[Górne Miasto] Dom uciech "Czerwone Dywany"

1
Obrazek
Ulokowany w górnym mieście dom publiczny, pod patronatem Czarnej Suzan, cieszył się dużym zainteresowaniem wśród rozwięzłych mężczyzn, a nawet dam znudzonych małżeńskim pożyciem. Niegdyś obskurny, brudny i będący gniazdem narkomanii przybytek, po odkupieniu przez Czarną Suzan zwraca uwagę przechodniów, niczym piękny, błyszczący, polerowany rubin na straganie handlarza biżuterii.

Z zewnątrz, jako pierwsze rzucają się w oczy krwistoczerwone markizy nad oknami. W podobnym odcieniu były długie, aksamitne zasłony widoczne w wąskich, acz wysokich oknach. Budynek o trzech kondygnacjach, w tym jednopoziomowej piwnicy, mieścił w sobie kilkanaście pokojów gościnnych o różnych wielkościach i stopniu wyposażenia. Poza tym, znajdował się tu przestronny salon, bar i skromna łaźnia. Dominowały tu odcienie czerwieni i brązu. Bordowe i beżowe ściany zdobione były przez obrazy oroskiego artysty, Roderika Drongforta, który, według plotek, na specjalne zamówienie namalował kilka tutejszych dziewczyn w zamian za możliwość spędzenia z nimi trzech dni i trzech nocy sam na sam. Miękkie łoża, z opadającymi nań baldachimami, zawsze pokrywała delikatna w dotyku pościel. Podłogi usłane były czerwonymi dywanami, które nadawały temu miejscu iście królewskiego klimatu.

Dom uciech nie był jednak samym budynkiem, pustą formą, która miała cieszyć oko estetyką i wyrafinowaniem. Był to tętniący życiem organizm, pracujący noce i dnie. Pojawiały się tutaj najróżniejsze postacie - arystokraci, bogaci mieszczanie, miejscy hazardziści, którzy swoje wygrane w karty oddawali w zamian za kilka chwil rozkoszy, bogate damy, które ukradkiem opuszczały łoża swych mężów, by zaznać kilku chwil odmiennej przyjemności. Żywiołowe, zmysłowe kobiety zabawiały klienterię nie tylko oddając się w łożu, ale także towarzysząc w rozmowach, opowiadając miejskie i światowe plotki lub przysłuchując się zwierzeniom nieszczęśliwych gości, a tych było naprawdę wielu.

Nad wszystkim pieczę sprawowała Czarna Suzan – kruczowłosa dama, zarządzająca "Czerwonymi Dywanami", ale również świadcząca specjalne usługi dla tych, którzy byli w stanie zaoferować więcej niż "jednego złotego".

***

Dwie półnagie, roześmiane dziewczęta przebiegły przez salon, pędząc ku pokojom gościnnym. Za nimi, dziarskim krokiem podążył młody mężczyzna ze złotą lirą przewieszoną przez ramię. Przechodząc obok baru puścił oko do stojącej za ladą Czarnej Suzan i zniknął za rogiem.

– Nie chciałabyś może raz na jakiś czas zarobić u mnie trochę grosza? – Suzan zwróciła się do Linve z pytaniem, które padało z jej ust podczas niemalże każdej wizyty dziewczyny. – Nie mówię, że miałabyś iść do łóżka z każdym naszym gościem... Dla ciebie, złotko, mogłabym zrobić wyjątek i pozwolić wybierać sobie co ładniejsze kąski. – Spojrzała na Linve unosząc prawy kącik ust, co nadało jej twarzy bardzo pociągającego wyrazu.

Z resztą, Czarna Suzan, kipiąca seksem rówieśniczka Linve, o znakomitej renomie, porównywalnej do tej przyznawanej światowej sławy bardom, walecznym bohaterom, czy znanym artystom, stanowiła główną atrakcję własnego przybytku. Każdy, kto choć raz skorzystał z usług "Czerwonych Dywanów", jednoznacznie przyznałby, że miejsce to nie miałoby takiego powodzenia, gdyby nie charyzmatyczna Suzan.

– Ja wcale nie naciskam – dodała, odkładając na półkę wypolerowany puchar na wino. – Tak tylko... proponuję. – Uśmiechnęła się szeroko i oparła się o blat baru. – Ten przystojniak co chwilę temu przechodził obok przypomniał mi o pewnej rzeczy. – Zmieniła szybko temat. – Twardy Derk był tu parę dni temu i pytał o ciebie. Podobno wisisz mu trochę pieniędzy. I... w taki sposób znów wracamy do mojej propozycji. – Zaśmiała się serdecznie, stawiając dwa czyste kielichy i nalewając odrobinę czerwonego wina sobie oraz przyjaciółce.

