Podmiasto

1
Morlis miało pod ziemią sporo miejsca. I co najdziwniejsze - zupełnie niezagospodarowanego. NIe zawsze tak było. Jeszcze trzydzieści lat temu kute magią i mocą mechaników komnaty były zwane Koroną Północy. Pod względem kunsztu porównywać się mogły z salami Turonu, a technologicznie stały o niebo wyżej od wszystkich innych tworów razem wziętych. Setki kilometrów tuneli, dziesiątki dróg handlowych i leżących pod powierzchnią bram miejskich. Tysiące Goblinów i Gnomów żyło pod ziemią, w świetle lamp napędzanych mocą piorunów i magii, której okiełznanie było tajemnicą profesorów tutejszej uczelni.

Właśnie, Akademia Techniczna. Jeżeli Podmiasto było koroną, to uczelnia Goblinów, pomimo swojego położenia, lśniła niczym klejnot. Położona w najgłębszych partiach podziemi, była niegdyś największym i najbardziej cenionym ośrodkiem kształcącym architektów, inżynierów, matematyków i innych ścisłowców. Tutaj prowadzono badania nad materią, szukano rozwiązań na zmienianie świata inaczej, niż za pomocą czystej magii. I to tutaj mieścił się największy zbiór dzieł traktujący o wiedzy ścisłej.

Po trzydziestu latach wiele się jednak zmieniło. Po zdobyciu miasta na powierzchni, demony zaatakowały podziemia. Ślady masakry, jaka się wtedy wydarzyła widać w świetle lamp i dziś. Wiele przedmiotów leżało tak, jakby zostały porzucone w pośpiechu, w wielu miejscach widać było zatarte już nieco krwawe zacieki. Kiedyś toczono tutaj walki, lecz dzisiaj Podmiasto było wyludnione.
Wiadomo, że pijane krwią demony wybijały ludność bez litości.
Wiadomo, że żadna straż miejska nie była choćby w stanie odrobinę spowolnić idących potokiem potworów.
I wiadomo także, że żaden demon, a być może i Goblin nie zdołał dotrzeć do Akademii. Na straży uczelni pojawiły się bowiem maszyny.

Nikt nie wie, skąd się wzięły, ani po co one funkcjonują. Nie ma pewności, czy są jakimś systemem obronnym, czy może ktoś nimi kieruje zza kulis. Niewiele demonów biorących udział w wyprawach do podziemi uniknęło śmierci z rąk mechanicznych strażników Podmiasta, a żaden inżynier nie miał szansy zbadać choćby jednego egzemplarza tych niezwykłych konstruktów. Poza specyficzną odmianą szacunku do pierwotnych mieszkańców Morlis, nie ustalono żadnych schematów ich zachowań, słabych i mocnych stron... Dosłownie niczego, co pomogłoby demonom w pokonaniu stalowych strażników. Tym bardziej dziwne, że mechanizmy nie wychodziły na powierzchnię.

Tymczasem, biada tym, którzy zejdą do Podmiasta i zaczną bezcześcić Koronę Północy. Niech lękają się ci, którzy zlekceważą niepisane zasady kierujące pozornie martwym miastem. Z głębi, z Akademii, wciąż było słychać pracujące turbiny i tłoki, a wiecznie czujni strażnicy tego miejsca obserwowali z ukrycia każdego gościa.

Re: Podmiasto

2
Po ucieczce z Dworu Zębatek Barul wylądował w ogromnej komnacie robiącej za targowisko. Nic go nie zaatakowało, nie został przez nic pokłuty, miał szansę normalnie powyjmować z ramion kawałki witrażowego szkła. Być może trzeba będzie odkazić ranę, może przewiązać czymś lepszym niż lniana koszula. Był na porzuconym w jednej chwili targowisku. Poznaczonym śladami śmierci, lecz targowisku. Pewnie gdzieś tutaj znajdzie i gorzałkę, i bandaże, śpiwór, miecz, jakieś zapasy... Może nawet coś więcej?

