Siedziba Montweisserów

16
Mistrz Gry

- Poprosimy o poczęstunek do biblioteki, zaś później zajmiemy się głównym posiłkiem - powiedział Karol, prowadząc powoli Aellę w milczeniu wokół stawu i dalej między rabatami, drzewami i alejkami, aż do dworku. Sama konstrukcja wyglądała imponująco, mogąc pomieścić zapewne w samych sypialniach kilkadziesiąt osób, nie wspominając o innych, licznych pomieszczeniach. Karol nie poprowadził Aelli głównym wejściem, tylko jednym z bocznych, prowadzących do lewego skrzydła. Każde wejście pilnował strażnik, paru z nich przechadzało się także sobie tylko znanymi szlakami. Nikt jej nie niepokoił w towarzystwie szlachcica, którego bez słowa wszędzie przepuszczano. Zaś po wkroczeniu do środka kobietę uderzyła kolejna fala niepotrzebnego przepychu. Mnóstwo gobelinów, pozłacane klamki, ramy, pewnie nawet doniczki na parapetach sprowadzane były z Urk-hun.

W milczeniu Karol poruszał się z kobietą między korytarzami, mijając co i rusz albo kolejnych zbrojnych, albo elegancko ubranych ludzi, którzy witali się ze szlachcicem. - Ostatnio jest tu wyjątkowy ruch. Część naszych krewnych mieszkała na terenach plagi, co zmusiło ich do migracji bezpośrednio do nas. Mamy więc paru dodatkowych gościu - wyjaśniał chłopak, dochodząc w końcu do większych drzwi i otwierając je przed Emilią. Wkroczyli do niewielkiej biblioteki, dosyć skromnej w porównaniu do reszty domu. Półokrągłe pomieszczenie zapełnione było półkami od podłogi do sufitu pełnych woluminów w różnych językach. Na środku półkola położony był kominek z dogasającym ogniem, fotelami wokół i jakimiś skórami. Stoliczki oczywiście były i drabina do wyciągania najwyższych pozycji.

Karol zaproponował Emilii jeden z foteli, z informacją, by się rozgościła, a on przyniesie chociaż coś do zwilżenia gardła. I faktycznie, może pięć minut później wrócił z dzbankiem wody i dwoma kielichami, stawiając jeden Aelli, a drugi naprzeciwko. Poprosił o sekundę cierpliwości - zaczął czegoś szukać na półkach. Po jakiś dobrych pięciu minutach wrócił do Stedingerówny z dwoma księgami. Jedną położył przed nią, drugą przed sobą. Jej sztuka miała na okładce drzewo, nie wyglądała na zbyt opasłą ale była szersza, niż inne. Było to drzewo genealogiczne Montweisserów ze wszystkimi ich koneksjami. Księga Karola przypominała jakąś encyklopedię.

- Myślę, że poszukiwania możemy zacząć od znalezienia tego szczególnego punktu, w którym rodziny Montweisserów i Stedingerów ze sobą współpracowały. Pani, zorientowana w temacie, powinna mniej więcej wskazać, na jakim etapie taka współpraca się nawiązała - powiedział to, nalał sobie i jej wody, upił łyka i pochłonął się w lekturze swojej encyklopedii, wchodząc najpierw na spis treści i czegoś szukając w nim. Jeśli Aella na chwilę by spuściła wzrok na otwartą stronicę, widziałaby sporo nazwisk... i palec Karola przesuwający się gdzieś w okolicach litery G.

Siedziba Montweisserów

17
Siedziba Montweisserów rzeczywiście nie miała sobie równych pod względem przepychu. Aella zrozumiała, że ten ród nie przykłada chyba wagi do niczego po za dobrami materialnymi. Z drugiej jednak strony...kto bogatemu zabroni? Wciąż miała cichą nadzieję, że Karol z całego rodu ma więcej oleju w głowie i potrafi widzieć w szerszej perspektywie.

Kiedy kierowała się z nim do biblioteki zrozumiała także, że ucieczka byłaby nader ciężka. Zapewne poradziłaby sobie z wieloma zbrojnymi, lecz bez dywersji trudno byłoby za dnia uciec z tej posiadłości. Musiała więc zrobić wszystko aby uniknąć ewentualnego konfliktu. Przekraczając próg biblioteki kobieta stwierdziła, że o to pomieszczenie chyba najmniej dbają, widocznie to pomieszczenie było dla większości mało atrakcyjne.

Stedingerówna rozsiadła się w fotelu, zarzucając nogę na nogę i czekając na jego powrót, przy okazji upewniając się, że są sami w pomieszczeniu. Kiedy Karol powrócił, podziękowała za wodę i wzięła księgę którą jej wręczył. Otworzyła ją i jeszcze zanim ten powiedział cokolwiek, poczęła szukać powiązania Stedingerów i Montwisserów w dawnych dziejach. Nie robiła tego jednak dla podtrzymania przykrywki, a raczej z ciekawości i aby znaleźć jakikolwiek punkt zaczepienia dla Karola, kiedy ten odkryje prawdę o jej pochodzeniu.

- A skoro już przy nich jesteśmy, to co sądzisz o ich rodzie? W sumie co sądzisz o całej tej sytuacji z Jakubem i Aidanem, o zarzewiu wojny która może wybuchnąć? Ja do tego momentu będę już z dala stąd, ale rzadko mam okazję porozmawiać z kimś z twojej rodziny, nawet bardzo rzadko. - rzuciła, kiedy zauważyła jak ten najprawdopodobniej począł szukać nazwiska Gundabar w jakiejś encyklopedii rodów. Jeśli w tym momencie nie będzie miała jakiegoś chorego szczęścia to czeka ją chyba poważna rozmowa. A jeśli trzeba będzie, Aella nie omieszka użyć na nim swoich uroków, w końcu to tylko Montweisser i misja, a ona nie była normalna...nie miała skrupułów.