Re: [Górne Miasto] Dom uciech cielesnych "Czerwone Dywany"

2
Linve siedziała naprzeciw Suzan z zamyśleniem wpatrując się w wystrój salonu. Zazwyczaj spędzała swój czas w wiele bardziej obskurnych lokacjach i "Czerwone Dywany" były chyba jedynym tak luksusowym lokalem do którego regularnie wpadała. Przynajmniej za zgodą właścicielki. Oderwała jednak oko od czerwonych ornamentów i z niemałym zainteresowaniem zerknęła w stronę dwójki roześmianych kobiet. Przez chwilę zastanawiała się, czy ich skądś nie kojarzy jednak po chwili potrząsnęła głową i na powrót zawiesiła swój wzrok w przestrzeni rozkoszując się przyjemnym zapachem i kojącymi dźwiękami otoczenia. Oczywiście Suzan musiała to przerwać. Pytanie, które zadała było już jednak normą i dziewczyna z miłą chęcią puściłaby je mimo uszu... jednak kontekst dalszej części wypowiedzi skierował jej wzrok na twarz przyjaciółki. Na dodatek zignorowała wino co już samo w sobie było oznaką wysokiego wzburzenia w jej drobnej personie.

– Kochana, rozmawialiśmy o tym. Musiałabym być w najczarniejszym odmęcie demonicznej rzyci, żeby tu pracować lub brać za to gdziekolwiek pieniądze. Szanuje ciebie i twoją pracę ale nie mam najmniejszej ochoty mentalnie wracać... tam. Wiesz, że czasami bywam... emocjonalna. A w takich warunkach mogłoby mi się przypomnieć coś z... wiesz... takie mignięcie, wspomnienie. Koszmar na jawie tak rzeczywisty jak te przez sen... Naprawdę nie chce kolejnego... incydentu. Ty chyba zresztą też.

Wzięła głęboki oddech i poluzowała kilka rzemieni u szyi osłaniając... no w zasadzie nic co sprawiło, że z pewną zazdrością skierowała swój wzrok na dekolt Suzan. Następnie zaś przejechała powoli dłonią po swojej klatce piersiowej i nieco namiętnym głosem wymruczała.

– No i jeśli każdą przyjemność podepnę pod pracę... co mi zostanie do roboty w wolnym czasie?

Tu puściła oko swej rozmówczyni i otaczająca ją aura złości nieco zelżała. Sięgnęła po kielich i przez jakiś czas obracała go w dłoniach tak, że wino obmywało jego boki. Zapatrzona w kolor cieczy próbowała sobie przypomnieć czy piła już tutaj coś o podobnej barwie i kontynuowała w zamyśleniu.

– Gdyby nawet była Derkowi winna pół miasta i była w tej całej "ostatecznej sytuacji" to zdecydowanie nie chce żeby te pieniądze pochodziły z takich źródeł. Tu już nawet nie chodzi o moje zasady. O ile mam jakiekolwiek stałe... Ale kiedy ten stuknięty marzyciel dowie się co zrobiłam żeby mu oddać pieniądze... Cholera wie co odstawi. Padnie pewnie przed tłumem ludzi na kolana i płacząc zacznie ględzić jak to go kocham czy inne durnoty. A i to w najlepszym przypadku. Gorzej jak poprzysięgnie zemstę na moich klientach lub samym lokalu. Nie chce znaleźć kolekcji obciętych kutasów pod kołdra gdy się obudzę lub dowiedzieć się, że spalił pół burdeli w mieście. A najbardziej prawdopodobne jest...

Dziewczyna odchyliła się nieco od lady i niby to szukając sobie partnera przejechała wzrokiem po wszystkich twarzach w salonie szukając jakowejś znajomej twarzy jednego z przylizanych pomocników Derka. Lub znajomej w ogóle. Miała wielu znajomych. Gorzej było z przyjaciółmi. Rozglądając się podjęła.

– Że szanowny Pan Książe wjechałby tu nim dopełnilibyśmy formalności i zażądał egzekwowania prawa pierwszej nocy. A wtedy...

Tu odwróciła się do Suzan. W jej oczach tańczyły odbita w źrenicach drobne płomyki zmysłowych świec zapachowych stojących na ladzie. A może to jej oczy paliły się same z siebie. Jakkolwiek by nie było z figlarnym uśmieszkiem dokończyła.

– Wtedy będziemy tu mięli dość udaną powtórkę z sierocińca.

