Per Aspera ad Inferi

1

Jest rok 815 41-go millenium.

Od ponad setki wieków Imperator tkwi nieruchomo na Złotym Tronie Ziemi. Jest Panem Ludzkości z woli bogów i władcą milionów planet, dzięki potędze swych niewyczerpanych armii. Jest gnijącym truchłem, wijącym się niewidzialnie od mocy Mrocznego Wieku Technologii. Jest Trupim Panem Imperium, któremu każdego dnia poświęca się tysiąc dusz aby mógł On żyć wiecznie.

Mimo swojego nieumarłego stanu, Imperator kontynuuje swą wieczną wartę. Poteżne floty bojowe przemierzają pełne demonów miazmaty Osnowy, jedyną drogę między odległymi gwiazdami, zaś ich droga oświetlana jest przez Astronomican, psioniczną manifestację woli Imperatora. Olbrzymie armie walczą w Jego imieniu na niezliczonych światach. Najlepszymi pośród Jego żołnierzy są Adeptus Astartes, Kosmiczni Marines, zmodyfikowani genetycznie, nadludzcy wojownicy. Ich towarzyszy broni jest wielu, a wśród nich: Gwardia Imperialna i niezliczone zastępy planetarnych sił obronnych, wiecznie czujna Inkwizycja oraz Tech-Kapłani Adeptus Mechanicus. Lecz nawet w całej swej mnogości ledwie ich wystarcza by powstrzymywać wieczne zagrożenie ze strony obcych, heretyków, mutantów — jak i o wiele gorszych bytów.

Być człowiekiem w tych czasach to być jednym z wielu miliardów i żyć w najokrutniejszym i najkrwawszym reżimie jaki przyjdzie sobie wyobrazić. Jednakże wy nie jesteście zwykłymi szaraczkami - jesteście Wolnym Handlarzem i jego świtą, posiadając tym samym władzę i swobodę o której masy zwykły jedynie marzyć. Uzbrojeni w starożytne Pozwolenie na Handel i okręt zdolny podróżować przez Osnowę, przemierzacie poprzez niezbadane pustki odkrywając nowe światy, zaginiony złom oraz dziwaczną technologię obcych. Bogactwa i chwała czekają na was. Dla Wolnych Handlarzy Pustka jest morzem nieograniczonych możliwości i niezliczonych niebezpieczeństw. Jedna z takich okazji czekała na nich na Świecie-Kuźni Leman II.

Na planetę tą skierował ich nieco tajemniczy znajomy Lorda-Kapitana Vulture, nijaki Istvan Kepiro. Wiele plotek i legend krążyło na temat jego osoby, co kolejna to bardziej kolorowa. Jedni mówili, że jest królem piratów z całego sektora, inni zaś, że jednym z członków Inkwizycji. Ci bardziej pogrążeni w teoriach spiskowych wypominali mu współpracę z xeno, a nawet, że on sam jest starożytnym obcym, który wygrzebał się z trzewi któregoś ze światów. Każdy kto przemierzał Pustkę dzielącą systemy sektora Kasath znał którąś z wersji. Jaka była prawda? Kto wie? Ważne było to, że nie raz potrafił wskazać dobrą okazję imć van der Flutzowi. Tym razem natrafiła im się możliwość współpracy z lokalnym Mechanicum, które chciało zorganizować kolejną wyprawę badawczą w poszukiwaniu jakże cennego archeotechu. Szukali przeto środka transportu oraz wsparcia podczas tej wyprawy, jakoby wszystkie okręty eksploracyjne Adeptus Mechanicus w tym sektorze były zajęte na najbliższe miesiące czy lata. Kepiro delikatnie zasugerował Meynarowi zgłoszenie się na ochotnika do owej wyprawy i podał nawet kontakt, któremu polecił Wolnego Handlarza i jego świtę — magosa Zachariasa Rattona, który to miał oczekiwać ich przybycia i pośredniczyć w negocjacjach co do zapłaty.

Po prawie trzech tygodniach podróży fregata szturmowa Vulture wyszła z Osnowy w odległości pięciu standardowych jednostek astronomicznych od ich celu. To był dobry wynik, a sama wyprawa przez miazmaty Immaterium szczęśliwie obyła się bez nieprzyjemnych wydarzeń. Gotthaus spisała się wyjątkowo dobrze. Za wzmocnioną, pancerną szybą ukazała się im gwiazda tego systemu planetarnego, typowej wielkości żółty karzeł oraz sam Świat-Kuźnia. Już z tej odległości różnił się od pozostałych planet Mechanicum, w przeciwieństwie do nich mając widoczne połacia zieleni na swej powierzchni. Zabudowa również zdawała się być niższa niż na innych Kuźniach. Leman II znany był w sektorze jako główna placówka badawcza Marsjańskiego Kleru, to też zdawał się posiadać mniej ciężkiego przemysłu niż jego bracia. W zamian miał ponad siedemdziesiąt sztucznych satelitów krążących na różnych płaszczyznach w około planety. Każda z nich była orbitalną stacją badawczą należącą do poszczególnych ugrupowań Tech-Kapłanów zamieszkujących Leman II. Największa z nich, zwana Okiem Omnisjasza, tkwiła na geostacjonarnej orbicie dokładnie nad najwyższym budynkiem planety Świetlistą Iglicą Omnisjasza, gdzie rezydował sam Fabrykator Generalny. To właśnie na Oku oczekiwał na nich kontakt polecony przez Kepiro.
Obrazek
Zbliżając się do planety, pchani przez siłę potężnych silników plazmowych wzoru Lathe, na mostku pojawiły się standardowe dane na temat planety, wyświetlone z pokładowych archiwów. Świat-Kuźnia Leman II jest jedną z dwóch zamieszkałych planet systemu Leman, obok planety karnej Leman I. Orbitując wokół żółtego karła nachylenie równika względem płaszczyzny wynosi około 16 stopni. Doba zaś trwa tam 26 godzin i 11 minut czasu ziemskiego, a rok — 301 dób. Na całej powierzchni za wyjątkiem biegunów panuje klimat umiarkowany z niewielkimi wahaniami temperatury w ciągu roku. Fabryki i przemysł obecny lecz nie dominujący. Miast tego na samej planecie znajduje się wiele poligonów doświadczalnych jak i kompleksów badawczych. Mieszkańcy składają się w 98% z akolitów Kultu Mechanicus, pozostałe 2% stanowią zaś głównie przedstawiciele Adeptus Administratum, Adeptus Arbites i Adeptus Astra Telepathica.

Kolejne godziny upłynęły zanim Vulture wszedł na orbitę Leman II. Wraz z ich pojawieniem się rozbrzmiał komunikat z Voxów na mostku, w którym mechaniczny głos jednego z Tech-Kapłanów obslugujących kontrolę lotów serdecznie przywitał okręt Wolnego Kupca, załogę i jego samego. Jako, że oczekiwali oni okrętu z tą desygnacją, polecił on pozostanie na orbicie wzdłuż równika i na obecnej wysokości. W dalszą podróż miał wyruszyć sam Meynar w towarzystwie kilku zaufanych osób ze swej świty, korzystając z osobistego promu klasy Aquila. Hangar CX-71S już na nich czekał.

Nim silniki promu zdążyły ucichnąć, rampa Aquilii zdążyła już dotknąć pokładu, wpuszczając nań trójkę indywiduów. Silke, tajemniczą Silke skryta za swą maską, której to widok zwykł wzbudzać zarówno strach jak i ciekawość. Psioniczka będąca głównym Astropatą na Vulture, której to umiejętności (i nielichy zapas Amasecu wraz z nią) zostały przekazane Wolnemu Kupcowi dzięki uprzejmości gubernatora Hostii III. Był tam też John Reddit, a jakże. Żadne negocjacje nie mogą odbyć się bez starego wiarusa u boku, którego sama obecność wzbudzała respekt. Mało kto dożywał takiego wieku na służbie w Gwardii, a co dopiero osiągnąć status dowódcy gwardii Wolnego Handlarza. Jego pancerz, potężny młot i zacięta gęba potrafiły stopić nawet najtwardszych negocjatorów. Przewodził im nie kto inny jak jego ekscelencja Meynar van der Flutz, Wolny Handlarz niedawno wyniesiony na arystokratyczne salony, choć jak sam mówi, szlachecka krew Mertelów płynie w jego żyłach od samego poczęcia. Ranga osoby z którą miał się spotkać wymagała jego obecności. Reszta świty postanowiła pozostać na statku, bo kto jak nie Dragan ma doglądać załogi przez czas nieobecności Lorda-Kapitana? Austeria Gotthaus, wykonawszy swoje zadanie, zaszyła się w swej kajucie, prawdopodobnie chcąc zażyć choć odrobiny odpoczynku. Eksplorator krążył w mechanicznych wnętrznościach Vulture, przeprowadzając rytuały binarne ku uciesze Boga-Maszyny. A Laufrax? Jębniętego nie dało się wyciągnąć z pokładu fregaty, jeśli nie było to naprawdę konieczne.

