Dom wróżbiarki Fenne

1
Chata Fenne na zewnątrz nie różniła się nadto od każdego innego domostwa z otoczenia. Górne Miasto, zbudowane na drugim pod względem położenia poziomie Saran Dun, rozrastało się dookoła królewskiego zamku. Drewniano-murowane domostwo zachęcało do tego, ażeby przemaszerować nad jego progiem. Wewnątrz znalazło się mniej kamienia - całość poskładana została z dębowych desek, sztachet oraz kantówek. Pośrodku pomieszczenia ustawiono - również drewnianą - krągłą ławę. Na ścianach porozwieszano zwierzęce futra, malowidła, a także gotowe do suszenia zioła i owoce w pękach. Naprzeciwko drzwi znajdował się kominek, a po obu jego stronach ulokowano różnego rodzaju meble oraz sprzęta. Elementów ozdobnych w mieszkaniu Fenne nie brakło, acz śród nich wszystkich wyróżniał się jeden - szklana kula, zabarwiona dziwną metodą na niebiesko, położona w centrum wspomnianego wcześniej stołu. To właśnie na nią padał najsampierw wzrok każdego nowego gościa wróżbiarki.


Serena znalazła się w domu Fenne, przechodząc stąd.

Posadzka zatrzeszczała głosem zmęczonego domostwa, znosząc jakoś ciężar Fenne oraz jej dwu gości. Czarownica zamknęła za nimi drzwi, odcinając ciepłe wnętrze od panującego na podwórzu zimna. W kominku gorzała jeszcze resztka gorąca. W pomieszczeniu dało się poznać zapach zielska oraz - nie aż tak mocną - woń kociego moczu. Serenie dane było poznać autora tego smrodu. Ruda kotka stanęła na stole, ocierając się czule o szklaną kulę służącą do wieszczenia. Choć owa kula rozmiarem nie przerastała nawet małego melona, to każda rzecz w chacie zdawała się koncentrować wkoło niej. Czarodziejska aparatura była jakoby centrum całego mieszkania. Takie właśnie wrażenie mogła odnieść bohaterka, przechodząc przez drewniane wrota.

- Ściera, won ze stołu! - Warknęła Fenne na zwierzaka, a ten posłusznie zsunął się na podłogę. - Nie sterczcie tam, na bogów. Proszę, rozsiądźcie się, a ja podgrzeję nam trochę wina. Wiem, brudno tu, ale nie miałam jakoś czasu na sprzątanie...

Wiedźma w kapeluszu zaczęła krzątać się po domostwie, dając Arminowi i Serenie czas na znalezienie sobie dogodnego miejsca. Krzesła przed ławą zdały się zachęcające, choć fotelowi ustawionemu pod ścianą też niczego nie brakowało. No, może poza jedną nóżką oraz fragmentem oparcia. Fenne podeszła do stołu i zostawiła na nim parę kubków - po jednym dla każdego - a potem dodała jeszcze duży dzban z trunkiem. Wino pozostawało zimne.

- Patrzcie teraz - powiedziała, uśmiechając się dziwnie. A następnie klasnęła w dłonie.

Ciecz w garncu nagle zaczęła parować i unosić się aromatem jabłek. Serena znów poczuła swędzenie na rękach, ale nieco słabsze niż ostatnim razem. Ucieszona czarownica zerknęła na kupca siedzącego naprzeciwko. Armin widocznie starał się unikać jej wzroku - z tego też powodu spoglądał na bohaterkę, która również zdołała już zając swoje miejsce. Fenne zorientowała się, że palenisko jest zgaszone. Nie wstając zza stołu odchrząknęła i znów walnęła dłonią o dłoń. Żar buchnął ze szczap drewna ułożonych w kominku. Serena odczuła to także - ale teraz swędzenie zmieniło się w bolesne pieczenie. Nie tak mocne, ażeby zmusić dziewczę do wrzasku, ale jednak bardzo nieciekawe.

Cudaczka - nie zwracając uwagi ani na łaszącego się kota, ani na grymas na buzi Sereny - nalała wszystkim ciepłego wina.
*** Amber znalazła się w Saran Dun - przeogromnej twierdzy Królestwa - na pewno nie przez zrządzenie losu. Przecież miała zadanie. Musiała dokończać to, co zawczasu obrała sobie za cel wraz ze swoim mężem. Dociekanie studzien wiedzy oraz kolekcjonowanie jej przejawów stało się ostatnio marzeniem miodowookiej. Przemierzając drogi rozlokowane po książęcym gościńcu dowiedziała się co nieco o zasobach podań oraz gawęd, jakie można odszukać w mieście.

Pewnego wieczora ostała się w towarzystwie wędrownych mnichów w karczmie. To właśnie bracia spod wezwania Sulona powiedzieli jej o Fenne - wiedźmie i wróżbiarce, która przechowuje u siebie mnogość spisanych legend oraz baśni. Pieśniarka nie dała sobie dwukrotnie powtarzać i jeszcze tamtego dnia pojechała w górę traktu - w stronę stolicy - na swoim obładowanym do granic możliwości koniu. Długo szukała i wiele osób prosiła o wskazanie drogi. No i w końcu tu dotarła...

Śpiewaczka weszła po wmurowanych w bruk schodach na szeroki deptak i stanęła przed domem, którego fasadę widziała już podczas snów. Nawet z zewnątrz czuła zapach zielska oraz czegoś jeszcze. Nawet z zewnątrz słyszała gwar rozmów dochodzących zza drzwi. Koń Amber czekał na nią w stajence. Część bagażu, pewnie z konieczności, balladzistka zabrała ze sobą. Całą resztę musiała zostawić na przechowaniu u stajennego. Nie wiedziała przecież jak dużą stertę zapisków uda jej się zabrać od Fenne. Chcąc się tego dowiedzieć, musiała najsampierw zapukać w drewniane wrota, potem jakoś wprosić się do mieszkania, a na końcu namówić czarownicę do zwierzeń.

Słowem - na bohaterkę czekało niełatwe zadanie.


