Re: Południowy trakt

46
– Przyleci? Kto? Co? Albo nie, nie chcę wiedzieć. Masz rację, brzmisz jak obłąkany. – Dziewczyna zaśmiała się i skierowała w stronę powozu. – Na jak długo przewidujesz naszą... współpracę? Pytam z czystej ciekawości.

Kieszenie Gerarda były niemal puste. Jedynymi przedmiotami, jakie miał przy sobie, był mały kluczyk i skromny scyzoryk. Pozostałe trupy, poza magiem, do którego Septo jeszcze nie zdążył podejść, miały przy sobie osobistą broń i trochę gryfów, zapewne zaliczkę.

– Yela. Po prostu Yela – przedstawiła się. – Więcej o sobie mogę opowiedzieć kiedy się stąd już wydostaniemy. A przechodząc do spraw istotnych, potrzebujemy klucza do tego kufra – dodała klepiąc w deko drewnianego pojemnika wzmacnianego stalą.

Nagle z drugiej strony powozu dobiegł odgłos, do bólu przypominający pękanie... lodu. Chwilę potem Septo usłyszał głos, cichy szept.

– Pomóż mi to rozkruszyć, szybko. Potrzebuję wolnych rąk.

Yela spojrzała na Septo, potem kątem oka na swojego wpół zamrożonego towarzysza, który do tej pory uchodził za martwego. Poczuła zakłopotanie.

– No, na co czekasz!? – ponaglał mag.

Re: Południowy trakt

47
Wyjaśnienia lekko obłąkanego łucznika chyba jakoś się przyjęły, padło wówczas pytanie na które ciężko było by znaleźć idealną wyważoną odpowiedz, która dawała by pewności kobiecie która miała podejrzanie dobry humor. A może to Septo był zabawny. Jego odpowiedz jednak była prosta.
Miło by było gdyby nasza współpraca potrwała jak najdłużej.
Uśmiechnął się lekko to mówiąc. Nie było to idealnie wyrażenie, w końcu oznaczało że a nie ma planu, z drugiej strony pewna mogła być tylko śmierć, która to potrafiła przyjść znienacka. Aczkolwiek mimo tego Septo chciał by w to wierzyć. Niestety z wiarą jest tak że można się przejechać. Septo zbierał spokojnie przedmioty które wydawały się być użyteczne. Rudowłosa przedstawiła się.
Ładne imię, Yela, mam już klucz zaraz podejdę otworzyć, tylko przeszukam ich do końca.

Grabieżca spokojnie rabował zwłoki kiedy nagle, no właśnie... Usłyszał pękanie lodu, to było zdecydowanie niepokojące, nie wiedział co się dzieje. Myślał szykować łuk, tylko do czego? Jaki lód mógł pękać na bagnie. Do uszu łucznika dotarł szept. Teraz już widział co się dzieje. Już miał dobyć broń, kiedy nagle zdał sobie sprawę że to idealna okazja aby sprawdzić Yelę. Septo udawał że nie słyszy, będąc gotowym aby kiedy ta podejmie decyzję i ruszy napiąć cięciwę jeszcze szybciej niż zdjął ją z łuku. Klasycznie napinał by ją między nogami, to była prosta metoda aby napiąć naprawdę szybko i bezproblemowo łuk. Następnie dobył trzech strzał i przełożył je na lewą stronę łuku, chciał użyć bardziej precyzyjnego i silnego stylu strzelania. Jednak czekał jeszcze chwilkę na jej reakcję, chciał aby nie wiedziała że on wie. Zapewne sama podejmie decyzję co zrobić, wyciągnie miecz i albo pomoże nim rozbić lód albo dobije nim maga. W takiej sytuacji logiczne jest że rozmowa nie wchodzi w rachubę, była ona nieopłacalna dla niej, nieważne którą opcję wybierze Yela. Cokolwiek nie wybierze Septo zamierzał być gotowy, aby w razie czego dobić Maga, który mógł być potencjalnie uwolniony, celując w szyję. Starał się ustawić tak aby zarówno ona jak i mag nie byli pewni gdzie jest, zwyczajnie nieco zakraść się. Wykorzystując mrok jak i otoczenie takie jak drzewa czy sam wóz. Oszukując też nieco cieniami, wystarczyło w końcu odstawić pochodnię, aby wrażenie jego lokacji było inne niż w rzeczywistości.
Obrazek

Re: Południowy trakt

48
– Yela, błagam cię, z-zimno... Potrzebuję wolnych rąk... – szeptał dalej mag.

Dziewczyna przygryzła wargi ze stresu. Dobyła miecza i spojrzała na Septo. Nie powiedziała ani słowa. Szybkim ruchem rypnęłą rękojeścią w mroźną powłokę. Na ziemię upadły kolejne kawałki lodu. Na kolejny zamach przybrała inną pozycję i cięła poziomo płynnym ruchem przez gardziel czarownika, krzycząc przy tym, jakby miało jej to pomóc w okiełznaniu emocji, jakie nią w tamtym momencie targały. Czerwona jucha trysnęła na jej skórzany, ćwiekowany kaftan i na rudy, sięgający bioder warkocz. Piąta ofiara wyzionęła ducha na leśnym bagnisku.