Hangar był niewielki, przystosowany do mniejszych jednostek i utrzymany w niezwykle czystym stanie, nie jak hangary kopców na Scondrze. Przywitał ich widok kilkumetrowego herbu Kultu, ludzka czaszka będąca w połowie mechaniczną. Zdawało się, że jej oczodoły bacznie przyglądały się nowoprzybyłym. Zaś ze stojących otworem wrót pod ów herbem, za którymi mieścił się korytarz, maszerowała ku nim zgarbiona sylwetka serwitora. Ciało było prawie w stu procentach mechaniczne, jedynie głowa pozostawała nadal ludzka. Poza prawą połową, do której było podczepionych kilka kabli i kogitator. Wraz ze zmnizejszającym się między nimi dystansem, pomruk serwomechanizmów ów jednostki stawał się coraz głośniejszy. Kilka metrów przed Wolnym Kupcem i jego szanowną świtą, serwitor zatrzymał się. Lampka na jego łuku brwiowym zapaliła się krwistym czerwonym, kiedy to moduł interakcji został aktywowany i serwitor przemówił głosem pozbawionym choćby krztyny emocji.
— Mam zaszczyt powitać jego ekscelencję Meynara van der Flutza oraz jego szanowną świtę. Jestem serwitor numer 011264932 B-X. Magos Dominus Ratton i Magos Explorator Tazen już na państwa czekają w sali konferencyjnej na tym poziomie. Jeśli państwo pozwolą, zaprowadzę tam państwa i będziecie mogli się spotkać osobiście.
"Die Nacht neigt sich dem Ende
und unsere Flamme führt
zur langersehnten Wende.
Drum schürt, Genossen schürt!
Das Feuer es soll lodern.
Ein gleißend heller Brand!"

Re: Per Aspera ad Inferi

2
Obrazek
Był rok 815 41-go millenium, godzina dwunasta czasu pokładowego, gdy opuszczali „Vulta” zapakowani na pokładzie osobistego subatmosferycznego promu, który odpadłszy od fregaty, nurkował w kierunku „Oka” przez gęstą jak czarne mleko ciemność zimnej próżni.
W sumie była ich trójka. Ścisła wierchuszka starego „Sępa” — jego uszy, zbrojne ramię oraz mózg. Ścisła, wyłączając Eksploratora, Nawigatora, a przede wszystkim „Jebniętego”, odchorowującego przeciążenia i będącego im zupełnie zbędnym na stacji pełnej techkapłanów, którzy mogli nie podzielać jego dziwactw ani tym bardziej ich akceptować. Nieobecność Dragana pośród delegacji była z kolei tak oczywistą, że zakrawającą na aksjomat. Nieobecność Seneszala ściśle wiązała się z nieobecnością kapitana, którego obowiązki i zwierzchność nad statkiem przejmował do czasu jego powrotu. Czynnie dbając przy tym o to, by kapitan i jego świta mieli do czego wracać.
Przez cały czas podchodzenia do stacji, Flutz nie przestawał nadawać przez mikrokomunikator do swego czynnie dbającego zastępcy na pokładzie. Jego zachrypnięty, spłukany Amasekiem głos był im, obok szumu transponderów i systemów podtrzymujących, głównym akompaniamentem podróży. Rozwalony w fotelu, obwiązany pasami Wolny Handlarz toczył słyszany dla nich jednostronnie dialog swobodnie i nieoficjalnie, wypełniając wnętrze promu Swoją Skromną Osobą po same burty. A kto wie, czy nie wylewając się za nie aż po krańce systemu. Flutz nadawał, „Vulture” słuchał. Obecni w kabinie promu — słyszeli tylko tego pierwszego.
… ty się mnie nie pytaj ile trzeba dać za taki cynk, ty się mnie pytaj ile można na nim zarobić. A fortunę. O, nie bynajmniej nie na piękne oczy. No zgadnij, zgadnij. Otóż złowiłem. Jak wszystko co mam, hehe. Pewne, pewne, ty się nie bój. Cynki Lorda Inkwizytora są pewne jak weksle centrali imperialnego na Terrze. A i owszem, po drodze. Mus mi dbać o dobre kontakty z Mechanicusami, wybadać grunta, nawiązać nowych kontaktów… Wiesz czym oni się tu, kurwa, zajmują? A ja się dowiem. Co? Mówisz, że dysydenci jak cały system? Być może, nie jestem uprzedzony, wysokości stawek to nie zmieni. Ale pozwolę sobie zauważyć, że zasadniczą różnicą między nimi a tymi z Pierwszego, jest to, że mają, kurwa, mózg zamiast tej pierdolonej biomasy. Dobra, otwierają nam bramę, kończę. A, jak będziemy na wylocie, powiedz, żeby przygotowali. Już oni wiedzą co. Byle nie jak ostatnio. Czynię cię odpowiedzialnym za wyjaśnienie tym gamoniom, że podawać należy w temperaturze pokładowej. Flutz z linii. Bez odbioru.
Świeżo wypastowane oficerki Flutza dotknęły pokładu krótko po rampie Aquili, jako że kapitan wyplątał się z pajęczyny pasów jeszcze gdy przekraczali promem główną śluze hangaru, bimbając sobie przy tym na pikania alarmów i migane mu czerwono ostrzeżenia bocznych monitorów. Wysiadłszy z pojazdu, kazał podziwiać się załodze w nowiutkim, białym jak gwiazda mundurze wyjściowym ze srebrnymi wykończeniami, który sprawił był sobie na miarę, właśnie na okazje takie jak ta. Dzisiaj okazją było ewidentnie poprawienia sobie samopoczucia, jako że słudzy Omnisjasza nie wywodzili się z kręgów przykładających szczególną wagę do estetyki wyglądu zewnętrznego. Najbardziej dystynktywnym dodatkiem do stroju był świeżo wykuty miecz energetyczny obciążający mu pas. Przede wszystkim dodatkiem — mało kto potrafił sobie przypomnieć, czy praktyczny z natury kapitan kiedykolwiek przedłożył go nad sprawdzony pistolet plazmowy spoczywający w pokrowcu na udzie.
Na pokładzie „Vulta” nie przykładał jej sam Flutz, który gdyby nie prestiż jego profesji i stanowiska, najchętniej zjawiałby się na mostku w samym szlafroku i bez toalety. Co kilka razy mu się zdarzyło, szczęśliwie na wachtach małego ruchu, podczas dokowania lub postoju, oszczędzając większości oglądania go w stanie świeżo po wyjściu z naturalnego środowiska, to jest swojej zadymionej kajuty.
Iście, wspominając tamtego Flutza, nie szło się nadziwić obecnemu. Flutzowi przepoczwarzonemu, którego normalnie pospolicie ogorzała twarz wyglądała teraz jak świeża opalenizna przywieziona z któregoś z ekskluzywnych kurortów światów-rajów, a zwyczajowy ludożerny grymas permanentnie zniekształcający mu fizys, jawił się uśmiechem.
Rozglądajcie się uważnie — oznajmił swoim podkomendnym, nie kryjąc rzadkiego u siebie uczucia ekscytacji. — To właśnie w miejscach takich jak to produkuje się nowe tysiąclecia Imperium Człowieka. — Pomimo jego słów, nietypowo jak na siebie podniosłych, spojrzenie chciwie krążących po hangarze oczu wyraźnie wskazywało, że Meynarowi van der Flutz milsze były tysiące liczone w jednostkach innych niż upływ czasu. Ba, żeby tylko tysiące.
Zaszczyt odwzajemniam. Kapitan van der Flutz z domu Mertel wraz ze świtą, Pierwszą Astropatką oraz Dowódcą pokładowej gwardii. — Handlarz formalnie, choć nieco niedbale odpowiedział obdarzonemu mową narzędziu, potwierdzając ich przybycie. — Pozwolą. Prowadź.
Nie mitrężąc, podążył za maszyną, otwierając poczet przemierzający podsienia stacji w drodze na spotkanie.

Re: Per Aspera ad Inferi

3
Obrazek
John, siedzący w promie spadającym przez przestrzeń kosmiczną, w pełnym, matowo-czarnym rynsztunku i z młotem spoczywającym spokojnie na kolanach, patrzył się za okienko na przybliżający się glob. Miał swoje rozkazy, które zamierzał wypełnić, i choć szanse na jakąkolwiek konfrontację były dosyć małe, stary żołnierz zawsze miał się na baczności.

