Dwór zębatek

1
Kiedy demony przejęły Morlis, istniały tutaj świątynie większości bóstw. Podczas masakry miasta kapłani często skupiali się jedynie na obronie własnych przybytków, co ostatecznie i tak przypłacali życiem. Była także i druga strona medalu: dzięki temu, że miejsca te były chronione magią, uniknęły one ogromnych zniszczeń, jakie dotknęły niejedną dzielnicę. Po opadnięciu zawieruchy wyższe demony uznały, że nie należy niszczyć dzieł poprzednich władców miasta. Zbyt czuli byli na kunszt rzeźbiarzy i piękno fresków, by ot tak, zaprzepaszczać stacjonarne dzieła sztuki, jakimi były opuszczone świątynie.

Dlatego przetworzono je na gmachy gildii. Świątynia Sulona była domem uzdrowicieli i zwano ją Dworem Aloesu, katedra Turoniona przetworzona została na siedzibę kupców, czyli Dwór Monet. Tutaj z kolei znajdował się Dwór Zębatek, czyli serce cechu inżynierów. W tych czasach zajmował się on głównie wykopaliskami. Tak, właśnie nimi, bowiem pomimo swojej kadry, demoniczni inżynierowie nawet w części nie dorównali goblinim mistrzom w ich fachu.



Barul został tutaj zaprowadzony z Rynku Centralnego. Dziwne miejsce. Widać, że kiedyś była to świątynia Osureli. Pamiętał, jak opowiadano mu, że w takich miejscach zawsze było słychać łagodne śpiewy i kojące wonie. Cóż, mechanicy woleli zgrzyt metalu i zapach smaru. Cóż... Nie dziwiło go to na pewno. W takim nieprzyjaznym świecie spędził przecież większość życia.

Starszy gnom szybko zaprowadził go do jakiegoś biura, znaczy niegdyś zakrystii. Tam za będącym niegdyś ołtarzem kamiennym blatem siedziała dość... średnio wyglądająca demonica. Niewolnik tylko podszedł do niej, wyjaśnił na ucho o co chodzi i czym prędzej czmychnął do swoich obowiązków żegnając swojego Barula w ukłonach.

Znajdująca się za biurkiem istota powoli przestała żuć gumę/obiad/niewinne stworzenie i spojrzała leniwie na diabelstwo.
-Czego chciał? I drzwi zamknąć, w domu nie uczyli?!

Re: Dwór zębatek

2
Barul przez chwilę spoglądał na demoniczną urzędniczkę niczym na starego grzyba. Widać administracja wszędzie taka sama. Lekko wzruszył ramionami i posłusznie zamknął drzwi. Stojąc twarzą do urzędniczki odpowiedział spokojnie - Gnom mi powiedział, że pracę oferujecie -.

W głowie diabelstwa trwała gonitwa myśli rozwodzących się na temat słuszności obecnych czynów. Teoretycznie słyszał, że na południu są miasta ludzi, które powinny być normalne, lecz przez jego pochodzenie zatłukliby go na miejscu. Natomiast tutaj wszystko jest rządzone przez demony, a on sam jest ścigany. Patowa sytuacja...

Re: Dwór zębatek

3
-A powiedział

Demonica wróciła do żucia bogowiewiedzączego i czytania jakiejś gazetki o tutejszej modzie. Trwało to tak jakąś chwilę, zanim Barul wytrącił się z zamyślenia o własnym losie i ponowił własną wypowiedź. Cóż... to było do przewidzenia. Kobieta spojrzała na niego jak na najgorszej maści robactwo. Prześliznęła się jednak do stojącej obok bogato zdobionej w motywy Osureli szafki i wyciągnęła kilka dokumentów. Widać pomimo bycia urodzoną biurokratką nie mogła za bardzo przeciągać sprawy. Może dlatego, że sami inżynierowie nie słynęli ze specjalnej cierpliwości w zakresie papierologii? Aż strach pomyśleć co się dzieje w biurach gildii kupców...
-CV też pewnie nie ma? Nie wie, że po pracę z CV się przychodzi? Ojciec nie uczył kultury?