Jak na razie miał tylko siebie. I nieznośne wrażenie, że ktoś go obserwuje i ma nieznane zamiary.
A może to tylko mu się wydaje przez to wszechobecne, metaliczne dudnienie dochodzące jakby z głębi miasta?

Re: Podmiasto

3
Początkowo Barul stanął jak wryty widząc całe nie uprzątnięte pobojowisko. Miejsce to wyglądało jakby zatrzymało się w czasie. Ślady masakry były wszędzie, lecz trupów żadnych co wielce zaniepokoiło diabelstwo. Nie czekając na żadne fanfary ruszył przodem rozglądając się za bandażami bądź czymś co mogłoby je zastąpić. Również i coś do picia by się przydało, lecz okres w jakim tutaj ów różne "towary" leżały wskazywało, że nic takowego nie znajdzie chociaż wyjątkiem mogłyby być napoje wysoko procentowe, które tak długi okres mogły przetrwać.

Barul kuśtykał powoli wsłuchując się w dudnienie tajemniczej maszynerii i mając dziwne wrażenie, że ktoś ciągle go obserwuje. Nie wiedział, czy to wina miejsca czy też rodząca się powoli paranoja. Zbierał co się dało i co wyglądało na w miarę całe i praktyczne do zastosowania w jego obecnej sytuacji. W tym również prócz opatrunków i ew. medykamentów zaczął się rozglądać za "nową" koszulą oraz parą butów w dobrym stanie. Mimo, że powoli zagłębiał się w stare targowisko pozostawał nad wyraz czujny.

Re: Podmiasto

4
Barul pozostawał czujny, choć nie wiedział czego się spodziewać. Każdy cień zdawał się skrywać w sobie jakieś zagrożenie, każda stara płachta materiału wydawała się zasłaniać niewyobrażalne monstrum. Nic jednak się nie działo. Nikt i nic nie przeszkadzało mu w kontynuowaniu przeszukiwania opuszczonego targowiska. Tylko jedna rzecz nurtowała- gdzie podziały się wszystkie ciała, bo zwykła natura chyba nie poradziłaby sobie z ich rozłożeniem w takich warunkach, prawda?

Błąkając się po uliczkach znalazł głównie zniszczone działaniem czasu stragany. Deski przegniły, materiały w większości zatęchły, wiele z produktów po prostu się rozłożyło. Nie wszystko jednak. Nieodpieczętowane butelki z różnej maści alkoholem pojawiały się nader często, lecz nie były jedynym przetrwałym towarem. Barul znalazł na przykład stoisko z wysokiej jakości odzieżą, która została pokryta jakimś dziwnym impregnatem zdolnym wytrzymać trzy dekady. Znalazł ładne buty, koszulę, futro z norek, z jakiegoś odkażonego alkoholem szala zrobił sobie opatrunek na ranach po wyjętym już szkle...

Następnym elementem było jedzenie. Jak przewidział- nawet suszone mięso nie mogło wytrzymać tak długo. Znalazł jednak dziwne metalowe opakowania z czymś na kształt uchwytu na palec z jednej strony. Na niektórych opakowaniach zachowały się papierowe etykiety, a na jednej można było dojrzeć wizerunek półmiska z jedzeniem. Metalowe żarcie czy ki czort?

Nawet nie zauważył, kiedy przywędrował pod otwarte drzwi jakiegoś domu przylegającego do rynku. Drogę pamiętał, mógł zawrócić. Mógł także skorzystać z okazji i obejrzeć z bliska domostwo pamiętające świetność dawnego Morlis.

