Re: Klasztor sakirycki pod Saran Dun

31
Przyczepiona do ramienia Maeny niczym pąkla do kadłuba statku Stefania spijała każde słowo z ust koleżanki, mrucząc na zmianę „Ooo…”, „Mhm”, „Aha”, „Wspaniale!”, „Coś podobnego!”, „Doprawdy?” i nakręcając ją tym samym do snucia gawędy.
Między Sakirem a prawdą jednak gorliwej zakonnicy wcale nie trzeba było namawiać ani zachęcać. Rozwinęła się gładko i obficie niczym czerwony dywan przed królewskim tronem i skończyła dopiero wówczas, gdy weszły do refektarza, stając w ogonku po śniadanie.
Jensa? — zastanowiła się czarnooka młódka, marszcząc brwi. — Nie, zdaje się, że go nie było…
Dlaczego pytasz akurat o niego? — Stefania z miejsca stała się czujna jak ryś. — Macie jakieś wspólne… sprawy? Jego także upodobał sobie mistrz Oltar? — zapytała tonem, w którym pobrzmiewała nutka zazdrości, a może i złośliwości.
Mnie znów wypadło szorować podłogi w łaźniach — dodała po chwili, wyraźnie nadąsana.
Nie dane jej było jednak wprawiać się w sztuce malkontenctwa, gdyż oto dotarły do Helgurdy, serwującej każdemu solidną porcję gęstej fasolowej polewki wraz z kilkoma pajdami czerstwego chleba i kawałkiem tłustej kiełbasy.
Obrazek

Re: Klasztor sakirycki pod Saran Dun

32
— Sprawy?! Gonię piernika, bo opasł się dziad bardziej niż zwykle! Dla dobra ogółu! — odparła obronnie, czując w pewnym sensie nieprzyjemny wydźwięk słowa "wspólne" w zadanym kontekście.
— Miał znaleźć plany zawalonego skrzydła domu demeryta w archiwum. Ja go jeszcze przed majstrem Oltarem pochwaliłam, na świętości, oby nie nawalił! Nie widziałam go na liturgii, poszedł i zniknął jak kamień w jezioro. Pytam, bo gad od samego poranka już mnie drażni. — narzekanie przerwał jej odbiór posiłku. Uśmiechnęła się szeroko do swojej przyjaciółki nakładającej posiłek i nie torując przejścia ruszyła zająć miejsce przy ławie. Usiadła i nie czekając złożyła dłonie do krótkiej modlitwy i wyniosła oczy ku sklepieniu pomieszczenia, by potem zamknąć oczy i pochylić się w szeptach
Nie trwało to długo, zaraz się wzięła za posiłek, napychając usta fasolą i zagryzając chlebem.
Jens gamoń ledwo po schodach chodzi, to nagadałam na niego ksieni, teraz będzie pracował przy odbudowie, to mu to dobrze zrobi. Widziałaś Arnulfa rano? Biedaczek się pochorował