Kolejność postów:
1. prowadzący
2. Serena
3. Mahalath

Re: Dom wróżbiarki Fenne

2
Mieszane uczucia Sereny ustabilizowały się po przekroczeniu progu chatki Fenne. Wnętrze nie świeciło co prawda czystością, lecz było przytulne. Fakt braku przepychu w umeblowaniu jak i obecność kryształowej kuli na stole w pewien sposób uspokoiły kowalkę, zaś jej podejrzenia względem nieznajomej nieco przygasły - czy tak bowiem żyją Czarodzieje? Nie, Fenne wyglądała na najzwyklejszą wróżbiarkę. Z drugiej strony nazywanie ją "zwykłą" było prawie obraźliwe. Po pierwsze, o ile jej wróżbiarskich umiejętności Serena oceniać nie mogła, to była ona z pewnością utalentowana magicznie. Po drugie niewątpliwie należała ona do niewielkiej grupki czarowników z Saran Dun, którzy byli tolerowani przez Czarodziei; nie każdy potrafił tak zabezpieczyć sobie własną pozycję.

Na dźwięk klaszczących o siebie dłoni Serena porzuciła oglądanie zakątków izby i spojrzała w stronę Fenne, stojącej z uśmiechem przed rozgrzanym garnkiem. Brązowowłosa zadrżała lekko czując mrowienie na rękach, lecz udało jej się dość dobrze opanować wyraz twarzy. Uśmiechając się możliwie uspokajająco do spiętego Armina, zajęła miejsce u jego boku. Sięgnęła w kierunku kubka, mając zamiar wszystkim polać, gdy w połowie drogi przeszedł ją o wiele mocniejszy wstrząs. Zachłysnęła się lekko, podciągając dłonie po siebie i przyciskając je do brzucha. Bolało.
Lekko roztrzęsiona wlepiła spojrzenie w Fenne, lecz ta zdawała się niczego nie dostrzegać - lub ją ignorować. Może to i lepiej, Serena wolała pozostać niepytana, jednak z drugiej strony wszelkie odpowiedzi powitałaby z otwartymi ramionami. Czemu jej reakcje na czary innych jest tak intensywna, i dlaczego, do cholery, to piecze? Dłonie niebieskookiej były z reguły odporne na wszelkie gorąco.

Serena podniosła wzrok, słysząc przesuwany po stole w jej stronę kubek. Uśmiechnęła się nieśmiało do Fenne, starając się stłamsić zalążki strachu. Zerknęła na Armina i wzniosła naczynie do toastu.

- Wypijmy więc za świetlejsze czasy - zaproponowała pokrzepiającym głosem, po czym, wracając wzrokiem do wróżbitki, dodała: - oraz za gościnę.

Niebieskooka jako pierwsza pociągnęła łyk gorącej cieczy, pozwalając mu leniwie spłynąć po gardle. Marzyła by stłumić zaalarmowany i działający na najwyższych obrotach umysł, lecz prędko opanowało tę niemądrą myśl i odstawiła kubek na stół. Ciepło wina i kominka powoli rozgrzewało jej gnaty, jednak obecność kryształowej kuli oraz smrodliwego przedstawiciela rasy kotów, za którą nieszczególnie przepadała, jakoś nie pozwalały jej się odprężyć. Było jej po prostu... Nieswojo.

Zresztą nie dziwota, nadal do końca nie rozumiała dlaczego się tu znaleźli. Armin również zdawał się nie wiedzieć, bo żłopał swoje wino w całkowitym milczeniu.

- Dziękujemy za pomoc. - Niebieskooka przerwała niezręczną ciszę, swe słowa kierując oczywiście w stronę Fenne. Zauważyła, że niemal momentalnie gubi się w orzechowych oczach czarownicy, więc starała się patrzeć nieco bardziej w dół. Chociaż jej usta były równie mocno hipnotyzujące... Serena zamrugała dwa razy, zmuszając się do skupienia. Nagle poczuła się dłużna wróżbitce wyjaśnienia, więc dodała nieco pewniejszym głosem: - Załatwialiśmy interesy i pech chciał, że natknęliśmy się na paru, którzy chętnie zaopiekowali się wymienianą przez nas sakiewką złota.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

3
Keron. Z pewnych względów nie przepadała za tą częścią świata. I mniejsza o zawieruchy polityczne. Aczkolwiek są sprawy przy których sympatie czy antypatie przestają mieć znaczenie. Przynajmniej na jakiś czas.

Miała nadzieję, że jej podróż nie okaże się daremnym wysiłkiem.
I nie o jej trud tylko chodziło. Dębek dzielnie znosił kolejne ciężary jakie przybywały w coraz bardziej wypchanych jukach na jego grzbiecie. Takie były skutki drogi jaką obrała jako swoją.

Do potężnej twierdzy Saran Dun Amber sprowadziła informacja jaką podzielili się z nią świętobliwi kapłani Sulona. W owej twierdzy ponoć dom swój miała niejaka Fenne, wróżbiarką zwana. W swym posiadaniu mieć miała spore zasoby legend, baśni i podań, czyli tego co było siłą sprawiającą, że pieśniarka wędrowała po świecie.

Do samej mistyczki nie było łatwo trafić. Ba, przecież Saran Dun to nie jakaś zapadła mieścina na Bagnach Serathi.
Tu nic nie było jasne i proste, no chyba że droga na szafot.
Zostawiła Dębka w stajni dając młodemu stajennemu dodatkową monetę za opiekę.
Tam też zostawiła większą część swego dobytku, który był tym czym był, czyli masą rzeczy absolutnie zbędnych komuś kto nie zamierzał ruszać się na krok z obszaru miejskiego.
Ze sobą wzięła torbę z istotnymi dla niej rzeczami i harfę.
Przed wyruszeniem do swego celu obmyła twarz i dłonie przy fontannie. Przeczesała włosy zwijając je w wysoki kok nad karkiem. Co jak co, ale pył z gościńca na twarzy raczej nikomu nie pomaga...

