Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

211
Dookoła karuzela gna. Wozem trzęsie raz zrzut elfa, innym razem zeskoczenie Mordreda. We wszystkim, jak dziecko, uwikłany jest Danarim. Ten sam z pryszczycą i martwą kończyną, którą ów czas próbuje odciąć. Idzie mu to opornie, aczkolwiek idzie. Ból okropny, że szkliwo na zębach zdziera się w sposób ciągły; zgrzyt, zgrzyt, zgrzyt. Ostrze wbije nie baczy na tkanki, chlasta je, wszak do tego je wykuto. Kości rąbać nie umie, jednak nacisk swoje zrobić może. Podpiłujesz, dociśniesz i krach!!! Szkielet złamany. Resztka trzyma się więzadłami wspomaganymi skórą. Co to dla myśliwego? Następny przejazd, by finalnie uciąć pasożyta...
Wraz z nim uchodzi krew, okres bólu i rozpaczy, niedyspozycji.

Jednocześnie barbarzyńca próbuje dogadać się z białą kobietą. Fortunnie udaje mu się odciągnąć jej uwagę od zwierzyny, w wyniku czego ta kieruje się w jego stronę.
Stoją oko w oko z zagrożeniem, dzieli ich odległość zaledwie kilku metrów. Z oczu samicy bije zwierzęcy popęd, jakby chciała zjeść Mordreda lub coś tego rodzaju.

- Czego chcemy? Tego, co nasze. ZŁODZIEJU!


Nagle spokojny głos zmienia się w krzyk, za którym idzie garść śniegu wymierzona prosto w oczy. Sypki proszek wzniesiony przez stopę idealnie trafia w narząd wzroku. Zakłopotany mężczyzna przeciera twarz, a gdy w końcu ją wyczyści, czeka na niego następna niespodzianka.
Pozornie niewielka kobietka wyprowadza wysoki kop. Podłoże obuwia miażdży szczękę oponenta, dalej przewracając go na ziemię. "Pach, Pach"- maczuga klaszcze o dłoń lodowej elfki. Chyba chce potraktować leżącego samca swą maczugą.

Podczas, gdy człek północy przegrywa z elfką, jej siostra opuszcza Iscara. Wstaje i ochoczo przedstawia mu dziwną treść. Najwyraźniej jest zafascynowana osobą równie bladego, co ona pobratyńca.

Aniele mój, szukałam Cię kiedy szczęście porwał wiatr.
Gdy złe słowa splotły sieć. Nikt nie słyszał serca skarg.
Nasz świat umierał w snach. Myśli wrogiem stały się.
Moje serce lustrem jest i ciągle jeszcze szuka sił.
Tyle nie otartych łez, zanim los przytulił Nas.
Tyle pustych dni, nim uwolniłyśmy się z tamtych chwil.
Każdy dzień oddala gniew, bo jego ramie siłą jest.
Ocaliłeś Nas o czułości wyśniona.
A teraz chodź!
Chodź ze mną! Oni tak szybko nie pobiegną.

Łuczniczka wystawia lewą dłoń.
Więc teraz masz wybór. Chwytasz rękę i ruszasz w ciemny wir lub odrzucasz łaskę mroźnej kobiety, a tego konsekwencji przewidzieć nie można...
Ostatnio zmieniony 18 gru 2014, 12:05 przez Callisto, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

212
Po co ja się w ogóle staram... - Pomyślał kwaśno gdy wylądował na ziemi.

Elfka nazwała ich złodziejami... To by wyjaśniało czemu cały ekwipunek był taki lekki i czemu znajdował się w takim akurat miejscu. Był przeznaczony dla elfów, a ich wesoła kompania im go rąbnęła.