Odstawiła kieliszek z winem i nachyliła się nad ladą wspierając brodę na splecionych dłoniach. Łokciem oparła o blat i wydęła nieco policzki w patrząc na Suzan z gasnącym w oczach resztki irytacji. Po chwili jednak poczęła miarowo machać zawieszonymi lekko w powietrzu nogami i już całkowicie oczyszczonym z negatywnych emocji głosem i z radosnym uśmiechem na twarzy rzekła.

– Ale dość o tym moja ty Czarnuszynko. Poniosło mnie... przepraszam to się już nie powtórzy. Jak się odkuję to kupię ci coś na przeprosiny. Ale potrzebuję twojej pomocy. Masz może jakieś ciekawe plotki? Co mówią upojeni miłością i winem? Coś złowieszczego? Pikantnego? Na dworze kolejna afera? Ktoś ma problem w sam raz dla mnie? A może kroi się coś większego? No? No? No no?

Całkowicie oczyszczona ze złości radośnie pytała przyjaciółkę o plotki. Wyglądała jak rozszczebiotana nastolatka z ognikami iw oczach próbująca pociągnąć za język swoją matką aby ta opowiedziała jej o świecie. Na jej twarzy malowało się dziecięce podekscytowanie i chyba każdy dostrzegłby w tym obrazie pewną słodycz i piękno. Nawet Suzan chociaż była ona chyba jedyną z osób w przybytku, która była świadoma tego, że jej przyjaciółka wypytuje ją właśnie z uśmiechem na ustach o to czyje gardło mogłaby poderżnąć.
Spoiler:

Re: [Górne Miasto] Dom uciech cielesnych "Czerwone Dywany"

3
Zalotne zachowanie Linve wzbudziło u Suzan szeroki uśmiech. Wysłuchała słów Ćmy, wpatrując się w jej dekolt. Nie było na co patrzeć, jednak odsłonięty skrawek ciała wyraźnie działał na jej zmysły. Później nachyliła się nad blatem i wyciągnęła rękę do twarzy swojej drobnej przyjaciółki. Delikatnie chwyciła ją za podbródek, kładąc kciuk na wpółotwartych ustach.

– To ja przepraszam. Nie powinnam kolejny raz zawracać ci tym głowy. Pamiętaj że tutaj zawsze się znajdzie dla ciebie łoże... albo stół, parapet, podłogę... Zależy na co masz ochotę. I o ile mnie tam zaprosisz. – Mrugnęła do przyjaciółki. – Plotki, plotki... zawsze się coś znajdzie. Zagubione dzieci, zdradliwe szlachcianki, rodzinne intrygi i katastrofy, szykująca się wojna... Nie, to raczej nie dla ciebie. A może...

Suzan zbliżyła się twarzą do oblicza Linve, niemal stykając się z nią nosem. Popatrzyła chwilkę w jej oczy, po czym nachyliła się nad lewym uchem, jednocześnie badając otoczenie. Nie lubiła podsłuchiwaczy, a jej bystre spojrzenie natychmiast by takowego wypatrzyło.

– Mieliśmy tu ostatnio mocno podekscytowanego klienta. Znana tutaj osóbka, stały bywalec. Zamówił pokój, dwie dziewczyny i wyjątkowo trochę towaru spod lady – ostatnie trzy słowa wypowiedziała trochę ciszej.

Nie było dla Linve tajemnicą, że bardziej zaufanym osobom sprzedawało się tutaj różne substancje pobudzające, rozluźniające czy halucynogenne. Czarna Suzan nigdy jednak nie pozwalała ich brać swoim dziewczętom, przynajmniej nie w czasie pracy. Nie rozpowiadała również całej klienteli o dostępnych tutaj substancjach. Nie potrzebowała zbędnej uwagi straży miejskiej. Prochy, grzybki czy inne narkotyki służyły jedynie urozmaiceniu doznań wymagających gości zamkniętych w przytulnych pokojach, w miłym towarzystwie.

– Porozmawiaj z Malivią, jeśli chcesz wiedzieć coś więcej. Siedzi o tam, na kolanach tego mięśniaka na fotelu – Wskazała na młodą, nagą blondynkę towarzyszącą jakiemuś wojakowi, sądząc po muskulaturze i bliźnie szpecącej jego czoło. – I jeśli potrzeba będzie prywatności, to trzymaj. – Podsunęła Ćmie klucz z drewnianą zawieszką, na której widniał wypalony numerek "3".

