POST BARDA
- Naprawdę? - oczy Yunany zaświeciły się, gdy Aremani wspomniała o tym, jak została przez barda uratowana z chatki. Uśmiechnęła się najpierw do dziewczyny, a potem do bohatera. - Dzikie pnącza? Chciałabym poznać całą tę historię. Co chwilę dowiaduję się czegoś nowego, jedna rewelacja ciekawsza od drugiej. Będziesz to spisywał, Dandre, prawda? Historię waszej walki z naturą? Tego, jak odzyskaliście Kattok? Przekrzywiła lekko głowę, wracając psotnym spojrzeniem do zielarki.
- A co jest złego w rzucaniu się na szyję w ramach wdzięczności? - spytała, a jej oceniający wzrok przesunął się po sylwetce Aremani. - Tupet, hm? Zawsze uważałam, że kobieta, która potrafi się postawić, jest bardziej interesująca, niż wszystkie ułożone panienki świata.
Oddała ścierkę dziewczynie, może dochodząc do wniosku, że ta poradzi sobie z twarzą Biriana lepiej, skoro miała mieć talent do składania ich do kupy. Nie ruszyła się jednak z miejsca, więc mężczyzna tkwił między kobietami, podczas gdy jedna obmywała go z krwi, a druga przyglądała się mu z żywym zainteresowaniem, gdy mówił. Tak jakby zalany czerwienią policzek nie robił na niej wrażenia... i może tak właśnie było - usadowiła się po tej stronie barda, która nie ucierpiała w spotkaniu z pięścią Torberosa. Chłodna, mokra ścierka napotkała na policzku dobrze znajome tarcie; Birianowi zaczynała odrastać utracona przy odmłodzeniu broda. Nie było lustra, w którym mógłby to sprawdzić.
Skinęła głową, a w jej ciemnych, migdałowych oczach na moment błysnęła niepewność, gdy rozmawiali o kruku. Zdecydowanie zamierzała trzymać się od niego teraz z daleka i wcale nie musieli jej do tego namawiać. Po tym, co zobaczyła, musiałoby jej mocno siąść na głowę, by dobrowolnie zbliżyć się do Autha i próbować się z nim zaprzyjaźnić.
Za to gdy Dandre wypomniał jej efekt, jaki miała na niego w karczmie, jej usta z powrotem rozciągnęły się w uśmiechu. Odgarnęła włosy z ramienia leniwym gestem, jakby doskonale wiedziała, co robi.
- Mam tendencję do wywoływania tego efektu w ludziach - przyznała z rozbawieniem.
Na odpowiedzi, dotyczące Neeli, zareagowała tylko stwierdzeniem, że ma nadzieję jednak poznać ją jutro, a potem już skupiła się na odpowiadaniu im na pytania dotyczące jej samej.
- Coś ten teges? - powtórzyła po Aremani i zaśmiała się cicho, kręcąc głową z niedowierzaniem. Zamilkła na moment, wyraźnie zastanawiając się od czego zacząć. - Zajmuję się szyciem. Preferuję ubrania, ale ostatnimi czasy głównie robię sieci, daszki i inne praktyczne bzdury. Gdybyś kiedyś potrzebowała sukienki, Ara, daj mi się tylko zmierzyć. To będzie dla mnie zaszczyt, ubrać bohaterkę Kattok. Ty Dandre też, jeśli byłbyś zainteresowany, chociaż to szycia damskich, ładnych rzeczy brakuje mi ostatnio najbardziej.
Założyła nogę na nogę i znów zmierzyła zielarkę spojrzeniem. Może już wstępnie oceniała w głowie jej sylwetkę, by wiedzieć, jak na nią szyć?
- Przypłynęliśmy później, chociaż nie razem. Ja przypłynęłam dwa miesiące temu, Aias już tu wtedy był. Prawdę mówiąc, nie rozmawialiśmy o tym, jak długo przebywał w Inie przede mną. Generalnie... chociaż się widywaliśmy sam na sam, to mało rozmawialiśmy. Więc tak, coś ten teges, jak to zgrabnie ujęłaś, ale mieliśmy diametralnie różne oczekiwania, jak się później okazało. Są dwie boginie, o których mówi się, że ich domeną jest miłość. Obawiam się, że nie wyznaję tej, którą wyznajecie wy, artyści. Aias nie mógł tego zrozumieć, myślał, że znalazł miłość życia - przewróciła oczami. - Od tamtej pory... nie był miły. Nie mam ochoty na niego patrzeć nie bez powodu. I tak, szkoda mi go, uważam, że nie zasłużył na to, co zrobił mu ten szalony kruk, ale dopóki będzie w stanie dalej grać...
Wzruszyła ramionami, zaciskając usta w wąską kreskę. Torberos musiał jej podpaść bardziej, niż była w stanie w tej chwili przyznać. Potrząsnęła głową, tym razem jakby odpychała od siebie niepotrzebne myśli, a gdy uniosła wzrok na Aremani, znów się uśmiechała.
- A ty, śliczna Furio? W czym się specjalizujesz? Jesteś medyczką?