Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

31
Skrępowanie zbira jego własnym ubraniem przyszło mu łatwo, jako że ten był już nieprzytomny a krótki miecz jaki nadal trzymał w ręce, ułatwiał podzielenie odzieży. Przy tym oszczędził swemu niedoszłemu oprawcy "trującego sznura" jakiego nauczyła go matka. Jednego z najpodlejszych więzów jakie można założyć, a który powoduje śmierć w kilka godzin po uwolnieniu. Zamiast tego związał złodzieja w popularny sposób, "na wieprzka" z nogami przywiązanymi do rąk, z tyłu pleców. Wymaga mało sznura a jest dość ograniczający. Na noc powinien wystarczyć. Przez moment myślał czy by go nie zakneblować, żeby ich w nocy nie budził, ale rozmyślił się. Ich pracodawca wyrzucił zwłoki na zewnątrz a w kuchni było pełno krwi. Na wypadek gdyby miały ściągnąć jakieś zwierzę, spanikowane krzyki zbira powinny ostrzec i ich na wypadek gdyby zasnęli.

Na razie jednak cieszył się względną ciszą. A przynajmniej dopóki elf nie zaczął się śmiać. Mordred spojrzał na swego towarzysza, nie widząc jednak powodów do radości. Jak dla niego był to tylko niepotrzebny kłopot na drodze do wydawałoby się łatwego zarobku.

Skoro teraz unieszkodliwi wszystkich trzech zbirów, wypadałoby się naradzić. A przynajmniej Morderd wolał zwalić z siebie odpowiedzialność za ewentualne pomysły i obarczyć nią wszystkich po równo. Na tą chwilę oparł się o ścianę i skierował wzrok w stronę drzwi gdzie zniknął Danarim. Lepiej mieć wszystkie trzy głowy zanim zaczną przerzucać się konceptami.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

32
Śnieg szybko pokrył martwe ciało, a warstwa narastała z chwili na chwile. Zamieć cały czas szalała, i nie zapowiadało się by miała przestać.
Rozejrzał się jeszcze wokół, jednak widoczność była słaba i przez szalejący w powietrzu śnieg nie było nic widać. Stwierdził, że wróci do chaty, w końcu trzeba zająć się pozostałą dwójką.
Wszedł do chaty i zamknął za sobą drzwi, po czym wszedł do pomieszczenia, w którym przebywali jego towarzysze i dwójka bandytów.
Zauważył, że dwoje mężczyzn zostało już związanych. Z pozoru węzły były dobre, i nie powinni się wywinąć. Jednak ich ręce krępują zwykłe skórzane tuniki, jakby się trochę poszarpali to mogliby je rozerwać. Trzeba będzie mieć ich na oku.
Usiadł w rogu pomieszczenia i spojrzał na swoją rękę, która już powinna być zagojona. Następnie zwrócił się do Mordreda i Iscaira.
-Zamieć szybko się nie skończy. Widocznie będziemy musieli tu nocować. Gospodarz nie ma nic przeciwko, a co do jego synów, to trzeba będzie ich zamknąć w pomieszczeniu obok, chyba, że macie inne pomysły? -Mówiąc to spoglądał na zmianę na Mordreda i Iscaira.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

33
Opanował swój śmiech i odetchnął głęboko. Wolał nie śmiać się jak wariat przy dwójce towarzyszy. Czarnowłosy nie wydawał się normalny, w końcu kto normalny w takiej pogodzie ma pełną zbroję? Ale w ogólnym rozrachunku był ciekawszy niż Oziębły Kapitan. Ten człowiek był sztywny jakby go nabili na pal.
Elf otarł twarz i sprawdził jeszcze raz węzeł na rękach młodego zbójcy, wyglądał dosyć solidnie. A nawet jeśli chłopak go rozerwie to i tak strach, że zostaną położeni znowu lub zabici powinien utrzymać go w ryzach. Nie są chyba na tyle szaleni by rzucić się po porażce na ciężko-zbrojnego, faceta który zabił ich ojca bez wahania i elfo-podobne coś.
Usiadł na plecach człowieka i rozejrzał się po podłodze po czym wyzbierał resztki jedzenia, każdy kawałek skrupulatnie otrzepywał z kurzu i pyłu i zjadał.
-Ustawiłbym ich w jakieś męczącej pozycji. Na przykład do góry nogami. - rzucił żując mięso - wtedy gdy się obudzą i hukną o podłogę, będziemy mieli sygnał. - podniósł kolejny kawałek do ust i spojrzał na małego robaka który siedział na kawałku cebuli. Złapał go w palce i wyrzucił. Cebule też.
-Oczywiście nie pójdziemy sobie beztrosko spać. - dodał i zjadł resztę - Czuwanie, oglądanie innych gdy się śpi...w straży miejskiej macie chyba na to jakieś fachowe określenie? - spojrzał pytająco na Danarima.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