Re: [Górne Miasto] Dom uciech cielesnych "Czerwone Dywany"

4
Dziewczynie udało się uniknąć kolejnej próby umieszczenia jej w czerwonej książeczce pracownic przybytku co pozwoliło jej nieco odetchnąć. Dotknięta w podbródek wydobyła z siebie nawet delikatny pomruk i niespodziewanie liznęła kciuk swej przyjaciółki czuwając przy tym dość specyficzną mieszankę ziół, olejków... i zapewne jednak Pani Pokusy wiedziała co jeszcze spoczywało tego dnia w dłoniach Suzan. Uśmiechnęła się promiennie i spierając twarz na piąstce wymamrotała nieco rozmarzona słuchając wyliczanki swojej znajomej.

– Parapet... to brzmi... ciekawie...

Marzenia przerwane zostały przez twarz Suzan niemal dotykającej jej własnej. Na krótki moment serce stanęło w piersi dziewczyny z ekscytacji. Czarna była znana ze swojego wyrafinowania, ale umysł Linve i tak przebiegł scenariusz w którym ta rzuca się na nią przez ladę i zaczyna baraszkować z nią na środku zatłoczonego salonu. A to onieśmielało nawet tak... ekscentryczne dziewczę jakowym była. Skończył się jednak na szepcie co pozwoliło nieco jej odetchnąć i wrócić do rzeczywistości jak i swojego pierwotnego problemu. Niemal bezdźwięcznie powtórzyła kluczowe słowa patrząc z leciutko zmarszczonymi brwiami przed siebie.

– Podekscytowany... towar... dwie dziewczyny... czyli coś sypnął.

Dość obojętnie przyjęła klucz z numerkiem i zerkając nań tylko pobieżnie uśmiechnęła się w duchu zerkając w kierunku blondynki. Cztery ściany dawały jej absolutną swobodę w wyciągnięciu informacji od dziewki. A swobodę ceniła sobie ponad wszystko... zwłaszcza w konkretnych chwilach. Chociaż czasami wolała gdy nie mogła nawet ruszyć palcem... ale nie o tym. Atmosfera przybytku poczęła kierować jej myśli w złym kierunku. Wstała i odwróciwszy się od Suzan wzięła głęboki wdech. Nie mogła dać się ponieść i idąc przez salon zachęcić któregokolwiek z adoratorów. A już zwłaszcza wojownika, który może nie mieć ochoty słuchać "kolejnej dziwki z burdelu". Postanowiła więc zrobić ze swoją twarzą to co umiała najlepiej.

Nic
Z jej lica odpłynęły rumieńce ekscytacji, zawadiacki uśmiech zamarł w delikatnej i martwej linii, powieki opadły bezwładnie przykrywając po części nie iskrzące już źrenice. Gibkie i wdzięczne ruchy zmieniły się ponury i pół mechaniczny chód. Idąc przez pomieszczanie nie zostawiała za sobą nawet odrobiny ciepła czy figlarnych uśmiechów. Nie zostawiała żadnych niedopowiedzeń czy rozważań w oczach tych gości, którzy dostrzegli jej drobną i cichą sylwetkę przemykającą między nimi. Nie była tutaj dla przyjemności. Teraz wystarczyło tylko zaakcentować, że to po co przybyła nie było jednak niczym szkodliwym. Otworzyła usta i matowym głosem rzekła stając przed nagą prostytutką.

– Malivio, masz iść ze mną. Polecenie szefowej.

Wykonała mechaniczny gest wskazując kciukiem w tył trzymając jednocześnie w zaciśniętej pięści klucz. Nic w jej posturze ni wyraźnie twarzy nie wyrażało zainteresowania dziewczyną. Potrzebowała jej do pracy. To wszystko. I tylko tyle pokazywała. Następnie spojrzała na wojownika i przywołała na swą twarz TEN rodzaj uśmiechu. Uśmiechu jakim wdowy dziękują za kondolencje, uśmiechu gdy żebrak dostaje srebrnika, uśmiechu umierającego chcącego pokrzepić innych. Uśmiechu pełnego smutku, który powstał tylko dla widzącej go osoby po to by poczuła się lepiej. Uśmiechu, któremu nie można powiedzieć nie bez wyrzutów sumienia dla jego skatowanego przez życie właściciela. Oczywiście była to tylko gra... a może jednak nie? Linve dawno straciła poczucie czy to ta pogodna dzieweczka czy też obumarła wewnątrz lalka jest jej maską. Może obie były? Jakakolwiek nie byłaby odpowiedź z tym właśnie uśmiechem skłoniła lekko głowę i przepraszająco dodała.