– W sumie, to kiedyś chciał mnie upić i wydupczyć. Uznam to za akt zemsty. – Dziewczyna przerwała śmiertelną ciszę. Chwilę potem prychnęła cicho i przykucnęła, by wytrzeć ostrze miecza o kępę trawy. – To jak, będziemy się zbierać? Mgła się rozrzedza, trzeba znaleźć drogę powrotną na trakt.

Nim Septo zdążył nawet pomyśleć o odpowiedzi, poczuł to dziwne uczucie, które towarzyszyło mu tuż po przebudzeniu. Wiwerna. Była blisko. Nie potrzebował oczu by ją dostrzec ani uszu, by usłyszeć jej ryk. Czuł bicie jej serca, pulsujący przepływ krwi przez jej poczerniałe żyły i tętnice. Czuł jej szybki oddech. Była w locie i z każdą chwilą coraz bliżej. Łucznikowi zakręciło się w głowie od natłoku odczuć. Przez chwilę wyglądał, jakby miał stracić przytomność, ale prędko oswoił się z nowymi doznaniami. Być może pomogło mu w tym jego opanowanie magiczne, nad którym pracował już ładnych parę lat. Niematerialna nić wiążąca z tak potężną istotą mogłaby zabić zwykłego śmiertelnika, ale nie wyszkolonego czarownika.

– Hej, może sobie usiądź lepiej, co? Naprawdę, dziwny z ciebie człowiek.

Re: Południowy trakt

49
Septo przyglądał się z lekkim stresem i gotowością na to co robi Yela, ostatecznie jednak wybrała coś co sprawiało że bardziej jej zaufał. Zabicie kogoś kogo się znało zawsze jest trudne, sam pamiętał gdy pierwszy raz zabił, nie była to pierwsza lepsza osoba, był to jego wuj. Pamiętał jak zabił w swoistej zemście. Choć nie wiedział co do końca łączyło tą dwójkę przypuszczał że to trudne. Zanim jednak zdążył jakkolwiek na to odpowiedzieć poczuł znajomą obecność. Była ona silna i również bardzo go osłabiała, sprawiając że pobladł wpatrując się gdzieś tępo. Powoli jednak odzyskiwał przytomność, jakąś kontrolę i co najważniejsze zdrowy rozsądek. Podparł się o wóz przez chwilkę.

Wybacz. Pewnie tak to wygląda... Powinniśmy jednak szykować się do powrotu odjechać nieco tym wozem. Wydaje mi się że to coś co chciałem wezwać się tu zbliża, jest bardzo blisko, wyczuwam to, raczej zajmie się zwłokami. Dobrze by było zawrócić wozem w drugą stronę. I w razie czego trzymaj się blisko mnie, dobrze?

Dość szybko wrzucił to co wcześniej z szabrował na wóz po czym szybko usiadł na wozie. Chcąc jakby na chwilkę odpocząć. Po czym złapał za lejce zawracając powoli wóz. Kiedy zawrócił zagwizdał do swojej klaczy aby również ruszyła za powozem.
Zdawał sobie sprawę że lepiej nie rozdzielać łupów jak i trzymać koni w miejscu gdzie w każdej chwili może przylecieć niespodziewany gość. A szczególnie taki który może zdrowo namieszać. Zamierzał przepakować je nieco dalej. I zatrzymać powóz.

Tu powinno być odpowiednio daleko, jeśli chcesz coś zobaczyć to choć zemną. To sprawi że może nieco zrozumiesz.

Wówczas zaciągnął prymitywny hamulec ręczny w wozie jak i zszedł z niego. Ruszając ponownie z pochodnią w ręku podchodząc w kierunku wcześniejszego pobojowiska. Nie był pewien czy dziewczyna pójdzie z nim, to był jej wybór. Jednak nadal starał się w myślach przywołać Wiwernę kusząc świeżymi zwłokami które pozostały na miejscu. Czuł się nieco zdenerwowany, w końcu wiele mogło pójść nie tak. Czuł jednak że Wiwerna go nie zaatakuje, w końcu zrobiła by to dużo wcześniej. Byli od siebie jakby zależni. A uczucie które czuł bardzo wyraźnie sprawiało że był co do tego coraz bardziej przekonany.
Obrazek

Re: Południowy trakt

50
Przeraźliwy ryk w przestworzach zwrócił spojrzenia Yeli i Septo w górę, w prześwit między koronami drzew. Przed tarczą księżyca przeleciał ciemny kształt. Kolejny wrzask wiwerny, tym razem głośniejszy, wzburzył spokojne powietrze nad bagniskiem. Silny powiew wiatru i smród zgnilizny pojawiły się znienacka. Silne, błoniaste skrzydła zatrzepotały ponad głowami najemniczki i łucznika. Dziewczyna odskoczyła do tyłu.

– Co do... – powiedziała z niedowierzania.