Dzięki wskazówkom mijanych osób w końcu udało jej się trafić pod dom Fenne.
Był to budynek, podobnie jak inne w Górym Mieście wykonany z drewna i kamienia.
Mimo solidności drzwi czuć było przez nie zapach palonych ziół, a wyćwiczone ucho Amber bez trudu wychwyciło szmer rozmów.
Cóż, nie po to tu przebyła by tkwić na zewnątrz czkając na cud. Takowe się nie zdarzają.
Wybiła króciutki werbel na drewnie framugi.
[wyjustuj]
She may not be the strongest warrior, nor the fastest or smartest, but you will never find a greater heart than hers.
You will not break her.
[/wyjustuj]

Re: Dom wróżbiarki Fenne

4
Choć czarownica zdawała się puszczać mimo uszu dziwne zachowanie bohaterki, która na własnej skórze odczuwała moc rzucanych przez nią czarów, to Armin - od jakiegoś czasu spoglądający właśnie na Serenę - musiał się niepokoić. Obecność Fenne sprawiała, że handlarz postradał całą pewność siebie i butność, nie odezwał się więc nawet słowem, widząc bolesną minę na twarzy córy swego kuma. Ale Serena mogła dostrzec w jego wzroku nutę strachu oraz zmartwienia. Pomimo grzanego wina, wąsaczowi doskwierała ponurość i markotność. Może czuł się nieswojo w gościnie u nieznanej wróżbiarki - a może coś po prostu leżało mu na sercu. Jak na razie, kupiec siedział cicho, w spokoju sącząc trunek z drewnianego kubeczka.

Dziewka w kapeluszu westchnęła głośno, opróżniając haustem prawie całą zawartość swego dzbanuszka. Toast zaproponowany przez Serenę musiał ją przekonać. Zresztą - Arminowi i samej bohaterce jabłczana berbelucha również zasmakowała. Fenne dolała każdemu wina do pełna, a potem - odstawiając dzban - jakoby od niechcenia pogłaskała dłonią szklaną kulę leżącą pośrodku stołu. Handlarz zamarł w bezruchu, czekając na to, co ma się stać. Spodziewał się pewnie następnego czarowania. Serena również z uwagą spoglądała na wieszczkę. Kula od samego początku napawała bohaterkę niepokojem. A teraz - skoro pod ręką Fenne zaczęła emanować niebieską poświatą - stała się również powodem małego przerażenia. Brązowooka uśmiechem skwitowała podziękowanie za pomoc i nie komentowała tego, co bohaterka powiedziała w następnie. Cała uwaga wieszczki skupiała się na ten moment na świecącej sferze.

Wkrótce potem Serena miała sposobność ocenić wróżbiarskie zdolności pani domu.

- No proszę... - szepnęła wiedźma niespodziewanie. - Do naszego grona zaraz dołączy nowa osóbka. Gość w dom!

Wróżbiarka oderwała palce od szklanego narzędzia, a sama zerwała się z krzesła i podeszła do drzwi. W pomieszczeniu rozległo się dość głośne stukanie, które zaraz potem zmieszało się z trzeszczeniem desek oraz trzaskiem otwieranych wrót. Serena poczuła zimno walące w nią z podwórza. To samo zimno - choć pewnie znacznie mocniej - poczuła na sobie Amber. Czarnowłosa nie wiedziała dokładnie, czego może się spodziewać. Nie wiedziała nawet, czego chce od nieznanej sobie Fenne. Legend? Baśni? Pism, a może ustnych zwierzeń? Na szczęście, czarownica w kapeluszu nie kazała jej zastanawiać się nad tą kwestią na mrozie. Drzwi otworzono szeroko - tak szeroko, że Amber od progu już dostrzec mogła wnętrze domu, jak również parę siedzącą przed stołem. Dopiero potem wzrok jej spadł na postać starej Fenne, na ładną twarz, orzechowe oczka i krwistoczerwone usta. To właśnie one odezwały się pierwsze.

- Nie stercz tu, moja droga. Do środka, do środka, bo mi przez ciebie kot ucieknie!

Amber znalazła się już za progiem, otoczona przez nieznajome twarze, ciepło oraz zapach kociego moczu.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

5
Widząc koślawe spojrzenia Armina, Serena postarała się opanować. Handlarzowi ewidentnie nie umknęło jej specyficzne zachowanie i nie wyglądał jakby był z niego zadowolony. Poziom jego smętności Serena porównałaby ze smętnością z jaką wisiały jego wąsiska.

Podstawiając kubek Fenne, by ta dolała do pełna, Serena poczuła, iż udziela jej się markotność handlarza. To co tutaj się działo nie prowadziło do niczego dobrego - nie mogła zagwarantować, że nie podskoczy na stołku i nie zacznie się wydzierać, jeżeli wróżbiarce zachce się użyć silniejszych czarów. Jej skóra rąk piekła już przecież dość mocno, a Fenne jak dotąd nie użyła żadnej potężnej magii.

Świecąca kula wyrwała ją z zamyślenia, wcale nie poprawiając nastroju. Cóż takiego kobieta przed nią potrafi z niej odczytać? Zapewne przyszłość, ale co z przeszłością i teraźniejszością? Co z myślami i tajemnicami...? Poziom potencjalnej wiedzy, jaką wróżbiarka mogłaby posiadać, był przerażający.

Fenne zerwała się ze stołu, zaś Serena i Armin podążyli za nią wzrokiem, by wzdrygnąć się na powiew zimnego powietrza. W otwartych drzwiach wejściowych stała dorosła, czarnowłosa kobieta, o bladym licu i miodowych oczach. Zaciekawiona Serena przyglądała się jej, odstawiając pierwej kubek na stół. Klientka? Raczej nie, nie o tej godzinie. Kowalka nigdy jej nie widziała, zresztą kobieta wcale nie wyglądała jakby była z miasta. Sprawiała wrażenie wymęczonej drogą podróżniczki. Dało się to dostrzec w jej oczach i mokrych jeszcze po próbie umycia twarzy kosmykach włosów. Z pewnością jednak była urodziwa.

Serena zerknęła na Armina, zastanawiając się co sądził o swoim towarzystwie - nie powinien był przecież narzekać. Uśmiechnęła się kącikiem ust i wróciła zaintrygowanym wzrokiem do Amber, czekając aż ta się przedstawi.
Spoiler:

Re: Dom wróżbiarki Fenne

6
Czując falę ciepłego powietrza napierająca na nią po tym jak przekroczyła próg uśmiechnęła się lekko, aczkolwiek zapach panujący wewnątrz nie należał do najprzyjemniejszych. Zapach dymu, jedzenia, skwaśniałego wina , ziół, oraz kociego moczu stanowił niezbyt sympatyczną mieszankę.
Zamknęła za sobą starannie drzwi dając sobie chwilę na zastanowienie się co dalej.

