Archipelag Łez

16
POST BARDA
Zimne piwo miało niepowtarzalną ciężkość, której ciężko było spodziewać się po jego jasnych odpowiednikach, które pijało się na Południu. W ciepły dzień nie było nic lepszego od orzeźwiającego lagera. Tu, gdzie pogoda, los i ludzie byli nieprzyjemni, przynajmniej piwo miało pewną pełnię, która pozwalała zanurzyć w nim troski. Nie było to jednak dane Verze i jej załodze. Sąsiedni stolik również nie był zadowolony z szybkiego pojawienia się kapitana Zekkiela Siwowłosego. Jej załoganci starali się szybko dopić trunek, Pogad przechyliła cały kufel na raz i skwitowała to przeciągłym beknięciem, którego nie powstydziłby się żaden mężczyzna. Zarobiła nawet poklepanie uznania od Ohara.

- Mógł poczekać te dwadzieścia minut. - Mruczał Corin, samemu dopijając tyle, ile był w stanie. - Dzięki za piwo. - Odezwał się do karczmarza, choć ten nie skomentował jego przyjaznych słów w żaden sposób. Gdy wychodzili, wokół ich niedopitych kuflów zaczęli zbierać się miejscowi. W takich miejscach żaden zasób nie mógł być zmarnowany.

Irina czekała przy drzwiach. Skanowała okolicę jasnymi oczyma, lecz nie wydawało się, by na nabrzeżu ktoś im zagrażał.

- Statek u wejścia do zatoki. - Zaraportowała. - Niewielki, bardzo szybki.

Łajba, która pojawiła się w zatoce, rzeczywiście była bardzo szybka, bo gdy załoga wracała ku Siostrze, Zekkiel już dokował. Jego statek był dużo krótszy, ale też niższy od Siódmej Siostry. Miał zupełnie inną budowę, był smuklejszy, przypominał raczej rozbudowaną szalupę aniżeli pełnoprawny okręt.

- Vera, widzisz? - Corin odezwał się ciszej. - Widzisz te zaczepy na burtach? Muszą wspomagać się wiosłami. To dobry wybór między skałami, mogą mieć większą zwrotność i szybkość.

W przyastani wybrzmiał niski, przeciągły dźwięk rogu, gdy załoga Zekkiela oświadczała, iż rzeczywiście - przybyli. Na pomost zaczęli wyskakiwać kolejni ludzie kapitana, było ich nie więcej, niż dzudziestu pięciu.

- Widzisz tego na przedzie? Tego w żółtej czapce? To ten chuj, z którym żeśmy się tłukli. - Podsunął Omar, wskazując niedyskretnie w stronę zbliżających się mężczyzn. Nie było tam żadnej kobiety, nie wydawało się też, by prócz ludzi i krasnoludów w załodze Zekkiela znajdowali się przedstawiciele innych ras. Sam kapitan szedł przodem, a łatwo było go rozpoznać po futrzanej czapie i równie futrzanym płaszczu. - Niedorobiona małpa. - Parsknął bosman.

- Gdzie rządca!? - Zakrzyknął Zakkiel. - Pasiasty już w porcie, więc gdzie są nasze łupy?!
Obrazek

