Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

16
O to chodziło.
I o to, by szybciutko sprzątnąć niewinnego, ale przeszkadzającego jej człowieka, oraz by pozostali ruszyli w to miejsce. Zabrała mu miecz, a jeśłi nie miał – to nóż (jeśłi miał na przykład tylko gizarmę – niechała jej) – i zatknęła sobie za pas. Nie było natomiast w planach dęcia w róg, ale trudno. Powinna zdążyć.
Otarla ostrze o ramię trupa, walącego się u jej stóp. Dokładnie w momencie, gdy tamci ruszyli do "północnego" strażnika, Taana przemknęła na zewnątrz palisady wzdłuż niej, do przerwy powstałej po tym, jak swój posterunek opuścił żołnierz ze wschodniej strony. Na teren obozu wślizgnęła się więc przy namiocie żołnierzy.

Po drodze otarła przedramieniem juchę z czoła – fakt, że szmata zakrywająca jej twarz od nasady nosa w dół była cała przesiąknięta krwią, na razie nie przeszkadzał, choć za chwilkę lepienie się jej do nosa zacznie utrudniać oddychanie. Tymczasem jednak – namiot posła. Czy poseł dalej tkwi w środku? Od tego zależała jej trasa po obozie, w kucki, chyłkiem a szybko.

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

17
Taana miała dużo szczęścia. Strażnicy, którzy natychmiast zareagowali i ile sił w nogach pobiegli w tamto miejsce, nie zauważyli jej przechodzącej przez ogrodzenie. Zamiast tego pobiegli wgłąb lasu i tam szukali mordercy. Wejście tam z płonącymi pochodniami nie musiało być najlepszym pomysłem...

Kuna miała zatem na działanie tyle czasu, aż nie wrócą żołnierze znad potoku, którzy z całą pewnością przetrząsną obóz, nie wiedząc dokąd udali się strażnicy. Dęcie w róg z całą pewnością też pobudziło śpiących tutaj oficerów i posła. Chwilowo nikt jednak nie ruszał się z namiotów. Czasu na działanie było niewiele, ale za to miała zabrany zabitemu strażnikowi miecz...

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

18
Szło coraz lepiej. Była gotowa w obozie wejść w pierwszy kontakt – a tymczasem pozostali strażnicy po prostu poszli oglądać świetliki. Oficerów naliczyła wtedy dwóch – oni też nie kwapili się do wyjścia z namiotu. W tej sytuacji Taana przyskoczyła do namiotu posła. A w prezencie – miecz nie gorszy niż taki, z którym go skrzyżuje, gdyby doszło do walki.
Tutaj też miała pewien rodzaj planu, choć w pewnej części wynikał z odruchu. Najpierw rozcięła mieczem jedną ścianę (z prawego tylnego boku) – ale nie wchodziła, zamiast tego jednym susem przedostała się w inne miejsce – przy wyjściu. Przez to drugie cięcie wdarła się do namiotu.
W namiocie wiele zależało od pierwszych dwóch-trzech sekund. Taana chciała po pierwsze odbić, odkopnąć, ewentualnie zranić posła, gdyby się na nią rzucił. Ale najważniejszym celem wszystkiego było dopaść chłopca, zablokować go ramieniem oplecionym o szyję z nożem na gardle i błyskawicznie wydostać się z namiotu wycięciem przednim lub regularnym wyjściem – żeby mieć jak najbliżej do koni. WIedziała, że w namiocie zajdzie w te kilka sekund coś, co sprawi, że będzie musiała w pewnym zakresie improwizować; była na to gotowa. W prawicy miecz, w lewicy nóż i onuca (mająca pełnić funkcję knebla), na twarzy nasiąknięta cuchnącą juchą żołnierza chusta, ta sama żołnierska jucha rozchlapana na ramionach i górnej części tułowia kuny – jak na nocnego gościa w namiocie wyglądała dostatecznie paskudnie, żeby nawet dorosły woj stracił chwilkę w pierszym spotkaniu na zdziwienie.