-Witajcie. Sława twa, pani Fenne, sprowadziła mnie z daleka w twe progi. Wdzięczna jestem za gościnę. Zwą mnie Amber.
Kobieta mówiła dźwięcznym niskim głosem o głębokim tembrze. Skłoniła się wdzięcznie gospodyni jak i jej gościom.
Uważnym spojrzeniem oceniła wnętrze izby jak i osoby w niej przebywające.
Nie do końca była pewna czego może się spodziewać po wróżbiarce.
[wyjustuj]
She may not be the strongest warrior, nor the fastest or smartest, but you will never find a greater heart than hers.
You will not break her.
[/wyjustuj]

Re: Dom wróżbiarki Fenne

7
A niech mnie, jaka rozgadana - czarownica stanęła obok stołu, mierząc Amber zaciekawionym wzrokiem.

Czarownica oparła ręce na biodrach i gestem jednej z nich dała pieśniarce zaproszenie do stołu. Nim ta zdołała się w ogóle zastanowić, kubeczek z winem znalazł się już przed nią, stukając o drewnianą powierzchnię blatu. Panie czekała teraz poważna i długa rozmowa, więc nietaktem okazałoby się prowadzenie jej na stojąco. Siadając na krześle panna z harfą miała sposobność do zerknięcia na nieznane jej twarze. Brązowowłosa dziewczyna z naprzeciwka uśmiechała się do niej w dziwny sposób. Facet sączący trunek na miejscu obok nie spoglądał na nią - wzrok miał spuszczony na dno dzbanuszka z jabłeczną berbeluchą. Amber od razu mogła poznać jego nieśmiałość. Wąsacz nie zebrał się nawet na ciche powitanie, a przecież nie tak zachowuje się mąż w obecności trzech uroczych kobiet. Nie zważając na ekscentrycznego jegomościa, balladzistka ze spokojem rozparła się na oparciu rzeźbionego fotela. Serena obserwowała ją z równą ciekawością, co Fenne, jednak to ta druga postanowiła odezwać się pierwsza, odbierając niebieskookiej konieczność przedstawiania się.

- No, no, no... - powiedziała więc wróżbiarka, na powrót siadając do stołu. - Niedobrze jest rozmawiać w nieznanym towarzystwie, więc pora na małą prezentację. Ta panna, co to tak taksuje cię wzrokiem, to Serena, córa kowala i bardzo grzeczna osoba. Ten pan z kolei to kupiec Armin, biedaczek, co to nie ma szczęścia do bandziorów. Tobie jest na imię Amber, to nam wiadomo - czarownica zrobiła krótką pauzę i obróciła się w stronę kominka, oceniając jakoś płonącego w nim ognia. - Zatem, Amber, powiedz nam, co cię tu sprowadza. Na pewno masz nam coś ciekawego do przekazania.

Zanim ktokolwiek jeszcze miał okazję dosłuchać się opowieści wędrownej pani-bard, uwagę zgromadzenia skutecznie przyciągnęła kotka Fenne. Futrzana Ściera - jakże to cudne miano dla zwierzaka - wdrapała się właśnie na półeczkę nad jedną z szafek i zaczęła donośnie miauczeć. Czarownica zerknęła na nią przez ramię i machnęła dłonią, puszczając mimo uszu głośne skomlenie. Kotka zapewne zgłodniała lub znudziła się, więc postanowiła troszkę podokazywać. Jak na razie, ani Serena, ani Amber, ani nawet handlarz, niezainteresowany niczym poza wnętrzem swego kubeczka, nie mieli powodów do przejmowania się zachowaniem sierściucha. Jednakowoż, spojrzenie brązowowłosej kowalki powędrowało w górę, kierowane natrętną kocią nutą i zawisło tam dłużej niż wzrok reszty gości. Właśnie dzięki temu Serena - i nikt poza nią - mogła dostrzec jak prawe oko Ściereczki odpada od oczodołu i zwisa obok jej wąsatej mordeczki. Groteskowa scena nabrała jeszcze straszniejszego obrazu, w momencie, kiedy kotka - niezrażona stratą oka - usiadła na ogonie i zaczęła spokojnie muskać jęzorem swoją łapę.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

8
Nie wiedziała, czy głos Amber, równie zresztą przyjemny co głos Fenne, bardziej ją odpręża, czy niepokoi. Łagodne słowa i urokliwe uśmiechy wcale nie ujmowały sytuacji dziwaczności. Przeciwnie, w parze z dziwnie zachowującym się Arminem nadawały jej groteski. Mimo to Amber pozostawała dla Sereny interesującą postacią, szczególnie iż przypuszczenia kowalki na temat pochodzenia nieznajomej spełniły się w tym czy innym stopniu. Po śmierci brata brązowowłosa praktycznie nie opuszczała rodzinnego miasta Saran-Dun, więc wszystko poza nim przyciągało swoistą egzotycznością.

Chciała się przedstawić, lecz wróżbiarka ją uprzedziła, za co Serena nie miała zamiaru się dąsać. Skupiła się na obserwowaniu Amber, powoli popijając z własnego kubka i czekając na fascynujące opowieści ze świata. Kto wie czego dowie się tego wieczoru?

I zapewne zastygłaby była na długie minuty, dając nieznajomej się rozpowiedzieć, gdyby irytujący swym miauczeniem kot nie zwrócił jej uwagi. Najpierw dostrzegła go jedynie kątem oka i odwróciła głowę w kierunku rozmówczyni, lecz gdy doszło do niej, co właśnie ujrzała, wróciła swym spojrzeniem do futrzaka. Kocica lizała swoją łapę i to - biorąc pod uwagę swój stan fizyczny - niemal z bezczelną obojętnością. Serena zamarła na moment, widząc to kuriozum, po czym nieświadomie wstała, obeszła stół i zbliżyła się na odległość kilku kroków od kota. Nie chciała wcale przeżyć bliższego kontaktu ze Ścierą, lecz sytuacja ta była tak abstrakcyjna, że niebieskooka po prostu nad sobą nie panowała; można powiedzieć, że fascynacja zmusiła ją do bliższych oględzin.