Archipelag Łez

17
POST POSTACI
Vera Umberto
Stwierdzenie "bardzo szybki" w ustach Iriny musiało oznaczać jedno: szybszy, niż Siostra. A to nie była dobra wiadomość. Nastrój Very trochę podupadł, bo to zmniejszało ich możliwości i nieco psuło jej potencjalne plany. Jeśli przyjdzie im wdać się z nimi w jakąś potyczkę, albo będą chcieli zgarnąć zawartość jego ładowni dla siebie, będzie trzeba to zrobić tu, w porcie. Siódma Siostra była szybkim statkiem, ale nie aż tak.
Wygląd jednostki, którą zastała w porcie, tylko to potwierdzał. Mruknęła coś niewyraźnie w odpowiedzi na komentarze Corina, niezadowolonym spojrzeniem spod zmarszczonych brwi mierząc statek Zekkiela. Jego kształt sugerował łatwość manewrowania wśród skał, a ten Archipelag składał się przecież głównie z nich. Miała zerowe szanse złapania go, gdyby postanowił wpłynąć pomiędzy nie, bo zanim oni przebiliby się ostrożnie na drugą stronę, Zekkiela już by nie było. Wydęła usta z niezadowoleniem, opierając dłonie na biodrach.
- Nie dościgniemy go, gdyby przyszło co do czego. Siostra jest szybka i zwrotna, ale nie do tego stopnia. Jest za mały - komentowała cicho, dzieląc się spostrzeżeniami tak samo, jak przed chwilą robił to oficer. - Gdybyśmy go staranowali, poszedłby w drzazgi, ale nie dogonimy go wśród skał. Kurwa.
Obserwowała schodzącą z pokładu, obcą załogę. Nie był ich zbyt wielu, dwudziestu pięciu zaledwie...? Podeszła do pierwszej lepszej beczki, czy innej skrzyni i przysiadła na niej. Całkiem możliwe, że była przeznaczona dla Zekkiela, ale prowokowanie nieznajomego kapitana, który nie pozwolił jej dopić piwa do końca (co ewidentnie było jego winą i świadomym działaniem), sprawiało jej pewną przyjemność.
- Ale mało ich jest - rzuciła swobodnie do Osmara i Corina. Podejrzewała, że nie musi mówić nic więcej, by doskonale zrozumieli, co ma na myśli.
Informacja o pasiastym w porcie sprawiła, że Umberto założyła nogę na nogę i przekrzywiła głowę, zerkając na własne żagle. Czubek jej buta poruszył się nieznacznie, gdy utkwiła spojrzenie w ubranym w futro człowieku. W przeciwieństwie do niego, ona nie miała na sobie niczego, co sugerowałoby jej stanowisko, choć powiązanie z Siostrą było dość oczywiste, gdy jej skóra nie miała ziemistego odcienia tubylców. Mimo to, podobne płaszcze, kołnierze i futrzane czapki miały na sobie prawie wszystkie jej dziewczyny.
- Rządca poszedł na spacer. Co ma pasiasty wspólnego z waszymi łupami? - spytała głośno, zwracając na siebie uwagę.
Och, już nie mogła się doczekać typowego komentarza, że z babą dyskutować nie zamierza i ma się nie wtrącać w nieswoje sprawy. Tylko na to czekała.
Obrazek

Archipelag Łez

18
POST BARDA
Północni łupieżcy dysponowali łodziami, które różniły się od statków Marynarki. Oba typy miały swoje zalety, ale też wady, z których Vera trafnie zdała sobie sprawę.

- Ciężka sprawa. - Zgodził się Corin w odpowiedzi na komentarze Very. - Musimy w takim razie pokonać go na lądzie. - Westchnął, bo nie był to idealny sposób na poradzenie sobie z napastnikiem, gdy wszyscy byli żeglarzami, a do tego piratami.

Corin stanął za plecami Very i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, oczekując nadejścia Zekkiela. Osmar kwinął na pozostałych na statku marynarzy, by pełniąca wartę Yala wysłała większą ilość obstawy. Wielu z załogantów Siódmej Siostry kręciło się po przystani, a widzać zbliżające się przedstawienie, podeszli, by również obserwować nowoprzybyłych. Gerda, Olena i Pogad trzymały się w kupie, ubrane w podobne płaszcze i czapki. Razem z Verą wyglądały całkiem jak dobrze wystrojone żony marynarzy.

Zekkiel okazał się ludzkim mężczyzną, nieco starszym od Very, choć nie więcej, jak dekadę. Nie sposób było ocenić stopnia, w jakim posiwiał, gdy jego głowę zasłaniało futro. Sposób, w jaki się poruszał i wysławiał sugerował przesadną pewność siebie.

Kapitan Siwowłosy wydał się niezwykle zdziwiony tym, że odezwała się do niego kobieta.

- Co ci do tego, dziewko! - Zaśmiał się z pełną pobłażliwością. - Ale jeśli chcesz wiedzieć, Pasiasty jest znakiem naszej potęgi! Rządca pożałuje, że nie wyszedł nam na spotkanie! - Oświadczył mężczyzna, a towarzysząca mu załoga potwierdziła to krzykiem.

- Kapitan Umberto może mieć inne zdanie na ten temat. - Wtrącił się Osmar, choć siedział na skrzyni obok Very.

- Kapitan Umberto?! A kto to?! Samozwańczy głupiec, który chce dowodzić takim statkiem?! Gdzie jest ten kapitan Umberto, konusie?!

- Oż ty. Gorsze skurwysyny gorzej mnie nazywały, ale nie będzie ci dane nazywać mnie konusem. - Osmar spokojnie sięgnął po toporek, który zwyczajowo zatknięty miał w pętlę u pasa.

- Osmar. - Corin starał się go powstrzymać. - Poczekaj. Niech kapitan Umberto to załatwi.