Siedziba Montweisserów

18
Mistrz Gry

Księga zawierała bogate dziedzictwo Montweisserów. Przeglądając ją, Aella natrafiła na ostatnie strony, część oczywiście pusta, a część zapełniona dziećmi hrabiego. Część pożeniona z innym ludźmi, część opisana, jako osoby żyjące w celibacie, na przykład jeden sakirowiec, część miała już dzieci. Sam hrabia miał kilka żon, a imię Karola widniało przy jego czwartej, ostatniej. Wyglądało na to, że od tamtej pory był wdowcem i nie starał się o kolejną małżonkę, być może woląc dzikie swawole.

Cofając się przed nestora rodu, Aella widziała jego braci i siostry, matki, ojców i wujów. Wcześniejsze pokolenia nie były tak chutliwe, ale nadal widniało u nich sporo potomków. Ba, kobieta potrafiła znaleźć nawet nie jednego, a kilku Stedingerów, którzy kilka pokoleń wstecz wchodzili w związki małżeńskie z Montweisserami - w końcu najbogatsze rodziny winny trzymać się razem. Na dobrą sprawę, pamiętała dobrze, że główne spory i podziały pojawiły się po śmierci Augusta III Wytrwałego, ojca Jakuba i Aidana. Jego brak testamentu i przesłanki wskazujące na to, że wolałby, aby to młodszy syn rządził podzieliły szlachtę na kilka obozów. Oczywiście rody, które zdołały wcisnąć swoje kobiety księciom ustawiły się po odpowiednich stronach barykady i w taki sposób Stedingerowie, którzy oddali Annę Jakubowi, stanęli za nim, a Crestlandowie, którzy wydali za mąż Edwinę Aidanowi, stanęli po stronie ówczesnego króla. Reszta opowiedziała się adekwatnie do swoich przekonań - niektórzy będąc za prawomocną sukcesją tronu, niektórzy zgodnie do swoich wyznań. Wojna domowa podzieliła Keron na lata, a Jakub ponownie zamierzał rozedrzeć państwo w pół.

- Co ja sądzę? Że w obliczu dziesiątek klęsk, jakie spadają na nasze ukochane państwo, wojna braci jest ostatnim, czego bym chciał - odpowiedział Karol, nawet nie wyściubiając nosa z książki i tylko ją wertując. - Sądzę, że obydwoje są niepoważni, zajmując się obrabianiem własnych pleców, podczas gdy nam grozi masowy głód, Jakubowi może spaść plaga nieumarłych z wysp, a na południu Nowe Hollar się buntuje.

Karol westchnął, zamykając książkę i odkładając ją na bok bardzo spokojnym ruchem. Uniósł spojrzenie na Aellę, uśmiechając się delikatnie i również zakładając kolano na kolano, dłonie opierając na nich. - Skoro przeszliśmy do pytań, proszę mi powiedzieć panno Gundabar, czemu akurat mnie pani wybrała? O ile nie dostała pani błędnych informacji, to na pani miejscu próbowałbym swojego szczęścia z kimś innym z mojej rodziny. Kimś, kto faktycznie jest mniej obeznany w książkach. Co widzi we mnie pani takiego, że akurat ze mną spróbowała pani swojego fortelu ze zmyślonym rodem? - nawet jeden mięsień twarzy mu nie drgnął, ciągle mówił wszystko spokojnie, uprzejmie, wręcz dystyngowanie. Uśmiechał się i świdrował Aellę wzrokiem. Nie wzywał jeszcze straży, więc... jest szansa? To wszystko wyglądało bardziej na igraszki z jego strony - jakby dla niego to była zabawa, mogąc wyprowadzać kobietę w pole, ściągając ją do pilnowanego przez najemników domu i dopiero tam wyjawiając, że zdaje sobie sprawę z małych kłamstw Stedingerówny.

Siedziba Montweisserów

19
Nie zaskoczył jej fakt, że te dwa rody spółkowały ze sobą w przeszłości, w końcu to dzięki takim związkom rody takie jak Montweisserowie i Stedingerowie zyskali pozycje i bogactwa, dzięki czemu mogły pociągać za sznurki władzy. Cieszyła się jednak z faktu, że ani Anna ani ona nigdy nie zwiążą się z kimkolwiek z Montweisserów, Anna była już zajęta a Aella nie poczuwała się do statusu żony której miejsce miałoby być w domu.

W słowach Karola było wiele racji, kraj sypał się w oczach a wojna doprowadziłaby go na skraj unicestwienia. Jednak Aidan miał teraz najmniejsze poparcie i był wrażliwy na atak. Jeśli nie teraz to kiedy Jakub miałby przejąć koronę? A kiedy plaga minie i kraj stanie na nogi, obecny król nie będzie miał powodu ustępować z tronu, a poddani staną się mu bardziej lojalni. Jej zadaniem było jednak przekabacenie Montweisserów na stronę Jakuba, nie zaś wojowanie...jeszcze nie. I jak się spodziewała, Karol rozgryzł jej kłamstewka. Teraz to od niego zależało jak skończy się to spotkanie, a mogło na trzy sposoby: ze sztyletem w jego gardle, uwiedziony przez magię demonów która oby nie wypaliła mu synaps, lub za porozumieniem na korzyść Aelli oczywiście. Kobieta uśmiechnęła się jak gdyby spodziewała się spalenia przykrywki.

