Re: Południowy rynek i ulica Stalowa

106
- A żebyś wiedziała, że wezmę! - usłyszała od któregoś z nich. A więc zrozumieli. - Nie próbuj nawet...

- Aaaargh, dość mam tego - warknął ten, który ją trzymał, i krótkim, pewnym i bezlitosnym ruchem urżnął Niezapominajce palec.

Ścięło ją z nóg, tak przeszywający i rozdzierający był ból. Pierścień zamigotał raz jeszcze i jego fiołkowa iskra zgasła, niczym gwiazda tonąca w ciemnym oceanie. Alicja przez mgłę zobaczyła jeszcze, jak ktoś nożem podważa błyskotkę, usiłując wydłubać z niej krwawy kawałek ciała. Jej ciała. Żołądek wywrócił jej się na drugą stronę. Zwróciła wszystko. Przestała rozumieć cokolwiek, wszystkie słowa zamieniły się w niezrozumiały szelest i utonęły w żałobnym wyciu wichury. Zrobiło jej się bardzo zimno, upadła na bruk.

- Jestem daleko, nie pomogę ci - wyszeptał jej ktoś do ucha... choć prawie na pewno były to tylko majaki. Dotyk czarnych piór na policzku tym bardziej nie mógł być realny.

Krew tryskająca z okaleczonej dłoni rozlewała się w kształt wielkich, rozłożystych skrzydeł. Pewnie ta żywa, rozprzestrzeniająca się czerwień wyglądałaby pięknie na śniegu. Ale była noc. Nocą krew nie jest czerwona, lecz czarna jak pióra kruka.
Spoiler:
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Południowy rynek i ulica Stalowa

107
Staruszek milczał przez delikatnie za długą chwilę, po czym ponownie zachichotał.
- I tak trzymać! Z takim podejściem może ci się nawet udać. W każdym razie... gdybyś się tam znalazł, uważaj na siebie.
Obrócił się ponownie w stronę Bluszczyku, i powiedział kilka słów w jej języku. Ta uśmiechnęła się i powiedziała:
- Bluszczyk dziękować Gilles!

Trochę mieszanego ciasta spadło na podłogę, ale alchemik nie przejął się. Powiedział tylko:
- Jestem przekonany, że odwiedziny się przydadzą. Nie sądzę by chciała zapomnieć o tobie.

Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale na górze rozległ się huk, po czym Flamel szybko tam ruszył. A Uratai dalej mieszała, patrząc ze smutkiem na świeżą plamę na podłodze.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Południowy rynek i ulica Stalowa

108
Gilles poczekał, aż został sam z Bluszczykiem. Odczuł w głębi taką ulgę, że nawet nie wiedział jak dokładnie nazwać to uczucie. Poczuł, jak w oczach zbierają mu się łzy, ale nie upuścił ani kropli, wszak był twardzielem. I był z siebie cholernie dumny. W życiu spełnił mało dobrych uczynków, ale ten wynagrodził wszystkie lata i był zapowiedzią wspaniałej, świetlanej przyszłości. Trochę trudu, masa stresu, obgryzione wargi i paznokcie, ale nagroda, choć niematerialna, niewyobrażalnie oczyszczająca duszę.
Mężczyzna uklęknął, by nie górować tak bardzo nad swoją małą towarzyszką. Położył jej dłoń na głowie i poczochrał delikatnie. Uśmiechnął się, nie bacząc na fakt, jak przerażająco wygląda uśmiechając się swoją nową twarzą.
- Bluszczyk ma na siebie uważać. Jak staruszek albo jego pomocnik będą chcieli coś ci zrobić, coś... co ci się nie spodoba, to ucieknij i znajdź mnie. Dasz radę, zawsze ci pomogę. Ucz się pilnie, abyś jak najszybciej mogła się sama utrzymać. Odwiedzę cię kiedyś, czekaj na mnie - mówił, jak zwykle, powoli, wspomagając się różnymi gestami by łatwiej go było zrozumieć.
Nie wiedząc co jeszcze powiedzieć, po prostu wstał, odwrócił się i wyszedł.

[zt]

Re: Południowy rynek i ulica Stalowa

109
Kobieta czuła że była w bardzo długim śnie. Nie pamiętała co się z nią działo ani co robiła przez ten długi okres czasu. Jedyną rzeczą, która jej towarzyszyła cały czas to była czerń - wszechogarniająca oraz wręcz namacalna. Dziewczyna czuła, że nie mogła się ruszać, nie mogła wykonać ani jednego najmniejszego drgnięcia czy mrugnięcia.
Obecnie czuła, ze jest zawieszona pomiędzy światami - gdzieś na skraju jawy i snu. Nie wiedziała w jaki sposób może się wydostać z tej matni w której znajdowała się lata.

