Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

16
Spoglądając na kartki oczyma tak żelaznymi, jak chwyt, który utrzymywał papier, zmrużył lekko oczy. Jego typowy wyraz twarzy, nie przedstawiający właściwie niczego szczególnego poza obojętnością szedł w parze z cichym wzdychaniem co jakiś czas. Septim odłożył raport, pomimo tego, że nawet nie zaczął go czytać i wbił wzrok w sufit. Oparł podbródek na dłoniach, ręce opierając na stole. Czesząc kciukami twarde włoski brody zaczął pogrążać się w chwilowej zadumie. Cóż za sytuacja. Kolejna zagadka do rozwiązania, w imię naszego zbawcy Sakira. Przyjemnie znowu zawitać w Saran Dun. W dużych miastach heretycy i bluźniercy zawsze byli najbardziej oryginalni i stanowili największe wyzwania.

- Wina! - zakrzyknął gromko w kierunku karczmarza, podnosząc mocarną dłoń wysoko do góry. Zamyślony mimowolnie skierował wzrok na dziewki, przypatrując się, jak sprzątają. Po dłuższej chwili chrząknął, odwrócił wzrok i skarcił samego siebie w duchu, bębniąc palcami o drewniany stół. Wybacz Panie, za me słabości. Ale sam widzisz, jakie to krągłości. Kącik ust uniósł się jedynie na krótką chwilę, po czym opadł. Spetim nie był zdenerwowany. Sforsowanie tej sprawy było jedynie kwestią czasu - czystą formalnością, jedną z wielu, która stanęła na jego drodze. Bo kogo mogli wezwać do "sprawy nie do rozwiązania"? Młot Boży musiał spełnić swój ludzki obowiązek.

Sięgnął ku papierom i zabrał się za czytanie ich z tą samą, codzienną obojętnością. Przeklęte heretyckie kurwy. Jedna z najgorszych zbrodni przeciwko człowieczeństwu. Składanie ofiary rytualnej z krwi nieskalanego, niewinnego dziecka. Niektóre wnioski nasuwały się same. Prawdopodobnie była to solidna i mocno osadzona grupa, która w dużym mieście szukała nie tylko dobrej kryjówki, ale i rozgłosu, oraz sławy wśród im podobnym. Grupa o przynajmniej jednym, wysoko położonym w społeczeństwie członku o pełnej sakiewce. Bieda i brak pracy skłaniają plebs do współpracowania, za pieniądze, jedzenie, bezpieczeństwo. Na pewno zabiją ponownie. Są znudzeni, pełni nowych planów i energii, nie mogą się doczekać, więc zrobią niedługo kolejny krok. Eh. Zawsze to samo. Uważają, że chwycili samego Boga za nogi. Sądzą, że przejdą do historii, zmienią bieg czasu, staną się ciężkim wrzodem na tyłku całego Keronu. Cóż, nic bardziej mylnego. Strącę ich ze stołka, na który weszli, próbując się wywyższyć. Czym wyżej się wdrapią, tym ciężej upadną. Nowy rytuał, nowy kult. Albo przeciwnie - bardzo stary. Eh. Motyw zwierzęcia, profanacji i plugawej krwi niewinnych.

Siostra. Świadek, pierwszy trop. Będę musiał ją odnaleźć i z nią porozmawiać. W specjalny sposób. Zacisnął zęby, potem także pięści, wzdychając ponownie. Tym razem dużo ciężej. Chwycił za pióro i pustą, niezapisaną kartkę papieru. Oblizał lekko wargi, namoczył końcówkę narzędzia w kałamarzu i zabrał się za pisanie, twardo, przejrzyście i bez nieprzydatnych zdobień pisząc. Świadek. Miejsce zbrodni. Wywiad okolicznościowy. Elimacja. Odłożył pióro, podmuchał na kartkę, po czym zabrał się za dalsze czytanie raportu. Szukał tam czegoś, co mogło umknąć uwadze zakonników, lub strażników. Tego szczegółu, który mógł wskazywać na dany kult, lub dokładną intencję sprawców. Gdy skończył, poczekał, aż karczmarz będzie wydawał się jak najmniej zajęty, po czym zawołał go do stołu.

- Odpowiesz mi na parę pytań, dobrze? - właściwie, to chyba nie oczekiwał odpowiedzi, ani jej nie chciał, od razu przechodząc na Ty by pozwolić karczmarzowi na spoufalenie, lecz zachował twardość swojego języka i podejrzliwy ton głosu - Powiedz mi, czy to pierwsze takie zabójstwo? No i, czy znałeś może tą rodzinę, albo ich znajomych? Mógłbyś mi powiedzieć, sam nie wiem, cokolwiek, czego mógłbym nie wiedzieć, a co uważasz za przydatne? - uniósł lekko krzaczaste, grube, brązowe brwi i wymuszenie uniósł lekko kąciki ust w sztucznym uśmiechu. Nałożona maska sprzyjała w ukrywaniu jego emocji. Jako Inkwizytor wszędzie musiał doszukiwać się heretyków. Siostra, karczmarz, strażnicy. Uśmiechnął się trochę bardziej, tym razem szczerze, aczkolwiek chwilowo, na powrót zakładając maskę sztucznego uśmiechu. Ta krótka radość spowodowana była myślą o zawartości jego skórzanej teczki, wśród której ukryty był m.in. dokument zapewniający mu swobodę działań. Cokolwiek bowiem robił, to robił to dla Sakira i dla dobra Keronu.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