Stary. Jedno słowo, a tak wiele znaczeń. Włosy, posiwiałe od horrorów wojny, do wtóru z głębokimi zmarszczkami nadawały mu wygląd sześćdziesięciolatka. Może to nawet i lepiej? Starość niosła ze sobą pewne poczucie wartości, pewien szacunek. Ludzie przyjmowali Cię serdeczniej, słuchali Cię z większą uwagą. Nawet mniej się Ciebie bali, co przydaje się w sytuacjach wymagających konfrontacji.

Flutz dalej gadał ze swoim kumplem Silke... Robiła to co ona tam zwykle robi. A John siedział i myślał o przeszłości, i o przyszłości. Nie miał za bardzo co robić, oprócz patrzenia za okienko, na swój młot, czy na gaworzącego kapitana. Za stary jestem na to gówno. Pomyślał, gdy prom wreszcie dotknął ziemi, a on sam rozpiął pas, i sięgnął po swój hełm i okulary. Na statku mógł sobie pozwolić na kapelusz, na misji musiał być czujny, nawet na tak błachej jak ta.

Skinął głową na rozkaz kapitana, nadal trzymając gębę na kłódkę. Dobry żołnierz winien znać swoje słabości, a jedną z owych były dla Reddita wszelkiego rodzaju sytuacje socjalne. Toteż podążywszy na lewą stronę Flutza, John rozglądał się uważnie, sondując otoczenie w poszukiwaniu zagrożenia, ukrytych istot, i zapamiętując drogi ucieczki. I oczywiście, nie mówiąc ani słowa.

Re: Per Aspera ad Inferi

4
Obrazek
Był rok 815 41-go millenium, godzina 11:45 czasu pokładowego, gdy Silke zmusiła się, by wyjść ze swojej kajuty i na polecenie Lorda Kapitana wsiąść na prom klasy Aquila. Miała zły dzień. Jeden z wielu, od czasu opuszczenia Hostii III.

Powrót do korzeni okazał się być dla niej o wiele trudniejszy, niż mogłaby przypuszczać. Wszechobecny plastal, nieustanna „gadanina" Vulta, typowe dla obiegu zamkniętego zapachy oraz bliskość Pustki działały astropatce na nerwy niemal tak bardzo, jak świadomość, że została przehandlowana za skrzynkę wódki. Nie mogła jednak narzekać i nie robiła tego. Wiedziała, że gdyby nie przygarnął jej van der Flutz, zrobiłoby to Ordo Hereticus.

Zaciskając zęby i pasy, o godzinie 12:00 czasu pokładowego, Silke opuściła Vulta wraz z Kapitanem i Komendantem, by towarzyszyć im podczas negocjacji na planecie Leman II. Nie wiedziała, czego miały dotyczyć owe negocjacje, lecz nawet tak powierzchowne, jak jej, poznanie Meynara, dawało niemal stuprocentową pewność, że chodziło o kredyty. Dużo kredytów, biorąc pod uwagę jak bardzo skrzyła się dziś jego aura. Zwykle szarobura i niemrawa, mieniła się teraz i pulsowała biało-srebrnymi refleksami. Podobnie zresztą jak ubiór Lorda Kapitana. Chociaż raz, pomyślała, prezentuje się jak należy.

To były wszystkie myśli, jakie Silke poświęciła aktualnej sytuacji podczas krótkiego lotu promem. W gruncie rzeczy nie obchodziły jej ani negocjacje, ani potencjalny deszcz korzyści, który dzięki tymże miał na nich spaść. Wykonywała polecenia swego nowego przełożonego, to wszystko. Astropatka wątpiła, by po wydarzeniach na Hostii III cokolwiek jeszcze ją zaskoczyło. Czuła się wypalona i wciąż nie do końca odnajdywała się w nowej-starej rzeczywistości pokładowego życia.

Skupiła się na brzmieniu głosu Flutza, ignorując zwyczajową w takich sytuacjach, zdalną paplaninę jego i Dragana. Pozwoliła, by jej uwaga dryfowała na powierzchni chropowatych dźwięków, podczas gdy ciało tkwiło sztywno w fotelu pasażera, podobne w swym wyglądzie i nieruchomości do porcelanowej lalki. Z dziwnego stanu zawieszenia wyrwało Silke nagłe zakończenie rozmowy i poruszenie.

Wylądowali.

Nim rampa porządnie osiadła, cała trójka poddała się swoim instynktom i przyzwyczajeniom. Kapitan parł naprzód jak przecinak, gotów rozdeptać nieszczęsnego serwitora, byle tylko przejść od razu do rzeczy. Komendant z zacięciem paranoika szukał zasadzek, wrogów i dziury w całym. A Silke robiła przedstawienie, pojawiając się u wylotu promu jako ostatnia, niby obleczone w czerń i maskę nemezis. Rozsiewając wokół zapach brzoskwiń i nieuchronnej tragedii, ruszyła za numerem 011264932 B-X, po prawicy Lorda Kapitana, cicho szeleszcząc suknią.
Ostatnio zmieniony 10 paź 2019, 20:56 przez Juno, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek

Re: Per Aspera ad Inferi

5


Moc z jaką triumwirat zjawił się na pokładzie Oka Omnisjasza zaimponowała by każdemu, pod warunkiem, że nie był on skazańcem, którego pokutą była wieczna służba w ciele maszyny z kogitatorem zamiast mózgu. Niegdyś żywa twarz pełna emocji, teraz jak kamień trawiła słowa Wolnego Kupca, w towarzystwie cichego buczenia ów kogitatora w rytmie migającej lampki na brwi. Widać serwitor był wiekowy, bowiem odpowiednia reakcja zajęła mu ponad sekundę. Światło przeszło na tryb stały i 011264932 B-X przemówił:
— Mechanicum czuje się uhonorowane mogąc gościć osobę Wolnego Handlarza. Proszę za mną.
Cała wypowiedź brzmiała jak zaprogramowany skrypt, czym też zapewne była. Jednak wypowiedziawszy słowa, B-X ożywił się. Serwomechanizmy zagrały ponownie, pierw odwracając ciężko (i nieco nieporadnie) stalowe cielsko, a później pchając je do przodu. To akurat szło nieźle i po kilkunastu krokach udało mu się osiągnąć zawrotną prędkość pięciu kilometrów na godzinę. Bardziej mniej niż więcej.

Nie minęło pół litanii do Boga-Imperatora, kiedy to cała grupa przeszła przez wrota, wchodząc do widzianego wcześniej korytarza. Całość jawiła się w dosyć oczywistej imperialnej modzie na strzeliste portale, okna i tym podobne. To, co odróżniało tą stację orbitalną od innych była czystość, obok wszechobecnych oznakowań Kultu. Czyste, jasne podłogi i ściany dawały poczucie sterylności. Co było jak najbardziej na miejscu, patrząc na naukowy charakter całego świata. Większość wyświetlaczy była w barwie jasnego błękitu zamiast starej, dobrej zieleni. Jedynie ciche buczenie i ledwie wyczuwalne drgania systemów Oka jawiły się znajomo, otulając całą trójkę. Oświetlenie było przyjemnie ciemne, przynajmniej dla Reddita.

Wraz z postępem ich pochodu, po minucie, a nawet dwóch, trafili na nieco większą arterię. Poprzeczny korytarz był znacznie większy niż ten, którym dotychczas szli. I znacznie bardziej uczęszczany. Na powitanie niewielki rój kilku serwoczaszek przeleciał nad głowami załogi Vulta. Chwilę potem dwóch Tech-Kapłanów, odzianych w niezwykle charakterystyczne, czerwone szaty, w pośpiechu wyprzedzili ekipę, rzucając im jedynie przelotne spojrzenie soczewek jarzących się pod kapturami. Serwitory krzątały się w te i we wte, niektóre nawet czyściły podłogi. Do normalnych dźwięków orbitujących konstrukcji doszło coś jeszcze. Niski, chóralny śpiew w tempo, które wskazywałoby na sakralne znaczenie owego chorału. Wraz z mijanymi metrami, śpiew stawał się wyraźniejszy:
— ...01010100 01101000 01100101 01110010 01100101 00100000 01101001 01110011 00100000 01101110 01101111 00100000 01110100 01110010 01110101 01110100 01101000 00100000 01101001 01101110 00100000 01100110 01101100 01100101 01110011 01101000 00101100 00100000 01101111 01101110 01101100 01111001 00100000 01100010 01100101 01110100 01110010 01100001 01111001 01100001 01101100…

Szczęśliwie się złożyło, że źródło owej binarnej przyśpiewki znalazło się tuż obok nich. Przez otwarte na oścież, nieco staromodne bo otwierane ręcznie, wrota dostrzegli grupę lokalnego Kleru oddającą się sakralnemu rytuałowi ku czci Omnisjasza. Meynar, któremu zdarzyło się w poprzedniej branży współpracować z wyznawcami Kultu Mechanicus, mógł rozpoznać w tym całkiem standardową mszę. Zazwyczaj trwały one do kilku godzin.

