Strona 1 z 3

Stary las opodal Nowego Hollar

: 18 lip 2013, 13:19
autor: Daherte
Ktoś kiedyś rzekł, iż królami nocy są wilki, wampiry czy inne stworzenia mroku bądź w mroku żerujące. Wierutne bzdury. Nocą władały inne istoty, nie grzeszące rozmiarami. Świerszcze koncertowały bezustannie i wyjątkowo zajadle, tak jakby owa noc miała być dla nich tą ostatnią. Czyniły tak co noc, lecz co noc wyglądało to zgoła inaczej, choć „wyglądało” to słowo całkowicie nie pasujące. Mimo świerszczej muzyki okrywającej las równie gęsto jak mrok, żaden świerszcz nie mógł zostać dostrzeżony.

Jednakowoż nie tylko owady przebywały w tej części lasu. Nie za sprawą ich narzędzi pojawił się głęboki na pięć stóp wąski wykrot. Nie one wyrysowały idealny pentagram niechybnie zwiększający moc zaklęcia. Ostatecznie, nie one przyświecały pochodnią nad własnymi księgami. Świerszcze nie potrafiły czytać, lecz wysokie elfy i owszem.

Po cóż jednak ktokolwiek miał rozgrzebywać matkę ziemię, zwłaszcza przedstawiciel niegdyś dumnej, szlachetnej, tudzież potężnej rasy? Owszem, w pewnym sensie aspirowało to do poszukiwania skarbów, aczkolwiek nie chodzi tu o skarby mamiące swą fizyczną pięknością, tylko o skarby pozornie skarbami nie będące. Któż mógłby spękaną czaszkę, pokrytą warstwami szmat nazwać skarbem? Bodaj ktoś taki, kto potrafi z takowego przedmiotu wydobyć potok wiedzy, a nieraz również energię zwaną też mocą. Cóż, niewiele było mocy w owym przedmiocie, ale emanowała nikłą wiązką, świadczącą o niegdysiejszej potędze. To wystarczyło, aby odgadnąć jej pochodzenie, pochodzenie nekromanckie, jakże rzadkie w tych stronach, dawniej jak i dzisiaj.

Jeśli wierzyć podaniom licznym w Wielkiej Bibliotece Nowego Hollar, nekromanta nie należał do szczególnie potężnych. Potrafił to i owo, kto wie, czy nawet nie więcej, często praktykował przywoływanie, ożywianie, jak równie często zamachiwał się na władze. Ostatecznie, trafiła kosa na kamień, a władca ongiś wspaniałego miasta skazał go na ścięcie. Ciało spalono, lecz przedtem ktoś wykradł górną część ściętego. Po setce przewertowanych bajędach, po kilkunastu próbach poszukiwań, w końcu pewien osobnik natrafił na swojego poprzednika. Miał w skarb w rękach i to dosłownie w rękach.

Re: Stary las opodal Nowego Hollar

: 18 lip 2013, 21:48
autor: Annihil
Tak, wysokim elfem, który uczynił, te wszystkie rzeczy, faktycznie był Annihil. Nie interesowały go skarby, w formie fizycznej, pieniężnej. Skarbem dla niego była wiedza. Bo wiedza jest kluczem do potęgi. Na obecną chwilę, elf posiadał czaszkę, księgi i kawałem ziemi ogrodzonej pentagramem. No i pochodnię. Zaczytał się w swych skarbnicach wiedzy. Tą, która była niejako kluczem, do sukcesu, była księga zwana "Życie po śmierci". Weń było opisane, jak przywołać świadomą duszę delikwenta.
Nie należało to do zadań prostych, czy banalnych. Wiele ścieżek opisanych było, jednak w niektórych przypadkach, elf nie miał odpowiedniego. Pozostał jeden z najtrudniejszych sposobów, jednak nie wymagający żadnych przedmiotów. Elf delikatnie położył czaszkę na środku pentagramu. Następnie stanął na miejscu, otoczonym "kołem". Zaczął rzucać zaklęcie Animacji, jednak starał się robić to w miarę wolno, aby wyczuć moment, w którym miałby przerwać. Był maksymalnie skupiony, w jego umyśle zapanowała niemal pustka, ponieważ osiągnięcie takiego efektu jakiego oczekiwał, to nie lada wyzwanie.
Najpierw dłoń z zaciśniętą pięścią skierował w stronę czaszki. Zamknął oczy i w pełnym skupieniu, inkantował "Quae fuerant hodie fieri". Po chwili, pentagram zaczął świecić na fioletowo. Lekki podmuch wiatru smagał twarz Annihila, a jego włosy delikatnie falowały. Kilka kolejnych powtórzeń, sprawiło, że czaszka uniosła się ponad ziemię. Elf otworzył oczy i spojrzał do księgi.
Następny etap, przewidywał zwyczajne wykonanie Animacji. "Sed in mea sit potestate, tumultus velut mortui". Te słowa kilkukrotnie "wypłynęły" z ust elfa. Czaszka zaczęła się mienić na granatowo. W obrębie pentagramu energia pulsowała dosyć intensywnie. Definitywnie, z ziemi, z donośnym hukiem wydobyła się dusza zmarłego. Na początku wisiała w powietrzu, jednak po krótkiej chwili "ożyła".
Przed Wysokim Elfem, stało teraz najtrudniejsze zadanie. Musiał rozproszyć moc, nagromadzoną podczas wykonywania zaklęcia. Energicznie rozprostował rękę, a tuż naprzeciwko niej, utworzył się nieregularny "kłębek" magii. Wiele starań Annihil musiał uczynić, aby rozerwać tę moc. Liczył na efektowne rozproszenie czaru...