- Umberto! - Ryknął Zekkiel. - Wychodź! Mam z tobą do pogadania!
Obrazek

Archipelag Łez

19
POST POSTACI
Vera Umberto
Reakcja była dokładnie taka, jakiej się spodziewała i przywołała ona nowy uśmiech na jej twarz. Ach. Nigdy się jej to nie znudzi. Czasem bycie nazywaną dziewką i traktowaną pobłażliwie ze względu na płeć ją frustrowało, czasami nawet bardzo mocno - zależnie od okoliczności, bo gdy na przykład trafiał się na Harlen kolejny mądry, który jej nie znał, to trafiał ją szlag na miejscu - ale teraz i tutaj było to równie zabawne, co przekonanie Zekkiela, że Siódma Siostra, statek z południa, a właściwie nawet z zachodu, z drugiej strony kontynentu, jest symbolem jego własnej potęgi.
Znów uniosła wzrok na pasiaste żagle i pokiwała głową z uznaniem.
- Wygląda imponująco - zgodziła się. - To naprawdę piękny statek. Jego kapitan musi być silnym i dumnym mężczyzną. Pod taką pewną, męską dłonią opartą o ster, zaiste może być symbolem potęgi. Nie sądzisz, Osmar?
Zamachała założoną na nogę nogą i rozejrzała się. Wyglądało na to, że rządca faktycznie postanowił zignorować temat, skoro dotarło do niego, że załoga Very nie ma nic wspólnego z tym tutaj. Czy to był ten w obręczy na głowie...? Teraz się nie odzywał, choć pewnie jacyś tubylcy stali w okolicy i przyglądali się konfrontacji. Może czekał, aż sytuacja się rozwinie, albo rozwiąże sama, a może naprawdę go tutaj nie było.
Oparła uspokajająco dłoń o ramię krasnoluda, bo mimo, że toporek wbijający się w gębę Zekkiela był równie dobrą rozrywką, jak każda inna, tak nie chciała jeszcze przechodzić do agresji. Za bardzo ją to bawiło, ta pewność siebie futrzastego kapitana i to, jak bardzo zgadzała się z nim w tym kontekście załoga. A najbardziej to jego rozglądanie się za kapitanem, który według niego powinien teraz wynurzyć się z kajuty, wysoki, barczysty i pewnie jeszcze brodaty.
Podniosła się ze skrzyni, nonszalancko wsuwając dłonie do kieszeni i podeszła do Siwowłosego, stając obok niego i unosząc wyczekujące spojrzenie na pokład własnego statku. Mężczyzna wołał, ale nikt mu nie odpowiadał.
- Hm. Chyba nie wyjdzie - oceniła, gdy przez długą chwilę na okrzyki Zekkiela odpowiadał wyłącznie szum wiatru i fale rozbijające się o nabrzeże. - Jesteś pewien, że się znacie? Gdyby ten statek naprawdę był symbolem waszej potęgi, kapitan pewnie zastosowałby się do twoich rozkazów, co? A ten chyba zlewa cię ciepłym moczem. To przykre - cmoknęła z rozczarowaniem. - Nie jest to zachowanie godne honorowego mężczyzny. Hej, wy tam! - zawołała do własnych załogantów. - Widzieliście kapitana Umberto?
Obrazek

Archipelag Łez

20
POST BARDA
Zekkiel podparł się pod boki i sam uniósł spojrzenie na Siódmą Siostrę.

- Pasiasty perłą w mojej flocie! - Cieszył się Zekkiel, jakby wciąż nie domyślał się, że stoi naprzeciw załogi statku, do którego rościł sobie prawa. W porcie byli również mieszkańcy, tak różni od przyjezdnych. Niełatwo było uznać osoby z kontynentu za wyspiarzy.

- Nie ma innej możliwości, Vera. - Osmar odpowiedział swojej kapitan, opuszczając toporek, który nie zrobił wrażenia na Zekkielu. - Jasne, że musi nim zarządzać jakiś wysoki, przystojny! I nie żaden elfik czy inny niziołek, tylko dumny krasnolud!

- Albo człowiek. - Podsunął Corin uczynnie.

- Albo człowiek.

- Przyprowadźcie do mnie kapitana Umberto! - Domagał się Zekkiel, a rosnące w nim emocje zdradzały, że tracił cierpliwość.

Ci, którzy nie zeszli na ląd, opierali się o reling Siostry, czekając, aż sprawa rozwinie się bardziej. Zadowolone uśmiechy sugerowały, że czerpią z sytuacji tak samo dużo radości, jak i sama Vera.

- Kapitana Umberto nie ma! - Zawołał jakiś uczynny marynarz.

- Ha! A więc porzucił statek. - Wywnioskował Zekkiel, kierując się logiką tak pokręconą, jak to tylko możliwe. - Doskonale, załogo. Pasiasty jest nasz!
Obrazek

