań ze służby. Dom miał swoje przeznaczenia i na tym poprzestańmy.

Jedynastka poprowadził swojego towarzysza przez wąskie alejki, mniej znanymi przejściami. To był swoisty mini labirynt i bez jakieś mapy, ciężko byłoby powtórzyć samemu ten czyn. Dotarli jednak w końcu do metalowych drzwi, które blokowały dalsze przejście. Wyciągnął z kieszeni klucz i otworzył drzwi. Zaraz jak przeszedł, zamknął je i poprowadził go dalej. Po dwóch minutach dotarli do skromnego ogrodu, otoczonego wysokim murem.
- Tu się rozdzielamy. Idź po schodach na górę. Na pierwszym pietrze w lewo. Drugie drzwi od prawej. Tam na ciebie czeka. - Nie mógł być z nim. To rozmowa miała zostać poufna. Wszystko zgodne z planem. Z sytuacją musiał mężczyzna sam sobie poradzić. On nawet nie wiedział, czy zaraz gdzieś nie dostanie innego zadania.

<<<
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

2
POST POSTACI
Mortiush niezbyt ochoczo wracał do miasta. Spędził tam właściwie całe swoje życie i znał je bardzo dokładnie. Tym razem jednak powrót tam wiązał się z pewnym ryzykiem, którego nie chciał bez potrzeby ponosić. On jednak w tym rozdaniu niezbyt się liczył. Zdawał sobie z tego sprawę i wiedział, że jego umiejętności są jedynym, co może mu pomóc wydostać się z tego bagienka. Zależało mu na tym, by Pies przeżył. A to było swoistym ciężarem, który ciągnął go w głąb tego. Dlatego mimo niechęci szedł z zamiarem współpracy. Chciał się przekonać, z kim Pies pracował i jakie zadanie Ci będą mieli dla niego. Obawiał się tylko, by to nie było nazbyt wielkie.
Doprowadzony do posiadłości rozglądał się i próbował zapamiętać szczegóły. Idąc przez alejki starał się w głowie wyrysować ich przebieg. Szkoda, że nie miał szkicownika... Wtedy mógłby wszystko utrwalić... Spoglądał też za potencjalną drogą ucieczki. Czy dało się ujść inaczej? Może górą? Z takimi rozmyślaniami doszedł do momentu, kiedy miał rozstać się ze swoim przewodnikiem. Znów zastanowił się, co myśleć o tym człowieku. Sprawiał wrażenie, jakby wcale Morta nie darzył jakimikolwiek złymi uczuciami. Gość wykonywał swoją pracę. Choć okoliczności, w których się poznali, zdecydowanie nieco go antagonizował.

-Do zobaczenia w takim razie-finalnie zdecydował się na obojętność. Po tych słowach skinął głową i ruszył we wskazanym kierunku.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

3
POST BARDA
Gdy wejdziesz do pokoju, natychmiast zwrócisz uwagę na wysokie sufity, które dodają pomieszczeniu elegancji i przestrzeni. Ściany są pokryte jedwabnymi tapetami o złotych tonach, zdobione rozmaitymi wzorami wykonanymi z cennych kamieni. W jednym z rogów pokoju stoi wielkie, ciemnobrązowe biurko z litego drewna. Na nim leży kilka zwitek pergaminów, pióra do pisania, pięknie zdobione kałamarze i lśniący miedziany dzwonek, który można dzwonić, aby wezwać służbę. Za biurkiem stoi trzy wygodne, tapicerowane fotele, wykonane z najwyższej jakości materiałów, zapewniające wygodę podczas długich rozmów.

Na przeciwległej ścianie znajduje się kominek, wokół którego ustawione są różnego rodzaju przedmioty, takie jak wazy z kwiatami, świeczniki z wosku pszczelego, pełna zbroja z mieczem oraz małe skrzynki z sekretami. Kominek działa dzięki magii i wytwarza ciepłe, miłe dla oka płomienie, które dodają pomieszczeniu nietypowego uroku.