- Zajęło ci to trochę dłużej niż się spodziewałam, ale i tak dobry wynik. Aella Stedinger, do usług. - uchyliła odrobinę głowę nie odrywając z niego wzroku. - Właśnie dlatego wybrałam ciebie, masz głowę na karku. Nie uwiodła cię moja uroda czy wizja bogactwa, chciałeś mieć pewność z kim masz do czynienia. I masz rację co do stanu kraju. Jakub ma zasoby i tak samo jak ty, głowę na karku, chce zjednoczyć kraj i naprawić problemy które toczą nasz dom, jednak w obecnym stanie nie możemy działać jednokierunkowo, gdyż jeden chce naprawiać a drugi gorączkowo stara się utrzymać u władzy, nie zważając na problemy maluczkich. Przybyłam do ciebie aby starać się o poparcie waszego rodu dla Jakuba. Nie dla korony dla niego, ale po to abyśmy wszyscy zjednoczyli się w walce z problemami kraju, to tam samo mój dom jak i wasz. Jeśli wybuchnie wojna kraj obróci się w popiół, a możemy to rozwiązać w mniej inwazyjny sposób. - kobieta wyglądała na opanowaną i wcale nie wybitą z rytmu tym, że odkrył on jej fałsz. Była bardzo przekonana o słowach które wypowiada i wcale nie było to wyidealizowane podejście, Aella wiedziała o czym mówi.

Siedziba Montweisserów

20
Mistrz Gry

Karol prychnął, uśmiechając się z błyskiem w oku. — Powiedziałbym raczej, że to pani zajęło dłużej zrozumienie... chyba że tak pięknie pani udaje, że nie ruszyła pani moja uwaga o tragicznie zmarłym ojcu, panno Aello. W każdym razie, o ile pierwszy argument wśród mojego rodzeństwa bym zrozumiał, tak bogactwo jest naprawdę nisko w naszych priorytetach. Jeśli jeszcze nie zdążyła się pani zorientować, mam pod dostatkiem raczej wszystkiego.[/b]

Aella zaczęła opowiadać o możliwościach Jakuba, o jego... swojej wizji, podczas której faktycznie mogła wspominać o wszystkim z przekonaniem i to takim prawdziwym. Młody szlachcic tylko pociągnął łyk wody, w skupieniu słuchając wywodu kobiety. Na pierwszy rzut oka zdawał się nie przejmować jej obecnością i pochodzeniem, będąc raczej umiarkowanie zainteresowanym całą sytuacją.

Schlebia mi pani zaufanie w mój autorytet i inteligencję, natomiast nie wydaje mi się, abym był osobą odpowiednią do negocjacji. Ba, wola testamentowa mego ojca nie uwzględnia w spadku zbyt wiele majątku dla mej osoby — mężczyzna urwał na chwilę, ani na sekundę nie spuszczając wzroku z Aelli. Po kilku sekundach pauzy kontynuował. — Aidan nie jest cieciem, któremu zależy tylko i wyłącznie na koronie. To raczej szereg nieprzyjemności, jakie uderzały w jego autorytet, spowodowały spadek poparcia. Przypadkowe wydarzenia, na które nikt nie był przygotowany. Jakub, chociaż się nacierpiał, miał ten przywilej zostawienia Qerel w spokoju, podczas gdy w jego brata uderzała klęska za klęską, wojna za wojną. Wieczna Zima, katastrofa w Oros, Heliar, niedawno w Irios, teraz Nowe Hollar i cała plaga. Jakub to populista wykorzystujący poparcie ludu do zdobycia korony.

Stedingerowie to zacny ród, który dobrze się ustatkował, wydając jedną ze swoich córek za księcia, który oprócz rozumu operuje szczęściem. To jednak nie wystarczy, żeby przekonać mnie, ani tym bardziej mojego ojca, do współpracy. Potrzebuję faktycznych argumentów, planów, nad którymi mógłbym się zastanowić... Ciekawie się jednak z panią rozmawia, a na pewno też zaskoczyła mnie pani wizytą. Myślę, że propozycja kolacji jest nadal aktualna. Przy dobrym winie zawsze przyjemniej rozmawia się na tematy polityczne... i lepiej się poznaje. Chociaż pora dnia sugeruje bardziej obiad.

Kolejny uśmiech pojawił się na twarzy szlachcica, gdy zamiast wzburzać się, wołać straż, zapraszał ją na kolację. Mogło to znaczyć jedno – nawet jeśli samej przynęty nie chwycił, to Aella trafiła na podatny grunt i kolacja może być doskonałą okazją do dalszego przekabacenia mężczyzny, zjedzenia dobrego posiłku... i dowiedzenia się, co chodzi Karolowi po głowie, bo w końcu w raporcie Rodryka było coś wspominane o zamachach na życie hrabiego...

Siedziba Montweisserów

21
Czyżby szczerość zaowocowała i Karol wybrał przyjemniejsze rozwiązanie sprawy? Co by nie było, Aella nie musiała rzucać w niego sztyletem ukrytym w bucie, a to dobry znak. Zaproszenie na obiad wydawało się być ciekawym rozwojem sytuacji, dlatego nie protestowała.

- Gdybym udała się do twojego ojca, zapewne szybko zostałabym wyproszona. Jesteś najmłodszy z rodziny, tak jak ja. Stwierdziłam, że będziesz bardziej otwarty na tę sprawę i będziemy mogli porozmawiać, zamiast unosić się dumą. Widać nie pomyliłam się. - uśmiechnęła się, chociaż w jej uśmiechu było widać coś władczego, nie był to w pełni łagodny i miły uśmiech jak na damę przystało.

