POST POSTACI
Isabella Décolleté
Isabella skinęła tylko bez słowa głową Kenningtonowi. Wiedział co musi zrobić, wiedziała też do czego go zmuszała wydając wyrok na chłopaka. Prawda była jednak brutalna - albo go dobiją i skrócą mu cierpienia albo będzie zdychał przez najbliższe godziny. Nie była wstanie mu pomóc. Oczywiście mogła próbować - miała eliksiry lecznicze, miała bandaże, miała magię. Z tak ranną osobą nie mogliby jednak kontynuować dalej podróży. Musieliby albo zostać na miejscu, czekając aż jego stan się polepszy i umożliwi im powrót lub taszczyć go powoli w kierunku cywilizacji, licząc na to, że nie pogorszy to jego stanu. Czy miała wyrzuty sumienia? A może czuła choć odrobinę żalu lub smutku? Nie, nie czuła. Ktoś inny może próbowałby oszczędzić rannemu brutalnej prawdy i powiedzieć, że nie jest wcale tak źle jak to wygląda, zatapiając mu chwilę potem nóż w serce, ale nie ona. Ona nawet nie mrugnęła okiem.Isabella Décolleté
- Być może... - Powiedziała z rezerwą Isabella, sprawdzając stan swego zaopatrzenia medycznego, dając sobie nieco więcej czasu. - W tłumaczeniach znalazłam wzmianki o "patrzeniu się dalej niż sięgasz" i o "podążaniu za zmiennością nocnych słońc". Z tej polany doskonale widać niebo, wilki jednak przerwały mi badanie, sama zresztą nie jestem tak biegła w astrologii jakbym chciała. Widać tu jednak Znak Tej, a same gwiazdy faktycznie zdają się świecić niby "nocne słońca". Może spróbuj nałożyć na swoje mapy położenie tej konstelacji? Lub spróbuj nałożyć na nie te najjaśniejsze gwiazdy. Coś będzie musiało się pokrywać z twoimi badaniami, tak przynajmniej myślę...
- No, chodźcie tutaj! - Powiedziała głośniej do rannych żołnierzy. Zaraz też zwróciła się do Salazara. -
Dam sobie z nimi radę, po prostu potrzebuję czasu, a potem porządnego snu. Popatrz się w gwiazdy, może tam znajdziemy odpowiedzi których szukamy...
Następnie czarodziejka zajęła się rannymi. Nie znała się absolutnie na felczerstwie, a przynajmniej nie miała takiego wykształcenia. Kilka razy jednak widziała jak medycy pracują, a skoro ona była tu osobą najbardziej wyglądającą na medyka, to... Isabella wyciągnęła bandaż i sztylet, ucinając dwa kawałki, którymi miała zamiar zaopatrzyć rany, a potem jeszcze dwa mniejsze, które nasączyła alkoholem, który zapobiegawczo zabrała ze sobą. Jedną parę podała żołnierzowi, którego stan oceniła na lżejszy, czyli tego, który utykał.
- Bandażem z alkoholem oczyść ranę. - Poinstruowała go. - Upewnij się też przy okazji, że nic w środku ci nie zostało, choćby kieł wilka, a potem owiń ranę drugim bandażem. Potem ci go poprawię, a jak nie masz pewności czy coś ci tam nie utknęło, to zerknę jednym okiem, tylko powiedz... - Tymczasem, zgodnie z tymi instrukcjami, zajęła się drugim żołnierzem, który miał porządnie poharataną rękę. Najpierw ostrożnie oczyściła jego ranę, sprawdzając czy żadne obce ciało w nim nie utkwiło, a następnie niezgrabnie owinęła jego rękę bandażem. Cóż, miała dwie lewe ręce do felczerstwa, ale lepsze dwie lewe ręce niż jedna, prawda? Potem wyciągnęła fiolkę z czerwoną substancją i badawczo spoglądała to na nią, to na dwóch żołnierzy nim ją otworzyła i podała pierwszemu. - Pół zawartości, drugie pół dla kolegi. Tyle powinno wystarczyć, szczególnie że zaraz potraktuję was jeszcze magią...
- Połóż się wygodnie, nie wierzgaj się, nic nie mów... - Zajęła się najpierw żołnierzem mającym problem ze swoją ręką. Z jednej strony uważała, że ranny z nogą powinien mieć pierwszeństwo, żeby nie opóźniał marszu, ale koniec końców to on był w gorszym stanie. - Ty też się połóż i odpoczywaj. Potem do ciebie podejdę. - Powiedziawszy to uklęknęła obok mężczyzny i położyła swoje dłonie na przedramieniu, gdzie uznała, że rana wygląda najgorzej. Przez krótką chwilę siedziała cicho, starając się skoncentrować. Magia lecznicza zawsze była trudna, za każdym razem jej to powtarzano, gdy doskonaliła swoje zaklęcie. Każdy człowiek był inny, każda rana również. Musiała się skupić i niech nikt jej nie przeszkadza. Poza tym musiała też rozsądnie rozdysponować swoją energię, miała jeszcze jednego człowieka, któremu musiała pomóc. Czarodziejka zamknęła oczy by nic jej nie rozpraszało... - Gadwech ich wella - Wymówiła inkantację zaklęcia. Jak się miało okazać, wypowiadała je jeszcze kilkukrotnie. Być może żeby podtrzymać zaklęcie, być może dla podtrzymania własnego skupienia. Potem przyjdzie kolej na drugą osobę, teraz on... - Gadwech ich wella