Przy oknie z którego rozciąga się piękny widok na miasto, ustawione są na regale pamiątki z dalekich krain. W jego pobliżu także ustawione są dwa eleganckie stoliki kawowe, wykonane z egzotycznych gatunków drewna, z których można skorzystać, aby napić się rozmaitych trunków w towarzystwie ważnych gości. W innym narożniku pokoju znajduje się mała biblioteczka, wypełniona książkami o różnych tematach, takich jak sztuka rytualna, magia i filozofia.

Na ścianach wiszą różne obrazy i rzeźby, przedstawiające groźne bestie stwory, postacie z legend i sceny z życia codziennego. Wszystkie ozdoby są wykonane z wysokiej jakości materiałów, takich jak złoto, srebro i marmur, a ich dziwna aura przyciągają uwagę i dodają pokojowi tajemniczego klimatu.

Przy tym właściwie oknie stała do ciebie postać, odwrócona plecami. Była elegancko ubrano i zaraz po zamknięciu drzwi, odwróciła się w twoim kierunku. Był to mężczyzna, szybko go rozpoznałeś. Erclick von Reting oczekiwał na ciebie, głowa tej rodziny. Podpierał się przy pomocy laski, choć czy faktycznie była mu potrzebna? Plotki na jego temat były najczęściej ze sobą sprzeczne.
- Usiądź. - Powiedział władczym tonem, wskazując na jeden z foteli. Nie musiał się przedstawiać i nawet nie wyglądało, by planował to zrobić. Jego postawa nie zdradzała żadnych oznak emocji. To był stoicki, wręcz do przerażającego punktu opanowany. Wydawać się mogło, że świat mógłby się kończyć, a on nawet by nie drgnął.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

4
POST POSTACI
Próżność. Wszędzie próżność... Sam wystrój posiadłości był tak pomyślany, by przytłoczyć gościa. To właśnie Morta denerwowało u arystokratów najbardziej. Ta cholerna próżność... I każdy był dokładnie taki sam. Już myślał, że poznał kogoś, kto wyłamałby ten stereotyp. Vendelbletten okazał się być jednak dokładnie takim samym próżnym, podłym gnojem jak każdy inny. Ten nawet nie pokusił się o to, by spojrzeć na rozmówcę. Nawet nie uznał za stosowne się przedstawić. Przywitać chociaż. Mortiush przełknął ślinę, którą już miał splunąć i wyjść. usiadł, zgodnie z poleceniem. Niestety musiał współpracować. Musiał pomóc Psu i trochę samemu sobie. A to wiązało się z tym, że znów będzie musiał pracować dla kogoś z nich... A już tak ładnie udawało się od nich odsunąć...
Cała ta sytuacja zaczynała już go denerwować. Wziął kilka głębszych wdechów, by się uspokoić, i czekał w fotelu. Nie odezwał się słowem. Bynajmniej nie dlatego, że nie wiedział, co powiedzieć. Postanowił okazać gospodarzowi podobną pogardę, której sam doświadczył. To szlachcic chciał czegoś od niego. I jakkolwiek znajdował się w sytuacji bez wyjścia i nie mógł odmówić, nie czuł potrzeby, by się przed nim korzyć.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