To tyle jeśli chodzi o uczciwą robotę. - Sarknął.
Nie zamierzał jednak dać się z tego powodu zabić. Leżąc na wznak, szybko podkurczył nogi i podpierając się mieczem jak dźwignią, machnął korpus do przodu zrywając się gwałtownie do przysiadu i nagle prostując nogi, wystrzelił skurczone ciało w przód, wykorzystując swój rozmiar tak, by trafić głową lub barkiem w brzuch kobiety, minimalnie kierując ciało w lewo. To powinno utrudnić jej unik w tę stronę, jeżeli więc uskoczy w prawo, machnie mieczem poziomo ze swej niskiej pozycji, by trafić ją okutą pochwą w kolano. Jeżeli jednak trafi ją zgodnie z zamierzeniem w brzuch i wytrąci z równowagi, wyprostuje się nagle by trafić ją głowę w podbródek. Technika taranowania należała praktycznie do jego niezbędnego treningu w tej zbroi, więc używał jej w różnych wariantach. Nie był w stanie wziąć pod uwagę wszystkich możliwości, bo tak genialnym strategiem nie był, ale liczył, że jego nagłe zerwanie się (i jeżeli dopisze mu szczęście) zaskoczy elfkę na tyle by dać mu cenne sekundy na powodzenie manewru.

W obu przypadkach, postara się chwycić kobietę za nadgarstek i wyrwać jej broń, zachowując przy tym dość bliską odległość, by nie miała możliwości znów sięgnąć nogą do jego głowy. Wziął też uwagę by na drugi raz, chronić oczy przed nagłymi ruchami kobiety.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

213
Nie widział dokładnie jaki obrót, przybrała sytuacja na zewnątrz. Kończyna przestała stawiać opór, jednak ból nadal rozchodził się po ramieniu i barkach. Amputowanie kończyny może przyspieszyć jej regeneracje, ale teraz ma tylko jedną rękę.
Podparł się dłonią o podłoże i spróbował podnieść się z podłogi wozu. Siły częściowo go opuściły, obraz momentami rozmazywał się przed jego oczami.
Schylił się po sztylet, który zostawił na ziemi. Wolnym krokami zmierzał do wyjścia z powozu. Nie widział dokładnie co się stało i nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia.
Coś długo zajmuje im ten postój. Chyba nie zaczęli rozmawiać z bandytami.
Gdy udało mu się dotrzeć do woźnicy, rozejrzał się w sytuacji. Zauważył, że zostali zaatakowani przez elfki. Było dosyć dziwnie ubrane, nawet jak na przedstawicielki tej rasy.
Zimy powiew wiatru trochę pobudził jego zmysły. Czy on próbuje ją obezwładnić? Zdziwiło go zachowanie Mordreda, jednak nie był w dobrym stanie, aby to analizować. Przełożył sztylet za pas, po czym chwycił się krawędzi wozu i spróbował zejść z niego, przy okazji nie wywracając się i nie spadając.
Gdy już znalazł się na ziemi ponownie wyjął sztylet zza paska, zaczął przyglądać się dalszemu rozwojowi sytuacji.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

214
Iscar nie miał pojęcia co się dzieje. Cała ty sytuacja była dla niego absurdalna a dzień stawał się dziwniejszy z każdą chwilą. Demony, zbójcy, magiczne pola i skąpo ubrane elfki. Wszystko to powodowało niemały chaos w umyśle elfa a nagłe wyrwanie go z wozu i przeturlanie po śniegu wcale nie pomogło w orientacji.
Przed oczami miał tylko ją i jej biust. Chciał nawet zacząć mówić dalej, lecz elfka podniosła się z jego ciała i zaczęła mówić dziwnym wierszem. W normalnej sytuacji spróbowałby go nawet zrozumieć, lecz teraz uznał, że nie warto. ~Jeżeli mówi tak cały czas to raczej się z nią nie dogadamy.~ pomyślał o elfce i jej mowie. Nie miał pojęcia, że jest jeszcze jedna i atakuje ona jego towarzysza. Cała jego uwaga była skupiona na kobiecie przed nim.
- Mordred, ona chyba nie ma złych zamiarów. - rzucił do czarnowłosego nie widząc co się z nim dzieje i złapał swój kij który poleciał razem z nim gdy wypadł z wozu po czym złapał za dłoń elfki uznając, że ta chce mu pomóc wstać.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

