[Górne Miasto] Willa Gerarda Vicentiego

1
Budynek był naprawdę duży i piękny. Kamienno-drewniany dwupiętrowiec, zbudowany na planie litery “E”, wykończony był licznymi zdobieniami. Przy każdym z zewnętrznych parapetów znajdowała się podłużna donica, z której wystawały przekwitające już, różowe i fioletowe hiacynty. W okiennicach widać było w połowie zasłonięte, czerwone firany. Czasem przewijały się za nimi szare sylwetki wiecznie krzątającej się służby. Fasadę wyróżniała szczególna ornamentyka filarów, podtrzymujących dwa balkony, rozmieszczone po obu stronach zadaszonego tarasu, przy którym znajdowały się dębowe, dwuskrzydłowe drzwi. Dach był pokryty glinianą, polerowaną, rudą dachówką.

Podwórze było całkiem spore. Otoczone było zewsząd kamiennym murkiem wysokim na około metr, z wmurowanym weń falującym wzorem z metalowych prętów, ustawionych na sztorc, ostrym końcem do góry. Stanowiło to swoistą pierwszą fazę ochrony przed nieproszonymi gośćmi. Wewnątrz prostokątu, jaki tworzyło ogrodzenie, posadzone były dwa rzędy żywopłotu, zawsze równo przyciętego. Ziemię posesji pokrywała przystrzyżona trawka. Od bramy aż do schodów prowadzących do drzwi domu prowadził szeroki chodnik, na którym zmieściłyby się dwa konne powozy. Sama willa również była takowym otoczona. Każdy, kto przechodził w okolicy, musiał chociaż na chwilę zatrzymać wzrok na tymże domostwie.
*** Po spacerze przez spory kawałek miasta, Septo przybył ze swojego domu w okolice willi Vicentiego, gdzie odbyć się miała degustacja win z zakładu tegoż przedsiębiorcy. Łucznik, tym razem jednak rozbrojony, zjawił się kawałek przed czasem i miał chwilę na rozejrzenie się po okolicy. Tuż przy prostopadłym skrzyżowaniu kamiennego murku, który w jedną stronę ciągnął się aż do bramy, a w drugą daleko aż po kraniec posesji, znajdowała się krata kanalizacyjna. Przy wieczornym słońcu dało się jeszcze zauważyć pod nią drabinkę z prętów. Sam otwór spokojnie mógłby pomieścić Septo, a otworzenie przejścia wymagało kilka sekund i odrobiny siły. Od samej bramy do tego miejsca nie było daleko, jednak zmierzając od strony willi należałoby pokonać po drodze połowę posesji… lub wybrać drogę na skróty przez żywopłot i ostro zakończone ogrodzenie.

Wkrótce zjawiła się Veriana, ubrana tak, jak rano w podziemiach. Krótko mówiąc, wyglądała naprawdę zjawiskowo, o czym świadczyć mogli oglądający się za nią mężczyźni na ulicy. Nadchodząc w kierunku łucznika, trzymała jedną dłonią suknię, by nie zawadzała jej o nogi.

– Gotowy? – zapytała uśmiechając się i stając obok niego. – O, prawie bym zapomniała… – wtrąciła szybko, wyciągając coś ze skórzanej torebki, którą trzymała w wolnej dłoni. – Chyba nie zamierzałeś pokazywać się z takim guzem – zażartowała i zaczęła manipulować małym pędzelkiem przy czole Septo. Musiał to być puder. – Teraz lepiej. Możemy iść? – zapytała i wsunęła łucznikowi rękę pod ramię.
Ostatnio zmieniony 28 sty 2018, 10:00 przez Sherds, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Willa Gerarda Vicentiego

