Re: Targ w Saran Dun

31
Kiedy niziołek usłyszał głos Taany, aż podskoczył. Nie wiadomo czy z zachwytu, czy ze strachu... Odrzucił swoją miotłę na drugą stronę straganu i spojrzał na nią. Sięgał jej trochę ponad kolana, miał rozczochrane jasnobrązowe włosy i haczykowaty nos, a skórę tak pomarszczoną, jakby zdjęto ją ze słonia i nałożono na tak małą istotkę. Miał na sobie białą, lnianą koszulę i skórzaną kamizelkę.
- Witaj, pani - zaskrzeczał. - Niestety mogę Ci zaoferować tylko to, co jest rozłożone na kramie. Wybór jest dość ubogi, ale wszystko jest najlepszej jakości, jak matkę kocham! Sytuacja nie jest łatwa, nęka nas zaraza i nieurodzaj, a do tego królewscy przychodzą tu coraz częściej i zabierają bydlaki wszystko co chcą. Tfu! - splunął na ziemię i spojrzał z odrazą na stojącego nieopodal żołnierza. - Szczególnie my, nieludzie, mamy tu utrudnione życie. Ale niedługo przybędzie tu Jakub i wszystko się zmieni, mówię ci panienko! On zamieni Keron w krainę mlekiem i miodem płynącą, w ojczyznę nas wszystkich i kraj sprawiedliwości i pokoju! No, to co podać?

Na straganie nie zostało już wiele. Na sznurku nad kramem rozwieszonych było osiem ryb, na stole zaś stały skrzynie z ostatnimi kawałkami sera, kilkoma kiśćmi winogron i pojedynczymi kawałkami leżącego tu zapewne od rana chleba.

Re: Targ w Saran Dun

32
Taana słuchała skrzeczenia niziołka z rosnącym niesmakiem – ale głowną jego przyczyną było to, czemu przypatrywała się w trakcie jego typowo bazarowych mądrości: ofercie jego straganu.
Była nędzna. Cholernie nędzna. A przede wszystkim – nie wyglądało na to, żeby serwowano tu coś cieplego...
– Tak taaak... – zbyła jego słowa, ale wzrokiem za jego palcem podążyła – tafiając na królewskiego żołnierza. Pokiwała głową, wracając spojrzeniem do kramu. Nachyliła się nad niziołkiem, prezentując mu wyraźnie swoje pocięte i wytatuowane oblicze. – Rzeczywiście wybór jest kurewsko ubogi... Wezmę ser, jeśli nie zgniły... – podniosła się nieco, wodząc oczyma po nędznym repertuarze kramu – ...grona? Wino-grona? I dwie ryby. Tylko jeśli świeże – zastrzegła surowo, nachylając się nad straganem. – Ale jeśli możesz zrobić coś na ciepło, dodam gryfa za fatygę.
Niziołek, nawet jeśli chciał się z kimś podzielić rozważaniami politycznymi, musiał stwierdzić, że z dziewczyny nie będzie interlokutora, dopóki nie dostanie tego, po co przyszła. Stala teraz sztywno, pozbawionym wyrazu, ale mało przyjemnym wzrokiem taksując to wiszące ryby, to niziołka.

Re: Targ w Saran Dun

33
Niziołek słuchał jej z wyrazem wielkiego podniecenia w oczach, najwidoczniej już kompletnie nie spodziewał się klienta. Wyjął z koszyka pod kramem kilka kawałków papieru, w które owinął zamówione przez Taanę towary i podał jej. Na innej, dużo mniejszej, kartce wypisał rachunek, który wsunął za sznurek, którym przewiązał ryby.
- Należy się dwanaście gryfów - powiedział z wyrazem pewnego ciężkiego żalu na twarzy. Wiedział, że to dość dużo, no ale jednak aktualna sytuacja w kraju wymuszała takie a nie inne ceny...
- Nie mam tu nic takiego niestety, panienko... Ale rybę z serem można przyrządzić w całkiem smaczny sposób, potrzeba tylko trochę sprzętu. Pewnie wszystko będzie miała Kraava - wskazał brodą na handlującą kawałek dalej staruszkę z jednym zębem. - Umiesz czytać, panienko? Mógłbym napisać ci odpowiedni przepis, za dwa gryfy. A jeśli nie, to mogę też podyktować. Powiedzmy, że wtedy za jednego...