Aella wciąż pamiętała o raporcie Rodryka, jednak nie chciała tak szybko poruszać delikatnego tematu, musiała najpierw zdobyć chociaż trochę zaufania Karola. Może wieczorem lub nazajutrz poruszy ten temat, jeśli on sam wcześniej do niego nie nawiąże. Cieszyła się, że wciąż miała w zanadrzu element zaskoczenia, nikt raczej nie spodziewa się, że taka młoda i piękna kobieta jest w rzeczywistości pozbawioną skrupułów zabójczynią z dodatkowym asem w rękawie.

- Chętnie skorzystam z oferty. Droga była męcząca i pełna przykrych widoków. Korona to tylko korona, przedmiot, mi zależy na tym aby nosił ją ten kto może uratować nasz kraj. Jeśli zechcesz opowiem ci o planach Jakuba i naszych działaniach.

Siedziba Montweisserów

22
Mistrz Gry

- W takim razie zapraszam za dwie godziny. Jeśli taka pani wola, może pani odpocząć na terenie posiadłości bądź przygotować się w swoim zajeździe. Tak czy siak ktoś panią zaprowadzi, gdy przyjdzie pora - powiedział Karol, wstając i zabierając wszystkie księgi z powrotem na swoje miejsce. Aella miała więc około dwie godziny czasu wolnego, podczas którego mogła się przygotować - odpowiednio ubrać, mentalnie przygotować na kolejną rozmowę, przemyśleć, co chce mu jeszcze powiedzieć, zdradzić, o co wypytać.

Bez względu na to, czy została na terenie posiadłości, czy wróciła do swojej karczmy, po około dwóch godzinach mogła wrócić do posiadłości, gdzie w odpowiednim miejscu czekał na nią goniec, który zaprowadził do nieco innej części domu. Przechodziła szerokimi korytarzami, mijając co jakiś czas kolejne osoby, kolejnych pięknie ubranych szlachciców. Niektórzy zerkali na nią z ciekawością, większość jednak nie interesowała się nią w ogóle. W końcu dotarli do podwójnych, dębowych drzwi, które po otworzeniu przez służbę ukazały elegancko umeblowany salon.

Oprócz sofy, kominku i paru półek wypełnionych bibelotami i książkami znajdowały się tam także kolejne gobeliny, jakaś statua i sowicie zastawiony stół z dwoma eleganckimi krzesłami po przeciwnych stronach. Na nim ustawiona była zastawa i waza z parującą zawartością, do tego dzbanki z winem, wodą i chyba sokiem jabłkowym. Oprócz tego były talerze ze świeżymi owocami - jakieś winogrona, jabłka, gruszki, maliny, truskawki. Jakaś młoda dziewczyna właśnie kończyła ustawiać widelce przy pustym miejscu. Na przeciwległym miejscu siedział właśnie Karol, który na widok Aelli wstał, podszedł doń, ukłonił się i ucałował wierzch jej dłoni.

- W samą porę, wszystko jest już przygotowane do pani dyspozycji - wskazał jej ręką zastawiony stół. Jeśli kobieta chciałaby usiąść, odsunął jej krzesło, by w odpowiednim momencie je dosunąć. Dziewczyna obsługująca stół natychmiast wyprostowała się, wykonała piękny ukłon i zapytała, jakiego trunku nalać i czy może chciałaby skosztować zupy. Karol sam poprosił o wino i nalanie zupy do jego talerza, kładąc sobie serwetkę na kolanach i pod brodę.

Siedziba Montweisserów

23
- W takim razie do zobaczenia za dwie godziny. - rzuciła z typowym dla niej uśmiechem, który można by określić jako zalotny, podejrzany, zdradziecki, wyczekiwawczy...każdy znalazłby w nim coś dla siebie, aczkolwiek bardzo do niej pasował, nie do twarzy było jej w milutkim i łagodnym uśmiechu. Aella udała się do do zajazdu aby trochę się przyszykować na spotkanie, nie w smak było jej przesiadywać w siedzibie Montweisserów dłużej niż to wymagane. Po za standardowym przygotowaniem się jak na panienkę przystało, czyli piękną długą suknią, makijażem i perfumami, nie zapomniała także o odpowiednim "doposażeniu", czyli sztylety schowane w wysokich butach i pod suknią, a także ozdobną spinką do włosów która skutecznie nadawała się do odebrania komuś życia. Zabezpieczeń nigdy za wiele, aczkolwiek brała także pod uwagę, że kolejne wejście na teren posiadłości może skończyć się napuszczeniem na nią straży, a bez broni jej szanse byłyby dużo niższe.

Po powrocie do Karola na szczęście nie zastała czekających na nią strażników a chłopca na posyłki. Jej rodzina także takich posiadała, aczkolwiek ojciec zawsze dawał córkom przykład, że wierność można kupić nie tylko przekupstwem ale i normalnym podejściem do drugiego człowieka.

W każdym razie kiedy dotarli do miejsca przeznaczenia Aella nie była wyraźnie zszokowana czy zaskoczona, raczej spodziewała się takiego obrotu spraw. Ile to już takich spotkań przeżyła, każdy kto próbował do niej uderzyć sądził, że czymś takim zdobędą jej serce. Nie robiło to na niej wrażenia. Podążyła za Karolem i pozwoliła mu na obsłużenie jej kiedy ta siadała do stołu. Na pytanie służki odpowiedziała twierdząco, dziękując przy tym szczerym uśmiechem. Następnie odruchowo, choć starając się to robić jak najmniej widocznie, obwąchała wino i łyżkę zupy, trucizny wśród szlachty to najpopularniejszy środek pozbawiający życia.

