Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

16
- Siadajcie, siadajcie... - mówił gospodarz wskazując na główny pokój z niewielkim stołem.
Siedziało tam dwóch młodych mężczyzn. Byli to synowie starca. Pomagali mu w gospodarstwie, wybierali się do miasta i opiekowali się swym ojcem.
Gdy towarzysze zebrali się w chacie, owy gospodarz przyniósł spory garnek, który jeszcze przed chwilą wisiał na rusztowaniu nad ogniem.
- Mam nadzieję, że lubicie wywar z mięsa wołowego z warzywami? - zapytał uśmiechając się, po czym zaczął nalewać sporą chochlą do niewielkich, drewnianych talerzy. - Dokąd się udajecie? - zapytał po chwili i wziął łyk przygotowanej zupy.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

17
Wszedł do niewielkiego kamiennego budynku. Rozejrzał się trochę, była to skromnie urządzona chatka, niski dach i małe pomieszczenia. -Prawie jak w jaskini. -Powiedział w myślach.
Było tutaj znacznie cieplej niż na zewnątrz co dosyć szybko odczuł. Tąpnął kilkukrotnie butami, aby odpadł od nich śnieg.
Wolnym krokiem wszedł do pomieszczenia, zauważył dwóch młodych mężczyzn, domyślił się iż to synowie starca.
Usiadł przy niewielkim stole i spoglądał na gospodarza, który właśnie przyniósł garnek z potrawką. Zapach unosił się już po całym domu, a Danarim był strasznie głodny po podróży w takich warunkach.
Jednak jego podejrzliwość cały czas była przy nim, przyglądał się uważnie każdemu szczegółowi. Przyszła mu nawet do głowy myśl, iż starzec zatruł jedzenie, aby zabić ich i zabrać pieniądze oraz powóz.
Uspokoił się dopiero gdy zauważył, że starzec wziął łyk z garnka. Przysunął sobie drewniane naczynie i wziął łyk wywaru. Spojrzał na starca, gdy padło pytanie o to gdzie się udają.
-Udajemy się w kierunku Qerel. -Danarim nie był zbytnio przekonany do podawania takiej informacji byle starcowi, ale z drugiej strony było to najbliższe miasto, do którego prowadzi trakt.
-Działo się ostatnio coś ciekawego w okolicy? -Zapytał spoglądając na starca i jego synów, po czym wziął kolejny łyk potrawki.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

18
Gdy wyszedł ze stodoły, zauważył ze smutkiem, że napadało jeszcze więcej śniegu. W takim tempie to niedługo co niższe krasnoludy i gnomy zaczną budować tunele w śniegu. O niziołkach nie wspominając. Westchnął i ruszył za kapitanem który zostawił za sobą wydeptany częściowo ślad. Pomogło to jednak tylko odrobinę. Chłód przebijający się przez podeszwy butów Iscara wciąż był nieznośny.
Gdy wszedł do pomieszczenia od razu zaczął strzepywać z siebie śnieg ledwo co zwracając uwagę na to co się dzieje w pokoju. Dosyć długo żył na północy i przedzieranie się przez zaspy czy lód nie było mu obce, lecz nawet po wielu latach takiego życia wciąż tego nie cierpiał. Gdy już zrzucił z siebie śnieg i otrzepał buty zasiadł do stołu wraz zresztą. Jego długie, mokre włosy wystawały z kaptura i wisiały na nim w nieładzie. Spojrzał na młodego chłopaka obok siebie i wyszczerzył zęby w uśmiechu po czym wystawił mu dłoń w geście przywitania. Miał zajęte ręce, bowiem wciąż trzymał swój kij a drugą rękę trzymał wyciągniętą w kierunku młodego chłopaka. A miska z jedzeniem czekała...
Przełknął ślinę i dorzucił się do pytania Danarima.
-Poza tym przeklętym śniegiem oczywiście. - spoglądał ukradkowo na jedzących, nie mieli na twarzy grymasu bólu czy otumanienia, więc jedzenie powinno być zjadliwe. Choć zawszę pozostawała możliwość, że to co tam wrzucili działa po czasie. Jeśli działa. Chociaż ten stary je. Ale młodzi nie. A co jeżeli zagrozili starcowi i kazali mu zjeść i to bandyci?
Iscar przygryzł nagle mocno wargę przywołując swoje myśli do porządku za pomocą bólu. ~Spokój. Opanuj się.~ spojrzał na niski sufit i zastanowił się jak zmieści się do tego pokoiku Mordred w swojej zbroi.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

