Re: Droga ku Zaavral

91
- Już ci mówiłam, co mogę im przedstawić... - Powiedziała zmęczonym tonem, zniechęcona tym co powiedział jej Savin. Podejrzewała, że niestety ma rację. Stary elf potrafi być niezwykle uparty. Młodzież dla niego jest zła, zmiany są złe, pośpiech niewskazany. Kasir i Elensar należeli do starego pokolenia. Jednak, choć do niego należeli, to do obrad w lesie opodal Hollar została dopuszczona i na równi ze swym dziadkiem grała tam pierwsze skrzypce w imieniu Arano. Ba. Miała wszak prawo głosu, słuchano jej i to ostatecznie jej kierunek został obrany przez zdecydowaną większość. Ba! Kiedy większość chciała puścić Alvaira samopas, to ona zdołała namówić by ruszyli wspólnie. I wciąż było to za mało by uznać ją za godną? Cóż miała zrobić? Wyczarować chleb z nieba dla każdego? - To jak wygląda ich sytuacja. W przeciwieństwie do nich, nieważne czy wyciągniemy do nich w tym momencie rękę lub nie, Arano rządzić będą. Czy to przez moje małżeństwo z Alvairem czy to przez ich poparcie. Pytaniem jest jak wiele mogą stracić na pierwszym rozwiązaniu. Wszak młody Vess z naszą pomocą ich zniszczy. Zniszczy. A co jeśli te "dowody" jakie zgromadził, chyba nawet nie przyjmujesz do wiadomości, że te jego dowody i oskarżenia to coś więcej niż wyssane z palca bajeczki mające na celu zdobycie przez niego władzy, co jeśli te dowody są na tyle obciążające by dowieść ich zdrady? Skażesz ich, jako sędzia, na śmierć? Wszak kara za zdradę się do tego sprowadza. Jesteś gotów skazać własną krew, członków swego plemienia, na śmierć, dziadku?

- Poza tym, nie musimy mieć poparcia zgromadzenia by to Arano rządzili. Nasz lud potrzebuje żywności. Dajmy mu ją, a okrzykną nas władcami Keronu lub i samym Sulonem. I nim powiesz, że to niemożliwe, że nigdzie jej nie znajdziemy... Żywności jest w bród, wystarczy, że... - Aradiela zawahała się i z ciężkim sercem zdjęła swój przepiękny pierścień z dłoni. Pamiątka po zmarłym ojcu i położyła go między nimi. - Ludzie... - Powiedziała z pogardą. - Ludzie są chciwi. Tutejsi watażkowie, ta ich cała szlachta władająca tymi ziemiami, pierścień jest wart tyle by wykarmić nasz lud przez długie, długie lata. Wystarczyłby jeden lub dwa brylanty i złożenie odpowiedniej propozycji któremuś z lokalnych szlachciurów, a przychyli nam nieba. Za kim wtedy pójdzie nasz lud? Za starcami i młodzikami kłócącymi się o władzę, podczas gdy oni głodują, czy za ręką, która ich karmi?

Re: Droga ku Zaavral

92
Savin wziął głęboki oddech, po czym wyciągnął z torby jakiś papier, napisał na nim parę słów, przybił pieczęć z herbem Arano od swojego pierścienia i wręczył dokument Aradieli.
- Zrobisz, co uznasz za słuszne. Kasir jest obecnie przetrzymywany pod strażą, dopuszczą cię do niego jak pokażesz im ten dokument - powiedział, patrząc jej głęboko w oczy. Westchnął i kontynuował - No dobrze, może już faktycznie czas, aby wasze pokolenie wzięło sprawy w swoje ręce. Jeśli uważasz, że jesteś w stanie osiągnąć sukces, rozmawiaj ze starszyzną. Pamiętaj tylko, że nie wolno ci podejmować samodzielnych decyzji w sprawie Kasira. Nikt nie może nic w jego sprawie postanowić przed zebraniem się trybunału. Ale dobrze, jeśli chcesz mu coś wyperswadować - droga wolna. Z Alvairem też rozmawiaj osobiście, jeśli chcesz. Myślę, że biorąc pod uwagę propozycję jaką nam złożył dziś rano, nie będzie się sprzeciwiał, żeby z tobą rozmawiać. Co do Elansara, to już musisz poradzić sobie sama. Jesteś już dorosła, Aradielo. Skoro uważasz, że masz jakiś pomysł - idź i go realizuj! Ja będę służył radą, ale jesteś już za duża, żebym ci cokolwiek narzucał. Pamiętaj tylko, że odtąd będziesz musiała ponosić wszelkie konsekwencje swoich decyzji.

