Archipelag Wysp

2
Taj'cah

Rozwiązana została sprawa zaginięcia dwójki najbardziej osławionych na Archipelagu bardów - Parii oraz Celestio. Oskarżona o porwanie barda Celestio (odnalezionego później w lochach pod rezydencją porywaczki) oraz próbę porwania bardki Parii, została niejaka Lady Lora Cendan. Do postawienia arystokratki przed sądem królewskim doprowadziła dobrze znana szlacheckiemu światkowi wdowa - baronowa Diane Bourbon. Sprawa wywlekła na wierzch rozmaite przewinienia oraz machlojki, mające w ich trakcie pokrzywdzić i zaszkodzić licznym szlachcicom w sposób wielokrotnie uwłaczający i niehonorowy, za to przysługujący się i powiększający majątek Lady Cendan. Dołączając do tego oszustwa podatkowe, szkodzące zarówno Królowi, jak i Królestwo, szlachcianka została skazana na śmierć przez powieszenie.
W rozwiązaniu sprawy przysłużyła się Paria, znana także jako Libeth von Darher, której baronowa użyczyła wcześniej swej pomocy w uniknięciu pojmania śladem Celestio. Podobnie jak baronowa, zyskała ona dzięki całej aferze nową sławę, zwolenników oraz adoratorów. Śmiało można powiedzieć, że obie kobiety stały się najbardziej pożądanymi obecnie partiami.
Trzy miesiące po aferze Lory Cendan, umiera porwany przez nią wcześniej bard Celestio. Ponoć nie potrafił on pogodzić się z utratą głosu, do którego doprowadziła go choroba po przetrzymywaniu w haniebnych warunkach. Wielbicielki mężczyzny w szoku.

Mniej więcej w tym samym czasie, dochodzić zaczęło do nienaturalnej ilości ataków oraz omdleń wśród śniących Domów Śnienia oraz wróżbitów na całym Archipelagu. Coraz mniej wieszczy oferuje przeprowadzanie seansów. Wewnątrz organizacji panuje chaos i poruszenie.
Dochodzi do coraz częstszych, masowych nieraz zaginięć wśród ludności zamieszkującej obrzeża miasta oraz opuszczających tereny miejskie. Królestwo powoli pochłania wewnętrzny niepokój.
Sprawie nie pomagają najnowsze doniesienia, według których monarcha Wysp zaczął rozsyłać wici po każdej lokalnej gildii handlowej, najemniczej, a także poza granice królestwa; widoczne są także wprowadzone obowiązkowe ćwiczenia oraz mobilizacja floty, którą w gwałtownym stopniu zaczęto rozbudowywać.
Korzystna dla Syndykatu sytuacja, razem z cofnięciem zakazu ścinania drzew na Kattok, pozwoliła grupie rozszerzyć swoje wpływy ze znaczącym naciskiem na dwór królewski, który zaczął ściśle współpracować z Tygrysami.

Archipelag Wysp

3
Taj'cah

Na obrzeżach stolicy wybudowano nową świątynię, ku czci młodej bogini - Iny. Jej kult szybko znalazł sobie na Archipelagu wielu popleczników. Postępowość mieszkańców miasta i fakt, że jest ono swoistym tyglem kulturowym, stanowi doskonały grunt dla kapłanów Iny i ich nauk, które zakładają nieustanny rozwój.

W stolicy Archipelagu pasja zawsze mogła odnaleźć swoje miejsce. Wiele rzeczy tu się ze sobą mieszało, wierzenia, kultury, wartości. Kult Iny powstał w sprzyjających warunkach tolerancji i fascynacji na nowości, gromadząc licznie w około siebie przede wszystkim młode ekscentryczne, acz inteligentne persony, szukające natchnienia w swej kreatywności. CI, którzy mieli w sobie żar pasji naturalnie znaleźli wspólny język i chęć eksperymentowania.

Za początkami kultu stali rzemieślnicy artyści, którzy nadawali nudnym przedmiotom użytku dziennego posmaku czegoś wyższego i nietypowego. Natchnienie, które ciągle do nich przychodziło, zmuszało ich do prób wyjścia ze znanych im metod. Minął ledwie rok, a warsztat cieśli zamienił się w laboratorium alchemików i konstruktorów, przyciągając to większe umysły, uwiedzione ilością rozciągających się możliwości. Dołączyły do nich gnomy i najbystrzejsze oraz zaraz rozgarnięte gobliny. Nowatorskie i zaskakujące podejście do starych problemów szybko zapewniło wynalazcom patronat magnatów, którzy nieustannie ścigali się między sobą w prestiżu swych dokonań.

Mając dostęp do środków, powstał warsztat, kuźnia, pracownia alchemiczna, a nawet dział stoczniowy. A w samym centrum kompleksu miała wystrzelić w kierunku niebios świątynia Iny, acz problem szybko pojawił się z samymi wyznawcami, którzy bardziej przejęci byli własną kreatywnością i samouwielbieniem, aniżeli organizowaniem struktur nowej wiary. W końcu wszystko co tworzyli było dziełem ich rąk, nieprawdaż? Arogancja była niezbędna w procesie twórczym, acz z pewnością nieodpowiednia wobec wyższego bytu.
Choć kult zaistniał w sercach ludzi, nie doczekał się oficjalnej odsłony, ani własnego kapłaństwa. Tylko ci, którzy szukali natchnienia z wielkim zaangażowaniem mogli go odnaleźć.

Tak też powstała Gildia Alchemików Archipelagu, a w środku kompleksu, gdzie miała być świątynia Iny stał wielki ociosany prostokątny głaz. Ten miał zamienić się w rzeźbę ukazującą samą boginię. Podobno artysta, który miał ją wyrzeźbić postradał zmysły, gdyż nie mógł objąć umysłem zmienności boskiego bytu, która objawiła mu się z prośbą uwiecznienia jej pośród żywych. To i też kamień stał, symbolizując sobą nieograniczoną możliwość tego czym mógłby się stać. Głaz był też jedyną i tajemniczą kapliczką bogini w całym Taj'cah, jak i na świecie. Zaś sama gildia cieszyła się mieszaną reputacją. Każde ich dzieło było wyjątkowe, acz właśnie niepowtarzalne, drogie i w zależności co to było to i czasami zawodne, jako że przekombinowane. W końcu w zarządzie mimo wszystko dominowały gobliny i gnomy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wieści ze świata”