POST POSTACI
Shiran
- Zepsuł? Niby puszczał tam oczka do tej egzotycznej laski, co tak do mnie zacieszała, ale to przecież jeszcze nie zbrodnia - wzruszyłem ramionami. - No chyba, że wiesz coś, czego ja nie wiem... - spojrzałem z pewnym podejrzeniem na Autha, domyślając się że jego ciekawska natura, mogła go nakłonić do pewnych przeszpiegów. Shiran
- Cóż... Jeśli tamtą przeleciał, to młoda będzie miała złamane serduszko - kolejne wzruszenie ramionami, po którym mój wzrok powędrował w mrok. Trochę może i jej żal mi było, ale dzięki temu może nauczy się życia i wzdychania do napalonych kurwimości, co na dupsku usiedzieć nie potrafią. O ironio.
Odprowadziłem wzrokiem skrzynię, która zniknęła w ciemnościach, niczym pijaczyna w pełnej butelce taniego trunku z podejrzanego źródła. "Pijmy szybciej bo się ściemnia" nie zawsze było najweselszym tekstem.
- Twierdzisz, że mam mało apetyczny zad? - odpowiedziałem Authowi. - Proszę Cię, lepszego na tej wyspie nie znajdziesz... - uśmiechnąłem się lekko do siebie, czego pewnie nie było widać w półmroku panującym na statku. No a to, że spoglądali na mnie jak na dziwaka, który gada sam do siebie? W to miałem już cudownie wysrane.
- Pajacem się nie martw. Po tym jak go ostatnio ujebałeś, podejrzewam że więcej Cię nie pogłaszcze... - pocieszyłem go. - Ale gdy Nellrien Cię miziała, to nic nie powiedziałeś, co nie? Wybiórczy kutafon - uśmiech tym razem wykwitł mi na całej twarzy, ale byłem pewny, że Auth wiedział, że to tylko w żartach. No i jakby nie patrzeć - nie powiem mu tego wprost - zrobiło mi się jednak naprawdę miło, że miał w planach pozostanie ze mną. Tak naprawdę pozostanie niezależnie od decyzji jaką podejmę - czy to wypłynę na głębokie wody, czy to pozostaniemy tutaj, albo przeniesiemy się być może do Keronu?
- Jeśli tak bardzo nie odpowiada Ci krucze ciało, mogę postarać się Ci pomóc. Nie wiem na ile będę pomocny, bo w magię to umiem tylko płomyczki puszczać... - odezwałem się ostrożnie. - Oczywiście dopiero po tym jak pomożemy Nellrien - dodałem po chwili milczenia. Wciąż nie wiedziałem co mogłoby być przedmiotem wiążącym rudowłosą i krótkiego dupka. Liczyłem na to, że Auth będzie w stanie dostrzec magię kotłującą się w pieczęci. Ale to były tylko moje czcze życzenia. W najgorszym wypadku zrobimy jutro małą demolkę i będziemy rozdupiać wszystko, co tylko mogłoby mieć jakikolwiek związek z tym pierdolonym, niewolniczym paktem.
- Jak będziesz grzeczny i nie będziesz nam przeszkadzał, to pewnie będę dość często wychodził - uśmiechnąłem się lekko. - Ale od samej Nellrien wara. Dzielić się nie będę! - upomniałem go, wiedząc że dupek się ze mnie podśmiechuje. Chociaż kto wie - był podobno demonem w kruczej skórze. Sam nie wiedziałem, czy w to wierzyłem czy nie. Po prostu to akceptowałem i za wiele o tym nie myślałem.
Nie wiem jak wiele czasu upłynęło. Wiem jedno - ciągnęło się niesamowicie. I nawet obserwowanie nabrzeża nic nie dawało. Rozmowa z Authem też była dość krótka. Na towarzystwo panów oceanów, mórz i chuj wie czego też nie miałem ochoty. Będę tym ponurakiem z boku, co to nikt do niego nie podchodzi i wytykają go palcami. A co! O renomę trzeba dbać.
Czas leciał. Zacząłem rozważać jak to byłoby się rzucić z tej łajby w mroczną, wodną toń, ale właśnie wtedy wyszła Ruda. Nie płakała, ani nie była wściekła. Trzymała w dłoni całkiem ładne ostrze, na ile byłem w stanie dostrzec. Chwilę później z nadbudówki wyszła Żabcia. Umówiły się na coś i pożegnały skinieniem głowy.
Ex-kapitan zawitała w naszym kierunku. Skinąłem jej głową na podziękowanie. Cóż więcej miałem mówić?
- Jeśli chcesz, mogę przetransportować Ci to cacko - błysnąłem zębami na jej prawie-że-nieporadne rozglądanie się za możliwością przeniesienia broni. - Piękna robota... Twoje? - zapytałem, spoglądając na miecz. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, ale byłem w stanie rozpoznać elfi kunszt. Drogocenny podarek.
- Iiiii, może być karczma. Trochę ciasnoty w łóżku dobrze nam zrobi. Snu znaczy! - kolejny raz błysnąłem zębami. Nie bacząc na pozostałych marynarzy, objąłem Nellrien ramieniem, kładąc rękę na jej biodrze i prowadząc w kierunku zejścia z trapu. Niech sobie plotkują, mam to w dupie.
- Jak było? - zapytałem, gdy już udało się zejść ze statku. Ciekawiło mnie na co się umówiły i co tak naprawę uradziły. No i co to za miecz.