Re: Dom wróżbiarki Fenne

16
Chodząc po pomieszczeniu nachylała się nad ognikiem tańczącym na jej dłoni, chcąc zaabsorbować jak największą ilość bijącego od niego ciepła. Utrzymywanie takiego płomyczka przy życiu nie było zbyt męczące, mimo to skrupulatnie dozowała swoją moc - kto wie jak długo przyjdzie jej przebywać w tej norze? Nigdy nie musiała godzinami sztucznie utrzymywać ognia, dlatego nie miała pojęcia czy i kiedy mogłoby to ją zmęczyć.
Przechadzała się po swoim więzieniu nie wydając żadnych niepotrzebnych dźwięków. Znalezione worki pełne zboża i mąki były niewielką pociechą, ale zawsze jakąś - z głodu nie umrą.
Chyba, że ta już się nie podniesie, pomyślała ponuro brązowowłosa, rzucając krótkie spojrzenie w stronę nieobecnej duchem towarzyszki. U jej stóp pałętał się zdrowy, lecz poharatany bliznami szczur. Serena, słysząc na domiar złego odgłosy buntującego się żołądka, porzuciła sceptycyzm i sięgnęła po bochenek zza pasa.
Przegryzając powoli suche pieczywo zwróciła swą uwagę ku kupie złomu, który został zmagazynowany pod ścianą. Serena zatrzymała się, pochyliła, i oświetliła rupiecie, wpychając do ust ostatnie okruchy pożywienia. Pierwszy w jej rękę wpadł metalowy rondel - dziewczyna przekręciła go kilka razy w dłoni, szukając najlepszy uchwyt, po czym zamachnęła się nim krótko i z niewielkim impetem, chcąc jakby wypróbować jego siłę. Cóż, kiepska była z niego buława, ale żelastwo zawsze wydłużało jej ramię o te trzydzieści centymetrów i broniło jej palce przed pogruchotaniem.
Odłożyła garnuszek na bok, wznawiając swoje poszukiwania. Na najniższej półce zdemolowanej szafki leżał prymitywny pierścionek. Reakcja, którą wywołał na Serenie pod wpływem jej dotyku, całkowicie ją zaskoczyła. Dziewczynę tak bardzo zaskoczyło buchnięcie płomienia na jej dłoni, że upadła z kucek na tyłek. Pierwsze kilka sekund przesiedziała na zimnym kamieniu, nie odrywając wzroku od leżącego przed nią pierścienia. W tym czasie płomień ponownie zmalał, a ona ochłonęła. Podniosła się na klęczki i ponownie pochyliła w kierunku pierścienia. Jej dłoń zawisła niepewnie nad artefaktem.
A co jeśli jest przeklęty?, przemknęło przez jej głowę, powstrzymując ją wstępnie przed podjęciem jakiejkolwiek akcji. Tyle się słyszało bajek o przeklętych pierścieniach i bransoletach, które zaciskały się na palcach czy nadgarstkach pierwszej osoby, która odważyła się je założyć. W bajkach jedynym ratunkiem było odrąbanie danej części ciała. W bajkach...
Serena wstrzymała oddech i sięgnęła po pierścień. Ogień, wesoło tańczący po wnętrzu jej lewej dłoni, na wszelki wypadek zgasiła. Pomagając sobie teraz już wolną ręką włożyła prowizoryczną biżuterię na prawy serdeczny palec. Odetchnęła spokojnie dwa razy, starając opanować targające nią emocje, po czym podniosła prawą dłoń i z pomocą jednej iskry ostrożnie przywróciła do życia mały płomyczek.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

17
Serena wędrowała po podziemnej kwaterze przeżuwając twarde ale wcale smaczne kawałeczki chleba. Sunące poza okręgiem padającego z jej palców światła ogoniaste stworzenia zazdrośnie obserwowały jak dziewczyna zajada się bochenkiem. Ich piszczenie rozbrzmiewało w otoczonej grobową ciszą drewutni. Konsekwentne przeszukiwanie pomieszczenia nie zdało się na nic - Serena dostała w posiadanie prowizoryczną broń oraz coś, co mogło okazać się bardzo pomocne w starciu z paskudną wiedźmą Fenne. Znaleziona pośród kurzu druciana obrączka świetnie pasowała na palec brązowowłosej i na przekór opowieściom o odcinaniu nadgarstków - nie zacisnęła się na nim bez ostrzeżenia. Dziewczyna poczuła na skórze obecność metalowego pierścionka. Jego powierzchnia emanowała zimnem i choć wianuszek drutów nie prezentował się jak drogocenne dzieło, to Serena miała dziwne przeświadczenie, że ma on swoją niemałą wartość. Samo to, że tak dobrze dopasował się do palca, poświadczało przecież o jego jakości. Co więcej - obrączka miała magiczne właściwości, które niebieskooka zamierzała zaraz posprawdzać.