34
- Ja pozostawiłbym ich blisko wyjścia. - Podrzucił swoją propozycję. - Jeśli się uwolnią i zechcą uciekać w taką śnieżycę, zdejmą nam kłopot z głowy. Jeśli ktoś lub coś wejdzie, zatrzyma się najpierw na nich, choćby z ciekawości. To da czas aktualnemu wartownikowi obudzić pozostałych.

Zamilkł na chwilę, szukając czy da się wynaleźć jak najbardziej ekonomiczne ich aktualnej sytuacji. Tematu broni nie poruszał ponownie. Może z tym zaczekać aż skończy się śnieżyca, bo w tym momencie i tak ich nie załadują.

Koncepcja elfa na uczynienie z nich alarmu, była w gruncie rzeczy dobra ale był z nią pewien problem...

- Skrępowanych będzie trudno ustawić bez przestawiania więzów. Należałoby ułożyć ich w pozycji na tyle stabilnej by nie upadli z bezwładu mięśni ale na tyle chwiejnej by przewrócili się przy najmniejszym ruchu. Nie za dużo zachodu z tym? Chociaż zawsze możesz próbować ze swoim. Mój raczej jest w postaci mało akrobatycznej. - Kciukiem wskazał na złodzieja wygiętego w tył, w pozie raczej mało plastycznej.

- W razie czego, pierwszą wartę mogę pełnić ja. Wypadałoby tylko żeby nasz aktualny lider wyznaczył czas trwania warty. - Ostatnia sugestia nie była powodowana nieufnością wobec towarzyszy, ale ocena sytuacji wedle własnych możliwości. Udało mu się zmrużyć oczy w stodole i nie był w palącej potrzebie snu. Prawdopodobnie wytrzyma dłużej nim będzie potrzebował się przespać. Chyba, że pozostali mają jakieś sekrety pozwalające im utrzymać się na nogach bez skutków ubocznych. W jego przypadku, po prostu wyszkolił się na tyle, że wytrzymywał bez snu kilka dni, ale nie zamierzał zmuszać się do takich granic jeśli mógł tego uniknąć...
Po drugie, po ostatnim śnie, jakoś nie spieszyło mu się do kolejnego wspomnienia...
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

35
Rozsiadł się wygodnie w pomieszczeniu, założył nogę na nogę i złączył ręce opierając je na swoim brzuchu. Nareszcie mógł trochę odpocząć po dosyć męczącym dniu, chociaż czeka go równie nieprzyjemna i zimna noc.
Wsłuchał się w słowa elfa, który zaproponował dosyć niespotykane wykorzystanie bandytów. Chciał z nich zrobić swego rodzaju żywy alarm, poprzez odpowiednie ustawienie ciała. Próbował sobie to zobrazować w głowie, ale nijak nie potrafił zrozumieć tego pomysłu.
~Elfy i te ich chore fantazje. ~Rzekł do siebie w myślach.
Zignorował złośliwe pytanie, które padło ze strony elfa, po czym skomentował jego pomysł.
-Zbędne kombinowanie elfie, okolica jest cicha, a dom mały. Spokojnie usłyszymy ich najcichszy krok, więc nie ma co się martwić.
Spojrzał ze zdziwieniem na człowieka, który stał obok elfa. Był zdziwiony, że ktoś poważnie rozważa pomysł elfa. Na szczęście Mordred przeszedł zaraz do bardziej sensownych rzeczy, które Danarim rozwarzał już od paru chwil.
-Trzy godzinne warty powinny wystarczy, ja biorę drugą wartę. -Powiedziawszy to, przesunął prawą dłoń na rękojeść swojego miecza, a następnie oparł głowę o ścianę, zamknął oczy i zapadł w lekki sen.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