5
POST BARDA
Mężczyzna lustrował go wzrokiem, nie odzywając się przez jakiś czas. Oceniał jegomościa, który był odpowiedzialny za nieudaną operację. To w istocie nie było specjalnie wielkie zlecenie. Powody, dla których zlecił działanie Psu były o wiele bardziej osobiste. Teraz jednak musiał myśleć o wydarzeniach, które dopiero co nastąpią. Otworzył usta, by przemówić do Mortiusha.
- Zapewniano mnie, że mam do czynienia z profesjonalistami, którzy tak proste zlecenie wykonają bez zostawiania najmniejszego śladu po sobie. Zastanawiam się, czy to była pojedyncza wpadka, wynikające z nieprzewidzianych wydarzeń losowych. - Głos był uszczypliwy, a spojrzenie ze spokojnego, zmieniło się w krytyczne. Nie chciał, by został powiązany z tak oczywistą wpadką i dlatego musiał sprzątać po tych osobach. Można powiedzieć także, że to był test, a jego efekt widzieli doskonale na słupach ogłoszeniowych,
- Sytuacja się zmieniła. Nie możemy już sobie pozwalać na nieprzewidziane zbiegi okoliczności. Zwłaszcza że teraz to ty jesteś odpowiedzialny za inwestycję, jaką poczyniłem kilka lat temu. A te, oczywiście powinny się zwracać. - Choć nie były to słowa, które mogły od razu wyjaśnić sytuację, mogły być przynajmniej podpowiedzią do pewnych rzeczy.
- O to, co potrzebuje od ciebie. Klejnotu kolekcji maga Thiessnega. Grimuar, pochodzący od elfiego maga, żyjącego w II erze. Zdobył on go na pewnej aukcji, ku mojemu niezadowoleniu, jak i paru innych współpracowników. Niestety, nie mogłem wtedy pojawić się na miejscu, ani wysłać żadnego z moich ludzi. To typ akcji aukcji, gdzie trzeba mieć specjalnie zaproszenie. - Czyli oznaczało po prostu licytację na czarnym rynku i to jeszcze utrzymywaną w największej tajemnicy. Łatwo było wyobrazić sobie, że to nie będzie spacerek po łące.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

6
POST POSTACI
Z każdą chwilą rozmówca drażnił Morta coraz bardziej. Jeszcze do tego ta pogarda... I próbował mu wmówić, że to on jest odpowiedzialny za komplikacje? Akcja została zaplanowana przez Psa. On sam wprowadził tylko siebie w rolę zabezpieczenia odwrotu. I tę funkcję akurat spełnił. Nie bez trudności i komplikacji, ale spełnił. Zresztą... Co ten typ miał tu do powiedzenia? Przecież to Baron zwrócił się z "zamówieniem". I nie do Psa, a do niego.

-"Wpadka" to nastąpiła na samym początku...- zaczął podnosząc wzrok na rozmówcę-Robota była na KONIA. Na miejscu jednak okazało się, że warunki się zmieniły. Plan nie był mój, a ja swoją część zrealizowałem. Zresztą... Nie wiem co się tu pokręciło, bo robota nie wyszła od Was i to nie dla Was pracowaliśmy. Nie widzę więc potrzeby, żebyśmy o tym rozmawiali.

Mort mówiąc już się podnosil z fotela. Kiedy uświadomił to sobie, jak i fakt że w nerwach zaraz zacznie krzyczeć, zrobił pauże i wziął kilka głębokich oddechów, by się uspokoić.

-Zawarłem jednak układ i się z niego wywiąże. A to oznacza, że nie będe negocjował tej roboty, a jedynie zapytam o szczegóły. Kto to, gdzie mieszka, gdzie spodziewać się celu. Dodatkowo- jakie, jeśli wogóle, środki mam do dyspozycji. Jakieś wsparcie, czy jestem sam? I co jeszcze powinienem wiedzieć.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

7
POST BARDA

Jedynastka ostrzegał go przed prowokowaniem tego mężczyzny. Ten popatrzył na niego i uniósł laskę do góry, a on zobaczył, jak emanuje białym blaskiem. Oczy szlachcica także się zmieniły, znikły tęczówka, a pozostała jedynie biel gałek ocznych. Wyszeptał kilka słów, a potem uderzył laską o podłogę. To było jakieś zaklęcie, które właśnie użył w tej chwili!

I wtedy usłyszał, a może bardziej odczuł to. Ciężko dokładniej określić uczucie, kiedy do własnych myśli, dociera inne, obce. Te nie było przyjemne. Obca myśl, otoczona chłodem i nieprzyjazną aurą. Właściwie doświadczył tego, przed czym ostrzegał go Jedynastka, choć niekoniecznie w sposób, który można było przewidzieć.
- Naprawdę sądzisz, że ona nie wyszła od nas, chłopcze? Mało wiesz o świecie. - I po chwili te nieprzyjemne uczucie znikło. Czy jeśli on w stanie skomunikować się przy pomocy jego własnej myśli, to czy mógłby coś więcej? Nie odpowiedział na jego słowa, jakby to jedno zdanie miało przekazać wszystkie informacje, jakie potrzebował. Jedynastka mówił, że jak ten jegomość przed nim straci cierpliwość, to świat o nim więcej nie usłyszy. Może nie chodziło o zabójstwo, a coś o wiele gorszego? Być może jego dawny towarzysz poniekąd właściwie był takim tworem i stąd wiedział? A może po prostu to widział? Istnieje w końcu wiele sposobów śmierci.