– Niech szanowny klient wybaczy, ale muszę pożyczyć ją na chwilę. Proszę się zrelaksować i poczekać odrobinę, jeśli zaś jest Pan w pospiechu przyślemy niezwłocznie zastępstwo.

Schylona przez chwilę miała ochotę zwymiotować recytując nawet po latach z pamięci jedną z formułek, które bezskutecznie próbowała wypłukać z głowy alkoholem, prochami czy przypadkowymi zbliżeniami. W tym momencie czuła jednocześnie wielką ulgę. Gdyż gdyby dała się namówić Suzan dokładnie tak wyglądałby każdy kolejny dzień jej życia. I to ją przerażało. A przerażało ją mało rzeczy.
Spoiler:

Re: [Górne Miasto] Dom uciech cielesnych "Czerwone Dywany"

5
Malivia wstała z kolan mężczyzny i pocałowała go czule na pożegnanie. Gdyby Linve obróciła wtedy głowę, dostrzegłaby wymowny wyraz twarzy Suzan – przekonujący wzrok, który potrafił natychmiast wywrzeć posłuszeństwo, lekko zaciśnięte usta budujące powagę. Charyzmatyczna Suzan nie potrzebowała nawet słów, by porozumieć się ze swoją pracownicą.

Mężczyzna nie zareagował złością czy irytacją. Widok Linve wzbudził w nim uczucie, którego sam nie potrafiłby opisać. Uśmiechnął się do niej przyjaźnie i tylko kiwnął nieznacznie głową. Odchodzącą Malivię za to klepnął w pośladek, aż ta podskoczyła i jęknęła.

– Tylko wróć tutaj, maleńka. Będę czekał – oznajmił i rozłożył się na fotelu, przykładając do ust kielich czerwonego wina.
*** Obie dziewczyny zamknęły się w pokoju numer trzy. Pomieszczenie nie posiadało okna, a światło dawały postawione na stoliku szklane latarenki i świece. Łoże było naprawdę spore i pomieściłoby co najmniej trzy osoby. Zawieszony nad nim prześwitujący baldachim tworzył półzamkniętą atmosferę, która potęgowała doznania, jakich doświadczali tutejsi klienci.

– Panienka przyszła się zabawić czy może w innej sprawie? – zapytała Malivia, sadzając Linve na skraju łóżka i stając naprzeciw niej.

Nie dało się nie dostrzec walorów ciała uroczego dziewczęcia. Smukła talia, delikatne dłonie, długie palce, krągłe piersi o drobnych, różowych sutkach, złociste włosy splecione w gruby warkocz przerzucony przez lewe ramię – wszystko to czarowało i nie pozwalało choćby na chwilę odwrócić wzroku, z obawy że zaraz może okazać się jakąś magiczną iluzją, którą grzechem byłoby nie ująć wnikliwym i długim spojrzeniem. Taka właśnie była Malivia i wiele innych dziewczyn z Czerwonych Dywanów – piękne, czarowne, rozkoszne.

Re: [Górne Miasto] Dom uciech cielesnych "Czerwone Dywany"

6
Z początku Linve miała wrażenie, że poszło aż... za dobrze. Żadnego nabijania się, pijackich narzekań czy prób dobrania się do jej osoby. Czyżby zachowała swoje stare talenty do tego stopnia? Kiedy nieco skołowana odwróciła się ku pokojom prywatnym dostrzegła jednak zachowanie Suzan. Przewróciła teatralnie oczyma i ruszyła do pokoju numer trzy przeklinając w myślach nadopiekuńczość swojej przyjaciółki. Zaprowadziła, więc prostytutkę do odpowiedniego pokoju, zamknęła za sobą drzwi na klucz rozejrzała się po pomieszczeniu.

Sztuczne oświetlenie było dość nastrojowe i ogólna atmosfera sprawiała, że gdyby dziewczyna wylądowałaby tu bez problemu długu na głowie to może i zechciałaby się z kimś zabawić. Nawet Derek ładnie by się tu prezentował. Oczywiście podwieszony na łańcuchach przy suficie. Przez chwilę rozglądała się po pokoju upewniając się czy aby na pewno nikogo w nim nie ma lub czy Suzan nie próbuje znowu wciągnąć ją w jakiś rodzaj dowcipu, gdzie siedziałaby ona za jakimś obrazem i przez dziurki w jego oczach śledziła potencjalne "dochodzenie". Ostrożności nigdy za wiele. Zawłaszcza w "porządnych" burdelach. Przejechała dłonią po baldachimie rozkoszując się jego dotykiem jego zwiewnej struktury na opuszkach palców swej prawej dłoni. Tak... gdyby tylko nie goniący ją czas i wizja delikatnie uśmiechniętego z politowania Derka...

