Sala Południcy

2
POST POSTACI
Awaren
Gdyby ktoś kiedyś powiedział Awarenowi, że przyjdzie mu pewnego dnia nieoczekiwanie trafić do wyjątkowo obskurnej, wyjątkowo ciemnej, i wręcz niepokojąco pełnej najbardziej upiornych, niemal czarnomagicznie prezentujących się elementów tła-... Cóż. Prawdopodobnie szybko udałby się w najbliższe miejsce oferujące amulety ochronne, aby przez kolejnych kilka dni spędzać z siebie ewentualne fatum. Ot, na wszelki wypadek.
Gwoli ścisłości - żadna z nóg Awarena NIGDY-PRZENIGDY nie przekroczyła progu ani jednej, ba, ani połowy tawerny, oberży, karczmy, etc, etc. Nawet nie dlatego, że ich jakoś celowo unikał. Z początku nie miał ku temu okazji (ponad 20 lat spędzone na Akademii, głównie wśród książek i własnych eksperymentów), później, uh, tym bardziej jej nie miał, zbyt zajęty gubieniem się gdzieś po dżunglach oraz trafianiem do niewoli. Trzykrotnym trafianiem do niewoli. Niewolnicy z reguły nie gościli w żadnych przybytkach, do których nie zaciągali ich ich panowie, bo i zresztą czemuś mieliby to robić? Obecnie, już jako (teoretycznie) wolny elf, nie miał z kolei czasu ani głowy na podobną ekstrawagancję i nie do końca był pewien, czy by jej chciał. To jest, gdyby sytuacja go do tego rzecz jasna nie zmusiła.

Wciskając plecy mocniej w kamienną ścianę za sobą, a palce w podany mu dopiero co kufel, którego zawartości wciąż nie odważył się uszczknąć, dziko wodził ślepiami od jednego punktu pomieszczenia do drugiego. Nie miał pojęcia, skąd się tutaj wziął! Ostatnią rzeczą, jaką pamiętał, były stosy czekających na sprawdzenie, podpisanie i przekierowanie dalej dokumentów, dawno zimna kąpiel i jeszcze zimniejsze śniadanie-... A-Albo kolacja? Nieważne! Problem w tym, że najpierw był tam, teraz tu i nieważne, ile razy się nie uszczypnął, nie wyglądało wca;e na to, żeby był to efekt zaśnięcia nad swoimi obowiązkami!
Foighidneach

Sala Południcy

3
POST POSTACI
Paria
Ubrana w swoje standardowe, zwiewne i barwne szaty, Paria wparowała do sali jak do siebie. Jeszcze tu nigdy nie była, ale w niczym jej to nie przeszkadzało. Przewieszona przez plecy lutnia czekała tylko na odpowiedni moment, by ściągnąć na siebie wzrok publiczności, ale ten moment jeszcze nie nadszedł - w pomieszczeniu było za mało ludzi, potrzebowała większej publiczności. Libeth sprężystym krokiem weszła do środka, pobrzękując chustą z metalowymi blaszkami, jaką przewieszoną miała przez biodra. Wiedziała, że przyciąga spojrzenia, ale przecież o to w tym wszystkim chodziło, prawda? Przynajmniej przez lata praktyki nauczyła się już, żeby sakiewkę chować w trudno dostępnych miejscach, pod warstwami tkaniny.
Podparła dłonie na biodrach i rozejrzała się za sceną, ale nie znalazła tu żadnej. Był za to kominek, zawsze mogła przysiąść przy nim. Ku ogniowi naturalnie kierowały się ludzkie spojrzenia, a ona miała na niego dodatkowy wpływ. Jak się postara, będzie mogła stworzyć cienie, tańczące wśród płomieni. Tego jeszcze nie próbowała, więc podekscytowana tym pomysłem, ruszyła w tamtą stronę, by zająć dla siebie jakieś odpowiednie miejsce, z którego miałaby widok na całe pomieszczenie... i gdzie całe pomieszczenie miałoby widok na nią.
Wtedy też jej wzrok padł na tę biedną, przerażoną istotkę, skuloną przy jednej ze ścian. Jakże zrobiło się jej szkoda! Przecież nie mogło tak być, żeby ktoś w samotności dogorywał w kącie, w miejscu takim jak to! Na pierwszy rzut oka była to elfka, delikatna i przestraszona. Może obawiała się tych głośnych, podpitych już mężczyzn? A może przyszła tu z kimś, a ten ktoś postanowił zostawić ją samą? Tak czy inaczej, trzeba było się nią zaopiekować. Paria miała zbyt dobry humor, żeby za punkt honoru nie postawić sobie poprawienia kobiecie nastroju.
- Wszystko w porządku, słońce? - zagadnęła, podchodząc do nieznajomej z promiennym uśmiechem i dłońmi splecionymi za plecami. Była tak przyjazna, jak tylko dało się być i chyba nie mogłaby wydawać się mniej niebezpieczna, prawda? Jej nie musiała się bać. - Czemu tak stoisz, jak słup podpierasz ścianę?
Objęła nieznajomą w pasie i pociągnęła ją w stronę stołu, przy którym i tak planowała usiąść. Towarzystwo zawsze było przez nią mile widziane, w szczególności nowe, a w jeszcze większej szczególności takie, które stanowiło wyzwanie. Już ona pomoże jej się rozluźnić!
- Jestem Paria, chociaż pewnie już mnie słyszałaś. A jak mnie nie słyszałaś, to z pewnością słyszałaś o mnie - zaśmiała się. - Piękny dziś jest dzień, prawda? Słońce od rana, ani chmurki na niebie, a wcale nie jest tak gorąco, żeby ubrania kleiły się do skóry i dzięki bogom za to! Nie to, żeby bogowie nie mieli nic ciekawszego do roboty, niż zastanawianie się, co się dzieje z naszymi ubraniami - trajkotała, prowadząc do stołu biednego Awarena, który znów został wzięty za kobietę. - Co tam masz? Daj spokój, piwo będziesz pić... zaraz jakąś butelkę wina upolujemy. Jak się nazywasz? Wszystko dobrze?
Obrazek