Re: Targ w Saran Dun

34
Dwanaście gryfów!
Taana tylko wypchnęła powietrze przez nos i wyłożyła na deski straganu dziesięć monet po czym – być może ku zdziwieniu i tak przejętego sytuacją niziołka – siadła na bruku i zdjęła lewy but. Wyjęła z niego cztery gryfy, dorzuciła dwa niziołkowi, ostatnie dwa schowała do kieszeni i z powrotem kompletując obuwie na stopach, zerknąwszy na wskazaną kobietę, odparła cichym, niskim, można by rzec – płaskim głosem:
– Obejdzie się bez przepisu.
Bez dalszych pożegnań wzięła pakunek i ruszyła do Kraavy, coraz gorsze mając mniemanie o usługach spożywczych Targu, który ponoć słynął z dóbr wszelakich i mrowia klientów, w naturalny sposób organizujących pokaźny biznes w obszarze wszelkich potrzeb.
Z których spożywcze były przecież, psiakrew, podstawowe.

Kto ma dwa gryfy, ten ma bardo niewiele. Taana nie miala zamiaru płacić za coś, co mogła sobie dostarczyć sama. Z pakunkiem pod pachą ruszyła do swego nowego domu. Najpierw ogarniętymi zmrokiem większymi ulicami, potem mniejszymi, ciemniejszymi, a gdy dotarła do Dzielnicy Biedy, było już całkiem ciemno. Z tej kolacji zrobila się istna epopeja i kuna miała jej już dość. Plan był prosty – użyć garnka i paleniska, aby upiec rybę i pożreć ją z serem, a jeśli ktoś teraz wejdzie jej w drogę, kilkaset metrów przed drzwiami i wizją kolacji, temu wyrwie grtań, przez powstałą dziurę wygrzebie mózg i każe po nim skakać.

Targ w Saran Dun

36
POST BARDA
Obrazek
To nie był dzień targowy, jednak dziesiątkom handlarzy nie przeszkadzało to ani odrobinę w wystawieniu swoich namiotów. Mnogość straganów oferowała dobra miejscowe i pozamiastowe, a nawet takie, które pochodziły spoza Keronu. Futra z Północy, zdarte z grzbietów dzikiej zwierzyny, sztuka wyrobów garncarskich z Urk-Hun, która wyszła spod zręcznych orkowych dłoni, nawet piękne, grubo tkane materiały z Varulae i ozdoby z Archipelagu w typowym zamorskim stylu, tak niecodziennym w Keronie. Koszt tylko dodawała im egzotyczności.

Spośród mnogości dóbr, handlarzy nawołujących i zachęcających do obejrzenia swoich towarów, drobnych żebraków i przypadkowych przechodniów, wyróżniała się jedna postać - nie wyglądał do końca jak biedak, ale też nie jak bogacz, przycupnąwszy z przyborami rysunkowymi pod murem gospody mógł uchodzić za przypadkowego mężczyznę, który postanowił odpocząć przy drodze, lub nawet za żebraka nie starającego się zbyt mocno. Kilka osób zaoferowało mu jedzenie lub datek, nie rozumiejąc, że być może wyszedł tylko po to, by korzystać z pogody. Powietrze było ciepłe i wilgotne, stało blisko bruku, ciężkie, parne. Nieczęsto w Saran Dun można było cieszyć się tak upalną dusznością.

Mortiush, zajęty swoimi sprawami, nie zauważył nawet, jak zbliżyło się do niego dziecko; dziewczynka wyrosłą jak spod ziemi. Sześciolatka wyglądała na rezolutną i śmiałą, wlepiała w mężczyznę jasne spojrzenie oczu, a piegowatą buzię rozciągnęła w uśmiechu. Brakowało jej kilku zębów - zmora takiego wieku.

- Narysuj mi coś! - Zażądała, zauważając przybory Mortiusha.

Żółta sukienka i dobrane pod nią kolorystycznie jasne wstążki we włosach sugerowały, że mała wywodziła się z wyższych warstw społecznych. Potwierdziła to matka, która pojawiła się zaraz za młodą, w towarzystwie uzbrojonego mężczyzny wyglądającego na ochroniarza.

- Lidio! - Matka przeszła z miejsca do upominania córki. - Nie rozmawiaj z tym brudnym człowiekiem!

