Re: Południowy trakt

31
Mijając leśny krajobraz nocą Septo miał mnóstwo czasu do namyśleń. W końcu dlaczego się nie otruł i co z tą Wiwerną. Co to było za dziwne uczucie. Co z tą śmiercią która podążała za nim. Z tych zadum jedyne co go wybijało to nagłe dość zbijające z tropu i przerażające odgłosy leśnych mieszkańców. Którzy cichą nocą potrafili narobić rabanu. Septo w momencie w którym koń wlazł w bagno zdawał sobie sprawę że chyba pobłądził. Przecież żadnego bagna nie mijał. A a jakimś jest, zatrzymał się zastanawiając, gdzie to właściwie jest.
Wtedy stało się coś co aż zadziwiło łucznika. Słyszał jakąś obelgę, znajomym głosem. - Gerald ?! - Pomyślał radośnie. Jednak niepokoiła go pozycja w jakiej się znalazł. Dlatego wymamrotał od nosem cichutko zaklęcie – Agnoscis quid suus 'sinistram – Po czym spróbował niemal od razu odbić nieco koniem z ścieżki, zniknąć im z drogi, odsunąć się dalej gdzieś na bezpieczne pobocze i odjechać po cichutku w cień. Wymanewrował koniem spokojnie wyostrzone zmysły powinny mu pomóc aby poprowadzić konia. Mimbra pomagała swym światłem w ustaleniu po czym stąpa. Nie śpieszył się pojedynczy koń na taki wóz i wątpliwą drogę nie osiągnie wielkich prędkości. A Gerald go zna w takich warunkach spotkanie mogło by oznaczać jego śmierć. Dlatego najpierw chciał wydostać się z swoistego potrzasku, w końcu z jednej strony wóz z drugiej bagno. Młot i kowadło. Broni nie wyciągał w końcu jeśli go dostrzegą to może jakoś się wyłga. W końcu naprawdę pobłądził. Jednak jeśli się uda, to zanim wóz nawróci nad bagnem może się naprawdę wiele wydarzyć. Wymarzona zasadzka.
Obrazek

Re: Południowy trakt

32
– Panie Gerard, chyba naprawdę pobłądziliśmy – odezwał się mag w fioletowej szacie wyszywanej srebrną nicią.

Septo ze swojej nowej pozycji doskonale widział karawanę. Na skromnym powozie leżała malutka skrzynka. W grubym jegomościu z kozią bródką Septo rozpoznał swój cel zlecony przez Gildię. Cóż za zbieg okoliczności przyprowadził go akurat tutaj, pod sam nos Neherisa. Gerardowi towarzyszyła trójka ochroniarzy – dwóch lekkozbrojnych, gdzie jednym z nich była rudowłosa kobieta z twarzą pokrytą piegami. Drugi przypominał pospolitego zbira, nieróżniącego się zbytnio od tych, których Septo mógł poznać w kryjówce pod powierzchnią Saran Dun. Poza nimi – na powozie jechał jakiś czarokleta no i sam woźnica, który popędzał wymęczonego konia. Całość przedstawiała się doprawdy groteskowo. Wszyscy siedzieli upchani na niewielkiej powierzchni powozu. Mieszek Gerarda po wypadku w stolicy widocznie znacznie uszczuplał i szlachcic nie mógł sobie pozwolić na większe wygody.

– No nie pierdol – warknął zbrojny osiłek do maga.

Karawana zatrzymała się w miejscu, w którym jeszcze chwilę koń Septo wdepnął w głęboką, błotną kałużę. Wszyscy zeskoczyli z wozu, by rozprostować kości. Prawie wszyscy, bo pan Gerard nie chciał brudzić swoich skórzanych mokasynów. Rozsiadł się na udostępnionej mu łaskawie powierzchni i założył ręce na piersi.

Re: Południowy trakt

33
Septo powolutku ustawiał konia do odjazdu tak w razie gdyby zrobiło się gorąco. Następnie spokojnie wstał na strzemionach lekko przekręcając się w kierunku przeciwników. Wyciągnął łuk i zaczął go napinać aby nałożyć na niego cięciwę. Przy okazji sprawdził dłonią czy łuk trzyma się dobrze. Nie śpieszył się, nie musiał. W końcu tamci nadal byli prawdopodobnie obok wozu, mając problemy przez magiczne światło. Rozświetlało im najbliższy obszar, jednak dalszy stawał się jeszcze ciemniejszy, a ich oko nie było gotowe na ciemność. Kiedy on był w stanie je na swój sposób tłumić. Powszednie zaklęcie pomagało z tym stanem.

