Sala Feniksa

2
POST POSTACI
Wierzba
W środku nie było nawet tak zimno. Wydawało się, że mroźny wiatr Północy omijał to miejsce, i nawet nie wgryzał się w szczeliny w ścianach ani nie gwizdał w szparach wokół okien. Zresztą, same okna również nie pokazywały wiele poza nieprzeniknionym mrokiem... Wierzba nie chciał się nad tym zastanawiać.

Znalazł się tu przypadkiem. Gdy szukał miejsca do zatrzymania się nawet na chwilę, by uciec przed mrozem i rozgrzać skostniałe członki, karczma stanęła przed nim jakby na zawołanie. Wszedł do środka, dostał kufel grzanego piwa i właściwie... Niewiele ponadto się wydarzyło. Słyszał głosy rozmów z innych sal, jednak w tej był samemu. Nie, żeby bardzo mu to przeszkadzało. Zajął najlepsze miejsce przy kominku i wkrótce poczuł, że zimno nie tylko ustępuje przyjemnemu ciepłu, ale gorąco zaczyna wkradać się pod jego ubranie. Ściągnął swój futrzany płaszcz i odpasał broń, a ułożywszy je przy sobie, zdjął również buty, by wyciągnąć stópki w stronę ognia. Póki był sam, nikomu nie mogło to przeszkadzać.
Obrazek

Sala Feniksa

3
POST POSTACI
Kamira
Trudno powiedzieć, skąd się tutaj wzięła. Może to był sen albo inna mara. Może po prostu przeszła przez drzwi i wsiadła na karena... Pewne było to, że miała się tutaj z kimś spotkać. Tak jej powiedziano, ale któż miał to być? Miejsce to było dziwne już od pierwszej chwili, gdy przekroczyła próg drzwi. Pełne dziwnych ludzi i istot, na pewno nie z pustyni... Niektórzy to wyglądali nawet jakby z jakichś mroźnych terenów przybyli albo na pustyni jedynie nocy doświadczali. Wystrój też jakiś taki nie "tutejszy". Mrużyła oczy, przyglądając się wejściom do dziwnych sal, aż w końcu wybrała sobie jedną. Intuicja podpowiedziała jej jasno, że właśnie do tej powinna była wejść.

Jak znalazła się w środku, rozejrzała się. Spostrzegła jednego osobnika, siedział przy kominku, prawie jak u siebie. To musiał być on, rycerz i władca tej budowli. Od razu dodała sobie dwa do dwóch. – A więc to jest twój bastion, w którym się ukrywałeś rycerzu. Tyle wiadomości... A jednak się nie pojawiłeś. Wspominałeś o batalii przeciw straszliwej wiedźmie, jak się to skończyło? — Od razu go zagadała i przeszła do rzeczy. Na wielkie przedstawianie się jeszcze przyjdzie pora, a sama przydreptała sobie do stolika. Czapkę położyła na stole, a była to czapka wcale nie nijaka, bo czarodziejska z dużym rondem. Zajmowała sporo miejsca przy stoliku w sali. Podparła kostur zwany przez niektórych kijem o stolik. Obserwowała wojownika. Był chyba zmęczony, takie sprawiał wrażenie. Czy to kwestia boju, w jakim uczestniczył niedawno, czy może jakiejś straszliwej zimowej przeprawy? Ocenić nie potrafiła, bo Azel też tak miał od jakiegoś czasu a po pustyni tylko łaził.

Sala Feniksa

4
POST POSTACI
Wierzba czuł się na tyle odprężony, że zapomniał chwilowo o tym gdzie jest, kim jest i i dlaczego znalazł się właśnie w tej karczmie. A może nie wiedział od początku? Nie miało to znaczenia, gdy ciepło przyjemnie łechtało jego okryte grubą skarpetą stópki? Zatopiwszy się we własnych myślach, siorbiąc pyszny, słoki grzaniec, mały Wierzba opuścił gardę i dał się zaskoczyć czarodziejce.

Odwrócił się gwałtownie, przyciągając do siebie nóżki, choć nie mogło to ukryć ich nieobutego stanu.

- Czarownica! - Szybki był do wyrażania opinii. Strój nie pasował do pogody, więc musiała wspierać się magią, a czarodziejski kapelusz i kostur były tylko kropką nad i! - Wiedźmy... nie było. - Przyznał z pewnym wahaniem. Czy to może ona była tą wiedźmą? Kpiła z niego?!