17
Karczmarz o mało się nie zabił, kiedy ruszył za ladę, za którą na specjalnym stojaku znajdowała się beczka z winem. Odkręcił kurek z taką siłą, że o mało go nie wyrwał. Nalewając trunek podrygiwał nerwowo, jakby to miało przyspieszyć czerwonawy potok, z którego krople uciekały na boki. Następnie niosąc kubek pełen wina, niczym prawdziwą koronę królewską, karczmarz wręczył go Septimowi, kłaniając się nisko i taką ilość razy, iż wydawało się, że za którymś skręci sobie kark.
- Proszę, panie, proszę bardzo. Nasze najlepsze wino, mamy spore zapasy, nie krępujcie się panie prosić o nie kiedy tylko zapragniecie. To dla nas zaszczyt gościć szlachetnych i zacnych mężów służącym naszemu Panu, Sakirowi. Codziennie modlę się do niego o wasze powodzenie. - Kiedy zrozumiał, że się za bardzo rozgaduje, odszedł.
Dla Septima było to nawet dobrze, karczmarz śmierdział niewiarygodnie, a jego grube warstwy podziurawionych i znoszonych ubrań pewnością wody nie widziały bardzo dawno, o ile w ogóle. Zresztą, "Dobre Piwo" cuchnęło wszystkim, co tylko cuchnąć mogło. Zapach jednak wydawał się o wiele przyjemniejszy od smaku wina, które obok wina nawet nie stało. Miało mętny, czerwonawy kolor, było dziwnie spienione, a smakowało tak, jak smakować mogły psie szczyny. Pierwszy łyk wywoływał niemal odruch wymiotny, jednak było dość mocne i paliło w gardło.
Raport, który Menethil czytał, nie był specjalnie odkrywczy, ale dowiedział się kilku interesujących rzeczy, które jednak tylko mogły bardziej go zaniepokoić. Medycy Zakonu dokładnie wybadali ciało. Otwory w klatce piersiowej wykonano sprawnymi ruchami ostrego narzędzia o ząbkowatym ostrzu. Czaszkę również przepiłowano z zadziwiającą zręcznością, ponadto krawędzie spiłowano. Po usunięciu mózgu dokładnie pozbyto się jego resztek i wyczyszczono wnętrze, a włożone w nie serce psa nie było uszkodzone. Dokładniejszy raport techniczny wykazał, że nieznany pentagram i dziwne znaki zostały perfekcyjnie wyrysowane krwią. Biblioteki są dokładnie przeszukiwane, by znaleźć jakieś informacje o tym, sprawą zajmuje się specjalny oddział wyszkolony do takich zadań i Septim miał zostać poinformowany. Wszystko wskazywało na to, że za okrutnym morderstwem stał profesjonalista, jakiego próżno szukać wśród domorosłych heretyków, którzy płoną każdego dnia.
- Tak, panie! Odpowiem na wszystkie pytania, ja zawsze prawdomówny, nigdy nie kłamię. Odpowiem szczerze, niech sam Sakir mi świadkiem! - odpowiedział karczmarz, a w jego głosie wyraźnie słuchać było strach i uległość. Przybliżył się i Młot Boży ponownie poczuł odpychający odór bijący od mężczyzny. Jego czerwona, pucołowata twarz była mokra od potu, a czarne, tłuste włosy wychodziły spod wełnianej czapki niczym robaki spod kamienia. Zastanawiał się chwilę, nim dokładnie odpowiedział na zadane mu pytania. - Tak, panie, gdyby coś takiego zdarzyło się wcześniej, zawiadomilibyśmy szanownych mężów z Zakonu. W tej okolicy dzieje się bardzo wiele złego, ale nigdy nie słyszałem o czymś takim. Czasem ktoś zostanie znaleziony rozpruty lub bez głowy, dziewka zgwałcona z poderżniętym gardłem, ale dzieciom nawet najgorsi bandyci krzywdy nie robią. Rodzinę znałem, byli dobrymi ludźmi. Gren w prawdzie walnął Lothę od czasu do czasu... ale jak się baba stawia, to kto tak nie robi, panie? Ale to był porządny chłop, zaciągnął się do wojska by rodzinę i małą córeczkę wykarmić, biedne maleństwo... - Karczmarz wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać.
Tymczasem do zamkniętych drzwi "Dobrego Piwa" ktoś zapukał słabo kilka razy.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

18
Prychnął pod nosem cicho, pochylając głowę nad stołem, za którą się złapał. Panie, czemuś pokarał mnie takimi głupkami. Wzdychając podniósł znudzony wzrok na karczmarza i przymknął lekko powieki. Pomimo oznak zmęczenia oraz najzwyczajniejszego nie chcenia słuchania bzdur mężczyzny musiał być czujny i uważny. Nawet w paplaninie takiego kogoś można było dostrzec gdzieś ziarnko prawdy, które stanie się nowym tropem w sprawie. Trzeba było wykorzystać wszystkie ślady, jeżeli miało się złapać kogoś o takich umiejętnościach. Septim na chwilę zwątpił w swoje umiejętności, nie będąc pewnym, ile zajmie mu złapanie sprawców. Nie mógł to być na pewno jeden sprawca. Po napiciu się wina wykrzywił twarz, czego nie krył, po czym nabrał haust powietrza. Przyjrzał się cieczy w swoim drewnianym kubku. Karczmarz. Udawany wierzący. Gdyby przybył tutaj kapłan jakiegoś bóstwa, a nie boga, to pewnie zachowywałby się tak samo. Zmrużył oczy jeszcze bardziej, dotykając naczynia opuszkami palców, jeżdżąc po drewnie z dziwną delikatnością i dbałością, po czym koniuszek swojego czystego, zadbanego, grubego jak bochen chleba palca zanurzył, dotykając czerwonej tafli. Podniósł palec, przypatrując się mu z dziwną ostrożnością, a następnie przechylił lekko kubek, by sprawdzić, czy na naczyniu został osad, a następnie wytarł swój palec o drewniany stół.

Jakże by było łatwo. Ktoś taki jak ja jest poważnym zagrożeniem dla kultu. Z pewnością wiedzą już, że ktoś taki przybył. Na ich miejscu zabiłbym mnie, zanim w ogóle rozpocząłbym śledztwo. Przekupienie karczmarza, trucizna. Wino wymieszane jest zapewne z wodą i bimbrem. Bimber mógłby zakłócić smak trucizny, a trucizna mogłaby być nawet bez smaku i zapachu. Odczekał dłuższą chwilę, bijąc się z myślami. Kończąc kalkulację uznał, że chyba nie czuje się senny, zmroczony, czy odurzony, a jego chęć życia wcale nie zmalała, nawet o mały kawałek. Sprawcy. Rzemieślnicy, rzeźnicy, chirurdzy, medycy, uczeni, biolodzy. Wysoka umiejętność manualna, ale także i wiedza o ludzkim ciele. Czaszka spiłowana, nie popękana od cięcia, wnętrze wyczyszczone, mózg nie został... Ah. Co za wspaniała robota bluźnierców. Pomimo narastającego gniewu, Septim cieszył się, czując w powietrzu zapach wyzwania, które podejmie. Wyzwania, które zakończy się śmiercią tych, których będzie szukał. Uśmiechnął się na chwilę z pogardą, spoglądając w raport.

Specjalny oddział. Ciekawe kto to? Zakonnicy, czy może tutejsi. Jeżeli tutejsi, równie dobrze mogą działać na rzecz kultu. Będę musiał wysłać kogoś od siebie, ale nie jestem na tyle pewny swojej obecnej pozycji, by tracić kogoś z oddziału. Żelazne, spokojne oczy skierowały się ku grupce, rozstawionej po karczmie nieopodal. Każdy był dla niego cenny - szczególnie Ci, którzy nadawaliby się do misji polegającej na przeczesywaniu Bibliotek. Widząc ponownie karczmarza, mimowolnie chciał wykrzywić twarz, lecz powstrzymał się i zapytał, bez cienia żadnych emocji, gdy ten skończył - Nigdy nie kłamiesz? Powiedz mi więc, jaki mniej więcej jest skład tego wina, bo na pewno wiesz. Samo wino? Czy jest z czymś rozcieńczone, poza wodą? - uniósł lekko krzaczaste brwi, pytająco, zaciskając także usta. Wpatrywał się w oczy karczmarza, szukając oznak powątpiewania i poczucia winy. Uniósł pióro i niewyraźnie napisał na wyczucie, nie spuszczając wzroku z karczmarza, zaginając lekko kartkę, by ten nie widział. Gren, mąż martwej kobiety. Zaciągnął się do wojska. Możliwa ucieczka przed konsekwencjami, które dopadły jego rodzinę. Gdy karczmarz odpowiedział mu na pytanie o winie, Septim pozwolił mu odejść. Gestem ręki wskazał na drzwi, mówiąc krótko - Salem. Przyprowadź gościa - złapał prędko za pióro, wpisując na kartkę. Salem obywatel stolicy. Odkładając kartkę wśród dokumentów odchylił się lekko, prostując swoją pozycję. Zapewne siostra zmarłej przybyła, by złożyć swoje zeznania. Septim złożył kartkę i schował ją do kieszeni, po czym wyjął z pliku kolejną, przygotował pióro i czekał.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