Re: Południowy rynek i ulica Stalowa

110
Motyw muzyczny do czytania

Ból. Strach. Dezorientacja. Kobieta miała spory problem z ubranie w słowa tego co czuje. Gdzie była? Jak tu trafiła? Tego również nie była w stanie określić. Ostatnią rzeczą jaką pamiętała była utrata palca... a potem czerń. Na dodatek ta która ją otaczała zdawała się falować. Zupełnie jakby znajdowała się w szklany tunelu oblanym smołą. Leżał... nie. Unosiła się w tej przestrzeni bez możliwości wykonania choćby najmniejszego ruchu. Nie wiedziała ile czasu upłynęło, nie wiedziała gdzie podziała jej ciężarna towarzyszka. Czułą że jest blisko... a jednocześnie tak daleko. Jednak to co czuła najmocniej... był to chłód. I to nie taki do którego przywykła na Północy, oj nie. Ten przeszywał ją od wnętrza. Zdawał się zamrażać jej serce, paraliżować zmysły. Czułą jakby umierała. Jednak śmierć nie przychodziła. A jej ciało drętwiało i marzło coraz bardziej i bardziej. Wspomnienia przelatywały jej przez głowę niczym krajobraz obok gońca jadącego kłusem byleby przyjechać z pilną wiadomością jak najprędzej do adresata.

Tak zawieszona w nieznanym sobie miejscu miała ochotę już się poddać, przestać myśleć i zapaść w całkowity letarg... gdy nagle poczuła... co to było? Miała niejasne wrażenie jakby ktoś wołał ją, lecz bez użycia choćby jednego słowa. Czuła się wręcz gdzieś przyciągną. W smolisto-czarnej powierzchni zaczęły pojawiać się cienkie, żarzące się ciepłym, pomarańczowym blaskiem pęknięcia. Otaczający ją mrok zaczął drgać i jakby próbować zasklepić owe szpary w tej wcześniej idealnie mrocznej przestrzeni, jednak ilekroć wysyłał niemiło choćby najmniejszy cień by je zasłonić ten nagle odskakiwał jak oparzony.

Na początku owe tajemnicze szramy pojawiały się powoli i leniwie... by potem nagle wystrzelić i niczym bluszcz pokryć ciemność swymi, żwawymi i hipnotyzującymi kształtami. Przez moment dziewka miła okazję oglądać najpiękniejszą grę światła i cienia jaką kiedykolwiek widziała i zapewne widzieć będzie... idealna harmonia. Światło i ciemność przez moment zdały się stanowić jedność... coś czego nie dało się opisać... coś czego nigdy w życiu nikt nie byłby w stanie ujrzeć w prawdziwym świecie. W tymże momencie poczuła jak ciepło wraca do jej ciała, jak usta odzyskują głos, uszy słuch a dłonie czucie.

I wtedy... ciemność zaczęła się walić. Jej oderwane kawałki niczym stary tynk zaczęły opadać w bliżej nieokreślonym kierunku i zwijając się spazmatycznie jęły spalać się w świetle. I nagle wraz ze zniknięciem jednego z większych płatów kobieta po raz pierwszy od dawna ujrzała... słońce. Jego ciepły blask zdawał się wołać do siebie, wzywać i zachęcać do działania. Tak... do był zdecydowanie piękny znak. Jednak wraz z znikaniem kolejnych fragmentów jej dawnego więzienia jej radość stopniowo gasła. Mury, wieże, porządnie brukowany dziedziniec... to nie była ulica Stalowa jakby na to nie patrzeć. Kobieta z roztwartymi z przerażenia oczyma próbowała zrozumieć gdzie u licha była.
Spoiler:

Re: Południowy rynek i ulica Stalowa

111
Obrazek
Południowy rynek to obszerna, wyłożona gładko ciosanymi kamieniami przestrzeń na planie kwadratu, która jak nazwa wskazuje, służy do celów czysto handlowych. Z powodu dużej ilości podobnych miejsc w stolicy, to tutaj swoje towary wstawiają kupcy z krain tak odległych, jak Uruk-Hun, czy Archipelag, a swoją nazwę zawdzięcza on nie tylko położeniu w południowej części miasta, ale i południowym towarom, które można tu znaleźć. Zazwyczaj są to egzotyczne przyprawy, owoce i warzywa, słodkie wina, szaty z bogatych materiałów, biżuteria i ozdoby, rzadziej pancerze i bronie, a rarytasem są tu różnego rodzaju wynalazki z kuźni i warsztatów Goblinów... – z opisu Ancheta.

Odkąd na południe od stolicy pojawiła się plaga nieurodzaju i śmierci, towary z ciepłych krain, archipelagu oraz wysoko-elfickie dobra przestały docierać do saran-duńskich targowisk. – przypis własny.