Tuż przed roznieceniem ognia na ręce Serena poczuła swędzenie. Małe mrowienie wędrowało od wnętrza dłoni aż do barku i córa kowala odniosła wrażenie, że przemieszcza się wraz z krwią - jak zakażenie. Jednak to uczucie nie zostało spowodowane zatruciem i dziewczyna doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Zawieszona w przestrzeni ręka pozostawała w bezruchu. Serena skoncentrowała się tak jak zawsze, chcąc zaczarować płomienie. Nieco nad skórą - nie powodując oparzeń - pokazała się samotna świecąca zmaza, podobna do tego, co powstaje z rozpalenia nawoskowanego knota od ogarka. Potem płomień zaczął się rozszerzać i rozrastać... no i w końcu bohaterce udało się go odpowiednio uformować. Teraz Serena stała z uniesioną ręką i nie widziała nic oprócz poczarowanego przez siebie światełka. Dosłownie - nic. Nawet swoich palców, nawet ramienia, nawet butów ani pozostałego ubrania. Stała w bezruchu i stała się niewidzialna.

Oszołomiona - stercząc pod szafą - dostrzegła przed sobą cienką smugę światła. Fenne znów otwierała właz.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

18
Ucieszyła się widząc jak płomień rośnie przed nią z kontrolowaną prędkością - obawiała się, że mógłby wybuchnąć i tym razem naprawdę przypalić jej brwi. Radość zniknęła jednak szybko, przerwana zduszonym zachłyśnięciem bohaterki. Jej ręki pod płomieniem nie było. Serena czuła ją w tym miejscu, mogła też poruszać palcami, lecz nie mogła jej zobaczyć. Szybkie oględziny pozwoliły jej stwierdzić, że i reszta jej ciała zniknęła. Tak jakby zostało ono zniszczone, z tym wyjątkiem, że nadal je czuła i nadal mogła używać magii. Była niewidzialna...
Zanim zdążyła zastanowić się co z tym fantem zrobić, kątem oka dostrzegła kolejne, powiększające się źródło światła. Odruchowo zamknęła dłoń w pięść, gasząc ogień. Co teraz? Jeśli Fenne widziała ją w ten sam sposób jak Serena widziała siebie, czyli wcale, jej szanse na ucieczkę znacznie wzrosły. Jedyne, co musiała zrobić, to rozważnie rozegrać swoją część partii. Najgorszy był strach przed magią, której granic nie znała. Musiała uzbroić się w odwagę.
Powoli i najciszej jak umiała schyliła się, by wymacać podłogę pod stopami. Jej dłoń dość prędko trafiła na chłodny metal; Serena zacisnęła palce na drążku małego rondla. Równie ostrożnie wstała na równe nogi i zaczęła zbliżać się do włazu, nieświadomie nie tylko wstrzymując oddech, ale i prawie w ogóle nie mrugając. Czekała aż w dziurze pojawi się wieszczka; chciała dojrzeć choćby zarys jej postaci, mając nadzieję, że wyczyta z niego jej zamiary. Oczekiwała, że czarownica zdecyduje się zejść na dół - to stworzyłoby najlepszą sposobność do wyrwania się z tego piekła.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

19
Serena rozważnie odwołała rozpalone przed momentem ognie - nie chciała przecież zmarnować nadarzającej się sposobności na ucieczkę - dogaszając tańczące płomienie za pomocą stosownego gestu. Ostrożność brązowowłosej przekraczała normalne rozumienie, ale takie zachowanie zdawało się konieczne oraz uzasadnione. Od tego zależało przecież powodzenie całego spontanicznego planu. Radząc sobie z zaszokowaniem spowodowanym niespodziewaną utratą barw i konturów - podołała temu bezproblemowo - dokonała już pierwszego kroku w stronę oswobodzenia. Następne stawiała również bardzo uważnie, świadoma tego, że nawet ciche szuranie o kamienie może ją doprowadzić do smutnego końca.

Jasna smuga pozostawała wciąż cienka i niepewna. Fenne stała jeszcze na górze, odwlekając z jakiegoś powodu otwarcie włazu. Ponieważ nie mogła wciąż zerknąć do środka, nie dostrzegła też metalowego garnuszka unoszącego się nisko nad ziemią. Bohaterka podniosła saganek i ponownie zastanowiła się nad jego podobieństwem do obucha. Po paru markowanych ciosach w powietrze uznała, że podobieństwo jest dostateczne. Problemem pozostawało jednak to, że rondelek nie chciał - w odróżnieniu od ciała oraz ubrań niebieskookiej - przestawić się na niewidzialność. Serena odczuwała jego ciężar oraz zimną blachę. Pordzewiała powierzchnia ścianek - podobna do brudnego zwierciadła - zbierała na sobie poblask nagromadzonego w drewutni mroku. Nadająca się raczej dla kucharza niż ubezwłasnowolnionego zbiega rzecz - mimo nieporęczności - mogła się okazać się niezastąpioną bronią. Lub powodem niepowodzenia.