- Zabić geralta. Nie, nie mogę zabić tylko jego. To musi wyglądać na jakiś napad rabunkowy, jeśli zabiję tylko jego dość szybko Hermiona padnie w kręgu podejrzeń, a od niej do mnie to tylko krok. - Pomyślał. Zdał sobie sprawę i spokojnym powolnym ruchem, dobył czterech strzał ustawiając je sobie w stylu strzelania z prawej strony łuku. Był on znacznie szybkostrzelniejszy, zależało mu na w razie czego szybkim wypruciu salwy strzał. Miał w końcu nadal przewagę zaskoczenia. Nikt z osób z karawany jeszcze nie spodziewał się ataku. Septo przez chwilę sprawdzał kogo chce zastrzelić pierwszego, ze względu na uzbrojenie czy też potencjalne umiejętności. - Mag jest największym problemem, może użyć jakichś zaklęć, ba może nawet mieć jakąś magiczną obronę nałożoną na siebie. Nie mogę z nim walczyć na pół gwizdka. Ten lekkozbrojny wygląda za to znajomo. Dobrze by było coś sprawdzić zanim ich zabiję. Woźnica za to może wpierdzielić całą karawanę do błota, tego bym nie chciał. A Gerald jest łatwym celem. Ci zbrojni, nawet jeśli mają łuk czy kuszę, dam radę ich dość szybko odstrzelić, kiedy oni będą strzelać na oślep, jeśli ruszą szarżą to mam konia którym dam radę utrzymać odstęp. - Przemyślał prawie każdą ewentualność, a przynajmniej to jak zachować się w walce. Piątka przeciwników mimo sporej ilości go nie przerażała. Miał plan a pozycja sprawiała że miał przewagę.

Atak rozpoczął się niepozornie od serii szeptów które Septo wypowiadał po cichu, żaden z nich nie usłyszał by ich z takiego dystansu. Były ciche, spokojne. –Veni frigore ferrum, patientia tua dimittere. Reperio vestri finis. Reperio vestri finis. Reperio vestri finis. - Mimo tego że trzymał w dłoni aż cztery strzały to nie zamierzał zakląć ich wszystkich jedna pozostawała zwykła. Za to pierwsza była na maga przez co Septo postanowił że lepiej aby była bardziej groźna. Następną sprawą było coś co czasem miało znaczenie w ukojeniu stresu, opanowaniu własnego organizmu wytłumieniu jego reakcji. Łucznik zrobił spokojny płytki wydech i następnie głęboki wdech. Stało się pierwsza strzała poleciała w kierunku maga będąc zaklęta dwoma zaklęciami, kolejna w kierunku woźnicy a trzecia w kierunku Gerarda. Lot wszystkich był czujnie obserwowany przez Septo który najbardziej starał się trafić pierwszą, niemalże za wszelką cenę. Mimo tego dwoma pozostałymi również chciał trafić przyholowywał nimi bardziej w szyje nieświadomych celów.

Ostatnia strzała była w przygotowaniu aby w razie problemów zareagować niemal od razu. Septo starał się obserwować wszystkie cele ataku. Jeśli mag i Gerald padł wówczas łucznik zamierzał powiedzieć nieco sztucznym udawanym głosem modulując go na bardziej straszny.
Imię władcy śmierci z SARAN DUN ? - Powiedział to nie bez celu.
Nawet jeśli nie znają Thoma to zmiesza pozostałych myśleniem, o czymś innym niż powinni, a jeśli znają to lepiej aby ich nie zabić i wpierdzielić się w kolejne zadanie. Sama rozmowa mogła również zapalić światło nadziei na zwyczajne oszczędzenie w tej nieciekawej sytuacji. Ci z karawany nie mogli wiedzieć ilu ich atakuje, a szybkostrzelność jak i celność mogły im płatać figla rysując im pewną siebie grupę napastników.
Obrazek

Re: Południowy trakt

34
– Idę się odlać – oznajmił mężczyzna o wyglądzie pospolitego zbira i zrobił kilka kroków wgłąb leśnego gąszczu. Stanął okrakiem i zaczął załatwiać swoje sprawy.

Zaklęty grot pierwszej ze strzał błysnął odbiciem księżyca, kiedy w okamgnieniu pokrywał się cieniutką warstwą lodu. Drugie zaklęcie wzdrygnęło strzałą nieznacznie. Jej lot mógł być teraz korygowany siłą umysłu łucznika. Podobnie było z dwiema kolejnymi, przygotowanymi po prawej stronie łuku.

Mag przechodził obok wozu, kiedy oberwał w bok, między żebra. Pęd zaklętej strzały pchnął go na drewniany pojazd. Tam powoli osunął się na ziemię, kiedy jego ciało zaczęła pokrywać zimna, lodowa powłoka. Nim dotarła ona do ust maga, zdążył on zawołać o pomoc. W tym samym momencie woźnica spadł z wozu, z gardłem przeszytym na wylot przez drugą ze strzał.

Wszyscy wzdrygnęli się nagle. Piegowata kobieta i jej kolega, który nawet nie zdążył zapiąć pasa, padli na ziemię, chowając się po drugiej stronie wozu. Gerard natomiast wstał z krzykiem i wygramolił się na boczną ściankę wozu, skąd chciał rzucić się za osłonę. W ostatnim momencie trafiła go strzała. Prosto w tłusty zad. Szlachcic wrzasnął z bólu i wpadł w błoto, obok kryjących się jego ochroniarzy.