Wierzba sięgnął ku swojemu nadziakowi, ukrytemu pod rozłożonym na ławeczce płaszczem.
Obrazek

Sala Feniksa

5
POST POSTACI
Kamira
I przestraszyła go. Jednego już miała z głowy.

– Wielkie mi halo a żeby to jedna była... — Powiedziała w kierunku rycerzyka. Zatrzymała się jednak na chwilę za tymi słowami, bo się zagalopowała. Faktycznie była, ale tylko jedna. – Zaraz... Właściwie to tak, jestem jedna a co? Jedna i jedyna. — Kwaśna mina wyraźnie podpowiadać mogła, że jego słowa wyraźnie ją zasmuciły... Choć czy powinny? Nie przerywała sobie, usiadła, jak przedtem zamierzała, a kapelusz wylądowała na stoliku – Jak to nie było? Przecież byłam, znaczy... No byłam. I co się tak patrzysz? Przecież prosto z pustyni przyszłam, drzwi były, to weszłam. Coś taki zaskoczony? — Przyglądała mu się uważniej, jakby gotowa się nawet przesunąć na stoliku jakby przyszły mu do głowy złe myśli które chciał zrealizować. Miała w zanadrzu zaklęcia na takich, ale nie musiała przecież od razu po nie sięgać. Mogła dawać szansę. – A skąd mam wiedzieć, że ty to ty, a nie ten czarny rycerz, co? Natychmiast się przedstaw! Inwokuje moje prawo do poznania imienia, tego z kim rozmawiam! — Zaczęła stukać kijem tudzież przez niektórych zwanych kosturem w ziemię, może nawet i byłoby rytmicznie, gdyby miała poczucie rytmu. W tej chwili zachciało się jej czegoś dobrego. Smacznego, bo skoro i wojownik miał grzańca, to i coś dla niej się znajdzie – Co to za trunki popijasz? Dziwne, żółte jakieś, co to za dziwna moda w tej sali? — Może tylko odrobinę się przejęła jego wyzwiskiem i defensywną postawą. Tak jakoś przytulnie tutaj było. Zupełnie jakby ktoś chciał nie psuć tej harmonii strzykającego ognia przy kominku. Ten ktoś miał plan a mimo wszystko Kamira nie chciała go puszczać z dymem. Wszak gdzieś tam za drzwiami do chatki był sobie smok i elf co czekali, ale gdzie i na co?

Sala Feniksa

6
POST POSTACI
Wierzba
Wierzba wcale się nie przestraszył. To, że go zaskoczyła, nie miało żadnego znaczenia! Może i podskoczył na swojej ławeczce i spiął się, ale nie znaczyło to, że się bał. Zimna stal nadziaka pod palcami uspokajała go tym bardziej.

Jeszcze raz zmierzył ją spojrzeniem, od stóp po koniuszek kapelusza, który wylądował na stoliku.

- Tu nie ma pustyni, wiedźmo. - Warknął w jej kierunku. Jedyna pustynia, o jakiej mógł mówić, to ta lodowa, na Północ od jego wioski, tam, gdzie lód skuwa morze.

Używała trudnych słów. Z pewnością była czarownicą! Wierzba wyciągnął spod płaszcza swoją broń i zaprezentował, by wiedziała, że będzie walczył, jeśli zajdzie potrzeba! Nie podpalał jeszcze głowni, bo karczma, choć pusta, była wykonana z drewna.

- Wierzba. - Oświadczył, przedstawiając swoje imię. - Jestem rycerzem z Zakonu Obrońców Świtu. To, co piję, nie powinno cię interesować!

Mimo to, wyciągnał kubek w jej stronę, by pokazać jej zawartość. Jeśli chciała, mogła nawet spróbować! Grzaniec był słodki, miodowy i pyszny.
Obrazek

Sala Feniksa

7
POST POSTACI
Kamira
– No nie ma. Tu jest budynek — Zawtórowała nieznajomemu, bo rzeczywiście miał racje, na pustyni nie byli, ale na lodowcu też nie. Jakie dziwne miejsce potrafiło tak ściągać ludzi z tak daleka? – A ty pewien jesteś, że nie lazłeś w nocy po prostu po pustyni i dlatego o zimnie gadasz, he? — Musiała się upewnić to i podejrzliwie spoglądała teraz w jego kierunku. Któż to słyszał jakieś ekstrawymiarowe pomieszczenia, do których dało się wejść z wielu miejsc jednocześnie. Jakaś wyższa magia, na pewno Kamirze nieznana.

– Żeby tam wiedźmo od razu! Tak się na stare raszple woła. Już czarownica było lepiej! — No i się oburzyła, że ją od wiedźm przezywają, do wiedźmy je brakowało tak ze 60 lat przynajmniej. Żeby to Venlę wiedźmą nazwać to na pewno, te orczyce albo Suflandię. Kamirę jednak? To było rzut kamieniem, ale nie do celu a do jeziora, totalnie na dno.