215
Mordred & Danarim

Błyskawiczna interwencja przechyla szalę zwycięstwa na stronę Mordreda. Jego powstanie związane jest z przejęciem kobiety w pazie i późniejszym przewaleniem jej. Pierw mocny uchwyt, potem siła ciężkości wzbogacona o grawitację robi już swoje BAAM!
Oszołomiona ta, którą przygniótł człek północy. Nawet śnieg nie zamortyzuje tak silnego miotu.
Aby dołożyć do pieca, kobieta zostaje unieruchomiona. Ów czas dosiada ją kawał chłopa, którego odziano w żeliwną zbroję i kruczej poświacie. Nie ma możliwości, ażeby 55 kilowa, mierząca 170cm osóbka wzniosła się w jakikolwiek sposób.
Kując żelazo póki gorące, waćpan wykorzystuję moment dezorientacji powstrząsowej w celu wytrącenia obucha z dłoni. No teraz to kicia jest bezbronna, więc dołóżmy do pieca i upokorzyjmy ją jeszcze bardziej, przez totalne uziemienie z podłożem. Tzn. opanowanie nadgarstków, de facto rąk i całego korpusu.

Zaprezentowany dosiad widzi oczywiście Danarim. Poturbowany mąż zszedł właśnie z wozu, a jego oczom prezentuje się widok nie z tej historii. Mordred siedzi na pół nagiej, w dodatku seksownej elfce. Gdzie dominująco kontroluje jej nadgarstki. Co o tym wszystkim myśli kapitan?
Czy Mordredowi uda się wyjaśnić całe zajście. No i jak potoczą się losy milczącej kobiety...


Iscar

Blady elf postawił wszystko na jedną kartę. Wziął swój kij, po czym chwytając dłoń zaprzepaścił stare sojusze na rzecz nowo poznanej. Łucznika wiatru- bo nią była, snuje przez zaspy niczym łania. Iscar ledwo nadąża za swą lubą, pomimo tego iż ciągnie go za rękę. W przepełnionej adrenaliną sytuacji brakuje krzty wyjaśnienia. Tylko biegną i biegną, sapią i sapią.
Finalnie obrany kurs kończy się przy rozwidleniu rzeki. Głęboki strumień zdaje się być nie do pokonania, lecz ku zdziwieniu wszystkich elfka klęka przed wodą.
Kolanami dotyka śniegu, a dłońmi mąci ciecz, jakby chciała się jej napić. Po wszystkim przychodzi czas na figlarne słówka w nieznanym języku, dopieszczane delikatnym gestem.
Aż nagle klęk modyfikuje się do przysiadu, który służy do wychylenia się. Podczas niego blade usta dotykają tafli wody, elfka całuje rzekę...
Iść za głosem serca nie zawsze wiąże się z pozytywnymi konsekwencjami. Np. możesz napotkać kobietę, która miłuje wodę z rzeki lub mówi wierszem.

- Turonion pozwolił nam przejść. Nie boj się, chodź za mną.
Powiedziała czule, kolejno stawiwszy stopę na rzece. Jej podeszwa w ogóle nie tonie, przylepiona do podłoża może stawiać kolejne korki. Tak! Ona kroczy po wodzie, delikatnie sunie jak nimfa, ażeby w połowie drogi odwrócić się i rzec.
- Chodź, chodź. Czekają na Nas.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