- Ale on narysuje mi pieska, mamo!
Obrazek

Targ w Saran Dun

37
Mortiush siedział spokojnie w cienu pod ścianą rozkoszując się lenistwem po ostatnim, pracowitym okresie.
'słabo muszę wyglądać skoro kolejny typ bierze mnie za żebraka'- pomyślał-'najwyższy czas trochę odpocząć'. Ta myśl jednak nie korelowała z ponurą rzeczywistością. Pracowity okres wcale nie oznaczał okresu obfitującego w bogactwo.
Z zamyśleń wyrwała go mała dziewczynka, która wyrosła mu jak spod ziemi. Skarcił się w myślach za brak uwagi i już chciał pogonić małego piegusa, kiedy pomyślał że w sumie nic nie zrobiła by na to zasłużyć. Poza tym mogłoby okazać się to głupie sądząc po matce, jej zachowaniu i jej " cieniu". A tak to może nawet zrobi jej na złość jeśli jej córka skuma się, choć na krótką chwilę, z brudasem.
Uśmiechnął się do dziewczynki, sięgnął po węgiel i zaczął szkicować pieska, a jeśli czasu wystarczy to i dziewczynkę razem z kudłakiem.
-Lubisz pieski? A masz jakiegoś w domu?- zapytał nie odrywając się od szkicu wiedząc, że Maciora może przerwać w każdej chwili

Targ w Saran Dun

38
POST BARDA

- Lidio! Wracaj tu natychmiast! - Denerwowała się matka, za to strażnik wyglądał, jakby bawiła go cała ta sytuacja. Grzecznie stanowił cień szlachcianki, jednak uśmiech na jego twarzy i spojrzenia, jakie rzucał, nie sugerowały żadnych złych intencji. Raczej miał nadzieję na rozrywkę, gdy matka będzie chciała wyszarpnąć córkę z brudnych rąk żebraka.

Dziewczynka nie wydawała się być odrzucona aparycją Mortiusha. Dzielnie usiadła obok niego, by obserwować pracę jego dłoni. Jej jasna sukienka z pewnością ucierpiała w kontakcie z brukiem

- Lidio, na bogów..!

- Tata ma pieski. - Odezwała się mała, jakby w ogóle nie słysząc matki. - Ale nie mogę się z nimi bawić, bo to groźne pieski z wielkimi zębami. Ale pani hrabina Depompour ma takiego małego, puchatego! Takiego jak ten! - Ucieszyła się, wskazując na rysunek.

- Zróbże coś! - Szlachcianka w końcu poszukała pomocy u swojego ochroniarza, ale ten tylko wzruszył ramionami. Lidii nic nie groziło. Dlaczego miałby sięgać za broń, gdy mała panienka sama wybrała sobie towarzystwo?

Kobieta musiała wziąć sprawy w swoje ręce.

- Lidio! - Powtórzyła, ostrożnie zbliżając się do córki i Mortiusha.
Obrazek

Targ w Saran Dun

39
POST POSTACI
Mortiush
Mortiush czuł dziwną satysfakcję z całej tej sytuacji. Dziecięca ciekawość, bezpośredniość i brak uprzedzeń były piękne. Szkoda tylko, że to minie, kiedy młoda dorośnie. No ale cóż, teraz mógł napawać się złością matki, zwłaszcza widząc, że ochroniarz wcale nie jest typem nadgorliwca.
Przez myśl przeszło mu kilka krotochwil, jednak nie zdecydował się na żadną. Instynkt podpowiadał mu, że żartowanie i ośmieszanie publiczne bogaczy, którzy ciągną za sobą ochronę nie jest dobrym pomysłem. A ucieczki i gonitwy w taką pogodę nie należały do przyjemności. Kontynuował więc pracę, chcąc choć w taki sposób utrzeć nosa nadgorliwej i nieprzyjemnej kobiecie.
-A może Twój będzie bardziej puchaty?-Spojrzał z uśmiechem na małą. Zauważył matkę, która się zbliżała. Nie wiedział jak ta się zachowa, a nie chciał prowokować, pracował więc dalej by dokończyć rysunek przed nieuchronnym oderwaniem dziewczynki i zabraniem jej bez pamiątki.
W międzyczasie spoglądał na matkę i małą Lidię, żeby dokładnie je zapamiętać. Później obie narysuje i trafią one do jego "kolekcji" postaci wszelakich.

Targ w Saran Dun

40
POST BARDA
Ani szlachcianka, ani jej córka, nie były wyjątkowo urodziwe. Obie pyzate i piegowate, z włosami w pospolitym kolorze mysiego blondu, wtapiały się w tłum przy pierwszej okazji. Jako rysownik, Mortiush musiał jednak wiedzieć, że to tę pospolitość najciężej uchywcić na papierze.

- Tak! Bardziej puchaty! - Dziewczynka cieszyła się z propozycji mężczyzny, siadając już nie na tyłku, ale klękając przy Mortiushu, by móc wygodniej obserwować jego pracę. Białe pończoszki dawno już przestały być białe.