Jednak po jej ostatnim stwierdzeniu, dziadek wyglądał tak, jakby zaraz miał się rozlecieć na kawałki.
- Aradielo, nie rób tego! - zawołał, lub raczej wypiszczał. - Pamiętaj, że ten pierścień to oznaka twojej rodowej przynależności. Jest na nim pieczęć Arano. Jeśli dostanie się w niepowołane ręce...

Re: Droga ku Zaavral

93
Aradiela odebrała dokument od Savina i spojrzała się na niego zaintrygowana, a potem wysłuchała jego słów. Cóż, widać sprawa była rzeczywiście poważna jeśli Kasir przetrzymywany był pod strażą i żeby się do niego dostać należało okazać dokument. Od kiedy wydawali dokumenty? Czyżby doszło już do tego, że nie ufali sobie tu wszyscy do tego stopnia, że swoje własne słowo musieli podpierać dokumentami? Cóż, jeśli tak, to sytuacja w jakiej się znajdowali nie napawała jej optymizmem w żadnym calu. Być może prościej było się poddać woli dziadka i zwyczajnie wyjść za Alvaira? Elfka pokręciła głową. Wszyscy oni pragnęli władzy i rozszarpią ich rasę na strzępy. Widziała to w wizji. A co z nią? Czy ona także chciała władzy i swoimi decyzjami przypieczętuje ich los? Siebie w wizji nie widziała i to dawało jej nikły płomyk nadziei.

- Nie przejmuj się pierścieniem. Wszak mamy jeszcze inne klejnoty i kamienie szlachetne. - Odpowiedziała mu. - Jeśli trzeba, to oddam jeden z nich ludziom w zamian za żywność dla nas wszystkich. Tymczasem... - Pomachała dokumentem, który jej dopiero dał. - Postaram się omówić sprawę z Kasirem, a później Elensarem. Być może dostrzegą rozsądek w moich słowach i przełkną swoją dumę. Jeśli nie... Żywności i tak potrzebujemy, na jagodach nie dotrzemy do Zaavral. - Nie dodawała już nic o Alvairze. Małżeństwo z nim było jedną z dróg, które można było obrać, ale wolała jej chwilowo uniknąć. Choć coś jej mówiło, że być do tego w ten czy inny sposób dojdzie.

Elfka opuściła swego dziadka i udała się do kilku wiernych Arano ludzi, ich skromnej straży. Miała dla nich zadanie by dowiedzieli się gdzie w okolicy znajdowały się rezydencje tutejszej szlachty, do których mogłaby się jeszcze dziś udać w celu negocjacji zakupu żywności dla ich ludu. Kiedy wydała im te polecenia udała się na rozmowę z Kasirem, okazując strzegącym go elfom dokument pozwalający jej wejść do namiotu i rozmawiać z rzekomym zdrajcą, którego spętano.