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

19
- Co tu się wyprawia, do jasnej cholery? - usłyszała głos posła, kiedy tylko rozdarła mieczem ścianę namiotu. Szybko dobył miecza i rozejrzawszy się na wszystkie strony, wziął swojego syna na ręce i, nie wiedząc co się dzieje i nic z tego nie rozumiejąc, uciekł z nim do namiotu oficerskiego. Krzyczał przy tym na całe gardło:
- Obudźcie się! Dlaczego nie wychodzicie? Atakują nas! Brońcie mojego syna! Bij na alarm! - na ten rozkaz trębacz zaczął grać na zbiórkę, co miało znaczyć, że niebezpieczeństwo jest w obozie. Strażnicy, którzy wcale jeszcze nie zapuścili się aż tak daleko, szybko podążyli w stronę obozu. Od drugiej strony zaś słychać już było nadciągających z powrotem żołnierzy.

Wszyscy trzej wyszli z namiotu w mieczami w rękach, oficer zaś, który stał po środku, osłaniał dziecko. Wtem z namiotu żołnierzy wyszedł i woźnica, któremu poseł dał znać, aby przygotowywał powóz do ewakuacji.
- Nie znajdziecie tak chuja! Spalcie ten pierdolony obóz! - krzyknął poseł do strażników, którzy właśnie przybyli. Ci właśnie tak zrobili. Rzucili swoje pochodnie na namioty i podpalili palisadę.

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

20
Tak jak do tej pory szło nieźle – tak teraz sprawa dziwnie się zamotała.
O dziwo poseł chciał zdążyć wypowiedzieć wiele słów i capnąwszy synka dać drapaka na zewnątrz – na co kuna nie miała zamiaru mu pierwotnie pozwolić. Nie po to budowała zaskoczenie, żeby teraz działać wolniej niż jakiś dworski palant obciążony sztywnym z przerażenia maluchem (!)
Zastąpiła mu drogę wyjścia, sztych ustawiając w powietrzu na wysokości jego piersi – a jednocześnie na wysokości dziecka.
– Rozkazy dawaj, albo wyjdziesz z namiotu z rozchlastanym dzieciakiem – oznajmiła cichym, nieco chrypiącym niskim głosem, pochylona lekko, gotowa walczyć z nim lub po prostu zabijać tuż przy rozdarciu, za którym stała pół kroku wewnątrz namiotu, albo walczyć by uniemożliwić mu wyjście prze rozdarcie pierwsze, do którego mieli podobną odległość kilku kroków. – I ani słowa.

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

21
Poseł mógłby jej nie zauważyć, co pewnie skończyłoby się dla niego katastrofą, gdyby nie błysk światła księżycowego odbijający się w mieczu. Gwałtownie przystanął, a dziecko zaczęło krzyczeć ze strachu.
- Uciekaj! - zawołał do niego, a chłopiec podbiegł w ramiona oficera, który z zapaloną pochodnią wyszedł nagle z namiotu.
- Panie... - zawołał, dobywając miecza.
- Poradzę sobie - krzyknął poseł kopiąc Taanę w goleń, czym zdekoncentrował ją nieco, zyskując czas na wyciągnięcie swojego miecza. - Uciekajcie z Arnoldem do powozu! - krzyczał, unosząc swoje ostrze i szykując się do walki. Tymczasem przybyli żołnierze...

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

22
Chłopak wysmyknął się jednak drugim rozcięciem. Gdy pomyśleć, po co w ogóle powstały dwa rozcięcia, – mianowicie pierwsze miało przyciągnąć ojca do miejsca ataku, drugie faktycznie wpuścić Taanę w miejscu, na które akurat poseł nie uważał – może byłoby inaczej. Poseł zignorował oba – może był zaspany.
Na pewno jednak nie byla zaspana kuna, choć zdziwiła ją nieco chyżość malca. Rzuciłaby za nim nożem, żeby nikogo nie zaalarmował, ale na to było za późno. Musiała działać w takiej scenografii, jaką jej los podarował: czyli we wnętrzu poselskiego namiotu.