Był to widok szkaradny, oczodół zwierzęcia wisiał i wahał się smętnie. Do rozproszonej Sereny nie dochodziły już żadne słowa Amber - dziewczyna odwróciła się i z lekkim wyrzutem rzuciła w stronę Fenne:

- Czy ten kot jest nieumarły? - w jej głosie dało się słyszeć wstręt. I trudno się dziwić, nawet jeśli stworzenie nie miało nic do czynienia z czarną magią, to jego... umiejętność, była zaiste odrażająca.

Post pisany wraz z Hontharonem.

9
Amber próbowała na nowo w swej głowie ułożyć wszystkie pytania jakie miała do wieszczki.
Jej przemyślenia nad kubkiem z winem przerwało pytanie Sereny dotyczące kota gospodyni. Przechyliła głowę by dokładniej przyjrzeć się zwierzęciu, i na jej oko i wiedzę ten egzemplarz wyglądał na jak najbardziej żywego i nie noszącego śladów śmierci, poza okazjonalnymi martwymi gryzoniami jakie na pewno gościły w jego pysku.

- Hymm, jak dla mnie ten kot wygląda na całkiem żywego, chyba że mówisz o jakimś innym niż ten siedzący na półce nad tamtą szafką…

- Pani Fenne - bardka zwróciła się do wróżbiarki - przybyłam w twe progi, gdyż doszły mych uszu informacje o bogatym zbiorze pieśni i legend jaki posiadasz w swej pieczy. Czy byłoby możliwe zapoznać się z owym zbiorem?

Amber nauczyła się jednego - kuj żelazo póki gorące. Im dłużej zwlekasz z wykonaniem czegoś, tym większa szansa na niepowodzenie. No chyba że chcesz przyśpieszyć dojrzewanie wina. Wtedy licz się z otrzymaniem octu.

Amber z lekkim westchnieniem zajrzała do swojego kubka. Miała okazje już spróbować płynu znajdującego się w środku. Grzane wino zimą było zawsze mile widziane. No chyba że było białym, młodym, wyjątkowo kwaśnym winem z wyraźną nutą garbników. Zazwyczaj do grzańca dodawano przyprawy, miód, czy też syrop trzcinowy. Zaś to akurat było takich dodatków pozbawione. I jego temperatura była już co najwyżej letnia. Ale gospodyni nie wypada odmówić… Uniosła kubek w toaście i zaczęła pić. Raz kozie śmierć…
[wyjustuj]
She may not be the strongest warrior, nor the fastest or smartest, but you will never find a greater heart than hers.
You will not break her.
[/wyjustuj]

Re: Dom wróżbiarki Fenne

10
Fenne uśmiechnęła się, znowu, rozciągając czerwoną pomadkę na swoich ustach. Podczas grymasu jej twarz przecięła siateczka wąskich zmarszczek - kresek szkicowanych węglem na karteczce papieru - które po momencie przestały mieć znaczenie. Wieszczka, nie podnosząc się z siedzenia, machnęła swobodnie rękę, prowokując napełnione smrodem powietrze do wirowania.

- Wiem, że Ściera śmierdzi jak trup, ale jeszcze jakoś się trzyma. Chyba trochę przesadzasz…

Pani drewnianego domu rozsiadła się na krześle, koncentrując całość uwagi na Amber. To ona stała się obecnie jej rozmówcą. Ani Armin, obracający w palcach kubeczek, ani nawet Serena, ze strachem spozierająca na spłoszonego kota, nie mogła dostąpić tego niepewnego zaszczytu. Czarownica nie miała zamiaru odkładać konwersacji na potem. Następne machnięcie dłonią miało dać kowalce do zrozumienia, że żart z futrzakiem nie doszedł do skutku. Brązowowłosa mogła stać przed szafą do samego rana, a Fenne i tak nie podarowałaby jej swego czasu. Po prostu nie docierało do niej to, że Serena postrzega małą Ścierę nieco inaczej.

- Nie mam nic poza tym - wiedźma pokazała gestem wnętrze swego domostwa. Wśród garnków, pudełek oraz rzeczy o nieznanym przeznaczeniu dało się zobaczyć parę zrolowanych papirusów lub zakurzonych książek. - Możesz zostać ze mną i poczytać, ale wcześniej powinnaś dopić swoje wino...

Pieśniarka poczuła na wargach, oprócz jabłkowego posmaku, coś jeszcze. Żadna znana jej przyprawa nie zostawiała na zębach szarawego osadu. Żadna nie napawała taką rozkoszą. Amber nawet nie zadała sobie sprawy z tego, kiedy wlała w siebie jeszcze jeden haust trunku. Serena, teraz pewnie nieco zaszokowana, mogła spoglądać na rozmawiające panie z niedowierzaniem. Na swego towarzysza, poczciwego kupca, również. Armin bezustannie zerkał w jasną ciecz na dnie swego kubka. Zdawać się mogło, że zasnął przez nadmiar wrażeń lub alkoholu, jednak jego oczy pozostawały wciąż szeroko otwarte. Patrząc w jego stronę, córa kowala mogła zacząć podejrzewać, że coś jest nie w porządku. Wąsacz nie mrugał.

- Dobrze, dobrze - zaszeptała Fenne. - Niech śnią wam się koszmary!

Serena zerknęła na czarownicą. Następnie na kota. Ostatkiem świadomości dostrzegła, że Ściera ma na powrót parę zdrowych oczu. A potem nie mogła zobaczyć już niczego poza ciemnością...