Coś strasznie nerwowy był ten rycerzyk. Od razu wyciągał jakieś pałki do pacyfikowania ludzi – O! Fajną masz pałę, taką kłującą jeszcze! Przyda mi się taki odważny, co to nie boi się pogrozić. Też nie taki wielki i straszny jak smok, co się go ludzie boją. — Sama siedziała z miną wykrzywioną w grymasie, choć siliła się na uśmiech, ręce w pozycji zamkniętej, skrzyżowała je, bo jednak nie podobało się jej zachowanie Wierzby. Gdyby groził jeszcze komuś innemu. Na swoje własne szczęście nie chciała puścić tego wszystkiego z dymem. – Ty pomyśl, bo jak już mnie od wiedźm wyzywasz, to się zastanów, że gdybym taką była, to już byś jako żaba wkoło kominka siedział. Żadna wiedźma, czarownica prędzej, bo jak cię czarem miotnę to ręka, noga, mózg na ścianie! I ja nie żartuje. I nie grożę, bo to się przypadkiem stać może, tylko nauczki na stałe potrafię dawać — Wspomniała o tej tragedii, jakiej dopuściła się w Bastionie. Ot, chciała komuś dać nauczkę, to i dała wieczną, grobową.

– A ja jestem Kamirin... — Wtedy wstała i się cofnęła – Najlepsza i najzdolniejsza, dzisiejsza, przyszła i wczorajsza, magiczka z pustynnych ogników. Największa czarodziejka z Urk-Hun, orkowa szamanka, zagłada goblinów, przewodniczka orków, posiadaczka smoka i orkowa wodzobójczyni i klejnot i płomień pustyni oraz absolewentka wydziału magii bojowej z Karlgardu — Tym razem krócej, aczkolwiek w tej zwięzłości zawarła swoje największe atuty. Nie omieszkała zwinąć kapelusza ze stołu, by wraz z kilkoma fantazyjnymi gestami posłużył jej za element przedstawienia z przedstawieniem się. Obroty rękami i kapeluszem... Kto wie, może to był element iluzji, by go zahipnotyzować? No, gdyby tylko potrafiła takie rzeczy. – Obrońca świtu... A czyjego świtu bronisz i skąd to? — Poczuła się skołowana, kwestią istnienia organizacji takiej jak zakon rycerski. Zakon według niej to mógł być co najwyżej akolitów Xanda. – Niby nie mój interes a spróbować dajesz! Trucizna! Zaczarowałeś! —

Sala Feniksa

8
Wierzba zmarszczył czoło. Wpatrzył się w Kamirę i milczał chwilę, rozważając, czy w ogóle warto otwierać usta. Kobieta była z pewnością szalona. Była na Północy, więc czemu wciąż wspominała o pustyni? Wierzba wszedł tu z zaśnieżonych ulic, z mrozu, który gryzł w nosek!

- Tu jest zima. - Burknął, wskazując palcem na okno. Problem był w tym, że okno nie pokazywało niczego konkretnego poza nieprzebraną ciemnością... Mrok mógł skrywać zarówno śnieg, jak i pustynię. - Mieszkasz w lesie? Wiedźmo?

Wiedźma była interesująca. Może niebezpieczna, plugawa i ohydna, ale zdecydowanie niecodzienna. Czarownice chłopak wyobrażał sobie inaczej. Wiedźmy, zresztą, też! Czarodziejki w Zakonie już bardziej przypominały... No właśnie, czarodziejki! Kamira wyglądała jak czarodziejka!

I do tego interesowała się jego pałką! Wierzbowe ego zostało mile połechtane. Może ta wiedźma wcale nie była taka zła?

- Zobacz. - Zwrócił jej uwagę, choć i tak na niego patrzyła. Uniósł nadziak i pozwolił mu zapłonąć! Głownia pokryła się ogniem jak za sprawą magii! Bo tak rzeczywiście było. - Nie boję się ciebie, wiedźmo. Kamirin. - Poprawił się. Tawerna była spokojna, ciepła i miła, a ona sama mówiła, że gdyby mogła, zamieniłaby go w żabę... To znaczyło, że nie mogła! A reszta to nie interesowała.

Kiedy Kamira zaczęła się przedstawiać, trwało to tyle, że aż zdążył mu zgasnąć nadziak! Chłopak otworzył usta.

- Masz smoka? - Uczepił się jednej z informacji. - Gdzie jest? Ja... Bronię świtu ludzi. Jestem człowiekiem! -Podkreślił z nagłą butą i uniósł jedną, wolną dłoń do ucha. Spiczastego, zupełnie nie ludzkiego. Gdyby nie to, może wiedźma nie zwróciłaby uwagi na jego nieludzkie pochodzenie. - I nieludzi tak samo. Przed demonami. Twój smok jest demonem? Mogę go zabić. - Zaoferował.