- Standardowo tak jadasz posiłki czy to wszystko specjalnie dla mnie? - rzuciła. Nie była jak jej siostra, nie starała się ubierać w piękne słowa czegoś co chciałaby powiedzieć, przeważnie prosto z mostu. Wciąż na jej twarzy gościł jednak ten uśmiech, większość mężczyzn raczej jednak on wprawiał w błędne przekonanie, że Aella stara się ich oczarować.

Siedziba Montweisserów

24
Mistrz Gry

Służka nalała zupy, która z zapachu i wyglądu przypominała teraz klasyczną cebulową. Ukradkiem też obwąchała pod pretekstem poznania zapachu zarówno potrawy, jak i napoju, nie wyczuwając żadnej trucizny… ale przecież wiedziała, że tylko głupi szlachcic dorzuciłby coś trującego o intensywnym zapachu. Jeśli coś tam było, to na pewno w żaden sposób nie wydzielało zapachów.

Karol uniósł brwi, słysząc pytanie, chyba całkiem rozbawiony bezpośredniością kobiety. – Powiedziałbym, że to wszystko zrobiłem tylko dla pani, ale wyczuwam, że nie zaimponowałbym w ten sposób. Naturalnym jest więc, że każdemu gościowi oferuję taką gościnę – mężczyzna wziął łyżkę i zaczął powoli jeść, zerkając co jakiś czas na Aellę, jakby ją studiując. Po jakimś czasie odłożył talerz, który służąca natychmiast zabrała i spojrzał na szlachciankę przenikliwie. Odchrząknął.

- Proszę mi wybaczyć moją impertynencję, ale muszę zapytać. W jaki sposób zamierza mnie pani przekonać o słuszności swoich… Jakuba racji? W jaki sposób chce pani przeciągnąć potężny ród na swoją stronę, jednocześnie zaczynając od najmniej ważnego z najważniejszych… mnie? – w jego głosie słychać było autentyczną ciekawość.

I faktycznie miał nieco racji. Karol był najmłodszym, najmniej ważnym dzieckiem hrabiego, a przecież jeszcze byli kuzyni, wujkowie, ciotki, wszyscy z własnymi ambicjami i przekonaniami, którym wizja przejścia na drugą stronę barykardy Montweisserów mogła być nie na rękę. Zabójstwa? Otrucia? Przetrzebienie niewygodnych krewnych, a może racjonalne argumenty? Aella miała okazję przedstawić, jaki ma plan, jednocześnie nie wiedząc, co chce osiągnąć Karol takim pytaniem, czy próbuje pociągnąć ją za język, by wymusić prawdę i zawołać straż, czy sam bada grunt do ewentualnej współpracy.

Ten mężczyzna był jedną wielką niewiadomą… i Aella Stedinger nie spotkała się jeszcze nigdy z kimś tak nieprzenikliwym dla jej spojrzenia i szóstego zmysłu. Ba, gdzieś z tyłu głowy siedziało jej, że może i nawet jej urok osobisty może nań nie zadziałać...

Siedziba Montweisserów

25
Aella skończyła zupę i zaśmiała się cicho na słowa Karola bo wiedziała, że najprawdopodobniej i tak przygotował to dla niej. Miło było jednak zjeść coś porządnego i napić się wina dobrej jakości.
- Masz rację, nie imponują mi takie rzeczy. Tak jak tobie, tak i mi niczego nie brak pod tym kątem, chociaż wybrałam inne życie niż większość kobiet o statusie podobnym do naszego. Niemniej miło mi z tego obiadu.

Stedingerówna nie sprawiała wrażenia normalnej panienki, od razu można było zauważyć w niej pewną władczość i twardy charakter. Aczkolwiek wciąż była piękną kobietą, według niektórych nawet bardziej niż Anna, i poniekąd jedno z drugim bardzo współgrało. Ile w tym zasługi genów, a ile tajemniczego rytuału, tego nie wie nikt. Kobieta przez chwilę myślała nad tym, czy Karol rzeczywiście mógłby być odporny na jej urok, lecz zwątpiła w to szybko. Tylko ktoś całkowicie niezainteresowany nią samą lub jej ciałem, był odporny na jej klątwę, a jeśli się nie myliła, Karol spoglądał na nią raczej nie bez powodu. A może była to tylko wyjątkowe przedstawienie? Może za jakiś czas spróbuje na nim swoich sztuczek, jeśli wcześniej nie zrobi tego podświadomie - co było powodem dla którego nikt nigdy jej nie zainteresował...chyba, no przynajmniej nie pod kątem dłuższego związku.

- Wymianą myśli i obiektywnym rozpatrzeniem sytuacji królestwa, tak chyba najłatwiej ubrać to w słowa. Lojalność jest ważna, lecz co nam po niej, kiedy cały kraj cierpi i zachowywanie lojalności wiąże się z przeciąganiem tego cierpienia? Czy naszym obowiązkiem nie powinno być stabilizacja sytuacji? Podjęcie działań mających na celu wyjście z kryzysu i zapewnienie ludziom lepszego jutra? Moja rodzina przekazała znaczną część majątku na budowę obozu dla uchodźców pod Qerel, aby zapewnić tym ludziom choć częściowo godziwe warunki w czasie, kiedy musieli przymusowo opuścić swoje domy. Ja podjęłam tę decyzję, a ojciec, pomimo wątpliwości, zgodził się ze mną. Ty też możesz być taką osobą w swojej rodzinie, nawet jeśli trzeba by podjąć bardziej...zdecydowane działania.

Spojrzała mu prosto w oczy, dość poważnym spojrzeniem próbując przekazać mu w ten sposób myśl o drastycznym działaniu, wolała nie mówić o tym na głos. Aella wzięła kielich i upiła trochę wina, wygodnie rozsiadając się na krześle.