19
Septim mógł mieć jak najbardziej słuszne podejrzenia co do skrywającej się w winie trucizny, lecz z drugiej strony podpadało to nieco pod paranoję. Karczmarz był tak przestraszony, iż gdyby wysłać go na zewnątrz, płatki śniegu zlatywałyby z jego trzęsącej się sylwetki niemal natychmiast. Trucizna była wygodnym i sprawnym sposobem na pozbycie się kogoś, lecz dłonie, które nalewały wina nie potrafiły zrobić nawet tego poprawnie, więc dopóki Menethil nie znalazłby w kubku całej, zakorkowanej fiolki, wszystko wskazywało na to, iż mógł czuć się bezpieczny. W winie nie znajdował się żaden osad ani nic, co mogłoby wyglądać niepokojąco. Zresztą, to nawet nie było konieczne. Trunek z "Dobrego Piwa" był trucizną sam w sobie dla kogoś, kto rzadko bywa w takich walących się karczmach, bądź nie ma stalowego żołądka.
Kolejna seria pytań jeszcze mocniej przestraszyła karczmarza, który bez namysłu pospieszył się z odpowiedziami, bredząc coraz bardziej, jąkając się, a i raz nawet ugryzł się w język tak mocno, iż na jego ustach pojawiły się kropelki krwi.
- Nie, dobry panie, przysięgam na samego Sakira! Niech jego miecz wisi nad nami i chroni nas od złego! Jeśli kłamię, niech Wszechmocny Sakir odetnie mi język, ale ja nigdy nie kłamię! A to wino jest, uhm, nie wiem, przysięgam! To tylko wino, takie dostaję i takie podaję! Może czasami doleję odrobinę wody, żeby za bardzo do głów nie uderzało, ale to tylko to! Przysięgam! Może nie jest idealne, panie, ale błagam, nie jest zatrute! Niech Sakir strzeże mnie od złego, a jego miecz karze niegodziwców, lecz jam dobry!
Karczmarz spojrzał na kartkę zapisywaną przez Septima i pobladł tak bardzo, iż jego skóra przybrała odcień zalegającego na zewnątrz śniegu. Zapewne, gdyby mężczyzna rozebrał się do naga i położył wśród zasp, byłby niewidoczny. Mimo strasznego chłodu dominującego w całej karczmie, pocił się jak świnia, a śmierdział tak samo, o ile nie bardziej. Jeżeli Młot Boży szukał w swym rozmówcy poczucia winy, znalazł go całe morze. Nie wydawało się jednak inne od tego, gdzie człowiek żałuje, iż nie powiesił się na pępowinie tuż po urodzeniu.
Karczmarz odszedł w pośpiechu, ale wciąż pozostał w pobliżu, przyglądając się całemu zajściu. Mruczał coś cicho pod nosem, a raczej to jego szczęka tak dygotała. Salem kiwnął głową, otworzył drzwi i wpuścił do środka młodą kobietę, której spokojnie, acz stanowczo nakazał zatrzymać się przed Menethilem.
Dziewczyna w rzeczywistości musiała być o wiele młodsza, niż wyglądała, a to za sprawą jej wyglądu. Miała na sobie kilka warstw ubrań, mniej lub bardziej wełnianych, różnokolorowych, grubych, a przede wszystkim brudnych, znoszonych i dziurawych. Szła pewnym, lecz powolnym krokiem garbiąc się tak, jakby na barkach nosiła ciężar całego świata. Nie trzymała głowy nisko, a raczej patrzyło Septimowi twardo w oczy, bez krzty strachu. Można rzec, że miała ładną buzię, a z pewnością byłaby ładniejsza gdyby nie rozcięta, spuchnięta dolna warga, brud, który przykrywał siniaki, podkrążone do granic możliwości zaczerwienione, błękitne oczy, które patrzyły bez emocjonalnie, niemal wolne od blasku życia oraz wystające spod wełnianej czapeczki włosy, błyszcząco czarne, długie i tłuste, jakoś dziwnie nierówne, gdyż część złożona w pęk znajdowała się na lewej piersi, a druga część sięgała ledwo do barku. Jeszcze nim zamknięto drzwi, zimny wiatr zawiał w stronę Septima, roznosząc zapach młodej dziewczyny. Z jednej strony pachniała niewiele lepiej od karczmarza, a z drugiej można było od niej wyczuć silną woń ziół, może przypraw, a nawet kwiatów. Była to dość osobliwa mieszanka.
- Na imię mi Janna, panie - oznajmiła słabym głosikiem, który w innych warunkach musiał brzmieć naprawdę słodko. Na moment skłoniła głowę. - Kazano mi tu przyjść i złożyć zeznania, panie. Pytaj o co chcesz, ale nic nowego się ode mnie nie dowiesz, bowiem zeznała wszystko, com wiedziała. - Jej oczy zaszkliły się, a broda zmarszczyła, lecz Janna stłumiła płaczący odruch.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

20
Alicja oraz Vera wyszły z gospody już dawno temu. Dziewczyna z ludu Uratai myślała o dziwnej wizji jakiej doświadczyła podczas snu. Ich towarzysz najwyraźniej nie był zainteresowany dalszą wędrówką z nimi, bo został w gospodzie w objęciach jednej z dziewek karczemnych, którą czule ściskał po pośladkach. Alicja zaś chciała dowiedzieć się co oznaczała ta wizja. Rozpoczynała się kolejna przygoda - dwie kobiety, nie znające w ogóle języka oraz zwyczajów mieszkańców Saran Dun. Alicja zdążyła się przekonać, że mieszkańcy nie są przyjaźnie nastawieni do innych, szczególnie cudzoziemców.
Alicja postanowiła udać się w miejsce gdzie znalazła się podczas oblężenia ludu Uratai, kiedy nieznani napastnicy napadli na mieszkańców Pólnocy. Teraz miała nową towarzyszkę, ciężarną Verę, która nosiła w sobie dziecko Zła.


Alicja przenosi się do Południowy Rynek i ulica Stalowa

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

21
Chociaż rzadko się to zdarzało, to teraz Septim uśmiechnął się szeroko, a nawet cicho zaśmiał, gdy zobaczył wyraz twarzy karczmarza i to, jak zmienił się kolor jego skóry. Wielu reagowało tak na Inkwizytora - większość przeciętnych, codziennych ludzi, których spotykał podczas każdego śledztwa. Bali się go, niczym tych, których sam poszukiwał - słusznie. Strach był niesamowicie skuteczną bronią, która pozwalała na kontrolę nad umysłami słabszych ludzi. Septim Menethil nie zaliczał się do słabszych, a na pewno nie do tych, nad którymi ktoś mógł mieć kontrolę. Wykluczając, naturalnie, Zakon Sakira i jego samego. Kąciki ust, nadal uniesione, lekko zniekształcały słowa, które wypływały z przykrytych lekko brodą warg. Nie było to normalne i Septimowi wydawało się trochę niezbyt pasujące do jego osoby. Mimo to, ciepło wyjaśnił karczmarzowi, rzucając za nim - Spokojnie, gospodarzu. Na tym polega moja praca - wbijając wzrok w kubek, a potem w kartkę zasępił się niemal od razu.