Bestia wylądowała, lekko wstrząsając ziemię. Wysunęła długą szyję w stronę Septo i pochyliła nisko czoło. Chwilę potem zwróciła się ku Yeli z badawczym spojrzeniem i syknęła cicho. Dziewczyna zatkała nos palcami. Smród bijący od wiwerny był nie do zniesienia. Trupia bestia była jednak w pełni sprawna, żywa.

Po krótkim powitaniu potwór odwrócił się i przyczłapał do zwłok leżących w błocie. Obwąchał je wszystkie po kolei i poszturchał, poprzewracał, jakby chciał je obejrzeć ze wszystkich stron. W końcu zatopił swoje kły w pierwszej ofierze, Gerardzie Vicentim. Rozpoczęła się uczta. Septo poczuł na języku smak surowego, tłustego mięsa i zapach świeżej krwi. Nie były to jego własne doznania. Kolejny raz zrobiło mu się niedobrze. Więź z bestią miała swoje wady, do których musiał się przyzwyczaić.

– Dobra, jestem pod wrażeniem – przyznała Yela.

Re: Południowy trakt

51
Wejście prezentacyjne było zdecydowanie złowrogie. Do tego ten smród, Septo czuł go ponownie, nie wróżył on nic dobrego. Wiwerna wydawała się akceptować zarówno jego jak i Yelę. Wydawało mu się że ta więź była naprawdę skomplikowana. Doświadczanie uczuć było bardzo specyficzne, nekromanta z przypadku obserwował dokładnie każde poczynanie gościa.

— Jak mówiłem to skomplikowane. Można w pewien sposób powiedzieć że ją wskrzesiłem i trochę teraz jestem z nią połączony... —

Powiedział spokojnie aczkolwiek nieco ciszej jak by nie chcąc przeszkadzać Wiwernie. I wtedy poczuł smak krwi świeżutkiej krwi tego grubasa. Jak smakuje surowa krew i mięso ? Nie najgorzej. Większym problemem była świadomość tego że właśnie popełnia się jakieś dziwne kanibalstwo. Septo jednak przełknął ślinę mimo kolejnego pobladnięcia. Wada wydawała się spora jednak Septo starał się zachować spokój i zdrowy rozsądek.

— Muszę coś sprawdzić... To ważne poczekaj... —

Septo zaczął podchodzić bliżej Wiwerny razem z pochodnią która zapewniała mu nieco światła. Dlaczego ponownie podchodził ? Zdawał sobie sprawę że musi ją dokładnie obejrzeć, zrozumieć co stało się z plagą, czy zatrzymała się, czy może jakoś zniknęła, albo czy jeszcze bardziej pochłania jej ciało. Sprawiło to że przyglądał się jej bardzo dokładnie. Starając przypomnieć jak wyglądała kiedy ją dostrzegł pierwszy raz. Przy okazji zdając sobie sprawę że nawet nie jest pewny jakiej jest płci. Dlatego również i temu chciał tak ukradkiem się przyjrzeć. Po przyjrzeniu się przez chwilkę bez wspomagania postanowił upewnić się jeszcze aby uzyskać dokładniejsze informacje. Dlatego też wypowiedział spokojnie.

— Agnoscis quid suus 'sinistram —

Nadal będąc ostrożnym, starał się zbadać jak najbardziej Wiwernę. Ciężko było opisać w tym momencie jego fascynację bestią. I tak powstało w nim bardzo specyficzne pytanie, jak ona zareaguje jeśli spróbuje ją dotknąć... Septo nie był pewien, czy powinien tak po prostu się do niej dobierać kiedy je, sprawiło to że ponownie spróbował ją jakby zapytać czy może jej dotknąć. A także jakoś zasugerować jej że może zwyczajnie od kiwać głową. Ciężko było opisać w jaki sposób chciał to przekazać jednak najprostszym dla niego wydawało się jakieś wyobrażanie obrazów. Obserwował swoje staranie stojąc niedaleko Wiwerny. Czekając na coś co pozwoli mu wyciągnąć jakieś wnioski.
Obrazek

Re: Południowy trakt

52
Bestia łapczywie pochłaniała kolejne kęsy denata, obrywając skórę i mięśnie od kości, choć i te mniejsze z nich kilkukrotnie wylądowały pomiędzy, o dziwo, wziąż silnymi szczękami i uległy ich naciskowi, krusząc się i dając z łatwością połknąć. Wizerunek wiwerny pozostał nienaruszony od ostatniego spotkania. Większość ciała, a mianowicie ogon, skrzydła, kończyny, brzuch i połowa szyi stwora utrzymywały się w fazie zahamowanego rozkładu, który zdawał się już nie rozprzestrzeniać. Liczne popękane ropnie wydzielały cuchnącą, czarną wydzielinę, a błoniaste skrzydła zdobiły brzydkie, ciemne żyłki, również spękane, sączące tę samą, niewyobrażalnie śmierdzącą substancję. Płeć wiwerny była nietrudna do odgadnięcia. Pod podwiniętym ogonem Septo dostrzegł coś w rodzaju dróg rodnych, podobnych do tych u zwierząt.