- Nie chcemy wojny, nie chcemy rozlewu krwi. To czego chcemy, czego ja chcę, to wprowadzenie jednej konkretnej polityki walki z problemami kraju. Ten spór Jakuba i Aidana wprowadza jednak pewien stan wstrzymania jakichkolwiek działań w czasie, kiedy plaga rujnuje nasze ziemie. Jestem obiektywna i widzę, że Jakubowi najbardziej zależy na działaniu w kierunku ochrony ludności i kraju, o postępach w tej sprawie z "waszej" strony niewiele się słyszy. Co takiego w ogóle wyprawia król w tym czasie? Jestem bardzo ciekawa.

Siedziba Montweisserów

26
Mistrz Gry

Jak to pięknie lubi mawiać Zakon Sakira: lojalność jest jedyną cechą, która przynosi honor i zwraca się w przyszłości. Zmiana stron, szczególnie w tak ciężkich czasach, może nie zostać ciepło przyjęta, a później może za to być przypięta łatka nielojalnych poddanych... ktokolwiek będzie wtedy królem — Karol skinął na służkę stojącą w cieniu, gdy oboje zjedli zupę. Ta natychmiast posprzątała po ich posiłku, zabierając także wazę i zniknęła gdzieś. — Natomiast rozumiem pani podejście. Czasami... trzeba poświęcić swoją dumę i godność, aby przysłużyć się w znaczący sposób królestwu. Chociaż nadal nie uważam, abym był tak znaczącym członkiem mojej wielkiej rodziny, abym mógł wpłynąć mocno na decyzje mego ojca.

Jego badawcze spojrzenie przesunęło się na wieść o bardziej zdecydowanych działaniach. Zmarszczył nawet delikatnie brwi, by po chwili zmienić nastrój na ledwo zauważalne rozbawienie. Zrozumiał, o co jej chodziło, była tego pewna. Zanim jednak zdążył skomentować jej podtekst, drzwi do salonu się otworzyły, a w nich pojawiła się służąca niosąca wielki, przykryty talerz. Ustawiła z niezachwianą pewnością siebie go na środku stołu, natychmiast odsłaniając główne danie wieczoru — pieczonego indyka w aromatycznym, ciemnym sosie z warzywami. Zaczęła go rozkrajać, najpierw podając Aelli kawałek piersi, oblewając wszystko gęstym sosem i dorzucając nieco marchewki, cebuli i ziemniaków na talerz, następnie drugą część kładąc przed Karolem. — Smacznego — powiedział z delikatnym skinięciem głowy, zabierając się za rozrywanie nożem i widelcem kolejnych kawałków mięsa i biorąc małe kęsy.

Ten spór ciągnie się odkąd byłem małym dzieckiem i nie zakończy się prawdopodobnie do śmierci jednego z braci. Takiej nienawiści między nimi nie doświadczyłem nawet między własnym rodzeństwem. Jakub natomiast ma przewagę losowości. Jak mówiłem, jego ziemie w ostatnim czasie dotknęła tylko jedna plaga, podczas gdy na barki króla zrzucane są kolejne nieszczęścia, z którymi musi się borykać — westchnął ciężko, ocierając pojedyncze kropelki sosu z kącika jego ust. — Nie mogę natomiast odmówić Jakubowi zdecydowanych działań i pewnego zmysłu zarządzającego. Qerel pod jego rządami faktycznie zakwitło, podczas gdy Aidan wprowadzał kolejne ograniczenia dla niektórych klas społecznych, chociażby po tym nieszczęsnym Oros. Jego współpraca z Zakonem także nie przysparza mu przyjaciół, zważywszy na ich dosyć ciężki charakter. Co zaś do tego, czym się teraz król zajmuje, to doglądaniem własnego miasta.

Upił wina i odchrząknął. Na jego twarzy wymalowało się nagle rozbawienie. — Najbardziej w mego ojca uderzyła jego decyzja o podniesieniu podatków dla szlachty z prowincji. Och, ależ się wtedy wściekał, wracając z jednej z narad. Jego i tak tłusty skarbiec musiał się uszczuplić o kilka gryfów więcej, aby wesprzeć walkę z ubóstwem i głodem w dolnym mieście. Co prawda nie tylko jego, gdyż inne rody także zostały zobowiązane do pomocy, ale jakimś cudem... oni mniej narzekali. Nie wiem, może po prostu ich ziemie tak dotknęła plaga, że perspektywa pustego skarbca tak bardzo ich nie denerwowała w obliczu głodu.

Parsknął, naprawdę rozweselony wizją hrabiego, który musiał rzucać się, wielce obrażony o zabranie paru sztabek złota z jego prywatnego skarbca. — Osobiście uważam to za dobrą decyzję z szerszej perspektywy. Nowe dostawy, które przyjeżdżają do miasta, kosztują znacznie więcej, a te z Meriandos są zbyt małe ze względu na brak porządnego traktu. O nim zaś mówiąc, to kolejna z paru nowych decyzji Aidana. Trakt do Meriandos, do którego zaczęli werbować uchodźców. Pomysł przyznam szczerze pierwsza klasa, chociaż oczywiście maluczcy niczego nie rozumieją i słychać co i rusz głosy sprzeciwu. Och, i więcej straży jest teraz w dolnym mieście, ale temu się nie dziwię, przestępczość jest tak wysoka, że należało coś z tym zrobić. Jeszcze któryś z tych zbirów włamałby się do nas i ukradł cały zapas chleba z okolicznej piekarni.