36
Za oknem hulała burza śnieżna, a w chacie właśnie przygasał ogień. Mimo trudnych warunków Panowie wciąż nie potrafili ze sobą współpracować. Nawet dogadanie sprawy pojmanych ludzi nie doszło do skutku, ponieważ naczelnik wolał się zdrzemnąć. W takich okolicznościach za zniewolonych winien odpowiadać ten, kto pełni wartę. Jako, że pierwszy na czatach stał Mordred, to i jego pomysł wziął górę. Jednak bycie pomysłodawcą równało się z nominacją do posługi wykonawczej, dlatego samotnie musiał przeciągnąć jednego po drugim. Pierwszy z braci bardzo szybko znalazł się pod drzwiami, zaś transport następnego przysporzył bohaterowi trochę kłopotów. Facet był gruby, nieporęczny i w dodatku jechało od niego świeżymi fekaliami. Translokacja takiego elementu trwała kilka dobrych minut, aż w końcu przyszedł czas na czuwanie. Czy to na stojaka, czy na prowizorycznym krześle, miał za zadanie pilnować porządku oraz nie poddać się potężnej mocy snu. Mocy, jaka zdawałaby się mieć zbawcze działanie akurat teraz. Naturalnym zjawiskiem jest, że zmęczony człowiek przymyka oczka, dalej odpływając w krainę fantazji. Jednak, nie tym razem !
Wyczerpanie, nikczemna temperatura otoczenia, nisko wartościowy posiłek są niczym wobec determinacji bladego barbarzyńcy. Ten, jak pracoholik monitoruje sytuację jednocześnie nie pozwalając nikomu, ani niczemu na zmniejszenie swej aktywności. Od czasu do czasu zmienia miejsce pobytu, to siądzie na krześle, to na podłodze. Dla poprawienia komfortu postrzela sobie stawami podczas, gdy ostatnie płomienie uchodzą do atmosfery. Wygasające ognisko oznacza, iż służba dobiegła końca. Należy przebudzić kapitana i poinformować o zmianie warty.
Jako że jest on człowiekiem odpowiedzialnym w te pędy powrócił na jawę. Powstał, kiwnął głową w kierunku Mordreda tym samym przejmując pałeczkę. Nadchodzące 3 godziny ciszy w przypadku Danarima były najlepszymi godzinami podczas całej doby. Mężczyzna miał chwilę na konsternację, przemyślenie jutrzejszych postępowań itp. Również nienagannie wykonywał swoją robotę z tym, że przyszło mu pracować w totalnej ciemności. Ognisko zgasło, a rozrywkę przyniósł tylko i wyłącznie bijący w szyby śnieg, który na marginesie coraz mniej intensywnie zdawał się uderzać o krzemowy twór.
Dla kapitana pierwsze dwie godziny strzeliły jak z bicza, ostatnią postanowił skrupulatnie odliczać. Umiejętność liczenia do 60 pozwoliła mu na odhaczenie każdej nadchodzącej minuty.
Gdy wybiła liczba 50, postanowił zaprzestać. Do głowy przyszedł nikczemny plan, jaki zakładał wcześniejsze o 10 minut obudzenie elfickiego druha.
"...A co, niech się męczy dziwak. I tak, JA odwalam tutaj całą czarną robotę..."
Łatwiej było pomyśleć niżeli wykonać, pobudka leśnego stworzenia zdawałaby się nie mieć końca. Ani szturchanie, ani klepanie. Dopiero zatkanie mu nosa przez Denerima pozwoliło na jako taką pobudkę. W pół przytomny Elf otrzymał krótką wiadomość, po czym został sam. Kapitan zajął wygodne miejsce i tak samo jak wcześniej oddał się woli relaksu.