19
Mordred o dziwo zmieścił się do małej izby, jak wielki *uj do ciasnej...
...
W każdym razie znalazł dość miejsca do manewru, by zasiąść z kompanami przy stole, we względnie wygodnej pozycji. Lata ćwiczeń w poruszaniu się w tym pancerzu zapewniły mu nietypową dla ciężkozbrojnych swobodę ruchu. Skinieniem głowy przywitał się z gospodarzami a jego nastrój zdecydowanie poprawił się wobec wywaru za którym przepadał.

Szkoda tylko że jego paranoja musiała to zepsuć. Mordred zdecydowanie preferował zgiełk wielkich miast, ponad małe społeczności. Nie lubił wiosek i samotnych siedzib, nosząc na karku wrażenie, że w każdej mogą czaić się kultyści lub kanibale. Odkąd opuścił rodzinne strony, podejrzenia te przestały się sprawdzać jednak zdecydowanie brakowało mu zaufania w dobre intencje i altruizm bliźniego. Wprawdzie fakt, że starszy gospodarz sam spróbował potrawy nieco złagodził jego obawy, jednak drugi paranoidalny głos podpowiadał, że mógł się po prostu uodpornić na daną truciznę.
Niemniej Mordred wiedział, że nie może sobie zbytnio pozwolić na głodówkę. Ich podróż potrwa nie wiadomo ile a zimno szybko wysysa siły. Z nadzieją, że nie władowali się w zasadzkę - lub że przynajmniej jeden z nich zdoła uratować ich tyłki jeśli wpadli - Mordred podziękował gospodarzowi, jako że jego towarzysze chyba o tym zapomnieli i powoli zabrał się do jedzenia. Do rozmowy na razie się nie wtrącał, może za to usłyszy coś ciekawego od Danarima bądź gospodarza.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

20
Dwaj mężczyźni, siedzący przy stole zabrali się za jedzenie. Zerkali co jakiś czas na starca, jakby czekając na jakiś znak. Ten w spokoju pił wywar, po czym wyciągał palcami z dna resztki kawałków mięsa i warzyw. Po skończonym posiłku wyszedł z pokoju i przeszedł do innego pomieszczenia. Słychać było syk parującej wody z rozgrzanego kociołka. Widocznie zabrał się za czyszczenie naczynia.
Gdy powrócił do pokoju powiedział dziwnym głosem:
- No, nie będę owijał w bawełnę. Oddajcie wszystko, co macie - rzekł poważnym i groźnym tonem.
Mężczyźni wyglądający na synów starca wstali i wyciągnęli spod stołu krótkie miecze, po czym natychmiast skoczyli do Mordreda i Iscara. Do Danarima zbliżył się staruszek i wyciagnął sztylet.
- Oddajcie pieniądze, broń, a nic wam się nie stanie - dodał gapiąc się na gwardzistę. - No już! - krzyknął.

Sytuacja wyglądała niebezpiecznie. Mężczyźni stali w pozycji ofensywnej, zwróceni do Iscara oraz Mordreda. Dzieliła ich odległość sześciu stóp. Natomiast starzec, trzymający przy ciele sztylet, stał na odległość ręki od strażnika.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