Drewniana klapa zamknęła się z trzaskiem, zabierając z posadzki jasną smugę. Serena mimowolnie westchnęła. Przez parę sekund nic nie przerwało zawieszonego w przestrzeni bezgłosu i zdawało się, że Fenne nie zamierzała wcale podnosić włazu. Cisza trwała przez jakieś dwa uderzenia serca - bohaterka czuła jak łomocze o żebra - a potem została rozproszona przez rumor oraz jęczenie zawiasów. Prostokątna dziura w powale rzucała równie prostokątną plamę światła na środek piwnicznego pomieszczenia. Serena miała to szczęście, że znalazła się daleko poza obrębem jasności i nawet bez magicznego pierścienia pozostawałaby pewnie niezauważona. W blasku stanęła jakaś postać. Brązowowłosa nie mogła rozpoznać kto to - widziała jeno czarną formę - ale przeczuwała, że ma nad sobą Fenne. Zaraz potem na krawędzi oświetlonego sklepienia coś zawirowało i na kamienną posadzkę zsunęła się drabina ze sznurów.

- Panienko? Jesteś tam? Chodź na górę - powiedział głos Armina.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

20
Gdy jasna szczelina zniknęła Serenie z oczu, dziewczyna westchnęła cicho. Już miała ponownie pocieszyć się ogniem, gdy dotarł do niej skrzyp zawiasów. Wstrzymała oddech wracając swoim niebieskookim spojrzeniem na sufit. Jej oczom ponownie ukazał się, tym razem metodycznie powiększający się, otwór w ścianie. Niewiele myśląc cofnęła się po cichutku parę kroków i odłożyła garnuszek tam skąd go wzięła - był dla niej bezużyteczny jeśli nie potrafił zaabsorbować magii pierścienia. Wstała na równe nogi i podeszła powoli do wyjścia, nie zdejmując oczu z sylwetki Fenne.
Głos, który wydobył się z góry wywołał u niej dreszcze. Był to niewątpliwie głos handlarza, co jej absolutnie nie pasowało. Armin, stojący tam na górze i proszący ją o oddanie się w ręce czarownicy? Nawet jeśli faktycznie był to on, na pewno nie był przy zmysłach. Został omamiony lub opętany, lub stało się z nim nawet coś gorszego, coś na co Serena nawet nie znała słowa. Zbliżając się do otworu coraz mocniej czuła złowrogą aurę wieszczki, lecz nie mogła być pewna swoich przeczuć dopóki nie będzie więcej widziała.
Pozostając cały czas w cieniu zbliżała się jak najciszej mogła. Światło otaczające górującą nad nią sylwetkę oślepiało, lecz im bliżej podchodziła, tym lepiej mogła się przyjrzeć się niezidentyfikowanej osobie. Niezależnie jednak kim ta osoba miała być, czy handlarzem czy czarownicą, Serena postanowiła trzymać buzię na kłódkę. Chciała ich sprowokować by sami zeszli, dochodząc do wniosku, że otoczona ciemnością będzie miała większe szanse na wygranie potencjalnej potyczki. Na górze mogłaby nie mieć następnej szansy by skorzystać z pierścienia, a szczerze wątpiła by Fenne puściła ją wolno z własnej woli. Poza tym jeśli chciała uratować Amber, musiała wpierw wyeliminować czarownicę - wymknięcie się po cichu i zostawienie czarnowłosej towarzyszki niedoli nie wchodziło dla niej w grę.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

21
- Jesteś tam? - Armin nie przestawał wołać i sterczał nad otworem w blasku światła. - Serena?

W końcu jednak poddał się wkrótce znalazł się na dole. Drabina zatrzeszczała po jego ciężarem. Bohaterka dostrzegła, że to naprawdę on jeszcze zanim wąsacz znalazł się na szczeblach powiązanego sznura. Jasność przestała otaczać go ciasno i nieco zmatowiała, pozwalając brązowowłosej na zobaczenie podstarzałego handlarza we własnej osobie. Armin dostał się do podziemi prędzej niż chciał - za sprawą pecha jego noga dziwnie obsunęła się z oparcia i kupiec z hukiem zleciał na twardą posadzkę. Brak wrzasku i tego charakterystycznego dla urazów trzeszczenia poświadczał o braku złamań na jego ciele. Serena, widząc to, mogła wrzasnąć abo parsknąć ze śmiechu - scena przedstawiała się równie strasznie, co zabawnie - ale przezornie nie otwierała ust, chcąc wciąż jeszcze zachować ostrożność. Odnosząc garnek na miejsce zachowała się ponadto bardzo rozsądnie, ponieważ Armin po otrzepaniu się z kurzu zerkał właśnie w jej stronę. Nie widząc unoszącego się w powietrzu garnca ani dziewczyny - niewidzialnej za sprawą obrączki - patrzał beztrosko w pustą przestrzeń i przedzierał się wzrokiem przez cienie. Ponieważ nie posiadał swojego czarowanego płomienia, ani nawet normalnego ogarka abo znicza, to niewiele dostrzegał w zagęszczonej przez niedawne zderzenie z ziemią pomroce. A na pewno nie wiedział, że Serena stoi tuż naprzeciw niego. Za to ona obserwowała go doskonale.

