POST BARDA
Spoiler:
- Po pierwsze, panie Ombre, kłody nie pływają - podzielił się dość zaskakującą rewelacją. - Po drugie, nie.
Sens, jaki chciał tym przekazać, przekraczał niestety umiejętności dedukcji barda, a potem biedaczysko został zaciągnięty przez siostry do zimnego, nieprzyjemnego stawu, więc nie było im dane pociągnąć tego tematu. Z drugiej strony, może miał to wszystko zaplanowane? Jeśli tak, byłoby to całkiem imponujące, takim podstępem wyciągnąć urocze bliźniaczki i skłonić je do zaopiekowania się potrzebującym mężczyzną.
Gdy Yunana dostała od Biriana twierdzącą odpowiedź, jej oczy błysnęły ponownie tym samym blaskiem, co wtedy, gdy wspólnie szukali ręczników. Opuściła wzrok na jego usta, ale zamiast ponownie poszukać do nich drogi, odsunęła się i zanurzyła jeszcze raz, po sam czubek głowy. Wynurzyła się kilka sekund później i wstała, zapewne świetnie zdając sobie sprawę, że Dandre pożera ją wzrokiem. Mimo to podała mu jeden ręcznik, a sama wycisnęła włosy w drugi i wytarła się na tyle, by mogła z powrotem wciągnąć na siebie swoją sukienkę. Wsunęła stopy w buty i poczekała, aż jej towarzysz też skończy się ubierać, zanim złapała jego dłoń i poprowadziła go za sobą pomiędzy parawanami, w kierunku drzwi wyjściowych. Musieli przecież zniknął, zanim wróci tamta trójka, bo inaczej nie będzie to takie proste.
- Hej, gdzie idziecie? - zawołał ktoś, ale dotąd wyjątkowo towarzyska Yunana tym razem nie była zainteresowana pogawędkami i całkowicie zignorowała wszelkie pytania.
Na zewnątrz było dużo chłodniej. Nocny wiatr wciskał się pod ubrania i nieprzyjemnie przypominał o tym, że opuścili właśnie rozgrzaną, zaparowaną łaźnię. Wyspiarka poprowadziła dłoń barda na swoją talię, zerkając na niego krótko. Jej włosy, zmoczone, zaczynały kręcić się we wszystkie strony i Dandre mógł się spodziewać, że rano czekała ją z nimi ciężka przeprawa. Nic dziwnego, że bezskutecznie starała się, żeby pozostały suche.
- Nie spotkałam chyba nikogo, kto byłby tak zachwycony naszą wyspą, jak ty - zagadnęła, prowadząc go w kierunku domu, który miał okazję obejrzeć już z zewnątrz. Droga prowadziła nieco pod górę i z oddali widzieli już równe dachy drewnianych budynków mieszkalnych, wznoszących się nad resztą osady. - Chciałabym widzieć tyle piękna we wszystkim, co mnie otacza. Chciałabym umieć znaleźć je w rzeczach tak prostych, w jakich ty je znajdujesz. Ja wiem, że to nie jest Keron... nie ma tu udogodnień, pięknych rezydencji, zgiełku miasta. Czasem mi tego brakuje, dużego miasta właśnie. Wasze przebudzenie jest ogromnym wydarzeniem. Wyobrażasz sobie coś takiego w Taj'cah? Co musiałoby się stać, żeby całą wyspę postawić na nogi?
Niezobowiązujące pogawędki z Yunaną były całkiem przyjemne, ale żadne z nich nie było w stanie poświęcić rozmowie pełni swojej uwagi, gdy w perspektywie mieli zgoła inne zajęcia. Po dotarciu na miejsce kobieta wpuściła barda do domu, od wejścia rozpalając niewielką lampę, zawieszoną na ścianie przy wejściu. Coś otarło się o nogi śpiewaka, a gdy opuścił wzrok, jego oczom ukazał się ten sam rudy kot, z którym przedtem toczył walkę na spojrzenia. Zamruczał pytająco.
- Możesz go pogłaskać, jeśli chcesz - zaproponowała wyspiarka, sama zamykając za nimi drzwi na klucz i podchodząc do wysokiej komody po porcję suszonego mięsa dla zwierzaka. - Nic ci nie zrobi.
Oświetlone lampą pomieszczenie okazało się jej pracownią. Dwa drewniane manekiny, damski i męski, stały pod ścianą, z jakimiś rozpoczętymi projektami upiętymi na nich, na pierwszy rzut oka mało efektownie, ale Dandre też przecież totalnie się na tym nie znał. Na wysokich półkach ułożone były bale materiałów, a przed podestem na środku ustawiono wysokie lustro. Panował tu porządek, a w powietrzu unosił się nikły zapach drzewa sandałowego. Yunana położyła jedzenie dla kota w glinianej misce pod ścianą, przez co rudzielec kompletnie stracił zainteresowanie gościem, zostawiając go swojej właścicielce.
Ciemnooka stanęła przed Birianem, tyłem do prowadzących na górę schodów i niewinnie splotła dłonie za plecami, jednocześnie zatrzymując się tak, że od barda dzieliło ją zaledwie kilka milimetrów.
- Więc... tutaj pracuję. Jutro możemy zastanowić się nad tym strojem z piórami - zmarszczyła brwi i przekrzywiła lekko głowę. - Chociaż, czy to ty chciałeś pióra, czy Ara? Nie pamiętam już.
Jedna z jej dłoni nie wiadomo kiedy znalazła się pod koszulą Dandre i niespiesznie zaczęła błądzić po skórze jego brzucha.
- Ale to jutro... Krinn jest boginią tęskną i niecierpliwą - dodała cicho.