21
Danarim siedział spokojnie przy stole i rozglądał się wokół. Gospodarza wyszedł gdzieś na moment.
Słychać było syk parującej wody, prawdopodobnie wymywał kocioł po posiłku.
Gdy wrócił sytuacja się zmieniła. Zażądał abyśmy oddali całe nasze uzbrojenie i dobytek. ~Cwany plan, czy głupota? -Zastanawiał się w myślach.
Zauważył, że jego synowie dobyli krótkich mieczy, a sam starzec zbliżył się do niego ze sztyletem. Wiedział, że dobycie broni trochę potrwa, a długie miecze na nic się nie zdadzą w tym pomieszczeniu, jest zbyt małe.
Skinął głową jakoby przystał na propozycje starca, po czym wstał. Odpiął powoli miecz z pochwą od pasa, następnie przełożył go do prawej ręki i upuścił na ziemie.
Był to znak, że przystaje na propozycje starca. Przynajmniej chciał, aby starzec tak to widział.
Wykonał szybki ruch prawą ręką, złapał mocno sztylet, aż ten wbił się w jego dłoń, po czym starał się wyszarpać go z ręki starca. Obrócił się przy tym tak, aby przy pchnięciu, ostrze nie wbiło się w niego. Lewą ręką chwycił dłoń starca i wykręcił ją aby ten puścił miecz. Jeżeli się wszystko się udało, to przekłada sztylet z zakrwawionej prawej ręki do lewej i przystawia go starcowi do gardła.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

22
Patrzył się to na chłopaka przed sobą to na swoją wyciągniętą dłoń czekając aż młodzik coś zrobi. ~Pośpiesz się wieśniaku, głodny jestem.~ pomyślał i skrzywił się lekko czując krew sączącą się z przygryzionej wargi. Widząc, że jednak człowiek nic sobie z tego nie robi zabrał rękę i sięgnął po miskę z jedzeniem. Świeże, gorące danie. Zimą coś takiego to skarb. Elf uniósł miskę i zbliżył do twarzy po czym powąchał. Zmarnowanie tego posiłku będzie niepowetowaną stratą, lecz należałoby ukarać tego dzieciaka. Elf wciąż się wahał nad złośliwym i oczywiście przypadkowym wylaniem gorącej potrawki na krocze chłopaka a zjedzeniem jej.
Powód ku wykorzystaniu jej w bardziej bojowy sposób przyszedł niespodziewanie.
-Bandyci. - powiedział przestraszonym głosem robiąc zdziwioną minę, co przy jego sponiewieranym przez zimno i topniejący śnieg wyglądzie mogło sprawić, że wyglądał naprawdę żałośnie.
Zaczął odkładać miskę z parującym gulaszem na stół, lecz w ostatniej chwili szarpnął ręką i skierował miskę na twarz zbójcy przed nim. Tak, by gorące jedzenie i ciecz trafiły w oczy.
Celny rzut jedzeniem mógłby oślepić przeciwnika na krótką chwilę, lub nawet go skutecznie poparzyć.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

23
Mordred ledwo powstrzymał się przed... Szerokim uśmiechem.

- Złodzieje - Pomyślał radośnie. Radość z tego powodu mogła wydawać się komuś dziwna, ale dla Mordreda który ustawicznie oczekiwał ataku ze strony kanibali, tudzież obłąkanych członków jakiejś sekty, napad zwykłych rabusiów był zdecydowanie poprawą sytuacji.

Niemniej szkoda byłoby zabijać ludzi którzy ich nakarmili. Gdyby miał przypisać im motywy, sądziłby, że to akt desperacji spowodowany zimą i niedoborem żywności.
Ale obrabować też nie zamierzał się pozwolić.

Jego napastnik uzbrojony był w krótki miecz, który nie powinien nawet uszkodzić jego pancerza. Jednak złodziej stał i mógł łatwo sięgnąć do odsłoniętej głowy Mordreda. W takim razie należało to szybko zmienić. Rabusie nie wyglądali na zaprawionych w boju wojaków lub żołnierzy, a tacy popełniają pewne naturalne błędy. Mordred zamierzał je w pełni wykorzystać.
Danarim zareagował pierwszy a zaraz po nim elf. Było to Mordredowi bardzo na rękę, bo jeśli we trójkę zadziałają jednocześnie, uwaga napastników powinna być maksymalnie rozproszona, co spowolni ich reakcje, choćby na chwilę, to pierwszy błąd na który Mordred liczył.