W każdym razie sprawa ruszyła. Urzędniczka z mogącym zabijać co mniejsze stworzenia wzrokiem rozpoczęła proces rejestracji pracownika.
-Wiek i rasa!
-Płeć jaką ma.
-Imię!
-Nazwisko poda!
-Pochodzenie od matki i ojca!
-Ocena zdolności w zakresie mechaniki. Test umiejętności rozwiąże.

Tutaj podsunęła Barulowi jakąś kartkę z zadaniem matematyczno-fizycznym. Dla kogoś totalnie nieobeznanego z naukami ścisłymi była to czarna magia, co też demonica szybko przyuważyła. Diabelstwo miał niemal pewność, że w tej rubryce wpisała mu słowo "debil".
-Samoocena zdolności bojowych
-Znane języki. Umie COKOLWIEK poza naszym?
-Skrócony przebieg życia. Kilka zdań o tym co robił powie.
-Zdolności dodatkowe.


Po wypełnieniu kwestionariusza przemiła urzędniczka sięgnęła po komunikacyjną tubę i wywołała jakiegoś Dotrisa. Po chwili do biura przyszedł jakiś osobnik i to bynajmniej nie demon. Krasnolud. Taki ze spiczastymi uszami, ciemniejszą karnacją i dziwną brodą, ale jednak krasnolud. Skąd tu krasnolud?!

Dalszej wymiany zdań nie warto przytaczać. Dość, że urzędniczka okazała się mieć na imię Dolores i była z krasnoludem w słodko-nienawistno-uprzejmych stosunkach. Dodatkowo demonica wyjątkowo się wzdrygała na dźwięk słowa "bułeczka". Koniec końców krasnolud zgarnął Barula ze sobą i zaprowadził do jednej z dawnych sal obrzędowych. Aktualnie wypełnionej paroma stołami kreślarskimi, biurkami, stojakami na mapy i całą masą wszelkiej formy papieru. Krasnolud uścisnął mu dłoń.
-Dobra, ja nazywam się Dotris i będę najpewniej twoim szefem. Zanim wprowadzę cię w szczegóły pracy: masz jakieś pytania?
Spoiler:

Re: Dwór zębatek

4
Nim krasnolud zadał pytanie Barul jeszcze raz prześledził swoje odpowiedzi jakie podał w sumie nie wiedział czemu się tak tym przejmuje, lecz jednak :

Wiek i rasa : Diabelstwo
Płeć : Mężczyzna
Imię : Barul
Nazwisko : Brzęczyszczykiewicz
Pochodzenie : Nieznane
Samoocena zdolności bojowych : umiarkowane
Znane języki: Żaden
Skrócony przebieg życia : Łaziłem po okolicach, żyjąc z dnia na dzień i od czasu do czasu wpadając w awantury.
Zdolności dodatkowe : Umiarkowane władanie magią

Po chwili krasnolud swoją gatką wytrącił diabelstwo z rozmyślań- Ano ciekawym co będe robić oraz jaka płaca? Jak będziesz moim szefem to mogę komuś za ciebie przywalić. Ot wydajesz się w porządku - odparł Barul korzystając z okazji i rozglądając się po pomieszczeniu.

Re: Dwór zębatek

5
Dotris przyjrzał się kartce z kwestionariuszem. Wzruszył ramionami, sięgnął po nożyczki, wyciął z dokumentu ładny prostokąt papieru, wyciągnął z kieszeni tabakierkę i zaczął sobie robić skręta.
-Wiesz, takim życiorysem to nawet głupio się podetrzeć, bo dupę z gówna się raczej czyści. Ale jesteś Barul, tak? Musisz po pierwsze wiedzieć, że w tym cechu znajdzie się robota chyba dla każdego.