Serwitor zatrzymał się dokładnie na ich wysokości, choć odwrócił się do nich tyłem.
— Cel osiągnięty.
Jego celem były zamknięte, ciężkie wrota. Inne niż te od kaplicy, mechaniczne, tak jak na stację orbitalną przystało. Z kogitatora B-X wydobyła się krótka seria elektrycznych trzasków i koła zębate w rogach ożyły. W towarzystwie odrobiny pary wydobywającej się z tłoków, obydwa skrzydła otwarły się sprawnie, ukazując wnętrze, a w nim dwóch Tech-Kapłanów w karmazynowych płaszczach. Stali po drugiej stronie okrągłego stołu z wyświetlaczem, w pomieszczeniu o kształcie oktagonu. Wnętrze było minimalistyczne, puste, tak jak dzieci Omnisjasza lubiły najbardziej. Nie było żadnych ozdób poza herbem Kultu, a jedynymi meblami było ów wyświetlacz i cztery krzesła wokół niego, od strony wejścia. W środku było jeszcze ciemniej niż na korytarzu, lampy ledwie dawały jakiekolwiek światło, którego głównym źródłem w pomieszczeniu był sam wyświetlacz, roztaczając błękitną poświatę. 011264932 B-X, zakończywszy swe zadanie, wykonał ukłon (nieco nieporadny, oczywiście) w stronę całej trójcy i oddalił się nieśpiesznie.

Dwóch ich było. Stojący po lewej Tech-Kapłan zdawał się być nieco wyższy od swojego druha, stojąc w pełni wyprostowanym. Spod kaptura ledwie dało się dostrzec bladą twarz oraz zieloną soczewkę cybernetycznego wizjera. Z rękawów nadal widniały ludzkie dłonie, które właśnie skrzętnie ukrył splatając ręce na piersi. Skłonił delikatnie głowę w geście powitania i cofnął się o pół kroku, jak młody ustępujący miejsca starszemu. Takiego charakteru nadawał też drugi Magos. Zgarbiona sylwetka wsparta na kosturze zwieńczonym serwoczaszką i w pełni cybernetyczna twarz, na której jarzyły się błękitnie dwie soczewki, wyglądała jak u starca. Tylko trochę więcej metalu. To właśnie on zabrał głos jako pierwszy, zaraz po tym jak ucichły ciche trzaski, podobne do tych którymi B-X otworzył drzwi. A głos ten był nienaturalny, ciężki jak tony metalu przelewane w hutach Adeptus Mechanicus, odbijał się echem od ścian pomieszczenia.
— Chwała Omnisjaszowi. Meynar van der Flutz, John Reddit i oczywiście tajemnicza Silke. To przyjemność móc gościć przyjaciół mojego przyjaciela na Oku Omnisjasza. Zacharias Ratton, Magos Dominus. A to jest mój kompan, Magos Explorator Akan Tazen. Rzadko mamy okazję gościć Wolnego Handlarza i jego świtę. Szczególnie, gdy jego pomoc może być niezwykle wydajna dla obu stron. Usiądźcie, proszę. Optymalnie byłoby przejść do rzeczy od razu.
Ostatnio zmieniony 16 paź 2019, 16:40 przez El Rattan, łącznie zmieniany 1 raz.
"Die Nacht neigt sich dem Ende
und unsere Flamme führt
zur langersehnten Wende.
Drum schürt, Genossen schürt!
Das Feuer es soll lodern.
Ein gleißend heller Brand!"

Re: Per Aspera ad Inferi

6
Obrazek
Trójca zapuściła się w stalowe trzewia stacji, podążając przez ciemne, przetykane grodziami i bramami jelita sterylnych korytarzy, ktróymi prowadził ich wysłużony serwitor. Klnąc i sarkając pod nosem, poruszający się niemal po omacku Flutz usiłował dorównać do „bardziej mniej niż więcej pięciu” cyborga, sugerując się pozycją ledwie żarzącego światła lampki, majaczącego gdzieś na przedzie, niby skarlała gwiazda w ciemnej gęstwinie opustoszałego systemu. Żałując, że w biegu przygotowań zapomniał choćby o kretyńskiej zapalniczce, którą mógłby oganiać się od tego dookolnego i okowykolnego mroku.
Bez mała pól litanii później, mrok począł walczyć o przestrzeń z metalicznie sterylną czystością, odbijającej się zimnym żarem zabójczego dla snu błękitu ledmonitorów. Niemal czuli emitowaną zewsząd informację — przenikającą niby promieniowanie, elektryzującą suche i jałowe powietrze stacji jak zbliżająca się burza atmosferyczna. Fosforyzująca ekranami i rozedrgana ciągłą pracą agregatów maszyneria wokół zamieniała ciemność na ciemnością oswojoną. I znajomą mu z poprzednich wizyt na podobnych stacjach.
Lingua-technis — wyjaśnił im we wcale częstym dla siebie odruchu gadulstwa i potrzeby podzielenia się wiedzą. — Ten szum w tle. Ichniejszy natywny. Diablo wydajny. Na bliskim niemal nieodróżnialny od twojego talentu, Silke. Od dziesięciu mileniów Inkwizycja pali swoje kogitory, żeby odkodować bazowy rdzeń samej składni. Dziesięć mileniów krwi w piach. — Meynar pokręcił głową z mieszaniną szelmowskiego uznania i Schadenfreude w jednym. — Wyobraźcie sobie co będzie, kiedy im się powiedzie i wykoncypują implant kogito albo aparat, który będzie w czasie rzeczywistym ogarniał translację takiego informacyjnego potopu. — Flutz zaciągnął się głęboko powietrzem, jak gdyby drogą wziewną mógł poznać przelatujące wokół nich sekrety „Oka”.
Ocean — orzekł, wydychając. — Jak ocean przelany w gardło. Potrafisz to sobie przyswoić, Reddit? — Nie wiedzieć czemu zapytał o to właśnie komandora. Lista podobnych niewiadomych i dziwactw zdawała się być u Flutza wartością stale rosnącą. Z połowy z nich tłumaczył się, że pomagają mu myśleć.
Metrum ich kroków wymieszało się, a potem zrównało z innym. Tym, które klepało hossany i kompilowało responsoria, wysyłane wprost do Omnisjasza, aby zachował: od powietrza, głodu i pozostałych słabości i pokus ciepłego i grzesznego ciała. Korytarze wypełniały się życiem. „Nie, nie życiem” — poprawił się odruchowo Flutz. Obecnością. Maszyn w różnym stopniu uczłowieczenia.
Wnętrze osiągniętego przez nich celu nie rozpraszało uwagi i tworzyło przytulną jak na tutejsze standardy atmosferę infrastruktury informacyjno-nadzorującej, z zachowaniem areałowych standardów pozwalającym na efektywną dylatację nadawnych sygnałów, a utrzymaną w optymalnym oświetleniu i temperaturze. Optymalnym dla podzespołów.
I niech natchniony przezeń postęp rozświetla mroki — odpowiedział oblatany w obyczaju i niektórych formułkach Flutz, odwzajemniając gest powitania w stosunku do pierwszego magosa, oraz nienachalnie przyglądając się temu drugiemu, który przemawiał. Próbę odgadnięcia choćby jego przybliżonego wieku z miejsca zarzucił, orientując się, że stopień transhumanizacji Dominusa wskazywał na zakres z przedziału mogącego sięgać nawet dziesiątego krzyżyka.
I nam zdaje się to optymalnym — odparł natychmiast i bez obiekcji, po tym, jak wyręczono ich z obowiązku przedstawienia się. Brak rozbudowanego protokołu dyplomatycznego Mechanicusów, dla bardziej pryncypialnych służbistów Imperium uważany za przejaw obcesowości i tolerowane dyspensą, choć nadal karygodne uchybienie ogólnie przyjętych norm, praktycznemu i nawykłemu do logistycznych rozwiązań Flutzowi był wielokroć ułatwieniem i wielką oszczędnością czasu. Czasu, którego poświęcał autonomicznym maszynom bynajmniej nie z powodu ich umiejętności towarzyskich.
Wymiana informacji oraz negocjacje będą zasadne po wstępnej ofercie i instruktażu. W przypadku kwestii szczegółowych, wymagających dodatkowych szacunków, obecni ze mną podwładni są biegli oraz uprawnieni do współdecydowania w sprawach z zakresu ich ekspertyz — wyłożył, jak zawsze starając taktycznie wstrzelić się w żargon drugiej strony, a wykorzystując w tym celu — wcale relewantne i liczne doświadczenia z imperialnymi biurokratami, którzy w jego mniemaniu tym różnili się od adeptów maszyn, że byli odwrotnie proporcjonalnie wydajni, zaś osobowością nie różnili się wcale. Jego głos, zniszczony nikotynowcami i regularnym sączeniem Amasecu, zwykle sam sączący leniwe uwagi z gardła, był nie do poznania, gdy wypowiadał poszczególne słowa z tempem dobrze skalibrowanej pukawki. Wrażenie potęgowało panujące w pomieszczeniu echo, zniekształcające większość tonów metaliczną barwą. — Procedurami natury ogólnej zajmę się osobiście. Proszę, inicjujcie.