- Szanowany Kasirze... - Elfka skinęła mu głową i spojrzała się za siebie, patrząc jak poły namiotu za nią opadają. Z pozoru mogło to wyglądać jak gdyby Aradiela naigrawała się z niego i sytuacji w jakiej się znalazł, tak jednak nie było. Była zwyczajnie grzeczna. - Przykro mi było słyszeć, a teraz i widzieć sytuację w jakiej się znalazłeś. Można powiedzieć, że sprawy poczęły nabierać szybkiego tempa. Zbyt szybkiego dla nas wszystkich. Słyszałam, że oskarżono cię o zdradę i wiec, że sprawa traktowana jest poważnie. Żeby się tu dostać musiałam okazać dokumenty, wyobrażasz to sobie? - Elfka spojrzała się przeciągle na Kasira i zamilkła, starannie dobierając słowa. Miała świadomość, że elfy na zewnątrz niewątpliwie należą do stronników Alvaira i mogą mu o wszystkim potem donieść. - Opuszczając Nowe Hollar i uciekając przed tyranią Callisto nie spodziewałam się, że znajdziemy się w jej skórze. To jest, w wyścigu o władzę. Przykro mi jest widzieć to jak skaczemy sobie do gardeł, choć nasz lud cierpi rzeczywiste problemy i cierpiał je będzie. Powiem nawet więcej, nie chcę by na naszych rękach znalazła się krew naszych współbraci. Wszyscy jesteśmy wszak jednej krwi, płynie w nas elfia krew. Zwłaszcza teraz winniśmy stać zjednoczeni, zgodzisz się z tym? - Podeszła do niego i pochyliła się ku jego uchu, by nikt inny ich nie usłyszał. - Alvair chce zniszczyć ciebie, twój ród i Elensara. Zrobi to. Pytaniem jest, czy jesteś gotów iść na ustępstwa by go powstrzymać i ratować swą skórę.

Re: Droga ku Zaavral

94
- Może i mamy - rzucił jej Savin na odchodne - ale pamiętaj o tym, że pieczęć nasi wrogowie mogą bardzo łatwo wykorzystać przeciwko nam.

Aradiela okazała dokument strażnikom. Ci kiedy tylko zobaczyli pieczęć sędziego, od razu ją przepuścili. Kasir siedział na pryczy z nogą przywiązaną do wystającej resztki pnia ściętego drzewa i mówił coś do siebie pod nosem. Kiedy zobaczył Aradielę wchodzącą do niego, natychmiast się wyprostował, choć widać było, że spotkanie z nią w takich okolicznościach jest dla niego niezwykle upokarzające. Nic jednak nie mówił, a jedynie patrzył na elfkę wściekłym wzrokiem (takim się pokazać na oczach kobiety...), po czym długo się zastanawiał, co powinien powiedzieć.

- Naigrawasz się ze mnie? - w końcu się odezwał, cichym, jednak groźnym wzrokiem. - Myślisz, że nie wiem o co wam chodzi? W Zaavral Vess mają swoje posiadłości i sojuszników, tam stare elfie rody nic nie będą znaczyć, nic! Tobie, temu staremu zgredowi Savinowi i młokosowi Alvairowi chodzi tylko o pozbawienie Salen i Elansar wpływów, podczas gdy to właśnie my ratowaliśmy Hollar przed Callisto, a ty i twoja zapluta rodzina trzymała z nią sztamę. Bardziej nienawidzicie ludzi, niż kochacie elfy. Chcecie więc zniszczyć nas, kupców, którzy całe wieki pracowali na to, żeby elfy koegzystowały z ludźmi i orkami, żebyśmy żyli w pokoju, a nie w ciągłych sporach o byle gówno. Więc nie pieprz mi tu o "jedności elfów". A jeżeli stary Savin - tu splunął na ziemię - chce, żebym zawisnął, niech i tak będzie. Salenowie mają wystarczające majątki w Turonie. Ja wykonałem już swoje zadanie. Ale nie pierdolcie farmazonów o tym, że jestem agentem Callisto. Nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzy w te brednie. Od początku z nią walczyłem.