Yela odsunęła się o kilka kroków i załoniła nos dłonią, a tymczasem Septo postanowił zbliżyć się do wiwerny. Ta początkowo nie reagowała na myśli Neherisa, jednak w pewnym momencie odwróciła się gwałtownie i syknęła w stronę łucznika. Septo wyczuł w tym geście nutę irytacji i pewien rodzaj dezaprobaty i nie potrzebował do tego nawet zaklęcia, które z resztą nie poskutkowało, gdyż jeszcze przed chwilą odczuwał silne wyczerpanie energetyczne. Bestia parsknęła i powróciła do posiłku. Kiedy posiliła się Vicentim, zabrała się za kolejnych. Yela przyglądała się temu z lekko skrzywioną miną.

Re: Południowy trakt

53
Septo z swoistym niepokojem obserwował, zjawisko było dziwne, ponieważ nieco wyjątkowe, jakiż to żywy organizm posiadał cienkie ciemne żyłki sączące złowrogą czarną wydzielinę. Sprawiało to że chęć bliższego kontaktu była wręcz zniechęcana. Septo pamiętał jak poznał wiwernę i obawiał się że jest ona nadal przeklęta. Sprawiało to że był zdecydowanie zaniepokojony. Po drogach rodnych przypuszczał że to Ona. Łucznik przypuszczał że lepiej było by nieco naprawić wiwernę. Tylko jak niby naprawia się martwe, nekromowane, prawdopodobnie przeklęte wiwerny. To była rozprawka na inny dzień tygodnia. W końcu nie był w stanie nic zrobić przynajmniej w tych warunkach z tym stanem wiedzy.

Dalsze przybliżanie do Wiwerny razem z uprzedzeniem że spróbuje ją dotknąć, sprawiło że ta wydawała się niezbyt zadowolona. Septo rozumiał i szanował taką decyzję. Spokojnie odsuwając się i już chcąc powrócić do Yeli. Kiedy spojrzał na tamtego maga opatulonego nadal w ładną, solidną kolczugę. Sprawiło to że Septo jako istota zachłanna i zaradna przysunął się do niego i zdjął kolczugę z nieboszczyka. Powracając razem z nią w kierunku Yeli. Z tego co rozumiał była odziana w lekką zbroję, znaczy się przeszywanice, a tak akurat się składało że miał o jedną kolczugę za dużo.

Jak tak patrzę to przydało by ci się więcej opancerzenia, zawsze pomaga. W sumie wybieraj wolisz moją starą czy tą nieboszczka ? Zobaczmy która by lepiej pasowała.

Jego zachowanie było dziwne, aczkolwiek dla kogoś kto był na wojnie absolutnie normalne. W końcu martwi już nic nie potrzebują.
Obrazek

Re: Południowy trakt

54
Dziewczyna ze zdziwieniem przyglądała się Septo, gdy ten rekwirował rynsztunek nieżywego przeciwnika.

– Ym... dzięki – powiedziała przyjmując ubrudzoną krwią kolczugę maga. – Jemu się już nie przyda, co?

Wiwerna zakończyła posiłek, pozostawiając na grząskiej ziemi niekompletne, zmasakrowane zwłoki. Odwróciła się w stronę Septo i z ciekawością przyglądała mu się przez krótką chwilę. Zaraz potem zatrzepotała skrzydłami, wzburzając powietrze w okolicy. Smród zgnilizny ponownie przywiał w stronę łucznika i najemniczki. Wiwerna uniosła się, obijając o mniejsze gałęzie i łamiąc kilka z nich. Chwilę później odleciała daleko poza zasięg wzroku nowych towarzyszy, rycząc głośno, jakby na pożegnanie. Septo czuł ją jeszcze przez chwilę, a nawet na moment wydawało mu się, że przed oczami majaczy mu niewyraźny, niekompletny, pulsujący obraz rozległego krajobrazu. Dziwne doświadczenie zniknęło z chwilą mrugnięcia powiekami i więcej się nie powtórzyło.

– To dokąd teraz? – zapytała Yela, rozciągając kark. – Do rana jeszcze kilka godzin, mgła już zrzedła, możemy wrócić na trakt – zaproponowała. – Zabieramy powóz i konia?

Re: Południowy trakt

55
Septo prawda że pokazał dziewczynie kolczugę jednak ten podstępny drań robił to celowo, Nie dość że był chciwy to i do tego na swój sposób cwany. Sprawiło to że gdy już niby miał przekazać kolczugę powiedział coś co mogło ją zaniepokoić.

Niedobrze, Nie zrozumiałaś, podstępu, czas na pierwszą lekcję.

Nagle Septo jako osoba której zdarzało się sprawić że ludzie zaginęli na szlaku, zamierzała udzielić kilku rad.

Więc załóżmy że wracasz do Saran dun strażnicy którzy jak to faceci zapamiętują kobiety bardziej, widzą cię w nowej kolczudze. Zapamiętają, w końcu tak mają... Ale jak to faceci nic nie robią, nie pomyślą, następnie po mieście krążą plotki że Jakiś szlachcic zaginął. Co najdziwniejsze ty jako jedyna z tej obstawy wróciłaś. Wydaje się podejrzane więc zaczynają myśleć, patrzą a tu nowiutka kolczuga ale zaraz? Ona jest przecież tego maga który z nią jechał...