Archipelag Łez

21
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera słuchała Zekkiela z rosnącym niedowierzaniem. Gość zdecydowanie miał coś nie po kolei w głowie, skoro wyciągał tak absurdalne wnioski. Gdy uznał, że ze względu na nieobecność kapitana Siódma Siostra należy do niego, poczuła znajome ukłucie irytacji, ale nie przerywała farsy, zbyt zaciekawiona, jak długo uda im się to ciągnąć. Skoro Siwowłosy ewidentnie był niespełna rozumu, to może uda im się wypłynąć razem i nawet nie będzie przed nimi uciekał, tylko dumnie popłynie obok, zadowolony, że udało mu się przejąć taką jednostkę... choć przecież i tak należała do jego floty? Umberto pokręciła głową. To nie miało sensu, ale wydawało się to w niczym Zekkielowi nie przeszkadzać.
Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, wciąż stojąc obok mężczyzny.
- Cóż, skoro kapitan porzucił statek, to załoga nie ma wyjścia, jak oddać się pod twoje dowodzenie, prawda? Tak to działa? Nie będą wybierać nowego kapitana spośród siebie, tylko pójdą za kimś, kto jest bardziej doświadczony, dobrze rozumiem? - spytała niewinnie, ale jednocześnie tak, jakby było to najbardziej oczywiste na świecie. - Całe szczęście w takim razie, że się pojawiłeś. Nie wiem, co byśmy zrobili bez ciebie.
Zerknęła przez ramię na Corina i Osmara, robiąc minę pełną niedowierzania w tok rozumowania swojego rozmówcy. Potem znów uniosła głowę, a jej spojrzenie padło na kobiety z załogi, wszystkie ubrane prawie identycznie, jak ona. W jej oczach ponownie pojawił się błysk rozbawienia.
- Skoro kapitana Umberto nie ma, ktoś będzie musiał zaopiekować się też wszystkimi jego żonami - wskazała grupkę w futrzanych czapkach, w tym górującą nad resztą Pogad. - To poważny obowiązek. Zapewnić nam dostatnie życie i zaspokoić wszystkie nasze... potrzeby. Nie wiem, czy ktokolwiek mu dorówna. Nikt nie dbał o nas, biedne, delikatne i bezbronne, tak dobrze, jak robił to kapitan Umberto, prawda?
Uśmiechnęła się do dziewczyn szeroko, w szczególności do delikatnej i bezbronnej orczycy. Ta rozmowa była coraz bardziej absurdalna, ale trzeba było przyznać, że nie spodziewała się, że będzie się w tej nieszczęsnej Szarudze bawić tak dobrze. I to bez ciemnego piwa, którego nie zdążyła nawet dopić!
Obrazek

Archipelag Łez

22
POST BARDA
Zekkiel nie tylko wydawał się tonąć w swoich iluzjach na temat tego, jak przejmuje się statek, ale również był niezwykle dumny z tego, co robił. Co gorsza, jego załoga przyklaskiwała każdemu słowu zafutrzonego kapitana.

- Jeśli wróci, przyślijcie go prosto do mnie. Jeśli będzie miał odwagę, stanę z nim do pojedynku o Pasiastego! - Oświadczył. - Na tych wodach liczy się tylko siła! Każdy, kto będzie rościł sobie prawa do steru będzie przeze mnie pokonany!

- Nikt dotąd nie pokonał kapitana Zekkiela w pojedynku! - Podpowiedział jeden z załogantów mężczyzny.

- I nikt nie pokona. Ach, ale skoro o tym mówisz, dziewko... Skoro razem ze statkiem dostaję was... - Zekkiel nie wahał się, gdy Vera zaoferowała mu nie tylko siebie, ale też koleżanki. - Wybierzcie sobie swoje ladacznice, panowie!

Jeog ruchy były tak szybkie, jakby wspomagane magią, bo wręcz niemożliwe do opanowania przez zwykłego śmiertelnika. Nim Vera spostrzegła, już ciągnął ją za przedramię, by wpadła na jego własną klatkę piersiową! Corin poderwał się z miejsca.