Danarim - Masz trzy godziny, potem powinno już się robić jasno. Wyruszamy skoro świt, więc nie zawal sprawy! Aaaa... I jeszcze coś, całą noc spali, lepiej żeby tak pozostało do rana

Iscar zapoznał się z przedstawianą treścią, aczkolwiek jego stan budził wątpliwości. Czyżby przyswoił rozkaz, a może dalej balansował na granicy snu. Tak,czy owak rozpoczął czuwanie...

Pierwsza godzina, Elf jeszcze nie śpi.
Druga godzina, Elf już chrapie.
Trzecia godzina, Elf w łeb wyłapie.

...Pobudkę przynoszą pierwsze blaski wschodzącego słońca. Promienie mijają na wskroś usytuowane szyby, kolejno rozbijając się w przestrzeń salonu. Noc mija, nadchodzi nowy dzień, wraz z nim rozczarowanie. Zobaczywszy, iż kompan poległ, na twarzy Danarima zagościł żarzący się grymas. Fortunnie zbiry wciąż leżały w pół przytomne, aczkolwiek nie zmieniało to faktu, że wszystko mogło runąć w gruzach. Dlatego kapitan zwrócił się do śpiącego jeszcze Mordreda, chyba chciał pokazać jaki naprawdę jest efl, a może chodziło o ucieczkę? Kto, to wie....

RESUMUJĄC:

* Jest nowy dzień. 7 rano.
* Zmieniamy kolejność. Danarim, Mordred, Iscar
* Ognisko zgasło, jest zimno. Każdy prócz Iscara posiada dostatecznie ciepłą odzież. W wyniku tego zmarznięty Iscar na czas misji otrzymuje - 2 do zręczności.
* W ciągu dwóch kolejek powinniście opuścić dom. W innym wypadku ktoś może go odwiedzić.
* Śnieżyca ustała.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

37
Warta przebiegła dosyć spokojnie. Niestety ognisko zgasło i musiał polegać głównie na swoim słuchu. Siedział czujnie na krześle i czekał. Zszedł z warty kilka minut przed czasem, po czym obudził elfa i posłał go do drzwi.
Obudził się wcześnie rano i rozejrzał po pomieszczeniu. Mordred jeszcze spał, a ich drugi towarzysz, który miał obudzić ich o świcie, również sobie drzemał.
Wstając poczuł, że spanie w tym miejscu nie sprzyja jego ścięgnom i kością. Strzelił palcami u rąk i rozciągnął ramiona, był trochę obolały. Przywykł do miejskich standardów, a w porównaniu do jego domowego łóżka można rzec, iż spał na kamieniach.
Podszedł do Mordreda i klepnął go energicznie w ramie, nie powinien spać zbyt twardo więc raczej się obudzi.
Następnie sprawdził czy synowie gospodarza nadal są pod drzwiami, i czy nadal mają węzły na rękach. Widocznie nie udało im się wykorzystać sytuacji, chociaż w takich ciemnościach, nie łatwo byłoby im uciec bez robienia hałasu.
Podszedł do elfa, który spał na krześle, po czym z lekkim impetem kopnął krzesło, tak aby wywróciło się w przeciwną stronę. To powinno go obudzić, nie miał zamiaru komentować elfiej niekompetencji.
Złapał za węzły jednego z mężczyzn i odsunął go od drzwi, to samo zrobił z następnym.
-Zabierzcie broń, którą zostawili i ruszamy! -Krzyknął donośnym głosem licząc na to, że elf również się już obudził.
Pchnął drewniane drzwi i wyszedł na zewnątrz. Było równie zimno co wczoraj, a śniegu znacznie więcej. Gdy tylko przekroczył próg chaty, jego nogi zapadły się w grubej warstwie śniegu. Ruszył w kierunku stodoły. Miał nadzieje, że śnieg nie zasypał wejścia, chociaż zawsze mogą zrobić wyłom w ścianie, przez który wyjadą.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

38
Tym razem spał bez snów. Gdy więc Danarim szturchnął go, przebudzeniu nie towarzyszyło powolne wypływanie z nieświadomości, lecz raczej przypominało rozsuniecie czarnej kurtyny i powrót do rzeczywistości zajął mu mniej, niż mrugnięcie okiem.