- Lidio!!- Matka dopadła do dziecka i złapała je za ramię, ciągnąć ku górze przy głośnych, płaczliwych protestach młodej. - Nie wstyd panu, tak deprawować małe arystokratki! - Ofukała Mortiusha.

W jednym momencie, jak za dotknięciem magicznej różdżki, jej nastawienie zmieniło się, gdy dostrzegła jego rysunek. Jej twarz rozciągnęła się w zdziwieniu, puściła córkę, która zaraz dopadła do ramienia Mortiusha, jakby działjąc tylko na przekór matce.

- Pan to teraz narysował? Teraz, w przeciągu tych paru chwil? - Dopytywała matka. - Moją córkę? Potrafi pan tak narysować... każdego?

Niespodziewanie odezwał się strażnik. Poprzedzając swoją wypowiedź głębokim westchnieniem, skomentował:

- Ale żeś pan wpadł...
Obrazek

Targ w Saran Dun

41
POST POSTACI
Mortiush
Przebieg wypadków mocno zaskoczył Mortiusha. Nie spodziewał się tak szybkiego awansu z "brudasa" do "pana". Spojrzał na swój szkic, z którym tak się spieszył by zdążyć, matce na złość, oddać go małej. Nie było to najlepsze jego dzieło. Może najwyżej dobre, zwłaszcza biorąc pod uwagę pośpiech. Tym bardziej wytrąciło go to z równowagi po wcześniejszym, niezbyt miłym, zbesztaniu go.
-Yyyyy- zaciął się, nie wiedząc jak odpowiedzieć na taką zmianę.
-Chyba tak. Nie wiem, nie sprawdzałem. Ale to szkic jest tylko...- odpowiedział po chwili, chyba nawet całkiem szczerze.
Wrócił do wykończenia swojego rysunku. Właściwie mógłby już go dać małej, ale wtedy musiałby jakoś kontynuować te konwersację, a tak przynajmniej miał wymówkę, by nie spoglądać w górę na arystokratkę.
'A może jeszcze podkręcić dziwaczność tej sytuacji?'- zastanowił się odzyskując spokój i nie obawiając się już, że będzie musiał uciekać. Krótką chwilę później miał już gotowy rysunek, który wręczył młodej Damie. A żeby było ciekawiej, a zarazem sprawić małej frajdę, w tym momencie uruchomił drobną iluzję na obrazku. Subtelny ruch, który może być wzięty za wyobraźnię małej. Piesek- potwornie (ale i słodko) kudłaty- uśmiechnął się iście ludzkim uśmiechem radości do dziewczynki.

Targ w Saran Dun

42
POST BARDA
Reakcja strażnika mogła być zastanawiająca. Łysol westchnął po raz kolejny i skrzyżował ręce na piersi, jakby spodziewał się, że teraz minie trochę czasu, nim będzie w stanie opuścić targ.

- Doskonale! Mam dla pana zadanie.

- MAMO! - Pisk dziewczyki przerwał słowa kobiety. Mała wskazywała na kartkę. - Widziałaś? Widziałaś, mamo?! Piesek się poruszył!!

Szlachcianka otworzyła lekko usta. Jej oczy błyszczały, jakby zachwycona była jeszcze bardziej, niemal do granic możliwości.

- Co też mówisz, kochanie? Poruszył? Jest tak podobny do rzeczywistości? - Kobieta zmieniła ton. - Ależ, ależ! Gdzie moje maniery. Nazywam się Amerlina Vondelblette. - Powiedziała, jakby jej naziwsko miało coś Mortiushowi powiedzieć. Nie powiedziało niczego. - To moja córka, Lidia, a to Budin, mój towarzysz. - Ładnie nazwała ochroniarza. - Myślę, że mogę mieć dla pana propozycję pracy. Zainteresowany?
Obrazek

Targ w Saran Dun

43
POST POSTACI
Mortiush
Kiedy już myślał, że wszystko wróciło do normy, arystokratka zdziwiła go ponownie.

'Zadanie... Ciekawe, która koleżanka jej podpadła...'-pomyślał Mortiush

Chwilę później zauważył reakcję dziewczynki. Ucieszyło go, że jego mały zabieg sprawił jej przyjemność. 'Uznanie dziecka- tym na życie nie zarobię- myślał mając w głowie słowa matki o pracy.
Wielkiego doświadczenia z przedstawicielami wyższych sfer nie miał. Wiedział, że należy ich unikać, że żerują na biedocie i obnoszą się ze swym bogactwem gardząc "gorszymi" od siebie. To wiedział każdy na ulicy. Każdy, kto nie mieszkał w pałacach. A jednak nie przeszkadzało to ludziom szukać pracy przy praniu gaci bogaczy. A czy on należał do tych ludzi?