Kiedy Aradiela próbowała ratować sytuacje, dodając te kilka słów szeptem, ten odpowiedział jej ewidentnie nie-szeptem.
- A to ty kim kurwa jesteś, żeby wiedzieć takie rzeczy, co? - poderwał się z pryczy, stojąc na nogach i wypinając pierś niczym paw. - Wy diabły małe chcecie zniszczyć nasz świat! Przez wieki nasza rasa kwitła i rozwijała się dzięki mądrości i sile naszych mężczyzn, a teraz kurwa Savin w dupę jebany wysyła tu babę na pertraktacje, a rządzić nami ma jakiś chłystek, co nawet miecza nie umie unieść! Rzygać mi się kurwa chcę jak patrzę na ten współczesny świat. Nie dość, że stary kurwiarz Savin boi się tu przyjść i spojrzeć mi w oczy po tym, co zrobił mojej żonie, więc wysyła tu babę, to jeszcze przy okazji elfy do rebelii ma prowadzić jakiś prawiczek, co nawet cięciwy nie ma siły naciągnąć. Żal mi was... Jak chcecie, to mnie wieszajcie. Gdziekolwiek indziej będę, tam na pewno nie będzie mi gorzej, niż na tym pierdolonym świecie.

Re: Droga ku Zaavral

95
- Nie naigrawam się z ciebie. - Powiedziała chłodno. Widocznie przyjście tutaj było błędem biorąc pod uwagę wybuch jaki nastąpił, nie komentowała jednak jego słów dopóki nie skończył. Miała odrobinę godności by się nie unosić i nie miała zamiaru strzępić na niego słów. Przyszła tu negocjować, a nie się kłócić. - Zachowaj choć odrobinę godności i elfiej dumy, jeśli gdzieś w głębi duszy ci pozostała. - Powiedziała zimno gdy skończył. - Jesteś wiekowym elfem, czy rozkapryszonym człowiekiem, który jedyne co potrafi to krzyczeć? Usiądź i się uspokój. Nie ma potrzeby się unosić i zwracać na siebie uwagę. Cóż ci pozostało jak nie spokój, duma i wysłuchanie mnie? Kto wie, może będę jedyną, która jest gotowa z tobą porozmawiać i cię wysłuchać. Bez uprzedzeń, bez zawiści. - Aradiela wskazała mu pryczę i milczała długo, obserwując Kasira uważnie nim się odezwała.

- Pragnę robić to co najlepsze dla naszej rasy. Uważam ludzi za zagrożenie, że nas zniszczyli. Stłamsili. Złamali naszą rasę i ich nienawidzę. Uważałam, że Callisto może nas poprowadzić, to prawda i jak wszyscy, musiałam zapłacić za to cenę. Uznałam, że w Zaavral, pośród innych elfów, czeka nas lepsza przyszłość niż w Turonie i nie wiedziałam, że Vessowie mają tam majątki. Nie wiedziałam też, że Savinowie mają majątki na Północy. I ostatni raz powtórzę - robię to co robię dla dobra rasy. Nie z powodu personalnych korzyści i zaszczytów. Powiedz mi, Kasirze, ile nas zostało? Dziesięć tysięcy? Z pewnością nie więcej jak piętnaście. Rozproszeni po świecie, w tułaczkach, pod tyranią. Ile przed naszą niegdyś potężną i światłą rasą pozostanie życia i jak długo pozostanie po nas pamięć? Nie jesteśmy nawet swoim własnym cieniem i jedyne co potrafimy robić, to tkwić w naszych dawnych sporach między sobą. Nie chce jakiejś tam rebelii przeciwko ludziom. Jesteśmy zbyt słabi, a każda nasza kłótnia, śmierć każdego elfa to dla nas wszystkich tragedia. Nawet twoja. Chce zapewnić bezpieczeństwo naszemu ludowi i zrobię wszystko by tak się stało. Powtórzę raz jeszcze, wszystko. Jeśli będzie taka potrzeba, to dla jedności tej grupy, wyjdę za mąż za Alvaira. - Zwiesiła na nim swoje spojrzenie i spoglądała znacząco. - Otrzymałam już taką propozycję. - Potem zaś dodała szeptem. - Zaś mój dziadek będzie sędzią w twym procesie. A mimo to, przychodzę do ciebie i pieprzę o "jedności". Ród Arano w ten czy inny sposób będzie rządził. Będzie jakąś częścią nowej władzy. Nie uważam jednak młodego, porywczego Alvaira za odpowiednią ku temu osobę.