Choć zewnętrznie nie objawił tego, był zadowolony, że Danarim jednak słuchał i zanotował w pamięci jego wcześniejszą propozycję by zabrać broń.

zazagdybytylkozazaaaaaazstłumiłuprzedzeniazazarasowezaza

- Nie komentuj teraz... - Mruknął pod nosem.

Pozbierał broń gdyż w pełnej zbroi mógł ją nieść łatwo bez przypadkowego zacięcia, co - jak sądził - byłoby trudniejsze dla półnagiego elfa, który pewnie nieco zesztywniał na tym mrozie. Naprawdę trzeba będzie pomyśleć nad cieplejszym dla niego strojem, jeśli nie chcą zostawić go w zaspie jak starego zbója.

zazazacozajeżeliktośzazaposądziwasonapad?zazazzzzcidwajzaaazzzwyglądajązazazajakofiaryrabunkuzzaz

Mordred mrugnął oczami w nagłej realizacji. Dobrze byłoby powiadomić o tym Danarima. Dogonił go więc dość szybko, jako że ich szef przetarł już ścieżkę w śniegu a obszerniejsza postać Morderda tylko ją poszerzyła.

- Danarim... - Zagadnął dogoniwszy strażnika. - Zostawiamy po sobie dwóch związanych ludzi, kałużę krwi i trupa w zaspie. Jeśli ktoś na to trafi, nie sądzisz, że mogą wziąć nas za napastników? Czy twój autorytet przedstawiciela prawa wystarczy by potwierdzić, że działaliśmy w samoobronie?

Nie wspomniał o ewentualnej możliwości prewencyjnego uciszenia świadków, by zapobiec fałszywym zeznaniom. Miał wrażenie, że Danarim chętnie by na to przystał, a nie było to coś co Mordred popierał...
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

39
Sam nie wiedział kiedy usnął. Ostatnie co pamiętał to, że ustalali co zrobić z rzezimieszkami oraz kto będzie czuwał w nocy a potem...nic. Zimno i zmęczenie musiało w końcu dać o sobie znać. Na północy bywało zimniej niż tutaj, ale tam przynajmniej chodził cieplej ubrany. Przeklął się w myślach za to, że nie zabrał cieplejszych ubrań. Ale skąd mógł wiedzieć, że zima wciąż będzie zbierać swoje żniwo w tych rejonach? Śnieg powinien już stopnieć.
Obudził go huk i ból w potylicy. Otworzył oczy i rozejrzał się. Wcześniej był tak zaspany, że nie był do końca świadom tego, że Danarim go obudził i kazał czuwać.
Spojrzał na kapitana straży i rozmasował tył głowy po czym wstał. Ból i krzyk rozbudziły go dostatecznie, zwłaszcza, że zimno znów zaczęło dokuczać. Ognisko częściowo wygasło. ~Przynajmniej włosy mi wyschły.~ pomyślał związując swoje włosy kawałkiem skóry z kaftana młodego zbójcy. Długi kuc wisiał mu swobodnie na plecach i bujał się jak wahadło gdy elf chodził.
Roztarł ramiona i rozejrzał się ponownie. Niestety nie widział nic czym mógłby się okryć. Czuł się cały zesztywniały, niewygodna pozycja do spania, to zimno i cała sytuacja były bardzo niekomfortowe.
-Zostawiamy ich tak? - krzyknął do dwójki towarzyszy stając w drzwiach.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

40
Najwyraźniej dwójka towarzyszy zaczęła się w niewielkim stopniu dogadywać, a to już lada krok w ich szorstkich relacjach. Wraz z obładowanym żelastwem Mordredem, Danarim udał się pod stodołę, którą osypał śnieg. Fortunnie był on dzisiaj bardzo delikatny, typowy zimowy puch, więc otwarcie wrót nie powinno stanowić większego problemu. No ewentualnie ktoś pomacha sobie noga, ażeby odgarnąć nieco skrystalizowanej wody. W drodze po środek transportu Panowie rozmyślali na temat obecnych z elfem zbirów. Jeszcze nie doszli do konsensusu, prawdopodobnie osiągnęliby cel, gdyby nie charakterystyczny krzyk z okolic chaty. Był to wołający Iscar.
Wszyscy na nogach, zatem nie mieli na co czekać, pozostało wyłącznie sprawa dogadania się co do zbirów, wyprowadzenia wozu i ruszenia przed siebie. Czas nagli, a podróżnicy nie mają go za wiele...