Krasiek skończył jointa, a następnie zapalił go za pomocą jakiegoś urządzenia. Głęboko się zaciągnął, a następnie wypuścił dym.
-Drugie co musisz wiedzieć to to, że panują tutaj proste zasady. Pracujesz- dostajesz wypłatę. Nie pracujesz- nie dostajesz. Wykonujesz zadania, które jesteś w stanie wykonać i dostajesz wynagrodzenie współmierne do rangi zobowiązań. Zwykły tragarz zarabia dziennie 20 łusek, magowie bojowi, inżynierzy czy inni specjaliści wyciągają i sto razy więcej. Dwór Zębatek zapewnia ponadto dwa ciepłe posiłki i własny kąt do spania. To znaczy Lord Vassenego zapewnia, gość lubi dbać o swoje interesy

Barul pamiętał, że za 20 łusek dziennie mógłby wcale porządnie się najeść, a tu okazuje się, że byłby to czysty zarobek. Dotris tymczasem kontynuował.
-W zależności od talentu, profesji i wykazania się w pracy będziesz miał możliwość działać w pojedynkę, albo pod kimś, na przykład pode mną- prowadzę następną ekspedycję. Być może nawet dołączysz do kontraktorów Vassenego i dostaniesz niespotykane dotąd możliwości? Kto wie... Tymczasem muszę wiedzieć co umiesz, ale tak konkretnie. Nie istnieje dla mnie w tym względzie słowo "umiarkowanie".

-Aaaa, gdzie moje maniery. Chcesz bucha?

Re: Dwór zębatek

6
Barul od razu zmienił swoją taktykę i przestał udawać kretyna. Przez ostatnie lata tułał się po okolicach Morlis śpiąc i żyjąc w podrzędnych ruderach i jedząc najtańsze żarcie z możliwych, lecz wiedział, że jak pokaże za dużo, może mieć problemy. -Tak, me miano to Barul, a teraz mości Krasnoludzie, może odpowiesz mi na parę pytań. Jakim cudem jesteś w wysokiej szarzy, albo możesz być kogokolwiek szefem ? Druga sprawa sam nie umiem ocenić swoich umiejętności magicznych, lecz raczej są na przyzwoitym poziomie jeśli znasz miejsce mógłbym zaprezentować, a waść sam ocenisz. Na koniec faktem jest, że w tej całej sprawie śmierdzi mi żelazny hak. Bo zyski i cała reszta jest aż zbyt piękna - odparł Barul zmieniając ton z głupka i od razu poważniejąc nie siląc się na żadne aktorstwo.

Re: Dwór zębatek

7
Krasnolud spojrzał na Barula z lekkim niezrozumieniem, które szybko przemieniło się w rozbawienie.
-Ach, więc jeszcze nie spotkałeś kontraktora? Dawno temu podpisałem z Vassenego umowę, która jest w mocy i dzisiaj. Jak każdy traktat tak i ten posiada własne warunki współpracy. Ja na przykład jestem zobowiązany do pracy na jego korzyść, a w zamian otrzymuję długowieczność i ochronę. Po prostu jestem jego bezpośrednim podwładnym, co patrząc po hierarchii klasyfikuje mnie na równi z demonami stanu średniego.

-I... Hak? Nie ma haka. Rozumiem, że większość demonów zawsze wymyśla jakieś kruczki, jednak nie Vassenego. Właśnie z tego słynie- uczciwości. Ponadto jako jeden z niewielu ceni w pierwszym rzędzie wartość jednostki, a nie pochodzenie, co okazuje się być produktywniejsze i wychodzi opłacalniej dla obu stron. Serio, robię pod nim już dwa tysiąclecia i nigdy nie było przypadku z oszustwem.

Potem rozgarnął papiery stojące pod ścianą i wyciągnął spomiędzy nich nietypową kuszę.
-Przetestować umiejętności możemy na dziedzińcu. Znajduje się tam sporo niepotrzebnego złomu, a i ładna balista się znajdzie.

Spoiler:

Re: Dwór zębatek

8
Barul ruszył za krasnoludem bo co mu zostało ? W między czasie zastanawiał się co mu faktycznie pokaże wiedział doskonale, że za dużo nie powinien, lecz za mało będzie również niekorzystne dla niego.

Na dziedzińcu Barul wyszperał starą żeliwną belkę, która nie jedno widziała i obecnie oczekiwała na zakończenie swojego żywotu, który został znacznie przyspieszony. Po odsunięciu niepotrzebnych pierdół z okolic belki diabelstwo zaczekało spokojnie aż krasnolud da znak, że może zaczynać. Co prawda pokaz odbywał się w milczeniu, które było przerywane odgłosami życia miasta i okolicy, lecz to w niczym nie przeszkadzało.