W myślach pogratulował elfowi wykorzystania gorącej zupy. Stary sprawdzony numer w karczemnych burdach, numer który Mordred zastosował jednocześnie z elfem, także chlustając swoją niedojedzona zupą w twarz napastnika. Jeśli nie zdąży zareagować, z tej odległości zostanie poparzony i oślepiony. Natomiast jeżeli zdąży... Cóż, ludzki instynkt bywa zgubny. Pierwszym odruchem obrony przed płynem jest zasłonięcie lub odwrócenie oczu, jednak oznacza to, że napastnik straciłby go z pola widzenia, bez względu na to czy dostanie zupą czy nie. To drugi błąd na który Mordred liczył u nieprzywykłych do wojskowego reagowania zbirów.

Ale na tym czarny rycerz nie skończył. Wprawdzie niewielka izba utrudniała lub wręcz uniemożliwiała walkę półtorakiem, jednak mogła stać się przewagą jeśli wiedzieć jak ją wykorzystać. A zbroja w którą Mordred był zakuty, może służyć nie tylko do bezkarnego zbierania ciosów...
Niemal tym samym ruchem którym chlusnął wywarem, zerwał się z krzesła w stronę swojego napastnika i nie zwalniając, wycelował barkiem w jego korpus. Duży cel łatwy do trafienia. Najważniejsze to nie dać mu czasu na wyjście z szoku i uniesienie miecza. Małe rozmiary pomieszczenia, czyniły odległość między ścianami, stosunkowo krótką. Jeśli uda się staranować rabusia i przygnieść go do ściany, impet Mordreda i waga zbroi powinny bez trudu pozbawić go tchu i połamać żebra.
Próbowaliście kiedyś szermierki z połamanymi żebrami? Życzę powodzenia w nie zesraniu się z bólu a co dopiero utrzymaniu miecza. Nawet najtwardsi wojacy maja z tym problem a co dopiero zwykły zbój. Przy odrobinie szczęścia, mężczyzna w ogóle huknie głową o ścianę, straci przytomność i przestanie im się kręcić pod nogami.

Wziąwszy pod uwagę wszystkie okoliczności, ten manewr miał największe szanse powodzenia. Prosty i szybki, wymagający góra dwóch żwawych ruchów. Najlepiej zakończyć walkę, nim się zacznie.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

24
Danarim

Starzec widząc jak Danarim chwyta jego ostrze, starał się je wyciągnąć z uścisku gwardzisty, co doprowadziło to głębokiego cięcia na skórze strażnika.
Wykręcenie ręki było dobrym ruchem, gdyż przeciwnik wypuścił broń jęcząc z bólu. Gwardzista przełożył szybko ostrze do lewej ręki i przyłożył go starcowi do gardła. Ten zaczął ciężko dyszeć i stękać, odchylając głowę do tyłu.
Rana była rozwarta i obejmowała całą szerokość dłoni, w dodatku piekła niesamowicie. Zostały uszkodzone niektóre ścięgna i pojedyncze wiązki mięśni. Mimo to, Daniarim nie wykazywał żadnych oznak bólu.

Iscar

Rzucona miska z jedzeniem trafiła przeciwnika w czoło. Gorący wywar spłynął na brodę, później na ziemię. Mężczyzna krzyknął i złapał się obiema rękami za twarz, by ciecz nie wpłynęła mu do oczu. Wciąż trzymał miecz, lecz tym razem przy twarzy. Z paniki zapomniał o stojącym obok Iscarze. Jedyne co chciał zrobić, to uśmierzyć ból. Poparzenia były wystarczająco duże. Na pewno pozostanie spora blizna, a o gładkiej i czystej kolorem skórze, może już zapomnieć.
Nie można przeoczyć tego, że elf zmarnował sporą porcję jedzenia, a o nie bardzo trudno podczas długiej zimy. Jeżeli nie zaspokoi potrzeb związanych z pożywieniem, na pewno odbije się to na jego odporności lub sile.