– Co? Co to za pierdolenie? – zapytała kobieta ze zdziwieniem.

– Matka twoja kurwa – ryknął mężczyzna niezadowolonym i prześmiewczym tonem, po czym wychylił się na chwilę ponad wóz. W ręce trzymał już przygotowany i napięty łuk. Puścił cięciwę, a strzała wystrzeliła w kierunku, z którego dobiegał głos Septo. W rzeczywistości pocisk minął Neherisa o kilka metrów i utknął w pniu jednego z drzew.

– Ilu ich jest? – zapytała zdenerwowana kobieta.

– Nie wiem, do kurwy nędzy, sama się podnieś i sprawdź!

– Auaua! Wyjmijcie to ze mnie! – krzyczał Gerard.

Re: Południowy trakt

35
Septo widział że sprawa wyglądała dość zabawnie. Aż łucznik uśmiechnął się na widok Geralda z strzałą w tyłku. Postanowili się ukryć przed strzałami. W sumie słusznie. Problem polega na tym że trafili akurat na specyficznego łucznika. - Więc nie znają Thoma, dobrze więc w sumie mogę ich pozabijać bez problemu. Zasłona fakt utrudnia zwykłe strzelanie ale gdyby tak wystrzelić w górę i wycelować opadającą strzałą w łucznika, ciekawe co zrobią. Pierwszej pewnie nie ogarną, może drugą. Więc trzeba by zmienić wówczas plan na inny. - Septo zaczął błyskawicznie wypowiadać kolejne inkantacje do strzały w swojej ręce pod nosem.
Reperio vestri finis. Veni frigore ferrum, patientia tua dimittere.
Podprowadził również konia tak aby powoli okrążał w ciemności wóz przejeżdżając na drugi bok, powolutku bez paniki możliwie najciszej jak potrafił, miał w końcu mnóstwo czasu skoro bronili się. I tak zatrzymał na chwilę konia aby oddać strzał ponowie stał tym razem w górę trajektoria lotu była prosta chciał by po prostu po pewnym czasie strzała zaczęła opadać lecąc nieco w dół i wbić się w tego lekkozbrojnego z łukiem. Tym razem skupiał się tylko na tej strzale. Sprawiało to że mógł lepiej przy celować. A trafienie tą strzałą było bardzo groźne. Po czym wiedział gdzie stoi za wozem ? Tak trochę nogi wystawały pod wozem w najgorszym wypadku stopy.
Obrazek

Re: Południowy trakt

36
Strzała pomknęła w górę, gdy Septo widział już tył wozu, powoli okrążając go na drugą stronę. Wiatr szeleszczący uschłymi liśćmi skutecznie zagłuszał powolne stąpanie konia, a mgła, która choć nieco przerzedzona, wciąż maskowała odległe obiekty, w tym samego łucznika na koniu. W końcu Septo zobaczył drugi bok wozu oraz przyklejoną do jego boku sylwetkę mężczyzny z łukiem. Kobieta natomiast zniknęła. Gdzieś trzasnęły gałązki, zaszeleściły opadłe liście. Uzbrojona w krótki miecz dziewczyna schowała się gdzieś między drzewami i ucichła na tyle, że nawet wyostrzone zmysły Septo nie mogły jej namierzyć. Szczególnie że zaklęcie poszerzające percepcję zaczęło powoli słabnąć. Zużyta w szybkim tempie energia magiczna łucznika była na wyczerpaniu, a zasygnalizował to nasilający się, pulsujący ból skroni.

Gdy zaklęty pocisk Neherisa już opadał i lada chwila miał uderzyć w cel, ten zasłyszał ostrożne, wolne stąpanie. Ucichło nagle, jakby skradająca się osoba zamarła w bezruchu, nie chcąc ujawniać swojej pozycji. Skronie jeszcze mocniej zabolały, kiedy czujne ucho Septo próbowało nasłuchiwać zamaskowanej w cieniu postaci.

W końcu strzała dosięgnęła celu. Z pozycji, jaką wybrał Septo, można było dokładnie nakierować opadający pocisk i śmiertelnie zranić cel. Tak też się stało. Chłodny, niczym dwuletnia kerońska zima, grot przeszył kark ofiary i utknął tam, kontynuując magiczny proces. Mężczyzna był już całkowicie bezwładny i leżał na ubłoconej ziemi, gdy jego ciało zaczęło gwałtowanie zamarzać. Przerażony Gerard, który cały czas skrywał się obok i jęczał z bólu, podczołgał się się bliżej jednego z drzew i zniknął z pola widzenia łucznika. Septo natomiast poczuł jeszcze większy ból głowy i zorientował się, że z nosa spływa mu cienka strużka krwi. Zaklęcie wyostrzające zmysły całkowicie wygasło. Otoczenie pociemniało, zapachy stały się mniej intensywne, a dźwięki lasu ograniczyły się do tych źródłem najbliższych i najbardziej wyrazistych. Na domiar złego, jasne światełko, które wcześniej wypuścił unieruchomiony teraz mag, przeistoczyło się w drobną iskierkę, by po chwili całkiem zniknąć. Pozostała jedynie pomarańczowa Mimbra, gdzieś pomiędzy, przerzedzonymi jesiennymi porządkami, liśćmi w koronach drzew.