2
Septo dotarł bezpiecznie na miejsce rekonesansu. Była to dość trudna sprawa jeśli coś zacznie się rypać, droga ucieczki wyglądała dobrze nie była jednak idealna. Wszystko miało swoje wady. Łucznik więc ruszył na miejsce spotkania. Tam poczekał na Veranę dość szybko zapytała się ona o gotowość.
Raczej tak, gdyby była opcja robienia tego później z lepszymi przygotowaniami zapewne skorzystał bym. – Odpowiedział w swoistym humorze. I tak nagle został obiektem zaklęcia maskowanie siniaków. Polegało ono na zaparzaniu pudrem po twarzy. Przez co unosiło się nieco białego pudru.
Szlachta nie może spaść z łózka ? Ci to mają przesrane. – Również był w swoim wisielczym humorze. Możliwe że w ten sposób ubarwiał rzeczywistość aby była nieco bardziej znośna. A może nawet zwykły nawyk. Nie miał jednak wiele czasu do namysłu gdyż ręka Veriany wślizgnęła się pod ramię.
Ruszajmy, udało mi się nawet załatwić zaproszenie. – Uśmiechnął się lekko do partnerki. I powolnym krokiem ruszył w kierunku balu wysuwając zaproszenie z kieszeni. Szanse na to że zaszła pomyłka i inna impreza miała być planowana na to zaproszenie była bardzo malutka. Jednak w razie czego przeczytał w ostatniej chwili co tam pisze tak dla pewności. W końcu głupio by było gdyby ktoś go zrobił w Wiwernę.
Obrazek

Re: Willa Gerarda Vicentiego

3
Veriana uśmiechnęła się do żartu Septo i z takim wyrazem twarzy z wolna ruszyła z partnerem do bramy posesji, po drodze witając się z każdym nadchodzącym gościem dzisiejszego przyjęcia. Towarzyszka przybranego za szlachcica łucznika pięknie pachniała perfumami o zapachu dzikiego bzu.

W okolicy zrobiło się niezwykle kolorowo. Kobiety w różnobarwnych, zdobionych sukniach, powolnym krokiem spacerowały z dostojnie ubranymi magnatami i szlachcicami o uniesionych w dumie głowach. Wszyscy zmierzali w jednym kierunku, ku wspaniałej willi nowego właściciela winiarni “Czerwony Kielich” – taką też nazwę Septo odczytał z malowanej płachty, zawieszonej nad bramą w celu przypomnienia gościom nazwy rodzinnej marki jak i oznajmienia, że to właśnie tutaj odbędzie się degustacja.

Zaproszenie wyciągnięte przez łucznika znajdowało się w otwartej kopercie, na której pozostały resztki ukruszonej w połowie, lakowej pieczęci rodu Vicentich. Na twardym pergaminie była informacja o zaproszeniu na degustację win “Czerwonego Kielicha” oraz wzmianka aby okazać tenże papierek odpowiedzialnej za przepuszczanie gości osobie.

Przed bramą zrobiła się mała kolejka. Dwóch mężczyzn, z czego jeden trzymający krótki miecz przy pasie, zbierali zaproszenia i przepuszczali dalej gości, obdarowując ich nieco wymuszonym uśmiechem.

– Od czego chcesz zacząć? – zapytała Veriana swojego towarzysza. – Masz jakiś plan?

Pomiędzy cierpliwie czekającymi sylwetkami, można było dostrzec, że pod willą znajduje się już kilkudziesięciu gości. Wszyscy zebrani byli w niewielkie, rozmawiające grupki. Już stąd dało się zauważyć przystrojone podwórze. Wzdłuż prostego, szerokiego chodnika prowadzącego do drzwi willi, ustawione były szklane lampiony ze świecami wewnątrz. Porozstawiane na krótkim, równym trawniku stoły z białymi i czerwonymi obrusami trzymały na sobie butelki wina i czyste kryształowe kielichy. Para powoli zbliżała się do przybramowej straży, która pobieżnym, widocznie znużonym wzrokiem taksowała gości od góry do dołu.

Re: Willa Gerarda Vicentiego

4
Kolejka dziwna sprawa, Septo zastanawiał się ile taka kolejka może stać. Mimo tego wydawał się być zadowolony. Odpowiedział jej jednak spokojnie z uśmiechem.
Dobrze się bawić kochanie. – Przysunął się do niej i wyszeptał subtelnie. – Wziąłem pewną truciznę. – Odsunął się od jej ucha i z uśmiechem spoglądał w oczy. – Jednak, wypadało by zobaczyć co los ma do zaoferowania, a też przyjrzeć się temu co tu mają za wina. – Mrugnął jednym okiem.
W sumie wcześniej jej mówił że planuje rekonesans i to pozostawało prawdą. Teraz dopowiedział jedynie że ma truciznę w razie gdyby los się do nich uśmiechnął. Czy Veriana zrozumiała ? Tego się zaraz przekona. Podążał jednak co raz bliżej kolejki, serce nieco waliło, z jakiego powodu nie wiadomo, jednak mimo tego pozostawał skoncentrowany. Był gotowy podać zaproszenie aby wejść na bal. Ba nawet się uśmiechał w normalny sposób. Wydawało mu się że jest dobrze przygotowany na dzisiejszy dzień.
Obrazek

Re: [Górne Miasto] Willa Gerarda Vicentiego

5
– Bawmy się zatem – odpowiedziała entuzjastycznie towarzyszowi. – Trucizna? Chyba nie dla mnie, co? – zapytała z udawanym, prześmiewczym niepokojem.