Hm. Hm. Hm. Kobieta. Żelazne oczy przesunęły się w kierunku plątaniny materiałów. Szybko zlustrował postać, poddając ją nagłej, typowej ocenie. Kobieta. Niska, obdarta. Z klasy pomiędzy żebrakami, a ubogimi mieszczanami. Zapewne praczka, lub pomocnica w jakimś warsztacie. Nie, nie praczka. Brudne ubrania zapewne by umyła, gdyż oczy wskazują, że jest pewna siebie. Gdyby miała okazję, ubrałaby się czyściej. Chyba, że wygląda tak specjalnie. Zrezygnowana z życia, łatwa na manipulacje, aczkolwiek skupiona na tym, żeby się zemścić? Potężne dłonie chwyciły za skronie, a łokcie oparły o stół ciężar ramion. Masując masywnymi palcami głowę próbował pozbyć się napięcia, które spowodowały niewiadome. Nie lubił takich śledztw - wolał takie, w których chłop wskazywał na stare zamczysko i ze strachem opowiadał o potworze, który tam mieszka, a co zabija okoliczną ludność. Wtedy wystarczyło jedynie zgnieść czaszkę młotem, albo spalić cały zamek, razem ze stworem. Tutaj trzeba było szukać - nie mógł się przecież ociągać ze śledztwem. Jeżeli on tego nie rozwiąże, to w sumie nikt w Saran Dun nie będzie w stanie. Sam Septim podczas tylu lat poznał jedynie parę osób, które były równie utalentowane, lub nawet bardziej, niż on.

Zioła. Zielarka. Kwiaty. Kwiaciarka. Ogrodniczka. Być może pracuje przy trupach. Oczy niebieskie, czerwone. Od nieprzespanych nocy, bądź od gryzących ziół. Septim westchnął, gdy dziewczyna podeszła, wstał ze swojego krzesła, uśmiechnął się wymuszenie kącikami ust. Równie pozbawionym emocji wzrokiem spojrzał na taki sam wyraz spojrzenia. Stał tak chwilę, słuchając, jak Janna się przedstawia i mówi. Pokiwał na koniec głową, wcale nie udając lekkiego smutku. Nie mógł jednak dać ponieść się emocjom - Witaj, Janno. Nazywam się Septim Menethil i jestem oficerem VI Królewskiej Brygady Dochodzeniowej - oznajmił spokojnie, powoli recytując daną frazę. Wskazując dłonią, która zapewne mogłaby chwycić głowę Janny jak jabłko w kierunku ławki naprzeciwko krzesła Septima, po drugiej stronie stołu, kiwnął na nią głową.

- Usiądź, Janno. Jeżeli chcesz coś zjeść, lub się czegoś napić, zwróć się do karczmarza. Nie będzie to dla mnie problemem, jeżeli pragniesz mieć bardziej komfortowe warunki podczas naszej rozmowy - uśmiechnął się lekko, dając dziewczynie czas na jakąś decyzję. Odwrócił się na krześle, spoglądając przez ramię w kierunku siedzących nieopodal kominka postaci. Mrużąc oczy spojrzał bezpośrednio na dwójkę braci, wołając do nich - Bjorg! Bjorn! Dorzućcie do ognia! - po czym wrócił spojrzeniem do twarzyczki, próbując, jak zawsze, coś z niej wyczytać.

- Wiem, że może to dla Ciebie być trudne. Ale jeżeli pomożesz mi w znalezieniu informacji, która mogła gdzieś umknąć strażnikom, lub mnie samemu, to będziemy posiadać większe szanse na to, że... - tutaj Septim pochylił się trochę do przodu, a jego ton mimowolnie powrócił w kierunku starego, twardego tonu, którym posługiwał się codziennie - Większe szanse na znalezienie sprawców, ich pomocników, przyjaciół, możliwych zleceniodawców. Wszystkich, którzy mieli coś z tym wspólnego. Potem prawdopodobnie zabijemy wszystkich po kolei za to, co zrobili. Widzisz więc, że jeżeli przebrniesz przez to raz jeszcze, to nasze szanse zwiększą się. Pomóżmy więc sobie nawzajem, Janno. Zacznij od kilku słów o sobie. Czym się zajmujesz, co robisz w wolnym czasie. Poznajmy się lepiej. Następnie chciałbym, byś opowiedziała mi wszystko, co uważasz za istotne, oraz to, co uważasz za nieważne. Opowiedz mi tak wiele, ile będziesz w stanie. O możliwych problemach Twojej siostry, niepokojących zdarzeniach. Opowiedz mi o tym morderstwie, podejrzanych ludziach, których widziałaś. Plotkach, które słyszałaś, oraz opowiedz mi o tym, czy może sama coś przeczuwasz. Zacznij, gdy będziesz gotowa - Septim odwrócił wzrok od niebieskich oczu, po czym zajął się za przebieranie w kartkach i znalazł tą, którą zapisywał wcześniej. Namoczył końcówkę pióra, przesunął palcem po papierze, by go wygładzić, zarysował cyfrę "2". Podniósłszy wzrok na Janne, oczekiwał tego, aż zacznie. Mogła też nie spamiętać wszystkiego i czekać na powtórzenie - Septim nigdy nie pamiętał, że nie wszyscy są tak wykształceni i posiadają taką pamięć.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