Re: Południowy trakt

37
Łucznik odczuwał coraz większe skutki używania magii, jednak nie miał wielkiego wyboru. Musiał zabić tego łucznika. Sprawa jednak komplikowała się coraz bardziej. Rudowłosa kobieta zniknęła, ukryła się gdzieś. Najpewniej czekała na moment aby zaatakować, zapewne okrążała go w jakiś sposób. Miało to spory sens. Nie miał jednak czasu, musiał doprowadzić strzałę do celu. Kiedy nagle usłyszał coś co zdecydowanie go zaniepokoiło. - Jest blisko bardzo blisko. - Zdał sobie sprawę gdy usłyszał zwykłe zatrzymanie kroków. Nadal jednak trafił strzałą w przecinka dość dokładnie zabijając go. Istniał jednak poważniejszy problem. Nie mógł już polegać na magii. A rudowłosa zapewne już czekała na jego chwilę nieuwagi.

Septo dobył z tego powodu spokojnie kolejną strzałę i przełożył na lewą stronę łuku. W tym wypadku wiedział że na magię nie może już liczyć. Nawet jego stan dobijał go mimo tego musiał być gotowy. Grać silnego gotowego, musiał zdać się na swe zmysły. Zwyczajnie zatrzymał konia i starał się odczekać chwilkę usłyszeć coś, dostrzec. Zastanawiał się w sumie czy musiało to się tak skończyć jednak. Nie wyglądało na to żeby miał wielki wybór. - A może spróbował bym jakoś zagadać ? - W umyśle Septo zaczęły się pierwsze wątpliwości. Z jednej strony wydanie swej pozycji było dość niebezpieczne z drugiej prowokowało skradającą się osobę. - Co mógł bym jej powiedzieć ? Wybacz przyszedłem tylko zabić tego grubasa może być nieco nie na miejscu... - Największa wada Septo powoli zaczynała się pojawiać. Mimo tego wiedział że jeśli się na niego rzuci musi ją zabić celując w kark lub gdzieś gdzie może ją zabić. Wiedział że to będzie ułamek sekundy. I tak nagle kiedy wydawało mu się że jest gotowy na konfrontację powiedział znów nieco modulując swój głos.
- Nie chcesz może porozmawiać, po negocjować ? Nie lubię zabijać kobiet, ale jeśli na mnie wyskoczysz to będę musiał. Załatwię tylko tego grubasa. - Cały czas był gotowy do wystrzału stojąc na strzemieniach. Dzięki temu nie wadził łukiem o siodło, ani o konia. I mógł bez problemu bardzo szybko się odwrócić. Wówczas jeśli na niego ruszyła to starał się idealnie przy celować w jej szyję. I to tam chciał trafić jeśli musiał. Jeśli za to coś powiedziała to zamierzał nieco opuścić łuk. Jeśli go widziała to zapewne nieco zachęcało by to do rozmowy. Tylko jeszcze ten Gerald który powoli czołgał się aby ukryć. Strzała w tyłku grubasa powinna go jednak bardzo spowolnić. Szedł też pieszo,
Obrazek

Re: Południowy trakt

38
Cisza trwała kilka długich chwil, jak gdyby przyczajona w cieniu kobieta szacowała swoje szanse i zagrożenia w ciszy i spokoju.

– Cholera – syknęła, wychylając się zza starej olchy. Była kilkanaście kroków przed Septo. Dostrzegł w świetle Mimbry jej długie, spięte w warkocz, rude włosy. – Negocjować, mówisz... Najpierw mi powiedz ilu was jest. I co proponujesz? Zobaczymy jak cenny jest mój klient. Jeśli twoja oferta okaże się dobra, Gerard jest twój, zapomnimy o całej sprawie i odejdziemy w swoje strony.

Ruda znała swoje beznadziejne położenie. Jej kompani polegli i została całkiem sama. Z drugiej strony, teraz na jej decyzje mogło wpłynąć wyłącznie jej sumienie. Nikt nie mógł jej powstrzymać przed zerwaniem kontraktu Vicentim. Na pewno chociaż przez chwilę pomyślała o kuferku z kosztownościami, jakie przewoził szlachcic na powozie. Mogła spróbować zabić Septo, później Gerarda i zabrać łup. W końcu znajdowali się na uboczu, poza traktem, w gęstym lesie i to jeszcze na błotnistym bagnie. Ślady można było bardzo łatwo zatrzeć. Łatwiejszą opcją było dogadanie się z łucznikiem i wyglądało na to, że zdecydowała się na tę opcję, póki co.