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

41
Otworzył drzwi od stodoły i spojrzał na transport. Wszystko było w porządku, więc postanowił, że wyprowadzi wóz i zaraz mogą wyruszać.
Pytanie Mordreda nurtowało również Danarima. Wiedział, że to oni na nich napadli, oraz zdawał sobie sprawę, że nowy komendant jest strasznie tchórzliwy i głupi, można mu wcisnąć byle kit, a w prawdę powinien jeszcze bardziej uwierzyć. Chociaż dla pewności z chęcią uciszyłby ich na stałe.
-Napadli na nas, więc nie ma tematu. Wszystko zostanie ujęte w raporcie jak tylko wykonamy zadanie.
Zauważył, że elf wyszedł z chaty i również zastanawiał się co zrobić z pozostałą dwójką. Dla niego wyjście było proste, można ich uciszyć albo zostawić.
-Sami powinni się oswobodzić, gdy się obudzą. Nie dogonią nas, więc nie są dla nas zagrożeniem. Ale jeśli nadal się ich obawiacie, to wyjście jest proste. Nie ma człowieka, nie ma problemu.
Zostawił towarzyszą chwile do namysłu, a sam udał się do środka stodoły. Wskoczył na powóz, po czym usiadł i strzelił wodzami.
Konie zerwały się do marszu i wyprowadziły bryczkę ze stodoły. Ponownie szarpnął wodzami, aby zatrzymać zwierzęta.
Rozejrzał się po okolicy, a następnie zeskoczył na ziemie i spojrzał na Mordreda oraz Iscara.
-To co zamierzacie z nimi zrobić?

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

42
- Ja wolę ich zostawić. - Wyraził swoje krótko swoje zdanie. Jednak po chwili dla uzasadnienia kontynuował.
- Najpierw muszą się wyswobodzić. Potem znaleźć coś na grzbiet zanim w ogóle pomyślą o pościgu. Ponadto wczoraj rozgromiliśmy ich szybciej niż kultysta Krinn ściąga gacie. W dodatku na ich terenie, w ich zasadzce i gdy trzymali nas już na czubku noża. Jeśli po takiej porażce nadal zechcą nas ścigać, to już zakrawa nie na głupotę ale umysłowy defekt. - Swoją tyradę zakończył wzruszeniem ramion, gdy załadował zdobytą broń na wóz i zabezpieczył by nie latała po całym pojeździe.

Następnie zajął swoje poprzednie miejsce na wozie i zwrócił się do bladego towarzysza - A twoje zdanie elfie? - I po chwili też uświadomił sobie, że nadal ani on ani elf nie podali swoich imion. Wcześniej nie spieszyło mu się ale teraz wypadałoby wiedzieć jak się zwracać do siebie, skoro podróż już się komplikuje to trochę czasu ze sobą spędzą.
- Przy okazji, jedynie nasz szef się przedstawił, trzeba to nadrobić. Ja jestem Mordred a do ciebie jak się zwracać? - Skierował do elfa kolejne pytanie, które już dawno powinni mieć za sobą.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

43
Przyglądał się całej sytuacji rozcierając ramiona. Dziwił się, że dopiero teraz zaczął odczuwać to zimno. Musiał nieźle przemarznąć.
Mimo iż był oddalony od towarzyszy kilka sporych kroków to słyszał ich rozmowę. Chciał się nawet zgodzić z Mordredem żeby zostawić zbójców i zignorować ich ale zbyt szczękał zębami i nie mógł wydobyć z siebie głosu. Pokiwał więc tylko głową, nie zważając na to czy dwójka widzi ten gest czy nie.
Gdy zobaczył, że czarnowłosy zajmuje się bronią i umieszcza ją w wozie, zorientował się jak wiele rzeczy do niego nie docierało. Odczekał chwilę aż wyprowadzą do końca wóz i zajmą miejsca, po czym przebiegł szybko przez śnieg, korzystając z toru wydeptanego przez resztę i wskoczył do wozu trzęsąc się.
-I-i-isc-car. - powiedział a raczej wydzwonił zębami, swoje imię do Mordreda.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