Amber odstawiła kubeczek na ławę, nie mogąc uwierzyć w to, że tak smaczne wino zostało pozbawione dodatków. Chciała podnieść kubek raz jeszcze i napić się z niego, ale nie dała już rady…

Re: Dom wróżbiarki Fenne

11
Ciasna piwnica, zasłonięta gęstą ciemnością oraz aurą zepsucia, schowała się pod domem wieszczki Fenne. Nieduże pomieszczenie zdawało się prawie zupełnie puste - nie stało w nim nic oprócz paru beczek, worów oraz zdezelowanych szafek. Podpierające niski strop bele, wkopane bardzo głęboko w kamienną posadzkę, miały na sobie jasne zacieki z wosku. Sterczące na przymocowanych doń uchwytach świece pozostawały jednak zgaszone. Smród stęchlizny wisiał w butwiejącym powietrzu, mieszając się z kurzem i cieniami. Pod ścianami biegało parę szczurów, na ścianach pełzała gąbczasta warstwa ciemnozielonego mchu. Twarda podłoga, brudna od piachu oraz starego siana, emanowała chłodem oraz zapachem niestarannie sprzątanych ekskrementów. Ze sklepienia przez szparę przesączała się samotna wiązka bladego światła, kładąc się na ziemi jasną krechą. Serena została obudzona przez swędzenie. Ręka znów zaczęła dokuczać. Krótka salwa niechcianego swądu przeszła przez jej palce, zbudzając kowalkę ze strasznego, kamiennego snu. Brązowowłosa leżała w ciemności, zwinięta w pozie płodu pod jedną z czterech betonowych ścian. Nie widziała nic poza końcem swego nosa, ale za to dosłyszała coś poza biciem swojego serca - szmer dochodzący gdzieś z przeciwległego krańca pomieszczenia. Choć świadomość zdołała już wrócić do Sereny w całości, to dziewczyna wciąż pozostawała nieco odrętwiała. Ponadto, zmęczenie szumiało jej w głowie, dlatego potrzebowała paru sekund nim zorientowała się, że została doszczętnie ogołocona - oprócz ubrania został jej jeno strach i to dziwne uczucie zagubienia.

Mahalath spała jak martwa.

Fenne krzątała się w swojej izbie. Od stropu dochodził stukot jej kroków.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

12
Zerknęła to po Amber, to po Fenne, po czym wróciła spojrzeniem do kota. Zaiste śmierdział on, lecz przecież nie o to chodziło.

- Mi wygląda na raczej średnio żywego - burknęła bardziej do siebie niż do innych, po czym upiła kolejny łyk trunku, przyglądając się dalej futrzakowi. Słowa ani jednej ani drugiej kobiety jej nie uspokoiły, lecz ich zbywający wydźwięk skutecznie zamknął jadaczkę Sereny. Dalsze spekulacje na temat stanu Ściery były widocznie niepożądane. Niebieskooka zacisnęła lekko usta, powstrzymując irytację, i odstąpiła ostatecznie dwa kroki od kota, by obrócić się w stronę swojego towarzystwa.

Z pozostałych zdarzeń zapamiętała tylko wyraz twarzy wieszczki, którą szpecił jeden z najokrutniejszych grymasów, jakie było dane Serenie ujrzeć w jej krótkim życiu.

***

Moment wybudzenia się wcale nie był taki zły - dopóki świadomość Sereny nie doszła do siebie wszystko zdawało się być w porządku, takie jak zawsze. Jednak z każdą kolejną sekundą przechodziło ją coraz gorsze uczucie, aż znalazła się w stanie kompletnego wybudzenia. Była odrętwiała i zmęczona, co sprawiło iż po pierwszym ruchu poczerniało jej przed oczami. Musiała odetchnąć parę razy i postarać się uspokoić, co wcale nie było takie proste - jej gardło było tak mocno ściśnięte, że ledwo oddychała. Wizja wróciła dopiero po kilkunastu sekundach.

Serena uniosła korpus na lekko drżących dłoniach. Miała bardzo silne ciało, lecz wypiła więcej trunku nafaszerowanego narkotykiem niż Amber. To odbiło się dość mocno na jej układzie krwionośnym -czuła się jak po pięciu pintach.

Pomieszczenie śmierdziało zepsutą wilgotnością, skutecznie pobudzając wszystkie zmysły. Do Sereny powoli dochodziły wydarzenia ostatniego wieczora. Właścicielka przyjemnego, trelowego głosu i czerwonych ust okazała się być dosłowną w tego słowa znaczeniu wiedźmą. Odurzyła ich i wrzuciła do piwnicy. To było jasne. Pozostawało tylko jedno pytanie... po co? Serena, biorąc pod uwagę profesję czarownicy i stan tego durnego kota, szybko zrozumiała, że zapewne wolałaby nie wiedzieć. Poczuła zimny pot na karku, lecz był to nie tylko pot strachu, ale i pot złości. Złości na tę nieobliczalną jędzę i złości na samą siebie, że mimo dziwnych oznak brnęła w całą tę sytuację dalej, zamiast się wycofać. Lecz kto by pomyślał, że pod okiem Czarodziejów harcuje takie bydle? Przez całe życie czuła się w Saran Dun stosunkowo bezpieczna. Do wczorajszego wieczoru...

Dziewczyna usłyszała szelest kilka kroków od siebie. Od kogo pochodził mogła się łatwo domyślić.
- Armin, Amber? - szepnęła podnosząc się na równe nogi. Zachwiała się i prawie upadła, lecz zdołała znaleźć równowagę dzięki stojącej przy niej ścianie. Po kilku sekundach jej cyrkulacja przyzwyczaiła się do nowej pozycji, a Serena była w stanie stać całkiem stabilnie. Obróciła się w stronę z której dochodził szmer, lecz oprócz cienkiej, jasnej szpary w suficie, widziała tylko ciemność. Wyciągnęła dłoń przed siebie, a na jej wierzchu ukazał się malutki płomyczek, oświetlający najbliższe kilka metrów. Ruszyła do przodu, szukając wzrokiem swoich towarzyszy niedoli.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

