Re: Obóz wojsk zakonnych - na północny zachód od Białego For

16
Sara zaśmiała się słysząc twoje słowa. No cóż, ponoć by uwieść kobietę trzeba ją najpierw rozbawić. Widocznie byłeś na dobrej drodze ku temu.
- Atrakcyjność jest niezaprzeczalnie ogromnym atutem w pożyciu międzyludzkim. A myśl, że podobam się mężczyznom jest wielce satysfakcjonująca. Mam nadzieję, że nie będziesz się rozpraszał w trakcie naszej misji - uśmiechnęła się równie łobuzersko - Tak, pokażę Ci jeszcze przed rozpoczęciem misji jaka potrafię być... przydatna - rzekła to cicho i podeszła do Ciebie, położyła dłoń na szyi, pogładziła twoje włosy i... uniosłeś się w powietrze, w którym zrobiłeś fikołka. Sara zaśmiała się jak dziewczynka i postawiła Cię z powrotem na ziemi po czym usiadła na wozie - Oh, to mogliśmy się okazjonalnie widzieć w trakcie wykładów! A profesor Mak'si... - rozmarzyła się na chwile - Miałam z nim wiele prywatnych zajęć... Nauczył mnie wielu rzeczy. Bardzo przydatnych rzeczy...

Re: Obóz wojsk zakonnych - na północny zachód od Białego For

17
Gdy czarodziejka podchodziła do mnie, pogładziła moje włosy... Magia zadziałała i poczułem nagłą potrzebę zdjęcia taszki i wszystkiego co mam na sobie. I wtedy nastąpił fikołek. Jak z małym dzieckiem... Gdy mnie posadziła, jeszcze przez chwilkę byłem zbyt oszołomiony aby coś powiedzieć, lecz po chwili wróciłem do siebie i gromko się zaśmiałem. Co zdarzało się niezwykle rzadko, więc w myślach odnotowałem sobie to wydarzenie.

- Mam nadzieję że podczas podróży nie będziesz mnie tak unosić. Jeszcze ktoś by mnie zobaczył i co wtedy? Choć, w jakimś ustronnym miejscu możesz mnie podnosić ile tylko zechcesz. To było ciekawe doświadczenie i całkiem miłe uczucie.

Kurde, ta kobieta potrafi zrobić wrażenie. I na dodatek zgrywuska. Chciałem porozmawiać, a tu zaczynam się napalać. Niedobrze Albrechcie, może jeszcze zaczniesz się starać? Choć, Albrecht już tyle czasu nie rozmawiał z kobietą... Brnijmy dalej, Albrechcie.

- Jaki ten świat mały... Nie spodziewałem się spotkać kogoś z prawie wspólnej ławy w obozie wojskowym zakonu Sarkira.

Tu uśmiechnąłem się delikatnie

Też udzielasz prywatnych wykładów Saro? Z chęcią nauczyłbym się czegoś więcej o telekinezie, a przynajmniej chciałbym bardziej zrozumieć jej zasady. Zobaczyłbym czy profesor Mak`si dobrze cię jej nauczył. Ja w zamian mógłbym ci co nieco opowiedzieć o moich naukach, przez te lata na Oros też niejednego się nauczyłem...
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Obóz wojsk zakonnych - na północny zachód od Białego For

18
Sara zmrużyła się z udawanym gniewem i rzekła:
- Kapitanie! Jesteśmy na MISJI, czy mógłby pan OTWARCIE się do mnie nie zalecać?! - zatupała nóżką, machnęła orzechową grzywką i wydęła usta - Może sobie tego NIE ŻYCZĘ? - chwilę popatrzyła na Ciebie i wybuchnęła śmiechem - Wybacz, jestem kiepską aktorką. A o telekinezie mówić Ci niczego nie zamierzam. Nie jest to sztuka zbyt znana. I wśród wielu magów powszechnie pogardzana. I dlatego tak bardzo niebezpieczna, mój drogi.

Re: Obóz wojsk zakonnych - na północny zachód od Białego For

19
Moją reakcją na udawany gniew czarodziejki była jedynie bardzo udawana skruszona poza

-Przepraszam pani czarodziejko, już nie będę się tak otwarcie zalecać. Poszukam specjaalnie bardzo nieotwartych miejsc na kontynuowanie mych zalotów

Tu mrugnąłem do niej szelmowsko jednym okiem. potem, już normalnie kontynuowałem.