22
Dziewczyna skinęła głową i posłusznie usiadła. Była lekko onieśmielona siedzeniem tak blisko ważnej i jednocześnie strasznej osobowości. Jej kwaśna mina sugerowała lekkie zażenowania swoją osobą, a wzrok wbity był w bok. Siedząc tak blisko przesłuchiwanej Septim mógł zauważyć, że pod lekką warstwą brudu kobieta ma siniaki na twarzy, obecnie przykrywane przez lekki, dziewczęcy rumieniec. Starała się patrzeć prosto w oczy Inkwizytorowi, ale z jakichś powodów nie mogła. Nerwowo zaczęła gładzić swe tłuste włosy. Z tej odległości wydawała się być w jeszcze gorszym stanie, a wydawała się być jeszcze bardziej krucha, wręcz niedożywiona, ale gruba warstwa ubrań i "makijaż" skutecznie to maskowały.
- Niczego nie pragnę, panie - odpowiedziała spokojnie, ale nieudane dyskretne przełknięcie śliny sugerowało, że kłamała. - Jest dobrze, mistrzu Inkwizytorze, pytaj proszę.
Karczmarz uprzejmie wskazał Bjorgowi, gdzie trzyma drewno. Niestety nie było go zbyt wiele, zaledwie trzy kawałki, w dodatku zimne i wilgotne. Dorzucone do paleniska, w którym ledwo tlił się średni płomień, będą musiały sporo poczekać, aż zajmą się ogniem, a w zimnym pomieszczeniu zrobi się cieplej.
Janna przełknęła ślinę, chrząknęła i otarła oczy, które nagle zawilgotniały. Spojrzała odważnym wzrokiem na Septima i delikatnie skinęła głową. Z uwagą słuchała jego pytań, a jej wzrok coraz bardziej wodził po całej sali. Wyglądała na zamyśloną, lecz w pewnym momencie odwróciła wzrok i ponownie pokryła rumieńcem, bawiąc włosami jeszcze zacieklej niż wcześniej.
- Panie, ja nic nie wiem... Powiedziałam straży wszystko, mają to zapisane na papierze. Nie wiem, panie, co pisali, nie umiem czytać. Złożyłam jakiś symbol pod tymi całymi literami i kazali mi odejść. Panie, ja - zawahała się na moment, ściszyła głos i wbiła wzrok w stół - jestem zwykłą prostytutką. Nie widziałam nikogo podejrzanego, nic się złego nie działo. Ja nic nie wiem. Jestem prostytutką. - Łzy popłynęły jej z oczu i zaczęły skapywać z brody.
Dwie sprzątaczki znalazły się w pobliżu Septima. Zwykłe kobiety w pobrudzonych, starych ubraniach, ciągnąc za sobą wiadra pełne czarnej wody, szorujące na kolanach wiecznie brudną podłogę. Według wielu opinii, sprzątaczka była zawodem o wiele lepszym od prostytutki, a Janna wyglądała, jakby się tego wstydziła. I to bardzo. Znacznie różniła się od tych wszystkich wyuzdanych kurw, których na ulicach było pełno. Ściszyła głos i nachyliła się nad stołem, patrząc Septimowi w oczy.
- Panie, ja... przepraszam, ale nie mogę pomóc. Mogę jedynie ci się oddać, panie. Za darmo. Tylko to umiem. Nie powinnam tego proponować, ale taka jestem. Chcę, żebyś potem powiedział o tym kolegom, muszę zarobić na chleb, głoduję, panie. Jestem tylko zwykłą dziwką, ale jeśli pozwolicie mi odwiedzić was w nocy, nie będziecie żałować. Umyję się, będę czysta. Proszę, dajcie mi szansę. - Głos jej się załamywał, ale starała się mówić pewnie i odważnie. Grube krople łez mieszały się z brudem coraz bardziej.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

23
Gdy dziewczyna skończyła, Septim na chwilę spuścił wzrok i pokiwał głową, równocześnie odchylając się lekko na ławie do tyłu. Zmarszczył brwi i wbił spojrzenie w niezapisane miejsce, które powinno się pokryć słowami Janny. Bębniąc masywnymi palcami o deski stołu wybił sobie rytm do spokojnego - Karczmarzu. Ciepłego jadła - zakomenderował, a jego wewnętrzna, nikła nić satysfakcji wypchnęła mu żołądek, gromadząc się tam, by nie wypłynąć w lekkim uśmiechu. Trybiki jego głowy układały w mechanizm kolejne części tej rozmowy.

Otworzył usta, lecz nic nie powiedział. Chociaż uznał, że może to jeszcze bardziej pogłębić smutek dziewczyny, nadal pozostawał cicho, spoglądając na nią. Uniósł lekko kąciki ust, przybierając minę jak najbardziej ciepłą i przyjazną. Nie dbał o to, że sztuczną. Oficer Brygady Dochodzeniowej. Nie wspominałem jej nic o tym, że jestem Inkwizytorem. Ani słowa. To aż tak widoczne, czy ona wiedziała? Jeśli wiedziała, to skąd? Pierwsza zasada - Nie ufać nikomu. Uśmiechnął się szerzej, lecz nadal przyjaźnie, ukazując zęby - Nie płacz, Janna. Nie ma powodu. Niezbyt przyjemnie jest być prostytutką, prawda? - zapytał, spoglądając wymownie na widoczne na jej twarzy siniaki.

- Zjedz, spokojnie. Przyjdź do mnie w nocy. Czysta, spokojna, bez smutku. Nie wyrządzę Ci żadnej krzywdy, obiecuję - wzruszył ramionami na koniec, próbując się wydawać na tyle niewinnym, na ile pozwalała mu postura olbrzyma i gęsta broda. Westchnął z cichą rezygnacją. Wielu Zakonników, a może nawet niektórzy Inkwizytorzy z wielką chęcią przywitaliby tą młodą dziewczynę, korzystając z jej darmowej dobroci na ile tylko by się dało. Wielu złamałoby się pod tym napływem. Słabi i wątli. Zabębnił palcami raz jeszcze. Prostytutka. Biedna rodzina. Łatwy cel. Teraz więcej się od niej nie dowiem.

- Gdy zjesz, możesz iść, jak chcesz, lub się ogrzać. Mnie to nie przeszkadza, a to ja tutaj stanowię obecnie władzę - uśmiechnął się do niej lekko, wstając ciężko od stołu i zbierając niektóre papiery do kieszeni, większość chowając w teczkę, którą zabrał ze sobą. Odwrócił się i skierował w kierunku swoich ludzi. Stanąwszy niczym ogromny cień za plecami kapelusznika pochylił się, cicho szepcząc - Salemie. Powiedz mi, proszę. Czy jako miejscowy możesz mi coś powiedzieć o tym morderstwie? Zdarzało się kiedyś coś podobnego? - zapytał opierając dłonie o fotel.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

24
- Tak jest, panie! - odpowiedział karczmarz i tak szybko ruszył w stronę kuchni, że niemal wywrócił się na mokrej podłodze.
Janna patrzyła na Septima wzrokiem skrzywdzonego kociątka, lecz w jej oczach widniało coś na kształt nadziei. Nie odpowiedziała, tylko delikatnie skinęła głową i wbiła wzrok w stół. Na jej poliki wpłynęły kolejne łzy. Uśmiechnęła się lekko i przyjemnie, mimo całokształtu wydała się naprawdę ładna. Poliki musiały ją strasznie boleć, ciało swędzieć, a zraniony umysł z pewnością domagał się snu, jednakże nie dawała po sobie nic poznać. Była silna lub po prostu przyzwyczajona do takich sytuacji. Siedziała wyprostowana, z rękoma położonymi na kolanach. Na moment jej uśmiech poszerzył się, lecz szybko został stłumiony przez lekki grymas bólu, gdy obite poliki jednak dały o sobie widoczny znak. Otarła dłonią łzy z oczu, wciąż nie patrząc na Septina. Wodziła wzrokiem po podłodze karczmy, przyglądając się również sprzątaczkom. Może chciała być taka, jak one? Pracować rękoma, a nie ciałem, przyjmując co raz kolejnych klientów, cierpieć na duszy i umyśle po to, by zarobić na kromkę czerstwego chleba.
Wstała i dygnęła, imitując dworskie maniery, co wyszło jej nad wyraz dobrze.
- Bardzo dziękuję panie, ale nie zjem. Dziękuję za wszystko. - Chciała dodać "do zobaczenia", ale powstrzymała się i szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi, za którymi zniknie jeśli nie zostanie zatrzymana.
Salem podrapał się po głowie i zamruczał w zamyśleniu. Błyskawicznie przeczesał wszystkie zakamarki umysłu, a w końcu westchnął cicho ze zrezygnowaniem.
- Obawiam się, że to jakaś nowa sprawa - odszepnął. - Nigdy nic o czymś takim nie słyszałem. Sprawa szybko wyszłaby na jaw, założę się, że już teraz całe miasto o niej plotkuje, to tylko kwestia czasu nim ludzie zaczną mówić na głos. Coś takiego nie przeszłoby bokiem. Saran Dun jest wielkie i co chwilę ktoś ginie, ale tak okrutne zamordowanie dziecka przebiłoby się przez wszystkie zabójstwa.
Po chwili wrócił karczmarz, trzymając w dłoniach miseczkę ledwie palującego gulaszu. Posiłek był mocno rozwodniony, pływały w nim zbyt duże kawałki starych ziemniaków, podejrzane mięso i kawałki różnych warzyw.
- Proszę bardzo, panie! Osobiście przyrządziłem, będzie ci smakować! - Uśmiechając się, zachęcająco wystawiał posiłek w stronę Septima.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