- Nie ma czasu na zabawę w chowanego - w głosie Armina znalazła się nuta strachu. - Panienko, wiedźma zaraz się obudzi!

Re: Dom wróżbiarki Fenne

22
Serena przyglądała się w napięciu postaci Armina. Nawet nie drgnęła, gdy ten niezdarnie zwalił się na klepaną podłogę. Handlarz również nie zdawał się poświęcać temu zbytniej uwagi; przez chwilę starał się otrzepać z kurzu, ale szybko zorientował się o daremności tej czynności i zaczął wypatrywać ją wzrokiem. Dziewczyna zbliżyła się do niego, by lepiej widzieć jego skrytą w półcieniu twarz. Zagryzła wargę, będąc w rozterce.
Wszystko wskazywało na to, że brak ufności w stosunku do handlarza byłby absurdalny. Nie wyglądał na kogoś opętanego. Nie wiedziała czemu, ale wydawało jej się, że osoba opętana przez Fenne, nie mogłaby być tak niezdarna - przecież wiedźma schodziła tą samą drabiną już tysiąc razy. Strach, który Serena wyczytywała z twarzy Armina, nie był co prawda niczym, co można by interpretować... Przecież wieszczka mogłaby go zastraszyć, obiecując mu wolność za bezproblemowe ściągnięcie jej na górę. Ale równie dobrze może faktycznie zasnęła, a on tknięty sumieniem postanowił jej pomóc. Nie miała pojęcia czemu Fenne miałaby spać, zostawiając jego niezwiązanego, jednak bała się przegapić szansy na wolność. Chciała mu zaufać. Nie chciała za to tracić zaufania w każdą napotkaną jej ludzką duszę.
Mimo to wydawało jej się roztropne nie zdradzać Arminowi jaki skarb udało jej się znaleźć. Zawsze mogła to przecież zrobić później. Cofnęła się o kilka kroków, aż znalazła się w całkowitej ciemności, po czym zdjęła pierścień z palca i wsunęła go do kieszeni spodni. Następnie ruszyła wolnym, nieco niepewnym krokiem w stronę handlarza.
- Pan Armin... - wyszeptała, ni to pytająco, ni twierdząco. Gdy była już krok od niego kucnęła, by znaleźć się na jego poziomie, i zajrzała mu w oczy. - Co się stało? Czemu wiedźma nie zamknęła cię z nami? I dlaczego poszła spać?
Starała się wyczytać z jego oblicza wszystkie emocje, mając nadzieję znaleźć w nim tylko prawdę.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

23
Serena przemaszerowała przez zasłonę ciemności i stanęła w rozjaśnionej części podziemnego pomieszczenia. Armin - ponieważ wzrok skierował w przeciwną stronę - miał dziwne wrażenie, że pokazała się tuż obok niego. Że zmaterializowała się znienacka jak duch abo zmora. Mimo to - nie dał po sobie poznać przerażenia. Pewnie w przeciągu ostatnich godzin w domu Fenne nażarł się mnóstwa strachu i teraz nie reagował na niego normalna osoba. A normalna osoba na widok brązowowłosej zaczęłaby wrzeszczeć abo wiać gdzie pierz rośnie. On wtenczas naprostował się i otrzepał do końca nogawkę z doczepionego doń kurzu. Sączące się z parteru światło zalewało część jego postaci - reszta ciała pozostawała w pomroce. Serena widziała jak porusza się jego szczena oraz jak prawe ramię wznosi się w kierunku jaśniejącego w górze otworu.

- Tu jesteś - w jego głosie rozbrzmiewała niezaburzona strachem otucha. - Dostała ode mnie krzesłem. Pewnie jest nieprzytomna. Trzeba stąd uciekać. Do końca nie wiem. Drzwi są otwarte, chodź...

Nieco absurdalne założenie, że wiedźma poszła tak po prostu spać, zostało rozwiane przez beztroskie słowa Armina. Serena mogła obserwować handlarza uważnie, skoro sama nie doświadczała aż takiego szoku. Z tego obserwowania dowiedziała się jednakowoż niewiele. Twarz wąsacza pozostawała niezmienną maską przerażenia i zdeterminowania. Niebieskooka spodziewała się, że pod nią chowa się rozpacz abo coś równie niedobrego. Nie wiedziała natomiast, czego może spodziewać się na parterze. Nic nie poświadczało tego, że Armin jest w zmowie z tą paskudną Fenne. A jednak Serena od pewnego czasu postępowała ze wzmożoną ostrożnością, która nawet teraz nie pozwalała na nierozsądne działanie. Choć stała przed sposobnością oswobodzenia i zwrócenia sobie wolności - coś hamowało tę podstawową potrzebę. Może obecność Amber gdzieś tam, w mroku? Może brak zaufania do wąsacza? Może coś innego...