Dobrze moja droga, uznajmy iż nie będę już cię męczyć o naukę telekinezy. Choć moim zdaniem strzelania głazami niczym pociskami z katapulty to fajna zabawa... Mniejsza. Pozwolisz iż odejdę na chwilkę aby poznać się z innymi członkami oddziału. Jak widzę niedługo wyruszamy i niewiele czasu mi zostało na wymianę uprzejmości.

Więc do rychłego zobaczenia, Saro Majorni. To była niesamowita przyjemność zobaczyć jedyną różę na tym ściernisku. Jesteś tak piękna jaak ten kwiat, ale za to języczek masz cięty i perfekcyjnie potrafisz się odgryźć na rozmówcy. Nie powiem żeby mi się to nie podobało...


Dodałem, ponownie całując jej dłoń, tym razem chwyciłem ją dwiema rękoma, a całus był zauważalnie dłuższy niż za pierwszym razem. Pożegnawszy się z czarodziejką, udałem się do tego kapłana z księgą i młotem. Wydał się dość interesującą postacią. Po drodze ponownie ubrałem moje rękawice, nasunąłem czepiec i poprawiłem karwasze.

Ujrzawszy go, przywitałem się po rycersku.
Witajcie, jestem Albrecht von Hackfleish, aktualnie kapitan najemników i członek tej ryzykownej misji. Chciałem się osobiście przekonać jaki wkład niesiecie w naszą wyprawę. Plotki które słyszałem w obozie to jednak nie wszystko. Na wojaczce to wnoszę znacie się świetnie, ale macie jakąś inną wiedzę, która może nam pomóc w misji?
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Obóz wojsk zakonnych - na północny zachód od Białego For

20
- Albrechcie, błagam Cię, nie gadaj tego pseudo-romantycznego pieprzenia, gdyż nie brzmi ono poważnie, a raczej zabawnie. Ale i mi również było bardzo miło. - uśmiechnęła się lekko i udała się porozmawiać z kilkoma osobami.

Kapłan zmierzył Cię wzorkiem od góry do dołu po czym uścisnął twoją prawicę po rycersku, chwytając dłonią za nadgarstek. O dziwo wejrzenie miał ciepłe.
- Witaj Albrechcie. Jestem Morin. Po prostu Morin. A znamy się dość dobrze, znamy. Kawał czasu przeżyłem na różnych frontach, lecz ten jest definitywnie najtrudniejszym. A moja wiedza... Jestem autorem wielu esejów i felietonów na temat walk z demonami. Mówią na mnie czasem "specjalista". Znam każdą bestię, z którą przyjdzie nam się zmierzyć. I znam wszystkich słabe punkty. Do tego posługuję się błogosławieństwami danymi nam przez naszego Pana, Sakira. Prostaczkowie i pseudo-specjaliści zwą to magią kapłańską. A plotek radzę się nie słuchać, choć podobno i w tych jest ziarno-prawdy. Jednakże nie ufaj ludziom, Albrechcie. Wielu jest zdrajców w naszym obozie. Nawet w tej karawanie. Może nawet w naszej drużynie. Wielu ma zbyt otwarte umysły. Jak na przykład ta czarodziejka. A musimy pamiętać, iż otwarty umysł jest jak otwarta twierdza - nie da się jej bronić...

Re: Obóz wojsk zakonnych - na północny zachód od Białego For

21
Lekko fanatyczny, ale w nadchodzącej misji to raczej zaleta jak wada. Byleby nie zaczął wietrzyć zdrajców na każdym kroku i nie szukał teorii spiskowych na temat wszystkich katastrof w dziejach... Ale i wtedy jakoś sobie poradzę.

- Cieszę się że mam do czynienia z tak doświadczonym tępicielem plugastwa jak Ty, Morinie. Zarówno w piśmie jak i w czynach jak widzę, co jest miłe memu sercu. Co do plotek to mam jednak inne zdanie, trzeba ich słuchać, aby wiedzieć o czym mówią ludzie. Nie dawać im poważania, broń boże, jedynie zdawać sobie z nich sprawę. Wracając, jeśli w naszej drużynie znajdzie się jakiś zdrajca i przyłapiemy go na konsztachtach z demonami, to solennie ci obiecuję iż osobiście zatopię w takim delikwencie ostrze mego schmeidera.