– Oczywiście, że dla zabawy. Ale innej niż myślisz kochana – odrzekła nieco rozbawiona swoją ripostą i powoli rozmazując odrętwiałą twarz zrezygnowanej dziewoi dodała nieco żywszym głosem

– Suzan powiedziała mi, że pewien baaaardzo podekscytowany jegomość zamówił tu ostatnio ciebie, jeszcze jakąś dziewczynę i sporo... "dobra" spod lady. I jeśli dobrze rozumiem jej sugestię mógł powiedzieć coś co mnie osobiście interesuje. Coś intrygującego jak mniemam skoro zamiast samej mi to powiedzieć odesłała mnie do ciebie... chyba że znowu się ze mną droczy. Więc kto to był i co tam wydyszał między jękami rozkoszy Malivino? – zapytała z nadzieją, że dziewczyna nie miała ostatnim czasy zbyt wielu napalonych adoratorów, którzy zamówili trójkąt z "urozmaiceniem"

Przekrzywiła następnie głowę i z pytającym wyrazem twarzy oraz niewinnym uśmiechem czekała na odpowiedź. Znowu czuła się swobodnie gdy widmo jej przeszłości rozwiało się równie szybko jak się pojawiło. Jednak nieprzyjemne poczucie niepewności co do tego czy aby na pewno wtedy tylko grała pozostało i gdzieś w jej oczach pozostała odrobina mętnego niepokoju.
Spoiler:

Re: [Górne Miasto] Dom uciech cielesnych "Czerwone Dywany"

7
Malivia westchnęła i usiadła obok, kładąc dłonie na udach. Cisza, spowodowana skupieniem dziewczyny, wypełniła przytulny pokój. Naprzemiennie przygryzała i oblizywała ona wargi, gdy przez jej myśli przewijały się wspomnienia z tej konkretnej nocy, kiedy do burdelu zawitał mężczyzna, którego obecność tutaj i nietypowe zachowanie zainteresowały Linve.

– Ma na imię Sali i bywa tu często, nawet dwa razy na tydzień. Nie wygląda na bogatego, a właściwie to z jego żalów dowiedziałam się, że został wydziedziczony, zajmuje się brudną robotą i ledwo starcza mu na jedzenie, ale gdy tu przychodzi zawsze sypie dużo grosza. Wszystkie tutaj wiemy, że kradnie, a od ostatniej jego wizyty wiemy też, że robi nawet gorsze rzeczy, ale to przecież nie nasza sprawa. Właściwie, to dla niego, to ja mogłabym nawet za darmo... – tu przerwała na chwilę.

Malivia wsunęła prawą dłoń między uda i zacisnęła je mocno, aż cicho jęknęła. Sama myśl o jegomościu niesamowicie ją podniecała. Musiał być naprawdę dobry w te klocki.

– Ostatnim razem był jakiś inny, podekscytowany, może też lekko zdenerwowany. Po kryształku zaczął dużo mówić, zwierzać się mi i Octavii. Jednocześnie był niesamowicie romantyczny, bardziej czuły, a nawet... lepszy niż zwykle, no wiesz. Mówił o jakiejś brudnej robocie, że szukają fachowców, że dostał z góry dużo pieniędzy, i że teraz może sobie pozwolić na więcej zabawy, a otrzymaną ofertą pracy zajmie się kiedy indziej. Od dwóch tygodni nie było go jednak w Czerwonych Dywanach. Jestem trochę zmartwiona. Może resztę pieniędzy przepił albo kupił więcej towaru, choć to niepodobne do niego. Prawie każdy zdobyty grosz przeznaczał na dziewczyny. Myślisz że przez tą pracę coś... Coś mu się stało? – Prostytutka przełknęła głośno ślinę. – A, jeszcze jedno. Facet, który mu to zaproponował, to niejaki Finn i od jakiegoś miesiąca kręci się tutaj, po okolicy. To chyba tyle.

Re: [Górne Miasto] Dom uciech cielesnych "Czerwone Dywany"

8
Dziewczyna słuchała słów prostytutki ze skupieniem wymalowanym na twarzy. Nie był to oryginalna opowieść, nie była nawet zbyt tajemnicza czy straszna. To była codzienność mieszkańców tej części miasta. Przez kilka lat ledwo wiążesz koniec z końcem wykonując pomniejsze fuchy i próbując uniknąć wielkich oczu, aż tu nagle jednego dnia ktoś składa ci ofertę nie do odrzucenia. Każdy chce żyć jak na ludzką istotę przystało, więc nieszczęśnik się zgadza... ale robota jest ponad jego możliwości. Co gorsza dostał zaliczkę, którą już przetrwonił. A wtedy... znika. Ucieka, zostaje zabity za dług lub w z powodu fuszerki w trakcie zlecenia. I tak swój żywot zakończyła większość obiecujących fałszerzy, złodziei czy informatorów. Tak samo zresztą swój żywot zakończyli...