Serena musiała stawić czoła problemom i dokonać jakiegoś wyboru.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

24
Serena, w gruncie rzeczy będąca przecież raczej ufną osobą, odetchnęła widząc ulgę wymalowaną na twarzy Armina. Nadal się bała, tak, ale strach przed byciem zdradzoną zbladł. Nie usłyszała w jego głosie żadnej przewrotnej czy fałszywej nuty, raczej radość że ją odnalazł. Może nie przekonało jej to kompletnie, jednak mocno uspokoiło.
Teraz musiała podjąć jakiś wybór, a trzeba dodać, że nie było specjalnie z czego wybierać. Stojąc przed nim miała tylko kilka sekund na podjęcie decyzji, co wcale nie ułatwiało sprawy. Zostawać tutaj, na dole, nie miało sensu, szczególnie jeśli jest szansa, że Fenne leży na górze nieprzytomna. Jeśli tak nie było pozostanie na dole wydawało się co prawda Serenie mądrzejsze, lecz zawsze przecież mogła wskoczyć z powrotem do piwnicy, by ukryć się w cieniu i czekać na lepsza okazję.
Potrząsnęła lekko głową, przerywając rozmyślania, które tylko zabierały jej cenny czas.
- Chodźmy więc. Mam nadzieję, że nadal jest nieprzytomna.
Mam nadzieję, że nie kłamiesz. Serena chciała wierzyć Arminowi i faktycznie wierzyła w jego dobrą naturę, miała jedynie wątpliwości co do jego heroizmu. Nie każdy zdecydowałby się na zejście do piwnicy czarownicy zamiast na ucieczkę. W końcu był zwykłym handlarzem, czy ludzie tacy jak on nie woleliby raczej zaalarmować straż miejską?
Teraz to nieistotne, pomyślała podchodząc do wyjścia. Trzeba się śpieszyć, w końcu nie tylko jej życie było teraz na szali. Ponieważ strop piwnicy był niski, Serena mogła całkowicie zignorować drabinę. Musiała jedynie podskoczyć i złapać kant podłogi. Dzięki jej umięśnionym ramionom podciągnięcie się na łokcie również nie było większym problemem.
W tej pozycji zamarła, rozglądając się po pomieszczeniu na tyle ile mogła - czyli przed siebie i na boki - szukając wzrokiem przeklętej wiedźmy.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

25
Może z powodu ciemności, a może przez nieco klaustrofobiczne wnętrze podziemnego pomieszczenia, Serena troszkę niedokładnie oceniła odległość od kamieni na posadzce do desek na powale. Mimo to - brązowowłosej udało się podźwignąć na ramionach. Zawisła nad ziemią, w dużej mierze opierając swą młodzieńczą tuszę na paznokciach zaczepionych o krawędź kwadratowego otworu. To drobne ćwiczenie - podobne do tego, które zapewniała sobie w zaciszu własnego domu - nie spowodowało u niej zmęczenia. Głowa niebieskookiej ostrożnie uniosła się nad brzeg otwartego przez Armina włazu i przesunęła się z prawa do lewa w poszukiwaniu Fenne.

Wieszczka znajdowała się na podłodze opodal stołu, w zasadzie, to leżąc częściowo pod nim. Obok niej porzucone zostało krzesło oraz coś, co Serena uznała za pogrzebacz. Żelazna końcówka pręta sterczała czarownicy z uda. Rana na nodze przestała krwawić jakiś czas temu, ale wiedźma i tak została umazana we krwi. Sporawa część czerwieni wchłonęła barwna szata Fenne. Z pewnością, że handlarz nie posunął się do oszustwa, bohaterka mogła bezpiecznie i bez obaw wdrapać się wreszcie na górę - co też wkrótce potem zrobiła. Wąsacz dostał się tam tuż za nią. Dla niego drabina okazała się koniecznością.

Jeszcze przed momentem ubezwłasnowolniona, teraz Serena już prawie zwróciła sobie wolność. Stercząc nad otworem widziała wąsko otworzone drzwi na zewnątrz domu. Do pomieszczenia dostawał się przez nie mróz kończącego się dnia. Armin zatrzasnął drewniany właz, pozwalając mrokom posiąść na własność ciało martwej Amber.