- Zostaw ją, gnoju!
Obrazek

Archipelag Łez

23
POST POSTACI
Vera Umberto
Zanim wszystko zaczęło dziać się zbyt szybko, zanim Corin zareagował, bo Zekkiel przyciągnął ją do siebie, zdążyło jej tylko przejść przez myśl, że jest tym człowiekiem odrobinę rozczarowana. Sądziła, że będzie chciał je wszystkie dla siebie, jak na dumnego samca przystało, tymczasem on wybrał sobie jedną i najwyraźniej uznał, że mu to wystarczy. Czy powinno jej schlebiać, że chciał mieć akurat ją, czy złapał ją tylko dlatego, że stała najbliżej? Ciężko stwierdzić.
Nie zdążyła jednak zagłębić się bardziej w te rozważania, bo i ona sama ostatecznie straciła cierpliwość. Wyszarpnęła przedramię z uścisku Zekkiela i odepchnęła go od siebie, a jej dotąd uśmiechnięte usta wykrzywiły się w dużo bardziej typowej dla niej irytacji. Nie była ladacznicą. I nie lubiła być dotykana.
- Trzymaj łapska przy sobie, co jest z tobą, kurwa, nie tak? - spytała ostro, zrzucając maskę uprzejmej i naiwnej. - Chuja dostaniesz, a nie ladacznicę. Czy ty naprawdę nie widzisz, że pierdolisz od rzeczy, panie Zekkiel Siwowłosy, czy inny Srebrnogrzywy?
Oparła dłoń na głowicy miecza, gestem głowy dając swoim ludziom do zrozumienia, że żarty się skończyły. Nie zamierzała oddawać ani statku, ani załogi i chyba wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę. Mieli być gotowi, w razie gdyby doszło do walki.
- Nie wiem w jakim, kurwa, świecie żyjesz, skoro twierdzisz, że ten statek należy do ciebie, albo ma cokolwiek wspólnego z twoją flotą - ostatnie słowo wypowiedziała trochę pogardliwie, zerkając na jednostkę, która przy Siódmej Siostrze prezentowała się raczej miernie. - Nie jest symbolem żadnej twojej potęgi. Jest mój. Ja jestem kapitan Umberto. Nie sądzisz, że to trochę żałosne, straszyć tutejszych okrętem, który nie należy, nie należał i nigdy nie będzie należeć do ciebie?
Wciąż trzymając się w bezpiecznej odległości od Zekkiela, opierała dłoń o broń. Wiedziała już, że był szybki i nie zamierzała dać się zaskoczyć ponownie.
Obrazek

Archipelag Łez

24
POST BARDA
- Nagle już nie taka chętna, by usługiwać nowemu kapitanowi? - Zakpił Zakkiel, ale nie trzymał jej przy sobie siłą. Gdy Vera postanowiła się wyswobodzić, wypuścił ją, mając przynajmniej tyle przyzwoitości. - Nie będziesz moją żoną?

Corin nie zapominał, że Vera doskonale potrafiła radzić sobie sama, ale kiedy widział, jak tamten ją traktuje, nie mógł po prostu siedzieć i czekać. Pan Yett szybko znalazł się przy Verze, by w razie potrzeby wesprzeć ją. Nie tylko on był gotowy. Osmar, ale również pozostali, ci, którzy zeszli na ląd jak i ci, którzy zostali na pokładzie, sięgali po bronie. Podobnie postąpili ludzie Zekkiela.

- Ty jesteś kapitan Umberto? Ty? - Zekkiel zaśmiał się nieprzyjemnie. - Zrobię im wszystkim przysługę, odsuwając kurwę od steru! Ten statek jeszcze nie jest mój, ale za chwilę będzie. Jeśli nie chcecie ginąć, ustąpicie nam.

Nie wydawało się, by Zekkiel żartował. W porównaniu z Siostrą, miał mniej ludzi, jednak mimo to był pewny siebie jak nikt, kogo Vera wcześniej widziała.

- Zekkiel! - Rozległ się nowy głos, Vera szybko rozpoznała w nim rządcę miasta. Miejscowi nadchodzili jak trzecia armia, ale po której staną stronie? Po swojej własnej? - Okłamałeś nas!
Obrazek

Archipelag Łez

25
POST POSTACI
Vera Umberto
- Preferuję mężczyzn zdrowych na umyśle - odpowiedziała chłodno.
Oczywiście, kurwą u steru też była już nazywana. Nie było chyba epitetu, który mógłby ją zaskoczyć. Chociaż nie, jeśli się nad tym zastanowić, to z całą pewnością zaskoczyłyby ją komplementy. Gdyby usłyszała, że to imponujące, że rozmówca jest pozytywnie zaskoczony, Vera byłaby szczerze zszokowana. Tymczasem reakcje były wszędzie takie same... ze strony przeciwnej płci, przynajmniej. Bella stanowiła wyjątek, ale ona była przecież kobietą. Ciekawe, czy nasłuchała się w życiu wielu podobnych komentarzy - że dziwki nie dowodzą statkami, że ster potrzebuje męskiej ręki, inne takie gówna.
Ze wzrokiem wbitym w twarz Zekkiela, zrobiła kilka kroków w bok, stając pomiędzy nim, a rampą prowadzącą na pokład Siódmej Siostry. Dobyła miecza i zważyła go w dłoni, odpowiadając mu równie nieprzyjemnym uśmiechem, jak ten, którym on uraczył ją.
- Kiepski wybór, oddaj statek, albo oddaj życie - syknęła. - Mam inną propozycję: pierdol się. Chcesz walczyć, to walcz. Chyba, że jesteś zbyt wielką pizdą, żeby stanąć naprzeciw kobiety.
Poczuła znajomy przypływ adrenaliny. Zrabowane przez nich po drodze statki kupieckie nie stawiały oporu, więc i walki się nie doczekała. Kiedy ostatni raz miała przed sobą jakieś sensowne wyzwanie...? W puszczy może, gdy Hewelion rzucił się na jednego ze strażników? Wtedy jednak walczyli grupą i dobili go dość szybko. To nie wymagało umiejętności, finezji. Teraz nie miałaby nic przeciwko małemu pojedynkowi, żeby wsmarować Zekkiela w deski pomostu. Był pewny siebie, ale równie pewna swoich umiejętności była Vera; któreś z nich musiało się przeceniać i Umberto naturalnie zakładała, że nie była to ona. Przez ostatnie lata ostrze stało się już przedłużeniem jej ręki.
Nawet nie spojrzała w kierunku nadchodzącego rządcy, chociaż ciekawa była, co miał w tym temacie do powiedzenia. Odwrócenie się od drugiego kapitana choćby na ułamek sekundy nie było rozsądnym pomysłem.
Obrazek