Re: Per Aspera ad Inferi

7
Obrazek
Silke szła kilka kroków za Meynarem. Wystarczająco daleko, by nie naruszać jego i swojej własnej przestrzeni prywatnej, a jednocześnie na tyle blisko, by jasnym było dla każdego postronnego obserwatora, że – wespół z Redditem – stanowią trzy części jednej całości.

Odległość, którą zachowywała Astropatka wynikała również z faktu, że Lord Kapitan nie radził sobie w muśniętych błękitną poświatą ciemnościach korytarza, co skonstatowała po dochodzącym spod jego nosa poirytowanym mamrotaniu i nierównym kroku. Nie chcąc na niego wpaść, utrzymywała stały dystans. Jej samej – z oczywistych względów – zupełnie ten brak odpowiedniego oświetlenia nie przeszkadzał. Drażniły ją za to grube, nieprzeniknione ściany pierwszego holu, blokujące psioniczny zmysł postrzegania.

Dyskomfort nie trwał jednak długo. Gdy tylko weszli w szeroki pasaż, percepcja Silke eksplodowała we wszystkich kierunkach, spijając bodźce i obrazy jak sucha gąbka wodę.

Zanim w ogóle usłyszeli zero-jedynkowe hosanny do Omnisjasza, Astropatka zobaczyła trwające nabożeństwo. Nim stanęli przed rozwartymi wrotami do sali konferencyjnej, wiedziała już, że ta jest ośmiokątna, wielka i – nie licząc okrągłego stołu oraz dwójki indywiduów w różnym stopniu zcybernetyzowania – pusta jak jej sny od czasu Rytuału. Dostrzegła także coś, o czym jeszcze w hangarze wspomniał Flutz, a co jarzyło się słabą iskierką organicznego życia pośród plątaniny zimnych i sterylnych pomieszczeń stacyjnych. Pozamykane w wypełnionych płynem, ogromnych tubach, produkowały się Tysiąclecia Imperium.

Być może efekt jest podobny — wtrąciła Silke, ni to zgadzając się z Meynarem, ni zaprzeczając. Miała zwyczaj konstruowania wypowiedzi w sposób sugerujący ciąg dalszy, który mimo to nie następował. Powodów takiego stanu rzeczy było kilka, w zależności od nastroju mentatki. Tym razem była zbyt poirytowana, by prowadzić merytoryczną dyskusję o podobieństwach i różnicach między czystą technologią a czystym Chaosem. Tym bardziej, że próby przekazania ślepakowi zniuansowanej natury psionicznych procesów i doznań miały mniej więcej tyle samo sensu, co opowiadanie o smaku pomarańczy komuś, kto nigdy nie miał jej w ustach.

Więc Silke milczała.

Milczała gdy Lord Kapitan kontynuował monolog. Milczała gdy szli. Milczała gdy zatrzymali się przed drzwiami i gdy przez nie przeszli. Równie milcząca zajęła miejsce na jednym z czterech krzeseł ustawionych wokół stołu i nie wtrącała się w rozmowę pomiędzy Flutzem a gospodarzami. „Przyglądała” się tylko temu bardziej organicznemu, próbując dociec źródła jego niepokoju.
Ostatnio zmieniony 10 paź 2019, 20:56 przez Juno, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek

Re: Per Aspera ad Inferi

8
Obrazek
John niemalże odetchnął z ulgą, wchodząc w mało oświetlone korytarze Oka Omnisjasza. Przyjemna ciemność otuliła jego oczy i skórę, miło łechcąc zmęczone światłem gałki oczne. Utrzymując swoją pozycję po lewej stronie kapitana, Reddit nadal skanował wzrokiem ściany i boczne przejścia, jednak każdy porównując jego zachowanie sprzed paru minut do tego teraz, zauważyłby jak bardzo rozluźniony był ów człowiek. Można by powiedzieć, że wejście w naturalną dla niego ciemność działało na paranoję Arch-militanta jak kojący balsam.

Wejście w większą arterię oznaczało dla Johna poniekąd zwolnienie z konieczności skanowania otoczenia, ponieważ gdyby ktokolwiek z obecnych życzył im źle, ich szanse ucieczki właśnie zmalały do zera. Tak więc były żołnierz postanowił się rozluźnić i cieszyć chwilą spokoju i ciemności, póki trwała. Cóż, przynajmniej byłaby to chwila spokoju, gdyby nie gadulstwo ich kapitana. Zazwyczaj nie miał nic przeciwko owemu, ale wśród ciemności odbierał to jako niejakie naruszenie prywatności. Niezależnie od zawiłych połączeń w umyśle Reddita, na zadane pytanie miał tylko jedną odpowiedź, wypowiedzianą prostym, żołnierskim tonem.

- Próbuję.

Jednak jak John by się nie czuł w korytarzu, gdy weszli do ciemnego pomieszczenia, arch-militant Vulta poczuł się jak w swej własnej kajucie. Niemal musiał przypomnieć sobie że jest na misji, bowiem odruch zrzucenia pancerza i rozwalenia się na krześle był silniejszy niż wrodzona ostrożność Reddita. Jednak gdy tylko zakomunikowano mu że usiąść nie tylko może, ale nawet powinien, szybko zajął najbliższe krzesło, oparłszy młot o swoją nogę pod stołem. Postanowił zostawić negocjacje kapitanowi, w końcu John tu był do czego innego. Skinął jedynie głową, gdy Meynar wspomniał o właściwych jemu i Silke ekspertyzach.

Re: Per Aspera ad Inferi

9
Magos Dominus w ciszy poprowadził wzrokiem całą trójkę na ich miejsca, zostając swą uwagą na samym Meynarze. Ową ciszę przerwał cichy syk jednej z soczewek Rattona, która wyostrzyła się na Wolnym Kupcu. Zaraz potem powietrze wypełniły kolejne trzaski, odszyfrowane wcześniej przez van der Flutza jako techna-lingua. Zaszła zatem krótka konwersacja pomiędzy dwoma Magi, po której Tazen zdawał się nieco rozluźnić, a nawet przychylnie patrzeć na nowoprzybyłych. Trwało to jednak sekundy, bowiem za chwilę Dominus przemówił ponownie.
— Aprobuję wydajność jaką się cechujesz, Wasza Ekscelencjo. Rozwiewa to obawy jakie wcześniej zaistniały. A teraz cel naszego spotkania. Wgrywam.
Po kolejnej serii komend w lingua technis okrągły wyświetlacz zabuczał, by po chwili zaprezentować zebranym holograficzny obraz planety, z wolna obracający się w okół własnej osi. Już na pierwszy rzut oka cechowała się masywnym kontynentem zajmującym większą część planety oraz niewielkimi i rozsianymi zbiornikami wodnymi.
Obrazek
— Vestrilles. — zaczął po chwili starszy Magos. — Gwiazda, wokół której orbituje Vestrilles, jest typowej wielkości żółtym karłem. Sama planeta ma rozmiary i przyciąganie grawitacyjne typowe dla światów zasiedlonych przez ludzi. Doba trwa 28 godzin i 16 minut, a rok - 211 dób. Natomiast nachylenie równika względem płaszczyzny orbity wynosi około 19°. Na większości planety przez cały rok jest bardzo gorąco i sucho, a dominującym krajobrazem są pustynie. Jedyne miejsca, gdzie występuje roślinność, to oazy, stoki gór oraz koła podbiegunowe. Fauna jest typowa dla światów pustynnych. Dzięki pracy Magosa Eustachiosa na powierzchni znamy położenie cennego ośrodka cywilizacji autochtonów, która żyła na tej planecie jeszcze za czasów Złotego Wieku Technologii. Mamy 99,9994% pewności na obecność istotnej archeotechnologii w tymże miejscu. Niestety, Mechanicum w Kasath nie jest w stanie zorganizować odpowiedniego transportu dla ekipy badawczej Kampusu Magosa Tazena, twierdząc, że jest zbyt małym ośrodkiem. Albo nie chce, z nieznanych mi jeszcze przyczyn. Ja uważam, że informacje Magosa Eustachiosa, za które oddał życie, nie powinny pójść na marne. Takie odkrycie również skutkuje wzrostem punktów dla Kampusu Magosa Tazena na Tablicy Ezoterycznej Chwały, co będzie korzystnym rozwojem sytuacji.
Młodszy Mechanicus skinął jedynie głową na słowa swojego zdaje się pryncypała. Zaś Zacharias bez krztyny ruchu mechanicznego ciała kontynuował.
— Dlatego chcemy wynająć waszą fregatę jako transport dla ekipy badawczej Magosa Tazena oraz wasze usługi w celu zabezpieczenia całej ekspedycji. Sytuacja na planecie komplikuje wyprawy badawcze cechujące się brakiem siły ogniowej. Planeta została odkryta przez Wolnego Kupca Saltz-Bilderberga osiem dekad temu i ponownie zasiedlona. Pozostawiony tam gubernator utracił swoją pozycję dwanaście standardowych lat temu, podczas puczu dowódcy sił obronnych planety - Alicji Ovaro. Od tamtej pory ona tytułuje się gubernatorem Vestrilles. Przez kilka dekad istnienia kolonii i twardych rządów wiemy też o licznych grupach łupieżców i przeróżnych watażków na pustyniach Vestrilles, poza zasięgiem Ovaro. Trzecim zagrożeniem jest sam kompleks. Nie wiemy co jest odpowiedzialne za śmierć Magosa Eustachiosa, a więc nie jesteśmy w stanie oszacować skali niebezpieczeństwa. Odbyłem za to rozmowę z Fabrykatorem Generalnym, której wynik był pozytywny. Jako wsparcie do tego zadania zostanie przeznaczony wam oddział czterystu więźniów z Leman I. Dobraliśmy ludzi znających się na walce, wszyscy zostali wyposażeni w obroże neutralizujące, więc ufam, że nie będziesz miał problemów z dyscypliną, Wasza Ekscelencjo. Pytaniem pozostaje cena, którą Wasza Ekscelencja zechce zażądać za tego typu usługę. Wiemy o waszym zainteresowaniu archeotechnologią i jesteśmy skłonni dokonać koncesji w tej kwestii. Odpowiem też na możliwe pytania.