- Chodź - powiedział handlarz. - Zanim wstanie.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

26
Spoiler:
Widząc niewładną czarownicę, Serena mogła głęboko odetchnąć i spokojnie wdrapać się na parter. Stojąc już na pewnych nogach pozwoliła sobie na kilka sekund inspekcji - podeszła do Fenne i pochyliła się nad nią lekko. Nie trzeba było być uzdrowicielem by wiedzieć, że nieźle oberwała. Jej twarz była całkowicie odprężona i nieruchoma, zaś suknię zdobiła krwawa plama. Gdyby nie powaga sytuacji kowalka cmoknęłaby z podziwem, ale w rezultacie jedynie zerknęła z aprobatą na Armina. Kto by się spodziewał, że ten nieśmiały człowiek z taka łatwością wyeliminuje wieszczkę? Chciałaby wiedzieć dokładniej jak mu się to udało, jednak czas naglił.

Słysząc jak handlarz ją pogania potrząsnęła jedynie głową.
- Nie - odparła niemal bez zastanowienia. - Musimy wynieść stąd tę trzecią.
Nawet nie wiedziała kiedy podjęła tak pewne postanowienie. Była to zapewne jej szlachetna natura, która zagrzewała jej bohaterstwo do tego stopnia, że była gotowa poświęcić własne zdrowie dla innych. Owszem, ceniła swoje życie i nieprędko jej było do gleby, ale wiedziała, że nie mogłaby sobie wybaczyć, gdyby teraz zostawiła Amber w piwnicy czarownicy. Tak, przez głowę przemknęła jej również myśl o rodzicach - czekających na nią w domu i zapewne umierających z niepokoju - ale szybko ją wyrzuciła obliczając sobie własne priorytety. Obecnym była Amber.

Zresztą czarownica nie wyglądała jakby miała zaraz wstać. Mogli czuć się bezpiecznie. Serena nachyliła się do niej i pewnym ruchem wyszarpnęła pogrzebacz z jej nogi. Pobieżnie obejrzała jego zakrwawioną końcówkę, po czym podeszła do Armina i wepchnęła mu prowizoryczną broń w dłoń.

- Stój nad nią i wal w łeb gdyby się ocknęła. Ja muszę zejść po Amber.

Nie czekając na żadne protesty zwiesiła się na krawędzi klapy i zeskoczyła na zakurzoną podłogę. Ruszyła w jej stronę krokiem na tyle szybkim, na ile pozwalała jej otaczająca ją ciemność, a będąc dostatecznie oddaloną od wyjścia dopomogła sobie własnym światłem. Gdy już znalazła czarnowłosą, nie tracąc czasu by analizować jej niezdrowo blade oblicze, użyła całej sił by podnieść ją w górę. Amber była wyższa od niej, do tego nie była typową wiotką niewiastą, więc zadanie to wcale nie było takie proste. Serena zarzuciła ją sobie niczym worek na lewe ramię, ramieniem obejmując zwisające po jej klatce piersiowej nogi kobiety oraz jej rękę, obejmującą od tyłu szyję kowalki. Niebieskooka zacisnęła zęby i ruszyła w stronę wyjścia. Gdy światło wypływające z otworu oblało ją i jej towarzyszkę, dziewczyna przystanęła. Dała radę nieść Amber, ale czy da radę wdrapać się z takim ciężarem na sznurowej drabinie?

Serena stała przez chwilę ruchomo, łapiąc oddech i zastanawiając się nad jak najlepszym rozwiązaniem problemu.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

27
Dochowując wierności prawie-nieznajomej osobie Serena zaakceptowała niebezpieczeństwo tożsame z koniecznością ponownego udania się do zalanego mrokiem pomieszczenia. Amber już podczas pierwszego - pechowego - spotkania zdołała zapracować na troskę brązowowłosej. Jednakowoż, natura odebrała trupom możność rozpoznawania uczuć, więc po prawdzie, to Amber miała w nosie starania niebieskookiej bohaterki. Zawarta w trunku trucizna okazała się problemem, którego organizm balladzistki nie umiał samodzielnie pokonać. Serena miała natomiast zdrowe i odporne ciało - zneutralizowanie alchemicznego tworu nie sprawiło mu więc trudu. Schorowana pieśniarka nie miała tego szczęścia. Zamordowana sporą dawką beozaru oraz kruczomlecza zmieszanego z winem, powędrowała prosto do pośmiertnego świata Usala. Straszną prawdę o stanie Amber Serena poznała zaraz po ponownej wędrówce do podziemnego królestwa szczurów.

Na parterze panowała grobowa cisza - a mała chata, na skutek ostatnich zdarzeń, zmieniła się w coś na podobieństwo cmentarza. Armin uznał to jednak z dobrą wieszczbę. W domu nie rozbrzmiewał żaden dźwięk poza sapaniem jego zmęczonego oddechu. Fenne nie rozkoszowała się powietrzem - ciężkim od metalicznego zapachu krwi - co mogło poświadczać nawet o jej śmierci. Mimo tego - wąsacz sterczał nad nią z pogrzebaczem, zgodne z nakazem brązowowłosej i gotował się do ewentualnego roztrzaskania wiedźmie czerepu. Choć nic nie dowodziło tego, że dusza Fenne wciąż jeszcze ma swe miejsce na Herbii, to Armin wolał dmuchać na zimne. Z czarownicami przecież nic nie wiadomo...