- Shahzaqq wprowadzi cię w szczegóły. On będzie liderem drużyny, która ma za zadanie zdobyć ten przedmiot. Ty po prostu będziesz tym, który zabierze grimuar od maga. Niedługo pojawi się na dole i cię zabierze. A co do szczegółów, które musisz wiedzieć. Porażka nie wchodzi w grę. Jakiekolwiek akty dobroci są niedopuszczalne. Zadanie musi zostać wykonane, nawet jeśli będziesz musiał pozbyć się świadków. To wszystko. - Powiedział, co oznaczało, że powinien już opuścić sale. Rozmowa została zakończona. Mówi się, że pycha i arogancja krocza przed upadkiem, ale czy tak zawsze było? Dlaczego ludzie stawali się tacy?
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

8
POST POSTACI
Prezentacja mocy robiła wrażenie. W tamtym momencie Mort poczuł, że nie sprawiło by trudności gospodarzowi, żeby nie wyszedł stąd w jednym kawałku. Szybko jednak Mortiush skupił się na swoich emocjach i wygasił rodzący się strach. Tamten szczęśliwie nie działał aktywnie, by go podtrzymać, więc nie było to niemożliwe. Kiedy już całkowicie odzyskał panowanie nad umysłem, pomyślał że to kolejny powód, dla którego nie lubi takich jak ten. W jego przypadku próżność nie wywodziła się jedynie z bogactwa. Majątek to jedno. Ten był jeszcze gorszy, bo oprócz tego pierwszego, miał jeszcze Moc. A to powodowało, że pewnie uważał się za jakiegoś pół-boga... A całe to "spotkanie" było widocznie jedynie prezentacja możliwości. I tak nic nie przyniosło. Poznał gościa wyżej w hierarchii organizacji, pogrożono mu, pokazano żeby nie podskakiwał i odesłano do kogoś innego. To konkretne spotkanie nie niosło za sobą nic. To był tylko teatrzyk. Niezadowolenie z sytuacji, w której się znalazł rosło. Dlatego właśnie unikał pracy dla "arystokracji". Tam zawsze pojawiały się jakieś dziwne intrygi i polityka.
Po wysłuchaniu monologu Mort wstał z fotela i ruszył ku drzwiom. Cokolwiek miałby powiedzieć, nie miało to znaczenia. On nie miał znaczenia w tym teatrzyku tak samo, jak nikt nie pyta młotka o zdanie przy budowie. Cała sytuacja nie podobała mu się jeszcze bardziej. Poszedł jednak za wskazówkami, spotkać się z kolejnym człowiekiem. Jaki miał inny wybór. Musiał to doprowadzić do końca, jakikolwiek ten się okaże. Byle tylko nie zatonął w tym wszystkim i się nie pogubił. Dlatego właśnie starał się przez cały ten czas zachować pełne skupienie.
Wychodząc z sali nie olądał się za siebie. Był pewien, że gospodarz nie odezwie się do niego słowem. Nie pożegnał się. Ani jeden, ani drugi. I tak niech zostanie. To prawie tak, jakby to spotkanie się nie odbyło. Po wyjściu skierował swoje kroki na dół, żeby spotkać się z kolejnym członkiem tej organizacji. Miał nadzieję, że nie będzie wielu następnych ogniw w tym łańcuszku zdarzeniowo-osobowym. To działało na nerwy.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