Barul skupił się i poczuł znajome mrowienie przebiegające przez całą prawą rękę by po chwili stosunkowo wolno i spokojnie ukazała się czarno czerwona energia, która powoli niespiesznie otoczyła całe ramie i dłoń zasłaniając je dokumentnie. Dosłownie po sekundzie, może dwóch uformowało się energetyczne ostrze o metrowej długości licząc od nadgarstka. Barul jak na pokaz przystało zaprezentował je krasnoludowi by następnie wykonać szybkie proste cięcie przez środek belki. Żeliwo nie sprawiło żadnego oporu ostrzu, które przeszło przez nie niczym nóż przez masło. Z głuchym łoskotem połowa belki upadła na ziemie wzniecając nieduży tuman kurzu. - Nie ważne, czy stal czy żelazo, srebro wszystko co niemagiczne przetnie bez problemu. - rzekł blado-skóry młodzieniec.

Następnie Barul odszedł parę kroków od Krasnoluda i skoncentrował się. Ponownie wici czarno czerwonej energii ukazały się spowijając diabelstwo na tyle dokładnie, że nie można było go dostrzec. Po chwili jednak, ów energia zniknęła, a oczom krasnoluda ukazał się Barul w podwojonej wersji, która niezależnie od niego zaczęła się rozglądać po dziedzińcu, lecz w momencie, gdy przemówił dało się słyszeć podwójnie głos - Prosta niezależna ode mnie iluzja, możesz dotknąć kopnąć, lecz nie jest w stanie przeprowadzić żadnego ataku. Dość dobre do dezorientacji wroga, a teraz czas na finał. Odsuń się do wyjścia. Zaklęcie jest problematyczne i nie wiem jak wyjdzie w praniu - kończąc ostatnie zdanie iluzja rozproszyła się, a Barul i Krasnolud powędrowali w kierunku wyjścia z dziedzińca.

W momencie, gdy Barul znalazł się przy wyjściu wraz z krasnoludem poczekał na znak, że jest gotowy. Diabelstwo wyciągnęło rękę w której po chwili zmaterializowała się kula czarnej energii w czerwonej otoczce. Sam pocisk nie był większych rozmiarów z przyczyny, że Barul obawiał się zbyt dużej siły dewastującej zaklęcia. Kula unosiła się parę centymetrów nad dłonią by po chwili polecieć w przeciwległą ścianę dziedzińca. W momencie jej trafienia uszy obu postaci zostały przeszyte dźwiękiem wysokiej tonacji, które pochodziło z powodu rozrywania wymiaru. Momentalnie na ścianie utworzyła się wyrwa o fioletowo - czarnej kolorystyce, a w raz z nią powietrze i przedmioty z placu zaczęły być wciągane do dziury ( jak przy różnicy ciśnień ). Płaszcz Barula silnie trzepotał, a wiele klamotów w tym przepołowiona żeliwna belka pofrunęły w kierunku rozdarcia, które ciągle to pochłaniało kolejne syfy. Po około 10 sekundach, które ciągnęły się niczym wieczność wyrwa zasklepiła się zostawiając bardziej czysty dziedziniec. Na chwilę zapadłą na dziedzińcu głucha cisza, która została przerwana przez Diabelstwo - I jak krasnoludzie oceniasz demonstracje ? Oczywiście wszystko było w osłabionej wersji by nie tracić niepotrzebnie mocy. -

Re: Dwór zębatek

9
Magia sfer to wyjątkowo złożone zagadnienie. Złożone, gdyż pozwala nam kształtować przestrzeń w nieomal dowolny sposób. Jest to także sztuka objęta wieloma rygorami. Nie bez powodu. Otóż proszę państwa magia manipulująca granicami między światami jest wyjątkowo niestabilna. Potrzeba wielkich starań, by służyła ona tworzeniu, a nie niszczeniu, co znajduje odzwierciedlenie w kodeksach magicznych. Każdy mag, niezależnie od rangi, jeżeli zostanie złapany na eksperymentowaniu magią sfer w poza wydzielonymi poligonami jest skazywany na karę wyciszenia. Każdego debila bawiącego się czymś takim w przestrzeni miejskiej osobiście odeskortowałbym na dożywotni pobyt w Czarowięzach. ~fragment wykładu teorii sfer SCIENCE TIME!