A skoro nie chciała napić się z jego kufelka, to sam się napił.
Obrazek

Sala Feniksa

9
POST POSTACI
Kamira
No ona zupełnie nie wiedziała skąd on tę zimę, brał. Przyszła przecież z pustyni. Mniejsza o to, może tam skąd pochodzi, na piach mówią śnieg. – A u nas nie jest zima. Dużo piachu, takiego żółtego. Ciepło jest. Nie wiem, o jakim lesie mówisz, u nas oazy tylko są, takie, że woda na środku a w koło trochę cienia od jakiegoś drzewa. — Wyjaśniła, wydawało się jej, że całkiem jasno. Lasów za dużo nie widziała, by jakieś zobaczyć, musiałaby najpewniej udać się na ziemie goblinów, a to nie było teraz w jej planach. Kherkim pewnie znał lasy. – Taki jeden co do kraju goblinów chciał jechać, pewnie widział lasy, takie ciepłe i mokre najpewniej — Wspomniała rycerzowi o Varuale ktorego sama odwiedzić okazji jeszcze nie miała.

No i miał jej uwagę, chciał, by patrzyła, to patrzyła jak ten jego nadziak, stawał w ogniu. Nietypowa była to sztuczka, choć ona mogła takie przedmioty po prostu niszczyć wybuchem, nie chciała mu jednak psuć jego światopoglądu na temat swojej potęgi. – No widzę. W ogniu stoi. Uważaj, bo jeszcze stół nim podpalisz! — Przedstawić się musiała, to było oczywiste, że nie można było o tym zapomnieć

– Mam smoka i co? Zazdrosny jesteś? Posiadanie smoka to wielka odpowiedzialność — Kamira starała się, jak tylko mogła być "odpowiedzialna" za swojego smoczego towarzysza. Mimo wszystko, smok to smok i różnie to wychodziło, bo kontrolowanie jego poczynań było jedną wielką loterią. – A te uszka to co? Z zupy wyjąłeś, że szpiczaste? Ludzie mają takie, o, patrz — I wtedy pokazała mu swoje. Zupełnie normalne i ludzkie, nie to, co jego. Miał też racje, gdyby się nie pochwalił, to by uwagi nie zwróciła, była zbyt przejęta, by zwracać uwagę na takie detale. – Demonami? Świetnie. W takim razie zatrudniam cię w tej chwili do zabicia demona w lampie. Tylko nie można zniszczyć lampy, to jest haczyk. — Odrobinę zignorowała ofertę dotyczącą smoka, czuła, że lepiej nie kopać w tym temacie a skupić się na złym demonie z lampy – Ten Demom dusze pożera, wiesz? — Zaczęła się rozglądać, bo w sumie to by się napiła czegoś. Dlatego miała zamiar wywołać niewielką eksplozję, taką nad głową, by przywołać do siebie kogoś, kto tutaj zamówienia przynosi. Skoro już tu siedziała i najemnika wynajmowała, to i zjeść mogła. A skoro byli na "na śniegu" To ciekawiło ją, co tu się je.


Sala Feniksa

10
POST POSTACI
To, co Wierzba lubił, to dobra opowieść. Sam nie był doskonały w przemowach, ale lubił nadstawiać ucha, gdy mówili inni. Kamirin mówiła, a jej słowa brzmiały jak westęp do dobrej historii, takiej z dalekich, ciepłych krajów.

- Nie ma lasów? - Zdziwił się, bo jakże to? Słyszał o pustyniach, że nic tam nie ma... ale na Północy też niczego nie było, a jednak lasy: były. - Ciepłe i mokre... - Zastanowił się na głos.

Nie mieściło się to w biednej Wierzbowej głowie! Lasy były ciche i spokojne, gdy drzewa blokowały wiatr. Czasem, na wiosnę, ściółka była mokra od topniejącego śniegu, ale z pewnością nie było ciepło.

Wierzba nie podpalił stołu, a co więcej, gdy odkładał nadziak, ten był już zimny. Nie było obawy, że coś się zapali. Chłopak uśmiechnął się półgębkiem.

- Mam konika. Jodełkę. - Pochwalił się, skoro już mówili o swoich zwierzątkach. Jodełka była z pewnością ładniejsza od jakiegokolwiek smoka. - To znaczy, to koń mojego... -ojca. - Wahał się. Damien mógł zbrzuchacić jego matkę, ale nie był ojcem! Do tego było mu daleko! - To też przez ojca. - Dodał w temacie swoich uszu. Damien był winien wszystkiemu, co złe!

Demon w lampie brzmiał jak wyzwanie, na które Wierzba był gotów! Od razu ożywił się i nawet zaczął wkładać buty na dotąd nieobute stopy.

- Musi być malutki. - Skomentował prześmiewczo, bo co to za demon, co mieści się w lampie! Smok też pewnie taki był!

A potem doszło do wybuchu i Wierzba tak się wystraszył, że wierzgnął i przewrócił się razem z ławeczką!
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Chatka na Kurzej Nóżce”