Gerard, czołgający się gdzieś w błocie przyspieszył nieco, słysząc zawahanie zatrudnionej najemniczki. Nie był jednak w stanie oddalić się na tyle, by go nie odnaleźć. Robił naprawdę dużo hałasu.

Re: Południowy trakt

39
Negocjacje, wyglądało na to że właśnie się rozpoczęły. Kobieta wyszła zza drzewa co w sumie można było uznać za poddanie się. Mimo tego nadal Septo przeczuwał że jej umysł był skupiony na przetrwaniu. Zadała w końcu kluczowe pytanie dla niej. "Ilu ich jest." Nie ma się co oszukiwać teraz prawdopodobnie bała się o swoje życie. Też zapewne zastanawiała się dlaczego jej nie zabili, zapewne w tym momencie doszła do tego że mogła się spodziewać tego że zostanie zgwałcona przez grupę rabusiów. Trzeba być naprawdę zachłannym aby w takiej sytuacji myśleć o pieniądzach. Nawet ktoś tak zachłanny jak Septo, zdawał sobie sprawę że dzielenie skóry na żywym niedźwiedziu to słaby pomysł. Jednak gdy powiedziało się A trzeba powiedzieć i B albo zabić korzystając z okazji że się wystawiła. Był to moment w którym Septo wahał się czy po prostu jej nie zabić korzystając z okazji... Była by wówczas martwa, niezdolna do odmowy jakichkolwiek roszczeń. Podczas tych rozmyślań z nosa Septo sączyła się nadal delikatnie krew. Przypomnienie o tym że resztę musi zrobić dość fizycznie. Zdecydowanie podniecenie i pobudzenie tym co może mu zaraz wywinąć pani z warkoczem podnosiło mu tętno.

Wtedy stało się, Septo uśmiechnął się, następnie lekko i przyjaźnie zaśmiał pod nosem co mogła nieco usłyszeć. Opuścił przy tym nieco łuk w dół i delikatnie opuścił się na siedzenie, sprawiając że nie stał już w górze, choć łuk nadal zlewając się nieco z koniem był wycelowany w jej kierunku. Jeden niewłaściwy ruch i strzelił by. Mimo tego Septo starał się grać dalej dość podniosłym tonem.
Heh. Dobra decyzja, nawet pytania masz dobre. Niebezpieczne. Jednak słuchaj, co do mojej oferty to oferuję ci przede wszystkim życie. A następnie masz do wyboru dwie oferty, pierwsza to dam ci nieco czasu abyś zabrała coś dla siebie, a następnie uciekniesz nie wrócisz... Druga jest bardziej skomplikowana, zostaniesz mym sługą, a w zamian nauczę cię kilku ciekawych rzeczy. Dzięki czemu nie będziesz musiała wozić ludzi którzy niedawno stracili swój cały dobytek w pożarze i z wyniku plagi. Powiedzmy coś w rodzaju ucznia który nie ma zbyt wielkiego wyboru. Uwierz mi że mogę sporo cię nauczyć, wręcz sprawić że nie była byś zwykłym człowiekiem. Teraz jednak aby przeżyć musisz zabić Geralda. Nad ofertą możesz jeszcze pomyśleć w drodze.


Septo był czujny jak zawsze, prawdopodobnie zaraz się dowie z kim ma do czynienia. Ograniczenia w ofercie były nie bez powodu. W końcu nadal to oni ginęli podczas gdy on wyszedł prawie bez szwanku. W dodatku nie zamierzał jej dać dużo czasu więc zapewne nie dobierze się do skrzyni, całej czołgać też raczej nie będzie. Jeśli weźmie jakieś przedmioty to będą poniekąd dowody na to że kogoś zabiła. Do tego zapewne w panice po ciemku nie wyczyści idealnie miecza. W pewnym sensie wkopie się. Za to droga ucznia wydawała mu się dużo bardziej ryzykowna, jednak w jego zachłannym umyśle wymyślił dość dziwny plan. W końcu jeśli będzie wyglądała na dość niewiernego ucznia to będzie mógł ją zabić. A także sprawdzić na niej kilka ryzykownych spraw. Zdał sobie sprawę że przydał by się ktoś od brudnej roboty. Który nie zadawał by mu pytań. Teraz szczególnie gdy zdawał sobie sprawę że chyba nie jest już do końca człowiekiem. Jakoś wymieszał się z Wiwerną. A to mogło prowadzić do różnych dziwów. A co gorsza nakręcało Septo aby to zbadać. Tego bez współpracownika może to być za trudne.