216
Zszedł z wozu, nogi zapadły mu się w śnieg. A zimno od razu ogarnęło jego ciało. Nie dość, że nie był w najlepszy stanie, to poza zakażeniem, które już miał, obawiał się przeziębienia.
Spojrzał na Mordreda, zmrużył lekko oczy i przez moment wpatrywał się w niego i elfke. Był zdziwiony, można by nawet rzec, że zdezorientowany.
Przez jego głowę przeszło wiele dziwnych myśli, jednak na język dotarło tylko jedno pytanie.
-Co ty robisz? - Zadał pytanie i zaczął rozglądać się wokół. Nigdzie nie widział Iscara. Czyżby wielce szanowny elf postanowił opuścić naszą eskapadę? Ruszył wolnym krokiem w stronę koni, aby sprawdzić czy nic nie jest zwierzęta, zauważył, że po drugiej stronie powozu też nie ma elfa.
-Gdzie jest ten cholerny elf!? - Skoro uciekł, to zawsze więcej pieniędzy dla mnie.
Nie ruszyła go za bardzo nieobecność elfa. Nigdy nie przepadał za tą rasą, a częsta bezużyteczność Iscara w oczach Danarima jeszcze bardziej utwierdzała go, w jego własnych uprzedzeniach.
Zastanawiał się też dlaczego zatrzymali powóz, no i co robi tutaj ta elfka.
Gdy tylko sprawdził stan koni, opierając się lewą ręką o powóz, wrócił do Mordreda, który próbował przytrzymać elfkę przy ziemi.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

217
Usłyszawszy głos kapitana, nie odwrócił się i nie spuścił wzroku z elfki. Przy tym był przygotowany by odwrócić głowę, jeśli ta spróbuje napluć mu w oczy lub w jakiś inny sposób zaatakować wrażliwsze elementy twarzy.

- Iscara coś zmiotło. - Odburknął lakonicznie. - Przypuszczam, że jej partner.

- A właśnie... - Kontynuował wyraźnie niezadowolony. - Poznaj właścicieli złomu który wieziemy. Rąbnęliśmy ich własność a oni przyszli ją odzyskać. Nie wiem jak to wygląda z perspektywy urzędowej, ale to chyba nielegalne z naszej strony...

Danarim i jego animozje rasowe, swoją drogą, ale jego przełożony chyba wiedział w co ich pakuje. Była to kolejna cegiełka, którą Mordred umieścił na swoim gównometrze pod jego nazwiskiem. Może jednak podeśle mu Mandy na małe tete a tete z gorącym finałem...

Gdy już zamienił niezbędne słowa z kapitanem, zwrócił się do "zakładniczki".

- A teraz chcę usłyszeć twoja wersję. Bez wrzasków, kopania i wymachiwania maczugą tym razem...
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

218
Złapanie elfki za rękę to był zły pomysł. Bardzo zły. Iscar źle odczytał jej intencje, bowiem kobieta wcale nie chciała mu pomóc tylko...właściwie nie elf nie wiedział co chciała zrobić, bowiem ponownie stało się coś dla niego niespodziewanego. Najpierw taka filigranowa istotka wyrwała go z wozu, cisnęła o zmrożoną ziemię i przeturlała się z nim spory kawałek. A teraz sprawiła, że biegł. Wyjątkowo mocno ściskała jego rękę i biegła z zawrotną szybkością, Is nie miał pojęcia jakim cudem także biegnie tak szybko, lecz biegł by elfka nie ciągnęła go po ziemi jak worek kartofli.
Ostatecznie zatrzymali się w pobliżu rzeki. Iscar w końcu został uwolniony i przystanął opierając swoje dłonie o kolana, sapał pochylając się. Dziwny bieg zmęczył go, takie rzeczy były czasem ponad jego możliwości. Chciał coś powiedzieć, lecz widząc jak elfka pochyla się nad wodą, chciał zrobić to samo i napić się ale to co zobaczył zatkało go całkowicie. Ona...całowała...wodę? Elf zdawał sobie sprawę, że różne odłamy jego rasy mogą być odrobinę dziwne, ale żeby aż tak?
Odchrząknął, lecz znowu nie zdążył nic powiedzieć, bowiem kobieta znowu mu przerwała i pogoniła go wchodząc na wodę i stąpając po jej powierzchni. Is przez chwilę się wahał, lecz ostatecznie ostrożnie podszedł do brzegu rzeki i powoli postawił stopę na wodzie chcąc sprawdzić jej "stabilność".