Linve położyła dłoń na swoim prawym biodrze, które nagle poczęło ją swędzić. Zmarszczyła brwi z irytacją. Gdy jej rozmówczyni przeżywała wspomnienia dawnych uniesień i była o krok od prawdziwej euforii ona oczywiście musiała zacząć przeżywać na nowo przeszłość. Z drugiej strony... wróciły do niej wspomnienia gdy kilka razy po przesadzeniu z winem droczyła się ze swoim stadkiem czarnych kundli. Poczuła jak atmosfera miejsca i ciepłe wspomnienia rozpalają nieco i jej osobę. Po chwili z jej płuc wydobył się naprawdę cichy, niemal bezgłośny jęk. Po części z powodu treści wspomnień, po części ze smutnej świadomości, że tamte czasy już nie wrócą. By wyrwać się jednak z tej spirali przeszłości, nim ta wyrwie ją z właściwych torów rzekła.

– Dwa tygodnie bez wizyty. Hmmm... sytuacja brzmi poważnie o ile dobrze rozumiem... charakter twojego klienta. Chyba się temu przyjrzę. Masz coś jeszcze? Szczegóły gdzie i jak wpadł na tego całego Finna, jakiego "typu" była to robota lub gdzie chociaż mieszkał? Coś co mogłoby mi pomóc ze zlezieniem Saliego lub jego pracodawcy? Muszę ich o coś zapytać.

To nie tak, że zależało jej na życiu stałego gościa burdelu. Nie żeby Suzan się nie ucieszyła... ale to byłby jedyny powód by się nim przejmować. Bardziej intrygował ją Finn, jego robota i fakt, że tak szybko i płynnie pozbył się zapewne niekompetentnego pracownika. A może wręcz przeciwnie... praca wymagała zniknięcia? Jakkolwiek by nie było Finn malował się jako dość wpływowy i bogaty delikwent, u którego można było się dorobić. Potem jeszcze tylko nie stracić głowy i będzie mogła z tego wszystkiego wyjść na czysto. Prościzna. Zapewne po drodze otrze się klika razy o śmierć, aresztowania lub niewole... ale kiedy jej życie wyglądało inaczej?
Spoiler:

Re: [Górne Miasto] Dom uciech cielesnych "Czerwone Dywany"

9
– Sali mówił, że ten cały Finn to bardzo tajemniczy facet. Pewnie jakiś szpieg albo inny tajniak. Nie da się do niego dojść, to on przychodzi. Linve, to wszystko wydaje mi się tak niesamowite, że... ja chyba myślę, że Sali to sobie... – dalszej części wypowiedzi Ćma nie usłyszała. Słodka Malivia, dziewczyna o pięknych ustach, coś mówiła i mówiła, lecz spomiędzy jej wydatnych warg nie wydobywał się żaden dźwięk.

I otoczenie jakby nagle zostało stłumione. Jeszcze chwilę temu ciche jęki rozkoszy dobiegały do uszu Linve zza cienkich ścian. Teraz – kompletnie nic. Żadnego najmniejszego pisku, odgłosu siarczystego klapsa, czy westchnienia szczytującego mężczyzny. Głucha cisza, która rodziła we wnętrzu Ćmy dziwny lęk. Poszukujący bodźca umysł zaczynał powoli wariować.

Nagle z tej dźwiękowej posuchy wydobył się wysoki, kobiecy głos i na pewno nie należał on do Malivii. Nie należał nawet do Suzan czy jakiejkolwiek innej osoby płci pięknej, jakie wtedy Linve mogła znać. I choć przez chwilę mogło jej się zdawać, że oszalała i stała się ofiarą umysłowej choroby, wkrótce doszło do niej, że to musi być sprawka jakichś czarów. Być może zasugerowały jej to słowa...

– Panika jest zbędna. To tylko zaklęcie – wszystko wyjaśnił głos wewnątrz głowy Linve. – Wiesz już stanowczo zbyt dużo, tak jak i twoja gadulska koleżanka. Widzę jednak, że możesz się przydać, a pozbywanie się ciebie nie będzie aż takie konieczne. Przyjdź do karczmy "Pod krzywym zwierciadłem". Omówimy szczegóły twojej nowej pracy. Tak, właśnie zostałaś mimowolnie zatrudniona. Pożegnaj się również z koleżanką. Umrze tej nocy. I lepiej trzymaj język za zębami.