Wkrótce oboje weszli na teren posesji, oddając zaproszenie w ręce strażników. Zrobiło się nieco tłoczno na chodniku, dlatego część osób weszła do otwartej na oścież rezydencji, inni raczyli się nalewanym przez służbę winem. Panował lekki gwar. Do uszu Septo dochodziło wiele rozmów, począwszy od politycznych dyskusji, przez plotki na temat korony, skończywszy na temacie nadchodzącej zimy i przygotowań do niej. Rzeczywiście, uważniejsza osoba mogła zauważyć, że pojedyncze listki opadają już z drzew i za kilka tygodni zapewne wyścielą miejskie podwórza i ulice.

Sama degustacja miała być swoistą reklamą dla prosperującego przemysłu winiarskiego pod ręką Vicentiego. Nic tak nie zwiększało zadowolenia klientelii i zainteresowania produktem, jak możliwość wypróbowania trunków na własnym języku. Człowiek, na którego tego dnia zapadł wyrok śmierci, liczył na powiększenie swoich dochodów i umocnienie rodzinnej marki, kosztem zerwania umowy z Gildią, która od kilku lat zapewniała winiarni wysokie obroty pieniężne. Odzyskanie wpływów z tego biznesu może nie było priorytetem organizacji Thoma, o czym świadczył tak mały jego wkład w zaplanowanie misji, jednak z pewnością była to sprawa honoru. Septo tylko mógł sobie wyobrażać co czekałoby go po nieudanym zadaniu.

Do pary podeszła młoda kobieta z mężczyzną w typowym dla służby ubiorze. Dziewczyna trzymała na ramieniu koszyk z kilkoma butelkami. Jej towarzysz niósł tacę z pustymi kielichami.

– Zechcą państwo się napić? – zapytał mężczyzna. – Do zaproponowania mam trzy wyborne roczniki osiemdziesiąte. Jako pierwszy, czerwony, półsłodki, egzotyczny “Smak Archipelagu”, z wyselekcjonowanych winogron sprowadzanych z samych wysp! – wskazał dłonią na pierwszą butelkę. – Następnie mamy wino musujące, półsłodkie, białe agrestowe z dodatkiem aromatu bzu. To nasz limitowany specjał, znany na całej Herbii! Nosi nazwę “Burzy Podniebienia”. W ciągu roku produkowane jest jedynie pięćset butelek. Grzechem byłoby nie spróbować! – wskazał drugą butelkę. – Zaproponować mogę również wino czerwone, wytrawne “Wiwerni Kolec”. Nazwa pochodzi od skojarzenia cierpkości tegoż trunku z cierpnięciem ciała po ukąszeniu wiwerny. Proszę się nie bać, nie jest trujące! – Mężczyzna uśmiechnął się. – Co mogę w takim razie podać?

Re: [Górne Miasto] Willa Gerarda Vicentiego

6
Oj głuptasku. – Uśmiechnął się śmiejąc lekko z sytuacji. I tak jakoś spokojnie dotarli na teren posesji. Septo spokojnie wysłuchiwał co to tam na parkiecie piszczy, Polityka, Gospodarka i plotki. Istna pożywka dla uszu. Aż w końcu dotarła do nich dwójka służby kobieta i mężczyzna chcąc zaproponować. Im coś do degustacji. Wybór był bardzo ciekawy, Septo jednak zastawiał się ile jest prawdy z winogronami sprowadzanymi z archipelagu, albo też w limitowanej edycji. Największe zdziwienie jednak wzbudził w nim "Wiwerni kolec" sprawiło to że powiedział spokojnie.
W takim razie poproszę tą niejadowitą Wiwernę. – Oczywiście żartował i chodziło mu o trunek. Jeśli służba była w szoku i nie wiedziała o co chodzi wówczas lekko wskazał na butelkę. Z uśmiechem oczywiście. Następnie spokojnie spojrzał na Verianę. Ciekawiło go co weźmie.
Obrazek