Re: Klasztor sakirycki pod Saran Dun

33
Słuchając tłumaczeń koleżanki Stefania zrobiła dziwną minę, lecz trwało to mgnienie oka ledwie i Maena nie potrafiła odgadnąć, co mógł ów grymas oznaczać. Obie zresztą skupiły się zaraz na czynnościach związanych z posiłkiem i wrażenie zniknęło jak kropla deszczu w kałuży.
Helgurda swoim zwyczajem przywitała kobiety raczej oszczędnie, żeby nie powiedzieć oschle, lecz jej zachowanie nigdy nie przekładało się na uczucia. Obie bliskie kucharce siostry dostały dodatkowy kawałek kiełbasy i gęściejszą porcję zupy, jakby faworyzowanie znajomych było najnaturalniejszą rzeczą na świecie. Nawet powieka jej przy tym nie drgnęła, choć zakonnik stojący za Maeną fuknął pod nosem niezadowolony.
Iście, żółty jakiś taki i suchy jak stary pergamin mi się wydał — potwierdziła młódka, gdy już zajęły miejsce przy stole. — Chyba znowu dokuczają mu drgawki, bo słyszałam jak kazali szykować gorącą kąpiel, gdy szorowałam podłogę przy basenach...
Dziewczyna zerknęła na swoją koleżankę, lecz zaraz uciekła wzrokiem. Grzebała w misce stygnącej polewki, do której skruszyła chleb, wyglądający na jej powierzchni jak ruiny starożytnej budowli i wyraźnie błądziła myślami gdzieś poza refektarzem.
Maeno... — zaczęła, wiercąc się i zerkając na koleżankę niepewnie. — Czy nie porozmawiałabyś w mojej sprawie z ksienią? Macie takie dobre stosunki... na pewno by się wysłuchała! Mogłabym ci pomóc w pilnowaniu robotników, albo czymkolwiek zechcesz, tylko błagam — dziewczyna chwyciła nagle dłoń zakonnicy — nie przy szorowaniu podłóg!
Cokolwiek było powodem być może nieco niewłaściwej prośby, faktem pozostawało, że ręce Stefanii były w dotyku jak pumeks, a z licznych pęknięć na szorstkiej i twardej skórze sączyła się krew.
Na początek mogłybyśmy poszukać Jensa! — zaproponowała z błyskiem w oku, lecz zaraz cofnęła dłoń i wlepiła wzrok w miskę. Wyglądała na zgnębioną. — Wiem, że nie powinnam cię o to prosić... ale dłużej tego nie zniosę.
W międzyczasie bracia i siostry przychodzili i odchodzili na zmianę, słychać było poszum modlitw i rozmów, szuranie chodaków, stukot naczyń, mlaskanie i siorbanie. Tę standardową melodię klasztornej pory śniadaniowej złamały jednak w pewnym momencie nerwowe zapytania, rozchodzące wśród zakonników szmerem niby kręgi na wodzie. Centrum niepokoju okazał się Klemens, rozpytujący czy ktoś z obecnych widział tego dnia siostrę Letyldę.
Obrazek

Re: Klasztor sakirycki pod Saran Dun

34
Pokarm, jeśli by w tym momencie stanął zakonnicy w gardle, to nic by się takiego nie stało. Maena znieruchomiała wpatrując się intensywnie w oblicze proszącej ją o przysługę Stefanii, kiedy ta dokładała kolejne słowa do swej prośby. Z zawisłej w powietrzu trzymanej łyżki ściekała z powrotem potrawka do miski. Czarnooka wycofała rękę.
— Nie śmiałabym ksieni wchodzić w plany! Zwariowałaś?! — po długich czterech sekundach pomyślunku odparła, zdumiona takim pomysłem. Wsadziła łyżkę z powrotem do miski i odstawiła na chwilę konsumpcję. Patrzyła się na wycofaną dłoń Stefani co prezentowała się fatalnie. — ale mogę zaproponować Twoją kandydaturę na asystentkę infirmera. Bystra jesteś powinno się udać, a Twoje ręce ciężko znoszą pracę. Może lepiej im będzie z igłą i nicią. Widzę... — kiwała głową potakując sama sobie swojemu pomysłowi. — A nam przydałaby się kolejna. Przyuczyłabym Cię. Jak to Ci się podoba? Musiałabyś jednak się mnie słuchać oraz naszego dyżurnego. Nie będzie łatwo. Jakby nie wyszło to Ci pomogę w szorowaniu — uśmiechnęła się, starając się pocieszyć koleżankę.
— A Jensa, tak! Poszukamy gamonia. Pierw jednak przyjdą nam obowiązki. Trzeba jedzenie skończyć i ruszać! — rzekła zaraz nawiązując do ostatniej propozycji i już miała kończyć jedzenie, kiedy to niepokój się rozwiał po sali, niby wiosenny dmuchawiec na wietrze. Kobieta wstała i ruszyła do zaaferowanego.
— Bracie Klemensie, co się dzieje?! — trzymając naczynia po posiłku, wyszła mu zwyczajnie naprzeciw, jakby to zaspokojenie jej ciekawości było teraz ważniejsze.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Królewska prowincja”