44
Obrazek
Tego poranka temperatura była jeszcze niższa niż zwykle. Nadmierne ochłodzenie łamało wszelkie prawa natury, mimo iż panuje kalendarzowe lato. Przyzwyczajeni podróżni nie zwracali uwagi na te anomalia, dla nich priorytetem było wykonanie powierzonego zadania. Co prawda odczuwali nad wyraz bolesny spadek temperatury, jednak brak wiatru z widniejącym na błękitnym niebie słońcem, rekompensował straty. W dodatku takie zimno spowodowało, iż nawałnice wczorajszego śniegu nie ulegały zlepieniu. Prze to wyprowadzenie wozu i pokonywanie zasp przez koła bryczki było, niczym zanurzenie noża w świeżym masełku. Z tego przywileju skorzystał kapitan wyprawy- "dziwna rączka" Danarim, który zasiadł za wodzami. Całe wyprowadzenie wozu odbyło się dostatecznie sprawnie, aby pomimo strat czasowych, spowodowanych zaspaniem, odjechać mniej więcej na czas. Trzymawszy pieczę nad końmi pokierował bryczkę w odpowiednim kierunku. W tym samym czasie do pojazdu wskoczył Mordred, ówcześnie załadowując "zdobyte" przedmioty.
[ Dwa krótkie miecze i sztylet ]
Obrazek
Obrazek
Z chaty wyszedł natomiast Iscar, który powtórzył wyczyn towarzysza. Zebrani do kupy mogli nareszcie ruszać. Do rozwidlenia rzeki pozostał jeszcze spory kawałek drogi, gdyby udało im się pokonać wyznaczoną trasę bez żadnych przeszkód, to powinni być na miejscu przed zmrokiem. Droga wydaje się łatwa, więc należy chwytać za wodze. Panowie nie są świadomi tego, co ich czeka, dlatego powinni się śpieszyć. Najgorsze, że nie znają dokładnej lokacji ekwipunku, jaki zlecono im pozyskać. Czy w ogóle go odnajdą, gdyż każdy mógł się nim zainteresować.
Czas pokaże, póki co muszą znieść podróż, mróz i siebie nawzajem.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

45
Wskoczył na powóz, a zaraz za nim jego towarzysze. Zdecydowali, że zostawią w spokoju synów rolnika. Nie było z ich powodu do większych zmartwień, przynajmniej takie jest jego zdanie.
W końcu jeden z jego towarzyszy wpadł na pomysł, iż oni również powinni się przedstawić.
Nie wiedział, czy to prawdziwe imiona, czy tylko tania przykrywka. Nie ufał własnym ludziom,a co dopiero nieznajomym najemnikom.
Elf nie wpadł na to, aby rozejrzeć się w chacie za jakimś cieplejszym odzieniem, i teraz musi marznąć. Oczywiście Danarimowi, w żadnym stopniu o nie przeszkadza, bardziej go to śmieszy.
Gdy Mordred załadował broń i wszyscy byli już na powozie, strzelił wodzami, a konie ruszyły.
Po chwili znaleźli się na trakcie. Nadal było zimno, ale nie padał śnieg, a widoczność była wręcz doskonała. Popędzał co chwile konie, może i byli na trakcie ale w takim śniegu nawet przemieszczanie się powozem było dosyć mozolne.
Nie był duszą towarzystwa, ale skoro ma z nimi pracować, stwierdził, że wypadałoby się czegoś o nich dowiedzieć.
-Jesteście najemnikami? Rzadko zdarza się, aby najemnicy brali robotę od straży. -Zapytał, spoglądając na Iscara i Mordreda, po czym ponownie przekierował wzrok na trakt.

Wróć do „Saran Dun”