Jeśli rudowłosa ruszyła zabić Gerarda. Wówczas Septo spokojnie i ostrożnie podjeżdżał aby nie zgubić ani jej ani rannego. W momencie kiedy już miała go zabić jednak zamierzał ją zatrzymać.
Obrazek

Re: Południowy trakt

40
Dziewczyna zacisnęła usta i zmarszczyła czoło zastanawiając się nad propozycją Septo. Splunęła na bok. Wyłoniła się zza drzewa i rozłożyła ręce. W prawej trzymała miecz pewnym chwytem.

– A więc życie za życie, co? – bąknęła, cofając się w stronę Gerarda. Wciąż pozostawała w zasięgu wzroku zmęczonego Septo. Chwyciła cel łucznika za kołnierz i przytargała go przed samo oblicze Neherisa.

– Puszczaj mnie, suko. Pożałujesz tego! – warknął Gerard. Zamilknął, gdy ostrze miecza musnęło jego skórę na szyi.

– Wybacz Gerard. Może gdybyś płacił więcej, nie musiałabym tego robić – szepnęła Vicentiemu do ucha. Wstrzymywała się jeszcze z dokonaniem ostatecznego ruchu.

– Obie propozycje są kuszące – odparła. – Wybieram drugą, o ile mimo wszystko pozwolisz mi przywłaszczyć sobie nieco kosztowności.

Kobieta wiedziała że nie było innego wyjścia. Nie miała żadnych szans z łucznikiem, który w niemal jednej chwili odesłał do Usala jej trzech współpracowników. Zdolności Septo, w jej oczach, przerastały te zwyczajnego śmiertelnika. Może właśnie to wrażenie zadecydowało o jej wyborze przyłączenia się do Neherisa. Perspektywa zdobycia cennych umiejętności była niezwykle kusząca. A jeśli już miałby ją zabić, wolałaby być blisko, by móc zachować resztki godności i spróbować się bronić, niż skończyć ze strzałą w plecach w dzikim lesie.

Re: Południowy trakt

41
Obserwacja reakcji rudowłosej przynosiła pewne rezultaty. Wyglądało a to że niechętnie jednak zgadza się na ofertę. Łucznik nie oczekiwał entuzjazmu. Na to może przyjdzie jeszcze i czas. Teraz jednak sprawa Garalda nagliła. Kobieta przyprowadziła a właściwie to lekko przytargała go pod oblicze łucznika na koniu. Najpierw odpowiedział do niej.
Nie pożałujesz, tego wyboru i jasne tylko najpierw pokaż co bierzesz, mogę potrzebować jakiegoś przedmiotu osobistego, sygnetu, notatek, czy czegoś takiego, nie chcę zabierać jego głowy pewnie będzie ciekła po drodze.
Samemu nadal jednak pozostawał bardzo ostrożny względem kobiety, zgodziła się na bycie sługą, jednak takie specyficzne podejście do rekrutacji było ryzykowne. Więc łuk nadal spoczywał wyciągnięty z naciągniętą cięciwą. Tak w razie czego.



Szybko jednak powrócił do pana Geralda, co sprawiło iż Septo powiedział nieco tryumfalnie.
No no panie Gerald znów się spotykamy.
Jego ton był wręcz lekko prześmiewczy, w tym momencie wiedział że wygrał, że sporo jego problemów właśnie się rozwiązywało. Jednak wiedział też że jest pewne widmo którego nie za bardzo rozumie. Dlatego dość szybko zmienił ton na bardziej poważny. Aczkolwiek mówił to z uśmiechem.
Teraz sobie porozmawiamy. Jak wiesz wszystko się kończy, jednak zanim odejdziesz z tego świata jest kilka spraw które chciał bym znać. Jak zapewne wiesz lub nie wiesz ktoś tępi twoją rodzinę, na wszelakie wyrafinowane sposoby. Takie jak spalenie domu, czy też nałożenie na twą siostrę klątwy bezpłodności. Nawet ta dziwna plaga wpisuje się w moje przypuszczenia. A co najzabawniejsze jest to że ja nie miałem z tym nic wspólnego. Dlatego chciał bym wiedzieć komu to właściwie tak podpadliście, wiesz coś o tym ? Lub też właściwie ważniejsze pytanie dlaczego tak bardzo chcą się was pozbyć ?
Septo jeszcze bardziej spoważniał. Właściwie mogło by chodzić o majątek czy o jakąś dawną urazę, jednak gdy dodawał do tego tą klątwę sprawa wyglądała zbyt poważnie. Fakt faktem drążył zbyt głęboko, zbyt łatwo łącząc fakty, szukając wręcz intrygi jednak kto wie co było na rzeczy.
A pewnie jeszcze zastanawia cię czemu miał byś mi odpowiedzieć. Wiesz będę szczery możemy cię zabić szybko, praktycznie bezboleśnie lub też naprawdę długo i bardzo boleśnie, z reszta czujesz już jedną strzałę możesz to uznać za próbkę.
Septo sięgnął łapiąc za worek z zbroją z łusek Wiwerny.
W tym worku jest zbroja która jest podobno zatruta, pewną bardzo ciekawą trucizną, wiwernią wykorzystywaną w skrytobójstwie, ze względu na skuteczność jak i bezbolesność. Zatniesz się pod szyją i tak po prostu odejdziesz, nie do końca wiedząc kiedy.
Septo jednak nie był do koca pewien czy tak działa trucizna i czy zbroja jest nadal zatruta, jednak nie kłamał powiedział że podobno zatruta. Przetestowanie jej na Geraldzie było zdecydowanie na rękę Septo.
Obrazek