Septo przybył do południowego rynku po niedługim spacerze, wszak znajdował się on w bardziej majętnej dzielnicy dolnego miasta – położonej blisko głównej ulicy prowadzącej od samych bram aż po wewnętrzny pierścień miasta. Plac przed świtem jeszcze świecił pustkami, choć już kilku kupców stało za drewnianymi kramami, układając swoje towary w należytym porządku, eksponując te, które najłatwiej się sprzedają, jak i te, które wyróżniając wśród innych dóbr mogły przyciągnąć większą ilość klientów. Septo dostrzegł dwóch krasnoludów wykładających metalowe narzędzia, w tym przeróżne noże, szczypce i dosyć toporne kuchenne utensylia. Kawałek dalej swoje stoisko urządzał brodaty, krępy mężczyzna handlujący przyprawami i ziołami, które eksponował w otwartych, pękatych sakiewkach. Jeszcze dalej ludzka kobieta wykładała na blat gładkie i błyszczące zwierzęce skóry. Z każdą chwilą przybywało coraz więcej handlarzy, a wraz z zwiększającą się ich liczbą – więcej klientów. Neheris spacerował między stoiskami, obserwując i nasłuchując. Okrążył rynek co najmniej 3 razy, nim w końcu usłyszał coś, czemu warto było się przysłuchać i co nie było zwyczajną kłótnią małżonków niezdecydowanych czy lepiej kupić pęto kiełbasy z tej czy tamtej masarni.

– ... a daj spokój, co ty gadasz – jedna z kobiet skomentowała słowa swojej rozmówczyni. – Ile to już plag zapowiadali, a żadna się nie spełniła.

– Mówię ci, mój Harold był na trakcie i na własne oczy widział. Prosił nawet o audiencje u króla, by mu przekazać wieści, ale ten był zbyt zajęty. Ktoś musi się tym zająć. Ja nie mam nawet dokąd uciec, jeśli ta zaraza dotrze do stolicy. O, chcesz jakiegoś dowodu? Rozejrzyj się, nie ma tu żadnych kupców z Nowego Hollar, bo zatrzymała ich po drodze zaraza!

– Jeśli rozumiesz zarazę poprzez władzę uzurpatorki, to się z tobą zgodzę. Nikt nie chce handlować z Wysokimi Elfami. Nie odkąd dopuścili się zdrady naszego wspaniałego Króla! Gdybym tu jednego zobaczyła, od razu naplułabym mu w twarz!

– Nie wierzysz mi, w porządku. Ale jak to plugastwo dopadnie ciebie albo twoją rodzinę, wspomnisz sobie moje słowa – dodała na koniec i odwróciła się na pięcie, zabrawszy ze sobą kosz zakupionych owoców.

Na rynku zbierały się coraz większe tłumy. Słońce już widniało nad miejską zabudową i rozgrzewało rześkie, poranne powietrze. Gwar był na tyle głośny, że ciężko było dosłyszeć jakiekolwiek wyraźne rozmowy z odległości większej niż kilka kroków. Zauważalnym szczegółem była bardzo niewielka liczba kupców z południa. Niemal pewnym było, że i oni musieli natrafić na szerzącą się klątwę nieurodzaju, bowiem przecinała ona południowy trakt, jak sam Septo mógł zobaczyć na własne oczy dwa dni wcześniej. Na rynku dużo się mówiło o konflikcie Króla z Jakubem, o rządach Callisto Morganister w Nowym Hollar i nie były to miłe komentarze. Nie brakowało obelg i przekleństw.

– Powinni posłać tam wojska razem z Zakonem i sprawa załatwiona – powiedział kupiec sprzedający skórzane sakwy, juki i sakiewki. – Wiedźma u władzy, to niedopuszczalne! Ponoć ma jakieś konszachty z demonami. Tylko tego brakowało. Jakby nikt nie pamiętał co się dzieje na północy albo co wydarzyło się tutaj, w stolicy, trzydzieści-parę lat temu! Niech bogowie mają nas w opiece!

Podczas przechadzki, wielokrotnie wciskano łucznikowi najróżniejsze towary, gwarantując najniższe możliwe ceny i wspaniałą jakość. Nie zawsze była to prawda.

– Jak sobie radzą sir Vicenti i jego siostra? Straszliwy wypadek, ten cały pożar. – Septo dosłyszał kolejną rozmowę, między kobietą i dwójką mężczyzn stanu szlacheckiego.

– A właśnie nie wiadomo czy to do końca wypadek – odpowiedział rozmówca. – Ja słyszałem, że ktoś celowo wzniecił ogień. Nie od dziś wiadomo, że rodzina Vicentich miała więcej wrogów niż przyjaciół.

– A ja wam mówię, że to nie była sprawka kogoś, bardziej... nie wiem. Byłem na miejscu. Nigdy nie widziałem, żeby ogień rozprzestrzeniał się z taką prędkością. Od pierwszych płomieni do zawalenia się piętra minęło ledwie kilka minut. To nie był zwyczajny pożar. Coś dziwnego musiało się tam stać... – dodał swoje kilka słów drugi mężczyzna.