9
POST BARDA
Schodząc na dół, ktoś już na niego czekał. Przy jednej ze ścian ktoś się opierał i miał skrzyżowane ręce na piersi. I to nie była pierwsza, lepsza istota, a po przyjrzeniu się bliżej - diabelstwo. I to nie byle jakie, a po stroju sądząc, że musiał być związany z rodziną. Czerwono złote szaty i delikatny materiał był jego odzieniem wierzchnim. Co dziwniejsze, miał także opaskę na oczy. Sylwetka nie wygląda na umięśnioną, ale bardzo dobrze było widać linie, wskazujące na ćwiczenia.
- Jasny gwint. Przegrałem zakład z Jedynastką. Stawiałem pełny worek, że nie wyjdziesz z tego normalny. - Odezwał się w kierunku Mortiusha, kierując twarz w jego stronę. I ona podążała za jego ruchami, jakby widział go doskonale. Na twarzy tego diabelstwa błądził nieznaczny uśmieszek.
- Wyglądasz na takiego, co zaraz spali to mieszkanie. Nie miałbym nic przeciwko, ale chętnie wtedy byłbym kilka dzielnic dalej. Wiesz, trochę dużo tutaj jest alkoholu. - Nie podchodził do niego, nie zmienił sylwetki. Nie przedstawił się, a po prostu zagadał. Różnił się od Jedynastki, który miał nijaki wygląd i charakter, że on się wyróżniał.
- A znając życie, masz tonę pytań, zero odpowiedzi i mętlik w głowie większy, niż jakby miał się kręcić szybko wokoło przez godzinę, mylę się? - I roześmiał się głośno, a pokojówki, które były, szybko się schowały. Czyżby nie przepadały za tą istotą?
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

10
POST POSTACI
Mortiush niezbyt wiedział, co miał dalej ze sobą zrobić. Dlatego ucieszył się, że już ktoś na niego czeka. Zwolnił nieco kroku, kiedy kolejny przewodnik powitał go tak entuzjastycznie. Nawet zrobiło mu się nieco lepiej, dlatego szybko uformowała mu się w głowie żartobliwa odpowiedź.

-Miałoby mi się po tym polepszyć?-uśmiechnął się pokazując za plecy - A skoro tu tyle alkoholu, to właśnie porzuciłem myśl o podpaleniu.

Doszedł na sam dół i stanął przed nowymi towarzyszami. Ten gość miał rację co do ostatniego. Wiedział tak niewiele, że ledwie wychylał głowę z poziomu kompletnej niewiedzy. Pytań miał dużo, a więcej pojawi się w toku rozmowy.

- A co do ostatniego, masz cholerną rację.-spojrzał po obojgu nowych znajomych i zastanowił się, na ile może sobie pozwolić.-Jestem Mort. Teraz jednak niewiele z tego zrozumiem. "Pali się", czy możemy coś zjeść i wypić piwo, zanim przejdziemy do rzeczy?