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

219
Iscar


Podczas gdy elf dopiero co wkroczył na taflę wody, jego kompanka dawno czekała na drugim brzegu.
Aczkolwiek jej ówczesna lokacja nie bardzo interesowała Iscara. Ten mężczyzna właśnie chodził po wodzie! Podeszwa starego obuwia przykleiła się do cieczy, niczym wcześniej przeoranego śniegu.
Podróż bez konsekwencji, to jakbyś chciał rozbić taflę szkła, a ona się ugina. Fascynacja ów zdarzeniem nie ma końca. Objawia się przede wszystkim mnogimi kroczkami wszerz rzeki. Każdy ostrożny i pełen gracji. Brakuje tylko podskoków, lecz kto by tam naciągał strunę; jeszcze wpadnie się do wody.
I bawiłby się w nieskończoność, gdyby nie fakt, iż łuczniczka podążyła w głąb lasu, z którego wychodzi z równie białym co elfy, śnieg; koniem.

- Wychodź z wody Panie. To jest nasz transport, zabierze Nas do osady.

Powiedziała kruchym głosem.



Mordred& Danarim


W zbliżającym się mroku widnieje niewielkie światło nadziei na nowe jutro. Ówczesny antagonista został powalony i żaden znak z nieba, nie wskazuje aby miało się to zmienić. Tak jest, elfia wojowniczka spoczywa przykryta stertą czarnego żeliwa. Żeliwa należącego, jednocześnie będącego częścią człowieka północy.
On właściwie załagodził cały konflikt, to on uratował zwierzęta, jak i samego kapitana.
Gdyby nie honorowe poświęcenie strach pomyśleć, do czego mogłoby dojść. Dzięki temu posunięciu, Danarim swobodnie opuszcza powóz w celu powierzchownej analizy zaistniałej sytuacji. Wchodzi w kontakt słowny z Mordredem, ale nade wszystko próbuje uspokoić wcześniej sterroryzowane zwierzęta. W dodatku nie omieszkał skomentować absencji ich potencjalnego przyjaciela. Na tę chwilę, byłego przyjaciela. Dokładnie tego samego, który wciągnął ich w bój z demonem, ale również tego który okazał się niejednokrotnie przydatny. Tak czy siak, nie ma go, co globalnie spływa po chamskim przedstawicielu władzy. Nawet się z tym nie kryje.
Ale, ale...
Mordred wciąż dosiada ślicznotki, w dodatku próbuje nawiązać z nią jakiś kontakt. Poza kontaktem fizycznym oczywiście. Już ją zablokował na wszystkie możliwe sposoby, gdyby tylko chciał...
Infiltracja nie przynosi jednak pozytywnego skutku. Kobieta w ogóle, ale to w żadnym razie nie ma ochoty wdawać się w relację z mężczyznami. Jej twarz jest dumna i gniewna, gdyby mogła z pewnością pozabijałaby ich wszystkich. Patowe położenie, brak ręki Danarima nie robią na niej jakiegokolwiek wrażenia. Najwyraźniej ma swoją misję, wyuczono ją pewnego typu zachowań i będzie się ich kluczowo trzymać. Reasumując, genialny żołnierz tudzież szpieg z tej "białaski".
Spoiler:
Ostatnio zmieniony 16 gru 2014, 20:13 przez Callisto, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