Re: Stary las opodal Nowego Hollar

: 20 lip 2013, 4:04
autor: Daherte
To co nekromanta uznał za duszę w rzeczywistości niekoniecznie nią było. Cóż, nawet arcymistrz przywołań zrazu nie zdołałby określić z jakim rodzajem bytu przywołanego ma do czynienia. Kto raz zaniechał środków ostrożności, czyli liczenia się z tym mankamentem, nie miał już raczej okazji do kolejnych błędów. Annihil odbierał istotę raczej instynktownie, poprzez pewną formę postrzegania poza zmysłowego niźli zawodnym zmysłem wzroku, co w głównej mierze składało się na lekką omyłkę. Gdyby to co wezwał okazało się demonem, choćby pomniejszym, miałby nie lada problem na swych elfich barkach. W każdym bądź razie nic nie wskazywało na pojawienie się demona, czemu zazwyczaj towarzyszył nagły zgon, aczkolwiek duszą również nie sposób tego nazwać.

Zdawać by się mogło, iż gwałtowne ustanie efektów wizualnych poprzedzało resztę wypadków. Nic bardziej mylnego. Najsampierw noc rozdarł krzyk, niezrozumiały, wręcz nieartykułowany. Nawet mimo pokaźnego doświadczenia elf odczuł nieznaczne ciarki na grzbiecie. Niby oczekiwał takiego obrótu spraw, lecz zaskoczenie tym razem zwyciężyło.

Czaszka runęła na ziemię jednocześnie wszystko wygasło, fiolet, granat, nie wspominając już o pochodni. Mrok ponownie zalał poletko nekromanckich zabaw. Natomiast sam bawiący się dopiero teraz przyłapał się na cofaniu. Znajdował się po za wyrysowanymi symbolami, figurami. Orientował się mimo nieprzeniknionej ciemności. Ponadto czuł przed sobą energię tak gęstą, iż możliwym było by ją kroić. Uczucie to także przypominało zbliżanie się do żaru paleniska. Każdy kto niegdyś przysuwał lico do ognia odczuł skutki niemądrej decyzji, tym bardziej gdy niespodziewanie płomień buchał w jego nos.

Widok fizyczny nie wyjaśniał więcej niźli ten psioniczny. To co dostrzegały oczy z równym powodzeniem mogło zostać odebrane jako przejaw wybujałej wyobraźni. Jednakże to nie wyobraźnia stworzyła tą postać. Sylwetka zdawała się lewitować kilka stóp nad ziemią, aczkolwiek elf nie mógł być tego pewny, bowiem widział jedynie jej górny zarys. To co znajdywało się poniżej obojczyków (gdzieś na ich wysokości), zlewało się z mrokiem. Ponadto byt jak gdyby również był z niego zbudowany, lecz nieznacznie ciemniejszy.


- Un ysywruk szsec hco gezc - (ni to duch, ni cień) odezwał się, bądź raczej zapytał i to z nutą wściekłości. Bez wątpienia zasługiwało to na miano zagadki. Ewentualnie wykraczało po za granice zdrowego rozumowania i czaiło się, kryło daleko po za absurdem.

