[Dolne Miasto] Kanały

46
POST POSTACI
Gniazdo, spiżarnia, potwory... Cokolwiek kryło się pod tymi niezbyt szczegółowymi określeniami, nie budziło ciekawości pchającej Morta do zgłębienia tego tematu. Bardziej ciekawiły go takie kwestie jak ierunek i dystans do celu ich "podróży". Nie był pewien, czy przewodnik oczekuje odpowiedzi na zadane pytania, czy też były to pytania retoryczne. Nie mieli jednak czasu i chciał się stąd jak najszybciej wydostać. Postanowił więc nie odpowiadać na nie teraz.
-Prowadź więc szybko do wyjścia- wyszeptał tylko na tyle głośno, by tamten usłyszał. Nie miał odwagi na wykrzykiwanie czegokolwiek.
Skupił się na celu i ponownie uspokoił oddech. Nie mógł sobie pozwolić na dekoncentrację. Przed chwilą miał przykład tego, że jego Zdolność w tych warunkach dała mu przewagę cennych sekund. Nie zamierzał jej więc tracić. Pod śmierdzącą peleryną jednak trzymał dłoń na broni, gotów w każdej chwili jej dobyć. Spojrzał na swojego przyjaciela oceniając jak ten sobie radzi. Czy kontuzje go nie spowalniają? Czy jest skoncentrowany? Panuje nad sobą? Reakcja kanalarza nie napawała spokojem, a jego właśnie i trzeźwego myślenia teraz potrzebowali. Nie mogli sobie pozwolić na to, by zgubić się w tym labiryncie czy przez nieuwagę ściągnąć sobie na głowy jakieś paskudztwo. Byle do wyjścia...

[Dolne Miasto] Kanały

47
POST BARDA
Ciężko było decydować, która droga teraz była najlepsza, Zważywszy, że wszystko zmieniało się w sposób trudny do opisania. Przewodnik potrzebował w tech chwili zastanowienia. Łatwo było mówić, by prowadzić do wyjścia. Wiedział doskonale, że teraz było to bardzo niebezpieczne opuścić to miejsce. Zwłaszcza że dziwne dźwięki nie znikały.
- Najszybsza droga wiedzie przez niezbyt zbadane tereny. I tak wszystko się spieprzyło, więc nie ma różnicy. - Stwierdził cicho i w tym właśnie momencie Pies się odezwał. To dla niego była wyczerpująca droga. Widać było po jego ciele, że męczył się szybciej, niż miało to zazwyczaj. Próbował jednak nie pokazywać po sobie, że nie da rady.
- Trudno. Prowadź. - Ledwo nad sobą panował, bo widząc pewne okropieństwa, nie dało się zachowywać pełnego spokoju. Nie mniej starał się, by jego zachwiana równowaga nie wpływała na resztę grupy. Pozostawał skupiony na tyle, ile potrafił w tych okolicznościach.

Prowadził ich zatem przez korytarze, które się zmieniały stopniowo. Wcześniej jeszcze ściany były gładkie, teraz pokrywał je śluz i jakaś substancja, przypominające rozerwane małe kokony. I smród stawał się nie do zniesienia. Znaleźli się całkiem niedaleko jakiegoś dziwnego gniazda. Wszędzie było czegoś, co przypominało pajęczynę, ale wykonana z gnijącej już materiału biologicznego. Rozglądając się, zauważyli szczątki jakieś szczątki nieszczęśników oraz coś, co mogło przerazić niejednego mężczyznę. Martwe cielsko stworzenia znajdowało się w kokonie wypełnionym płynem i było mocne przymocowane do pobliskiej ściany. A im dalej bym Mortiush widział coś, co przypominało wielkie, zmutowane jajka. Nie wyglądało to dobrze, skoro przechodzili koło tego. Wydawało się, że ktokolwiek tu mieszkał, nie był w pobliżu.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8