-Pracy?-wypalił bez zastanowienia, wciąż siedząc na ziemi. Podniósł się, obciągnął ciuchy, otrzepał się i dodał-Przepraszam najmocniej. Jestem Mortiush Pethor. Miło poznać. Nie ukrywam, że trochę mnie Pani zaskoczyła propozycją. A o jakiej pracy mówimy?

Targ w Saran Dun

44
POST BARDA
Amerlina spojrzała na Mortiusha i uśmiechnęła się niemal kokieteryjnie, a dla podkreślenia swojego statusu i zamiarów, podała mężczyźnie dłoń, zapewne spodziewając się, że ten nie tylko ją ujmie, ale również po dżentelmeńsku ucałuje. W razie problemów zawsze miała za sobą Budina, który cierpliwie czekał, aż jego pracodawczyni załatwi potrzebne i niepotrzebne sprawy. Kobieta nie wyglądała, jakby miała przy sobie zbyt wiele kosztowności. Wpięta w jej włosy ozdoba wyglądała na wykonaną ze srebra i pereł, jednak poza tym, nie wyróżniała się szczególnym bogactwem. Musiała być albo skromna, albo nie dorobiła się jeszcze na tyle, by afiszować się z biżuterią.

- Pan Mortiush. - Powtórzyła z dziwną manierą w głosie. - Proszę nie być zaskoczonym, to nic strasznego ani wymagającego. Chciałabym tylko, aby był pan obecny na balu. Będzie się niedługo odbywał w posiadłości mojego męża. Panie Mortiushu... Mort, mogę do pana mówić Mort? Pańska obecność i te... rysunki! Gdyby rysował pan naszych gości i to, co będzie się działo, czyż nie byłaby to atrakcja nie do przebicia?

A więc chodziło o to, co zawsze - o pokazanie się wśród podobnych kobiecie osób. Nowobogackie rodziny prześcigały się w pomysłach na rozrywki. Nikt inny najwyraźniej nie miał dotąd artysty, który z taką prędkością rysowałby portrety gości!

- Cóż to byłaby za pamiątka! Proszę podać swoją cenę.

Lidia odbiegła kawałek, trzymając w wyciągniętych rękach rysunek pieska. Sprawił on jej nad wyraz dużo radości.
Obrazek

Targ w Saran Dun

45
POST POSTACI
Na wyciągniętą dłoń, wyraźnie dla przywitania, Mortiush zareagował odruchowo- uścisnął i potrząsnął lekko.
-Miło mi-Po chwili jednak przyszło mu do głowy, że może za mocno ścisnął. Wszak była to delikatna kobieta z wyższych sfer...-Może być Mort.

Powoli analizował to, co usłyszał. Bal... Nigdy nawet nie myślał, by w takim uczestniczyć a tutaj mógł nawet być jego częścią. Nawet w pewnym sensie być w centrum uwagi. Pierwsza myśl brzmiała 'W życiu!', jednak po chwili zastanowienia stwierdził, że to mogą być najłatwiej zarobione pieniądze w jego życiu. Być i rysować. Z tego co wiedział, arystokraci mieli dziwnego fioła na punkcie sztuki. Nigdy tym mianem nie określał swoich rysunków, raczej był to dlań sposób by się odprężyć, wyciszyć, ale i było to narzędzie pracy- rekwizyt pomagający ukierunkować jego Zdolność. W jego otoczeniu była to raczej ciekawostka, niezbyt przydatna w życiu. I nigdy nie myślał, by użyć jej do bezpośredniego pozyskania środków.

'Stać się atrakcją balu?'- trochę odrzucała go ta myśl. Po co być maskotką, popychadłem dla elit dla pokazania się przed innymi.- 'Z drugiej strony to łatwe pieniądze, a i okazja, by się trochę pokręcić po bogatym domu. Hmmm, może i coś by z tego było....
Mortiush myślał intensywnie, znów nie wiedząc jak się zachować i co odpowiedzieć. Kupcy i rzemieślnicy zawsze zawyżali ceny, by potem się targować. Przy ojcu miał może okazję trochę się tego poduczyć, ale nie ćwiczył tej umiejętności i nie czuł się w tym mocny. 'I ile mógłbym zażądać? Ile się bierze za coś takiego?. Po chwili poczuł, że trochę zbyt długo to trwa, więc odezwał się, sam dziwiąc się swoim słowom:


-Ale ja chyba niezbyt nadaję się na salony. Nie jestem bywały i myślę, że moja obecność może nie okazać się atrakcją takiej rangi, jak Pani oczekuje.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Saran Dun”