Chwila wymownej ciszy z strony Septo.

I tak właśnie zostajesz odprowadzona na proces no i jesteśmy w kiepskiej sytuacji. Podsumowując potrzebujemy historii. I to nie byle jakiej historii tylko prawdziwej historii.

Powiedział wręcz lekko podniośle i lekko się uśmiechając, chcąc zwyczajnie rozmyć jej poczucie winny że zwyczajnie nie zrozumiała podstaw takich sytuacji. Jednak właśnie od tego był aby próbować ją uczyć. sam był cholernie zachłanny. Jednak pomyślmy, dlaczego Septo zabrał broń i kolczugę ? Nic prostszego. Teren był bagnem, oznaczało to że koń jak i on zostawiają głębsze niż zazwyczaj ślady. Ale co to zmienia ? Otóż to że widać było iż byli tutaj jacyś ludzie. Oznaczało to że widać jego obecność. Ale! nie widać było kiedy! Równie dobrze mógł przybyć ktoś po śmierci tych ludzi. I co zostawili by taką kolczugę i w miarę dobrą broń ? Nie przypadkowy koleś podpierdzielił by wszystko z racji tego że nie znał by tych ludzi. Zero współczucia, zero poczucia winy, od trupy sobie leża. Teraz jednak powróćmy do szkolenia.

Ja tą historię widzę dokładnie tak jak było poza tym że tutaj byłem otóż słuchaj. Jechałaś w eskorcie Vincetiego. dotarliście do nadciągającego zepsucia, postanowiliście zawrócić wbrew jemu. Dotarliście do bagna

Pokazuje palcem na miejsce gdzie stał wóz podczas jego ataku wykorzystując kolejną zależność. nie do końca wiadomo czy wóz jechał i kiedy zawrócił.

Postanowiliście rozprostować nogi woźnica jednak powoli zawracał wóz podczas gdy ty zostałaś na wozie zwyczajnie siedząc bez chęci na cokolwiek. Senna. W końcu było już ciemno. Wtedy nagle zaatakowało was to co widziałaś.

Znów niekulturalnie w niebo nie mówiąc nawet celowo jak nazywa się ta bestia.

Zaatakowała was jedynie ty i woźnica byliście w wozie. Woźnica dostał w kark ogonem. Krew trysnęła, on spadł z wozu. Konie się przeraziły ruszyły pędząc tutaj.

Teraz na miejsce w którym stoi wóz za plecami dziewczyny.

Zanim udało ci się zatrzymać wóz, kiedy się odwróciłaś, poczwara zrobiła już masakrę z reszty twoich towarzyszy, dostrzegłaś że dopada właśnie Vincentiego zsiadasz z wozu. I podchodzisz niepewnie tutaj nie wiedząc co się dzieje.

I na nią, znaczy na miejsce gdzie stoi.

Widziałaś jednak że reszta już nie żyje. Sama nie miałaś szans dlatego uciekłaś do wozu i uciekłaś stąd chcąc poinformować straże o tym straszliwym wydarzeniu i tragedii która się tutaj stała.

Wziął głęboki wdech i nagle kontynuował.

Czego nie wiesz to że jakiś czas po tym przybył jakiś okoliczny mieszkaniec ograbiając zwłoki i robiąc te ślady okrążając najpierw miejsce zdarzenia, a potem ograbiając zwłoki, prawdopodobnie też przyglądał się tym śladom na błocie. Przez co jechał przez chwilę obok wozu, pewnie poszukując kolejnych łupów.

Nieco szalony uśmiech nie znikał z twarzy Septo. Aż do tej pory.

Niestety oznacza to że nie będę mógł ci tak po prostu dać twojej części, ale zaufaj mi że ten kuferek trafi do mojego domu, z tym pierścieniem w środku podczas gdy to ja będę posiadał klucz. A po pewnym czasie i ty tam trafisz abyś mogła porozmawiać z siostrą zmarłego. Zwyczajnie znam siostrę Vincentiego, która to akurat jest w moim domu z racji że jej spłonął niedawno. Nie moja wina, przysięgam. Porozmawiam z nią i wydaje mi się że uda się jakoś dogadać. Z racji tego że to ona mnie tu przysłała. Wiem to pewnie nie to czego oczekiwałaś. Jednak jeśli nie wypali obiecuję że postaram się wynagrodzić twą stratę. Ale na bramie zapewne przeszukają ciebie i wóz.

W sumie wydawało mu się że wyjaśnił absolutnie wszystko co musiała wiedzieć co do swojego planu opartego na doświadczeniu wojennym jako nikt inny a traper. Jej poczucie winny, strach jak i zwątpienie co do swojego losu idealnie wpisywało by się w osobę po takich przejściach. Wiadomo każdy jest inny po jednych nie widać. Jednak ci od przesłuchań są na to wyczuleni. Wiedział to doskonale po doświadczeniu w wojsku. Powstało pytanie co zrobi z kolczugą i bronią? Prawdopodobnie sprzeda paserowi ale najpierw ukryje w lesie aby sprawa przycichła. Znał takiego pasera Arineuxa Jednak nie wie czy znajdzie obecnie jakiegoś. Z innych kontaktów. Septo czuł jednak że nieco zawiódł Yelę odnoście wynagrodzenia. Dlatego powiedział.