Re: Południowy trakt

42
– Dlaczego cię tak interesuje moja rodzina, co? – powiedział Gerard z wyraźnym wyrzutem. – Ha! To pewnie Hermiona pociąga tutaj za sznurki. Durna kobieta. A jednak, pod tą szlachetną buźką kryje się taka parszywa jędza, tfu. Żałuję że nie zleciłem i jej zabójstwa, tak jak drogiego braciszka, który wolał prowadzić biznes z bandą popaprańców z podziemi, niż wykorzystać potencjał rodzinnego interesu i wypromować go na całą Herbię! – słowa Gerarda zamieniły się w krzyk zdenerwowania.

Ruda poprawiła chwyt na rękojeści miecza. Uważnie przysłuchiwała się całej rozmowie. Vicenti przełknął głośno ślinę i przeszedł do rzeczy, odpowiadając na pytanie Septo:

– Żebyś ty wiedział, ile ja wrogów sobie narobiłem w ciągu życia... Ilu musiałem się pozbyć i ilu nowych tym samym stworzyłem. Mógłbym wymieniać każdy ze znanych rodów w stolicy i nie tylko, a znalazłaby się w nim osoba z urazą do mnie i mojej rodziny. Gdybyś żył pośród szlachty, wiedziałbyś, że tutaj trwa nieustanna walka o władzę i pieniądze, a wszelkie uprzejmości i wyrafinowanie to tylko pozory. I jeszcze te wszystkie gangi i gildie mieszają się w nasze sprawy, wykonując brudną robotę... Więc nie, nie wiem kto konkretny chce zaszkodzić mojemu rodowi. Na razie wiem tylko tyle, że mój los jest w twoich rękach – jego głos się nieco opanował. – Może jestem w stanie ci jakoś... zapłacić. Możesz zabrać cały kufer z powozu. Powiem ci gdzie znaleźć klucze do posiadłości na północ od Nowego Hollar. Jeśli ominiesz tę dziwną plagę, wykradniesz stamtąd co tylko zapragniesz. Tylko puść mnie wolno.

Re: Południowy trakt

43
Septo poważnie słuchał pytania Geralda, a właściwie jego wyrzutu, nie odpowiedział czemu miał by mu odpowiedzieć. To było nieistotne, co prawda Rudowłosa mogła zyskać na tej informacji, w końcu łącząc siostrę i Geralda z nim miała jakiś zarys sytuacji. Powstawało pytanie czy zakłamać sprawę ? Septo postanowił jednak nie zakłamywać jej sprawy, dać jej pakiet zaufania. A nawet i nieco rozbudzić w niej spokój.
Hermiona ? Nie choć fakt że myśli iż jest ważnym graczem w tym procesie, według mnie są groźniejsze osoby niż jakiś członek w tym momencie nie tak bogatej już szlachty.
Wytłumaczył mu zwięźle, aczkolwiek treściwie.
Rozumiem, więc nie wiesz zbyt wielu wrogów, tak jest najgorzej. W każdym razie wybacz jednak nie przyjmę tej oferty, obiecałem już komu innemu twoją śmierć. Więc trzymaj, powiedziałeś wystarczająco. Chyba że chcesz coś jeszcze dodać?
Wytłumaczył rzucając mu lekko worek z zbroją. Miał go niedaleko wystarczyło sięgać i się zaciąć sprawiając że odejdzie zapewne nie tak boleśnie. Septo spoglądał przy tym na Geralda który nieco zyskał w jego oczach, w końcu wcześniej nie popisał się podczas pożaru swojego domu, teraz jednak Septo zmienił o nim zdanie. Dlatego nie chciał go nawet oszukiwać, mówiąc że go wypuści, a potem zabić. Kiedy już wyjawi lokalizację klucza. Septo wydawało się że do tego domu nie będzie po drodze, a do tego że plaga będzie obejmowała jego obszar. Z drugiej strony Hermiona również mogła znać położenie klucza. Choć przez chwilę kusił go dobytek w nim zawarty.
Obrazek

Re: Południowy trakt

44
Worek upadł przed kolanami Gerarda. Przez cienką szparę można było dostrzec połyskującą w świetle księżyca zieloną, śmiercionośną łuskę. Vicenti nie odezwał się już ani słowem. Nie było żadnego wyjścia z tej sytuacji. W jednym momencie ocenił swoją pozycję i uznał, że najlepszym dla niego rozwiązaniem – to jest najmniej bolesnym, jeśli wierzyć łucznikowi – będzie odebranie sobie życia korzystając z właściwości tej przedziwnej zbroi. Drżąca ręka Gerarda sięgnęła po worek i, rozwiązawszy go, wsunęła się do środka, chwytając za łuskową zbroję. Vicenti syknął nagle i szybko cofnął rękę. Po jego wskazującym palcu, zdobionym złotym sygnetem rodowym, spłynęła strużka krwi.