220
Spojrzał z ironicznym zdziwieniem na Mordreda, gdy ten zasugerował, iż sprzęt który jest na wozie, został przez nich skradziony.
Oparł się o powóz i wyciągnął z kieszeni rozkaz, który dostał w mieście od komendanta. Przyjrzał się mu, po czym schował go do kieszeni.
-Sugerujesz, że ukradliśmy ten sprzęt? To niedorzeczne.
Oparł się o powóz i wyciągnął z kieszeni rozkaz, który dostał w mieście od komendanta. Przyjrzał się pieczęci, obrócił go tak aby zarówno elfka i mordred mogli zauważyć czerwony stempel, po czym schował go do kieszeni.
-Skąd straż miejska znałaby lokalizacje sprzętu, dodatkowo rozkaz z pieczęcią komendanta upoważnia mnie do rekwiracji, wszelkich dóbr materialnych, z czysto urzędowego punktu widzenia, twoja elfka może udać się do miasta i złożyć skargę na komendanta. Tylko po co im tyle tego sprzętu, nie wiem nawet czy zdobyły go legalne.
Podszedł do leżącej elfki nachylił się lekko nad nią. -No i najważniejsze pytanie. Czy mają jakiś dowód, że to należy do nich? - Powiedziawszy to ponownie oparł się o wóz.
Jeżeli to o czym mówi Mordred jest prawdą, to niestety sprzęt będzie musiał dotrzeć do miasta. Może i kradzież czyiś rzeczy, nawet prawna, nie jest zbyt fajnym zajęciem, ale zlekceważenie rozkazu komendanta i zawalenie misji spadnie na moją głowę, a nie na jego. Dla niego to tylko brak zapłaty za niewykonane zadanie.
Wpatrywał się w kobietę razem z Mordredem, czekał na odpowiedź. Elfka milczała, widocznie nie zamierzała nic więcej powiedzieć.
Cierpliwość kapitana szybko dobiegła końca, wskoczył na powóz i przeciął lejce, aby uzyskać długi kawałek skórzanego pasa. Ponownie związał już trochę krótsze lejce, aby można było spokojnie powozić. Z odciętym sznurem w ręce, zeskoczył do Mordreda i jego panienki.
-Skoro nie chce mówić, to nie możemy puścić jej wolno, to zbyt ryzykowne. - Wysunął lewą rękę z odciętym sznurem w kierunku Mordreda.
-Zwiąż ją, możemy zabrać ją do stolicy, tam raczej wyjaśnią sprawę, o ile będzie chciała mówić. Możesz też ją zostawić gdzieś pod drzewem, może nasz "przyjaciel" wróci tu i ją uwolni. Mi to obojętne. - Powiedziawszy to wszedł na powóz i czekał na działania mordreda.
Danarim był trochę zmieszany, dla niego prawo jest prawem, a rozkaz to rozkaz. Jednak gdy ktoś sugeruje, że straż miejska, która powinna czuwać nad przestrzeganiem prawa, może je łamać, wtedy staje on po stronie prawa. Ta zasada nie obejmuje oczywiście niego samego, uważa że czasem trzeba zrobić złe rzeczy, aby sprowadzić sprawiedliwość na właściwy tor.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

221
Nieświadomie dla Danarima (I samego zresztą Mordreda), niemal te same obawy przemykały przez głowę czarnowłosego. Narażenie się komendantowi mogłoby być problematyczne. Ale z drugiej strony, nie chciał też prowokować nieznanego szczepu elfów...

Jednak słowa Danarima sprawiły, że w głowie zbrojnego zaczęła kiełkować jadowita myśl.

- Jak właściwie nazywa się twój przełożony? - Zapytał po chwili swojego kompana.

Mordred najchętniej przyjmował role tarczy, między swoim pracodawcą a zagrożeniem. Była to rola nie wymagająca zbytniego zaangażowania z jego strony i to mu odpowiadało. Ale nienawidził, być robiony w chuja, a tak właśnie się poczuł w tej sytuacji... Więc czemu nie sprowokować wroga do wypuszczenia strzały a potem odsunąć się z drogi?

Musieli dowieźć towar do miasta, by uniknąć reperkusji ze strony komendanta, ale planował w geście "dobrej woli" puścić elfkę wolno, by pokazać, że oni sami nie żywią do niej urazy i nie życzą źle jej ani jej pobratymcom (Co w przypadku Mordreda akurat było prawdą)... Chciał jej jednak dać cel przeciw któremu ona lub jej szczep, mogłyby zwrócić swój gniew (i z dala od niego), a podstępny szef jego szefa musiałby wówczas sam zmierzyć się z rojem os które kazał obudzić... Byłaby to idealna odpłata za władowanie mu trefnej roboty.