[Dolne Miasto] Kanały

48
POST POSTACI
Mortiush szedł dalej z nadzieją, by nie spotkać żadnego przedstawiciela tutejszej fauny. Był zadziwiony faktem, że coś takiego znajdowało się tuż pod miastem i nikt o tym nie wiedział. Te wszystkie opowieści, którymi matki straszyły dzieci teraz już nie były takie niewiarygodne. Był w stanie uwierzyć w wiele, byle tylko nie sprawdzać doświadczalnie, czym jeszcze można by postraszyć w opowieściach. Czuł się zdeterminowany do opuszczenia tego miejsca jak najszybciej. Pchało go to niemal do biegu. Gdyby tylko wiedział którędy. Na szczęście zdrowy rozsądek wciąż dochodził do głosu i powstrzymywał te chęć.
Kiedy dostrzegł zmęczenie i powolny upadek morale w ich małej grupie, zadziałał niemal instynktownie. Skupił się na własnych odczuciach i spróbował je zdefiniować. Kiedy tylko stwierdził że to jest właśnie to uczucie, "pchnął" je w stronę towarzyszy szepcząc tak, by nikt poza nimi go nie usłyszał. Szczególnie, że akurat przechodzili obok ewidentnego leża czegoś paskudnego.

-Damy radę, Panowie. Dobra nasza, nawet tutejszy lokator wyszedł na spacer, byśmy mogli przejść spokojnie.

Niejednokrotnie Mortiush bagatelizował te swoją Zdolność. W ostatnich dniach jednak okazywało się, że była ona całkiem przydatna. Miał nadzieję, że tym razem również okaże się skuteczna i doda nieco motywacji drużynie, pomagając im opuścić to miejsce w komplecie. Czuł się poniekąd odpowiedzialny za Psa i bardzo mu zależało, by im się udało. Dlatego też to Pies był głównym celem jego Zdolności. To jemu Mort chciał zaszczepić nieco motywacji i poprawić samopoczucie. Jeśli udałoby mu się wpłynąć i na przewodnika, byłoby super, bo i jemu chyba nieco ubyło animuszu.

[Dolne Miasto] Kanały

49
POST BARDA
To, co chciał osiągnąć, było trudnym zadaniem. Miejsce, gdzie się znajdowali, nie zachęcało do poprawy samopoczucia. Ponure miejsce, słabe światło, poczucie zagrożenia mocno kontrowało to, co chciał osiągnąć. Zdecydowanie łatwiej było z chęcią opuszczenia tego miejsca w ramach motywacji, bo tu sprzyjał mu strach Psa. Zdecydowanie tutaj przydałoby się coś innego, niż poprawa ogólnego samopoczucia, która było nieadekwatna do sytuacji. Czuł to, że bardzo trudno mu się przebić przez emocje towarzysza w tym miejsca. Osiągnął częściowy sukces, ale skoro skupiał się wyłącznie na swoim przyjacielu, wsparcie przewodnika było niemożliwe. Dużo czasu potrzebował, by w jakimś stopniu samopoczucie uległo nieznacznej poprawie.

Ruszyli przed siebie, zagłębiając się w ciemność kanałów. Przechodząc przez nie, widzieli różne okropieństwa. Trupy w różnych stadiach rozkładu i częściowo pożarte, porzucony sprzęt, dziwne organiczne narośle w kilku miejscach. Poczucie bezradności i słabości w obliczu zagrożenie było mocno odczuwalne. Przewodnik milczał, tak samo, jak Pies, który dzięki pomocy Mortiusha radził sobie parę razy lepiej. Trzy razy musieli się schować i zakryć światło z ich latarni, by nie zostać zauważonym. Słyszeli, jak niedaleko ich kryjówki pojawiały się dziwne, przypominające metaliczne kroki. Szybko się pojawiały i znikały. Nosiły się jednak dobrze w tym miejscu i dlatego byli w stanie w porę się schować.

Stracili poczucie czasu, ale mogli zauważyć światełko w tunelu w końcu. Z daleka widzieli coś, co rozświetlało otoczenie, a potem poczuli powiew świeżego powietrza. Mogli odetchnąć z ulgą. Ich świadomość nie musiała już martwic się o stracenie poczytalności w tych kanałach.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8
ODPOWIEDZ

Wróć do „Saran Dun”