Re: Droga ku Zaavral

96
- Zatem co by nie było, jesteśmy skazani na zagładę - odpowiedział już o wiele spokojniej po dłuższej chwili milczenia, jaka nastąpiła po tym, co powiedziała Aradiela. - To właśnie jesteście wy, młodzi. Idziecie za afektami i dbacie tylko o potrzebę chwili - zdecydował się jednak usiąść na pryczy i kontynuował ze spuszczoną głową - a nie ma w was ani krzty zdrowego rozsądku. Nie ma sposobu, żeby na was wpłynąć, bo i tak wszystko będziecie wiedzieć najlepiej. Nie potraficie dostrzec wielu praw, jakim rządzi się ten świat, a mimo to chcecie go zmieniać i uważacie, że możecie postawić go na głowie i będzie wam posłuszny - opadł powoli na prycz, na ziemi miał już tylko nogę, za którą był uwiązany. Zamknął oczy i kontynuował, kładąc ręce na głowę. - Róbcie, co uważacie za słuszne. Jeśli tacy jak wy macie teraz nam przewodzić, faktycznie będzie lepiej, jeśli nie będę musiał na to wszystko patrzeć. Stary już jestem, widziałem wiele, nie będę niczego żałował. Oszczędźcie mi przynajmniej widoku elfów biegnących ku zagładzie...

Re: Droga ku Zaavral

97
- A starzy by tylko ciągle radzili. - Odpowiedziała poirytowana i skrzyżowała ręce na piersiach. - Mam ukochanego, wiesz? Mało osób o tym wie, nikt nie musi wiedzieć o naszym uczuciu i dzisiaj będzie musiało ono zostać podeptane. Pozostanie tylko w mojej i jego pamięci. Dziesiątki lat poznawania się, budowania wzajemnego zaufania i wszystko to złożone na ołtarzu poświęcenia. Mówiłam ci, że rasa jest najważniejsza... - Aradiela zamilkła i znów długo milczała. Szukając odpowiednich słów by trafić do wiekowego elfa. - Miałam wizję. Wiesz, że jestem wieszczką, prawda? Moje zdolności nie dorównują Marii Elenie, ale jestem z nich dumna. Wczoraj w nocy oddałam się kontemplacji przyszłości i ujrzałam zagładę tej grupy. Wasze twarze... Alvaira, mego dziadka, twoją... jedzące elfie mięso. - Powiedziała z obrzydzeniem. - Mówiłam ci, że przez kłótnie sami prowadzimy nasz lud do katastrofy. Czemu nikt z was nie chce tego zrozumieć? Czemu, nie potraficie zrozumieć, że czasem należy ustąpić, innym razem podjąć szybką, ryzykowną, młodzieńczą decyzję, a innym razem jest czas na długie debaty i rozważania? Czemu nie potraficie zrozumieć, że staram się budować między nami wszystkimi mosty, spajać naszą grupę w jednym celu byśmy się nie rozpadli na drobne kawałki. Żebyśmy się sami nie rozszarpali?

- Jesteś doświadczonym elfem Kasirze i twój wkład w naszą społeczność, gdy już dotrzemy do Zaavral byłaby nieoceniona. Tam byłby czas na debaty. Tu, będąc między Callisto w Hollar, a Zakonnikami w Oros musimy działać i wybrać przywódcę, który jeśli będzie trzeba, podejmie decyzje lub wysłucha każdej ze stron. Powiem ci szczerze, że nie jestem najbardziej doświadczona spośród wszystkich ze Zgromadzenia i nie pragnę władzy dla siebie. Ale stoję pośrodku między starczą ślamazarnością, a młodzieńczą żywiołowością i staram się nikogo nie faworyzować. Potrafię słuchać i być wysłuchaną. Część elfiej młodzieży za mną podąża. W twoich oczach mogę nie być tak dobrym przywódcą jak ty, ale będę w nich lepsza od Alvaira. To nie dość by dać mi szansę?