Kopniak w goleń nie zrobił na Taanie wrażenia, nawet jeśłi ją zabolało (przez ostatnie lata wzięła w golenie więcej kopnięć, niż poseł miał myśli o przyszłości Keronu), ale skoro poseł otwierał dialog walką, chętnie w taki dialog weszła.
Zanim zrobił cokowleik następnego – cięła go poziomo przez brzuch. Raczej nie sypiał w pełnej płycie i jego korpus pozostawał dostępny dla miecza jego żołnierza, który przejęła Taana. Oczywiście znów wiele zależało od następnej sekundy czy dwóch. W podobnych sytuacjach nie istnieją wiązki akcji, sekwencje czynności i ciągi wydarzeń – wszystko kończy się i zaczyna następne w skali sekund – jednej, może dwóch, maksymalnie trzech.
Już wcześńiej, po wejściu (ale wtedy niedokładnie) Taana zerknęła na zawartość namiotu: skrzynie? tuby na pergaminy? dokumentariusze? Z czym tu poseł spał, oprócz synka?
– Rozkazy dla Białego Portu, kurwa. Nie będę powtarzać – syknęła strzelając szybko głoskami, gotowa w każdej chwili ciąć go przez twarz, gdyby chwycił się za brzuch, lub – zamiast tego – wbić miecz pierwszemu, kto wejdzie do namiotu (a w tej sytuacji była w przewadze).

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

23
Poseł nie docenił Taany i odsłonił się na ataki, co skończyło się dla niego bardzo nieciekawie, a mogło się skończyć jeszcze gorzej... Miał na sobie tylko lnianą koszulę, do tego rozpiętą pod szyją, zdążył tylko krzyknąć i ledwo uchronić się przed upadkiem. Na jego szczęście, ciemnica sprawiła, że cios i tak nie był zbyt mocny i właściwie tylko go drasnął.
- Żołnierze! - zaczął krzyczeć nawołując swoich ludzi licząc na to, że już nadeszli i wspomogą go w walce. Nie zwracając w ogóle uwagi na to, co powiedziała Taana, naparł na nią całym ciałem i podchodząc tak blisko, jak się tylko da, wykonał boczne cięcie, aby rozciąć jej biodro.

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

24
A więc walka...
Namiot był niezwykle ciasną i nieporęczną przestrzenią, jeśłi chcieć walczyć w tradycyjnym sensie. Ale te tradycje to nie były tradycje kun. Taana dobrze się czuła w tak bliskiej konfrontacji. Jedyny dyskomfort teraz to fakt, że zaraz przylezą tu inni. Ile ma czasu?

Bardzo miło, że podszedł jak najbliżej. Mieczem starała się sparować jego cios, lecz nie tyle blokiem, co również ciosem, poziomo, najlepiej tak, by jego miecz wypadł mu z dłoni, lecz jednocześnie (wykorzystując bardzo krótki dystans) postanowiła poznać posła ze swoim kunim nożem. Ostrze szło w bok, jakby chciało ominąć punkty witalne i ważne organy.

Istotna była również wiedza, którą chciała posiąść już w cześńiej: co znajdowało się w namiocie poza legowiskiem? Wszak szukała rozkazów dla Białego Portu...

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

25
Namiot był pusty, nie licząc dwóch improwizowanych łóżek dla posła i jego syna. Posła, który teraz ledwo utrzymał miecz w rękach. Rzucił się jednak na kunę, a że był od niej tęższy, powalił ją na ziemię i przygwoździł do niej. Nie widział jednak noża, który Taana ukradkiem wyjęła i nadział się na niego. Wbił mu się w biodro, przy czym wydał kolejny dziki krzyk. Wtem jednak do namiotu wpadł oficer z mieczem. Poseł blokował jej ruchy na wszystkie możliwe sposoby, krzycząc do oficera:
- Aresztuj tę kurwę! Tylko jej nie zabijaj, chyba że nie będzie wyjścia! - a oficer nadepnął jej mocno na rękę, w której trzymała miecz, i uniósł swój aby ją uciąć.

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

26
Nie zostawił jej – ani sobie – wyjścia. Leżąc pod posłem wystosowała mu możliwie najpotężniejszego kopniaka w jajca. Już po bloku poseł ledwo utrzymał miecz i teraz Taana miała ogromne nadzieje, że ten miecz jest dla niej dostępny nawet w tej pozycji. Albo eży w pobliżu, albo poseł dalej ma go w dłoni – a ona miała wolną lewą dłoń, akurat tę po stronie jego miecza w poselskiej prawicy. Pojawienie się oficera i zgniecenie jej przedramienia tylko wyzwoliło w kunie dodatkowy ogień waleczności.
Kopniak w jaja poselskie, capnięcie jego miecza i – jeśłi był na to czas – wbicie go w nogę oficerską, stojącą na jej ręce.