Re: Podmiasto

5
Barul zabrał dwie pary metalowych pudełek, które zawinął w znalezioną koszulę i w jednej ręce trzymając naprędce zwinięty tobołek, a w drugiej buty pokuśtykał w kierunku domu. Owe metalowe pudełka zaintrygowały go było to coś z czym wcześniej nie miał styczności, lecz resztka obrazka przedstawiające półmisek z jedzeniem napawały go prawdziwą nadzieją, że może w środku zachowało się jakieś jedzenie. Również pod pachą taszczył jedną z butelek, która zawierała zapewne alkohol. Po kształcie i kolorze butelki żywił nadzieje, że w środku znajdzie się jakieś wino. W momencie, gdy zbliżył się do drzwi nasłuchiwał przez chwilę czy dobiegają ze środka jakieś odgłosy, jeśli panowała względna cisza ostrożnie otworzył drzwi i wszedł do środka.

Re: Podmiasto

6
Kiedy wszedł do środka pierwsze co go zaskoczyło, to cisza. Po przekroczeniu progu miarowe dudnienie z głębin miasta nagle ucichło. Nie żeby Barulowi ono przeszkadzało- słuch bardzo szybko się przyzwyczaił do tego dźwięku. Przypominało to raczej zwrócenie uwagi na brak tykania zegara.

Drugim zaskakującym zjawiskiem była sterylna wręcz czystość domostwa. Nie było kurzu, dywany położone na posadzki bił po oczach żywymi barwami, a powietrze było po prostu świeże. Może to ostatnie było w jakiś sposób związane z wywietrznikami położonymi tu i ówdzie. Ciekawe, czy może i nad tym nie czuwała maszyneria pod nim?

Światło tutaj zapalało się także w dość dziwny sposób. Nie świeciło na stałe, jak w przypadku rynku, a kolejne lampy rozświetlały się na kilka metrów zanim diabelstwo do nich podszedł. Odsłaniało kolejne gabloty z wypolerowanymi przedmiotami, stoliki z przedmiotami ułożonymi we wręcz patologicznym ładzie. Mijał srebrny emblemat gildii kupców, który świadczył o tym, czyj był to kiedyś dom.

Wrażenie bycia obserwowanym stopniowo mijało. Czuł się coraz spokojniej. Znalazł kuchnię z tymi dziwnymi metalowymi pudełkami pochowanymi po szafkach. Nieuszkodzone etykiety głosiły, że są to "konserwy". Odnalazł magazyn w którym czuć było przyprawy, jakąś szafkę z dokumentami, biuro... I schody. Na piętrze było włączone światło, choć lampy były poza zasięgiem reagowania na obecność Barula. Tam ktoś był. Lub nie było, kto wie...

Re: Podmiasto

7
Położył konserwy na pobliskim blacie po czym zamknął za sobą drzwi. Zawsze trochę więcej prywatności. Starał zachowywać się cicho bo nie ma sensu burzyć spokoju ewentualnych właścicieli domostwa. Najpierw zastąpił swoją podartą koszulę znalezioną "nową". Po czym również zmienił buty, cholera wie kiedy znajdzie potem czas na tego typu operacje, gdy był już gotowy narodził się nowy problem w postaci odzywającego się żołądka, który żałośnie zaczął zawodzić. Co prawda Barul obawiał się kto, może rezydować w domu, lecz w momencie tejże odrobiny czasu przyjrzał się dokładniej owej konserwie by po chwili złapać za uchwyt od konserwy i pociągnąć. Jeśli się otworzyła diabelstwo zbadało ostrożnie zawartość, jeśli nie śmierdziało ani nie żyło własnym życiem poszukał prędko łyżki i stosunkowo pospiesznie skonsumował pierwszą puchę.

Re: Podmiasto

8
Klopsy.
Gołąbki.
Niezidentyfikowana mieszanka z makaronem.
Stalowe puszki były idealnym sposobem na przechowanie jedzenia przez lata. Nie zepsuły się i smakowały dokładnie tak samo, jakby były wykonane ledwo wczoraj. Dobra, gołąbki miały sos o lekko metalicznym posmaku, ale poza tym było wszystko w porządku. Barul nawet nie zauważył, kiedy wraz z dawką pożywienia skaleczenia od witraża powoli się zabliźniały, a to coś, co strzeliło w kostce jakby już nie bolało. Załapał oczywiście dopiero kiedy już zapełnił żołądek, lecz fakt był faktem- mógł już w miarę swobodnie chodzić. Odrobina rozciągania i z całego zdania zniknęło "w miarę".