Reasumując, król robi co może, aby jakoś utrzymać w ryzach miasto, ale narobił sobie takiej popularności wśród mieszczan, że nic, co wychodzi z jego podpisem, nie spotyka się z przyjazną reakcją. A ileż to razy słyszałem, że u Jakuba to niezła swawola... naprawdę kąpiecie się tam w mleku? – mrugnął zadowolony z własnego żartu, oczekując, aż ona skończy jeść swój obiad. Potem nieco spoważniał, jakby zorientował się o własnym niedbalstwie i braku spokojnej fasady. — Jakkolwiek ojciec zdaje się być niezadowolony z decyzji króla o zwiększeniu podatków, jest zbyt wygodnicki, aby cokolwiek z tym faktem zrobić. Do samego końca będzie wspierał Aidana, podobnie do części mego rodzeństwa. Powiedzmy jednak... że byłbym w stanie wysłuchać co nieco o pani zdecydowanych działaniach. Może doszlibyśmy do wspólnego rozwiązania... jak przekonać starego hrabiego i jego pierworodnych do zmiany zdania — ostatnie słowa wypowiedział z dosyć silnym naciskiem, skupiając całą swą uwagę na Aelli. Nawet nieco się nachylił, oczekując odpowiedzi, starając się ciągnąć ją za język i doprowadzając do wyznania, które miała na myśli.

Służka stała w rogu i zdawała się nie słuchać całej konwersacji, pilnując, by ewentualnie dolać wina bądź zabrać talerze i przynieść kolejne danie.

Siedziba Montweisserów

27
Piękna Aella w spokoju zajadała obiad wysłuchując słów Karola. Pewne momenty nie raz spowodowały uśmiech na jej twarzy, ale wciąż wydawała się być kimś więcej niż zwykłą damą z dworu Qerel, tego mógł on być pewien, wciąż jednak nie znał prawdziwej natury swojej rozmówczyni.

Karol wywierał na niej coraz lepsze wrażenie, chociaż wciąż nie miałabym skrupułów przed wbiciem mu sztyletu w serce. Wydawał się być jednak sensownym rozmówcą, szczególnie dla niej. Nie wiele zamożnych osób szanowała na tyle, aby nie wyjść po kilku minutach, Karol jednak sprawił na niej dobre pierwsze wrażenie. Oczywiście to nie tak, że młoda Stedinerówna nie szanowała służby czy mniej zamożnych ludzi którzy byli dla niej dobrzy, ojciec i matka skutecznie nauczyli jej szanować maluczkich, problem miała tylko z osobami wyniosłymi, którzy nie szanowali innych.

Kobieta spożywała posiłek wedle etykiety, powoli i z gracją. Kiedy skończyła odsunęła trochę talerz i spojrzała na służkę.
- Było pyszne, dziękuje. - uśmiechnęła się do niej, i po raz pierwszy tego wieczora na jej twarzy zagościł naprawdę łagodny i uprzejmy uśmiech, naprawdę jej smakowało. - Przekaż wyrazy uznania kucharzowi.

Poczekała na moment kiedy służąca pozbierała naczynia i udała się na zaplecze, aby mieć krótka chwilę sam na sam z Karolem. Spojrzała na niego i znowu powrócił jej trochę poważny i podstępny wyraz twarzy, chociaż nie było to celowe działanie...taką miała naturę. Chwyciła za kielich z winem i popiła trochę, zamyśliła się na dwie, może trzy sekundy i odstawiła go na miejsce.

- Na ten temat możemy porozmawiać na osobności, powinieneś chyba rozumieć dlaczego. Co do reszty, nie mam złych zamiarów wobec nikogo, dopóki tylko można rozwiązać sprawę w inny sposób. Moim celem jest jedynie zjednoczenie Keronu, skupienie się na rozwiązaniu obecnych problemów i rozkwicie. Moje metody są po prostu...mniej konwencjonalne i bardziej bezpośrednie. Jak wspomniałeś, spór nie zakończy się dopóki jeden z nich nie zginie. Może da się to rozwiązać w inny sposób, trzeba sprawdzić. Co do twojego...domu, możemy porozmawiać o tym na osobności, jak już wspomniałam. Może więc coś zaproponujesz? - spojrzała na niego flirtownym wzrokiem, z lekkim uśmieszkiem. Faceci przeważnie odczytują taki sygnał tylko w jeden sposób. Była ciekawa jak zareaguje Karol.

Siedziba Montweisserów

28
Mistrz Gry

Służąca wychynęła z cienia, wykonując delikatny ukłon w stronę szlachcianki i uśmiechając się uprzejmie. Zachowywała się na tyle profesjonalnie, że nawet jeśli doceniła miłe zachowanie Aelli, to postanowiła zachować to dla siebie. Karol także odsunął od siebie talerz i pozwolił go dziewczynie zabrać, rzucając jej tylko na odchodnym: — Z deserem się wstrzymaj. Zawołam, jak będę cię potrzebował. — Służka dygnęła w potwierdzeniu i zniknęła za drzwiami.

Jeśli obawia się pani o służbę, spokojnie. Usługują mi zaufane osoby, chociaż rozumiem nieufność względem obcych — powiedział, na twarzy mając pełną powagę. Ułożył dłonie na stole, splatając je i oczekując, aż Aella skończy mówić. — To nadal nie są konkrety. Słyszę piękne słowa i idee, które nie są podpierane żadnych sensownym planem. W jaki sposób chciałaby pani rozwiązać spór braci bez zabijania żadnego z nich?