– Tak. Hermiona jest tak gorąca, że sama rozpaliła własną rezydencję – zażartował pierwszy mężczyzna. Tylko on się śmiał.

– Oj, przestań, zbereźniku – skarciła go kobieta.

Neheris wykonał jeszcze kilka rundek po placu, ale nic więcej nie usłyszał, co mogłoby przykuć jego uwagę. Zauważył, że zbliża się południe. Rynek dosłownie pękał w szwach. Gdziekolwiek się nie spojrzało, tam tłum i gwar.

W pewnym momencie Neheris poczuł znajome wibracje energii. Wezbrał się lekki wiatr, który przyniósł znajomy, ludzki zapach, nasączony dużą dawką magicznej esencji. Dosłownie znikąd wyłonił się sam Thom Brenick, mistrz Gildii Bandytów, z serdecznym uśmiechem, który stanowił jego wizytówkę. Odziany był klasycznie w swój ciemnoczerwony płaszcz.

– Dobrze cię widzieć – przywitał się, zdejmując rękawicę i podając łucznikowi dłoń. – Myślę, że możemy w końcu porozmawiać. Może się przejdziemy? – zaproponował i sam ruszył w kierunku centrum rynku.

Zdawało się, że oboje znajdują się pod wpływem magicznej aury, która sprawiała, że zupełnie nikt nie zwracał na nich uwagi. Oczy zgromadzonych na placu nie zatrzymywały się na dwóch spacerujących sylwetkach. Raz nawet ktoś wpadł prosto na Septo, ale nie zwrócił na to zdarzenie najmniejszej uwagi i ruszył dalej swoją drogą.

– A więc Gerard zniknął na dobre. Przynajmniej według opowieści, którą przedstawiłeś Hermionie. Jak oceniasz wykonanie swojego zadania? Zupełnie szczerze.

Re: Południowy rynek i ulica Stalowa

112
Moment przerażenia w którym Septo zdał sobie sprawę z tego że moneta powróciła. Łucznik przyjrzał się monecie bardzo dokładnie. Nie rozumiał jak do niego wróciła jednak sprawiało to że miał wrażenie iż jego zadanie nie dobiegło końca. Moneta jednak nie zmieniała faktu że musiał jakoś żyć. Wiedział że niedługo dowie się czegoś na rynku. Przysłuchując się temu wszystkiemu słyszał że wiedzą już o pladze, dodatkowo coś wydarzyło się w nowym Holar. Kiedy ostatnio tam był jeszcze nie słyszał o uzurpatorce. Musiało się to wydarzyć stosunkowo niedawno. Jak do tego doszło że tak niedaleko stolicy? Prawdą był powolny rozłam keronu przez braci jednak to przerosło jego pojęcie. Wydawało się że wręcz powstały nowe frakcje. Zaiste interesujący był to czas.

Po pewnym czasie udało mu się wyłapać nieco słów o bardziej interesujących go obecnie sprawach. Tych niecierpiących zwłoki. Wyłapał z tego jeden fakt. Oni nie wiedzą o jego śmierci. Istniały dwie opcje, pierwsza to że plotki jeszcze się nie rozniosły co miało sens biorąc pod uwagę niecały dzień od powrotu, drugi jednak znacznie bardziej zawiły. Yela mogła być już zawinięta przez Thoma, albo też nawiała. Poinformował Hermionę aby ta poinformowała Thoma. Fakt że nie było to idealne rozwiązanie jednak w tych okolicznościach wydawało się jedyne. A przynajmniej na razie, choć fakt mógł zdradzić Yelę, zabić ją... Jednak prawdą było to że jakoś nie potrafił. Nie kiedy już się dogadał a ta nie zawiodła go ani razu. mimo sprawdzianów.


Z jego rozważań wyciągała go magia, znajoma magia. Tętno łucznika przyśpieszyło. W końcu to mógł być moment jego śmierci, choć zdecydowanie nie wyglądało na to. Thom podał mu dłoń co zaczęło go nieco uspokajać. Również podał mu dłoń choć kto wie czy to będzie po raz ostatni.

Tak, lepiej przejdźmy się.

Powiedział patrząc na ludzi którzy jakby nagle przestali ich widzieć, choć może to nie o to chodziło, wydawali się jakby nie wydawać sprawy z ich istnienia. Kiedy odeszli nieco dalej przysłuchiwał się uważnie, kiedy usłyszał o tym że tak jest przynajmniej z opowieści zaczynał mieć wrażenie że Yela nie została przez niego znaleziona. W końcu potwierdziła by jego historię. A może go sprawdzał? Septo starał się jednak zachować zimną krew. I dopiero gdy Thom zapytał się o ocenę swojego zadania odpowiedział szczerze.