Więc... był teraz najedzony i mniej więcej cały. Brakowało mu poczucia totalnego bezpieczeństwa (a było kiedyś?) i snu. Co jak co, ale ostatnie wydarzenia były bardzo zajmujące i niedługo zacznie robić się senny, jego ruchy staną się mniej dokładne i powolniejsze... Perspektywa była mało wesoła, lecz na górze chyba były sypialnie.

Re: Podmiasto

9
Nie marnując więcej czasu uchylił ostrożnie drzwi i ruszył przed siebie na piętro. Pozostawał ciągle czujny nie wiedząc co może go czekać. Jednak największym problemem okazał się fakt braku znajomości umiejscowienia pomieszczeń, wiec czekała go poniekąd ślepa tułaczka korytarzami i ostrożne sprawdzanie pomieszczeń.

Re: Podmiasto

10
Szczęśliwie dla niego piętro nie zajmowało przesadnie dużo miejsca. Właściwie po wejściu po schodach wszedł od razu do dużego pokoju pełniącego aktualnie rolę upiornie sterylnego salonu. Od pomieszczenia wychodziły cztery pokoje, w tym jeden z nich otwarty, z sączącym się na zewnątrz światłem. Trzeba także wspomnieć o zdobionym rżniętym szkłem wyjściu na taras, który sądząc po pustych donicach, meblach i mozaice był kiedyś perłą tego domu. Samo szkło było warte na powierzchni majątek, czemu nikt nie zabrał tych skarbów na zewnątrz?

W każdym razie po jakimś czasie podszedł w końcu do oświetlonego pokoju. Mógł spodziewać się bogatego goblina i taką osobę też znalazł. Poniekąd, bowiem zamiast całego goblina ujrzał na łożu błyszczący szkielet ubrany w bijące żywymi barwami szaty. W dłoni ściskał jakiś papierek.

Usłyszał też dźwięk melodii. Goblińska pozytywka wygrywała cicho kołysankę, być może od trzydziestu lat tą samą.

Re: Podmiasto

11
Zaciekawiony Barul poszedł do szkieletu i dokładnie go obejrzał. Musiał być istotny powód dla którego tutaj leżał. Być, może była to właścicielka ów miejsca bądź ktoś bardzo bliski komuś. Zaintrygowany tym faktem sprawdził skrawek papierku trzymanego ostrożnie go wyciągnął a następnie rozwinął któż, wie jakie tajemnice może skrywać.

Re: Podmiasto

12
Kiedy Barul podszedł do leżącego szkieletu uderzyła go woń perfum. Świeża. Ktoś musiał się niedawno zajmować tymi zwłokami i to niekoniecznie w sensowny sposób. Samo ubranie okazało się być świeżo upranym, kości były wręcz wypucowane... O co chodzi?

Karteczka była dziwna. Wyglądała na bardzo starą, pożółkła i pewnie gdyby była z kiepskiej jakości papieru rozsypałaby się w dłoniach. Po wyjęciu jej z kościstej dłoni i rozłożeniu diabelstwu okazała się niezbyt długa inskrypcja. Właściwie jedno słowo, "uciekaj".

Tutaj też panował upiornie idealny porządek. Wszystkie przedmioty były odkurzone, kryształowy kinkiet odbijał światło świeżo wypolerowanymi kryształami. Po co ktoś miałby zadawać sobie aż tyle trudu, by utrzymywać taki porządek w wymarłym mieście?
Obok grającej ciągle pozytywki zauważył dzwonek do wzywania służby. Ponadto po dłuższych oględzinach odkrył, że powierzchnia pod łóżkiem jest dosyć duża, by dało się tam ukryć. Ba, nawet leżało tam kilka poduszek dla psa czy kota...