- ...być może naprawdę trzeba będzie się poskarżyć... - Dokończył.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

222
Mordred nie palił się do skrępowania elfki. Nie spodobało się to kapitanowi. Wiedział jak zwinne potrafią być elfy, dodatkowo mogą być bardzo przebiegłe.
Bez prawej ręki nie ma nawet jak się skutecznie bronić. Sztylet czy miecz, lewą ręką nawet porządnie nie obrałby ziemniaka.
On chyba nie zamierza jej wypuścić, to może się źle skończyć. Jego miłosierność może kiedyś obrócić się przeciw niemu. Czasem można kogoś oszczędzić, ale gdy ktoś podnosi na nas miecz, powinno zabić się jego, wraz z krewnymi i rodzinom. Wtedy nikt nie będzie chciał się mścić, bo nie będzie nikogo, kto mógłby pragnąć zemsty.
-Nowy komendant nazywa się Gred, po co Ci ta informacja? - Zapytał aby zapytać, jednak podejrzewał o co chodzi Mordredowi. Chciał przekazać elfce imię osoby, która zleciła tą kradzież. Niestety komendant dobrze się obstawił, jest bardziej tchórzliwy niż jego poprzedni, ale tchórzostwo często współgra z ostrożnością.
Widząc, że Mordred nie chce wiązać elfki, wrzucił sznur na wóz, po czym samemu na niego wszedł.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

223
Mordred rozumiał obawy Danarima, ale odmienne spojrzenie na świat nie pozwalało mu na podejmowanie niektórych decyzji. Wychodził z założenia, że darowane życie można odebrać, ale w druga stronę to już nie działa i drastycznie i nieodwracalnie, zamyka pewne drzwi.

Nie potrafił ze przeprowadzić egzekucji opierając się o sam pragmatyzm, jeżeli sam nie darzył celu szczerą nienawiścią, lub choćby chwilową furią. Uświęcanie ofiar wyższym ideałem było mu wstrętne, nawet jeżeli ten "wyższy ideał" był jedynie zabezpieczeniem "na wszelki wypadek".

- Protokół schwytanych żołnierzy i szpiegów. - Pomyślał gdy jego słowa spotkały się z milczeniem. - Tch... - Bliżej nieokreślony dźwięk frustracji dobył się z jego ust, chociaż decyzję już powziął.

- Jestem najemnym pionkiem więc w ogóle nie mam pojęcia co tobie, twoim przełożonym a nawet moim chodzi właściwie po głowie i dopóki się nie dowiem, nie chcę tu zostawiać twoich zwłok, jasne? - Rzekł wstając i uwalniając swojego więźnia. Oparł dłonie na mieczu jak na lasce, nie przypinając go jednak z powrotem, nie okazując dalszej agresji, jednak dając do zrozumienia, że nie opuścił całkiem gardy i w tym momencie to on z nich dwojga jest uzbrojony.

- Teraz już wiesz do kogo mieć pretensje. Prywatnie przyznałbym ci nawet rację. Ale jak stwierdził mój towarzysz, sama nie maż dowodu, że towar jest wasz. Gdybym wiedział, co twój partner wyprawia z naszym, pewnie nawet sam zaoferowałbym ci podróż z nami żebyś mogła się wykłócać z komendantem Gredem a nawet negocjować maczugą ale jak na razie masz po swojej stronie tylko nieuzasadniony napad rabunkowy na oficjalny transport. To stawia twoje roszczenia w kiepskim świetle... - Skrzywił się przy ostatnim zdaniu, ale obserwował czujnie elfkę czy teraz gdy nie jest już obezwładniona, uzna za stosowne coś im wreszcie wyjaśnić skoro (jak miał nadzieję) dał jej do zrozumienia, że nie grozi jej z jego strony śmierć ani tortury jeżeli sama dalej nie da mu ku temu powodu.