Sala Południcy

4
POST POSTACI
Krinndar
Krinndar nie był osobą dużych gabarytów. Brakowało mu szerokości, by uznać go za barczystego, nie wyrósł na tyle, aby być po prostu wysokim, nawet brzuch i uda, choć ponadprzeciętne, wciąż nie pozwalały mu zasługiwać na miano grubego! Elf musiał nadrabiać ekstrawagancją, by zostać zauważonym, dlatego też wybierał zwiewne ubrania w wyrazistych kolorach i wprost przesadzał z ozdóbkami. Wcześniej tego dnia znalazł świątyni ułamany kwiat poisencji i choć wszystko było przeciw jego pomysłom, nie słuchał rozsądku i nie zawahał się, by wpleść go w wypłowiałe na słońcu włosy. Nieprzyzwoita ilość kolczyków, parę bransoletek i wisiorek, będący jedynie najbardziej reprezentatywnym fragmentem pawiego pióra zawieszonym na łańcuszku dopełniały wyglądu - Krinndar był gotów, by pójść w miasto!

Wkrótce jednak okazało się, że Taj'cah miało wiele do zaoferowania, nawet ponad to, co Krinndar już znał i gdzie bywał. Stopy same go niosły, gdy przekraczał próg dziwacznej karczmy, jakby wyjętej żywcem z innej części Herbii! Nie była jasna i przyjemna, kolorowa, zatłoczona, wesoła - wręcz przeciwnie!

- Ojejku, jejku, jejku... - Mruczał do siebie, gdy rozglądał się po pomieszczeniu. Nad kominkiem dostrzegł zatknięte w murze czaszki i miał wielką nadzieję, że nie są prawdziwe!!! - Bogini, chroń mnie! - Jęknął w modlitwie, choć nie omieszkał dotknąć, wydawałoby się, kłów zatkniętych przy wejściu. Powinien cofnąć się, wrócić na znane uliczki i pójść do jakiegoś milszego lokalu, ale... gdzie właściwie znajdował się ten? Z której strony miasta? Nie miał pojęcia, gdzie poprowadziły go kroki i nie potrafił przypomnieć sobie drogi.

Szczęśliwie w karczmie nie było oprychów, którzy mogliby czyhać na jego młode, niewinne ciało, a jedynie dwie śliczne kobiety. Jedna z nich wydała mu się wyjątkowo znajoma, choć początkowo nie przypisał twarzy do wspomnienia.

- Przepraszam? Przepraszam, że przeszkadzam? - Zagadnął przyjaźnie, zbliżając się do dziewcząt. - Przepraszam, to może zabrzmieć tak niemądrze! Nie jestem zbyt bystry, ehehe... wiecie może, gdzie jesteśmy? To znaczy, w jakiej części miasta? Myślę, że się zgubiłem! Na boginię, musiałem naprawdę mocno się zamyślić, bo doszedłem aż tutaj... - Wyjaśnił uczynnie, choć nikt nie pytał. Kiriemu to nie przeszkadzało. - Wiecie, moje śliczne, w którą stronę jest port? I... och. Och, na boginię! - Nagły entuzjazm rozjaśnił jego twarz i aż podskoczył w miejscu, nie mogąc wystać przez emocje. Przecież wiedział, gdzie widział tę kobietę!! - Ty jesteś Paria, prawda? Ta Paria? Widziałem twoje występy!! - Pochwalił się, podchodząc zaraz bliżej. - Z bliska jesteś jeszcze piękniejsza~ - Pochwalił i z trudem przeniósł spojrzenie na towarzyszącą Parii elfkę. Nie dlatego, że była nieprzyjemna dla oka; to bardka kradła całą uwagę! - Ależ masz piękne włosy! Tak ci zazdroszczę! - Pochwalił też Awarena. - Moje nie chcą rosnąć i szybko się łamią... - Przeczesał palcami jasne kosmyki wystające z krótkiego kucyka. - Wszystko w porządku? Masz taką niepewną minę... pewnie przeszkadzam? Ach, Krinn dała mi wiele, ale nie ogładę! Bardzo przepraszam, na pewno przeszkadzam! Po prostu chciałem podejść, przywitać się! To wielki zaszczyt! Bardzo chciałem cię poznać, od kiedy zobaczyłem cię na scenie, ale teraz nie wiem, co mówić!! Mam na imię Krinndar, jestem ze świątyni Krinn. - Przedstawił się w końcu. - Już, już wam nie przeszkadzam! - Obiecał, ale nie odsunął się jeszcze. Jak mógłby, gdy stała przed nim ta wspaniała, jedyna Paria? Jaka była jej tajemnica? Jak udało jej się porwać tłumy?!
Obrazek

