Re: Farma klasztoru Kariili nad Śnieżką

61
Nikt więcej już nie zwracał na Taanę uwagi, wszyscy zajęci byli napychaniem swoich żołądków, o ile można było tak nazwać jedzenie kaszy i chleba i popijanie wodą... Wyszła, jeszcze raz patrząc na puste miejsce kwatermistrza. Co się z nim mogło stać, że nie przyszedł na śniadanie?

Odpowiedź na to pytanie poznała, kiedy znalazła się na wysokości stodoły, w której czarnoskóry mężczyzna pracował poprzedniego dnia. Nie miała bladego pojęcia jak to się w ogóle mogło stać, przecież spała ledwie kilka metrów dalej i powinna to zauważyć, usłyszeć, czy w jakikolwiek inny sposób rozpoznać to, co się wydarzyło, na to wygląda, tuż pod jej nosem. Na jednej z krokwi podtrzymujących dach stodoły wisiał gruby sznur, którego koniec owinięty był wokół szyi kwatermistrza. Nie było widać jego twarzy, bo zasłoniły ją jego długie i gęste dredy, ale to z całą pewnością był on, z nikim innym nie można było go pomylić.

Re: Farma klasztoru Kariili nad Śnieżką

62
Wyglądało na to, że wszyscy (poza nieobecnym w jadalni kwatermistrzem) byli zajęci jedzeniem, nie znalazła więc Taana przeszkód, by zajść dwa kroki w głąb kuchni i zajumać coś, co dało się zmieścić i w dłoni, i w przepastnej keiszeni roboczego ubrania; jabłko, jajko, kawałek chleba czy sera – nic co przekraczało rozmiarami powyższe obiekty.
Tak wyposażona podjęła marsz do wyjścia z farmy, mając jasne cele i nawet niezły humor. Brak kwatermistrza w ogóle jej nie martwił, nie czuła się przy nim jakoś specjalnie komfortowo i nie potrzebowala go do niczego.

Wszystko to zostało nagle przekreślone, gdy przechodząc pod wrotami stodoły nieopatrznie pozwoliła odruchowi rzucić okiem do wnętrza. Po jaką zarazę to zrobiła?...
Zatrzymała się gwałtownie, zamarła, wpatrzona w dyndające minimalnymi poruszeniami ciało. Nie było wątpliwości – to wisiał kwatermistrz...
Trochę za dużo tych wisielców jak na jedną okolicę – przeszło jej przez myśl, gdy po kilku sekudnach wahania ruszyła do wnętrza stodoły, wcześniej zerknąwszy, czy aby nie ma świadków. Nie bała się oskarżenia - wszak było to ewidetntne samobójstwo, a nawet jeśłi ktoś mu pomagał, to przecież nie ona! Podeszła do ciała, stanęła, patrząc smutno na trupa. Co cię gryzło, kwatermistrzu?...

Potem przyszła relfeksja, czy przypadkiem nie zmarnowała okazji dowiedzenia się czegoś więcej, czegoś, co ten człowiek zabrał ze sobą na zawsze w postaci tajemnicy. Zdradził jej, że kryształ służy do teleportacji, wiedział więcej, niż można się było spodziewać... Czy ma go teraz zostawić takim wiszącym i mimo wszystko kontynuować poranny plan?
Westchnęła cicho, przełamując wahanie, i jęła szukać, dość pospiesznie, czegoś, na co mogła wejść, by odciąć go ze sznura – oraz czegoś, czym mogła go odciąć: noża, kosy, czegokolwiek. Jeśli znalazła jakiekowlliek ostrze oraz sposób dotarcia na wysokość sznura nad głową – planowała odcięcie wisielca i zaalarmowanie braci, ale dopiero po wstępnych oględzinach ciała i ubrania.

Re: Farma klasztoru Kariili nad Śnieżką

63
Taana rozejrzała się dookoła. Na piętrze stodoły było całe mnóstwo narzędzi, które mogłyby do tego posłużyć, w końcu robiła ona za magazyn i wszystko to, czego bracia używali do pracy, było w niej umieszczone. Chwytając więc za niewielki sierp rozcięła sznur z ciałem kwatermistrza, które z wielkim hukiem upadło na ziemię. Teraz pozostało tylko pytanie co z nim zrobić... Jeśli poinformuje o tym braci, biorąc pod uwagę wyraźną niechęć jaką odczuwał do niej Dagobert, mogłaby zostać uznana za winną jego śmierci. Jeśli ukryje gdzieś jego ciało, a po jakimś czasie zostanie ono znalezione, będzie jeszcze gorzej. Przecież kwatermistrz powinien zostawić gdzieś list pożegnalny czy coś takiego, prawda?