– Hej, Linve! Jesteś tam? – pytała zmartwiona Malivia, chwytając Ćmę za dłoń.

Czar prysł, a odgłosy otoczenia na nowo rozbrzmiały wokoło.

Re: [Górne Miasto] Dom uciech cielesnych "Czerwone Dywany"

10
Ogłuszenie i otępienie zmysłów faktycznie wprowadziło dziewczynę stan lekkiej paniki. Przypominało jej to owe długie noce w piwnicy sierocińca. Przy rozmytych różowych światłach, jęku zlewającym się z dymem kadzideł i wszechobecnych gościach próbujących zagarnąć każdy skrawek jej jestestwa. Czuła się bezbronna... i choć nienawidziła tego faktu czerpała z owej niemocy pewną przyjemność. Bo przyjemność zawsze towarzyszyła takim sytuacją. Czy była prawdziwa? Czy może była wytworem jej wyobraźni? Co było prawdziwą nią a co efektem chorych zabaw? Na dobrą sprawę różnice miedzy jej budową ciała a Suzan mogły być wynikiem amatorskich rytuałów jakiś bogatych zwyrodnialców. Mając takie egzystencjalne rozważania odpływała coraz bardziej w jezioro relaksu i otępienia. Zapewne rozluźniłaby się całkowicie i zadowolona ze swojego odurzonego stanu padła na łoże... jednak wysoki kobiecy głos jej na to nie pozwolił.

Linve wzdrygnęła się mimowolnie słysząc rozkazujący ton w swojej głowie. To nie tak, że nie słyszała wcześniej głosów w swojej głowie... głosów osób, które miały nieprzyjemność spotkać się z nią w godzinach pracy, głosów dawnych przyjaciół, głosów matki... głosów ojca. Lubiły ją często nawiedzać. Ale ten głos przypominał jej inny. Ten głos chciał na niej wymusić posłuszeństwo. Przez krótką chwilę wrzała w niej złość na wspomnienia podobnych rozmów. Czy to ustnych, czy też przesyłanych do jej umysłu wbrew jej woli.... jednak szybko uświadomiła sobie, że jego właścicielka chce od niej czegoś zgoła innego. Kącik ust niewiasty drgnął delikatnie powstrzymując się od uśmiechu. Lęk, niepewność czy panika, która towarzyszyłaby chyba niemal każdemu po treści tejże dość mrocznej wiadomość dawno nie gościły już w umyśle Linve. Nie wiedziała, czy autorka przesłania była w stanie czytać umysły czy tylko słowa. Jakkolwiek by nie było ciemnowłosa osóbka zwerbalizowała swe odczucia rzucając nieobecnym głosem.

– Ciekawe...

Najpewniej gdzieś tam w przeszłości siedziała mała dziewczynka płacząca nad zwłokami matki... i która zapłakałaby i nad Malivią. Jednak siedząca na łóżku osoba zdecydowanie nią nie była. Egocentryczna, okrutna i wypaczona, była dokładnie tym czego potrzeba było do przeżycia w tym mieście. Nie było sensu walczyć z maszyną okrucieństwa i chciwości. Nie dla jednej kurwy. Maszyna przetoczy się kiedyś po wszystkim i wszystkim. Lepiej zostać jej trybikiem i czekać aż jak każda maszyna i ta kiedyś się popsuje. Dlatego też jedynym uczuciem jakie towarzyszyło Linve była owa ekscytacja tajemniczym i najwidoczniej dość wpływowym pracodawcą. Wpływowym ale i widać niezbyt ogarniętym skoro za pokaz siły wybrał zabicie kurtyzan. Ekscytacja pozostawała jednak tak duża, że niemal wybaczyła mu grzebanie w swojej głowie. Niemal. Dlatego też ze szczerym uśmiechem pożegnała się z Malivią słowami.

– Przepraszam. Zamyśliłam się i chyba już wiem co muszę zrobić by znleźć naszego stałego klienta...

Tu położyła dłoń na policzku blondynki i delikatnie po nim przejechała z uspokajającym wyrazem twarzy.

– Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. A teraz... do zobaczenia...

Wstała i wyszła udając się do karczmy oraz dodając cicho w myślach końcówkę zdania która brzmiała...
"...w piekle."
Spoiler:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Saran Dun”