Archipelag Łez

26
POST BARDA
Vera zastawiła sobą przejście na statek, ale Zekkiel nie przejął się tym zbytnio. Wręcz przeciwinie, jego uśmiech poszerzył się. Przyjął wyzwanie; skinąwszy na swojego przybocznego, ściągnął futro z ramion i oddał je mężczyźnie. Pod płaszczem miał ciemne, przylegające do ciała, nie krępujące ruchów ubranie. Ściągnął też czapkę. Siwowłosy był wyłącznie na skroniach.

- Nie czerpię dumy z zabicia kobiety. - Przyznał, od innego podwładnego odbierając miecz. Choć wydawał się pochodzić z Północy, nie wybrał toporka.

Ludzie Zekkiela wiedzieli, co robić. Otoczyli go półokręgiem, zapewne spodziewając się, iż drugie pół wypełnią załoganci Siostry, w ten sposób tworząc pole do walki.

- Szaleńcy! Nie możecie tu walczyć! - Wtrącił się rządca, któremu wcale nie podobało się to, co widział.

- Możemy i będziemy. Powołuję się na prawo pojedynku. - Dodał Zakkiel. - Jesteś gotowa, dziewczynko?

Czymkolwiek było prawo, które wspomniał, nikt nie wyjaśnił zasad nieco bardziej szczegółowo. Vera stała przed przeciwnikiem z obnażonym mieczem, co uznano za podjęcie wyzwania.

- Uważaj, Vera. - Poprosił Corin cicho, odsuwając się, bo choć martwił się o nią, musiał szanować ją na tyle, by pozwolić jej stanąć do bitki jak równej sobie. To, że była kobietą, niewiele zmieniało w pirackim świecie.

Zekkiel pozwolił Verze przygotować się, jeśli chciała pozbyć się wierzchniej odzieży lub w jakikolwiek inny sposób przyszykować do walki. A kiedy rządca dał znak do rozpoczęcia walki, Zekkiel ruszył. Tak, jak wcześniej chwycił Verę z niesamowitą szybkością, tak i teraz dopadł do niej, nim kapitan Umberto zdążyła choćby podnieść uzbrojoną dłoń. Kopniak, wymierzony upokarzająco w pośladki, posłał ją na ziemię.
Obrazek

Archipelag Łez

27
POST POSTACI
Vera Umberto
Kurwa.
W tej jednej chwili do Very dotarły dwie rzeczy. Pierwsza to ta, że Zekkiel jednak okazał się mniejszą pizdą, niż sądziła, że będzie. Dużo mniejszą. A ona rzuciła się z motyką na słońce, pewna siebie, zakładając, że jest szybsza od każdego mężczyzny, z jakim walczyła. Bo to przecież była jej przewaga, nie siła, nie wytrzymałość, a zwinność. Jakim cudem on poruszał się w takim tempie?! Czy do cholery na północy wszyscy byli po urodzeniu pojeni ziołowym mlekiem Belli, albo zaczarowywani przez jakiegoś pieprzonego znachora, żeby mieć nadludzkie talenty? Jakim cudem Zekkiel poruszał się tak szybko, że nawet nie zauważyła, jak znalazł się za nią?
Drugą rzeczą była świadomość, że znalazła się właśnie w bardzo głębokiej dupie.
Możliwie najszybciej obróciła się z powrotem na plecy, unosząc ostrze, by sparować potencjalnie nadchodzący cios, choć boleśnie mocno zdawała sobie sprawę z faktu, że z taką prędkością Zekkiel mógł z łatwością ominąć jej broń i jednym trafnym ciosem przybić ją do pomostu. Jedyną jej nadzieją była duma, którą mężczyzna mógł się unieść i w związku z tym poddać się wielkiej potrzebie pochełpienia się jeszcze trochę i upokorzenia jej bardziej... a to da jej czas. Na co? Jeszcze nie wiedziała.
Kurwa.
- Jak? - spytała, spoglądając na Zekkiela z poziomu ziemi. - Jak? To nie jest równy pojedynek. Twoje prawo pojedynku nie zakłada walki na równych zasadach?
Wycofała się i spróbowała podnieść, o ile było jej to dane. Co jej dawał miecz w dłoni przeciwko komuś takiemu? Może powinna zawołać Sovrana, żeby połamał Zekkielowi ręce jak patyczki? Wtedy walka będzie wyrównana, będzie mógł przed nią co najwyżej prędko spierdalać.
- Bycie tak szybkim musi ci zapewniać ogromne powodzenie wśród kobiet - syknęła, poprawiając chwyt na broni.
Obrazek