Barul mógł robić z żelastwem cokolwiek. Ciąć, palić, gnieść, mielić, rzucać nim i okładać się nim po głowie. Postawił jednak na efekciarstwo.
Pocisk trafił w mur po drugiej stronie dziedzińca, gdzie zamienił się w wyrwę między wymiarami, taką średnicy dwóch, może trzech metrów. W końcu nie chciał za dużej. Diabelstwo jednak był kompletnym zerem w dziedzinie fizyki, o czym boleśnie mógł się przekonać. A miała to być tylko prezentacja zdolności w rozmowie kwalifikacyjnej o pracę...

Mieszaniec tego nie wiedział, ale taka powstająca nagle przestrzeń zerowego ciśnienia oddziaływała na wszystko dookoła niezwykle silnie. Tu nie było tylko mowy o wycięciu przez osobliwość dziury w ścianie w punkcie trafienia, ta potworna różnica ciśnień wyrywała całe kawały głazów z zaprawą. Całe sale niegdysiejszego kompleksu klasztornego były pustoszone, w ciągu kilku sekund pustka pochłonęła tyle zrekonstruowanych machin goblinów... To samo działo się z wszystkim i wszystkimi dookoła- kilka osób wpadło do dziury zanim w ogóle zorientowały się co się dzieje.

Na dziedzińcu sytuacja także nie wyglądała wesoło. Może i Barul wyobrażał sobie siebie jako postać o szacie łopoczącej na wietrze i patrzącą się w dziurę, lecz prawda wyglądała nieco inaczej. Nagłe szarpnięcie w stronę pęknięcia wymiarów spowodowało, że marzenia o epickim wyglądzie prysły jak bańka mydlana. Znalazł w sobie jednak tyle przytomności, by uchwycić się w locie wystającego pręta i przygwoździć do posadzki dziedzińca własną magią. Krasnolud nie miał pręta. Zamiast tego leciał przyszpilony rękami do kawału blachy, a w momencie kiedy miał już się dać pochłonąć... Zniknął. Tak po prostu, do dziury wpadła już sama blacha. Nawet nie było żadnego błysku czy czegoś w tym guście, a huraganowe wycie wywołanego różnicą ciśnień wiatru było zbyt ogłuszające by zauważyć jakiekolwiek towarzyszące temu zniknięciu dźwięki.

W paru rzeczach jednak Barul się nie pomylił. To było baaardzo długie dziesięć sekund. Przez ten czas dziedziniec po drugiej stronie został totalnie zdewastowany. Druga rzecz w jakiej miał rację to głucha cisza tuż po całym zajściu. Cały cech trwał nadal w oszołomieniu po tym, co się stało, paru osobników niepewnie odrywało się od belek i futryn, a "nieco czystszy" dziedziniec raczej nie wyglądał na ładniejszy z wielką dziurą z jednej strony. Dwór Zębatek wstrzymywał oddech, lecz nie będzie trwało to długo. Co bardziej rozgarnięci powoli zaczynali już otrząsać się z szoku i łączyć wątki, a nadgryziony magią budynek jakby zaczynał się chwiać.

To chyba była ściana nośna...

Re: Dwór zębatek

10
Kurwa teraz dopiero najebałem. Pierwszy i ostatni raz popisywałem się moimi umiejętnościami pomyślał Barul widząc jak cały budynek się chybocze. Cała ta sytuacja była idiotyczna, a on sam nie wiedział początkowo co zrobić. Zerwał się z ziemi notując w pamięci by to zaklęcie używać naprawdę.... w ostateczności, lecz teraz stanął przed dylematem. Co dalej ? krasnolud przepadł mało osób by go wiązało z tym "wypadkiem", lecz czy powinien zostawić te istoty w budynku na niemal pewną śmierć ? Osobiście miał ograniczone pole do manewru, a krótko dystansowa teleportacja mogłaby pomóc mu zwiać z miejsca zdarzenia. Te niewesołe rozważania, które trwały z sekundę bądź dwie natychmiastowo się rozwiały chęcią chociaż uratowania tych, którym przysporzył problemów.