Magos Dominus skończywszy swą wstępną rozprawkę, poruszył się splatając mechaniczne palce obydwu dłoni, po czym ponownie zamarł niczym posąg. Drugi Tech-kapłan był nieco bardziej ludzki w swym cichym zachowaniu.
Ostatnio zmieniony 21 paź 2019, 13:07 przez El Rattan, łącznie zmieniany 1 raz.
"Die Nacht neigt sich dem Ende
und unsere Flamme führt
zur langersehnten Wende.
Drum schürt, Genossen schürt!
Das Feuer es soll lodern.
Ein gleißend heller Brand!"

Re: Per Aspera ad Inferi

10
Ekscelencja zmilczał skromnie w pełni zasłużony komplement. Milczał również wówczas, gdy puszczony hologram oświetlał mu twarz błękitem, pogłębiając oczodoły i zmarszczki wywołane ciągłym uśmiechem ruchliwym, rozmigotanym cieniem. Lekko pochylony, przyglądał się miniaturowemu światu z uwagą i skupieniem demiurga, spod którego tchnienia właśnie powstała ta rotująca z wolna sfera, odbijająca się w jego spojrzeniu bezmiarem piaszczystych pustkowi.
Zaglądając światu w twarz, poruszyciel pozostaje nieporuszonym i zasłuchanym w liczby nadawane mu przez Magosa, które — bardzo szybko i w zgodzie z kardynalnymi prawidłami wszechświata, ewoluowały do polityki. Flutz uśmiechnął się szerzej i jeszcze bardziej zagadkowo.
Pytanie o cenę pozostanie przez jakiś czas bez odpowiedzi, eminencjo. Na jak długi to już kwestia powodzenia samej wyprawy. Na tę chwilę mówić możemy o zaliczce. Na poczet kosztów podróży, wyżywienia i zakwaterowania czterystu sztuk z karnej kompanii, której zechcecie nam użyczyć. Kampus szacownej ekipy badawczej Magosa Tazena jako nasi goście nie zostaną włączeni do powyższych wydatków. — Niniejszy gest, choć prosty i raczej grzecznościowy, niósł ze sobą pewien potencjał dyplomatyczny. Nade wszystko jednak — był tani. Obecność wyspecjalizowanego korpusu technokratów na pokładzie sama w sobie była wartością dodaną, z której płynęły rozmaite korzyści. A także optymalizacją kosztów — uczniowie arkanów Deus Machina mieli opinię nieuciążliwych i tanich w utrzymaniu pasażerów.
Trzeba nam również możliwie szczegółowych i aktualnych danych, przynajmniej z szerokospektralnego z orbity. Grawimetria, odczyty atmosferyczne, dokładne współrzędne albo możliwie zawężony radius naszych poszukiwań. — Handlarz zatrzymał się przy wyliczaniu. Spojrzenie odruchowo uciekło mu na zasiadającego obok Dowódcę. — Fizjologia lokalnych białkowców, toksykologia biomu. Ostatnie wiadomości polityczne z zamieszkałych ośrodków. — Zmarszczył brwi, tym razem patrząc ku sufitowi, w nieokreślony punkt, jak gdyby mógł dostrzec rojącą się nad ich głowami chmarę informacji, przypominającą o sobie białym szumem. Mimowolny gest uniesienia dłoni w kierunku zasiadającej po jego drugiej stronie Silke wskazywał, że kolejna prośba może okazać się nietypową lub co najmniej osobliwą. — Wczesne logi Magosa Eustachiosa, jeśli prowadził takowe i dysponujecie ich kopią. Proszę wybaczyć ewentualną niedyskrecję i niedelikatność, ale czy jego szczątki zostały odnalezione? Ostatni zapis biometrii, pozycji… Może przedmiot z tamtego rejonu. Ścisłej okolicy kompleksu. Właśnie na nim chciałbym skupić się w pierwszej kolejności. Pozostałe informacje o udostępnienie których raczyłem Eminencję prosić, pozostają sprawą drugorzędną pod względem czasowym. Pakiet przesłany na pokładowy kogitor będzie wystarczający. Mój seneszal przyjmie wiadomość i zda mi raport po moim powrocie na statek.
Na razie to plecy Jego Ekscelencji Flutza powróciły na oparcie siedziska, na którym przybrał wygodną, lecz godną pozycję. Godną co najmniej samego Dobrego Imperatora, choć uczciwszy uszy na herezję niniejszego porównania — nie planował rozsiadać się tu na dłużej. Wyłącznie do czasu uzyskania wszystkich odpowiedzi, których wyczekiwał, spoglądając na obydwu tech-kapłanów znad orbitującej naprzeciw Vestrilles oraz ze swoimi lewicą i prawicą, którym było na imię Mrok i Młot. A choć spoglądał na obydwu, ostatnie wypowiedziane przed pauzą słowa zaadresował do Eksploratora Tazena.
Nasza współpracę uważam za nawiązaną i rozpoczętą.

Re: Per Aspera ad Inferi

11
Obrazek
Gdyby ktoś obserwował spotkanie z boku, mógłby pomyśleć, że tylko Flutz na tym nieruchomym, zalanym błękitną poświatą obrazku jest w pełni żywą, ciepłokrwistą i czującą istotą. Choć ograniczone do minimum ze względu na okoliczności, typowe dla niego niespokojne ruchy i mimowolne gesty, zdradzające przyrodzoną obrotność oraz pęd do działania (czy też zarabiania), wyróżniały Lorda Kapitana na tle otaczających go słupów soli.

Gdy więc Meynar mówił, gestykulował, kręcił się na krześle, patrzył w rozmywające się w ciemności sklepienie i ostatecznie opadł na oparcie z miną, jakby wygrał życie, a stosy archeotechu z Vestrilles już wypełniały ładownię Vulta — Silke tkwiła nieruchoma i sztywna, bardziej chyba nawet niźli przerobiony na puszkę Zacharias. Bardziej niż poddenerwowany i bierny zarazem Tazen. Bardziej niż John Reddit, z urody i obycia przypominający wielki, milczący głaz.

Co wiadomo o Alicji Ovaro? — zapytała Astropatka, nie zmieniając pozycji ciała ani na jotę. Głos miała równie beznamiętny, co wyraz wyrzeźbionej na jej masce twarzy. — O powodach buntu, obecnej sytuacji kolonii oraz oficjalnych stosunkach z Imperium Człowieka? Czy gubernator Vestrilles była przychylna prowadzonym na jej planecie badaniom? Czy w ogóle kontaktowano się z nią w tej albo innej sprawie? Jak dowiedzieliście się o niepowodzeniu misji Magosa Eustachiosa? Zakładam, że nie pracował sam — Silke zawiesiła na moment głos, a upiorne echo rozeszło się w ciszy oktagonalnej sali jak kręgi na wodzie — w tak niebezpiecznym środowisku. Chcielibyśmy porozmawiać z ocalałymi z jego zespołu, jeśli takowi istnieją.