25
- Stój - wyskoczyło nagle z twardych, pokrytych gęstym, brązowym wąsem ust Inkwizytora, który zmrużył oczy, jakby w gniewie i dziwnej podejrzliwości. Być może w tym jednym słowie, które wydawać się mogło rozkazem, zawarł zbyt dużo rozkazu, niż by chciał. Zbyt dużo tego gniewu, którego w sobie skrywał, przelewając je w to słowo. Łagodząc zatem rysy swojej twarzy, załagodził także i swój język, jakże dobrotliwie powtarzając - Poczekaj, dziewczyno. Jestem oficerem wojsk Keronu. Nie wypada odmawiać oficerowi wojsk Keronu. Zjedz tyle, ile dasz radę zjeść, albo podaj mi wystarczający argument, by nie jeść. Wtedy pozwolę Ci odejść. Chodź, jest ciepłe i wygląda dobrze - chociaż w oczach niektórych, mogłoby się to wydawać, że Septim nie postępował jak godny dżentelmen i ktoś, kto całe życie podąża za Sakirem, to prawda była taka, że w sumie w dupie miał to, że komuś rozkazywał, jeżeli to miało wyjść komuś na dobre. Porównał obecną sytuację z taką, w której rozkazuje komuś nie skakać z okna wieży, co by owego kogoś zabiło, lub nakazuje zaprzestać praktyk heretycznych. W końcu, to najłatwiejsza droga do śmierci, jeśli w pobliżu jest Septim Menethil. Nie czekając na dziewczynę, odwrócił od niej swoją uwagę, podsuwając na jej dawne miejsce miskę.

Sam złożył swoje papiery, nie spiesząc się i schował je do teczki, wszystko ładnie sprzątając. Wstając, niczym głaz, któremu nagle wyrosły nogi i całkiem pokaźne ramiona, rzucił niepewnym wzrokiem w kierunku kominka - Bjorgu. Zanieś moje dokumenty do pokoju - odwróciwszy się na pięcie skierował swoje stopy do lady, zostawiając dziewczynę samej sobie, o ile została. W głowie pobrzmiewały mu jeszcze słowa Salema. Nie wprowadzały one jednak nic nowego. Szczerze i prawdziwie zmartwił się, marszcząc brwi gniewnie. Rzadko zdarzały mu się sprawy, w których nie było żadnych poszlak - pewnie, były trudne dochodzenia, w których było mnóstwo niewiadomych, albo siły, z którymi się mierzył, udało mu się pokonać tylko dlatego, że miał szczęście, albo wsparcie w osobach trzecich. Wielu jest bowiem lepszych od niego w walce bezpośredniej ze sługami zła. Niewielu jednak rozwiązało takie sprawy, jak on. A teraz on, wielki Młot Boży, kompletnie nie wiedział, co ma zrobić. Od czego zacząć? Nie mogę przecież bezczynnie czekać na kolejne morderstwo.

- Karczmarzu - zwrócił się po raz kolejny do mężczyzny, wymuszając lekki uśmiech. W jego głosie nie było pogardy, czy gniewu, lecz spokojne zaciekawienie. Taki przynajmniej wynik chciał osiągnąć - Nie szukacie może kolejnej służki? Mógłbym cóż... Zapłacić za jej przeszkolenie i inne - wzruszył ramionami. Dla niego to było tylko kilka monet, a dziewczynie mogło to odmienić życie. Małe czyny, wielkie dobro. Sakir przecież tego uczy.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

26
Dziewczyna drgnęła, kiedy Septim nakazał jej zatrzymanie. Wręcz zamarzła. Karczmarz również podskoczył i aż kwiknął niczym prosię, cała reszta osób natomiast nie zareagowała jakoś szczególnie. Janna obróciła się powoli do tyłu. Oczy miała zaszklone, głowę nisko, a ciało napięte jak struna. Nie potrafiła sprzeciwić się rozkazowi, więc delikatnie skinęła głową i wyszeptała ciche "zjem", które to słowo Septim wyczytał z ruchu warg. Dziewczyna posłusznia usiadła na swoim miejscu i zaczęła powoli zajadać się. Była przestraszona, zawstydzona, z każdą minutą zdawało się być coraz gorzej. Na samym początku mogła jeszcze sprawiać wrażenie kontrolującej emocje, a nawet silnej i odważnej, teraz ten wizerunek zatarł się całkowicie na rzecz zwykłej, brudnej, słabej i kruchej, pełnej strachu dziwki.
Bjorg zasalutował, odebrał dokumenty i ruszył po drewnianych schodach na piętro, gdzie znajdowały się pokoje do wynajęcia. Karczmarz chciał coś powiedzieć, być może zaproponować oprowadzenie, lecz zdecydował się milczeć. Podwładny Menethila był na tyle rozgarniętym człowiekiem, by wybrać na kwaterę dla przełożonego najlepszy, najczystszy i największy pokój.
Kiedy Młot Boży odwrócił się i ruszył w stronę lady, w pomieszczeniu rozbrzmiewał odgłos jego kroków, świst wiatru i głuche postukiwania uderzanej o miskę łyżki. Janna zaczęła jeść coraz szybciej, połykała kawałki w całości, wręcz wlewała w siebie posiłek. Skończyła w tym momencie, w którym Septim się odezwał. Dziewczynę zatkało, a karczmarz z trudem zdusił grymas niezadowolenia i udał, że się zastanawia, kiedy odpowiedź miał już wyraźnie przygotowaną.
- Panie... chciałbym mocno, panie, ale nie wiem no. Wie szanowny Mistrz Inkwizytor, niech nam Sakir ostrzem będzie, że to ciężko teraz. Moja żona i córka - wskazał na dwie kobiety, które zacięcie szorowały plamy z desek obok Janny - wystarczają mi, klientów dużo nie mamy, biedni jesteśmy. Ja, panie, dokładam ostatnie miedziaki do interesu. Gówniany taki interes, ja na wieś bym się, panie, chciał przeprowadzić! - Zrobił chwilę przerwy, tym razem wyraźnie się zastanawiając. Zatarł swoje wielkie, tłuste dłonie, jeszcze bardziej zniżył głowę i przybrał najbardziej udawany skromny, a zarazem uniżony ton, na jaki tylko potrafił się zdobyć. - A o jakiej, szanowny Mistrzu, kwocie mówimy? Ja, niech mi sam Sakir, Pan Wojny, świadkiem, że za darmo bym pannę Jannę wziął... znaczy, do pracy, by być brana dłużej nie musiała. Ale co byśmy jedli? I teraz kawałeczek starego chleba na wszystkich dzielimy... raz musieliśmy naszego kota ugotować! Biedny Uszatek... a właściwie Bezuszatek, szczury mu odgryzły uszka, a i je z nim do gara wrzuciliśmy! Jednak, jeśli szanowny Mistrz okazałby się szczodry i hojny, mógłbym pociągnąć interes jeszcze z rok czy dwa, a i biedną duszyczką z ulicy do uczciwej pracy zabrać.
- Ale ja nie chcę! - wykrzyknęła nagle Janna, wstając. Szybko zrozumiała błąd, stanęła na środku pomieszczenia i małymi kroczkami zaczęła się cofać do tyłu. Była cała czerwona na twarzy, o mało co nie przewróciła się o pomywaczkę. - Przepraszam, Mistrzu Inkwizytorze, ale ja nie chcę. Ja... nie chcę wam sprawiać problemu. Moja miejsce jest w burdelu, panie. Tam, gdzie wszystkich dziwek. Nie umiem myć podłóg, na nich jestem brana. Zjadłam, panie, czy mogę odejść? Muszę wracać do pracy. - Głowę miała schyloną nisko, a na buty kapały jej kropelki łez, walczyła z łamiącym się głosem.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