Sala Południcy

5
POST POSTACI
Awaren
Pomimo przyjęcia strategicznej postawy "przykurczonego i niegroźnego", by wydawać się choć odrobinę mniejszym i nieinteresującym, tak jak to praktykował przez lata pracy w pałacu, pewna niewysoka, za to emanująca pewnością siebie i energią, całkiem ludzka na pierwszy rzut oka kobietka postanowiła go obrać za swój cel. Dostrzegł ją oczywiście praktycznie od wejścia. Jak mógłby nie? Poza nim samym była tu chyba obecnie jedyną osobą, której przyodzienie kompletnie nie pasowało do atmosfery ani wystroju. Było zbyt kolorowe, zbyt bogate, zbyt... Intensywne i żywiołowe. Podobnie, jak i ich właścicielka. Jego własna, piaskowa tunika z brunatnymi elementami i haftami, sięgająca za kolana i przepasana na biodrach grubym, materiałowym pasem, nie była nawet w połowie tak szałowa. Właściwie - wcale nie była. Nie na dalekim, gorącym Zachodzie. Nie gwoli Karlgardzkiej mody. Tutaj jednak? W ponurej, ciemnej i przyjemnie chłodnej tawernie, której wystrój nijako nie kojarzył mu się z żądną częścią Urk-hun? Tutaj wyglądał niemalże krzykliwie!
Kobieta miała zbyt jasną cerę i włosy, żeby pochodzić z tej części regionu. Prawdopodobnie przybyła tu w interesach? Być może z rodziną. Wyglądała na panienkę z dobrze prosperującego domu. Może córkę jednego z Kerońskich handlarzy? Co najważniejsze jednak nie wyglądała zbyt groźnie. Awarenowi udało się nawet nerwowo uśmiechnąć na jej pierwsze słowa, nie mając zbyt dobrego wyjaśnienia na swoją obecną sytuację. Bo niby co miał powiedzieć? Że nie do końca wiedział, co tu robi, ani jak się tu znalazł?
- Cóż... - zaczął cicho i niepewnie, zastanawiając się, jak duże były jego szanse na dowiedzenie się czegoś przydatnego, przy jednoczesnym uniknięciu pytań. Dalsze słowa ugrzęzły mu jednak w gardle, zastąpione z kolei koszmarnym jękiem, który rozbrzmiał jedynie w jego własnej głowie.
Nie znowu...
Zapewne poczerwieniałby z zażenowania, gdyby jeszcze był zdolny je odczuwać. Biorąc jednak pod uwagę, jak wiele razy przytrafiały mu się podobne sytuacje, w tym i wśród przedstawicieli jego własnej rasy, rzadko jeszcze czuł coś ponad nieco odrobinę być może dołujące rozczarowanie.
Żywiołowa natura nazywającej siebie "Parią" kobiety nie pozwoliła mu jednak zbyt długo utyskiwać. Zwłaszcza, gdy w miarę kontynuowania swojego monologu postanowiła przymusem oderwać Awarena od przytulnej, bezpiecznej ściany i poprowadzić go w tylko sobie znanym kierunku. Robiąc automatycznie wielkie oczy, jeszcze mocniej objął palcami kufel, prostując się sztywno. Był od niej dużo wyższy, ale i to nie przeszkadzało jej go prowadzić tak, jak tylko się jej widziało.
Chwila. Co miała na myśli insynuując, że powinien ją znać? Czyżby była kimś ważnym? Chyba nie należała do żadnej delegacji, o której powinien wiedzieć? Miał szczerą nadzieję, że nie! Nie, nie, nie. Na pewno nie. Nie wydawała się go znać, i dlaczego by miała? Może była ważna... W mieście. Razem z rodziną? Może robili tu naprawdę ważne interesy i zyskali już jaką taką sławę wśród mieszkańców? Na razie lepiej szerokim łukiem pominąć tę kwestię! Źle byłoby wyjść na nieobytego.
- Ah! Tak! Piękny! Bajeczny wręcz! Zdecydowanie! Niemal żal spędzać go w równie ciemnym, zdawałoby się, opuszczonym przez tych samych bogów przybytku, hahaha! - zaczął więc przytakiwać i śmiać się nerwowo, jako że w tym był zawsze dobry. Potrafił też trajkotać o wszystkim i niczym, kiedy trzeba! Żaden problem! Da sobie radę! Dopóki nie zacznie za bardzo skupiać się na tym, że wciąż nie ma pojęcia gdzie jest ani jak się tu znalazł, dopóki nikt nie wydawał się tu groźnie na niego patrzeć i grozić mu w jakikolwiek sposób, na pewno jakoś z tego wyjdzie! Chyba. Prawdopodobnie.
Przełykając ślinkę i zerkając samemu do swojego nietkniętego kufla, Awaren otworzył i zamknął znowu usta. To nie tak, że zamierzał pić to... Piwo. Piwo, huh? Jego koledzy z Akademii lubili nazywać je "kiepsko przefiltrowanymi szczynami". Nie był pewien, czy chce się przekonywać, czy rzeczywiście tak smakują.
- Właściwie - zaczął, biorąc głębszy wdech. - Nie jestem-... - zaczął i nie dokończył, ponieważ kolejna, wyjątkowo głośna, kolorowa i emanująca nadmiarem energii jednostka zbliżyła się do ich dwójki.
Elf. Tym razem był to elf. Wschodni Elf. Obwieszony... Niebanalną ilością błyskotek. Awaren podejrzewał, że mógłby spokojnie konkurować z niektórymi z lubującymi się w takowych konkubinami cesarza.
Wzdychając w duchu i zapalając kolejny, mały stosik dla swojego męskiego ego, uśmiechnął się jedynie wyuczenie grzecznie do nieco wyższego, ale wciąż niedorównującemu mu wzrostem kuzyna. Kolejny podróżny, jak widać. Tym razem z Archipelagu. Byłby pewnie i jemu przytakiwał, gdyby coś nie przykuło jego uwagi.
- Po-Poczekaj chwilę, proszę! - postanowił zaryzykować wtrąceniem się w obawie, że po rozpoznaniu kobiety (a więc naprawdę była sławna w okolicy, choć z zupełnie innego powodu, niż zakładał!), dwójka za bardzo się wzajemnie nakręci. - Czy ty też... To znaczy... Nie do końca wiesz, jak tu trafiłeś?
Foighidneach