Choć Serena miała zahartowana ciało, to uniesienie Amber spowodowało protest jej pleców oraz ramion. Leżenie na kamiennej posadzce oraz przeciwdziałanie skutkom zatrutego napoju nieco dzieweczkę sterało. Koniec końców - przewieszona przez bark brązowowłosej - śpiewaczka zawisła na nim bezwładnie. Serena miała wrażenie, że piwniczna pomroka wzmogła się nieznacznie, ale to osłabienie dawało jej się po prostu we znaki, zasnuwając wzrok szarością. Bohaterka jeszcze nie zdawała sobie sprawy z tego, że dźwiga właśnie trupa, nie zadała sobie bowiem trudu zbadania jej niepracującego oddechu. Prostokątna połać światła bezustannie ozdabiała posadzkę jasną plamą i stała się obecnie celem Sereniego marszu. Z obciążeniem w postaci czarnowłosego worka kości poruszała się bardzo wolno. Stercząc pod sznurową drabiną wiedziała, że sama nie podoła wtaszczeniu Amber na górę. Ale próbować mogła.

Do uszu bohaterki dotarło ciche mruczenie połączone z szuraniem. Za nią - na ziemi - siedziała bura kotka Fenne, zwana Ścierą. Zwierz obserwował ją uważnie i z zaangażowaniem pocierał łapą o swój nos. Serena z otuchą dostrzegła, że sierściuch ma parę oczu, a mimo to jego obecność sprawiała, że czuła się dziwnie zaniepokojona.

Mrau.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

28
Gdy kilkusekundowe gapienie się na otwór w suficie nie sprowadziło na nią oświecenia, Serena, zachowując stosowną ostrożność, ściągnęła Amber z ramienia i położyła ją na ziemi. Była pewna, że uda jej się coś wykombinować, potrzebowała jednak chwili spokoju i lekkich pleców, żeby móc skupić się nad rozwiązaniem. Z głośnym westchnieniem wyprostowała się, słysząc przyjemne strzelanie w kręgosłupie. Wsparła ręce na biodrach i skupiła się na obserwowaniu dziury. Wniesienie Amber na parter nie powinno być żadnym problemem, o ile znajdą jakąś linę którą mogliby ją obwiązać i zwyczajnie wciągnąć do góry.

Z rozmyślań wyrwało ją ciche mruczenie. Serena poczuła jak jej ciało gwałtownie napina się i odwraca. Za sobą ujrzała to, czego się spodziewała - niewinnie patrzące kocisko, które przerażało ją bardziej niż każdy inny dotąd znany jej zwierz. Ściera siedziała i wycierała zawzięcie nos, pokazując typową kotom obojętność w stosunku do swojej martwej właścicielki. Serena zacisnęła usta, odwracając się do kotki plecami. Najlepiej byłoby wydostać się stąd jak najprędzej.

- Armin?! - krzyknęła w stronę wyjścia. - Czy widzisz gdzieś...
Urwała, gdyż jej wzrok padł na bladą twarz Amber. Coś było nie tak.
- Ach, zapomnij!

Serena uklękła, przyglądając się nieznajomej uważniej. Czarnowłosa była niby z kamienia - nawet jej klatka piersiowa przestała się poruszać. Kowalka nachyliła się do jej nosa, po czym przyłożyła ucho do klatki piersiowej, ale nie wyczuła ani oddechu, ani bicia serca. Amber była martwa, a szczury w cieniu, nie zważając na siedzącą w pobliżu kocicę, zdawały się być coraz bardziej poruszone.

Nie widziała czemu, w końcu bladolica (teraz nawet bledsza niż kiedykolwiek...) nic dla niej nie znaczyła, jednak jej śmierć mocno ją dotknęła. Była taka... Niezasłużona. Nie mogła odgonić od siebie myśli o swoim małym braciszku, który odszedł w równie niewinny sposób. Nie miała nawet pojęcia jak pożegnać nieznajomą - gdyby miała otwarte oczy, mogłaby je przymknąć, lecz Amber już teraz wyglądała jakby spokojnie spała.

Serena wstała, czując się cięższa niż kilkanaście sekund temu, gdy niosła na plecach czarnowłosą. Nie oglądając się na kota, którego chciała jak najszybciej zapomnieć, ruszyła na górę - tym razem po drabince, mając wrażenie, że wszelkie akrobacje mogą ją w tej chwili przerosnąć. W głównej izbie zastała Armina, który podążając jej rozkazem warował przy nieprzytomnej czarownicy z pogrzebaczem w ręku. Cieszyła się, że wreszcie wydostała się z piwnicy i nie musiała więcej do niej powracać - roztaczające się po pomieszczeniu światło skutecznie wspierało na duchu. Mimo to miała dość tego domu i wolałaby znaleźć się na chwilę obecną jak najdalej.