13
Serena zabrnęła stanowczo za daleko w zdarzenia ostatniego wieczora. Dała się ponieść prostej naiwności lub od niechcenia uległa urokom Fenne. Cokolwiek skłaniało ją do upartego wlewania w siebie kubeczków zaczarowanego wina, obecnie przestało mieć znaczenie i odeszło w przeszłość. Niedawną - ale jednak przeszłość. Teraz bohaterka, przez swą nierozważność, znalazła się w niebezpieczeństwie. Bo przecież stało się na ten moment jasne, że wieszczka nie ma wobec niej oraz Amber dobrych zamiarów. Jednakowoż, żadna z pań nie dowiedziała się jeszcze jakie, tak w zasadzie, działania wiedźma zamierza powziąć. Mimo to, Serena miała pewność, bo gdzieś tam w środku targało nią podłe przeczucie, że będą to działania raczej mało ciekawe i na pewno bolesne. Łażąc po ciemku czuła się paskudnie. Płonąca dłoń rozświetlała obszar na parę kroków dookoła niej - ale mrok i tak ciasno otaczał ją zewsząd, chcąc zgasić magiczne światło oraz pozostałą w dziewczynie resztkę zdrowego rezonu. Kowalka wędrowała więc przez ciasne, zatęchłe pomieszczenie, szukając wzrokiem swoich towarzyszy - kupca Armina oraz Amber. Tego pierwszego nie znalazła nawet po wielu minutach bacznego rozglądania się po kątach. Wąsacz przepadł i nie został po nim nawet ślad. Amber z za to dała się odnaleźć. Leżała na kamiennej posadzce, skulona pod jedną z belek dzierżących ciężar parteru. Obok balladzistki zalegało parę worków z ziarnem. Serena widziała drobne kule prosa rozwalone po podłodze oraz parę szczurów jedzącą je bez zastanowienia. Czerwone oczka zwierzaków obserwowały córę kowala z przestrachem. Brzuch niebieskookiej, zazdroszcząc szczurom żarcia, zaburczał donośnie, a odgłos ten skutecznie przegnał ogoniaste stwory gdzieś w ciemność. Serena została sam na sam z nieobecną duchem Amber.

Dobiegające z parteru kroki - należące z pewnością do Fenne - dudnieniem rozbrzmiewały wewnątrz piwnicznego zakamarku. Ubezwłasnowolniona bohaterka nagle skoncentrowała uwagę właśnie na nich. W końcu parę metrów nad nią przechadzała się czarownica, będąca powodem jej zamknięcia oraz całego paskudztwa, którego doświadczyła w przeciągu ostatnich godzin. Paskudztwo stało się słowem, które siedziało Serenie w głowie. Piwnica okazała się paskudna, samopoczucie też miała paskudne, nie mówiąc już o casusie, którego stała się częścią. Owszem - on również zasługiwał na miano paskudnego. Wtem do świadomości brązowowłosej dotarła paskudna wiadomość, że kroków już nie ma. Fenne przestała maszerować po górze. Stanęła właśnie nieruchomo i Serena mogła się spodziewać, że przeszła do innego pomieszczenia. Ale nie! Bo wtem cienka smuga światła, kładąca się na środku pomieszczenia, zaczęła się rozszerzać. Umieszczona w sklepieniu klapa otwarła się z trzaskiem, a w prostokącie blasku pokazała się wieszczka. Wiedźma zaśmiała się cicho, a potem cisnęła w czarną przestrzeń bochen chleba. Ten prawie bezgłośnie opadł na brudną ziemię.

- Smacznego, kochanie - powiedziała jeszcze Fenne, a potem na powrót zawarła za sobą drzwi.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

14
Otaczająca ją ciemność różniła się gęstością od zwykłej ciemności. Zdawała się na nią naciskać, przyduszać, otaczać i się zwężać. Serenie wydawało się niemal, że mrok ten żyje i stara się swą ekspansją pochłonąć ją niczym drapieżnik.
Uspokój się, to tylko ciemność, zganiła samą siebie, po czym przecząc własnym słowom podświadomie powiększyła nieco płomień. W jego zasięgu pojawiła się sylwetka skulonej Amber. Serena wciągnęła głośno powietrze, czując niesamowitą ulgę - nie była sama. Podskoczyła do czarnowłosej jednym susem i kucnęła przed nią. Rękę z płomieniem przybliżyła do jej twarzy; była bardzo blada, właściwie biała niczym najświeższy śnieg. Jej powieki, ozdobione dumnym wianuszkiem ciemnych rzęs, były opuszczone.

- Amber... - szepnęła Serena, przykładając lewą dłoń do policzka czarnowłosej. Był chłodniejszy niż być był powinien, jednak nie był zimny. Żyła. Serena złapała podróżniczkę za ramię i potrząsnęła ją lekko, ponownie wymawiając jej imię. Lecz kobieta nie drgnęła.
Zanim zastanowiła się co dalej, do jej zmysłów dotarła nieprzyjemna cisza. Dziewczyna zerwała się na równe nogi, a widząc drgnięcie smugi światła, zgasiła płomień w dłoni. Klapa otworzyła się, ukazując kontury przygarbionej wiedźmy.
Pod nogami Sereny poturlała się kromka chleba, lecz brązowowłosa nie zwracała na nią uwagi. Przekroczyła ją długim krokiem i ruszyła w stronę dziury w suficie i znajdującej się w niej wieszczki.

- Zaczekaj! - krzyknęła gniewnie, lecz zanim zdążyła choćby się zbliżyć, klapa już zamykała się z trzaskiem. Serena znowu pozostała w ciemności, lecz nie było w niej miejsca na strach przed czymś tak banalnym. Była całkowicie wypełniona uczuciem wściekłości; całe jej ciało było napięte a paznokcie wbite boleśnie w pięści. Pragnęła tylko dostać się do wiedźmy i zemścić się za zadaną jej niesprawiedliwość.
Nie innego miała wyboru niż zdusić krzyk frustracji i zapalić na powrót płomyczek. Przynajmniej światło było jej dane.

Serena obróciła się na pięcie i wróciła do Amber. Jej stan się nie zmienił, za to szczury widocznie się ożywiły, powoli otaczając leżący na ziemi chleb. Niebieskooka tupnęła lekko by je odpędzić, po czym schyliła się po bochenek. Wygląda i pachnie całkiem normalnie, stwierdziła po krótkich oględzinach. Lecz co jeśli i on jest umaczany w jakiś miksturach? Co jeśli kojąc głód sama wyda na siebie wyrok?
Jej brzuch zaburczał głośno, lecz Serena nadal nie mogła zmusić się do skosztowania chociażby kawałka. Ostatnie wydarzenia skutecznie nauczyły ją ostrożności. Oderwała kawałek wielkości kciuka i rzuciła go na podłogę w kierunku szczurów. Stała i przyglądała się krótkiej walce pomiędzy kilkoma gryzoniami - wygrał ten najbardziej poharatany, o nastroszonym futrze i zniszczonym uchu. Odczekała aż szczur zje i upewniła się, że będzie mogła rozpoznać go później od innych. Szczury jedzą wszystko i nic im nie szkodzi, ale jeśli ten jeden padnie, przynajmniej będzie wiedziała, że jedzenie chleba jest kiepskim pomysłem.
O ile mój degustator raczy zdechnąć na widoku, powiedziała sobie cierpko, gdy dotarła do niej bezsensowność tego eksperymentu. Ale kto wie? Na razie schowała bochenek chleba za pasek.