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

11
POST BARDA

- Co racja, to racja, zawsze dochodzą potem nowe zmartwienia. -
Parsknął lekko śmiechem, kiedy to człowiek miał rację. Rozmowy z szefem zawsze były trudne, a czasem jednak potrafiły zmotywować. Nie było w tym nic dziwnego. Szlachta zawsze patrzyła w inny sposób niż oni. On sam wiedział, że często decyzje są po prostu głupie z jego perspektywy.
- To dobrze, zmarnowałbyś sporo całkiem niezłego i drogiego alkoholu. To jedna z zalet pracy ze szlachcicem. Zna się na alkoholach jak mało. - Dodał rozbawiony, przypominając sobie, co Jedynastka mu powiedziała o tym człowieku. Miał zamiar sprawdzić, czy faktycznie tak było, a jednak może przesadzał? Na razie za krótko go znał, ale patrząc, kim tamten był, nie za specjalnie brał na poważnie jego słowa.
- Ja jestem Shahzaqq, by nie łamać sobie języka, mów po prostu Shah. - Uczył się jednak. Nie powiedział już pełnego imienia, a jedynie skrót. To całkiem dobrze o nim świadczyło. Jeśli myślał, może nie będzie wpadki. Dostał oczywiście raport z ich poprzedniej akcji i miał sporo wątpliwości, które oczywiście zamierzał później rozwiać.
- Nie martw się, większość tak się czuje po rozmowie z szefem. Znam paru czubków, którzy z nim się dogadują, ale są ze szlachty, więc wiesz...swój swojego pozna, jak to się mówi. - Wzruszyła bezradnie ramionami, bo nie mógł nic z tym zrobić. Zdecydowanie nie było to jednak coś, czym powinien się przejmować w tej chwili. On sam już dość długo dla niego pracował, że po prostu umiał z nim rozmawiać i wyciągać kluczowe informacje. Poza tym, jak zawsze to miała być pokazówka.
- Czas się znajdzie. Nie da się na pusty żołądek myśleć. Choć za mną. - I ruszył przed siebie, prowadząc go korytarzami dla służby do jadalni. Jest ona mało wystawna, prosta, a jednocześnie mogła pomieścić do dwudziestu osób. Kilka rzędów stołów i krzesła. Przypominała trochę taką karczmę dla ubogich z wyglądu. Nic, co by mogło przyciągnąć uwagę na dłużej, niż uderzenie serca.
- Kenia. - Zawołał głośno kierunku drzwi, a po chwili odpowiedział mu mało kobiecy głos.
- Czego chcesz, parszywcu jeden? Zajęta jestem. Przeszkadzasz!
- Już tak mi nie słódź, nowego mam, potrzebuje jedzenia i jakiegoś piwa. -

- Znów zostałeś niańką? Na Krinn, ogarnij się w końcu. - I słychać było, jak ktoś zaczyna się krzątać w kuchni.
- Załatwione. - Powiedział do Morta.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

12
POST POSTACI
No i w końcu coś pozytywnego. Darmowy posiłek zawsze był miły. A w szaleństwie ostatnich dni miło będzie usiąść w spokoju, zjeść i napić się piwa. Choć otaczali go sami obcy, co do których nie miał pewności, wciąż było to bardzo kuszące. Czekając na posiłek zlustrował samo pomieszczenie. Przyjrzał się też nieco dokładniej towarzyszowi o egotycznym imieniu, którego nie próbował nawet wymówić. Wydawał się sympatyczny. Byli jednak w takim domu, gdzie pozory mogły nieco mylić. mógł się okazać kimś zupełnie innym. Na razie jednak był jedynym, z którym Mort mógł pogadać. Dlatego zagaił, kiedy tylko cisza stała się zbyt ciężka:

-To co to za robota? Powiesz coś więcej? Wejść, wziąć i wyjść to dosyć ogólnie przedstawiony plan działania, a taki tylko dostałem.-uśmiechnął się prowokując rozmówcę do zdradzenia większej ilości informacji.-Do działania będę też potrzebował kilku rzeczy. Przygody ostatnich dni nieco mnie...odchudziły. Ale bez przesady też, są to raczej tanie drobiazgi.

jeżeli miał być gotowy do działania, musiał się nie tylko najeść i wyspać. To było akurat całkiem łatwe do osiągnięcia. Stracił swój szkicownik, w którym miał zgromadzoną sporą część swojej kolekcji szkiców. Miał też nieco odłożone w domu, jednak tam nie było wskazane wracać zbyt szybko. Jeżeli więc miał skutecznie użyć swych Zdolności, musiał uzupełnić swoje zbiory. Musiał od nowa stworzyć sobie galerię, która ułatwi mu posługiwanie się obrazem. Oprócz tego nie miał żadnych narzędzi. Żadnej linki, nic do otwarcia zamka, nawet noża żeby skobel podważyć... Z pewnością czekały go zakupy i trochę pracy.