Re: Podmiasto

13
Zajebiście trafiłem do chałupy jakiegoś psychola pomyślał Barul po czym ostrożnie odłożył karteczkę na miejsce i zaczął uważnie niemal na palcach wycofywać się w kierunku kuchni... Cóż przynajmniej zabierze nieco żarcia i, może parę potrzebnych rzeczy. Nie marzyło mu się bogactwo chociaż gotówka na pewno by się przydała, lecz żarcie w postaci konserw nie było tak złym pomysłem tym bardziej, że ostatnio jego dieta była... bardzo nisko odżywcza i zróżnicowana. Jeśli dotarł do kuchni bez przeszkód poszukał jakiegoś worka ( choćby po kartoflach ) do których mógłby wrzucić kilkanaście konserw parę łyżek, widelców i noży. Jeśli i ta operacja przeszła bez problemów ruszył w powolutku w kierunku drzwi wyjściowych nasłuchując uważnie. Czuł jak dzisiejsze zmęczenie dawało się we znaki, lecz nie zamierzał zostać tutaj ani chwili dłużej tym bardziej u kogoś kto trzyma na wyrku szkielet o którego dba i jeden stwórca wie co więcej z nim robi.

Re: Podmiasto

14
Jak powiedział tak i zrobił. Wycofał się z piętra pozostawiając szkielet sam sobie. Wbrew narastającemu uczuciu niepokoju w drodze do kuchni nie spotkał niczego, co nie byłoby ułożonym w idealnej geometrii porządku.

Tam zorganizował sobie z półki jakiś jedwabny worek (płóciennych o dziwo nie było, chyba ktoś wyrzucił, gdy zatęchły) i napakował do nich kolejnych puszek. Nie zapomniał także o sztućcach. Dziwne srebro, lekkie takie... Nieco hałasowały tak latając po torbie luzem. Ogólnie pakowanie do najcichszych nie należało, choć się starał nie hałasować.
-Witaj Gościu W Podmieście, Koronie Północy. Przypominamy O Poszanowaniu Prawa Naszego Miasta.

Odruchowo się odwrócił i jego oczom ukazało się coś, o czym na powierzchni krążyły różne opowieści. Automat. Humanoidalne kształty, wysokość około metra siedemdziesięciu i sylwetka typowa dla człowieka. Wręcz sam kontur byłby taki sam jak ludzki. W świetle lampy widać było jednak, że jest to mechanizm. Metalowa pierś pokryta wieloma złączeniami, odkryte przez brak powłoki kręcące się zębatki i kończyny zminimalizowane do pewnie potrzebnych rusztowań z nawieszonymi na nie przekładniami, pasami... Samo miejsce, gdzie powinna być twarz było właściwie jednolitą, nieprzeniknioną maską odzwierciedlającą uprzejmy uśmiech.

Barul nie wiedział, jak to coś zdołało podejść niezauważone, lecz podeszło. Po sekundzie tej strasznej ciszy coś w mechanizmie zachrobotało, choć sama maszyna niespecjalnie się ruszyła.
-Wdrożenie Czwartej Procedury Identyfikacyjnej. Proszę Podać Swoje Imię I Wyjawić Powód Swojego Przybycia Do Domu Pana Nirakki.

Re: Podmiasto

15
Barul na dźwięk obcego głosu niemal podskoczył w miejscu. Niemrawo się odwrócił i tępo będąc w pełni zdziwiony przyglądał się "maszynie", która stała przed nim. Na zadane pytanie zdziwił się, któż słyszał o strażnikach nie broniących, a zadających pytania ? Po chwili jednak oprzytomniał i odkrzyknął po czym odpowiedział - Nazywam się Barul i udałem się do domostwa Pana Nirakki w celu szukania schronienia przed prześladowcami - po czym zamilkł pozostając w pełnej gotowości na unik bądź co innego. Nie był pewien co dalej się wydarzy, lecz nie widział powodu by kłamać strażnikowi.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Morlis”