Mordred

Przeciwnik widząc ruch Mordreda, uchylił się na bok, skutecznie unikając uderzenia miską z potrawą. Niemalże natychmiastowe wyskoczenie czarnego rycerza w stronę mężczyzny powiodło się. Impet uderzenia był wystarczająco duży. Syn starca upadł na ziemię przygwożdżony ciężką zbroją Mordreda. Krzyknął głośno, wierzgał nogami, po czym zaczął ciężko oddychać. Brakowało mu tchu. Z wielkimi oczami patrzył na leżącego na nim człowieka i ostatkiem sił uderzył mieczem w jego zbroję. Bezskutecznie. Ostrze odbiło się od pancerza, wydając metaliczny odgłos. Mężczyzna zajęczał, po chwili przestał oddychać i wypuścił broń na ziemię.
Ostatnio zmieniony 21 lip 2014, 19:51 przez Sherds, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

25
Poczuł okropny ból w dłoni gdy sztylet przebijał skórę i ścięgna. Wiedział, że jego prawa ręka szybko upora się z raną, aczkolwiek na chwile była nieużyteczna. ~Wojacy z nich nie najlepsi. Powiedział sam do siebie w myślach.
Przyłożył sztylet do gardła staruszka. Powolnymi krokami spychał go w kierunku ściany, ograniczył jego pole manewru do minimum. Bacznie obserwował każdą jego część ciała, gdyby starzec wykonał zbyt gwałtowny ruch, wtedy sztylet przeciąłby jego gardło.
Kątem oka spojrzał na swoich towarzyszy. Zauważył, że poradzili sobie równie sprawnie co on i może być z nich pożytek. Jeden leży na ziemi, drugi jest na łasce elfa. ~Chociaż coś zjedliśmy, przynajmniej ja zjadłem.
Spoglądał na starca zgorzkniałym spojrzeniem. Miał nadzieje, że trafili na normalnego gospodarstwo, niestety sprawdziły się jego najgorsze obawy.
-Potrawka była całkiem smaczna. -Powiedział spokojnym głosem patrząc się na starca. Następnie gładkim i szybkim cięciem przeciął jego gardło, dodając.
-Nie liczą się motywy, wiek, czy rasa. Jesteście bandytami, więc kończycie jak bandyci. -Pchnął konającego starca na bok po czym wyrzucił sztylet i spojrzał na towarzyszy.
Czuł piekielny ból w prawej ręce, ale wiedział, że za parę minut wszystko będzie w porządku. Schylił się po swój miecz i przypiął go ponownie do pasa.
-Śmiało, możecie ich zabić jeśli chcecie. -Rzekł stanowczym głosem, spoglądając na twarz mężczyzny, który został oblany wywarem.
~Bezwartościowe śmieci, takim nie można okazywać litości. -Z jakiej strony nie spojrzałby na sytuacje, upewniała ona tylko jego przekonania o tym, że na świecie jest wiele ścierw, przed którymi trzeba chronić społeczeństw.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

26
Stał spokojnie wiedząc, że musi być luźny w razie walki. Mocowanie się czy sztywne ruchy w tak małym ciasnym pomieszczeniu doprowadziły by tylko do jego przegranej. Swoją drogą pancerz Mordreda musiał wyjątkowo dobrze na nim leżeć skoro był w nim taki mobilny. Albo był w pewien sposób z nim związany lub zaklęty. Wiele dziwów chodzi po tym świecie.
Spojrzał na Danarima w momencie gdy poderżnął starcowi gardło. Tryskająca krew i puste spojrzenie człowieka nie zrobiły wrażenia na elfie. Bardziej zastanawiało go to, dlaczego ich zaatakowali. Nie byli zbyt zorganizowani a tam zasadzka miała sporo luk. Zarówno w obronie jak i ataku. Mogli więc być zbójcami lub zdesperowanymi ludźmi. Te i podobne myśli krążyły po głowie Iscara lecz przerwał je głos Kapitana Straży który wdarł się w jego uszy jak sztylet który przed chwilą rozdarł krtań i skórę staruszka. ~Śmiało, możecie ich zabić jeśli chcecie?~ białowłosy skrzywił się lekko i przekręcił głowę na bok przekładając kij do drugiej ręki. ~Już pędzę by zabijać kogokolwiek w obecności jakiegoś przedstawiciela władzy.~ zmierzył wzrokiem Danarima i jego krwawiącą dłoń ~Jaka by ona nie była.~ uniósł lekko kij i łapiąc go drugą ręką za koniec zrobił mały łuk uderzając mężczyznę oblanego zupą w krocze. Po czym uderzył go w głowę i zaszedł od tyłu. W tej pozycji założył mu kij pod brodę i najzwyczajniej na świecie zaczął dusić aż zemdleje.