27
- Możesz - odparł finalnie Septim, nachylając się nad swoim stołem. Jego masywne palce chwyciły skronie i zaczęły je masować kolistymi ruchami. Jak tu nie kurwić słowami, Panie? Siedząc tak nie ruszał się przez jakiś czas. Doskonale rozumiał gospodarza i nie mógł znaleźć jakiegoś sensownego wytłumaczenia dla swoich wcześniejszych ustaleń. Z jednej strony Sakir nakazuje robić dobrze, a mógłby to zrobić poprzez uratowanie tej dziewczyny z odmętów dziwkarstwa. Ale równocześnie zaszkodziłby gospodarzowi. Zima. Wojny. Bieda. Faktycznie niewielu tutaj klientów.
- Karczmarzu - przywołał go gestem Septim, zapominając o tym wszystkim, co miał teraz zrobić - Za siebie zapłacę dwukrotnie. To i tak nie ja płacę z własnej kiesy, a Zakon. Nie czujcie się winni. Jestem Inkwizytorem, ale czasem próbować trzeba czynić małe, dobre rzeczy. Udam się do kwatery. Tam mnie szukajcie. Służcie proszę moim podkomendnym. Jakby rozrabiali natychmiast mnie budzić - nachylając się w kierunku rozmawiającego drapał się po gęstej, czarnej niemalże w tym świetle brodzie. Ciężko wstając od stołu niechcący odsunął krzesło z głośnym szurnięciem.

- Miłej nocy życzę - udając się na spoczynek skierował swe kroki do komnaty. Ostrożność obudziła się po pierwszych krokach po schodach. Rozglądał się przed ewentualnymi kryjówkami, dodatkowymi drzwiami. Swoje obejrzał dokładnie - zawiasy były jako takie solidne, trudne do wyważenia. Jak na karczemne drzwi, naturalnie. Rozejrzał się po pokoju, zamknął drzwi, zastawiając je krzesłem, rozebrał się, po czym umył w misce, którą znalazł w pokoju. Woda nie była pierwszej jakości, ale na pewno przynosiła jakieś odświeżenie po wielu dniach podróży. Poza tym, broda prosiła się o pielęgnację.

- Sakirze. Chroń mnie przed złem podczas snu oraz przebudzenia. I przed głupstwami, bo nadal pozostaję tylko śmiertelnikiem - rzekł zbyt niedbale. Stanowczo był raczej zwolennikiem porannych modlitw, więc nie czekając zbyt wiele szybko położył się spać, co nie powinno być trudne. Przystosował się do szybkiego zasypiania, nawet gdy myśli pochłonięte były problemami. Poza tym, tej nocy miał przecież mniej spać.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

28
- Oczywiście, Mistrzu Inkwizytorze, oczywiście - rzekł uniżonym głosem karczmarz, kłaniając się nisko; w jego oczach dostrzegalna była ulga, nieudolne próby zamaskowania spaliły na panewce, a twarz właściciela przybytku była tak czerwona, iż zdawała się lada moment wybuchnąć. - Jesteście tacy mądrzy, panie, to zaszczyt słuchać waszych mądrości. Jestem pewien, że pańscy szlachetni towarzysze nie zakłócą porządku - powiedział bez przekonania. - Śpijcie dobrze, Mistrzu Inkwizytorze. Niech nasz pan Sakir czuwa nad snem swego pokornego sługi! - Złożył dłonie jak do modlitwy i wbił wzrok w dziurawy dach, jakby oczekując zbawienia, które nie nadeszło.
Towarzysze Septima skinęli głową i rozsiedli się. Niektórzy zaryzykowali zamówienie posiłku, inni zażądali wina i piwa, a część przyglądała się tylko, zupełnie jakby ich towarzysze mieli nagle paść trupem. Karczmarz, choć wyglądał na nieco bardziej rozluźnionego, wciąż garbił się nieprzerwanie obsługując gości z prawdziwym zaangażowaniem, czy raczej strachem. Przy każdej możliwej okazji wychwalał wielkość Sakira i Zakonu, równie często chwaląc Septima jako kogoś szczególne pobłogosławionego w jego oczach. Mężczyźni, znudzeni tym wszystkim, rozpoczęli swoje własne rozmowy.
Pokój, w którym znalazł się Młot Boży, był tragiczny. Nie było to w prawdzie nic dziwnego, lecz Sakirowiec z pewnością przywykł do lepszych warunków. Nawet nocowanie pod gołym niebem byłoby przyjemniejsze. Nie licząc małej ilości miejsca, pokoik był brudny i śmierdział niemiłosiernie. Wszystkim: wymiocinami, uryną, kałem, starością, rozkładem... a przecież był to najlepszy pokój. Dawno nikt tu nie sprzątał, choć podłoga nie była tak zabrudzona, przynajmniej nie na tyle, by można było znaleźć na niej zwłoki jakiegoś niewielkiego zwierzęcia. Na niewielkim, krzywym stoliku paliło się kilka grubych świec wydzielających koszmarny smród i powodujących duchotę. Dodatkowym wyposażeniem pomieszczenia był prostej budowy zydel i trzeszczące łóżko składające się z drewnianej konstrukcji, dopasowanego do niej siennika oraz połatanego, grubego koca.
Septim zasnął szybko, ale nie był to sen przyjemny i łatwy. Wszy nie dawały mu żyć. Pojawiły się ich wszystkie klany, nie miały najmniejszej litości. Zagnieździły się w długich włosach Septima i jego brodzie, weszły pod ubranie i tam uwiły sobie własne gniazdka. Kąsały mocno i często. Uspokoiły się dopiero po jakimś czasie, sporadycznie maltretując swego żywiciela. Innymi gośćmi Inkwizytora były myszy, lub coś, co szybko pełzało po ziemi i znikało na korytarzu, swobodnie przechodząc pod drzwiami. Czasem owo coś wspinało się na łóżko, drapało meble bądź biegało jak szalone.
Kilka godzin po zaśnięciu, Menethila obudziło ciche, nieśmiałe stukanie do drzwi.
- Mistrzu Inkwizytorze, przyszłam, jak obiecałam. Przepuścili mnie pańscy towarzysze. Czy... zostanę przyjęta? - Głos z pewnością należał do Janny.
Ucichła i posłusznie czekała na odpowiedź.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