Re: Droga ku Zaavral

98
- Dziesiątki lat... - tylko tyle powiedział Kasir, wysłuchawszy wyznań Aradieli. - Dziesiątki, a może nawet i setki lat pracy nad tym, żeby elfy żyły w pokoju i harmonii. Żeby nie odebrano nam wszystkiego. Dziesiątki lat gromadzenia w swoich rękach fortuny tylko po to, żeby w rękach elfów pozostały środki do tego, żeby nie zostały zdominowane przez inne, bardziej agresywne rasy. Myślisz, że po co Salenowie rozwijali handel we wszystkich zakątkach Herbii - od Turonu po Archipelag? Żeby mieć na prochy i ekskluzywne kurwy w Saran Dun? Nie. Robiliśmy to po to, żeby panowie z Keronu, długobrodzi z Północy i zielonoskórzy z Urk-hun liczyli się z nami. Wykupywaliśmy naszych współbraci z niewoli, ratowaliśmy Leśne Elfy od ich całkowitego wyginięcia, skupowaliśmy nasze dzieła sztuki, chroniliśmy puszcze... Zrobiliśmy dla elfów więcej, niż kiedykolwiek byłabyś w stanie sobie wyobrazić. A teraz... teraz to wszystko na nic. Najpierw jakaś jebnięta czarownica robi rozpierduchę w Nowym Hollar, sprowadzając nas do podziemia. Tam z kolei kontrolę nad sytuacją przejmują rasiści, którym duma przysłania świat. Nie poprę was, choćby nie wiem co. Za długo pracowałem nad tym, żeby uciszyć takich jak wy i abyśmy przetrwali, chronieni przed porywczymi wariatami. Jeśli mam zawisnąć, niech i tak będzie.

Re: Droga ku Zaavral

99
- Rozumiem. - Powiedziała i odwróciła się do wyjścia. - Żałuję tylko, że ma się to potoczyć w ten, a nie inny sposób. - Aradiela opuściła Kasira. Nie miała nic więcej do powiedzenia. Elfi starcy byli uparci, ale nie chciała by Kasir zginął. Wciąż to była ich krew, jej plemię, a Alvair...? Cóż, Alvair chciał go usunąć z drogi i jego oskarżenia były wyssane z palca. Przynajmniej tak sądziła. Dowiedziała się też wielu interesujących rzeczy o Vessie i innych. Cóż, żyła dłużej niż większość innych "rozumnych" istot miało okazję, a wciąż wiedziała tak mało. Elfka minęła strażników strzegących Kasira i zamyślona ruszyła z powrotem do skromnie wydzielonej części obozu, w której urzędowali Arano. Miała tam zamiar oczekiwać powrotu wysłanych przez nią elfów, którzy mieli się dowiedzieć o lokalnych władcach tych ziem, z którymi mogłaby ubić interes na dostawę żywności dla jej ludu. Teraz, kiedy Kasir się nie zgodził, była to jej jedyna szansa na wydarcie władzy z rąk Alvaira, a jednocześnie jedyna, realna rzecz, którą mogła zrobić dla poprawy ich doli.

Re: Droga ku Zaavral

100
Musiało minąć kilka godzin, zanim zwiadowcy zaczęli wracać. Większość z nich nie miała jednak dobrych wieści.

- Większość tutejszych chłopów nie jest przyjaźnie nastawiona do elfów. Nie chcą z nami handlować, nie ufają nam. Uważają, że chcemy na nich czary rzucić i wszystko im odebrać.
- Królewscy pobierają coraz większe daniny, bo król nie jest w stanie poradzić sobie ze zbuntowanym bratem i ściąga coraz to nowych najemników. Chłopom brakuje nawet na zasiew.
- Rycerze nie wierzą w nasze czyste intencje. Traktują nas jak szpiegów.