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

27
Kopniak na niewiele się zdał, bo oficer działał szybko. Co nie znaczy, że tak zupełnie na nic nie miał wpływu. Miał, ale nie taki jak oczekiwała Taana. Rozluźnił co prawda jego uścisk i kuna szybko ruszyła prawą ręką, a to spowodowało, że cios oficera nie był dokładny, trafił bowiem w ziemię i tylko na niej zrobił porządny ślad.
Ostatnio zmieniony 31 lip 2018, 18:20 przez Theodoros, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

28
Mimo idiotycznego uziemienia ciałem poselskim, Taana oczywiście wiła się i wyrywała jak kuna, prawą rękę zwłaszcza chcąc wyrwać spod buta oficera, lewą zaś...
...lewą jej ręką mężczyźni przestali się interesować, i to był – miała nadzieję – błąd. Namacała miecz, sądząc z dotyku – tuż pod jelcem, capnęła i wyrwala, gdyby tkiwł jeszcze w dłoni posła, choć miała silne podstawy zakładać, że miecz upadł na ziemię.
Jeśli tutaj szczęście jej dopisało – nie zwlekała z użyciem miecza do tego, do czego go stworzono. Skierowała na wyczucie ostrze ku plecom posła, pewnie nieco od strony jego prawych żeber, i dziabnęła z całej siły pod lekkimskosem, żeby siebie nie skaleczyć, gdyby udało się nadziać posła. Jednocześnie wyrywając prawą rękę spod buta sama sobie w tym dziabnięciu nie pomagała – za to ustała nieco na ten moment z wiciem się i rzucaniem. Kuna jest bestyja gibka i na pozór wiotka, mało komu udaje się taką ucapić i na dłużej całkiem unieruchomić...

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

29
Podziałało. Mieczem, który leżał teraz na ziemi, Taana zrobiła porządną dziurę w plecach posłowi. Ten tylko wrzasnął głośno i potoczył się po niej, upadając na ziemię. Pluł krwią i oddychał ciężko, wymamrotał coś, wydał ostatnie tchnienie i jakieś dziesięć sekund później już go nie było. Oficer zaś odskoczył i bezczynnie patrzył na konanie swojego przywódcy. Było w jego postawie coś jeszcze dziwniejszego - kiedy kuna wstawała z pleców i już zapewne zamierzała go zaatakować, on zaczął się cicho śmiać.
- I co? - przemówił po chwili. - Myślisz, że jesteś taka sprytna? Wyprowadzę cię z tego błędu. Chciałem, żeby ten cios chybił. Chciałem, żebyś go zatłukła. A teraz... masz. Zrób to samo ze mną. Nie będę ci przeszkadzał - powiedział spokojnie i rzucił swój miecz do jej nóg, samemu klękając i rozkładając ręce.

Re: Trakt łączący Saran-Dun i Biały Fort

30
Paskudny ciamkający chrzęst obwieścił powodzenie jej zamysłu. Chrupnęło w żebrach posła, miecz – z powodu niewygodnej pozycji i relatywnie słabego zamachu – nie wszedł głęboko, ale przeciął lub posiekał co miał na swej drodze z dostateczną skutecznością.
Taana poderwała się natychmiast, zajmując pozycję na wprost oficera. Szmata z twarzy zjechała jej przez całą tą szamotaninę, przyklejając się teraz do szyi, ale ukazanie twarzy (i tak zresztą umazanej krwią żołdaczą) nie miało teraz takiego znaczenia, jak działania oficera. Spodziewała się wściekłego ataku w pomście za posła, którego pewnie kazano oficerowi przysięgnąć chronić – a tymczasem oficer wypowiedział słowa, które nawet ją i nawet w takiej chwili na moment zatrzymały.
Na moment.
Niezbyt długi. Po pierwsze – zaraz będą tu żołnierze, po drugie podjęła decyzję.
– Mów, gdzie są rozkazy dla Białego Fortu – syknęła zduszonym głosem, podstawiając mu sztych w punkt złączenia szyi z żuchwą. – Licę do trzech, i to szybko: raz... d-
ODPOWIEDZ

Wróć do „Królewska prowincja”