Dodałem, znacząco poklepując się po zwisającym przy pasie toporze. Po czym lekko się uśmiechnąłem i mówiłem dalej

- Na czarodziejkę to, powiedzmy, mam oko. Gwarantuję że o ile pozwoli sytuacja, to będę ją obserwować dniami i nocami. Oczywiście, jedynie przez wzgląd na bezpieczeństwo wyprawy.
Mrugnąłem znacząco okiem.
- Teraz tylko czas na ostateczne przygotowania. Idę po zapas bełtów do mej kuszy, wystrzelałem wszystkie podczas mej niedawnej wycieczki. Widzimy się niedługo w trasie, Morinie!
Pożegnałem go tak samo jak się z nim przywitałem. Zabrałem 20 bełtów z wozu amunicyjnego i powróciwszy do oddziałku czekałem na wymarsz. Nieco znużyło mnie zawieranie nowych znajomości, jeśli ktoś będzie chciał sam podejdzie i się przedstawi.
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Obóz wojsk zakonnych - na północny zachód od Białego For

22
Karawana wyruszyła dość szybko, co Cię specjalnie nie zdziwiło. Byłeś w końcu najemnikiem i wiedziałeś, jak sprawnie działają krasnoludy. Szyk był prosty i powszechny wśród przemarszów tej rasy - wozy poruszały się na planie jaja, by w razie ataku szybko ustawić się w jedną z najefektywniejszych formacji wojskowych - Turon. Nazwa pochodzi oczywiście od nazwy stolicy krasnoludów, a polega na obwiązaniu wozów łańcuchami i stworzeniu ruchomej twierdzy. Przyjrzałeś się jeszcze raz pochodowi - na każdym wehikule były naładowane kusze. Na dwóch nawet mniejsze balisty. Oczywistym było, iż był to łakomy kąsek dla demonów. Wuterbring się postarał.

Wasza kompania jechała w centrum. Ty na przedzie, reszta w klinie. Pochód poruszał się dość szybko, lecz wy czekaliście nerwowo na atak demonów, który nie nadchodził. Oczekiwanie było zawsze najgorszym uczuciem. Szczególnie czekanie na sytuację tego rodzaju, w trakcie której jeden błędny rozkaz oznacza śmierć.

Gdy jechaliście przez las usłyszeliście walenie bębnów. Krasnoludy popędziły konie, nie chcąc walczyć w tak kiepskim miejscu. Trudno strzelać do przeciwnika, kiedy wali się w drzewa, prawda? Niebo zachmurzyło się i przybrało szkarłatną barwę, a smród stał się nie do zniesienia.
- Kapłani Rozkładu, psia mać... - rzekł głośno Morin.
Słyszałeś tą nazwę - są to splugawieni na umyśle magowie służący mrocznym mocom, których nazw nawet nie da się wymówić w znanych językach. Posługują się tym, co nas wszystkich otacza - życiem. Twardzi przeciwnicy.

Wróg zaczął was okrążać. Kapitan krzyknął tylko "Turon!" a krasnoludzkie piszczałki stały się nie do zniesienia. Ruchoma twierdza uformowała się bardzo szybko. Czekaliście, a wróg nie nadchodził. Nagle bez powodu zacząłeś słyszeć nad uchem dziwny śmiech. Kobiecy, zalotny i... przerażający.
- Nie zważajcie na te głosy w waszych głowach, bracia! - to znów odezwał się Morin, który stał niczym skała niewzruszony. - Nie bójcie się tych sztuczek naszego wroga. Ci, którzy mają Sakira w sercu, nie mają się czego bać!
- Łatwo Ci mówić jebany fanatyku - mruknął Sławomir, który zszedł z konia i ustał na jednym z wozów - Jak mam walczyć z czymś, czego nie widać?
- Chcą osłabić nasze morale. Nie atakują jeszcze. Poznaję tą taktykę. Ich dowódcą jest sukkub. Oczekujcie podstępów. - rzekł głośno Francis.

Gdy tylko skończył swoje zdanie z mroku okalającego Turon wyszli żołnierze wroga. A raczej wybiegli. Byli to ludzie, których oczy lśniły szkarłatem. Nie mieli zbyt okazałego pancerza, a w rękach mieli gizarmy i cepy. No tak. Wiedziałeś o co chodziło. Mięso armatnie. Żal marnować amunicji, ale jak wejdą na wozy to przesrane.

Żołnierze wystrzelili i pierwsze trzy szeregi padły na ziemię. Większość nie zginęła, ale była bardzo poważnie ranna - bełty z kusz pozostawiają okropne rany w nieuzbrojonym ciele.
Towarzysze martwych nie przejęli się zbytnio i biegli dalej. Za nimi zobaczyliście kolejne oddziały wroga.
Trudno opisać tą mozajkę - ogry, ludzie, jakieś demony... Były ich setki jeśli nie tysiące. Trudno zliczyć. Wróg miał miażdżącą przewagę.

