POST BARDA
— Już niedaleko — zakomunikował Thom, wodzący palcami po wilgotnej ścianie kanału.Droga z pałacu zajęła im dłużej niż się spodziewali. Przyczyną nie było zgubienie się po drodze, czy nieprzewidziana walka z gryzoniami, a najzwyklejsze zmęczenie. Licha lampka, porwana z kanciapy królewskiego ogrodnika, zaczynała już przygasać, dając coraz mniej i mniej światła, zmuszając mężczyzn do podróży niemal na ślepo. Thom Brennik znał jednak kanały Saran Dun, wiedział jak po nich się poruszać. Nawet z zamkniętymi oczami.
— ...trzy, cztery, pięć. Jest wejście — dał znać i zniknął w wyrwie prowadzącej do sieci jaskiń okupowanej przez Gildię.
W siedzibie nie pobyli zbyt długo, mimo że ogarniało ich zmęczenie, a wizja chociażby godziny odpoczynku była bardzo kusząca. Mistrz zabrał kilka osób na stronę, pomówił, nieco nakrzyczał. Zabrano z jaskiń kilka pochodni i dwie duże lampy olejowe. Drużyna Septo powoli zaczynała się formować w korytarzu kanału. Widział wiele znajomych twarzy. Pierwszą z nich był Garret, gildyjny zabójca o nieprzyjemnej gębie, acz sympatycznym usposobieniu. Był również jego brat, potężny Francis, ten sam, którego Septo przed laty upokorzył na oczach towarzyszy. Patrzył na Neherisa z ukosa, z kamienną twarzą, za którą próbował skrywać urazę. Pojawił się również Hex. Wyglądał marnie, podobnie do Septo i Thoma, lecz trzymał się jeszcze na równych nogach. Przywitał Septo serdecznym uściskiem. Po Hexie pojawiło się jeszcze dwóch nieznajomych mu mężczyzn, nieszczególnych, trochę znudzonych i niechętnych, acz zmotywowanych przez surowe spojrzenie Thoma i najpewniej jakąś obietnicę za zasługi. Na samym końcu przyłączyła się Veriana. Dziewczyna, która pojawia się i znika, wodzi za uczucia Septo, nigdy nie daje o sobie zapomnieć. Neheris od razu poczuł jej zapach. Mile wypełnił przestrzeń cuchnącego kanału.
Każdy, poza Verianą i Hexem, uzbrojony był w broń dystansową i długą pikę, która już w kanale okazywała się być niezbyt poręczna. Skrytobójczyni Grenne, wedle swojego stylu i upodobania, wyposażona była w zestawy ostrzy do rzucania. Hex zaś podpierał się drewnianym kosturem magicznym.
— Oto twoja drużyna — powiedział Thom. — A tutaj twoje mikstury. — Włożył łucznikowi do dłoni dwie małe fiolki z mętną substancją. — Są dość mocne. Stawiałem się tym na nogi jeszcze za czasów studenckich. Tylko nie przesadź, bo dostaniesz magicznej sraczki. To nie jest żart.
Jeden z anonimowych mężczyzn prychnął ze śmiechu.
— No, komu w drogę, temu ściek w cholewce. Ruszamy — zaanonsował Mistrz i gwizdnął w palce, zbierając ekipę do marszu.
Wyruszyli z Thomem na czele korowodu. Tuż za nim szedł Neheris oraz Veriana, która przylepiła się do niego nagle i niespodziewanie. Milczała, jakby czekała aż Septo podejmie pierwsze słowo. Dalej szedł Garret, Francis i dwójka anonimów. Kolumnę zamykał Hex, zabezpieczając tyły przed niespodziankami.