- Nie żyje - zakomunikowała Arminowi martwym niczym Amber głosem. - Lepiej chodźmy. To kocisko niepokoi mnie samą swoją obecnością.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

29
- Martwa? Cholera... - wąsacz miał zdecydowanie dość trupów na dziś.

Serena wreszcie zdała sobie sprawę z tego, że próba uratowania Amber to przegrana sprawa. Wraz z ostatnich tchnieniem czarnowłosej odeszła bezpowrotnie również szansa na zwrócenie jej światu. Choć zdolny nekromanta mógłby się z tą tezą nie zgodzić. Nasza bohaterka nie znała się jednak na zakazanej sztuce czarowania, w ogóle nie znała się na czarach - dlatego też obecność wiedźmowego kota wprawiała ją w dziwne samopoczucie. Serena nie umiała tego zrozumieć. Przecież to jeno zwierz. Z tego też powodu postanowiła bezzwłocznie opuścić chatę Fenne. Ucieczka z tego niegościnnego miejsca miała okazać się rozwiązaniem problemów. Armin zechciał jednak pomęczyć brązowowłosą jeszcze troszkę.

- No dobra. Co z ciałami? Co teraz?

Handlarz przez cały ten czas zachowywał zimną krew i coś z resztek rozsądku, ale obecne zdarzenia nieco nim wstrząsnęły. Może on również odczuwał więź z nowo poznaną balladzistką. Może nie spodziewał się dodatkowego truchła. Bądź co bądź - ogarniała go teraz z wolna narastająca panika. W strachu odrzucił on pogrzebacz - jakby ten kawał żelastwa odpowiadał za śmierć Amber.

Bohaterka pozostawiła martwą pieśniarkę na dole, a wcześniej przekonała się, że na pewno jest ona martwa. Proste badanie dowiodło tego w zupełności i bezsprzecznie. Obecnie smutna Amber spała snem grobowca w towarzystwie aroganckiego sierściucha. Ściera również została w piwniczce. Serena nie mogła przestać rozmyślać nad niepokojącą aurą emanującą od tego zwierzaka. Armin tego nie dostrzegał - co nie oznacza wcale, że miewał się dobrze. Dzwonienie porzuconego pręta przebrzmiało, a on nadal stał w bezruchu, nie mając za bardzo pojęcia, w co ręce wsadzić.

Bez gospodarza domostwo zdawało się puste, acz masa sprzętów nadawała mu wrażenie napchanego aż po dach.

Re: Dom wróżbiarki Fenne

30
Serena przystanęła koło Armina, spoglądając w dół na nieprzytomną wiedźmę. Starała się opanować emocje i skupić, co nie było proste biorąc pod uwagę fakt, że została dzisiaj nie tylko otruta przez pozornie sympatyczną sąsiadkę, ale i uwięziona w jej piwnicy, z której wyszła tylko łutem szczęścia i w której notabene leżał teraz trup. Co najbardziej ją niepokoiło był fakt, że Fenne prawdopodobnie żyje i kiedyś się obudzi. A wiedźma, której jeden więzień stuknął w kalendarz a dwóch pozostałych pozbawiło ją przytomności krzesłem i uciekło, z pewnością nie będzie szczęśliwą wiedźmą. Czy Serena i Armin odczują tego konsekwencje?

Gdyby tylko przyłożył mocniej... - pomyślała dziewczyna zaciskając wargi w cienką kreskę. Martwa wiedźma tak by jej nie martwiła, ale Serena nie była przygotowana na zostanie mordercą. Stała tam, lekko sparaliżowana strachem, że Fenne dorwie ją ponownie. Poczuła ciepło bijące od pierścienia na palcu. Tym razem nie była to magia, pierścień po prostu przypomniał jej, iż jego nosicielka nie jest jego prawowitą właścicielką.

Fenne o nim nie wie, inaczej nie zostawiłaby go w piwnicy, przekonywała sama siebie dziewczyna. Podniosła wzrok, by spojrzeć Arminowi w oczy.

- Wynosimy się stąd, chyba że ty odważysz się skończyć jej żywot. Ja... Wolę zwiać. - Zwiesiła lekko głowę odwracając się do drzwi wyjściowych, po czym otworzyła je z zamachem. Powiew zimnego powietrza uderzył w nią orzeźwiającym zapachem nocy. Serena zrobiła krok na zewnątrz i odetchnęła głęboko, uwalniając się tym samym z zagraconego i zakadzonego otoczenia.

Spojrzała przez ramię na Armina, wahając się przez chwilę przed zadaniem pytania.

- Ją musimy zgłosić, prawda? To nie są jacyś tam rabusie. Jej straż miejska nie będzie ochraniać - ostatnie zdanie wyszeptała, nie będąc jednak wcale pewna swego stwierdzenia.
Spoiler:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Saran Dun”