Rozglądając się po pomieszczeniu czuła się bezsilna. Sklepienie było drewniane, mogłaby postarać się wypalić dziurę, ale Fenne od razu zaalarmowałby dym, do tego Serena zdradziłaby tymże swoje umiejętności. Bez sensu. Mogłaby też podejść do klapy i zacząć w nią nawalać, domagając się rozmowy. Ten pomysł wydawał jej się być lepszym, jednak ostatecznie zdecydowała się przeszukać każdy kąt swojego więzienia - a nuż znajdzie coś przydatnego? Nie powiększając płomyczka, by przypadkiem nie zwrócić na siebie uwagi wieszczki, zaczęła przeczesywać pomieszczenie.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

15
Rozpromieniona jasność, otaczająca palce Sereny płomieniem, wzmogła się nieco, odsłaniając większą połać zamroczonego wnętrza. Bohaterka dostrzegała w pomarańczowej poświacie kamienie pod stopami oraz każdą z desek nad głową - a również drewnianą klapę, która teraz pozostawała szczelnie zawarta. Cienka smuga światła nie rozkładała się już na posadzce, jako że Fenne musiała mocno zatrzasnąć za sobą właz. Bezwładna postać Amber leżała pod stropową belą w bezruchu, niewiele różniąc się od ustawionych pod ścianą szafek bądź porzuconych w cieniu worów. Mimo to - wbrew podobieństwu - balladzistka nie umarła i miała wciąż szansę na obudzenie się ze snu. Meblom nie dano tego szczęścia.

Moc Sereny okazała się dla niej błogosławieństwem, dawała otuchę oraz rozganiała piwniczne zimno. Gorąc paleniska nie docierał pod ziemię, przez co pomieszczenie zostało ochłodzone. Ponieważ na zewnątrz panowała dochodząca końca zima - a śnieg wciąż zalegał na chodnikach - to powietrze dookoła Sereny stało się naprawdę mroźne. Oprócz czarowanego ognia, bohaterkę rozgrzewała poważna chęć zemszczenia się na wiedźmie, potęgowana dostatnio przez rosnące od niedawna zdenerwowanie. Nauczona na swoich błędach i przesadnie rozważna, Serena potraktowała podarowane przez wieszczkę żarcie z ostrożnością. Przed kostką chleba zebrało się sześć szczurów, z czego jeden odróżniał się od pozostałych szramą na uchu. Pogonione butem zwierzęta prędko oderwały się od wąchania pieczywa. Ubezwłasnowolniona dziewczyna podniosła jedzenie, a potem odłamała kawałeczek i dała go ogoniastym stworkom. Nie zrobiła tego - bynajmniej - w akcie zatroskania o los futrzaków. To dobre dla druidów. Niezależnie od celu tego jakże dobrego gestu, żaden ze szczurów nie protestował przed zabraniem swojego smacznego okruszka. Zanim Serena zdołała odsunąć się choć na krok, skaczące w pomroce stworzenia znów znalazły się tuż obok. Sześć kuleczek śmierdzącego brudu pożarło chleb w mgnieniu oka. Żaden z nich nie zdechł potem w konwulsjach. Żadnemu nie spuchnęła głowa. Żaden z nich nie przestał wesoło skakać. Nawet ten bez ucha. Dla pewności, Serena przeczekała jeszcze parę minut, chodząc w ślad za degustatorami i obserwując ich zachowanie. Patrząc na radosne, choć poranione wzajemną walką ogoniaste, nabrała z wolna pewności, że sama też może skosztować nieco chleba. Ponadto czuła, że brzuch burczeniem popiera ten wniosek. Odrzucając polecenie trzewi prowokowane głodem, bohaterka wsunęła bochen za pas.

Następne chwile Serena przeznaczyła na opracowanie ewentualnego sposobu ucieknięcia z podpodłogowego więzienia. Jednakowoż, rozważania te okazały się w dużej mierze bezskuteczne. Chcąc zmusić się do ruszenia głową, brązowowłosa postanowiła skrupulatnie przeszukać swą improwizowaną celę. Nie musiała długo szperać, ażeby zdać sobie sprawę z tego, że przeznaczeniem ciasnego pomieszczenia nie jest wcale więzienie osób. Serena mogła mieć pewność, że jeszcze do niedawna wiedźma korzystała z podziemnego kompleksu jak ze schowka bądź drewutni. Leżące po kątach woreczki ziarna. Przeważało proso oraz pszenica, nieraz w postaci nasion, a nieraz jako mąka lub przetwór innego rodzaju. Zdezelowane meble, pełne sterczących drzazg oraz klamek z mosiądzu, ustawiono pod murem. Wieszczka nie miała ich wielu - raptem dwie, wcale duże, bo sięgające pod samo sklepienie, szafy, a obie prawie doszczętnie rozwalone. Serena, rzecz jasna, przeszukała całość z nich, ale nie znalazła nic oprócz metalowego garnuszka oraz drobnego pierścionka z pozaplatanych drutów. Po dotknięciu obrączki bohaterka poczuła znajome swędzenie. Potem poczuła ciepło - płomień buchnął z jej palców ze wzmocnioną mocą, prawie smażąc ją po brwiach. Okopcona Serena, mając przed wzrokiem kolorowe światełka oszołomienia, musiała złapać oddech. Dopiero po paru sekundach ogień na dłoni zaczął wracać do normalności. Swędzenie także ustało. Pozostawiona w spokoju obrączka leżała samotnie na półeczce. Serena nie mogła oprzeć się wrażeniu, że po powierzchni miedzianego pierścienia sunie mała iskra.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Saran Dun”