Jeszcze żyje, on nie. Choć nic nie przebiegło zgodnie z planem. Najpierw ten pożar w którym musiałem ratować zleceniodawcę. Potem uciekający cel podczas gdy czas płynął. Do tego jego ochrona, niesprzyjające warunki pogodowe na trasie. Nawet nie wiem nawet co poszło według planu. Jednak jeszcze tu stoję i nikt mnie jeszcze nie ściga, cel permanentnie martwy, nawet nekromanta miał by problemy z ożywieniem go. Nie słyszałem jednak plotek o jego śmierci. Więc powstaje pytanie co z niepewnym punktem sytuacji. To od niego zależy jak wyszło. Więc zapytam co z Yelą? -
Obrazek

Re: Południowy rynek i ulica Stalowa

113
– Powinieneś być z siebie dumny zdając sobie sprawę z tego, jak los utrudnił ci wykonanie zadania, a mimo to podołałeś – odparł z żartobliwym, lekko ironicznym akcentem i klepnął Septo w plecy. – Ach, dziewczyna. Nieco zadziorna, ale całkowicie posłuszna, gdy prowadzona przez oddział moich ludzi. Nie bój nic, jest cała i zdrowa. Czeka w lochu w Kryjówce na decyzję o jej przyszłości. Zgarnęliśmy ją krótko po tym, jak wjechała do miasta. Na twoje i moje szczęście.

Thom i Septo dotarli do centrum rynku, w którym stał obelisk poświęcony Tenatirowi, patronowi kupców i handlu. Pod nim leżała niewielka metalowa skarbonka przeznaczona na datki dla skromnego zgromadzenia kapłanów wspomnianego bóstwa. Przytwierdzona była do podłoża dwoma masywnymi łańcuchami, a sama zamknięta była potężną kłódką. Nic dziwnego. Rynek był jednym z ulubionych miejsc dla kieszonkowców, a który z nich nie pokusiłby się o kilka gryfów wydobytych z wolno leżącej puszki na pieniądze?

– Chcesz wiedzieć jak teraz będzie, prawda? Powiem ci bez przeciągania, żeby oszczędzić ci stresu. Zadanie wykonałeś jak należy. Najważniejszy był Gerard. Za to dziewczyna nadal jest problemem. Nie powinna przeżyć spotkania z tobą, ale i ono samo w sobie było, rzec można, ponadprogramowe. Dlatego mogę przymknąć na to oko. Już mówiłem, że naprawdę cię lubię, Septo. Ale musisz przystać na jedno. Dziewczyna jest teraz moja i to ja zadecyduję o tym, czy dołączy do mojego prywatnego haremu, czy sprzedam ją jakiemu handlarzowi, czy poćwiartuję ją i rzucę psom na pożarcie, czy cokolwiek podpowie mi moja bujna wyobraźnia. Nie ma innego wyjścia. A jeżeli chodzi o twoje wynagrodzenie...

Thom wskoczył na piedestał, na którym usadowiony był kamienny obelisk i rozłożył ręce, jakby chciał objąć rynek w swoich ramionach. Uśmiechnął się szeroko i powiedział:

– Spójrz tylko, cała gama przedmiotów. Powiedz jeno, czego sobie życzysz? Śmiało, rozejrzyj się! – zachęcił Brenick.

Południowy rynek w Saran Dun faktycznie obfitował w najrozmaitsze towary, choć większość z nich pochodziła z samej stolicy lub okolic. Można było tu znaleźć miecze i sztylety z najrozmaitszych materiałów, począwszy od zwyczajnej hartowanej stali, po solidne, krasnoludzkie stopy, których receptury były pilnie strzeżone przez kowalów. Poza tym, łuki z fenistejskiego cisu, srebrne, stalowe i obsydianowe strzały o grotach prostych i ząbkowanych. Nie brakowało również mniejszych magicznych artefaktów wytwarzanych w Akademii Mniejszej, jak lampki z wiecznym ogniem, czy amulety przechowujące niewielka ilość energii magicznej. Stragan starej alchemiczki pełen był maści regenerujących rany oraz eliksirów na poprawę samopoczucia i wzmocnienie witalności. A do tego wiele, wiele więcej, czego Septo nie mógł z obecnego miejsca dostrzec.

– A jeśli bogactwo saran-duńskiego rynku cię przytłacza, może przystaniesz na sowitą zapłatę w srebrze?

Re: Południowy rynek i ulica Stalowa

114
Wyglądało na to że Thom nie był na niego zły. Rudowłosa została przez nich pojmana. A to On miał zadecydować o jej losie. Wzmiankę o haremie uznał za żart choć czasem sam się dziwił ile kobiet kręciło się wokół niego. Sprawiało to że Septo czuł się w pewien sposób źle dlatego postanowił nieco porozmawiać z Thomem, wyciągając coś spod przeszywanicy.
Rozumiem, raczej nie będę mógł się z nią zobaczyć. W sumie nigdy mnie nie zawiodła ani nie zdradziła, nawet widząc te skarby z skrzyni, mimo tego że nawet jej nie znam. Więc miał bym pewną prośbę. Przekażesz to jej. Zrozumie.
Podał wówczas swoją sakiewką z 200 srebrnymi gryfami. Kusiło go aby wsunąć jeszcze jedną przerażającą go monetę do środka jednak, ostatecznie tego nie zrobił. Co pogłębiało w Septo uczucie że wystawił ją do piachu.
Przeproś ją w moim imieniu. Nie chciałem aby to tak się skończyło.