Sala Południcy

6
POST POSTACI
Paria
Elfka była dość imponującego wzrostu, więc Paria założyła, że ma do czynienia z jedną z tych Wysokich, nie tylko dosłownie. Może to była pewna wspólna cecha ich rasy, hm? Nieumiejętność odnalezienia się w towarzystwie, nawet jeśli zupełnie inaczej objawiało się ono u znajomego jej Ferrosa, a inaczej u tej tutaj? To nic, Libeth radziła sobie i z takimi przypadkami. Zdecydowanie nieznajoma potrzebowała się rozluźnić, biorąc pod uwagę, że prowadzenie jej do stołu było porównywalne do pchania przez karczmę kamiennego posągu.
Nie zdążyła poważniej zaangażować się w rozmowę z nią, bo zanim dobrze zajęły swoje miejsca, dołączył do nich ktoś trzeci. Kolejny elf! Jego zachowanie nie było dla Parii niczym obcym, choć nie każdy zalewał ją na dzień dobry takim potokiem słów. Mimo to jej spojrzenie rozpromieniło się, a uśmiech poszerzył. Zdjęła lutnię z pleców i przewiesiła ją przez swoje krzesło.
- Tak, to ja, bardzo mi miło! Cieszę się, że podoba ci się to co robię. Dziś planuję wystąpić tutaj, jeśli planujesz zostać dłużej to będziesz miał okazję mnie posłuchać. Masz piękne kolczyki - odpowiedziała, zupełnie pomijając pytanie, jakie Krinndar zadał na początku. Tak jakby przeleciało ono jakoś ponad nią i nie zasłużyło na jej uwagę. Zresztą jak miała się zajmować drogą do portu, kiedy trafiła na fana?
- Chcesz usiąść z nami? Czy masz jakieś towarzystwo? - spytała, podnosząc się z miejsca. - Koleżanka zdecydowanie potrzebuje rozluźnienia, więc w sumie pójdę po butelkę jakiegoś, zaraz wracam.
Zdążyła zrobić dwa kroki w kierunku baru, zanim padło pytanie, które zatrzymało ją w miejscu. Bo gdy tak się nad tym głębiej zastanowiła, ona też nie miała pojęcia, jak tu trafiła. Opuściła wzrok na swój strój. Przecież... Przecież wcale nie zamierzała tu grać. Nie planowała tu być. Ostatnie wspomnienia, jakie miała, wiązały się z lekcją magii w Domu Śnienia. I to całkiem ciekawą, bo praktyczną. Czy coś poszło nie tak? Przez nieudane zaklęcie straciła pamięć kilku dni? To nie wydawało się możliwe.
- Poczekajcie, co? - wróciła do stołu i oparła o niego rozprostowane dłonie. Przeskoczyła spojrzeniem z jednego na drugie, a potem zerknęła przez ramię, oceniając tych, którzy przybyli tu przed nimi. - Ja... Ja też nie wiem, gdzie jesteśmy. Wygląda jak północna strona miasta, gdybym miała zgadywać. Ale jestem pewna, że tu nie szłam. Zresztą znam wszystkie karczmy w Taj'cah i to nie jest jedna z nich. Chyba, że otworzyło się coś nowego...? Ale nie wygląda na nowe.
Obrazek

Sala Południcy

7
POST POSTACI
Krinndar
Reakcja Parii mogła spowodować tylko jedno: kolejną falę szczęścia, która zalała Krinndara. Elf uśmiechnął się jeszcze szerzej i złożył przed sobą ręce jak do modlitwy.

- Podoba? Och, oczywiście, że mi się podoba! Sam trochę śpiewam... ale razem z moją trupą nie dorastamy ci do pięt! - Chwalił kobietę, na nowo podskakując w miejscu. - Na pewno grałaś już przed królem, prawda? Ach, musiałaś, jestem pewny! - Nawet jeśli tak nie było, jak Paria mogłaby zaprzeczyć i zniszczyć jego naiwne wyobrażenie? - Podobają ci się? - Zaraz złapał się za długie uszy. - Dziękuję! I tak, chętnie z wami usiądę! Wydaje się, że na razie i tak jesteśmy tu tylko we troje. Jak ci na imię, śliczna?

Krinndar widząc, iż towarzysząca Parii elfka czuje się dość niepewnie w towarzystwie, posłał jej szeroki uśmiech, a następnie bez pytania siadł zaraz obok niej. Wiedząc, iż nie ma nic lepszego i bardziej podnoszącego na duchu, niż bezpośredni dotyk, objął ramię Awarena i lekko przycisnął się do jego boku.

- Jak ja tu trafiłem? Ojej, tak jakoś... to znaczy, szedłem gdzieś? - Elf zatrzymał się na chwilę, by zebrać myśli, ale uścisk na ramieniu pięknej, nowej przyjaciółki nie zelżał. - Szedłem miastem... nie wiem, mmm!! - Wydał z siebie zdenerwowany pomruk i zmarszczył ciemne brwi. Nie miał pojecia, jak się tu znalazł! - Nie wiem, chyba zabłądziłem? Ale jak mogłem zabłądzić w Taj'cah? Mieszkam tu od urodzenia! - Pochwalił-pożalił się, opierając na moment policzek o ramię Awarena. - Musiałem się zamyślić i zboczyć z drogi! Ostatnio poznałem jednego przystojnego rycerza, ciągle zajmuje moje myśli! Pani Krinn nie pozwala mi spocząć! - Zaśmiał się, wspominając Leosa. Potarł własny nos, nieco zawstydzony tym wyznaniem.
Obrazek