Miał jeden strzał by tymczasowo wzmocnić budynek i wypełnić brakujący fragment ściany nośnej, lecz to co miał za moment zrobić było kompletną improwizacją bez dogłębniejszego przemyślenia na które nie mógł sobie pozwolić. Wiedział, że jego zaklęcie tarczy, może stworzyć sferę bądź prostą tarczę, lecz czy będzie w stanie wytrzymać ona ciężar budynku ?!

Nie marnując więcej czasu Barul wrzasnął z całych sił - Uciekajcie budynek się, może zawalić ! - , a sam skoncentrował się i wytworzył tarczę, którą umiejscowił w brakującej części ściany. Następnie koncentrując się na niej zwiększył przepływ energii tym samym w teorii pogrubiając tarczę i rozszerzając ją na tyle by wpasowała się w wyrwę w ścianę tymczasowo wzmacniając ją, a w teorii również stabilizując tymczasowo budynek. Nie miał pojęcia ile wytrzyma, albo czy zmodyfikowanie zaklęcia się powiedzie.

Już podczas zwiększania przepływu energii czuł jak pojawiają mu się na czole krople potu. W razie jeśli budynek i tak by runął Barul posiadał plan zapasowy przerwanie zaklęcia i utworzenie dookoła siebie kulistej tarczy. Jeśli zobaczy, że został opuszczony sam ucieka w bezpieczne w teorii miejsce będąc przygotowany do utworzenia bariery.

Re: Dwór zębatek

11
Barul wpadł na kolejny pomysł. Tym razem chciał użyć swoich destrukcyjnych mocy, żeby dokonać czegoś sensownego. Chodziło o stworzenie tarczy w takiej formie, by ta pozwalała mu podtrzymać budynek. Śmiały plan, do tego całkiem sensowny. Niestety, chciał dobrze, a wyszło jak zawsze. Z reguły tak jest, kiedy nie ma się do końca pojęcia jak coś zrobić.

A o czym nie wiedział? Diabelstwo nie pomyślał o tym, że tak właściwie to nigdy nie tworzył tarczy gdzie indziej, jak wokół siebie. Nagle zdał sobie sprawę, że manipulacja sferą z jej geometrycznego środka i utworzenie podobnego pola w jakimś konkretnym miejscu to dwie zupełnie różne bajki. To pierwsze robił w zasadzie odruchowo, lecz drugie wymagało ciągłych poprawek. Sama sfera jednak w końcu powstała. Mała, jeszcze niedopasowana do ścian. I nie była stabilna. Drgała niespokojnie przez krótką chwilę, zanim Barul zdołał w końcu uchwycić środkowy punkt.

I teraz... Jak niby miał zrobić z tej tarczy widmową ścianę? Nawet spłaszczenie tej tarczy w łezkę robiło się problematyczne, a co dopiero zlanie jej ze ścianami w jedno... Nieregularne odkształcenie sfery, wypełnienie jej magią przestrzeni między kamieniami- to było dla Barula niewykonalne. Spróbował jednak i tak, co zakończyło się jednoczesnym sukcesem i katastrofą. Dobra, głównie katastrofą.

Nie mając dosyć doświadczenia, by manipulować zaklęciem w ten sposób poprzestał na tym, co umiał najlepiej- tworzeniu sfery. Co prawda powiększająca się fala energii porozpieprzała podłogę piętra i chyba połamała kilka maszyn, ale pewnie wybaczą mu jak uratuje mieszkańców. Tak powiększał, powiększał, powiększał... Aż sfera stała się dostatecznie duża, by móc robić za tymczasowy filar pomiędzy brzegami w-miarę-okrągłęj-wyrwy, a podłożem. Nawet dotknęła kilku chyba kluczowych punktów (skąd niby miały to wiedzieć czy są kluczowe?). A jaki problem? Sfera była za duża, a mężczyzna za słaby na takie zabawy. Tak wielka, sięgająca kilku pięter tarcza była dostatecznie miękka, by przeszedł przez nią jakiś z deczka oszołomiony niewolnik. Z oporami, ale jednak.