Re: Stary las opodal Nowego Hollar

: 20 lip 2013, 14:39
autor: Annihil
Annihil, kiedy zobaczył efekty swej trudnej pracy, był zaskoczony. Spodziewał się raczej tradycyjnej duszy, która grzecznie by z nim porozmawiała. Poza tym, myślał, że zaklęcie wymknęło się spod kontroli, ponieważ upiorny krzyk, który przeszył las, był dosyć przerażający.

Elf wycofał się, aby przez krótką chwilę obserwować efektowne widowisko. W końcu twór "przemówił" do niego. Jego dwuznaczne słowa, wyglądały na zagadkę, a brzmiały raczej jak stwierdzenie. Elf podniósł rękę do brody i przez chwilę gładził ją, na znak zamyślenia. Zastanawiał się, domyślał się, że wykracza to z ram prostego rozumowania.

Jednak w głowie miał pustkę. Raczej nic sensownego nie przychodziło do jego głowy. Nie mógł się pozbyć jednej myśli, choć była absurdalna, raczej nie była rozwiązaniem. Jednak chcąc oczyścić głowę, rzucił w stronę tego "czegoś".

- Skoro ni to duch... Ni to cień... Może to być człowiek-
Taaak, wydawało to się nieco... Durne, jednak próba nie zaszkodzi... Prawdopodobnie...

Re: Stary las opodal Nowego Hollar

: 21 lip 2013, 1:07
autor: Daherte
Popadnięcie w szaleństwo nie jest niczym haniebnym, zwłaszcza w takiej profesji. Nawet jeśli elf uważał, że szalony nie jest, niewątpliwie niewiele mu brakowało. Cóż, dla jego osoby taki stan mógł przysporzyć nieco problemów, lecz to inni w jego towarzystwie powinni się poważnie niepokoić.

Byt nie zareagował. Stał nadal, w gęstej ciemności. Czy zrozumiał co do niego powiedziano? Ciężko stwierdzić. Jednakże wiele przemawiało za tym, że nie. Nie drgnął nawet, nie odezwał się swym jakże tajemniczym i niepokojącym zarazem głosem. Gwar świerszczy zagłuszał "niezręczną" ciszę. Nie trwało to nadzwyczaj długo, choć krótko również nie.


- Met seju tocop, ulabo ryw agulp jadag - warknął, a energia okalająca go o dziwo tężała.

Re: Stary las opodal Nowego Hollar

: 26 lip 2013, 20:31
autor: Annihil
Tak. Elf nie pomyślał, że winień językiem mówić, jak i byt dziwny. Ale w tej sytuacji, równie dziwnej, co i wywołana przez niego istota, ciężko mu było się skupić. Może to przez szaleństwo... Obcowanie z trupami. No cóż.

Annihil zupełnie nie wiedział jak się zachować. Tym razem nie zrozumiał cóż byt mówi do niego. Jak najszybciej wyjął księgę. Choć panował mrok, z lekką dozą światła, elf zdołał wyczytać w książce, że nad duszą nie jest łatwo zapanować. To nie jest poddany nieumarły, który bezmyślnie wykonuje Twoje rozkazy. Ale jest sposób, aby nad nią zapanować. Chodziło mu jednak bardziej o znalezienie wspólnego języka. Zgodnie z treścią książki, odrzekł:
- Uhma hu, zzar rakaszat - co według księgi oznaczało "jesteś tu, aby mi powiedzieć". Kiedy elf to powiedział, spojrzał na istotę, nabrawszy odwagi począł się na nią patrzeć bez przerwy, chciał ją zrozumieć, czy pojąć. Ale to chyba było niemożliwe...

Re: Stary las opodal Nowego Hollar

: 29 lip 2013, 2:04
autor: Daherte
Zrazu groteskowa sytuacja ni z tego ni z owego przeistoczyła się w niepokojącą, a nawet niebezpieczną. To co początkowo wydawało się nic nieznaczącym ruchem, jeszcze w trakcie wypowiadania słów księgi, w rzeczywistości okazało się czymś zgoła innym. Byt sunął w stronę chwiejnego w swych działaniach nekromanty. Z bliska zdawał się być jeszcze większy, jeszcze groźniejszy i jeszcze ciemniejszy od otaczającego go mroku. Oczywiście nie zareagował na słowa elfa. Najwidoczniej niecierpliwość tudzież rozgorączkowanie wzięły nad nim górę.