Staliście po środku okręgu, gdyż niespecjalnie mieliście co robić. Ani nie mogliście ryzykować. Wyjątkiem był Fenris i Sławomir, którzy szyli z swojej broni dystansowej w wroga, a Sara rzucała w nich okolicznymi głazami i magicznymi bombami.
Pod ostrzałem z balisty padł jeden z ogrów. Wiadomość byłaby świetna, gdyby nie to, że walnął w wóz na północno-wschodnim skraju okręgu, przez co powstał wyłom. Nieciekawie.

Więc... co postanowiłeś wtedy zrobić, Albrechcie? Czekała na Ciebie misja - wyruszyć na północ i zniszczyć most. Jak wykorzystałeś umiejętności swoje i towarzyszy?
Ostatnio zmieniony 05 sie 2014, 15:58 przez Mroczny Kefir, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Obóz wojsk zakonnych - na północny zachód od Białego For

23
Rozejrzałem się nieco w sytuacji. Kawałek obwarowania padł i na pewno tam skupią się wrogowie. Czas to wykorzystać, celem powodzenia naszej misji, lepsza okazja na pewno się wydarzy. Dalsze pozostanie w tych taborach na pewno groziło niepowodzeniem misji, a i możliwe że śmiercią. Żadna z opcji nie wchodziła w rachubę. Postanowiłem więc zebrać drużynę i opuścić te wozy.

- Sara, Fenris, Sławomir, przestańcie strzelać i chodźcie do mnie!

Krzyknąłem starając się być głośniejszym od bitewnego zamętu. Gdy tylko pozostali 3 członkowie grupy się pojawili, kontynuowałem.

- Dobra, wszystko idzie zgodnie z planem. Nawet ten wyłom posłużył się nam w naszej sytuacji. Musimy przeczołgać się pod tym wozem, o tu, na południowym zachodzie. Tam zgiełk bitwy jest najmniejszy gdyż wróg koncentruje się na północnym wschodzie, gdzie rozwalili nasz wóz. Tym ludziom już bardziej nie pomożemy nie narażając przy tym celu naszej misji. Po przejściu pod wozem ruszamy się biegiem przed siebie, udając dezerterów. Łatwo powinniśmy zniknąć z widoku, bo któż by przejmował się kilkoma ludźmi? Gdy już się oddalimy powinniśmy łatwo nawrócić na właściwy kurs naszej wyprawy, czyli północny zachód. Jakieś obiekcje? Inne pomysły? Jeśli nie to ruszajmy.

Jeśli nikt nie wyrazi sprzeciwu, wyruszę z całą moją grupą dokładnie tak jak planowałem.
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Obóz wojsk zakonnych - na północny zachód od Białego For

24
- Kiepski plan, ale lepszego nie mamy. - mruknął Francis, który migiem stawił się na miejscu.
- Pełna zgoda, spierdalajmy stąd - rzekł przestraszony Sławomir. Widać było, iż kiepsko radził sobie psychicznie. Oczy mu latały na lewo i prawo.
-Mamy OPUŚCIĆ pole bitwy, Albrechcie? To SKANDAL. Paladyn Sakira nie cofa się przed demonami i heretykami, których trzeba UKARAĆ w ogniu POKUTY.
-M-m-mamy misję, kapłanie, więc się d-dostosuj do rozkazu! Zginie o wiele więcej l-l-udzi, jeśli nie zniszczymy tego mostu! - odrzekł Albrecht, ustrzeliwując jakiegoś demona z swojej małej, jednoręcznej, runicznej kuszy.

Ty tylko jednym uchem słuchałeś dyskusji swoich żołnierzy. Drugim widziałeś, jak Magni swoim dwuręcznym mieczem przeszył jakiegoś wielkiego demona w wyłomie, zabijając go i zmniejszając przerwę między wozami. Krasnoludom walka szła, jak na takie warunki, świetnie. Zginęło ich raptem kilku, a wrogów dziesiątki. Widać było, iż karawana złożona była z zawodowych żołnierzy.

Zostawiliście swoje konie, ku zdziwieniu towarzyszy i ruszyliście do wozu. Zgodnie z przewidywaniami wroga było tu mniej, więc szybko i sprawnie przeszyliście pod wozem, wywalając za pomocą magii Sary kilka usztywnień i mocowań.