Septo był dość posępny kiedy Thom proponował wynagrodzenie. Wyglądało na to że jednak nic nie jest w stanie zrobić. Nie chciał by dziewczyna trzymała urazy, również nie chciał aby Thom ją dosłownie poćwiartował. Słuchał o wynagrodzeniu i tak posępnie rozejrzał się po straganie. Normalnie zapewne sporządził by listę, tego co by chciał. Pewnie jakieś magiczne artefakty wzmacniające moce. Teraz ciężko było mu o tym myśleć. Sprawiło to że powiedział dość zamyślonym tonem.
Przydał by mi się nowy łuk, stary już wiele przeszedł. Służył mi wiernie jednak łuki są jak ludzie, szybko odchodzą.
W końcu taki elf w porównaniu do człowieka żył zdecydowanie dłużej. Septo wysunął swój łuk który teraz miał napiętą cięciwę. Zupełnie jak by spodziewał się kłopotów.
Ten to w sumie pamiątka rodzinna, jednak zdecydowanie zbyt długo go stosuję.
Dlatego też Septo powoli przysunął się do stoiska z łukami. Zwyczajnie oglądając co tam mają. Interesowały go krótkie łuki refleksyjne o dużej sile naciągu. Nie jakieś rekreacyjne łuki do strzelania w jabłka. Ani też długie łuki wojenne których nie dał by rady użyć konno. Trochę znał się na łucznictwie przez co wiedział czego szukać. Do tego postanowił jeszcze nieco wspomóc swe zmysły szepcząc powoli pod nosem zaklęcie.
Agnoscis quid suus 'sinistram
Starając się wyczuć swoistą energię czy też aurę broni którą badał na rynku.
Obrazek

Re: Południowy rynek i ulica Stalowa

115
– Zatrzymaj swoje gryfy. Jeśli ona zginie albo pozostanie w niewoli, na nic jej się nie przydadzą. A jeśli kiedyś puszczę ją wolno, wtedy będziesz miał okazję spłacić swój dług – wyjaśnił Mistrz, zeskakując z kamiennego piedestału. – Z resztą, możesz się z nią spotkać – dodał po chwili namysłu. – Przyjdź do kryjówki pod miastem. I tak miałem ci przekazać, że Hex chciał się z tobą zobaczyć. Ma do ciebie jakąś sprawę.

Stoisko z łukami pełne było najróżniejszych odmian tej broni dystansowej. Refleksyjne, które najbardziej interesowały Septo, posiadały majdany wzmacniane płytkami z bawolego rogu i okryte były gładkim pasmem skóry. Łęczyska były wypolerowane niemalże na błysk i pokryte woskiem, który zabezpieczał drewno przed wilgocią. Pojedyncze egzemplarze różniły się jedynie doborem drewna. Wybór był pomiędzy wiązem i cisem. Wykonanie każdego z tych łuków trwało zapewne wiele miesięcy, a ich cena z pewnością nie była mała. Cięciwy można było dobrać osobno. Wykonane były albo ze wzmocnionych ścięgien zwierzęcych lub włókien lnianych bądź jedwabnych.

Kupiec stojący po drugiej stronie stoiska nie zwracał uwagi ani na Septo, ani na Thoma. Rozmawiał z klientem, który właśnie zamawiał broń dla wojska. Neheris spokojnie i powoli badał aurę każdej z widocznej broni, starając się wyczuć tą, która w pewnym sensie odpowie na jego wezwanie. Po pierwszych kilku chwilach swojej magicznej analizy wiedział już, że ten, kto wykonał te łuki, włożył w to wiele serca i wysiłku. Każdy z nich emanował bardzo subtelnymi energiami, które czasami gasły i pojawiały się po chwili, jakby czułość zaklęcia Septo chwiała się na granicy. Dopiero kiedy skoncentrował się mocniej, wyczuł w egzemplarzu na rogu stoiska coś specjalnego. Coś, czego nie dało się nazwać.

– Wybrałeś coś? – zapytał Thom.

Re: Południowy rynek i ulica Stalowa

116
Thom wyciągnął Septo z przekonania że nie będzie mógł zobaczyć Yeli, wygląda na to że będzie mógł się z nią zobaczyć. Kazał mu nawet zatrzymać gryfy. Septo popatrzył nieco podejrzliwe, czy on chciał ją wykorzystać jako przynętę na niego? Septo podrapał się aż po brodzie. Jednak gdy Hex chciał o czymś porozmawiać to tym bardziej Septo był zaciekawiony. Czyżby potrzebował w czymś pomocy? A może chodziło o coś innego. Septo zdecydowanie miał zagwozdkę pod tym względem. Sprawiło to że odpowiedział.
Odwiedzę was w takim razie.
I schował swoje pieniądze.