- U cwag ulp jadag!

Uformowany naprędce magiczny płomień, rzecz jasna niezbędny do czytania zapisków pod płaszczem mroku, zgasł, rozpłynął się. Tylko kilka uderzeń serca dzieliło bezimienną istotę od sprawcy całego incydentu, niemiłego incydentu.

Re: Stary las opodal Nowego Hollar

: 29 lip 2013, 11:12
autor: Annihil
Elf stracił pewność siebie. Było to bardzo skomplikowane. Ten stwór, lekko ujmując, był niewątpliwie zły. I to bardzo. Elf postanowił podejść jeszcze raz do zagadki.

Podniósł ponownie wzrok i w pełnym mroku, powiedział odważnie do bytu

- Abo Un ysywruk szsec hco gezc, dabo umani - co stanowiło odbicie poprzedniej odpowiedzi, tylko w tym zawiłym języku, który był bardzo dziwny. Elf patrzył na ducha, czy czym tam to było i czekał cierpliwie na reakcję...

Re: Stary las opodal Nowego Hollar

: 02 sie 2013, 23:32
autor: Daherte
Byt zbliżył się do niego tak gwałtownie, iż jakiekolwiek zareagowanie graniczyło z niemożliwością. Mało tego, bowiem nie tylko na owładniającym strachem zbliżeniu się skończyło. Zawiesiste, cieniste dłonie okoliły szyję. Nekromanta poczuł ból. Uprzednio przyśpieszony oddech zamienił się w chaotyczny chrap. Dusił się i nikt nie mógł mu pomóc, gdyż nawet jeśli świerszcze jakiekolwiek mogły by pomóc, czyniły by to wyjątkowo rzadko.

- Zs iwrd? - Głos już nie rozgniewany, a rozwścieczony utwierdził go w przekonaniu, że wpadł w wyjątkowo głębokie szambo, a wyjście z niego, o ile jest możliwe, do łatwych nie należy. Ciągnie ze sobą równie naukę: przywoływanie dusz zwykłych ludzi to nie to samo co przywoływanie dusz nekromantów, demonologów, czarnoksiężników i tym podobnym.

Cóż, mogło to mu się jedynie wydawać, lecz teraz, z bliska, widział dokładniej lico swojego rozmówcy. Oczywiście nadal nie potrafił ujrzeć niczego więcej niźli ciemne kontury i jeszcze ciemniejsze wnętrze, aczkolwiek owe kontury bardziej przypominały kontury istoty humanoidalnej, w tym przypadku elfa wysokiego rodu. Dochodziły również pewne rysy wskazujące na możliwe położenie oczu, nosa czy ust.

Kneble zacieśniały się, nieomalże uniemożliwiały jeszcze przed chwilą możliwą wypowiedź na wydechu, klatka piersiowa domagała się powietrza, ostatkiem sił walczyła.

Re: Stary las opodal Nowego Hollar

: 08 lip 2015, 18:58
autor: Vespera
Wiele widział Valas podczas podróży do Saran Dun, a były to przeważnie obrazy szare i smętnawe. Bieda toczyła to królestwo, w mijanych przezeń siołach brakło żywności, a tam, gdzie nieco jej się ostało, z ramienia króla przymusem na wojsko wydzierano. Wiwenda z karczemnych izb niezbyt była sytna, sam lud był też jakiś nieufny, każden na każdego wilkiem patrzył. Nie dziwota, że najemnik konfidencji nie uświadczył, prędzej musiał zważać na pułapki denuncjacji w ludzkich sadybach niźli różnorakie stwory pałętające się po ostępach. Przeprawa przez zaśnieżony Keron nie należała do snadnych, bowiem dwakroć więcej czasu zajmowała ekskursja aniżeli w zwykłych okolicznościach. O, jakiż kontrast stanowiła ta smuta i szarzyca dla rozżarzonej czerwieni Południa!