No dobra zobaczmy co jest w tej skrzynce. Ale jak mówiłem trzeba być rozważnym, głupota zabija, kolczuga jest do użycia ale najlepiej z dala od stolicy. Nagłe wzbogacenie może oznaczać problemy, których nie chcesz, pieniądze trzeba... Prać. Znaczy się sprawić że są legalne mają jakąś rację bytu. Jak moje przewożenie ludzi. Niemożliwe do potwierdzenia ile kto zapłacił...

I tak Septo ruszył razem z kolczugą którą włożył jednak do worka w którym zazwyczaj trzymał np upolowane królik przez co i tak był zazwyczaj zakrwawiony, następnie wszedł na wóz, otwierając kuferek Vincentiego. Spoglądając na to co właściwie kryje się w środku, być może sprawi to że że rozważy naprawdę ucieczkę z zawartością. Kleptomani nie miał, ale był chciwym człowiekiem. Sprawiło to że starał się uważać na nią, w razie gdyby zachciało jej się całości dla siebie...
Obrazek

Re: Południowy trakt

56
Yela z uwagą wysłuchała obowiązującej wersji opowieści. Przystała na nią bez żadnych uwag, jedno ją jednak zaniepokoiło, wręcz zirytowało.

– Skąd mam mieć pewność, że panna Vicenti zechce mi przekazać moją należność, a nie zechce się mnie zwyczajnie pozbyć? Chcę chociaż sumę, jaką Gerard miał mi wręczyć po wykonaniu mojej roboty. Sto gryfów. Mogłabym jeszcze doliczyć do tego, powiedzmy, zadośćuczynienie za straty moralne, ale uznam, że oszczędzenie mojego życia ma podobną wartość – rzekła nieco prześmiewczo. – Sto gryfów i twoje wstawiennictwo. Nie chcę skończyć z poderżniętym gardłem, gdyby twoja pracodawczyni miała taki kaprys.

Kuferek nie był zbyt duży, choć całkiem ciężki. Po otwarciu wieka oczom Septo ukazała się resztka majątku rodu Vicentich. Kilka mieszków ze złotem i srebrem, damska biżuteria i drogocenne kamienie leżały nieładem rozrzucone po dnie pojemnika. Septo naprędce oszacował wartość zawartości kufra. Na jego oko, za taką sumę mógłby wykupić spory kawałek ziemi przy stolicy i postawić tam nawet skromny dworek i folwark. Yela z ciekawością zajrzała Neherisowi przez ramię.

– Coś mi się zdaje, że panna-ostatnia-z-rodu będzie chciała odzyskać swoje świecidełka.

Re: Południowy trakt

57
*Septo jeszcze przed otwarciem skrzyni usłyszał jak Yela była niezadowolona porozmawiała wówczas o tym co ją trapi. Septo słysząc cenę miał wrażenie że to uczciwa cena. Sprawiło to że bez wahania wyciągnął swój mieszek z Gryfami i podał jej.*
Masz rację 200 gryfów. Tak będzie bezpieczniej dla ciebie.
*Dopiero wówczas zabrał się za skrzynię, to co jednak dostrzegł w środku kusiło jego zachłanność i to w znacznym stopniu. Wręcz widać było jak Septo walczył z swoją maluczką siłą woli... Słowa Yeli delikatnie wybijały go z zwykłej chciwości. Od tak zabrać wszystko i wyjechać na północ. Czuł wręcz że chciał położyć łapy na tym skarbie. Septo aż sięgnął dłonią do mieszka spoglądając że są tam złote monety. Czuł że zabił by za taką skrzynię. Właściwie zabijał za mniej. Z drugiej strony ryzyko jakie powstawało z racji tej sprawy. Ale co to za ryzyko gdy osoba która cię ściga nie ma takich funduszy. Septo świeciły się wręcz oczy. I tak postanowił -Chuj biorę trochę za fatygę, nie połapie się ile zabrałem. Ile wziąć 3000? 2000? Nie mogę być zachłanny... 1300? Wedy miał bym 1500 oszczędności. Dobra tyle nie powinna się połapać. W końcu grubas prowadził wystawne życie. Eskorta tylu ludzi zapewne kosztowała połowę tej ceny. Więc margines błędu był spory. Tylko jeszcze Yela... Jak będzie miała zbyt dużo też stworzy to problemy... Cholera...-
Wziął trochę pieniędzy jednak w srebrnikach, chcąc zwyczajnie nie świecić złotymi monetami które częściej były używane przez szlachtę. Wówczas Septo powiedział jeszcze coś co mogło wydać się jej dziwne.
Dał bym ci więcej ale strażnicy mogą się zorientować. Że masz zwyczajnie zbyt dużo. Nabiorą podejrzeń... Postaram się potem jeszcze dorzucić z 200 gryfów.
Powiedział szczerze. Widać było jednak coś dziwnego jak Septo walczył z swoją zachłannością. Mało brakowało jak wziął by cały majątek i wyjechał z Yelą przepić go na północy. I tak odłożył pierścień w wnętrzu skrzyni. Zamykając ją na klucz chowając klucz w bezpiecznym miejscu aby nie zgubić. Nadal odczuwał chęć tego skarbu. Mimo tego walczył z swoją największą wadą pazernością.
Jedzmy już, zanim ta skrzynia całkiem nas otumani.
Powiedział nieco żartując, czuł jednak że tak było. Za tą skrzynię mógł mieć naprawdę poważny stały dochód, już nigdy nie przejmować się pracą. Dzięki czemu ich rodzinny biznes rozkwitł by jeszcze bardziej. Czuł że będzie żałował decyzji pozostawienia takich pieniędzy i swoistego oddania ich mimo tego jego niewielka zachłanna wola walczyła z tym... Pragnieniem. Jak by nie patrzyć po części przegrał, w końcu zabrał dość sporo pieniędzy. Z drugiej strony jednak jak na niego było to ogromne zwycięstwo nad zachłannością.
Obrazek