OOC:
Uznałem, że skoro jest oblany i się miota mogę zrobić dłuższą akcję. Jeżeli się mylę to mnie popraw.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

27
Rozprawiwszy się ze swoim przeciwnikiem, Mordred podniósł się z ziemi. Niezupełnie o to mu chodziło, bo nie zamierzał sprowadzać ich obojga na glebę, ale tym razem uszło mu to płazem, bo miał tylko jednego przeciwnika. Spojrzał na leżącego mężczyznę niemal z wyrzutem. Nie planował go zabijać a nie był pewien czy żyje. Nie chciał jednak tego sprawdzać, tym bardziej gdy ich chlebodawca najwyraźniej już przekreślił tych ludzi. W takim razie, jeśli złodziej nie żyje, to trudno, jeśli żyje, Mordred nie zamierzał go dobijać. Oziębłość Danarima nieco go zirytowała, ale też nie wprawiła w święte oburzenie. Znał ten chłodny pragmatyzm i nie mógł go krytykować, skoro działali w obronie własnej. Natomiast z odrobiną zażenowania przewrócił oczami widząc hołubce wyprawiane prze elfa. Jego zdaniem w zupełności wystarczyłoby solidnie zdzielić zbira końcem tego kija w podbródek, by wstrząs pozbawił go przytomności równie skutecznie co brak oddechu.
Rozglądając się po pomieszczeniu, jego wzrok padł na broń pokonanych. Podnosząc miecz z ręki swojego powalonego wroga, zwrócił się do Danarima.

- Może powinniśmy zabrać tę broń. Nawet jeżeli nie potrzebujemy dodatkowych ostrzy, zawsze możemy sprzedać je na najbliższym bazarze, choćby za kilka gryfów a może i więcej, na nieprzewidziane wypadki. Choćby na ewentualny opatrunek na twoją rękę. - Ruchem głowy wskazał na dłoń gwardzisty.
- Nie wiadomo co jeszcze nas opóźni, a mając wóz nie obciążymy się nadmiernie żelastwem. Nie bardzo uśmiecha mi się okradanie komuś chaty, a poza tym raczej nie znajdziemy tu nic cennego, ale broń zawsze jest trochę warta. - oznajmił oglądając krótki miecz który niedawno był skierowany przeciw niemu.

zazazaazzaatymzazagłupcomzazaizataksięzazajużzazzznieaazzaprzydaaazza

- Taaa... - Mruknął jeszcze.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

28
Jeden ruch, a krew spłynęła po podłodze kreując pokaźną kałużę, której kresy przypadły na stopy Mordreda. Bezwzględny czyn kapitana sprawił, iż atmosfera zgęstniała bardziej niż krzepnący na drewnianym podłożu czerwony barwnik. Podobnego gwałtu na naturze nie podjął się żaden z obecnych. Wszyscy oni oszołomili swych konkurentów, w bardziej lub mniej efektywny sposób.
Jedn użył swojego kija, drugi zaś zmienił swe oblicze i stał się taranem.
W zaistniałej sytuacji musieli działać szybko. Noc jeszcze młoda, a domowe ognisko już dawno przekroczyło apogeum świetności.
Każdy czyn przynosi jakieś konsekwencje, i tym razem ciąg przyczynowo skutkowy zebrał swoje żniwo. Obecnie pożądane byłoby usunąć martwego gospodarza. Zająć się jego synami w taki sposób, aby więcej nie przyswoili żadnych utrapień. W grę wchodziło wiele wyjść m.in szybka śmierć, surwiwal na mroźe czy też spętanie agresorów.
Chmara śmierci nie wyłącznie przycumowała do synów gospodarza, w jej sidłach był rownież Iscar. Blady elf dawno nie spożył niczego wartościowego, może tak w kuchni odnalazłby swój raj, może tam jest jeszcze trochę drewna do kominka? To były tylko hipotetyczne przypuszczenia, jakie nawiedzały umysły kompanów.
Przynajmniej Danarima i Iscara, bowiem punktem zaczepienia dla Mordreda jest potencjalny rabunek, który wiąże się z finalnym wzbogaceniem. Z tym, że na temat tej propozycji nie wypowiedział się jeszcze nikt z obecnych.
Póki co panowie nie opuszcza chaty, będą zmuszeni czekać do rana, gdyż trwająca zamieć uniemożliwia normalną migrację. W wyniku tego mają wiele czasu na wspólną wymianę zdań, wszak nie każdemu podoba się morderstwo, kradzież lub marnowanie jedzenia...