Nieopodal Nowego Hollar śniegi poczęły ustępować, zaś roztopy sprawiały, iż nie wszędy chybko na rumaku mógł przemierzać odległości. Niekiedy więc musiał kroczyć koło konia, a zdawało mu się wtedy, jakby stąpał po wielkim trzęsawisku. Tego feralnego dnia zmierzch począł już zasnuwać nieboskłon, gdy Valas ku swemu zaskoczeniu dotarł do skraju kniei. Nic by w tym zadziwiającego nie było, gdyby nie fakt, że przecież owego miejsca jego trasa wcale nie miała obejmować. Licho wie, czy mapa okazała się nieprecyzyjna, czy może za wcześnie z głównego traktu zboczył – dość rzec, że las nagle stanął mu na drodze, i to wtenczas, gdy koń był już zdrożony, a Valasa trapiła pilna potrzeba spoczynku. By wrócić na trakt – zejdzie mu pół dnia konnej drogi, do najbliższej karczmy jeszcze gorzej, bo cały dzień. Przed nim polana, a dalej bór, wokół zaś nikogo prócz zwierząt leśnych, co stopniowo poczynały odśpiewywać swą wieczorno-nocną symfonię.

Czas przysiąść na samotnym wykrocie i zastanowić się, jakie kroki dalej poczynić, nim czerń całkowicie spowije niebo i zaburzy widzenie.

Re: Stary las opodal Nowego Hollar

: 12 kwie 2019, 22:28
autor: Nurkh
Słońce powoli zmierzało ku zachodowi a stary, gęsty las zaczęły spowijać ciemności. Duża, elfia grupa kręciła się nieskoordynowana po okolicy. Część z nich zbijała się w grupki, żarliwie o czymś dyskutując. Niektórzy próbowali rozpalać ogniska, inni przeglądali i układali swój dobytek. Gdzieś w tym wszystkim, otoczona grupą czterech spłoszonych młodzieńców stała Aradiela Arano. Ze swojego miejsca Elfka miała doskonały wgląd na to, jaki wielki chaos powoduje wśród Jej przyjaciół i rodziny brak konkretnego przywództwa. Co prawda od dokonanej przez Callisto rzezi minęło już sporo czasu, ale przedstawiciele Rasy Panów nadal nie mogli dojść do porozumienia względem tego, komu powierzyć przewodnictwo nad grupą.

- Aradiela! - Wezwanie dobiegło Ją z okolic znajdującego się w głębi lasu. Siedzieli przy nim wszyscy najważniejsi członkowie wszystkich obecnych tu klanów. Kobieta miała już za sobą kilka takich spotkań i mogła domyślać się, że ponownie chodzi o to samo. Banda starców zamierzała kłócić się o władzę, szukając jak największego poparcia. Tym, który Ją wzywał był Savin. Najstarszy i bez wątpienia najbardziej doświadczony spośród żyjących członków rodu Arano. Dziadek Savin dysponował godną szacunku wiedzą, ale jego sędziwy wiek i raczej statyczny tryb życia sprawiały, że brak mu było krzepy. Nie było w nim tej iskry, odrobiny zajadłości, pewności siebie i zdecydowania potrzebnych w polityce. Facet był dosyć bierny a o stanowisko "Tymczasowego Przewodnika Społeczności Zdradzonych" jak nieoficjalnie zaczęła określać się grupa, walczył chyba tylko z poczucia obowiązku.

- Chodź dziecko. Dołącz do nas, rozpoczynamy obrady. - Zwrócił się do kobiety, zapraszając gestem.

Re: Stary las opodal Nowego Hollar

: 13 kwie 2019, 8:22
autor: Aradiela
Aradiela stała pośrodku lasu opodal Nowego Hollar... Z rzadka zapuszczała się w te okolice, ostatnim razem musiało to być jeszcze w latach swej młodości. Pamiętała, że las ten jest niczym w porównaniu z pięknem Fenistei, ale jednak jej elfia natura, choć nie tak czysta i niespaczona jak jej leśnych kuzynów, wciąż czuła się tu dobrze. Jednak nie dziś. Od wydarzeń w Sanktuarium minęło sporo czasu (choć czy te kilkanaście dni lub parę tygodni były dla niej, dla wiekowej elfki, długim okresem?), to wciąż czuła w swoim wnętrzu, w sercu i na duszy, rozdzierający ból tamtych wydarzeń i wspomnień. Jak do tego mogło dojść? Jak to się stało, że jej ojciec nie żył? Podobnie jak wielu znamienitych przedstawicieli ich społeczności? Aradiela z trudem powstrzymała niespodziewany napływ łez do i ukradkiem otarła zawilgotniałe oczy. Wszyscy tu przeżyli tragedie. Jedni stracili członków rodziny, a inni nie zgadzając się z polityką Callisto, tylko domy. Teraz musiała być silna. Wszyscy musieli być silni. Na opłakiwanie zmarłych i ich strat przyjdzie jeszcze czas.