Sala Południcy

8
POST POSTACI
Awaren
Wymiana uprzejmości oraz komplementów pomiędzy pozostałą dwójką była odświeżająca i niemalże nostalgiczna. Awaren nie brał udziału w niczym podobnym od czasu opuszczenia Nowego Hollar. Orkowie nie byli specjalnie znani z etykiety i nawet gdyby nie trafił między nich w takich, a nie innych okolicznościach, wciąż nie miałby na co liczyć z uwagi na swoje mierne umiejętności oraz gabaryty. Tu jednak, siedząc w nieznanym, zimnym na pierwszy rzut oka przybytku, nawet jemu udało się otrzymać komplement. I to od osoby kompletnie mu obcej. Niezależnie od tego, czy miał w tym ukryty cel, czy też nie, wciąż dziwnie miło było usłyszeć coś, co nie brzmiało odgórnie, jak zwyczajna drwina.
Przeczesując bezmyślnie część włosów, która opadała mu na ramię, a podobnie jak większość wymsknęła się dawno temu z wysokiego koka, Awarenowi niemalże udało się na moment rozluźnić. Niemalże. Dłoń, która objęła jego ramię, szybko sprawiła, że ponownie ściągnął łopatki. Gest nie był mu kompletnie obcy. Podobne sytuacje miewały miejsce, gdy, podobnie jak teraz, brany był za kobietę. Pomyślałby kto, że powinien się do tego już przyzwyczaić.
- Nazywam się Awaren i dziękuję za komplementy, ale... - spoglądając na elfa, uśmiechnął się z zakłopotaniem, absolutnie pewny kolejnej reakcji, jaka musiała nastąpić. - Hahaha... Nie jestem kobietą...?
Na tym etapie zazwyczaj oczekiwał niedowierzania, dociekania, złośliwości tudzież odruchowego odstąpienia przez drugą osobę, tudzież ewentualnego przejawu złości. Niezależnie jednak od reakcji, zarówno odpowiedź Parii, jak i Krinndara niemal pozbawiła go tchu w następnym momencie.
- Taj-...! - niemal się zapowietrzył, czując nieprzyjemny, choć niezupełnie obcy uścisk w klatce piersiowej. Gdyby Awaren miał tyle samo siły, co obecnie nerwów, prawdopodobnie właśnie zmiażdżyłby trzymany między dłońmi i zaciekle przyciskany do klatki piersiowej kufel. - Taj'cah? Jesteśmy... Jesteśmy w Taj'cah?- wykrztusił słabo, spoglądając to na jedno, to na drugie w nadziei, że zaraz dowie się, że to tylko głupi żart.
Jakie Taj'cah? Co za Taj'cah?! Na pewno nie to, leżące na dalekim, dalekim, bardzo daleki Archipelagu Wschodnim?! Taj'cah oddalone o całą długość Wschodnich Wód?!
Foighidneach

Sala Południcy

9
POST POSTACI
Paria
Na pytanie o występowanie przed królem Libeth odpowiedziała tylko szerokim, znaczącym uśmiechem. Cóż, nie było jej to jeszcze dane, ale Krinndar nie musiał tego wiedzieć, prawda? Tyle już plotek krążyło po mieście na jej temat, że kolejna nie będzie niczym nadzwyczajnym, a taka będzie nawet mile widziana.
Wtedy elfka się przedstawiła... po czym przestała być elfką. Libeth zamarła, a jej duże oczy zrobiły się jeszcze większe, gdy dotarło do niej jak duże faux pas popełniła. Uniosła dłonie do twarzy, zakrywając nimi usta i rozpaczliwie zastanawiając się, co ma teraz powiedzieć, żeby zrekompensować mu ten okropny błąd. Teraz, gdy patrzyła na nią... na niego z tą świadomością, faktycznie, to była po prostu kwestia pewnej delikatności w jego urodzie. Ale był wysoki, jego klatka piersiowa nie wykazywała żadnych... wypukłości, a głos nie musiał być niskim głosem kobiecym, mógł być wysokim męskim. O bogowie! Jaką musiała mu zrobić przykrość! Nic dziwnego, że tak się spiął, gdy zaczęła do niego mówić i ciągnąć go w stronę stołu.
- Przepraszam! Przepraszam! Tak strasznie mi głupio! - płynnym ruchem opadła na krzesło obok Awarena, po drugiej stronie niż Krinndar. - Tutaj... jest trochę ciemno, a ja czasem nie przyglądam się zbyt dokładnie... I masz naprawdę piękne włosy. Niejedna kobieta by ci pozazdrościła. Ja zazdroszczę, tak samo jak Krinndar. Moje zupełnie nie chcą się układać. Poza tym znam tylko jednego wysokiego elfa i jest strasznym prostakiem i z twarzy też nie jest zbyt przyjemny. Strasznie cię przepraszam, zamówię ci zaraz coś dobrego w ramach rekompensaty. I wino, tak, jak mówiłam. Nie wyglądasz, jakbyś lubił piwo.
Uniosła brwi w reakcji na jego przerażenie i rozejrzała się niepewnie po pomieszczeniu.
- A gdzie indziej mielibyśmy być...? - spytała. - Ty... Ty nie jesteś z Taj'cah? Skąd, w takim razie?
Obrazek

Sala Południcy

10
POST POSTACI
- Awaren! Awaren!! - Powtórzył Krinndar bez większego sensu, jakby smakując imię na języku. Oczywiście, że nie puścił elfa, nawet w momencie, gdy ten przyznał się, iż nie jest kobietą. - Nic nie szkodzi! Co to zmienia? - Zapytał z uśmiechem, na moment opierając brodę na ramieniu elfa. Ich twarze znalazły się blisko, dla niektórych może nawet zbyt blisko. Kiri początkowo nie zamierzał się odsuwać, ale Paria znów wspomniała włosy elfa.

Przestrzeni między Awarenem i Krinndarem przybyło, gdy ten drugi odsunął się, tylko po to, by móc wygodniej ująć kosmyki, które uciekły z koczka. Wyciągnąwszy poisencję z włosów, wsunął ją w upięcie nowego kolegi.