Kolejność i zasady pisania nie ulegają zmianie.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

29
Spojrzał na starca, który leżał martwy na podłodze. Krew z jego gardła zalała znaczą część podłogi. Nie wyglądało to przyjemnie, szczególnie zszokowani musieli być jego synowie.
Danarim pochylił się i podniósł swój miecz, który wyrzucił, gdy udawał, że się poddaje. Przypiął go razem z pochwą ponownie do pasa, a następnie spojrzał na swoich towarzyszy. Miał mieszane uczucia, teraz wiedział, że nie są to mordujące wszystko na lewo i prawo zbiry, ale nie każdy chętnie ujawnia swoją naturę przy przedstawicielu władzy.
Nadal praktycznie nic o nich nie wiedział i analizował każde podejrzane zachowanie z ich strony.
Spojrzał na Iscara i Mordreda, następnie na dwóch młodych mężczyzn. Zmrużył brwi i powiedział.
-Znajdzie coś, czym będzie można ich związać. Ja wyniosę to truchło na zewnątrz. -Powiedziawszy to pochylił się i zarzucił ciało starca na ramię, skierował się ku wyjściu z domu. Zamierzał zagrzebać je w jakiejś większej zaspie. Nie miał szacunku do zwłok zwykłych bandytów.
Zaczął również zastanawiać się co z pozostałą dwójką.
~Jeśli zostawimy ich przy życiu mogą się zemści albo robić problemy. Z kolei gdy nie ma człowieka, nie ma problemu, martwi się nie mszczą.
Gdy tylko znalazł jakąś większą zaspę wrzucił w nią ciało starca, po czym zakrył je śniegiem. Zamieć przykryje je jeszcze grubiej. Nie miał zamiaru zbyt długo przebywać na dworze w taką pogodę.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

30
Stał przez chwilę i przyglądał się krwi która zaczęła pokrywać podłogę. Zastanawiał się czy prawo tych ziemi jest takie surowe, czy po prostu do straży miejskiej biorą morderców i margines społeczny. Rzucił okiem w stronę Danarima i jego twarzy. Nie wyglądał na zbytnio przejętego śmiercią tego starca. A może bardzo dobrze krył się ze swoimi uczuciami? Elf zaczął rozglądać się za liną lub czymś czym mogli by unieruchomić zbójców i jednocześnie zbierał z podłogi warzywa i mięso ze swojej bojowej potrawki. Kawałki ubrudzone krwią człowieka odrzucał na bok. Nigdy nie wiadomo czy nie cierpiał na jakąś chorobę czy inne paskudztwo nie zadomowiło się w jego krwi. Iscar zdecydowanie wolał zjeść coś przybrudzonego ziemią czy pyłem niż coś co miało styczność z czyjąś wydzieliną.
Nie mogąc znaleźć nic co by się nadawało, uniósł ręce młodego rzezimieszka leżącego obok niego i ściągnął z niego koszulinę którą zaczął drzeć na pasy.
-Jak odpowiednio się ich zwiążę to tego nie rozerwą. - rzucił do Mordreda żując kawałek mięsa z podłogi i kopnął bandytę który zaczął jęczeć. Nie czekając długo, przewrócił go na brzuch i zaczął wiązać ręce za plecami. Mocno i ciasno. Gdy skończył, spojrzał w stronę drzwi i buchnął śmiechem.
Danarim coś długo nie wracał, jeżeli rzeczywiście przejął się śmiercią tego człowieka i krył się z uczuciami, to teraz pewnie siedzi na jednej z zasp i popłakuje.

Wróć do „Saran Dun”