Eminencjo — dodała poniewczasie.
Obrazek

Re: Per Aspera ad Inferi

12
Obrazek
John zamknął oczy, słuchając wymiany zdań i skreślając z głowy pytania które sam chciał zadać, a z których któreś z pozostałych dwóch żyjących istot w tym pokoju go wyręczyło. Gdy w pokoju ucichło, żołnierz przemówił bez zwłoki, wiedząc że maszyny dałyby radę zapamiętać setki takich pytań, jeśli nie tysiące.

- Poziom technologiczny band łupieżców, jak i potencjał bojowy samozwańczej gubernatorowej. - Dodał Reddit, wiedząc że lepiej dowiedzieć się o potencjalnych przeciwnikach zanim wylądują na planecie, niż z autopsji.

- Chciałbym również wiedzieć czy owi niewolnicy będą wyposażeni w coś więcej niż obroże. Nie zrozumcie mnie źle, żywe tarcze też się przydadzą.

Re: Per Aspera ad Inferi

13
Ponownie w komnacie zapadła cisza, przerywana jedynie miechem przytwierdzonym do maski Dominusa, który właśnie ożył, pompując życiodajny gaz w mechaniczne ciało. Tym razem pierwszy odezwał się magos Tazen, głosem znacznie bardziej ludzkim niż Zacharias, choć już nieco modulowanym zza aparatu oddechowego.
— Kampus Uświęconych Poszukiwaczy Archeotechnologii jest wdzięczny za współpracę. Zapewniam, że ja i moi towarzysze nie będziemy utrapieniem dla Ekscelencji i waszej załogi.
— Kwestia ceny — kiedy tylko młodszy magos skończył, Dominus włączył się do rozmowy. — pozostanie w takim razie otwarta aż do ukończenia zadania. Zgadzamy się na zaliczkę, Wasza Ekscelencjo, proszę podać sumę. Zaznaczam jedynie, że owa zaliczka zostanie wzięta pod uwagę podczas ostatecznego rozliczenia. Muszę też sprostować pewien temat, Wasza Ekscelencjo. Owi skazańcy nie są wypożyczeni, a podarowani. Od momentu dostarczenia ich na pokład fregaty są oni własnością Waszej Ekscelencji. Odpowiem od razu na pytanie Komendanta Reddita.
Tutaj soczewki wizjerów Tech-kapłana skierowały się na starego wiarusa.
— Każde z nich będzie wyposażony w standardowy karabin na pociski stałe wzoru Agripinaa typ II. Dodatkowy osprzęt leży już w gestii Jego Ekscelencji i waszej, panie Reddit. Teraz, zanim przejdziemy do mieszkańców Vestrilles, prześlę dane o które prosisz, Wasza Ekscelencjo. Magos Eustachios oczywiście prowadził własne logi, dzięki którym wiemy o tej szczególnej placówce. Wszystko zostało przekazane w lingua-technis ale pozwolę sobie przekonwertować je na pisemny Niski Gotyk. Następnie odpowiem na pytania pani Silke. Akanie.
Po tych słowach Magos Dominus zamarł ponownie w bezruchu, wpatrując się pusto w ścianę za plecami Silke i Meynara. Zdawał się być nieobecny.

Akan Tazen nie pozwolił na dalszą ciszę, przejmując pałeczkę od swojego zdaje się pryncypała. Podszedł bliżej okrągłego stołu, opierając się na nim.
— Panie Reddit, jeśli chodzi o łupieżcze bandy obecne na Vestrilles to wiemy, że ich technologia jest na podstawowym poziomie. Przez obecność licznych rafinerii mogą oni pozwolić sobie na sporą flotę pojazdów naziemnych, wszystkie te są jednak wątpliwej jakości. Jedyne imperialne środki przemysłowe znajdują się w Luscannie, a ta jest pod kontrolą gubernator Ovaro. Uzbrojenie band łupieżczych stanowią głównie karabiny na pociski stałe, często produkowane w lokalnych rusznikarniach. Pojedyncze zgrupowania nie powinny stanowić dużego problemu. Sprawa sił gubernator ma się zgoła inaczej. Kręgosłupem jej armii jest 45. Regiment Gwardii, najlepiej wyposażona i wyszkolona część lokalnych sił planetarnych. Reszta składa się z lokalnej milicji, powoływanej w ramach potrzeby. Wiemy, że siły Alicji Ovaro nie są w posiadaniu ciężkiego sprzętu, jednak mają własne fabryki lekkich pojazdów, uzbrojenia oraz atmosfercznych maszyn latających. Mechanicum przy 45. Regimencie Gwardii zdaje się być lojalne wobec gubernator, to też produkcja dobrej jakości ekwipunku jest możliwe. Jeśli chcecie znać moje skromne zdanie, dyplomacja może okazać się najskuteczniejszą opcją. — Magos Explorator skierował swój wzrok na trójcę, jakby oczekując odpowiedzi.

Do akcji jednak włączył się Dominus, nagle przebudzony ze swojego transu.
— O 88% większa szansa na sukces od opcji siłowej, według moich obliczeń. — wyraził swoje zdanie i wykonał gest mechaniczną ręką, niemalże ludzki, dając znać Tazenowi, że przejmuje sprawę. — Konwersja gotowa, Wasza Ekscelencjo. Przesyłam wszystkie dane na Vulta.
Kolejna krótka przerwa przerywana trzaskiem Techna-Lingua.
— Ukończone. Magos Tazen naświetlił wam możliwości bojowe wymienionych grup. Przejdźmy więc do sprawy Alicji Ovaro. Wgrywam obraz udostępniony przez Magosa Eustachiosa.
Po serii wyładowań, na wyświetlaczu pojawił się obraz samozwańczej gubernator w statycznej pozie.
— Alicja Ovaro, wiek pięćdziesiąt dwa lata. Urodzona na Tyrgis, gdzie rodzina Ovaro jest jedną z prominentnych familii arystokratycznych kopca Gedeon. W 791.M41 zgłosiła swa kandydaturę do Astra Militarum, gdzie została przypięta w stopniu lorda-pułkownika i trafiła do sztabu 45. Regimentu, formowanego na Tyferrze. Po mniejszych inkursjach xeno na Vestrilles, 45. Regiment został powołany do służby garnizonowej na planecie, gdzie wylądował w 793.M41. Lord-Generał Herman Kesselhoff zginął w katastrofie promu zaledwie trzy lata później, a jego pozycję przejęła Ovaro, oczywiście. Nie znamy dokładnego przebiegu puczu, który Alicja Ovaro przeprowadziła na ówczesnym gubernatorze Asmodeusie Krinkovie. Jesteśmy jedynie pewni, że od 803.M41 to właśnie ona pełni funkcję gubernatora Vestrilles i sprawuje władzę na tym świecie. Tak więc nie znamy dokładnego powodu jej buntu. Znając emocje i pobudki ludzi, jest 74% szansa na najprostszy powód - chęć władzy. Mamy mało poszlak dotyczących charakteru samej gubernator. Jednak jej historia od momentu wstąpienia do 45. Regimentu wskazuję na intelekt i przebiegłość, zalecana ostrożność. Zdaje się też, że obecni na Vestrilles przedstawiciele Adeptus Mechanicus, Adeptus Astra Telepathica oraz Adeptus Administratum są wierni Ovaro. — wizjery Tech-kapłana przesunęły się na samą Astropatkę, trwającą w miejscu niczym posąg. Być może sam Dominus doceniał tę cechę tak bliską jemu samemu. — Pani Silke. Obecna sytuacja kolonii jest w miare stabilna jak na możliwości podsektora. Niewiadomo nic o niedawnych inkursjach xeno, przez co głównym problemem dla samej gubernator są bandy łupieżców, które trzymają w swych rękach sporo rafinerii promethium, za wyjątkiem kilku głównych ośrodków pod kontrolą Ovaro. Jej ludzie z 45. Regimentu utrzymują porządek w Luscannie żelazną ręką. Gubernator nie jest głupia, na co wcześniej wskazywałem. Od kiedy przejęła stanowisko, utrzymuje normalne i oficjalne stosunki z Imperium Człowieka, płacąc regularną daninę w promethium. Dlatego też Adeptus Terra sektora nie czują żadnej potrzeby interwencji, skoro w ich księgach rachunkowych wszystko się zgadza. Jeśli zaś chodzi o jej nastawienie do ekspedycji Magosa Eustachiosa, wiemy, że weszli oni w układ, w którym to Ovaro zażądała części odnalezionej archeotechnologii jako zapłaty za pozwolenie na prowadzenie wykopalisk. Magos Eustachios przystał na tę propozycję i wygląda na to, że sama gubernator nie była kłopotem dla jego ekspedycji. Nie możemy być jednak pewni. O niepowodzeniu misji dowiedzieliśmy się rok temu, kiedy to Magna Technis, fregata Mechanicum, weszła na orbitę Vestrilles w celu odebrania corocznego raportu ekspedycji z powierzchni. Standardowy protokół zakładał wysłanie ekipy ratunkowej na miejsce ekspedycji, co też miało miejsce. Niestety, nie odnaleziono nikogo w obozie. Oczywiście, Magos Eustachios nie był sam na powierzchi, towarzyszyło mu dwunastu Tech-kapłanów z jego Kampusu oraz niewielka kohorta Skitarii w ramach bezpieczeństwa. Nie odnaleźliśmy też śladów walki, jednak dalsze śledztwo nie było możliwe przez interwencje sił Ovaro, które zażądały wycofania się naszej ekipy z powrotem na fregatę. W tamtejszej sytuacji musieliśmy ustąpić. Tak więc nie mamy świadków, z którymi moglibyście porozmawiać, nad czym również ubolewam.
— Jak i całe UPA. — dodał Tazen, kiedy to Ratton zamilkł po swym długim monologu.
Ostatnio zmieniony 08 lis 2019, 15:34 przez El Rattan, łącznie zmieniany 5 razy.
"Die Nacht neigt sich dem Ende
und unsere Flamme führt
zur langersehnten Wende.
Drum schürt, Genossen schürt!
Das Feuer es soll lodern.
Ein gleißend heller Brand!"