- Wysocy elfowie są zazwyczaj tacy piękni... - Westchnął, przeczesując palcami włosy Awarena. - Paria ma rację, jesteśmy w Taj'cah. Och, kochany! - Zaśmiał się. - Nie wiesz, w jakim mieście jesteś?
Obrazek

Sala Południcy

11
POST POSTACI
Awaren
Reakcje obydwu indywiduów były co najmniej... Interesujące.
- Huh...? - wydał z siebie nieprzemyślenie nieelegancko. Zamrugawszy szybko kilka razy, zastygł z uprzejmym uśmiechem na ustach. Bycie przepraszanym za cokolwiek było dziwne. Nienaturalne i niekomfortowe. Głównie przez fakt, że to on z reguły stał po stronie przepraszającego. Na okrągło, gwoli ścisłości. Już bliskość, na jaką pozwalał sobie w stosunku do niego Krinndar, była mniej niewygodna, niż to. Co nie znaczyło, że czuł się z nią swobodnie. Czy jednak było mu z tego powodu niezręcznie? I tak, i nie. Nie takie rzeczy przychodziło mu znosić i nie do takich osób przychodziło mu się cierpliwie, choć nerwowo uśmiechać, gdy, jak teraz, nie miał możliwości wybrania lepszej drogi ucieczki.
- Nie, nie, nie! Nic nie szkodzi, naprawdę! - zaczął więc odruchowo zaprzeczać, zgadzając się niechętnie w duchu ze swoim wschodnim kuzynem, iż istotnie niewiele to zmieniało. - Jestem już do tego przyzwyczajony, hahaha! Gdybym otrzymywał jeden ząb za każdym razem, gdy ktoś mnie myli z kobietą, i mam tu na myśli, także w pełny świetle, zdołałbym do tej pory zarobić małą fortunę! Nie ma się czym przejmować! - uspokajał ludzką kobietę, która z sekundy na sekundę wydawała się coraz bardziej przekonująca ze swoją szczerością. Podobnie zresztą jak Krinndar. Swoboda, z jaką się wypowiadali i okazywana sympatia przychodziły im naturalnie i niewymuszenie.
Zerkając z ukosa na drugiego elfa, na moment mocniej zacisnął palce na kuflu, zanim zdecydował się je niemal zupełnie rozluźnić, wychodząc naprzeciw bardzo nieoczekiwanego gestu.
- Ah, uh... Dziękuję? - odpowiedział, znowu popatrując to na jedno, to na drugie, gdy powtórzone zostały komplementy dotyczącego jego włosów. Tak, cóż, może i jego uroda uznawana była za zbyt kobiecą, ale nigdy nie nienawidził tego, jak wyglądał. Czuł się ze sobą dostatecznie dobrze, żeby zawsze dbać o swój wygląd, niezależnie od standardów oraz warunków życia. Mógł zapominać o posiłkach, ale nie zapominał o kąpielach! No... Może co najwyżej do ich wystygnięcia, jeśli akurat przyszło mu się rzucić w wir zadań i obowiązków.
Awaren czuł, jak coś się mocno skręca w jego żołądku, gdy obydwoje raz jeszcze potwierdzili ich prawdopodobne położenie. Kolejne, czułe gesty ze strony Kiriego zostały dużo łatwiej zignorowane dzięki chwilowemu, głośnemu szumowi w uszach.
Otworzył usta, zamknął, pokręcił głową i wreszcie uniósł maltretowany kufel do ust. Zdołał wciąż trzy spore łyki, zanim rozkaszlał się za sprawą smaku. Marszcząc brwi i krzywiąc się z obrzydzeniem, odstawił naczynie na blat przed sobą.
- Taj'cah - powtórzył głucho, wplątując długie palce drących dłoni we włosy po bokach głowy, starając się nie wpaść w panikę. - Oczywiście, że nie jestem z Taj'cah. Jakim sposobem, skoro... Skoro jeszcze chwilę temu znajdowałem się we własnej komnacie w Karlgardzie? - spytał stołu, pochylając się nad nim ze zdesperowanym uśmiechem.
Czyżby znowu został porwany? ...od ostatniego razu minęło przecież zaledwie kilka miesięcy! Dlaczego to zawsze na mnie musi padać? Niech ktoś inny wreszcie przejmie rolę damy w opresji, proszę!
Foighidneach

Sala Południcy

12
POST POSTACI
Paria
Musiała przyznać, że bezpośredniość, jaką Krinndar wykazywał w kierunku Awarena, była dla niej co najmniej zaskakująca. Z drugiej strony, czy powinno ją to dziwić? Mówił, że jest ze świątyni Krinn, więc zapewne taka natychmiastowa swoboda była dla niego czymś naturalnym, codziennym. Libeth była otwarta, ale nie do tego stopnia. Nie wprawiało jej to w dyskomfort, bo nie była celem jego afektu, więc po prostu przyglądała się im z rozbawieniem w oczach.
Z rozbawieniem, na które pozwoliła sobie, gdy Awaren upewnił ją, że nie ma jej za złe tego karygodnego błędu. Wciąż nie wierzyła, że powiedziała coś tak głupiego. Naprawdę powinna zacząć czasem myśleć o konsekwencjach, zanim coś powie, zamiast pleść co jej ślina na język przyniesie. Nic by się nie stało, gdyby poświęciła te kilka sekund więcej na przyjrzenie się elfowi, zanim uznała go za rozpaczliwie potrzebującą dziś towarzystwa kobietę. Kto to widział w ogóle, kobietę tak wysoką?! Już samo to powinno obudzić w niej jakieś wątpliwości. Korzystając z faktu, że Krinndar zajmował się czułym wplataniem kwiatów w ciemne włosy Awarena, sama skoczyła do baru i zamówiła do ich stolika słodkie wino i orzechy. Wróciła do elfów dokładnie w chwili, w której wysoki przeżywał kryzys egzystencjalny, orientując się, że nie jest tam, gdzie powinien być. Usiadła z powrotem na krześle obok niego.
- W Karlgardzie? - powtórzyła z niedowierzaniem, marszcząc brwi i rozwijając w głowie mapę świata. Skupiła się, by przypomnieć sobie gdzie dokładnie leży to miasto, a gdy to do niej dotarło, znów szeroko otworzyła oczy. - Jesteś z kontynentu?! Przecież to kawał drogi!
Widząc, jak rozpaczliwie łapie się za włosy, delikatnie wyciągnęła z nich jedną z jego dłoni, a potem wsunęła w nią kielich napełniony winem, które ktoś zaskakująco szybko dostarczył im do stołu. Drugie naczynie napełniła dla Krinndara, a trzecie dla siebie. Wino miało rześki, owocowy zapach, ale nie smakowało jak żadne, którego miała okazję spróbować do tej pory. Przesunęła palcem po brzegu kielicha.
- Pij, pij, alkohol pomaga poradzić sobie z każdym problemem. Na jakiś czas, przynajmniej - poklepała Awarena po przedramieniu, zanim zamyśliła się, usiłując przypomnieć sobie drogę do karczmy, w której siedzieli. I choć bardzo starała się prześledzić w myślach swoje kroki, które doprowadziły ją tutaj, nie sięgały one poza Dom Śnienia. Nie potrafiła tego zrozumieć.
- Ja... - zmarszczyła brwi. - Moja obecność tutaj wydawała mi się naturalna, ale kiedy teraz się nad tym zastanawiam, to też wcale się nie wybierałam do karczmy. Było chyba samo południe, a ja miałam lekcję. Te lekcje nie są tak nudne, żebym przysypiała - w jej oku na ułamek sekundy pojawiły się psotne iskierki. Kiedy pojawiała się nuda, Libeth miała wiele sposobów, by się jej podczas tych lekcji pozbyć, choć zwykle wtedy bezpowrotnie przepadała szansa, że czegoś się tego dnia faktycznie nauczy. - Więc to raczej nie jest sen. Zresztą, jesteś całkiem rzeczywisty. I Krinndar też. W snach twarze są rozmyte i zaraz się je zapomina.
Obrazek