W oczach Gerarda zawitał cień śmierci. Jego ciało zesztywniało nagle i wpadło w konwulsje. Z ust poleciała gęsta piana zabarwiona czerwienią. Ruda odsunęła się, zabierając ostrze spod gardzieli mężczyzny i z ogromnym zaciekawieniem obserwowała jego straszną śmierć z boku. Wkrótce mężczyzna padł bezwładnie na ziemię, twarzą w błoto. Tak wyglądał koniec doczesnej wędrówki Gerarda Vicentiego.

Zarówno Septo jak i Rudą przeleciał zimny dreszcz. Mógł to być tylko chłodny jesienny wiatr, choć niektórzy powiedzieliby, że to duch opuścił ciało samobójcy i będzie teraz błąkać się po świecie szukając ukojenia.

Kobieta schowała miecz i przywarła ręce do ciała, odruchowo próbując zatrzymać jak najwięcej ciepła.

– I co teraz? – zapytała, trącając denata czubkiem buta. – Chcesz go tak zostawić wilkom? Zakopać? Może wrzucić do bagna?

Re: Południowy trakt

45
Obserwacja decyzji Geralda wydawała się dość istotna, jednak wyglądało na to że posłuży on za jego pierwszy eksperyment. Septo przyglądał się śmierci Geralda, wyglądało na to że nie była na tyle spokojna jak przypuszczał. Choć czy śmierć kiedyś mogła być spokojna ? Zazwyczaj była niemiła i bolesna. Kto wie co czuł Gerald, raczej się tym nie podzieli. Jedno było pewne, zbroja była zatruta a sam Septo w jakiś sposób stał się na tą truciznę odporny. To było już pewne. Jeszcze ciepłe truchło Geralda leżało spokojnie obok worka. Jego nowa towarzyszka wydawała się schować broń sprawiło to że Septo również odłożył strzałę na miejsce, a również zdjął cięciwę z łuku. Chowając go do pochwy. Zimno które dotknęło łucznika było czymś co niezbyt go odstręczało łucznik lubił zimno. To jednak wydawało się być ciekawe. Zsiadł on z konia i spokojnie chwycił worek. Odpowiadając kobiecie.

Nie jestem pewien, chciał bym czegoś spróbować, przywołać coś które chyba zadowolił by się ciałami pożerając je, jednak najpierw warto było by zabrać kilka przedmiotów. Odjechać nieco wozem ten może się przydać. -

I tak Septo zsunął z palca Geralda jego złoty sygnet rodowy. Następnie zdał sobie sprawę że mówi nieco jak obłąkany dlatego powiedział do niej otwierając lekko worek z zbroją i zaciął się delikatnie. Na palcu jak Gerald pokazując jej.

Ciężko mi to wyjaśnić jednak nie jestem już tylko zwykłym człowiekiem, stałem się czymś jeszcze, trucizna zdaje się na mnie nie działać. Sam nie do końca to wszystko rozumiem dlatego mogę być bardzo enigmatyczny w tym co robię. Dodatkowo jeśli się uda zobaczysz coś jeszcze. Jednak najpierw przeszukajmy ciała, jeśli on przyleci i jeśli może nadal jeść to niewiele z nich zostanie. Kiedyś może wyjaśnię ci to wszystko dokładniej.

I tak Septo zaczął obszukiwać Geralda po kieszeniach o ile takowe miał, zamierzał zabrać wszystko co prezentowało jakąś sensowną wartość, choćby broń, czy biżuterię. Następnie zamierzał ruszyć w kierunku innych trupów. Ich również zamierzał przeszukać i zabrać to czego już nie będą potrzebowali. Idąc w kierunku wozu zagadał spokojnie podprowadzając konia.

Właściwie to nie wiem jak masz na imię uczennico. Ja jestem Septo, jeśli możesz to zajmij się skrzynią, zobaczymy co się w niej kryje.

Powiedział szczerze, nie zamierzał jej oszukiwać, ona jednak tego nie wiedziała, co prawda również ciężko osądzić ile to połowa, gdy łupy są dość ciężkie do wyceny. Zamierzał również podnieść jedną z pochodni która należała do jadących powozem. Podglądał jednak podczas przeszukiwania ciał, czy nowa kompanka jedynie otwiera skrzynię, czy może robi się łasa starając coś podkraść przed rozliczeniem. Celowo chciał wiedzieć z kim ma do czynienia. A to była taka pokraczna metoda aby sprawdzić jej chciwość.
Obrazek

Wróć do „Królewska prowincja”