Tymczasem została wezwana na jedno z kolejnych zebrań ich małej grupy. Najstarsi żyjący przedstawiciele ich "społeczności" od dłuższego czasu naradzali się (lub kłócili) o to kto winien był objąć nad nimi piecze. Aradiela nie należała do statecznego grona starszych elfów, ale całe dziesięciolecia temu porzuciła niedojrzałe zachowania młodości i przez lata zdobyła pewien autorytet pośród Nowego Hollar, miała więc zaszczyt uczestnictwa w obradach. Przez moment nawet jej usta leciutko drgnęły ku górze, gdy Dziadek Savin nazwał ją dzieckiem. Nie czuła z tego powodu złości, biorąc pod uwagę jego wiek, to rzeczywiście, była dzieckiem. Przez moment poczuła się też jakby znowu miała ojca... Uczucie to musiało jednak zostać szybko skonfrontowane z rzeczywistością. To nie był jej ojciec, a oni kolejny raz mieli radzić. W jednym względzie wszak nic się nie zmieniło - Elfy nie potrafiły dojść do konsensusu.

- Oczywiście... - Aradiela skinęła głową i dołączyła do obradujących będąc ciekawa co tym razem przyniesie im dzień. Prawda była jednak taka, że poczęła się niecierpliwić. Każdy dzień niósł im zagrożenia. Nadszedł czas na podjęcie działań. Jakichkolwiek. - Czy cokolwiek się zmieniło od ostatnich obrad? - Pochyliła się nad Savinem i zapytała szeptem.

Re: Stary las opodal Nowego Hollar

: 14 kwie 2019, 11:19
autor: Nurkh
Wiekowy elf zadumał się na chwilę, mrucząc coś do siebie pod nosem. - Mówi się, że dwa najsłabsze rody: Elensar i Salen związały jakiś sojusz. Nie wiem jednak, jak dalece pewna jest ta informacja oraz na jak mocną współpracę się zdecydowali. Poza tym ten gnojek, Alvair Vess obiecywał mi, że zapewni naszej rodzinie dobre stanowiska i najważniejsze miejsca w Jego radzie, jeśli pomożemy Mu zdobyć władzę. Nie ufam Mu, ale sam już nie wiem. Może to i mniejsze zło? - Odpowiedział szeptem pochylając się do Aradiel. Przy ognisku siedziała już spora grupa. Ci dwaj, o których współpracy wspominał dziadek, siedzieli obok siebie. Alvair, bardzo młody i fenomenalnie przystoiny elf zajmował miejsce naprzeciwko was. Chłopak zdecydowanie odstawał wiekiem od reszty zgromadzonych, ale był bezpośrednim Dziedzicem jednego z najstarszych i niegdyś najważniejszych rodów Hollar. Samo to dawało mu prawo uczestnictwa w naradach.

- Widzę, że wszyscy już są? Możemy zatem zaczynać. - Rzucił swobodnie szczeniak. Zawsze był pierwszy do działania. Zawsze pełen energii, ambicji i zapalczywości. - Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, po co się dzisiaj zebraliśmy, pozwolę sobie przypomnieć, że najwyższa pora wybrać nowego przywódcę. - Słowa chłopaka wywołały niechęć na obliczach starców. Nie lubili, kiedy otwierał zebrania. Nie lubili również, gdy mówił o konkretnym władcy, zamiast tymczasowym przewodniku i już wielokrotnie wyrażali swoje niezadowolenie w tej kwestii. Nie ulegał jednak, a Oni doskonale zdawali sobie sprawę, że ustanowienie władcy było konieczne, tak więc poprawili Go bez większego zaangażowania.

- Tymczasowego przewodnika MŁODY Alvairze. Masz jednak rację. Najwyższa pora. Wiele myślałem o tym problemie i doszedłem do wniosku, że nic nie osiągniemy, jeżeli nadal, każdy głosował będzie tylko na siebie. Zgłaszam kandydaturę reprezentanta rodu Salen. Jak wszyscy wiecie nasz szanowny kolega, przez wiele lat prowadził dużą grupę kupiecką. Jego doświadczenie, liczne kontakty w różnych miastach i znajomość traktów handlowych byłyby nieocenione w naszej obecnej sytuacji. - Do zgromadzonych zwrócił się wysuszony na papier zgred Elensar, dobitnie podkreślając wiek swojego przedmówcy.