Sala Południcy

13
POST POSTACI
Krinndar
Kiri zaśmiał się wesoło, nie do końca zdając sobie sprawę z myśli, które przeskakiwały przez głowy Awarena i Parii. On nie miał się czym martwić, bo ciągle byli w Taj'cah, a do tego znalazł sobie nowych kompanów tej nocy! I to nie byle jakich!!!

- Zęby? - Zdziwił się tylko, gdy w pierwszym momencie nie zrozumiał, że chodzi o walutę. - Ach, chodzi o pieniądze! Twoja uroda, Awarenie, to prawdziwe bogactwo i błogosławieństwo od bogów. - Próbował przekonać elfa. Oczywiście nie odsunął się od niego, a dalej gładził jego włosy, ciesząc się ich gładkością. Z uśmiechem na ustach i uwielbieniem w oczach mógł wpatrywać się w Awarena przez cały wieczór! - Jesteś najpiękniejszą z kreacji Osureli i ofiarą od Krinn, dla nas, byśmy mogli cieszyć oczy twoim pięknem!

Nie musiał być wyjątkowo spostrzegawczy, by dostrzec, że elf jest bardzo zestresowany, a ten stan tylko się pogorszył, gdy raz z Parią potwierdzili mu, że znajduje się w Taj'cah. Dłoń Krinndara niemal odruchowo powędrowała do pleców kolegi, by potrzeć je w pocieszającym geście. W jego kolejnych słowach nie było jednak smutku.

- Jesteś z Karlgardu, a znalazłeś się tutaj! Spójrz, jaką masz okazję! Będziesz mógł posłuchać występu Parii. - Zauważył lekko, również bardce posyłając uśmiech. Wyciągnął ku niej dłoń, oczekując, iż ją ujmie. Cóż było wspanialszego, niż kontkat fizyczny, nawet tak drobny, jak splecione palce? Wino mogło chwilowo poczekać. - To istny dar od bogini! Kochani, zaufajmy jej planom. Nie wydaje mi się, żebym również ja chciał się tutaj znaleźć, a jednak jestem. - Wzruszył lekko ramionami. - Czego się uczysz, kochana? Jeśli mogę zapytać. Nie podejrzewam o naukę śpiewu i gry, bo w tym już jesteś mistrzynią!
Obrazek

