Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

31
- Chcesz wiedzieć gdzie są? - zadał to pytanie retoryczne, patrząc na nią z dołu bez cienia strachu. - Właśnie przed chwilą odjechały. Drugi oficer odprzągł konia od karety i popędził tam z rozkazami, a kareta wraz z paniczem i eskortą wróciła do Saran Dun. Jesteśmy tu sami. Tylko we dwójkę. A teraz mnie zabij. Na nic innego już nie czekam.

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

32
Oczywiście, że musiała go zabić. Jako świadka, który widział jej wizerunek.
Tak... Ale jeśli było prawdą to, co właśnie powiedział, to skrewiła. Jasny szlag! Zacharczala wściekle z głębi gardła, wstrząsając głową.
– Odwróć się kurwa plecami... Nie wstawaj z klęczek... – wycedziła.
Jeśłi uczynił sprawnie, co mu kazała – wypchnęła go z namiotu sunącego na klęczkach, ze sztychem na lędźwiach i nożem na grdyce. Jeden ruch i przetnie mu rdzeń kręgowy lub tętnicę. Lub obie te przydatne rzeczy.
Jedyne, co jej teraz zostało, to nie wierzyć mu do końca. Mogła... tak: mogła nie usłyszeć odgłosów świadczących o tym, co oficer powiedział. Ae mogło też tych odgłosów nie być. Jego samobójcze inklinacje nie martwiły Taany bardziej, niż zastanawiały. Wszystko okaże się po wyjściu z namiotu. Jeśłi nie stawiał oporu – znalazła się wraz ze swym zakładnikiem na zewnątrz po takim czasie, jaki zajęło mu odwrócenie się do niej plecami.

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

33
Oficer w ogóle nie stawiał oporu, a jedynie uśmiechał się, jakby na nic innego nie czekał. Był niesamowicie spokojny. I w takim stanie wyszedł z namiotu na klęczkach, a wraz za nim Taana. Dopiero teraz wydało się, dlaczego był taki spokojny. Namiot otoczyła grupa żołnierzy uzbrojonych w kusze, wszystkie wycelowane w kunę. Nie było ich zbyt wielu, jedynie tych jedenastu (bo jeden już został położony trupem...), którzy przybyli i dlatego odstępy pomiędzy nimi mogłyby się wydawać duże. Nie miało to jednak większego znaczenia, bo kiedy tylko Taana wyłoniła się z namiotu, żołnierz stojący z lewej strony wypuścił bełt, który ugodził kunę w ramię. Ból jak ból, nie był znowu aż tak wielki, gdyby została postrzelona z większej odległości mogłoby to się skończyć pogruchotaniem jej kości. Ale było w nim coś niepokojącego. Przez całą jej skórę przeszedł błyskawiczny dreszcz, wszystkie mięśnie odmówiły jej posłuszeństwa, świat zawirował przed oczami, a na końcu upadła z głuchym trzaskiem na ziemię.

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

34
To była sekunda.
Kunie oko złapało półokrąg ciemnych postaci, w świetle pochodni widać było, że mierzą do niej z kusz.
Natychmiast capnęła ofecera dłonią z nożem za gardło i chciała rzutem cofnąć się pod jego osłoną do namiotu.
Odruch.
Nie zdążyła. Oni byli przygotowani. Ona nie.

Bełt w lewym ramieniu wdarł się w ciało z siłą... beltu kuszy wypuszczonego z nieznacznej odległości. Taana zacharczała z bólu, trochę ją uderzenie przesunęło w lewo, ale już wtedy padała, nagle zdjęta przerażeniem i zdziwieniem: upaść od strzału w ramię? Coś było na tym bełcie...
... Coś było na tym bełcie.
Była sprytna i mocno się napracowała tej nocy...
Ale oni byli... też sprytni, choć wcale się nie napracowali...
Pół zadania – myśli tłukły się jej pod głową, aż zakończyły swoją chaotyczną awanturę, gdy gruchnęła na ziemię, tracąc i myśli, i czucie, i świadomość.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Królewska prowincja”