Re: [Górne Miasto] Willa Gerarda Vicentiego

7
Wewnątrz willi, w głównym holu, czekały przy ścianach stoliki, obciążone dziesiątkami butelek i szkłem do napojów. Wśród dostępnych dla gości win brakowało jednak wspomnianego wcześniej wina musującego, za to czerwonego wytrawnego jak i półsłodkiego było zaprawdę pod dostatkiem. Septo mógł kątem oka zauważyć jak jedna z wielu par dyskretnie próbuje schować nieotwartą butelkę pod frak i suknię. Nie można było się jednak dziwić. Trunki były naprawdę dobre, a przede wszystkim drogie, dlatego goście o złodziejskich duszach, dzięki dzisiejszej okazji, próbowali pochwycić darmowe dobra.

– Rzadko pijam wino. Odkąd po części zerwałam ze szlacheckim stylem życia, lubuję się bardziej w piwie i miodzie. Muszę jednak przyznać, że to jest naprawdę smaczne. Przywraca wspomnienia ze dworu – powiedziała towarzyszka łucznika.

– Serdecznie zapraszamy gości na parkiet – odezwał się nagle głos gdzieś z końca głównej sali rezydencji. – Pragnę wszystkich powitać na degustacji win “Czerwonego Kielicha”, która odbyć się może dzięki woli naszego nowego, acz jakże wspaniałomyślnego właściciela, Gerarda Vicentiego – mówił jakiś mężczyzna, stojąc na podeście, ponad wszystkimi zebranymi. Po sali poniosły się oklaski. – Przyjęcie rozpocznie się klasycznym tańcem przy akompaniamencie muzyki granej przez wielu nam znany zespół.

Gdzieś na uboczu pojawiły się cztery sylwetki mężczyzn. Jeden trzymał w ręku duży bęben, drugi wielki kontrabas, trzeci zasiadł przy harfie, a instrumentem czwartego był głos, wibrujący baryton. Zabrzmiała muzyka, a goście w rytm “na trzy” zaczęli tańczyć w parach.

Re: [Górne Miasto] Willa Gerarda Vicentiego

8
Septo dotarł razem z towarzyszką do wnętrza budynku. Wino zdawało się rozwiązać jej język sprawiło to że łucznik odpowiedział.
Też rzadko zdarza mi się pić wino, choć kto wie co przyniesie los. W sumie wybacz takie dość osobiste pytanie jednak co się stało że zerwałaś z dawnym życiem.
Septo pamiętał o tym że są na swoistym balu jednak sztuczne udawanie że się dobrze bawią było bez sensu, szczera rozmowa potrafiła dużo bardziej poprawić humor. Nawet jeśli temat był trudny lub niemiły.
Następnie goście zostali zaproszeni na parkiet co sprawiło że Septo spokojnie poprosił ją do tańca, w sumie nadal mogli rozmawiać, zamierzał tańczyć jak inni. Vincentiego nadal nie było widać. Pewnie ciężko będzie go wywabić z nory choć tradycja nakazuje aby gospodarz pojawił się choć na chwilę. Dlatego pozostawał czujny.
Obrazek

Re: [Górne Miasto] Willa Gerarda Vicentiego

9
Pary kręciły się w miejscu, zataczały okręgi i mijały się ze sobą w rytm granej muzyki. Na twarzach gości panowała czasami powaga, a czasem uśmiech. Służba w białych fartuchach ostrożnie, nie zawadzając o tańczących, zbierała ze stołów pozostawione, brudne kielichy i stawiała nowe, czyste i gładkie niczym morskie perły u wybrzeży Archipelagu.