Taana odruchowo spojrzała ku wyjściu ze stodoły, ale to co zobaczyła nad wielkimi drzwiami wręcz zaparło jej dech w piersiach. Drewniana ściana była cała umazana krwią, zapewne jakiegoś zwierzęcia. Coś tam było napisane, ale Taana rzecz jasna nie potrafiła tego rozczytać... Ale chwilę później wydarzyło się coś o wiele gorszego. Oto do stodoły przyszedł inny z braci, pchający na ręcznym wózku zapasy chmielu. Zobaczył to wszystko i również zamarł w bezruchu, spoglądał to na ciało kwatermistrza, to na Taanę, to na napis na ścianie.
- To... to ty zatłukłaś nam indyki! A teraz zabiłaś też Abrarakurtina! - odezwał się w końcu i z wściekłą miną dobył długiego noża i ruszył w kierunku kuny.

Re: Farma klasztoru Kariili nad Śnieżką

64
Ciało gruchnęło potężnie o ziemię, Taana odrzuciła sierp i zabrała się za to, o co jej trochę chodziło: za przeszukiwanie. Częściowo z nadzieją na znalezienie listu pożegnalnego, który trochę odkryłby tajemnic kwatermistrza, a trochę – wskazówek na temat pewnej tajemnicy, która wychodziła już wszystkimi dziurami z farmy, ale nie chciała dać się zdefiniować.
Ciężko było obrócić ciężkie ciało i po drugiej nieudanej probie kuna westchnęła, przewracając oczyma...
...i wtedy właśnie machnęła spojrzeniem po ścianie nad wrotami.

Krew.
Rytualny malunek krwią?... Nie - to litery. Gdybyż umiała swobodnie czytać!... To zadanie jeszcze przed nią; wiedziała już, że nieumiejętność czytania to spory niedostatek. Wgapiała się w litery z dłońmi gotowymi do chwytu za fraki tak, żeby sobie kwatermistrza obrócić, gdy nagle cały ten plan zobaczyła z boku jako scenę – taką, jaką musiał ją zobaczyć wpadający właśnie do stodoły braciszek...

Przedziwna – i odrobinę magiczna – była ta zamrożona chwila ciszy i wymiany spojrzeń. Świat zamarł, podobnie jak myśli Taany i zakonnika. Ale to byla tylko chwila, choć wydawała się zawieszona przez pewien czas w bezczasie – czas zaraz runął do przodu, nadrabiając stratę.
Wszystko przyśpieszyło...
– Uspokój się! – warknęła, powstając błyskawicznie w pozycji gotowej do walki. – Przecież wisiał, znaczy sam się powiesił. A pisać i tak nie umiem... – tyle zdążyła wysyczeć, zanim jęła działać. Odskoczyła przed pierwszym atakiem, najprawdopodobniej zwinniejsza niż zakonnik, i błyskawicznym spojrzeniem omiotła nabliższą okolicę wposzukiwaniu jakiegokolwiek przedmiotu zdolnego udawać teraz oręż – czy to zaczepny, czy obronny; capnęła, co los podrzucił; zaś jeśli w zasięgu rąk nie było niczego – i jeśli nawet odrzucony wcześniej jako niepotrzebny, sierp był za daleko – pozostawała jej tylko walka, w której pierwszą jej czynnością był unik, a jeśłi zdąży – atak z boku.
Kuny tresuje się właśnie w takich walkach i niekoniecznie pycha kazała Taanie zakładać, że jest sprawniejsza, niż jej przeciwnik. Może uda się i unik, i złapanie braciszka w taki sposób, by wykręcić mu zbrojne ramię, wytrącić nóż i jeszcze kopnąć w krocze, tak na początek. Cóż... sam zaczął...

Re: Farma klasztoru Kariili nad Śnieżką

65
- Alarm! Alarm! - darł się zakonnik na całe gardło. Jakby kompletnie nie chciał słuchać słów Taany, ale też bał się samemu ją zaatakować. Kiedy kuna chwyciła za sierp, odsunął się od niej idąc w kierunku drzwi. Cóż, jeśli faktycznie więcej uzbrojonych braciszków miałoby tu przyjść, może lepiej jednak nie próbować z nim walczyć, bo wtedy to już naprawdę będą mieli powód do tego, żeby ją oskarżyć...
- Morderstwo w stodole! Morderstwo! - wołał braciszek wniebogłosy. Już słychać było nadbiegające tu całe kohorty zakonników w czerwonych płaszczach.