Archipelag Łez

28
POST BARDA


Vera polegała na swojej zwinności, ale jak mogła ją wykorzystać przeciwko komuś, kto poruszał się tak szybko, że niemal niedostrzegalnie dla oka? Kopniak miał Verę upokorzyć i tak się też stało. Ludzie Zekkiela zarechotali, gdy kobieta starała się szybko przekręcić na plecy. Tak jak przewidziała, kapitan chełpił się nadchodzącą wygraną.

- Kapitan Umberto! - Zawołał. - Mieliśmy się pojedynkować, nie wylegiwuj się! Na to przyjdzie czas później. Nie mówiliśmy nic o tym, że pojedynek będzie równy. Poza tym, to twoje braki są tu winne, nie moja przewaga.

Verze udało się zebrać na równe nogi, ale właśnie... Co z tego? Już moment później leżała z powrotem na deskach pomostu, posłana tam kolejnym kopniakiem od tyłu, wykonanym w podobnej manierze.

- Najwyraźniej mam powodzenie, nawet ty się przede mną wypinasz, dziewko! - Nie ustawał w kpinach. Uderzył Verę płazem po tyłku; zapiekło. - Nie jest za późno na poddanie się. Może jeszcze pozwolę ci legnąć obok mnie.

- Będziesz skomlał, draniu!- Przed szereg wyszedł Osmar, nie wytrzymawszy presji. Z toporkiem w dłoni stanął między kapitan i napastnikiem, nawet jeśli jego jednoosobowy mur mógł nie zdać się na wiele. - Psi chuju, walcz uczciwie!

- Uczciwość wymaga, by nikt nie wtrącał się w nasz pojedynek. - Odpowiedział Zakkiel. W jednym momencie znalazł się przed Osmarem, zbyt blisko, by było to bezpieczne. Czubek jego ostrza znalazł drogę do gardła krasnoluda, a Vera, mająca z ziemi widok na plecy bosmana, nie mogła wiedzieć, czy miecz rzeczywiście przebił skórę, czy Zakkiel tylko straszył. Vera usłyszała przerażony krzyk Oleny.
Obrazek

Archipelag Łez

29
POST POSTACI
Vera Umberto
Wiele rzeczy była w stanie znieść, ale nie coś takiego. Uderzenie płazem po pośladkach sprawiło, że coś się w niej zagotowało, a Vera ostatecznie straciła resztki rozsądku. Nikt nie pozwalał sobie na coś takiego i nikt pozwalać sobie nie będzie. Znów obróciła się na plecy i usiadła, a z jej gardła wydarło się wściekłe warknięcie. Była przygotowana na upokorzenie polegające na kilku lekkich ranach, niekoniecznie śmiertelnych, które służyłyby wyłącznie temu, żeby udowodnić coś jej i wszystkim zebranym. Na odrobinę krwi, utoczonej przed ostatecznym cięciem. Nie na taką bezczelność. Poczuła, jak ogarnia ją ślepa furia, a spojrzenie skupia się wyłącznie na tym jednym punkcie, który stanowiła roześmiana twarz Zekkiela.
- Pierdol się - odpowiedziała mu elokwentnie.
A potem Siwowłosy postanowił obrócić się do Osmara i zagrozić jemu. Tylko groził, prawda? Krzyk Oleny wynikał wyłącznie z tego, że felczerka bała się, że ostrze zostanie popchnięte dalej? Nie widziała, niczego nie widziała. Napędzana szczerą nienawiścią - choć i tak niewystarczająco, by była w stanie osiągnąć prędkość kapitana roszczącego sobie prawa do jej statku - poderwała się z desek pomostu. Krasnolud wciąż stał, więc chyba nic mu nie zrobił? Jeszcze?
Tytanicznym wysiłkiem woli zmusiła się do wyciągnięcia ręki w bok i wypuszczenia z dłoni miecza. Broń z brzękiem upadła na pomost, a sam ten dźwięk sprawił, że Umberto boleśnie zacisnęła zęby. Ostatni raz zrobiła to w Karlgardzie, gdy poddawała się niebieskim płaszczom. To wspomnienie rozwścieczyło ją jeszcze bardziej, ale jaką miała w tej chwili alternatywę? Pozwolić się dalej oklepywać po tyłku, jak karczemna dziewka, czy próbować trafić ostrzem w kogoś, kto poruszał się tak szybko, że nie nadążał za tym jej wzrok?
- Zostaw go - uniosła ręce, żeby Zekkiel zobaczył, że odrzuciła miecz i nie chce walczyć. Mimo, że w rzeczywistości chciała. Tak bardzo, kurwa, chciała. Jej spojrzenie na moment powędrowało w górę, na zebranych przy relingu załogantów i padło na Olenę. - Sovran - powiedziała krótko, licząc na to, że dziewczyna zrozumie, a jak nie ona, to ktokolwiek inny. Znów miała do czynienia z magią i to magią powinna z tym walczyć, a jedynym jej magiem był w tym momencie mroczny. Chciała zobaczyć, jak ręce i nogi Zekkiela łamią się jak patyczki. Bez nich już nie będzie taki prędki.
- Czego chcesz? - spytała. - Myślisz, że moja załoga za tobą pójdzie, jak mnie zabraknie? Jak zabijesz załoganta albo dwóch? Nie widzę powodu, dla którego miałaby to zrobić.
Obrazek