-I ważne pytanie to "Kiedy?"- dodał po zastanowieniu- Potrzebowałbym chwili na przygotowania.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

13
POST BARDA
- To w sumie sprowadza się do tego, by wejść, wziąć i wyjść. - Parsknął śmiechem, jednak nie znaczyło to, że zamierza przed nim ukrywać informacje, których potrzebował. To będzie bardzo trudna robota i jeśli chcieli, by skończyła się sukcesem, musieli działać przy tym bardzo uważnie. To, co robili, nie zdarzało się często.
- Zamierzamy obrabować dom maga Thiessnega, gdzie trzyma swoje najcenniejsze skarby. Interesuje nas księga zaklęć dawnego maga, choć ma również inne przedmioty to jednak nie będziemy w stanie osłonić ich sygnatury magicznej. Wiesz, kim on jest? To czarodziej, który zasiada w radzie w tutejszej magicznej akademii. Jest potężny i niebezpieczny. Oczywiście uwikłany w spory polityczne, jak chyba każdy tutaj. - Wzruszył ramionami, jakby to była oczywista oczywistość. Okradanie kogoś potężnego i wpływowego nie należało do łatwych zadań. Oni o tym doskonale wiedzieli. Mortiush tez mógł słyszeć plotki o jego dość wybuchowym charakterze, a także paru interesach, tych mniej legalnych, w jakich brał udział.
- Jeszcze coś potrzebujesz wiedzieć? - Zapytał, kierując głowę w jego stronę. Kucharka właśnie przyniosła mu tace z jedzeniem. Była na niej zupa, a w niej widział sporo warzyw. Do tego drugie danie, składające się z ziemniaków, mięsa, trochę zieleniny i sosu. Oczywiście kufel piwa do tego. Ona sama była dość starą kobietą, miała przynajmniej sześćdziesiąt lat i wielką krostę na nosie. Wyglądała, jak zrzędliwa baba z opowieści, co porywają czasem dzieci.
- Tylko niech zje wszystko, bo wałkiem przez łeb zarobi. - Rzuciła do drugiego mężczyzny nieco opryskliwie i wróciła do kuchni. I można było mieć podejrzenia, że faktycznie to zrobi. Niekorzenienie musiała lubić swoje zajęcie.
- Nie przejmuj się nią, zawsze taka jest. No, ale wracając, czego potrzebujesz? - Spytał, spoglądając na niego. Każdy musiał się przygotować do zadania, choć oczywiście jego praca będzie najważniejsza. Nie mogli mu dać rzeczy, które będą nieskuteczne. I tak nie pójdzie sam. To nie jest misja samobójcza w końcu.
- Myślę, że za tydzień. Maga nie może być w domu, a my przekupujemy jego służbę, by dali nam rozkład pomieszczeń, a także musimy dowiedzieć się, jakie zaklęcia i pułapki będą na nas czekać. Inaczej wejście tam to będzie czyste samobójstwo. Nikt z nas nie pisze się do grobu. -
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

14
POST POSTACI
Mortiush skwapliwie słuchał, co Shah miał do powiedzenia, dopóki na stół nie wjechało jedzenie. Zupa, drugie danie i piwo. Drugie danie... Nie pamiętał, kiedy ostatnio jadł obiad z dwóch dań. Zazwyczaj nikomu nie chciało się aż tyle w garach stać. Podziękował skinieniem głowy kucharce i zabrał się do jedzenia. W trakcie nie był zbyt rozmowny. Dopiero kiedy wyczyścił miskę i talerz, popił piwem i zwrócił się do swojego rozmówcy.

-Tydzień przygotowań...-pokręcił głową-Ostatnim razem jak zgodziłem się na tak szybkie planowanie, skończyłem obity, po odsiadce u zakonnych, z groźbą stryczka, ucieczką, listem gończym na karku i dopiero dobry posiłek pokazał światełko w tunelu.

Zrobił pauzę poważnie zastanawiając się, jak może z tego wybrnąć. Brzmiało to szalenie. Poprzedni skok był źle i za szybko zaplanowany. Tym razem sam początek brzmiał podobnie, a cel był znacznie groźniejszy. Oby byli lepiej przygotowani niż oni ostatnim razem. Szkoda, że tym razem nie miał innego wyjścia jak się na to zgodzić.