– Moje życie było zaprawdę beztroskie. Nie było rzeczy, którą musiałabym się przejmować, mieszkając wśród szlachty. Służba przybiegała na każde brzdąknięcie złotym dzwonkiem, który moja mama kazała mi nosić przy sobie – zaczęła opowiadać, przyciskając się mocniej do Septo i opierając głowę na jego ramieniu. – Moimi jedynymi obowiązkami była nauka między innymi etykiety, czytania, pisania, historii i matematyki. Nic więcej nie musiałam. No, może jeszcze poza dotrzymywaniem towarzystwa rodzinie podczas przyjmowania gości. Byłam swoistą dziewczynką na pokaz. Każda młoda szlachcianka taką była. Każdy dzień wyglądał tak samo. Każdy posiłek miał swoją wyznaczoną porę, każda lekcja, każda chwila wolna również. Życie nudne do bólu. Dużą zaletą był jednak komfort, jaki dawała mi moja pozycja społeczna. Do osiemnastego roku życia mało widziałam świata. Znałam jedynie stolicę i okoliczne ziemie. Rodzice nie lubili podróży. Trzymali się blisko swoich interesów. Pełnoletność otworzyła mi szersze horyzonty. Poznałam jak naprawdę wygląda życie, które nie dla każdego było tak spokojne, jak dla mnie. Poznałam ludzi ulicy. Dostrzegłam, jak bardzo rozrzutne jest życie bogaczy. Myślę, że każdy z nich to dostrzega, lecz nie każdy się do tego przyznaje, będąc zbyt pochłoniętym przez żądzę pieniądza. Na jednym z przyjęć poznałam Thoma. Przez pewien czas byłam w nim zauroczona. Zaczęłam się z nim często spotykać, a wkrótce pokazał mi swój świat, swoją Gildię. Zaufał mi. Był jednak dla mnie wciąż niedostępny. Uczucie do niego szybko minęło, lecz zostałam w nowym gronie. W podziemiach Saran Dun poznałam czym jest prawdziwa zabawa. Poznałam odmienne życie, w którym nigdy nie doskwierała mi rutyna czy nuda. Nie wracałam do domu na noc, biesiadując z nowymi przyjaciółmi. Pomimo iż byłam wtedy jedyną kobietą wśród reszty bandy, szanowano mnie. Miałam zapewnioną protekcję Thoma. Uczono mnie jak się bronić, poruszać cicho i walczyć. Czułam się jak zbuntowana księżniczka z bajek. Byłam naprawdę szczęśliwa – opowiadała, nie przerywając wolnego tańca. – Pewnie jesteś też ciekawy, kto był moją pierwszą ofiarą. Otóż pewien stary kloszard próbował się do mnie dobierać na ulicy po zmroku. Skończył z zardzewiałym drutem w oku. – Zaśmiała się cicho, jakby to nie było nic złego. Przez lata spędzone w podziemiu moralnosć Veriany drastycznie musiała się zmienić.

W pobliżu Septo i Veriany pojawiła się para, na którą kobieta zwróciła szczególną uwagę. Wyróżniała się w niej blondynka o finezyjnej fryzurze pnącej się do góry i opadających dwóch kręconych lokach przy skroniach. Miała na sobie długą, krwistoczerwoną, smukłą suknię z długim rękawem. Wyglądała niezwykle poważnie, podbródek miała zadarty do góry, a powieki z długimi rzęsami przymrużone.

– To Hermione Vicenti. Niezamężna siostra Gerarda – zwróciła uwagę Veriana. – Przejmie rodzinny biznes winiarski po śmierci obecnego spadkobiercy, ale pewnie już o tym wiesz.

Re: [Górne Miasto] Willa Gerarda Vicentiego

10
Septo wysłuchiwał historii Veriany z zaciekawieniem, wyglądało na to że życie w szlachcie było... Nudne. Zawsze wydawało mu się że jako nudne nie jest, w końcu mogli oni mieć wszystko co chcieli. Jednak to znużenie codziennością połączone z sporymi możliwościami tłumaczyło wiele chorych akcji do jakich dochodziło wśród szlachty. Tłumaczyło również jej chęć wyrwania się. Nie spodziewał się że to sam Thom pomógł jej w trafieniu tam, a nawet był tam swoisty romans. Wyczuwał jednak że nie należy ona już do szlachty, czuł że mentalnie jest ona już typowym zabójcą. Czy to dobrze sam nie wiedział, z jednej strony martwiło go to z drugiej było jakieś cholernie excytujące.
Podły kloszard dostał na co zasłużył. Sam zabił bym takiego.


Następnym czego się dowiedział to że zaraz obok w tej krwisto czerwonej sukni była siostra jego celu. Dokładnie ta sama która była zleceniodawcą. Sprawiło to że Septo postanowił zaryzykować. Najpierw jednak musiał porozmawiać z Verianą.
A więc to ona. Wypadało by się przywitać, nie obrazisz się na odbijanego ?
I Septo poczekał obserwował nieco za okazją aby to odbić Hermione z rąk obecnego partnera. Lub też po prostu poprosić do tańca gdy będzie okazja aby zainicjować. Było to jakieś ryzyko jednak wypadało je podjąć. Możliwości jakie dawała osoba wewnątrz były naprawdę spore. Dlatego starał się zainicjować taniec lub jakąś rozmowę. Wówczas zamierzał zacząć spokojnie z lekkim uśmiechem.
Witaj, Hermiono. Pewnie mnie nie znasz jednak mamy wspólnego przyjaciela, Thoma. - Imię tego ostatniego powiedział nieco ciszej.
Obrazek

Re: [Górne Miasto] Willa Gerarda Vicentiego

11
– Nie krępuj się – odparła Veriana, pozwalając Septo na chwilę ją opuścić.