Takie i inne, dość jednak katastroficzne wieści spływały do Aradieli od wysłanych przez nią zwiadowców. Kilka informacji było jednak nieco bardziej pozytywnych...
- Całkiem niedaleko stąd jest rzeka pełna ryb. Znaleźliśmy nawet dwie opuszczone wioski rybackie.
- Z daleka widzieliśmy jezioro, a nad nim pastwiska. To mniej więcej dzień drogi stąd.

Re: Droga ku Zaavral

101
Aradieli długo przyszło czekać na wieści od wysłanych przez nią elfów, a gdy już wreszcie wrócili, nie przynieśli jej żadnej pociechy. Cóż, jej nienawiść względem ludzi była odwzajemniona. Zarówno rycerstwo jak i chłopstwo im nie ufało, jedni uważali ich za szpiegów, a drudzy za czarowników. Zresztą wyglądało na to, że nie tylko oni mieli problemy z żywnością, a także lokalna ludność. Pozostawała jednak skromna nadzieja, było wszak parę nieco lepszych wieści, które miały jej osłodzić dzień. Ryby! Rzeka pełna ryb i dwie opuszczone wioski rybackie, a dzień drogi stąd jakieś pastwisko. Dzień drogi, to było zdecydowanie zbyt daleko, poza tym wchodzenie na jakieś pastwiska nad jeziorem... co oni mieli zrobić? Kraść bydło? Żeby zwracać na siebie jeszcze większą uwagę niż teraz? By wymusić na tutejszych ludziach reakcję na ich pochód? Ale ryby... Mnóstwo ryb! Mogliby zostać nad rzeką kilka dni, nabrać sił i uzupełnić zapasy żywności i wody.

- Co widzieliście dokładnie nad tą rzeką? Czy znajdziemy tam sprzęt rybacki? Sieci? Kosze? Łodzie? A te wioski jak bardzo są zrujnowane? Czy będzie to odpowiednie schronienie chociaż dla części elfów? Będziemy mogli tam bezpiecznie wypocząć?

Re: Droga ku Zaavral

102
- Sieci i koszy powinno wystarczyć, z tego co udało się nam zobaczyć - odpowiedzieli jej. - Ale osiedlić się tam będzie trudno, chyba że zbudowalibyśmy tam swoją osadę. Te wioski to trzy lepianki na krzyż, do tego trudno powiedzieć, czy rybacy tam nie wrócą. Niemniej łodzie zostały.

Re: Droga ku Zaavral

103
- Nie będziemy tam się osiedlać ani zostawać zbyt długo. Musimy jednak wypocząć i się posilić, a jeśli tych ryb w rzece jest rzeczywiście dużo, to może zdołamy zrobić zapasy choć na kilka dni dalszej podróży. Oby było ich tam tak dużo jak mówicie. A jeśli chłopi wrócą? Ile w takich lepiankach może ich mieszkać, jak nie garść lub dwie? Damy sobie z nimi radę. Gorzej, jeśli sprowadzą kogoś ze sobą... - Powiedziała zrezygnowana. Potrzebowali jednak żywności, wszyscy. Od początku swej podróży maszerowali na łeb na szyję, bez organizacji, lud był wyczerpany i głodny. Musieli odpocząć przez kilka dni i nabrać sił. Innego wyjścia nie było jeśli chcieli dojść do Zaavral. Elfka zamyśliła się na moment. Wiedzieli już gdzie jest żywność i że mogą ją pozyskać, teraz trzeba było tylko zaprowadzić tam inne elfy w taki sposób by wszystko zostało uznane za genialny pomysł Arano.

- Szykujcie się do wymarszu. Pozbierajcie nasze rzeczy, pakujcie się i ruszamy. Róbcie przy tym nieco zamieszania, wywołajcie tym zainteresowanie i mówcie, że my, Arano, odkryliśmy nieopodal miejsce idealne do zdobycia żywności - rzekę pełną ryb. Nasz lud głoduje, nie będą potrzebowali innej zachęty by ruszyć za nami. - Elfka uznała, że będzie to wystarczające do poruszenia elfiej masy. Z początku małe zamieszanie i plotka, przybierze ogromny rozmiar i wkrótce cały elfi obóz będzie mówił o rybach, rzece i rodzie Arano, który je znalazł i prowadzi ich w to miejsce.