Na ostatnie słowa Karol uniósł brew i przeciągnął spojrzeniem po twarzy szlachcianki, zatrzymując się na jej ułożonych włosach, a następnie nieco dłużej zatapiając się w jej oczach. Niebywały urok osobisty Aelli działał czasami nieświadomie, z nieco mniejszym efektem, a jej spojrzenie potrafiło zatrzymać na dłuższą chwilę każdego. Także szlachcic nieco dłużej zabawił w jej wzroku, ale po chwili bardzo otwarcie przesunął spojrzenie na jej ramiona. Jego oczy były mieszanką kilku emocji, które mieszały się na tyle, że Stedingerównie ciężko było jednoznacznie określić, co chodzi po głowie Karolowi. Potem wziął kielich wina do dłoni i upił, zastanawiając się nad czymś. Odstawiając naczynie, na jego licu wystąpił delikatny uśmiech.

Jesteśmy na osobności — powiedział nieco ciszej, niż wcześniej. Wstał, wygładzając przy okazji kubrak i podszedł do Aelli, wystawiając dłoń w jej stronę, gotów do usłużenia jej pomocą przy powstaniu. — Z balkonu w pokoju obok jest piękny widok na miasto i zachód słońca. Tam mogłaby pani opowiedzieć mi więcej o tych niekonwencjonalnych metodach rozwiązywania sporów. Jestem ich naprawdę ciekaw — z iskrą w spojrzeniu zaraz jeszcze dodał: — Akurat odpoczniemy nieco do deseru... Aello.

Siedziba Montweisserów

29
Nie sądziła, że Karol pokłada w swoich sługach tyle zaufania. Może jednak nie jest tak mądry jak Aella przypuszczała, prostych ludzi można szybko zmusić do mówienia, a przeważnie wystarczy do tego sakiewka o równowartości kilku lat pracy takiej osoby - nawet jeśli sprawiają wrażenie oddanych.

- Dużo zaufania pokładasz w ludziach których można szybko zmusić do mówienia...na różne sposoby. Musisz być ostrożniejszy Karolu. - rzuciła Aella bezceremonialnie. - Mam pewien zarys planu, ale potrzebna będzie twoja pomoc.

Kobieta wstała podając jemu swą dłoń, zrobiła to z gracją. Służba nie pozbawiła jej kobiecej subtelności całkowicie, jedynie ją uszczupliła. Uśmiechnęła się na jego słowa wpatrując mu się przez chwilę swoimi dwukolorowymi oczami w jego. Nie było to celowe działanie, lecz spodziewała się, że w ten sposób trochę może go "uczarować", przy okazji "trzepocząc" swoimi lekko długimi czarnymi rzęsami.

- W takim razie prowadź, chętnie zobaczę zachód, a przy okazji porozmawiamy o poważnych tematach.

Siedziba Montweisserów

30
Mistrz Gry

Istnieją także różne sposoby na wierność takich ludzi. Może jeżeli nasza współpraca będzie w przyszłości bardziej... zażyła, opowiem pani o moich sposobach — powiedział mężczyzna, przyjmując dłoń Aelli i delikatnie pomagając jej wstać od stołu. Po kilku dniach żywienia się wyłącznie podróżnymi racjami, tak syty obiad był przyjemną alternatywą dla szlachcianki, która acz czuła, że jej brzuch się delikatnie wzdął. Nie przeszkodziło jej to jednak w przejściu dosłownie kilku metrów do drzwi, które otworzył dla niej Karol.

Znaleźli się tuż po tym... w sypialni. Nie sposób było bowiem zobaczyć elegancko wyścielonego łoża zajmującego co najmniej jedną czwartą komnaty, kilku przestronnych szaf i stoliczka nocnego. Był także zadaszony balkon z kolejnym stoliczkiem i dwoma krzesłami, który wychodził bezpośrednio na zachodnią część miasta. Dzięki wysokiemu położeniu rezydencji oraz pokoju na piętrze było dobrze widać niskie budynki rzemieślników, kupców, które przechodziły w biedne kamieniczki slumsowe.

Karol ze spokojem na twarzy zaprowadził ją na zewnątrz, ponownie podstawiając krzesło, aby mogła usiąść. Z jej miejsca mogła też nieco zerknąć na południowy zachód, gdzie wyraźnie odcinała się granica zdrowej części prowincji od tej chorej, trawionej plagą. Mimo, że widok był niewyraźny, praktycznie że na horyzoncie, nadal jeżył włosy na głowie. — Jednym z minusów takiego krajobrazu. Z dnia na dzień wydaje mi się, że jest coraz bliżej. Potrafi przyprawić o ciarki na plecach — widząc spojrzenie Aelli mimowolnie tam się kierujące, Karol poczuł się w obowiązku, by opowiedzieć o własnych doświadczeniach.

Słońce faktycznie powoli zachodziło, chociaż niebo było delikatnie zachmurzone, co nieco rujnowało widok. Nadal jednak nisko na nieboskłonie delikatne stratusy rumienił się na fioletowo i pomarańczowo, nadając nieco uroku szaroburej pogodzie. — Słucham więc, co masz mi do zaproponowania Aello.

Szlachciance nie umknęło, że Karol przestał odzywać się do niej per pani, a przyjął jej metodę bezpośredniego zwracania się do niej po imieniu. Być może jej urok osobisty zaczął właśnie działać, a być może sam miał w tym jakiś głębszy cel, o którym panna Stedinger jeszcze nie wiedziała. Tak czy siak widziała także jego spojrzenie, które co jakiś czas przesuwało się po jej ciele... jakby ją co najmniej oceniał. Nie był to ten typ wzroku, który jasno mówił, czego chce mężczyzna od Aelli, ale powoli ku temu zmierzał.

Wróć do „Saran Dun”