Re: Południowy trakt

58
No i odjechali, zostawiając za sobą całe to bagno, dosłownie i w przenośni. Yela z zadowoleniem przytroczyła do pasa pękaty mieszek. Po ubitych śladach kół i kopyt, które wyłoniły się z rozrzedzonej mgły, towarzysze z łatwością odnaleźli zagubiony trakt i obrali kurs na północny-wschód, w stronę stolicy Keronu.

– Po drodze powinniśmy minąć wioskę. Możemy przespać się w gospodzie i wyruszyć o świcie – oznajmiła dziewczyna w czasie drogi przez las.

Noc była jeszcze młoda, lecz zarówno Septo jak i Yela odczuwali pierwsze skutki zmęczenia. Oczy same zamykały im się do snu, a myśli próbowały odpłynąć gdzieś daleko, żeby tylko dać odpocząć umysłowi. Nie mogli pozwolić sobie na drzemkę w środku puszczy, tym bardziej wioząc tak cenny ładunek. Zajęli się więc rozmową, żeby skupić na czymś uwagę.

– Panna Vicenti musi mieć naprawdę wpływowych i potężnych przyjaciół – zagaiła rudowłosa dziewczyna. – Nie sądzę żebyś działał dla niej prywatnie. Arystokracja, kiedy potrzebuje załatwić sprawę, zwykle zwraca się do organizacji przestępczych, rzadziej do wolnych strzelców. To jak, Bractwo Wolnych? Gildia Bandytów? Hm?

***
Kiedy tylko minęli linię lasu i wkroczyli na ścieżkę pomiędzy rozległymi polami uprawnymi, w oddali zamigotały światła pochodni i ognisk. Wkrótce do uszu podróżnych dotarła także wesoła muzyka i śpiewy. Kiedy podjechali bliżej, biesiada okazała się być wiejskim weselem. Otwarta na oścież stodoła wypełniona była tuzinami ludzi, ale i na zewnątrz kręciło się sporo chłopów i chłopek.

– Nie byłoby im tak wesoło gdyby zobaczyli, co czeka po drugiej stronie lasu – skomentowała dziewczyna i splunęła na bok. – Co robimy? Jedziemy dalej? Jeśli nie, musimy się upewnić czy na pewno znajdzie się wolny siennik. Albo wiem! Wciśniemy się między tłum i skorzystamy ze szczodrości pary młodej częstując się darmowym alkoholem! – zaproponowała.

Re: Południowy trakt

59
Powóz gnał w miarę możliwości Yela ostrzegała wówczas Speto przed tym że za chwilę będą przejeżdżać przez wioskę, czuł się senny, miał ochotę najchętniej pójść spać jednak. Coś mu się uświadomiło. Czy nie będą ich widzieć ludzie. Na pewno gdy ktoś przyjdzie sprawdzić co się wydarzyło przepyta ludzi w niedalekiej wiosce tak z czystego przypadku. Sprawiło to że Septo sprzedał sobie lekkiego liścia w twarz.

— Wioska, w sumie lepiej aby mnie nie widzieli. —

Nadal jednak przypuszczał że nie jest źle. Skąd miał wiedzieć że nie śpią nad ranem. Dlatego rozmawiał z Yelą. Odpowiadając jej spokojnie.

— Zapewne, tak to jest z rodami szlacheckimi, są dość niebezpieczne. Tu akurat mnie masz, ktoś nieco na stwarzał mi problemów i byłem winny przysługę. W sumie to sam nie jestem pewien. Czym właściwie jest Bractwo Wolnych? —

Podpytał ją zdając sobie sprawę że nie jest pewien, z jakiegoś powodu postawiła to bractwo na poziomie gildii bandytów. Choć w jego przypadku to chyba raczej była gildia zabójców.

***

Po chwili Septo dostrzegł pochodnie sprawiło to że odruchowo zatrzymał powóz i wskoczył na swojego konia odpinając go z początku bez słów. A następnie zaczął wyjaśniać swoje nagle zachowanie.