Nie musiał długo czekać, aż panna w czerwonej sukni będzie wolna. Akurat odchodziła od swojego partnera. Z jej twarzy nie schodził wyraz powagi. Gdyby oceniać wszystkie zebrane tutaj kobiety po ubiorze oraz zachowaniu, Hermiona byłaby najprawdziwszą damą ze wszystkich. Królową balu. Usiadła przy jednym z pustych stolików i niemalże natychmiast otrzymała od kelnera lampkę czerwonego wina. Powoli je sączyła, obserwując zebranych gości spod długich, czarnych rzęs.

– Ach… – westchnęła. – Usiądź proszę. – Wskazała na krzesło po przeciwnej stronie stolika.

Septo równie prędko otrzymał i swój trunek. W tle wciąż grała muzyka. Część gości zasiadła do stołów i raczyła się skromnym poczęstunkiem w postaci wypieków słodkich jak i słonych, a także różnych przystawek.

– Rozumiem, że przyszedłeś tu w sprawie ważnej – słowo “ważnej” wypowiedziała z charakterystycznym akcentem. – Niestety, Gerard się nie pojawi na przyjęciu. Chyba, że coś go tutaj zwabi. Musiałoby to być coś naprawdę ważnego i ważącego na jego reputacji... Niemniej jednak będę przemawiać w jego imieniu, o ironio. – Wzięła głębszy łyk. – Może zechcesz obejrzeć dom? Gerard nigdy nie pozwoliłby komuś tu węszyć, jednak ja też tu mieszkam i mam dostęp do pokoi. Uznajmy, że… jesteś moim prywatnym gościem.

Re: [Górne Miasto] Willa Gerarda Vicentiego

12
Septo czuł się nieco dziwnie opuszczając Veranę istniało ryzyko że coś się tu zacznie wyprawiać i będą przez to problemy. Jednak lepszej okazji nie będzie. Wyglądało na to że Hermiona była bardzo istotna dla balu. Septo jednak starał się zachowywać jak szlachta a przez to po prostu zamierzał być pewny siebie. Sprawiło to że usiadł spokojnie.
Dziękuję że znalazłaś chwilkę czasu dla mnie. – Prawdopodobnie również miał coś do picia w końcu degustacja wina bez win ? Dlatego wziął małego łyka. A następnie wsłuchiwał się w to co mówi. Miał wrażenie że była znużona. Była zmuszona reprezentować brata którego pomagała w pewnym sensie zabić. Dość dziwna sprawa. – W pewnym sensie już brak gospodarza jest nieco uchybieniem tradycji jak i reputacji. Choć jesteś zamiast niego ty. – Uśmiechnął się. – Z przyjemnością obejrzał bym te pokoje. – W sumie mógł by jej wytłumaczyć że ma przy sobie truciznę jednak teraz było to zbyt ryzykowne. Wzięcie ze sobą Vierany też wydawało się teraz niezbyt możliwe, łatwiej było by Hermionie wytłumaczyć jednego mężczyznę w jakimś niezbyt dostępnym dla gości miejscu. Lepiej było by poczekać, zobaczyć jak rozwinie się sytuacja. Septo jednak nie zapominał o niej spojrzał spokojnie na nią. Jakby chcąc wzrokiem przekazać że wszystko w porządku. Jednak również zobaczyć jak sobie radzi. Następnie ponownie spojrzał na Hermionę. W sumie był gotowy do drogi zamierzał ze sobą zabrać kieliszek wina. Który dodawał wiarygodności w to że tylko się tu bawi.
Obrazek