Teraz padało pytanie, co Barul zrobi. Był już zbyt zmęczony szalonym pomysłem, by móc rzucać zaklęcia bez konsekwencji. Każde następne mogło poluzować jego kontrolę nad sobą dostatecznie mocno, by uwolnić... sam tak na dobrą sprawę nie wiedział co.
Mógł wzmocnić sferę rezerwami magii. Możliwe było też rzucanie innych zaklęć. Zawsze można bło się też zainteresować tą studzienką z odkrytym włazem, innymi drogami ucieczki, ryzykowną dla własnego ja magią teleportacji...

Czasu nie było znowu tak dużo. W jego stronę szedł jakiś mocno wnerwiony czart ze stalową rurką w ręce.

Aha, trzeba wspominać, że całe skrzydło byłego klasztoru chyba zaczęło ostatnią wędrówkę?

Re: Dwór zębatek

12
Co jak co, lecz Barul doskonale wiedział, że są momenty kiedy trzeba odpuścić tym bardziej w jego sytuacji. Nie mógł pozwolić na uwolnienie bestii tym bardziej w tak zaludnionym obszarze. Nie czekając na nic i nikogo puścił się biegiem w przeciwnym kierunku do czarta jak i miejsca wypadku. Cel był prosty wbiec do budynku, znaleźć okno, uciec przez nie i skierować się między wąskie uliczki.

Również diabelstwo nie zapomniało o zaklęciu, które zostało nieco brutalnie przerwane co mogło przynieść jakieś skutki uboczne tym bardziej przy takim rozmiarze i wpakowanej w nie energii, lecz tym się Barul nie przejmował jego cel był oczywisty: Spieprzyć jak najdalej nogi poniosą od miejsca wydarzenia. Ot pokarał go stwórca za zabawę magią i to w takim błahym celu. Nie wiedział co stało się z krasnoludem, lecz jego zniknięcie przed wpadnięciem do pęknięcia sfer na pewno nie wróżyło nic dobrego. Cholera jedna wie co komu naopowiada.....

Re: Dwór zębatek

13
Barul po prostu zrobił w tył zwrot uciekał. Wiał przez korytarze, których nie miał szansy oglądać, przebiegł przez mały labirynt przejść i schodów, wylądował w końcu na poziomie parteru i biegł dalej. Lecąc na wprost trafił na kolejne pomieszczenie z dużym, ładnym oknem wypełnionym witrażem. Lecąc przez pokój zauważył jeszcze kątem oka znajomą już demoniczną urzędniczkę, która chyba opieprzała do za wchodzenie bez pukania... Nie przejmował się tym, skoczył przez okno.

Przy uderzeniu mógłby przysiąc, że słyszał kobiecy krzyk. Czy mu się zdawało, ktoś rzucił nań zaklęcie, czy to nimfa w witrażu zawyła z bólu, kiedy trzaskano jej szklane ciało? Tego nie miał czasu dociec. Nie miał nawet zbyt wiele czasu na dociekanie, gdyż poczuł na swojej skórze ból. To szklane odłamki witraża, niczym w odwecie za zniszczenie dzieła sztuki wbiły mu się w wielu miejscach w ciało. Żadna z opowieści o wielkich bohaterach nie mówi o tym, że trzeba się zasłonić przy skakaniu przez okno. Żadna też nie wspomina o ołowianej pajęczynie trzymającej szkiełka witraży na swoim miejscu. Cóż... To nie był koniec atrakcji.

Barul nie uwzględnił bowiem także tego, że klasyczne świątynie nie są budowane na równi z gruntem, a na wcale małej podmurówce. Smukła świątynia Osureli nie była wyjątkiem w tej kwestii i okno znajdowało się ładne dwa metry wyżej, niż spodziewał się tego diabelstwo. Nie zdążył do końca dopasować własnego ciała do nowej sytuacji, głównie przez to, że skok przez witraż na chwilę nieco go oszołomił. W każdym razie zdążył ustawić się tak, by nie połamać sobie oka w siedemnastu miejscach. Skończyło się tylko na strzeleniu czegoś w kostce. Bolało, lecz mógł chodzić, znaczy szybko kuleć.
Spoiler:
Teraz wylądował na wesołym odludziu w centrum miasta, lecz byle patrol miejski mógł być bla niego bardzo nieprzyjemnym przeżyciem. Miał teraz kilka dróg do wyboru. Mógł skręcić gdzieś w okolice targu, chatek niewolników, zejść do podziemi widniejącym tuż obok i oznaczonym znakiem ostrzegawczego oka wejściem... W każdym razie na pewno wśród żywych miał szansę wzbudzić sensację. Kulejący, powoli zmieniający barwę odzienia na szkarłat i mający gdzieniegdzie powbijane w ciało kawałki różnokolorowych świecidełek był mocno rozpoznawalny. Tym bardziej, że coś mu mówiło, że to jeszcze nie koniec kłopotów...