Przy straganie za to Septo wyczuł coś ciekawego, jak i w pewien sposób fascynującego. Wiedział już który łuk pragnie. Dlatego też odpowiedział.
Ten wydaje się interesujący
Septo przysunął dłoń nad łuk starając się jakby wyczuć co się dzieje z tym łukiem. Aż w końcu podjął decyzję w pewien sposób ryzykując. W końcu magia bywała czasem dziwna, nie wiedział czemu ten się wyróżnia jednak samo to że się wyróżniał skłaniało go do tej decyzji, Nawet jeśli był przeklęty zawsze mógł go komuś podarować aby stał się przyczyną jego zguby.
Właściwie to biorę go.
Powiedział do Thoma, Ciekawiło go jak będzie leżał w ręce, jakie to będzie uczucie strzelać z niego. Septo coraz bardziej czuł zwykłą ekscytację zakupem nowej broni. Ale i też stał przed swoistą zagadką. Czemu ten egzemplarz się wyróżniał, też w jaki sposób. Jaka stoi za nim historia.
Ciekawe skąd pochodzi.
Zapytał jakby sam do siebie jednak na głos przez co było to zdecydowanie słyszalne.
Obrazek

Re: Południowy rynek i ulica Stalowa

117
– Jak sobie życzysz – odpowiedział Mistrz i sięgnął po wybraną przez Septo broń.

Kupiec nawet nie zauważył brakującego łuku. Thom na jego miejsce położył złotą monetę, jednak wyglądała ona nieco inaczej niż te krążące w obiegu na kerońskim rynku. Była zdecydowanie większa i z pewnością zawierała więcej cennego kruszcu, aniżeli standardowa złota moneta. Jej awers i rewers prezentowały wydłużony romb z zaznaczoną dłuższą przekątną.

– To niezarejestrowana w bankach, wewnętrzna waluta Gildii. Jeżeli zechce ją wymienić, będzie musiał odszukać jednego z naszych paserów albo dokonać zakupu u zaprzyjaźnionych nam kupców – wyjaśnił Mistrz.

Septo otrzymał nowy łuk do rąk. Długo sezonowany cis – stwierdził po przejechaniu dłonią po łęczysku. Magiczna intuicja mówiła mu, że broń pochodzi ze wschodnich krain. Może okolice Meriandos? Nie był tego pewien. Wiedział jednak, że łuk ten posłuży mu na długo. Takie rzeczy po prostu się czuło, gdy po broń sięgała wprawiona ręka. Stara rodzinna pamiątka wyglądała mizernie w porównaniu z nowym nabytkiem. Jakaś ryska, gdzieniegdzie plamka lub przetarcie. Ta broń swoje już przeszła i nadszedł czas, by została zastąpiona.

– Niech ci służy – powiedział Mistrz. – Pora na mnie. Z pewnością pamiętasz drogę do kryjówki i bez problemu tam trafisz. Liczę na naszą dalszą, owocną współpracę, Septo. Do zobaczenia niżej. – Uśmiechnął się i wycofał do tłumu, niknąc pomiędzy przemieszczającymi się sylwetkami.

– Co tak stoisz? Blokujesz przejście. Przesuń się! – krzyknął jakiś mężczyzna niosący skrzynię z marchwią.

Re: Południowy rynek i ulica Stalowa

118
Zakupy w tempie expresowym, nie ma co. Septo popatrzył na to jak Thom zakupił przedmiot. Kompletnie nie rozumiał jak to się odbywa jednak widział monetę, przyjrzał się jej dokładniej aby tak zwyczajnie zapamiętać. Była chyba z złota więc wartość jakąś posiadała. Do tego istniał jakiś wewnętrzny system działania. Wydawało się to wyjątkowo ciekawe. Łucznik jednak milczał z nowym nabytkiem w rękach. Kolejną sprawą było to że nie każdy musiał chcieć taką inną monetę, dlatego Septo tak dla pewności odsunął się od stoiska. Coby czasem nie było że kradnie, nie znał się na tym jakie wpływy ma gildia też nie chciał się tego przekonać na własnej skórze. Wolał więc wymknąć się pod wpływem tego dziwnego otumanienia z bliskiego zasięgu stoiska. Kiedy nagle odpowiedział Thomowi.
Dziękuję, zdecydowanie będzie mi wiernie służyć