Re: [Górne Miasto] Willa Gerarda Vicentiego

13
– Zapraszam zatem – wstała, biorąc w dłoń kieliszek i miarowym krokiem skierowała się ku drzwiom prowadzącym do korytarza, z którego można było się dostać do wszystkich trzech skrzydeł posiadłości.
*** Ściany przedpokoju obite były boazerią z dębowego drewna, wypolerowanego na błysk. Wisiały tu liczne obrazy przedstawiające członków rodu – tych martwych jak i wciąż żywych. Portret Gerarda zdawał się być największy. Podłoga usłana była czerwonym, nieskazitelnie czystym dywanem. Hermiona prowadziła Septo między pokojami na parterze. Znajdowała się tu między innymi kuchnia, z której przywiewały naprawdę zachęcające zapachy, kilka salonów, jadalnie, latryny i prywatne gabinety. Jeden z nich należał do Vicentiego. Rzecz jasna był zamknięty na klucz. Lekko świszczący wiaterek przez szparę pod drzwiami sugerować mógł, iż w pokoju tym otwarte jest okno. Sądząc po rozmieszczeniu pokojów, mogło się ono znajdować od strony tylnego ogrodu, we wnęce pomiędzy lewym i środkowym skrzydłem willi.

Na piętrze znajdowały się sypialnie, pokoje gościnne i małe saloniki. Dominował tu brąz drewna dębowego oraz złoto i czerwień zwisających na ścianach gobelinów. Dom ten przepełniony był różnymi w wielkości i kształcie barkami, wypełnionymi po brzegi najrozmaitszymi trunkami. Wyraźnie widać było, że mieszkają tu prawdziwi koneserzy alkoholu. Sypialnia Gerarda, podobnie jak jego gabinet, była zamknięta. Septo dowiedział się od Hermiony, że pokój ten ma swój duży balkon, od strony tylnego ogrodu, osadzony na marmurowych filarach, przy środkowym skrzydle.

– Jak ci się podoba dom? – zapytała Hermiona. – Jeśli interesuje cię jego historia, został wybudowany przez mojego pradziadka, prawie osiemdziesiąt lat temu. Łącznie mieszkało tu prawie trzydzieści osób. W murach tej posiadłości rodziła się i umierała większość mojej rodziny. Teraz pozostałam tylko ja, Gerard i kilku odległych kuzynów. Właściwie, to ród Vicentich jest na wymarciu. – Zaśmiała się i nie zdejmując z twarzy wyrazu prześmiewczej ironii wzięłą łyk wina. – Mówią że to klątwa niepłodności... Po mnie i Gerardzie już nie zostanie nikt, by zarządzać majątkiem i przejmie go jakiś odległy dziedzic, nawet w jednej czwartej nie związany z nami krwią. – Zaśmiała się ponownie. Alkohol najwyraźniej mocno rozwiązał jej język.

Re: [Górne Miasto] Willa Gerarda Vicentiego

14
Septo spokojnie ruszył razem z Hermioną docierając po pewnym czasie do zastrzeżonej strefy. Wyglądało na to że w jego gabinecie na piętrze jest otwarte okno. Zupełnie jak by czekało aby ktoś się wkradł do wnętrza. A może to tylko efekt niezbyt szczelnej okiennicy. Próba wkradania się przez okno kiedy po posesji wędrują dodatkowe pary oczu była bardzo ryzykowna choć i kusząca. Septo zapamiętał rozkład pomieszczeń. Było to coś co na pewno mu się przyda. Wystrój wnętrza był bogaty aż nieco zbyt bogaty jak na Septo albo to jego oko nie przywykło do bogactwa. Co zdecydowanie przykuwało oko Septo. Podziwiał on wnętrze.
Ładny. – Odpowiedział dość szybko po czym po chwili dopowiedział. – Dawno nie było mnie w takim domu. – Następnie dalej przyglądał się pomieszczeniom kiedy Hermiona zaczęła mówić o tym że jej rud wymiera. Wówczas jego wzrok skupił się bardziej na niej. W końcu było to coś dość przykrego. Przynajmniej w takim duchu był wychowany. Rodzina zawsze była czymś ważnym. Do tego za tym wszystkim miała stać klątwa. I to nie byle jaka klątwa a klątwa bezpłodności.
Klątwa ? – Przybliżył się do niej nieco bardziej, spoglądając przy tym w oczy. – Mogę spróbować to sprawdzić. – Wypowiedział ciszej. Spoglądał dalej w jej oczy starając się dostrzec jak ona zareaguje. I zaczął wyszeptywać inkantację. W sumie bez czekania na jej odpowiedz.– Agnoscis quid suus 'sinistram – Kiedy skończył nadal spoglądał jej prosto w oczy jednak jeszcze bardziej się przybliżył i powąchał starając się wyczuć czy w sprawę była zamieszana magia. Jednak nie tylko to węch Septo w tym momencie był zacznie bardziej czuły, a z tego co mówiło mu doświadczenie zapach kogoś innego mógł dać mu wiele informacji. Nic również go nie popędzało, a problemy z innymi zapachami które mogły zakrywać te istotne starając się skupić na nich po kolei aby dokładnie wywąchać w czym rzecz. Septo może nie znał się na medycynie konkretnie, jednak teraz zapewne miał węch lepszy od psa. A to sprawiało że wyczuć mógł wyczuć zmiany względem innych kobiet które również zdarzyło mu się powąchać. Sprawiało to że jego węch robił teraz za przenośną pracownię alchemiczną pracującą nad zidentyfikowaniem tego co wydziela wraz z potem Hermiona. Miał nadzieję że się nie obrazi jednak w ten sposób to było prostsze niż tłumaczenie co zamierza.
Obrazek