Pierwszy przeszedł bezimienny rycerz, który od razu został zaatakowany przez dwóch kultystów - jednego zdzielił rantem tarczy, a drugiemu zmiażdżył głowę młotkową częścią nadziaka. No cóż, był niezły i szybki. Już wiedziałeś, dlaczego miał ten niepopularny wśród Kerońskiego rycerstwa pancerz - twardy niemalże tak bardzo jak płytówka, a mobilny niemalże jak ciuchy.

Gdy już wszyscy wyszliście natrafiliście na ciężki ostrzał wroga. No cóż, nie przewidziałeś, że rzadko kto chce przepuścić uzbrojony i dość wyjątkowy oddział za swoje szeregi. Z tego co zauważył Francis - wasz łowca i strateg, ostrzeliwała was dziesiątka heretyków, a druga szła w waszą stronę z gizarmami. Razem z Ogrem.

Co zrobiłeś wtedy, Albrechcie?

Re: Obóz wojsk zakonnych - na północny zachód od Białego For

25
http://www.herbia-pbf.pl/viewtopic.php?f=11&t=1831 ---->

Góra dół góra dół góra dół góra dół góra dół. Chop chop chop. Komendanta słuchać się trzeba, szczególnie tak charyzmatycznego, który znany jest z ciężkiej ręki. Zdyszany, gdy już mógł, wstał, popatrzył się z mieszaniną zdenerwowania i rozbawienia na dowódcę i zaprowadził go przed oblicze Marszałka.

Ten, jak to miał w zwyczaju, pił piwo i siedział przed swoim biurkiem w małym, prowizorycznym forcie. Gdy Albrecht wszedł ten uśmiechnął się, wstał i uścisnął jego prawicę.
- Świetna robota, mości Albrechcie. Dzięki wykonanemu przez Ciebie zadaniu demony zepchnięte do rzeki, bez możliwości walki na moście zostały pokonane, a Korona ponownie jest bezpieczna. Dowództwo niechybnie się dowie o tym. Osobiście mogę zapewnić Ci stałe zatrudnienie dla Jego Królewskiej Mości. Świetnie dowodzisz ludźmi. Przyda nam się ktoś taki jak ty. Proponuję Ci również dołączenie do Zakonu Sakira w stopniu kapitana. Decyzja oczywiście zależy od Ciebie.

Smuci mnie oczywiście wieść o zgonach w twoim oddziale. Brakować nam będzie Sławomira, Albrechta, Aberyta, i Francisa. Szczególnie tego ostatniego. Był naszym najlepszym łowcą. Jestem jednakże pewien iż zrobiłeś wszystko by ich uratować. Wiadomo jednakże, że biednemu to i wiatr w oczy i chuj w dupę.

Ciekawi mnie tylko jedno... Myśleliśmy, że nie żyjesz. Twoje nagłe pojawienie się w obozie wzbudziło sensację. Sara Majorni zaklinała się, że widziała jak w bitwie pod mostem ogr powalił Cię na ziemię miażdżąc Ci kości i wyrzucając Cię w siną dal. Jak przeżyłeś? Co się stało, że powrót zajął Ci aż dwa tygodnie?

Re: Obóz wojsk zakonnych - na północny zachód od Białego For

26
- W sumie to nie wiem, mości marszałku. - odparłem, nieco zdziwiony na ostatnie pytanie - Szczerze to nawet z samej wyprawy niewiele pamiętam, ot przebłyski. Widocznie ten cios ogra kompletnie mnie zamotał. Jedyne co mi w głowie zostało to jakieś widma i mary które widziałem przez ostatni czas. Wizje przeszłości, jednakże wypaczone i fałszywe. Z czasem pewnie pamięć powróci, jak głoszą uczeni medycy obeznani w takich przypadkach.