***

Każde zaklęcie potrzebuje jakiejś ilości energii do jego podtrzymania. Kiedy ta energia jest za mała lub jej zabraknie nie jest ono wyzwalane, lecz nie oznacza to, że zanika tak od razu. Echo czarów trwa jeszcze w danym miejscu przez jakiś czas, stopniowo zanika i słabnie. Struktura czaru jednak pozostaje aż do całkowitego zaniknięcia taka sama. Tak samo było z tymi, które rzucił Barul. Jego czarna dziura straciła dosyć mocy, by przestać być czarną dziurą, lecz sama trzaskająca wymiary forma istniała ciągle w postaci echa.

Teraz zaklęcie było otoczone czystą, niespolaryzowaną, i co najważniejsze- porzuconą przez właściciela magią zużytą na stworzenie nieudanej tarczy. Ściągała ona ku centrum, ku punktowi, który wcześniej był centrum osobliwości. Moc była pochłaniana coraz szybciej i szybciej. Wysycała na powrót coś, co było już przecież tylko cieniem dawnego siebie.
I w końcu osiągnęła punkt wyzwolenia zaklęcia.

Re: Dwór zębatek

14
Barul wstał i nie otrzepując się skierował swoje kroki do tunelu. Widział tabliczkę z ostrzeżeniem, lecz z dwojga złego lepiej zniknąć na razie z oczu i opatrzyć prowizorycznie rany niż dać się złapać za rozwalenie części budynku jakiegoś wpływowego demona. Czuł jak kostka odzywa się tępym bólem i uniemożliwia mu normalny chód, lecz był dostatecznie zdeterminowany by ukryć się.

Podczas zbliżania się do tunelu zaczął rwać swoją koszulę i wyciągać z ramion kawałki szkła. Co prawda opatrunki tej maści były czystą improwizatorką, lecz nie miał żadnego bardziej sensownego pomysłu na zatrzymanie krwawienia po wyciągnięciu szkła. Tym bardziej, że był już zmęczony i nie chciał ryzykować korzystania z zaklęcia regeneracyjnego o ile nie byłoby ono koniecznością.

Przez moment diabelstwo zastanawiało się czy nie zatamować krwawienia zaklęciem regeneracji, lecz sam fakt, ile energii użył wprowadzało go w stan zaniepokojenia. Jego nieprzemyślany działania są obecnym teraz skutkiem, a wyczuwał instynktownie, że mimo wszystko tunel, może być równie problematyczny co ukrycie się w mieście.

Wraz ze znalezieniem się w tunelu Barul ostrożnie pokuśtykał do środka nie wchodząc zbyt głęboko chciał jedynie znaleźć spokojne dostatecznie oświetlone miejsce dosłownie za węgłem, lecz pamiętając o znaku przy wejściu do tunelu nie tracił czujności. W momencie, gdy znalazł chwilę spokoju zajął się dokładniej ranami i oczyszczeniem ich z resztek szkła. Obecnie prowizorycznie za bandaż służyła mu jego podarta własna koszula. Jeśli rany były dokuczliwe i mocny krwawiły Barul postanowił wspomóc się nieco magią, a dokładniej zaklęciem regeneracyjnym mając nadzieje, że zostało mu dostatecznie dużo siły by je wykorzystać.

Re: Dwór zębatek

15
Tunel szybko wpadł do kolejnego, większego. Ten z kolei znowu się rozwidlał, splatał, rozdzielał... Diabelstwo próbował zapamiętać drogę, co nie było specjalnie trudne. Jakieś dwadzieścia minut dreptania wgłąb prostych ścieżek trafił na rozległą komnatę, która prawdopodobnie mogła robić niegdyś za targowisko. Dotarł do pierwszego poziomu osławionego Podmiasta.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Morlis”