Naprawdę chciał już wrócić do miasta i zająć się Mandy. Polityka naprawdę była teraz ostatnim z czym chciał się użerać. No i był jeszcze Iscar którego nie mógł wypatrzyć ani usłyszeć. Ręce świerzbiły go, żeby żeby poleciały głowy ale dyscyplinarnie pilnował się, by przynajmniej były to głowy właściwe.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

224
Stąpał ostrożnie, każdy krok był powolny i nim oparł ciężar na drugiej stopie, przez chwilę uderzał nią o wodę chcąc sprawdzić jej wytrzymałość. Jego strach i obawy przed zmoczeniem, tudzież utopieniem w zimnej wodzie były aż nadto wyraźne, nie przejmował się nawet tym co dziwna elfka sobie o nim pomyśli. Iscar rozumiał, że magicznie wywołane kule ognia czy pioruny były przydatne, ale chodzenie po wodzie po uprzednim jej całowaniu? To było zbyt dziwne, zwłaszcza, że wiązało się z Bogami a elf jakoś nigdy nie wierzył w Bóstwa. Nie w samo ich istnienie, ale w ich skuteczność czy zainteresowanie światem materialnym.
-Poczekaj. - rzucił krótko zauważając, że kobieta już przekroczyła rzekę i kieruje się w głąb lasu. Przyspieszył więc odrobinę a gdy jego stopy znalazły się na twardej, solidnej ziemi odetchnął z ulgą.
Ruszył szybko w stronę kobiety chcąc się oddalić jak najszybciej od rzeki. Cały czas miał wrażenie, że zaraz stanie się coś złego, że rzeka lub Turonion zapragnie ofiary za przejście przez wodę. Wiązało się z tym niemiłe uczucie, że to właśnie on miał być tą ofiarą. Złowróżbne myśli tak go zaabsorbowały, że ledwo co usłyszał wzmiankę dziwnej towarzyszki o transporcie. Nie był jednak głupi i widząc konia domyślił się o co chodzi. Szybko sprawdził zawartość swej torby by zorientować się czy czegoś przypadkiem nie zgubił, na szczęście wszystko było na swoim miejscu. Poprawił swój metalowy pas i mocniej umocował przy nim torbę, przeklinając się myślach, że robi to dopiero teraz. Przecież podczas tych wszystkich wydarzeń mógł ją zgubić już kilka razy.
Nie czekając zbyt długo wgramolił się pokracznie na konia, miał nadzieje, że kobieta zrobi to samo i siądzie przed nim, nie miał bowiem pojęcia o jeździe wierzchem i wolał się teraz tego nie uczyć.

Re: Trakt Łączący Saran-Dun i Qerel

225
Mordred&Danarim


Urocza aeronautka nie spuściła wzroku z Mordreda. Jej oko w żadnym razie nie powędrowałego na stojącego obok kapitana. Tak, jakby cały świat był skupiony na barbarzyńcy, tylko on i nic więcej. Czy to podczas wstawania czy już zajmując pionową postawę.
Właśnie w tej ostatniej przyszło kobiecie wysłuchać konwersacji mężczyzn. Byli oni podzieleni, jak ogień i woda. Nie trudno doszukać się, kto był wodą w oczach bladej elfki. Stąd w podzięce, zwraca swe słowo do wybrańca:

Śnieżna Elfka -

Jesteś szlachetny, ale kolejnym razem umrzesz. Niech czcigodna druidka Or$ula wybaczy Ci twe przewinienia wobec wiecznej zimy. Gdybyś tylko...

Nagle przerwała, spowodowane było to zalążkiem opadu atmosferycznego. Z zachodzącego nieba powędrowało kilka płatków śniegu. Śnieżna panna wyciągnęła dłoń, gdzie spadł regularny* twór. Najwyraźniej traktuję śnieg/ zimę bardzo poważnie.

... Pan się budzi. Jest już blisko. Ahhhh- westchnęła.
Nie brnij w to. Ostatni czas poświęć bliskim, baw się, bo potem będzie już tylko zimna śmierć.

Powiedziała co wiedziała, po czym zwróciła się do nich plecami i poczęła biec przed siebie. Jak sarenka pokonywała kolejne leśne utrudnienia. Po chwili, pozostały po niej tylko ślady stóp na śniegu.
Sniegu, który przykrywała następna warstwa, wszak padało. Słońce kładło się spać, a oni nadal stali w miejscu. Korona czeka Panowie! Korona...

* regularny: termin krystalograficzny, który określa twór( płatek śniegu ) o sześciookrotnej osi obrotu.

Wróć do „Saran Dun”