Niestety, muszę z przykrością wam odmówić, marszałku. Jako prywatny dowódca z chęcią wam zawsze posłużę wraz z mą kompanią, lecz do armii nie mam zamiaru dołączać. Każdy ma swoją przeszłość... Co nie zmienia faktu że za wielki zaszczyt propozycji dołączenia do zakonu serdecznie dziękuję
- pełne szacunku skinienie głową w moim wykonaniu - Skoro o tym mowa to wiem, że szlachetnie urodzeni o pieniądzach nie rozmawiają, ale... moje znaczące milczenie powinno wystarczyć. Mam nadzieję.
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Obóz wojsk zakonnych - na północny zachód od Białego For

27
Marszałek parsknął śmiechem i uśmiechnął się pod nosem
- Też kiedyś byłem najemnikiem Albrechcie. Jeszcze zmienisz zdanie. Jak będziesz miał więcej lat na karku. Ale to nie jest teraz psia mać ważne. - pstryknął palcami i zza kotary wyszedł nieśmiały, młody chłopak. Na pierwszy rzut oka plebejusz - Dwa tysiące gryfów. Miałeś dostać trzy tysiące, ale odliczam stratę w ludziach. Wiesz, to byli specjaliści. Bardzo drodzy. Takich z świecą szukać. Dobry kruszec. Jeden taki gryf troszkę więcej warty od tego w powszechnym obiegu. Mennice Zakonu dbają o reputację waluty.

Jeśli chcesz możemy kontynuować współpracę. W Meriandos są kłopoty. Dziwny, heretycki, konformistyczny i niebezpieczny kult zaczął się rozwijać w Wschodniej Prowincji. Nazywają siebie rewolucjonistami. Chcą obalenia obecnego ładu. Zakon nie interweniowałby gdyby nie to, iż Ci zabili kilku naszych. Musisz zbadać te gówno. Zinfiltrować ten kult. Wielki Mistrz, w imię pragmatyzmu i wyższych idei, poparł jawnego sodomitę, Mak'siego vas Karlgard i wkrótce wojska wyruszą na południe by odbić Ujście. Nie możemy sobie pozwolić na to, by na swoim podwórku wybuchła nam wojna domowa.

Zadanie prostsze, więc za tysiąc koron. Spora premia za zabicie ich przywódcy. Wiesz, że rój pszczół umiera jeśli zabije się królowa? Tak jest i z innymi. Możemy wykorzystać Prawo Likwidacji i zniszczyć całe miasto, lecz byłoby to czasochłonne i uderzyło w gospodarkę.
Przyjmujesz zadanie?

Re: Obóz wojsk zakonnych - na północny zachód od Białego For

28
- Wchodzę w to. Kiedy zaczynam? - Krotko zapytałem marszałka. Zmęczony byłem tą całą sytuacją i nie chciałem strzępić sobie języka. Ważne że kwota była odpowiednia, a i teraz co nieco grosiwa zarobię. Po podzieleniu na oddział niewiele dla mnie zostanie, ale lepszy taki pieniądz jak żaden. - I jeszcze poproszę o prawo do rekwizycji dla moich żołnierzy, czymś trzeba się pożywić a na tylu chłopa to majątek wydam, a nie zarobię na tym interesie. - A kto tam przejmuję się tym co myślą chłopi? Na pewno nie ja.
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Obóz wojsk zakonnych - na północny zachód od Białego For

29
- Rekwizycji odmawiam. Ale zapasy dostaniecie oczywiście. Będą czekać na Ciebie przy Twoim obozie. Starczą na dotarcie do Meriandos. Tam macie radzić sobie sami. Ewentualnie możesz sam spróbować zinfiltrować miasto i tą sektę. Bez swoich ludzi. Ale wybór należy do Ciebie. Wyruszyć masz w ciągu najbliższych dwóch/trzech dni. Masz miesiąc. Raporty składaj tylko, jeśli wydarzy się coś ważnego bądź spektakularnego. W razie czego nieopodal miasta stacjonuje oddział wiernych zakonników. Jesteście wolni, Albrechcie

Re: Obóz wojsk zakonnych - na północny zachód od Białego For

30
Zasalutowałem, żadne słowa już nie były potrzebne. Z kieszenią cięższą o 2000 gryfów udałem się do mojego oddziału, który zapewne ucieszy się z zapłaty za nic-nie-robienie. Przywoławszy Baldwina, wręczyłem mu 2000 gryfów i rzekłem.

- No, przyjacielu, wiesz co masz z tym zrobić. Każdemu z was rozdajesz po równo, a to czego nie da się podzielić idzie dla Ciebie, zresztą co ja gadam robimy tak zawsze. Jak wyliczyłem, dla Ciebie idzie 120 gryfów a dla reszty chłopaków po 105 na łebka. Mamy kolejną misję więc zmobilizuj oddział i jutro wyruszamy. Możemy na niej zarobić tyle samo, a może nawet nieco więcej jak się poszczęści. Im szybciej się tym zajmiemy tym lepiej.
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Królewska prowincja”