— Nie mogą mnie widzieć tak blisko przy twoim powozie. Jeśli nas tu powiążą mogą zdemaskować przykrywkę. Powiążą wtedy mnie z Panną Vincenti i będziemy w dupie. —

Wytłumaczył wstępnie z poważna miną a następnie powiedział.

— Trzeba im powiedzieć, znaczy się ty im powiesz o tym że potwór pożarł twoich ludzi. Ja objadę wioskę dookoła aby nie zobaczyli mnie razem z tobą. Spotkamy się za wioską. Wiem że jesteś senna i trochę alkohol z łóżkiem kusi jednak musimy to tak zrobić. Jeśli popełnimy jakiś głupi błąd to będzie po nas. Zepsujesz im nieco przyjęcie. Gdyby chcieli cię zatrzymać wykręć się tym że musisz szybko poinformować rodziny zmarłych jak i jakieś straże. Jednak nic na siłę. Jeśli się uprą zostań, najwyżej przenocujesz z nimi. A ja gdzieś indziej. Po czym spotkamy się na trakcie za wioską. Będę w miarę możliwości obserwował. Jeśli mnie zobaczysz to udajemy że się nie znamy. —

Wytłumaczył w sumie dość szybko cofając się nieco, jazda przez pola nie wydawała mu się najlepszym rozwiązaniem. Zostawił by widoczne ślady. Musiał objechać wioskę trochę wcześniej. Obserwował przy tym co robi Yela. Nie wydawało mu się aby go zdradziła, sprawdził ją już nie raz a dwa razy. Dwa razy zabiła dla niego. Teraz jednak testowana była jej zachłanność. Septo jednak zdawał sobie sprawę z swoich ułomności. Nie był w stanie obserwować całej wioski z wielkiego wysokiego dystansu. Przypomniało mu się jednak jak widział oczyma wiwerny. Sprawiło to że pomyślał o niej ponownie. Starając się ją przywołać aby nieco pokrążyła nad wioską obserwując. Aby spróbować widzieć z jej oczu. Nie chciał aby atakowała a tylko postraszyła też przy okazji ludzi. Wtedy wierzyli by jej znacznie bardziej.
Obrazek

Re: Południowy trakt

60
Z opowieści Yeli, Septo niezbyt wiele dowiedział się o Bractwie Wolnych, wszakże była to organizacja nie mniej hermetyczna niż Gildia, pod której skrzydłami działał obecnie Neheris. Krótko mówiąc, jak to nieco prześmiewczo określiła rudowłosa dziewczyna, "kolejna banda tajemniczych zabijaków". Septo prędko mógł dostrzec stosunek dziewczyny do zorganizowanych grup przestępczych. Sama wytłumaczyła łucznikowi, że trzyma się od nich daleka i nie lubi ścisłych reguł i wymagań, jakie zwykle narzucają. Yela działała na własny rachunek i na własną odpowiedzialność, a okazyjna współpraca z innymi najemnikami nie trwała zwykle zbyt długo.

– Jesteś bardzo ostrożny – zauważyła Yela. – Niech będzie. Widzimy się po drugiej stronie.

Rozdzielili się spory kawałek drogi od wioski, skąd mieszkańcy nie mieli okazji ich dostrzec. Wierzchowiec Septo wstąpił na świeżo zaoraną, obsianą ziemię i powoli zataczał krąg wokół wioski. Dziewczyna w tym czasie dojeżdżała już do wsi, gdzie przywitało ją dwóch chłopów, najpewniej zalanych w trupa, sądząc po ich chwiejnym chodzie. Później powóz zniknął gdzieś między chatami. Kiedy Neheris dotarł na miejsce spotkania, rudej wciąż tam nie było, choć powinna dotrzeć jako pierwsza. Kiedy w głowie Septo mogły zacząć pojawiać się przypuszczenia, jakoby Yela napotkała trudności, dziewczyna niespodziewanie wyjechała zza rogu najbliższego budynku i wstąpiła na dalszą część traktu, docierając do Neherisa.

– Wybacz za opóźnienie. Starszy Wioski był strasznie gadatliwy. Opowiedziałam mu naszą historię. Zadawał dużo pytań, ale niezbyt związanych z sytuacją. Trochę za dużo wypił. Okazał się być za to bardzo miły i podarował mi nawet domową nalewkę. – Pokazała ciemną butelkę z alkoholem i wyszczerzyła zęby w uśmiechu.

Wyruszyli w dalszą drogę, ciemną nocą, w towarzystwie blasku Mimbry i tysięcy gwiazd.

***
Bramy stolicy ujrzeli w samo południe. Wycieńczone długą podróżą konie szły niespiesznie i ociężale. Septo zaś poczuł burczenie w brzuchu. Kiedy ostatnio zjadł porządny posiłek? Zanim dwójka najemników podjechała pod mury Saran Dun, zatrzymali się na krótką chwilę.

– Powinniśmy się rozdzielić? – zapytała dziewczyna. – Jeśli tak, musimy ustalić miejsce kolejnego spotkania.

Wróć do „Królewska prowincja”