29
Zasypianie było z pewnością niespokojne. Bardziej niespokojne, niż to, gdy osamotniony gdzieś wśród dzikich równin rozpalał ognisko, słysząc nie tak bardzo odległe wycia wilków, ryki wściekłych bestii, czy pochrząkiwania i zdradliwe szepty. Czuł się bezpieczniej, widząc zagrożenie - leżąc przy płonącym stosie, który swoim blaskiem ukazywał na granicy kręgu światła zmrużone w gniewie oczy, czy wykrzywione żądzą mordu pyski. Czuł się bardziej spokojny na Polach Nu's, na zachodzie, gdzie miała miejsca wielka rzeź i bitwa sił nieczystych z tymi, którzy nie dali sobie rady sami. Gdy przybył, zastał jedynie pobojowisko, oraz Ghule. Ghule były powszechniejsze w tych czasach nawet od królików, których przecież tak dużo roiło się prawie w co drugim drzewie, chowając po korzeniami. Ludzkie zęby, które miażdżyły i rozrywały. Pazury podobne bestiom, które wbite w ofiarę przytrzymywały ją. Głód. Nieustający głód. Septim czuł większe współczucie dla Ghula, bo widział w nim człowieka, którego głód zamienił w potwora, łaknącego jedynie mięsa, oraz robiącego wszystko, byle by tylko je zdobyć, niż dla bandyty, który zrobił swoją zbrodnię dla zabicia nudy, dla radości, czy dla czystej satysfakcji. Nie wypada uważać chłopca, który ukradł bułkę dla swojej młodszej, głodnej siostry za równemu komuś, kto gwałcił na ulicach kobiety, czy zarzynał pijanych mężczyzn w zaułku przy karczmie, korzystając z ich sakiewek do własnych uciech w tawernach, czy w burdelach. Ghul. Zły duch miejsca odosobnionego od człowieka. Opuszczonego. Pełnego w łatwo dostępne mięso. Cmentarze, pobojowiska, miejsca wyludnione, zamieszkane jedynie przez bezbronnych. Cóż za potwór stworzył istotę, która zabija z niekończącego się, nigdy nie nasyconego głodu. Śniąc, Młot chwycił za sztylet, który miał w bucie i szybkim ruchem podniósł się z krzesła, zastanawiając się, co go wybudziło. Skierował wzrok na drzwi i wolnym krokiem podszedł bliżej.

Nasłuchując krótką chwilę otworzył je, by wpuścić dziewczynę do środka, nie wypuszczając sztyletu z dłoni. Otwierał drzwi tak, by oprzeć je lekko na swojej lewej nodze, będącej z przodu. Gdyby ktoś chciał się wedrzeć do środka, powinien go zatrzymać swoim ciężarem, który skupiony w nodze niczym filar zatrzymywać będzie drzwi. Albo zrobi mniej miejsca dla prostytutki. Jeżeli nie stanie się nic nieoczekiwanego, czy cokolwiek, co uznałby za zagrożenie, wpuszcza dziewczynę do środka, od razu zamykając za nią drzwi.

- Chodź, usiądź na łóżku i poczekaj. Chciałbym jeszcze z Tobą porozmawiać - powie wtedy, samemu siadając na krześle i odkładając swój sztylet na bok. Było mu trochę przykro z powodu warunków w jakich przyjmował dziewczynę. Chociaż z pewnością bywała w gorszych lokalach i była gorzej traktowana, to chciał, by tej nocy było jej wygodnie, oraz przyjemnie. By poczuła się bezpieczna. On jest twardy. On jest wytrzymały. Katowany wieloma wyprawami, walkami oraz torturami jest odporny na to, by być niewypoczętym po śnie na krześle - Wiem, że już Cię o to pytałem, ale czy masz jakąkolwiek wskazówkę, jakąkolwiek informację, która może mi pomóc? Jeżeli mam zabić tych drani, to muszę ich najpierw znaleźć. A uwierz mi, znajdę ich. Tyle tylko, że Twoje słowa mogą przyspieszyć ten proces - zmarszczył krzaczaste brwi, kończąc swój monolog.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

30
To była Janna. Na korytarzu panował mrok, ale Septim bez większego problemu rozpoznał widzianą już sylwetkę. Kobieta wymruczała ciche podziękowania i weszła. Było strasznie cicho, zatem wszyscy musieli już spać bądź zaprzestali głośniejszych rozmów. Czasem na korytarzu rozbrzmiewały kroki, skierowywane do innych pokoi. Żaden nie był na tyle niepokojący, by obudzić Septima. Mocno niewykluczone, że do gospody przybyli na noc inni goście, mimo rezerwacji przez Sakirowców. W tym miejscu nie było wiele cieplej niż na dworze, ale przynajmniej mroźny wiatr nie ranił skóry, no i członkowie Zakonu zapewniali bezpieczeństwo. Najczęściej chyba krzątała się służba, nie raz zdawać by się mogło, iż pomagali dojść do pokoju zataczającemu się, cicho jęczącemu klientowi. Kiedy Janna weszła do pokoju, przez szparę w drzwiach przecisnęło się delikatne światło świecy, by po krótkiej chwili zniknąć.
Prostytutka usiadła na łóżku i wbiła wzrok w podłogę. Wyglądała nieco lepiej. Umyła włosy, co podkreśliło jej specyficzne uczesanie - jeden, długi pasek opadający aż na pierś, zupełnie jakby nie posiadała części włosów z drugiej strony, czemu przyjrzenie się uniemożliwiała założona czapka. Janna przemyła twarz, niestety siniaki i podbite oko były przez to bardziej widoczne. Nosiła również nieco inne ubranie, składające się z kilku warstw, połatane i śmierdzące, ale z pewnością czystsze.
- Panie... - zawahała się. - Ja nic nie wiem, przepraszam, już mówiłam. Przyszłam, by umilić panu czas. Proszę wziąć mnie i opowiedzieć kolegom. Muszę zarobić na życie. Pan jest dobrym człowiekiem. Proszę się położyć na mnie. Proszę mnie brać jak pan chce. Błagam... - Spojrzała Septimowi prosto w oczy, a w jej samych widniały łzy. - Nie wiem, co mam panu powiedzieć, chcę tylko być brana i zarabiać. Przepraszam, jeśli pana zawiodłam, ale inaczej nie umiem pomóc - mówiła szczerze i przekonująco, a jednak wyglądało na to, że boi się zbliżenia z Inkwizytorem.

Wróć do „Saran Dun”