Re: Stary las opodal Nowego Hollar

: 14 kwie 2019, 12:10
autor: Aradiela
- Alvair Vess? - Aradiela wyszukała go pośród zgromadzenia i przeszyła go wzrokiem. Doskonale zdawała sobie sprawę kim był ten... młodzieniec, żeby nie użyć bardziej dosadnego słowa. Jego ojciec, podobnie jak i jej, musiał zginąć w Sanktuarium skoro tak odważnie sobie poczynał i dążył do sięgnięcia po władzę. Aradiela pamiętała jeszcze swoją młodość, była podobna do niego. Pełna werwy, lekkomyślna i ambitna. Potrzebowali kogoś takiego jak on, kogoś pełnego energii, gotowego podejmować decyzje, ale... to był szczeniak. - Ile on ma w ogóle lat? Skończył chociaż pół wieku? - Aradiela pokręciła tylko głową. - To raczej on powinien poprosić nas o zaszczyt bycia częścią rady naszego rodu... Jeśli zaś dwie pomniejsze rodziny zdecydowały się na sojusz, to nic to. Nie powinny stanowić zagrożenia... Jeśli zdecydujemy się pokierować Elfy.

Tymczasem Alvair, tradycyjnie już, otworzył obrady zgromadzenia. Aradiela powstrzymała się by nie prychnąć na jego słowa, a także starszych członków, którzy to subtelnie skrytykowali słowa młodzieńca. Nie był to bowiem czas i miejsce na niedojrzałe zachowania.
- Szlachetni zgromadzeni... - Aradiela wystąpiła zaraz po przemowie jednego z członków rodu Elensar, który wyznaczył na przyszłego przywódcę reprezentanta z rodu Salen. - ... wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że musimy wybrać przewodniczącego naszego ludu. Nie twierdzę, że zaproponowany tu członek rodu Salen... - Tu Aradiela skłoniła się przed nim lekko. ... - nie jest nieodpowiednim kandydatem. Jednakże nim dokonamy kolejnej nominacji czyż nie warto byłoby usłyszeć co ma on nam do zaoferowania swym przywództwem? Jakie ma plany? Gdzie nas poprowadzi? Nasze domy zostały za na nami, a przed nami rysuje się niepewna ścieżka. Nasz przyszły przewodnik powinien wiedzieć gdzie pokieruje nasze kroki. Wszak Keron ogarnięty jest ze wszech stron wojną, kataklizmami i nienawiścią rasową. Gdzie mamy się udać i co zrobić by zapewnić przetrwanie naszej rasie, o szlachetny z Salen?

Re: Stary las opodal Nowego Hollar

: 15 kwie 2019, 9:24
autor: Nurkh
Uwaga rady skupiła się na Kasirze Salen. - Słuszne pytanie Panienko Arano. Wczoraj dotarła do mnie odpowiedź, od mojego dobrego przyjaciela i zaufanego partnera - Dorginsa. Krasnolud zapewnił mnie, że może zagwarantować naszej grupie tymczasowy azyl i pracę w Turonie. Wiem, że to daleka droga...

- Dziewięćdziesiąt siedem. - Głębokie spojrzenie Alvaira skupione było na Aradieli a pewny siebie uśmiech nie znikał mu z twarzy. - ...EGHEM! WIEM, że jest to droga daleka i niełatwa. Wierzę w nas i jestem pewien, że wspólnie zdołamy przebyć ją bez większych problemów. Ponadto znam szlak, który pozwoli nam bezpiecznie dotrzeć...

- ... Prosto do krasnoludzkiej stolicy, Panie Salen? Gdzie zdani bylibyśmy na ich łaskę lub niełaskę? Gdzie Pańskie słowo byłoby jedynym, co stanie między naszym być, a nie być? Dziękuję za Pańską propozycję. Ktoś inny chciałby przedstawić nam własną? Panie Arano? Pani?

Absolutna bezczelność młodego elfa postawiła na nogi sprzymierzeńców. - Jak śmiesz! Domagam się odsunięcia go od obrad! To niedopuszczalne! - Vess zbył jednak wściekłego do czerwoności starca, krótkim machnięciem dłoni całą swoją uwagę poświęcając elfce. Od początku obrad nawet na chwilę nie spuścił z Niej spojrzenia. Patrzył prosto w oczy. Uśmiechał się.