Re: [Górne Miasto] Willa Gerarda Vicentiego

15
– Ile w tym prawdy, sama nie wiem… Chyba powiedziałam za dużo. Nie powinnam wkraczać na takie tematy, ale cóż, stało się.

Hermiona spuściła wzrok. Dokończyła kieliszek czerwonego wina i postawiła go na komodzie pod ścianą. Nie minęła chwila, a zza pleców Sepo szybkim krokiem przybył jeden ze służących i zabrał szklane naczynie. Na zapytanie o kolejne napełnienie, dostojna kobieta odpowiedziała przecząco i oddelegowała sługę. W korytarzu na piętrze znów zrobiło się pusto.

– Jak chciałbyś to spraw… – przerwała, gdy usłyszała ciche inkantowanie zaklęcia. – Co to za magia? – zapytała lekko zaniepokojona, robiąc krok w tył. Nie uciekła jednak przed wzrokiem czarującego, we dwojakim znaczniu, Septo.

Na kilka chwil zmysły Septo wyostrzyły się. Początkowo bodźce nacierały ze wszystkich stron, o różnej maści i natężeniu. Czuł pod stopami kroki gości na partezre, słyszał za ścianą rozmowę odbywaną przez dwójkę służących, a z ich słów mógł wywnioskować, że nadchodzi czas przemowy, a lekko zniecierpliwieni uczestnicy przyjęcia zaczynają narzekać na brak obecności Gerarda Vicentiego. Septo poczuł też przyspieszony oddech i uderzenia serca rozmówczyni. Widział szybko poruszające się jej gałki oczne, lekko rozszerzone źrenice. Poczuł delikatny zapach dawno wyschniętych i wywietrzałych farb na obrazach, woski, którymi impregnowane były meble, kurz i inne szczegółowe niuanse. Było tego naprawdę dużo. Potrzebował chwili, by wytłumić docierające do niego bodźce i skupić się konkretnie na Hermionie. Pierwsze niuchnęcie nie przyniosło nic, poza wyostrzonym zapachem perfum z dzikiego bzu. Drugie za to przywiodło falę nieokreślonej formy energii magicznej. Jeszcze z początku Septo nie mógł ocenić, czy oznacza to zwykłą wrażliwość na magię czy rzeczywiście nad kobietą wisi jakaś klątwa.

Hermiona widząc skupienie Septo i jednocześnie nie doznając żadnych nieprzyjemności, których instynktownie się spodziewała po nagłym rzuceniu tajemniczego zaklęcia, postanowiła mu zaufać i pozwoliła kontynuować, milcząc. Uspokojenie kobiety pozwoliło łucznikowi na wyciągnięcie z jej zapachu więcej informacji. Wczuł się w jej ciało i zaczął szperać, szukać źródła energii. Odnalazł niewielkie, pulsujące magicznie miejsce. Jej łono. Ktoś pozostawił ślad w ciele Hermiony – magiczną pieczęć, która nigdy nie pozwoliła jej zajść w ciążę. Było tam coś jeszcze. jakby lekkomyślnie pozostawiona poszlaka, niczym odcisk palca, ewidentnie należąca do jakiegoś czarodzieja. Było więc możliwe namierzenie osoby, która rzuciła na Hermionę klątwę. Cholernie trudna możliwość, jednak jak najbardziej do wykonania.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Saran Dun”