Sala Południcy

14
POST POSTACI
Awaren
Kult Krinn był w Karlgardzie znany, ale nie aż tak rozpowszechniony, jak kult Drwimira. Awaren oczywiście z szacunku i dla spokoju ducha składał ofiarę obu świątyniom raz bądź dwa do roku, bo zawsze lepiej było mieć podstawy do proszenia o wsparcie w ciężkich chwilach, niż na odwrót - nawet jeśli żadne z bóstw nie patronowało szczególnie niczemu, czym się zajmował, ani w co sam jakoś szczególnie wierzył. O wyznawcach, jak i opiekunach obu świątyń wiedział tyle, ile potrzebował i nic ponadto. Ponoć oba ugrupowania należały do dość ekstremalnych, co tym bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że lepiej pozostawić ich swojej wierze na bezpieczną odległość. Słuchając Krinndara i czując na sobie jego zbyt chętnie poczynające sobie dłonie, mocno utwierdził się w tym przekonaniu. Nawet przyznanie się do faktycznie posiadanej płci nie podziałało odstraszająco, jak to miało miejsce w znacznej większości przypadków. Było to dość martwiące, jeśli miałby być szczery.
- Jesteś zbyt uprzejmy - zaśmiał się ani trochę nieuspokojony przez zbyt przymilny uśmiech i błyszczące oczy elfa. Ostatnim razem, gdy ktoś patrzył na niego w ten sposób i wygadywał podobne rzeczy, zmusił go do ucieczki przez pół kontynentu. - Jestem tylko drobnym sługą - kontynuował z przyzwyczajenia. - Nikim dostatecznie istotnym, żeby prawić mi podobne komplementy. Wasza dwójka jest zdecydowanie bardziej urodziwa.
Komplementy były jak najbardziej przyjemne dla ucha, ale wyłącznie z odpowiednim zestawieniu. Zazwyczaj tym, które nie zawierało w sobie nadmiaru kontaktu fizycznego. Odpowiedzenie na grzeczność wydawało się kompletnie naturalne. Gdy jednak przyszło co do czego i rzeczywistość dała mu w pysk raz kolejny, ciężko było mu dłużej zwracać uwagę na dotyk na swoim ciele.
Jak wielka była szansa, że Paria i Krinndar należeli do ewentualnych porywaczy? Czyżby to wszystko było tylko jedną, wielką grą? Tylko po co posuwać aż tak daleko, żeby udawać między sobą nieznajomych? Ta cała sprawa tak bardzo nie miała sensu!
- Ha... Hahaha... - zaśmiał się sam do siebie, zmieniając nieco kierunek myśli, aby spróbować przynajmniej dojść do tego, jakim cudem znalazł się równie daleko od domu. I to zaledwie w przeciągu kilku mrugnięć okiem! Nawet jeśli został wcześniej otumaniony i uśpiony miksturą bądź zielem, nie mógłby nie poczuć ich efektów na swoim ciele lub umyśle po podobnie długim stosowaniu! Ile trzeba było w ogóle podróżować, żeby dotrzeć z Karlgardu na Archipelag?! Ile tygodni podróżowała Maria Elena?! Długo!
- Żaden alkohol ani żaden bóg mi nie pomoże, kiedy Jego Wysokość zauważy, że znowu zniknąłem bez pozwolenia - jęknął, ale chwycił kielich oburącz i przysunął bliżej siebie, postanawiając póki co nie pokazywać swoich podejrzeń ani nie oskarżać żadnego z dwójki. Tak było na razie bezpieczniej! Na razie...! Na razie... Napije się nieco, żeby ukoić nerwy. I być może posłucha wymiany zdań między pozostałą dwójką, spomiędzy której ludzka kobieta wydawała się znacznie lepiej udawać przejętą. Krinndar wolał zamieść niewygodny temat pod dywan.
Foighidneach

Sala Południcy

15
POST POSTACI
Paria
Zachowanie Krinndara sprawiało, że nawet ktoś tak mało pruderyjny, jak Paria, zaczynał czuć się co najmniej niepewnie. W porządku, komplement zawsze był mile widziany, ale może bez przesady...? Była prawie pewna, że gdyby okoliczności sprzyjały, wschodni elf z wielką chęcią oddałby cześć swojej bogini nie tylko z Awarenem, ale z obojgiem swoich nowych znajomych, najlepiej jednocześnie. Ta myśl sprawiła, że jej ramiona zadrżały, a ona sama zacisnęła usta w wąską kreskę, w kiepskich próbach ukrycia swojego rozbawienia. Nigdy nie miała bezpośrednio do czynienia z wyznawcami Krinn, choć sama bogini niejednokrotnie pojawiała się w argumentach mężczyzn, którzy usiłowali z lepszym lub gorszym skutkiem zaciągnąć ją do łóżka. Krinndar był więc osobą... wyjątkową. Ale Libeth chyba nie chciała czcić z nim jego bogini i miała niejasne wrażenie, że Awaren też nie. Choć, naturalnie, mogła się mylić.
Uśmiechnęła się do wysokiego elfa.
- To prawda. Mogę zagrać dla ciebie, jeśli chcesz, nawet jeśli to miejsce, w którym jesteśmy... nie jest prawdziwe. Skoro jesteś z Karlgardu, nie słyszałeś mnie i pewnie nie usłyszysz. On ma rację, to jedyna okazja. Jeśli będziesz chciał, oczywiście - dodała skromnie, choć nie widziała powodu, dla którego ktoś mógłby nie chcieć jej posłuchać.
Pozwoliła Krinndarowi chwycić swoją dłoń, choć tylko na chwilę, bo gdy spytał, czego się uczy, jej spojrzenie rozpromieniło się. W końcu będzie mogła się pochwalić! Wciąż jeszcze nie przyzwyczaiła się do tego, że była w stanie kontrolować rzeczy, na które dotąd nie miała wpływu i nie sądziła, że się prędko przyzwyczai.
- Chcesz zobaczyć? Pokażę wam! - zadecydowała i wyplątała palce z uścisku wschodniego, by unieść dłonie w kierunku stojącej na stole lampy i poruszyć palcami w odpowiedniej sekwencji, skupiając się na rzucanym przez siebie cieniu. I wystarczyło kilka sekund, zanim ten poruszył się i podniósł, najpierw jeden, a potem drugi, zatrzymując się tuż za nią, jakby spoglądały jej przez ramię. Potem Libeth uniosła wzrok i uśmiechnęła się szeroko, a cienie obróciły się i zawirowały w niemal tanecznej figurze, choć ona sama nie wstawała z krzesła. W końcu spojrzenie bardki padło na butelkę z winem, a jeden z cieni sięgnął po nią i podniósł ją, nieco niezdarnie pochylając szyjkę w kierunku kielicha Awarena. W pewnym momencie jednak butelka zachwiała się niebezpiecznie, więc Paria sięgnęła po nią sama, w ostatniej chwili łapiąc ją, zanim niechcący poplamiła szaty wysokiego elfa. Było blisko - kilka kropli spadło na blat stołu.
- Przepraszam! - cienie zniknęły, jakby nigdy ich nie było. - No właśnie. Dlatego potrzebuję lekcji. Może powinnam jednak wypracować jakąś inkantację, tak jak mówił.
Oparła się z powrotem, odstawiając wino na blat.
- Jego Wysokość? Jaka Jego Wysokość? - powtórzyła. - I co znaczy "znowu"? I potrzebujesz pozwolenia, żeby zniknąć? Tyle pytań - szeroko otworzyła oczy. - To kim ty właściwie jesteś, Awaren?
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Chatka na Kurzej Nóżce”