Re: Farma klasztoru Kariili nad Śnieżką

66
Popieprzyło się.
Braciszek wpadł w jakiś amok, nie słyszał, co się doń mówiło – a mówiło się coś, co powinno jednoznacznie zdjąć podejrzenia z Taany, jej zdaniem. No ale nie było wyjścia – trzeba było ragować na bieżąco.
Ucieczka? – Nie. Kuny nie uciekają z pola walki, nawet jeśłi miała dopiero nstąpić. Taana odłożyła sierp tam, gzie będzie jej wygodnie po niego sięgnąć. Uważała, że argumenty i ogląd sytuacji zadziałają na jej korzyść. Dodatkowo fakt, że nie wiedziała, co napisano krwią, z natury raczej niekorzystny, pozwalał zakładać, że właśnie się tego dowie, a może to być informacja ważna dla jej przyszłości po teleportacji.
A co do teleportacji... zaraza, mogłoby to już nastąpić... najlepiej za chwilkę, zanim nadbiegną kohorty zakonników. Cóż, nie dowie się wtedy tak od razu, co napisano nad drzwiami, ale za to będzie cokolwiek bezpieczniejsza...
– Uspokój się, mówię ci... – przemówiła jeszcze do brata z taczką, ale tak głośno, by słyszeli pierwsi nadbiegający. – Powtarzam: powiesił się sam, ja bym nie zdążyła go powiesić i odciąć, przed chwilą wszyscy widzieli mnie w jadalni... I powtarzam, że nie umiem czytać ani pisać.

Re: Farma klasztoru Kariili nad Śnieżką

67
Do stodoły zaczęli się zbiegać kolejni zakonnicy, zaalarmowani przez braciszka z długim nożem w ręku. Wszyscy wpatrywali się na tę scenę, wywalając oczy na wierzch. Po dłuższej chwili pojawił się stukot drewna, z każdym kolejnym uderzeniem słyszany przez Taanę coraz wyraźniej. Bracia zaś kolejno rozstępowali się, ustępując miejsca idącemu tu Dagobertowi podpierającemu się na lasce. Omiótł całą scenę swoim groźnym wzrokiem, potem zwrócił swoje oczy z krzaczastymi, siwymi brwiami ku kunie.
- Zabiłaś go - zacharczał. - Ukradłaś kryształ, a potem go zabiłaś, bo próbował cię powstrzymać. I teraz co? Następny będę ja, bo odmówiłem ci pomocy w twoim spisku? Niedoczekanie... Aresztujcie ją!

Na polecenie starca kilku braci dobyło noży i ruszyło w jej kierunku, jeden z nich zaś miał w ręku grubą linę.

Re: Farma klasztoru Kariili nad Śnieżką

68
Bzdura.
Kompletna bzdura. Przecież nawet jeśli mogli tak sądzić po pozorach – wystarczyła sekunda głębszej analizy, żeby wycofać się z takiego oskarżenia. Ale Dagobert chyba nie zdążył jej polubić... Jego rozkaz został natychmiast wykonany – braciszkowie ruszyli żeby ją pojmać... i co? Co jej zrobią?

Nie miała zamiaru się o tym przekonać. Capnęła sierp, jeśli po odrzuceniu znajdował się w zasięgu chwytu, i rozejrzała się pośpiesznie po wnętrzu. Najważniejsza była teraz błyskawiczna ocena terenu. Gdize schody (o ile są), gdzie drabina, czy jest jakieś pięterko w stodole, czy jest coś, co można rzucić nacierającym pod nogi, żeby zyskać kilka sekund, wreszcie – co najważniejsze – czy jest drugie wyjście; a może oblluzowana deska w ścianie?
Tak: kuny nie uciekają, jeśli walka ma sens. Ale ta walka nie miała. Jeśłi chciała zachować życie, musiała natychmiast znikać. Najważniejsze były najbliższe sekundy...

Re: Farma klasztoru Kariili nad Śnieżką

69
Zakonnicy ruszyli ku Taanie z ostrzami w rękach i kto wie z jakimi zamiarami wobec niej. Ta zaczęła nerwowo rozglądać się dookoła w poszukiwaniu czegoś, czym będzie mogła odpierać ataki i zyskać na czasie, by ostatecznie spróbować uciec, kiedy nagle...

Taanie zakołysało się w głowie i poczuła, że traci przytomność. Świat przed jej oczami zawirował i zniknął, ona sama zaś opadła na ziemię. Nie trwało to długo, chwilę potem się obudziła, ale kiedy już się to wydarzyło, wszystko wydawało się być... zupełnie innym.
PRZENOSIMY SIĘ TU
ODPOWIEDZ

Wróć do „Królewska prowincja”