-Mam nadzieję, że wiecie już nieco więcej niż to, że czekamy na rozkład pomieszczeń i inne informacje, co? Bo informacje będą tym, czego będe potrzebował najbardziej. No i chętnie bym się przeszedł w okolicę i zobaczył jak wygląda ten jego dom. Jak chcemy tam wejść? Okno, drzwi, przez mur, kanałem? Do tego będzie trzeba dobrać sprzęt odpowiedni. Przydadzą mi się też nowe ciuchy i buty, bo zapach aktualnych będzie wyczuwalny na drugim końcu chaty. Do tego jakis nóż, linka, wytrych, szmaty- zależnie od wybranej metody. I koniecznie potrzebuję szkicownika i węgli. Takich do rysowania. I to w miarę możliwości jak najszybciej, bo straciłem swój poprzedni z całym zbiorem. Będe musiał sporo popracować, skoro mamy tylko tydzień.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

15
POST BARDA
Diabelstwo nie odzywało się do niego, kiedy jadł, pozwalając mu posilić się w spokoju. Musiał być głodny, skoro wręcz rzucił się na żarcie i milczał. Dopiero wtedy, kiedy powiedział mu swoje myśli, uśmiechnął się do siebie, ponieważ faktycznie o tym mu nie wspominał. Pozostało mu to wyjaśnić.
- Nie musisz się obawiać. My szykujemy się do tego od dwóch miesięcy. Po prostu jesteśmy na końcowym etapie przygotowań. - Wzruszył ramionami, bo przecież okradanie takiego maga nie było zadaniem prosty, które można przeprowadzić w chwilę. Mortiush trafił po prostu na taki czas, kiedy prawie byli gotowi ruszać. Brakowało jedynie pewnej rzeczy, która była konieczna.
- Znamy szczegółowo jakie spotkania i wyjścia ma zaplanowane. Jakie ma kryjówki w samym mieście, kontakty. Znamy dokładną listę jego służących i ochroniarzy. Sprawdziliśmy kilka potencjalnych miejsc, gdzie mógł trzymać ten skarb. Wiemy, kiedy się zmieniają, gdzie mają rodziny. Znamy też zaklęcia ochronne, jakie rzucił na swój dom z zewnątrz, a także zlokalizowaliśmy dwa tunele ewakuacyjne z niego. - Wyjawił mu na spokojnie to, co sami już wiedzieli, a przynajmniej na tyle, ile on sam zechciał mu powiedzieć. Wiadomo, nie wszystko mógł mu rzec, ale to było całkiem normalne w tej sytuacji.
- Brakuje nam rozkładu domu i wewnętrznych zaklęć. Oczywiście liczymy się z tym, że tego ostatniego nie otrzymamy, bo służba niekoniecznie musi o nich wiedzieć. Mamy kilka planów i możliwości, bo wątpię, by wszystko poszło zgodnie z pierwotnym planem. Rzadko idzie tak łatwo, więc szykujemy się także na niespodzianki. Do tego nie pójdziesz tam sam. Z tobą wejdzie jeszcze dwóch innych naszych ludzi. Wejście zależy od zmiany i ludzi, jacy wtedy będą. Po prostu stworzymy kilka wariantów możliwych dróg wejścia. - Wyjaśnił, bo nawet oni nie mogli mieć pewności, którzy ludzie do końca w środku. Wszystko było zmienne, z powodu czynnika ludzkiego. Ktoś się rozchoruje, ktoś podmieni kogoś. Nagle coś się popsuje i przepis na katastrofę gotowy.
- Pójdziesz tam w takim razie z Jedynastką. Zna drogę. Szkicownik i węgielki mogę ci załatwić, jak wrócisz. Ubranie pewnie jedne dzień zajmie, a resztę rzeczy będziesz miał gotowe na akcję. - To chyba było wszystko na to, co mu odpowiedział. Przedmioty nie były oczywiście problematyczne, choć jeszcze musieli coś sprawdzić.
- Jak twoje umiejętności walki? Będziemy chcieli je sprawdzić. - Nie nauczą go w tydzień pewnie niczego, ale będą wiedzieć, kogo mu przydzielić adekwatnie do jego umiejętności. Spodziewał się walki. Pytanie tylko, jak dużo jej będzie podczas skoku.
Licznik pechowych ofiar:
8

Wróć do „Saran Dun”