Re: Droga ku Zaavral

104
Zwiadowcy, rzecz jasna, skwapliwie wykonali polecenia pani Arano. Trzeba było już tylko liczyć na to, że po drodze nie wydarzy się nic niespodziewanego. Reszta dnia bowiem minęła bez większych atrakcji. Alvair nie wychylał nosa ze swojego namiotu, chociaż wierne mu elfy kilkakrotnie opuszczały obóz, udając się najwidoczniej w tym samym celu, co Aradiela wysyłała swoich. Poili także konie w pobliskiej rzece, podobnie zresztą jak Elansarowie. Ci jednak cały dzień sprawiali wrażenie szykujących się do rychłej podróży. Najwidoczniej mieli nadzieję na jak najszybsze opuszczenie tego miejsca, najlepiej jutro nad ranem, po zakończeniu procesu Kasira i, o czym wiedzieli lub nie, po ostatecznej być może walce o przywództwo. Pytanie tylko pomiędzy kim a kim... W każdym razie trudno było nie zauważyć, że byli wyszykowani tak, jakby szli na wojnę. Salenowie zaś, najmniejszy w tym momencie (z racji uwięzienia przywódcy) spośród wielkich klanów zdawali się nie robić nic szczególnego. Jedynie kilku z nich chodziło po całym ich obozie i rozmawiali z innymi. Najwidoczniej na Kasirze nawet i oni postawili już krzyżyk i musieli wybrać spośród siebie nową głowę klanu... Jeżeli Aradiela chciała coś jeszcze zrobić w ciągu tego dnia, należało to zrobić teraz. Bo jeśli nie, za niedługo zachód słońca i początek obrad. Nie mogła zapomnieć, że cały czas pozostawała nierozstrzygnięta propozycja matrymonialna Alvaira, a według słów Savina miała ona zostać ogłoszona jeszcze dziś wieczorem...

Re: Droga ku Zaavral

105
Aradiela wydała rozkazy i zajęła się swoimi, drobnymi sprawunkami. Prawda była jednak taka, że na niczym nie mogła skupić swoich myśli, rozmyślając nad tym co się stało tego dnia i do czego dojść może. Jej zaręczyny, działania Alvaira i podchody kto powinien być przywódcą ich wyprawy do Zaavral. W końcu, przechadzając się po obozie, westchnęła ciężko i swe kroki skierowała do Savina. Wyglądało na to, że miał rację. Nikt nie miał zamiaru jej posłuchać. Starzy konserwatyści, walczący o władzę. Czy dla dobra ich wyprawy i jedności musiała wyjść za Alvaira?

- Dziadku? - Powiedziała zrezygnowana i westchnęła. - Chyba miałeś rację. Kasir nie był skory do żadnych, normalnych rozmów. Do Elensara nawet nie miałam zamiaru się już fatygować. Każdy uparcie będzie stał przy swoim, choćby i do swojej śmierci. Swoją drogą, co zrobiłeś takiego żonie Kasira? Wypomniał mi to. Ah i jeszcze jedna kwestia. Wiedziałeś, że Vessowie mają w Zaavral liczne majątki i stronników politycznych? Wygląda na to, że oddając władzę Alvairowi zrobimy go praktycznie władcą naszej społeczności na miejscu. Może to i dobrze, może źle... - Westchnęła. - Z jedynych dobrych wieści mam to, że znaleźliśmy w okolicy rzekę pełną ryb. Już zarządziłam pakowanie się naszych elfów i roznoszenia plotek w obozie. Być może wkrótce tam ruszymy i przez kilka dni będziemy syci i wypoczęci.

Wróć do „Królewska prowincja”