Archipelag Łez

30
POST BARDA
Zekkiel nie wydawał się odpuszczać, a jego ludzie i krasnoludy tylko podsycali jego zapał do poniżania przeciwniczki. Zupełnie zignorował powarkiwania Very, bo przecież miał na tacy nowy kąsek.

- Unieś trochę wyżej ten łeb. Ledwie wystaje ponad ziemię! - Ponaglił Osmara i szybko okazało sie, że jego ostrze zagnieździło się w jego brodzie, ale nie w tchawicy, jak się początkowo wydawało. Dotykając czubkiem ledwie podbródka bosmana, zmuszał go do uniesienia głowy.

- Ty bździno pierdolona! - Syczał krasnolud, ale nie chcąc stracić życia, musiał przychylić się do nakazu kapitana. Zadzierał łeb, gdy ostrze napierało na skórę. Dopiero brzdęk szabli Very kazał wszystkim zwrócić ku niej uwagę. Marynarze Zekkiela mogli nie wiedzieć, że widzieć Verę pokonaną nie było okazją, która nadarzała się codziennie.

- Co mówisz? Mam go zostawić? - Zekkiel uśmiechał się od ucha do ucha, nie wyłapując do końca imienia elfa. Było to ciężkie, gdy jego ludzie ciągle wiwatowali! - A więc oddajesz statek za tego łysego bydlaka? Jeszcze nikogo nie zabiłem, ale jeśli rzeczywiście oddajesz mi statek, nikogo nie zamierzam! Panowie, mamy nową łajbę! - Zwrócił się do swoich, cofając ostrze od szyi Osmara. Krasnolud mógł odetchnąć.

- Vera, cholera...! - Warknął mimo wszystko, ale nie mógł być na nią zły. Czy nie uratował jej życia swoją interwencją, a ona mogła tylko odwdzięczyć się tym samym?

Wesołe krzyki załogi Zekkiela ucichly w parę chwil, a zastąpiły je nawoływania pełnie zdziwienia i... narastającej trwogi. Tłum ludzi Umberto na pomoście rozstąpił się, by odsłonić między sobą Sovrana, tuż za którym trzymał się Corin. Oficer musiał sprowadzić go już wcześniej, nim Vera poprosiła o to Olenę. Elf odrzucił kaptur, stał wyprostowany, choć w towarzystwie marynarzy wydawał się niesamowicie drobny, jak również niezmiennie dziwaczny. Jego uważne spojrzenie przesuwało się po zebranych, by w końcu stanąć na Zakkielu.

- Co to jest, do cholery! - Dopytywał Zekkiel.

- Upokorzyłeś moją kapitan, badbashara. - Powiedział Sovran tak spokojnie, jakby tłumaczył zawiłości fabularne w Pięćdziesięciu Lycach, aniżeli wyzywał obcego człowieka. Nie dał po sobie poznać emocji.

- Co to za dziwoląg? Ha! Nie wystraszysz mnie-

Cokolwiek chciał powiedzieć Zekkiel, nie było mu dane skończyć myśli. Wrzasnął, gdy jego nadgarstek wygiął się nienaturalnie, a miecz wypadł z jego dłoni. Zatrzeszczały kości, gdy wyskakiwały ze swojego miejsca w stawach. Zaraz po prawym nadgarstku przyszła kolej na lewą kostkę, która podobnie wygięła się pod działaniem nieznanej siły. Zekkiel upadł na jedno kolano.

- Brać ich! - Wrzasnął Zekkiel. Jego ludzie unieśli bronie... ale nie zaatakowali. Miejscowi, którzy towarzyszyli rządcy, stanęli w jednym rzędzie z marynarzami Siódmej Siostry, którzy w dużej liczbie zeszli ze statku. Przewaga liczebna była znaczna. - Słyszycie?! Zabić ich!
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ziemie niczyje”