Następnie gdy Thom już zniknął ponownie ludzie spinali jak zawsze. Septo jak zawsze unikał rozmów w stylu a "na jakiego tu stoisz" albo "gdzie leziesz". Więc zwyczajnie odsunął się ruszając w drogę powrotną do domu. Zdał sobie jednak sprawę że wypadało by zrobić zakupy. Mając nowy łuk postanowił zakupić również klika nowych srebrnych strzał. 20 Strzał przypominających sople, z coraz to węższymi u końcówki, o trójkątnym kształcie które to nadawały się najlepiej do penetrowania kolczugi. Jak i 20 strzał o bardziej czworokątnej budowie z nieco grubszą końcówką przy końcu utrudniającą odbicie się strzały, zaprojektowane do wbicia się w zbroję płytową, które przy uderzeniu miały rozciąć kawałek zbroi aby następnie w 4 kątach rozgiąć zbroję. Nie czyniło to cudów jednak potrafiło wbić się w zbroję. Podczas gdy myśliwskie groty które mu pozostały znacznie różniły się od tych które chciał zakupić, w końcu te lepsze posiadały zazwyczaj skrzydełka sprawiające że strzała przy ruchu nie wypadała z rany, a dodatkowo rozpychała ją wzmagając krwawienie. Kwestia surowca również pozostawała kwestią względną Septo wiedział że srebro nie było tak twarde jak żelazo dlatego też interesowały go jakieś stopy, lub też prosty trik taki jak srebrny rdzeń z hartowaną stalową powłoką. Najpierw kowal zajął by się wówczas stalową częścią po czym zalał wnętrze powłoki srebrem. W końcu zwykłe srebro nie było idealne do penetracji zbroi, było zbyt miękkie.

W planach miał zakup wstąpił kupić coś do jedzenia i jakieś w miarę tanie wino. Zatrzymał się jednak przy stoisku z miksturami. Przeglądając asortyment. Zastawiał się czym właściwie jest mikstura regenerująca, wydawało mu się że warto zakupić coś takiego. Wybrał jakieś w miarę zaufane stoisko które widział już dłuższy czas na rynku. Nie chciał w końcu zakupić jakiegoś bubla. A mogło mu to ocalić życie biorąc pod uwagę to jak bardzo wypompował się z energii z powodu magii. Tym razem chciał być jeszcze lepiej przygotowany na ewentualne komplikacje których wolał by unikać.

Następnie planował ruszyć do domu. Musiał załatwić jeszcze jedną sprawę a właściwie upewnić się co z siostrą Enie. W końcu była przy nadziei, a do tego niedługo ślub, podczas gdy pierdzielona plaga była gdzieś pomiędzy Nowym Hollar, a Saran Dun możliwe że blokując drogę. Rodzina jednak była rodziną. Jej się nie wybierało, mimo tego iż nadal mógł mieć jej nieco za złe że niegdyś dała sobą manipulować. Wolał się upewnić, więc wracał do domu, chcąc zwyczajnie wybadać co z siostrą.


Strzały dla oka 3 i 16
Obrazek

Re: Południowy rynek i ulica Stalowa

119
Obładowany zakupami na rynku Septo skierował się w drogę powrotną, do rodzinnych posiadłości. Przed opuszczeniem placu spojrzał jeszcze raz na zakupione dobra, upewniając się, że nikt niczego mu nie podkradł lub niczego nie zgubił.

Nowy łuk spoczywał na ramieniu łucznika. W wolnej ręce, w worku, znajdowały się zapasy żywności i butelka przeciętnego wina, które można było kupić na większości straganów. Mikstura, która tak zainteresowała Septo, sporządzona była z mieszanki ziół i magicznie naładowanych reagentów, których dokładne proporcje jak i nazwy były tajemnicą alchemika. Roztwór był dosyć mętny i gęsty, niemal syropowaty. Wedle zaleceń, należało go stosować w przypadku silnego wyczerpania magicznego w celu regeneracji zasobów energii czarującego. Specyfik posiadał akredytację Akademii Mniejszej w Saran Dun, ale przeznaczony był do powszechnej sprzedaży, dlatego jego względna moc nie była aż tak duża, jak w przypadku mikstur wytwarzanych dla czarodziejów uniwersyteckich lub magów bitewnych.

Strzały, które zażyczył sobie Neheris, miały zostać przygotowane w ciągu najbliższych dni, wszak zamówienie nie było typowe. Należało starannie wykonać groty ze srebrnym rdzeniem, a to wymagało nieco więcej czasu niż zwyczajny stalowy odlew. Realizacja zlecenia mogła się wydłużyć dodatkowo, ze względu na już panujące intensywne prace na ulicy Stalowej, związane z napięciami pomiędzy Królem Aidanem a jego bratem, Jakubem. Kupiec, oferujący wyroby zaprzyjaźnionego kowala, obiecał dostarczyć strzały prosto pod drzwi i za całą usługę naliczył zapłatę w wysokości 100 srebrnych gryfów, a licząc razem z resztą zakupów, wydał 150 srebrników.

Upewniwszy się, że wszystko jest na swoim miejscu, ruszył w drogę.

Wróć do „Saran Dun”