Re: Per Aspera ad Inferi

14
Obrazek
Astropatka wysłuchała obszernego raportu, skupiając się głównie na tym, by wyłapać ewentualne nieścisłości oraz luki, a także przyswoić ogólny zarys sytuacji celem zajęcia konkretnego stanowiska. Najistotniejsza wydała jej się Alicja Ovaro, ponieważ oficjalną drogą o wiele łatwiej byłoby im działać na powierzchni Vestrilles. Łupieżcze bandy, szereg niebezpieczeństw naturalnych oraz nieznana przyczyna zniknięcia poprzedniej ekspedycji były według mentatki wystarczająco problematyczne i — o ile istniała taka możliwość — należało minimalizować dalsze komplikacje.

Również optuję za działaniem w porozumieniu z gubernator Ovaro — odezwała się Silke, gdy salę ponownie wypełniła cisza. Nie poruszyła się, lecz w jakiś przedziwny, metafizyczny sposób można było odczuć, że „spojrzała” na swoich towarzyszy, a słowa kierowała tyleż do tech-kapłanów, co do Flutza i Reddita. — Zastanawia mnie jednak jej postępowanie podczas misji ratunkowej. Zawarto umowę. Dlaczego robiła problemy? Czy udzielono wyjaśnień w tej sprawie?

Zastanawiało ją jeszcze wiele innych rzeczy, lecz wyjaśnienie ich wszystkich zajęłoby pewnie kolejne millenium. A Silke nie miała ochoty tkwić w niewygodnym, metalowym krześle ani minuty dłużej. Paradoksalnie, czuła się przytłoczona minimalizmem oktagonalnej sali. Jej głuchą pustotą i gładką nijakością. Chciała z powrotem znaleźć się w swojej wypełnionej bibelotami, zagraconej, miękkiej przestrzeni. Bo choć nie mogła czuć, słyszała obezwładniającą delikatność atłasów, słodką kruchość porcelany czy rozkoszne ciepło drewnianych mebli. A tutaj było jak w...

Skup się, nakazała sobie nagle, ostro. Choć obiektywnie rzecz biorąc nie było to możliwe, zesztywniała jeszcze bardziej. Twarz skryta pod białą maską stężała w grymasie przemieszanego z gniewem bólu. Była zła na własną słabość. Na to, że choć dawno temu obiecała sobie trwać na przekór światu, który nigdy jej nie chciał, coraz częściej odczuwała znużenie taką egzystencją. Vôlancie, rozbrzmiało gdzieś na samym dnie jej duszy, wypełniłam twą wolę. Czego jeszcze ode mnie oczekujesz, nim poprowadzisz ku Kadath?
Obrazek

Re: Per Aspera ad Inferi

15
Obrazek
Cisza, do spółki z decyzją o współpracy zapadła w komnacie. Nieskrępowany Flutz, lubiący uchodzić za światowca wszędzie i zawsze czującego się u siebie, rozsiadł się wygodnie w tej ciszy, pozwalając jej oddziaływać na swych rozmówców i podkomendnych, którzy ciążąc ku naturalnemu stanowi przeciwstawiania się entropii, wyczerpująco wypełnili ją informacją.
Mój Seneszal przygotuję wycenę przed startem ekspedycji — poinformował, uprzejmym, lecz nieco niedbałym skinieniem odwzajemniając wyrazy wdzięczności i zaszczyty. — Podarunek przyjmuję i zamierzam zeń skorzystać, gdy zajdzie potrzeba. — Choć zdarzało mu się to rzadko, kapitan poczuł pewien przypływ uznania dla posunięcia swoich obecnych partnerów. Wyłożenie czterystu dusz w ramach współpracy było nie tylko wyłożeniem realnej wartości o wirtualnie szerokim potencjale jej pomnożenia, ale rozwiązaniem ergonomicznym, pozwalającym na odciążenie własnych nakładów i infrastruktur. Wypisz wymaluj podarowanie uprzykrzonego kota dalekiej rodzinie.
Gdyby kapitańska twarz, nie była permanentnie rozlana w nonszalancki, pewny siebie uśmiech kogoś dla kogo jedynym wyzwaniem i wielką tajemnicą wszechświata jest kwestia ceny, to pewnie uśmiechnąłby się teraz wyrozumiale. Na skromne zdanie eksploratora. Na rachunek Dominusa, który zgodnie z manierą i zboczeniem stalowej braci był zaskakująco pewny i precyzyjny jak na kalkulację uwzględniającą coś tak zawodnego i niespolegliwego jak czynnik ludzki. Opierając skroń na kułaku, robił to, co potrafił najlepiej. Słuchał.
Kilka razy z nieukrywaną przyjemnością i zadowoleniem. Gubernator Ovaro nadto przypadła mu do gustu, zwłaszcza w swoich grzechach i słabościach. Zapowiadały ją jako rozsądną rozmówczynię. I niewyczerpane źródło wspólnych tematów.
Jeśli mogę się wtrącić — zażartował sobie, odwracając zmrużone spojrzenie od wyświetlanego właśnie konterfektu omawianej właśnie kobiety. — To pragnę zauważyć, że w obliczu milczącego przyzwolenia nakazującego uznawać ją jako praworządnego wasala i płatnika, optowanie za dyplomacją nie jest zasadne jako pytanie ani alternatywa siłowego rozwiązania. Nie podejmiemy ryzyka otwartego konfliktu. Nie sądzę, też byście oczekiwali od nas podobnego ryzyka. — Jako kapitan mógł być dostatecznie szalony, by przemierzać zapomniane przez eony cmentarzyska wraków i pobojowiska bitew, od których echa konały nawet gwiazdy. Jednakże mieszanie się w sprawy podatkowe Imperium było wyraźną linią wytyczającą granice jego obłędu, której wystrzegał się co najmniej na równi z Chaosem.
Pytanie Silke zawisło w powietrzu, a Flutza po raz drugi w bardzo krótkim odstępie czasu dopadł dylemat, czy żywić uznanie dla jego celności, czy przeklinać jego zbytnią szczodrość w towarzystwie, które zaciągało u załogi swój pierwszy kredyt zaufania.
Wyjaśnień nie udzielono — uprzedził trybiących, być może szykujących się do odpowiedzi mechanicusów. — Bo to nie Departamento Munitorum. Względnie, udzielono ich w wymijających i niejasnych słowach. — Wraz z objawioną szczerością i wymownością, na jedną chwilę Meynar wypadł z roli przysłuchującego się uprzejmie, wnosząc do komnaty nieco ożywczego Flutza z kapitańskiego mostka. Flutza niewypolerowanego, o złych, zmęczonych oczach, którego ulubioną puentą była szklanka pusta do połowy. I trafne diagnozy. — W gruncie rzeczy mówimy o jednym wyniku i dwóch prowadzących do niego równaniach. Pierwsze: wyprawa się nie powiodła. Eustachios i jego zespół nie przeżyli. Władze odmawiają wyjaśnień i renegocjacji z obawy o bezpieczeństwo planety i swój interes. Drugie: wyprawa się powiodła. — Ciemne oczy Flutza omiotły komnatę w poszukiwaniu zrozumienia na twarzach słuchaczy. — Władze odmawiają wyjaśnień i renegocjacji z obawy o bezpieczeństwo planety i swój interes. Eustachios i jego zespół przeżyli. Przynajmniej samo otwarcie i zbadanie kompleksu. Podczas gdy któryś z lokalnych watażków lub sama pani gubernator ma już z tego nie procent z zysku, ale gros z regularnej dywidendy.
Ostatnio zmieniony 24 lis 2019, 0:33 przez Guede [Bot], łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Księga niesamowitych opowieści”