Re: W sercu Pogranicza

46
Krasnolud nie dał obezwładnić się bólowi. Ani nie przepuścił okazji. Natychmiast wykorzystując pozycję zadającego mu raz ramienia przeciwnika, ucapił je imadłowym chwytem, nie tylko pozbawiając broni, ale odpłacając niepięknym za mało nadobne w kwestii zadawania cierpienia. To ostatnie odmalowało się na twarzy napastnika krótkim paroksyzmem, nakazującym mu natychmiastowe wypuszczenie obucha ze zwiędłej dłoni i spastyczny zryw, którym w ostatniej chwili wyrwał się z wykrętu krasnoluda, pełen zdziwienia, że nie zostawia mu w garści całego ramienia aż po bark. Nadziak wylądował miękko w bujnej trawie placu.
Honor to jednak zabawna rzecz. Choć brać rycerska zwykła zmawiać go sobie nawzajem, to jednak o wiele częściej zbuntowanemu chłopstwu czy żołdactwu odpłacającego bestialstwem pasowanym i herbowym. Był dobry na turnieje albo ordalia. Giovanni Stronzo, kondotier i strzelec z kilkunastoletnią praktyką w rzemiośle wiedział o tym doskonale. A jednak być może to honor nie pozwolił Giovanniemu Stronzo wznieść ostrza przeciwko nieprzyjacielowi, który nakazał ich brać żywcem. Płaz klingi okazał się nie dość szybki i brutalny. Przywódcę zgrai minął o włos, ciął wyłącznie powietrze, które wraz z pędem furczało doborowemu kusznikowi w uszach. Stuknęło jak wcześniej orion, o burtę wozu. Ale dowódcy już tam nie było. Był metr dalej, czerwony na twarzy, wpatrzony prosto w Giovanniego, któremu przyglądał się uważnie zza przyciśniętej do policzka kolby jego własnego samostrzału, na której osadzony błyszczał w świetle porannego słońca długi i paskudnie kończysty grot.
W ciszy jaka nastała słychać było tylko cichą modlitwę Kłoski oraz posapywania Krasulaka, który pasował się właśnie na trawie z kopniętym niedawno przez pryncypała zbirem, usiłującym przybrać pion czemu pouczony giermek starał się czynnie przeciwdziałać, a stojący opodal Kuszwa bezskutecznie rozdzielać obydwu.
Broń w trawę — zaczął przywódca oddziału, ledwie słyszalny z powodu cedzenia przez zęby. Łypiąc przy tym szybko w bok, w kierunku poczynającego z niedawnym właścicielem nadziaka Arbuthem. — Odstąpić od moich ludzi. Albo możemy założyć się czy nie skarmię waszego herszta bełtem. Liczę do trzech. Raz. Dwa.
Spoiler:

Re: W sercu Pogranicza

47
Obrazek
Luiza zaklęła szpetnie, gdy orion ledwie drasnął przeciwnika, kończąc swój lot w drewnianej burcie wozu. Natychmiast sięgnęła dłonią po kolejne ostrze, lecz powietrze wokół niej zafalowało dziwnie, jak w upalny dzień, zupełnie wybijając ją z rytmu. Zdziwiona, z ręką w pół drogi do umocowanych na udzie noży, spojrzała w dół, na płożącą się bez wiatru i sensu trawę wokół swoich stóp, aż wreszcie zerknęła za siebie. Dostrzegłszy zaś rozmodloną kapłankę oraz sprowadzonych do parteru kasztelanowych i górujących nad nimi kompanów, uśmiechnęła się złośliwie.
Radość była jednak przedwczesna, o czym uświadomił Luizę wraży głos, dobiegający zza stronzowego samostrzału.
Hola, skurwysynu! — wydarła się bez zastanowienia, mrużąc oczy i zwinnie dobywając miecza. — A kto powiedział, że to on jest hersztem?!
Wcale nie miała na celu odwracania uwagi dowódcy od kondotiera. Po prostu niepomiernie zbulwersowało ją to, że zrobiono z niej podwładną Giovanniego ot, tak, na piękne oczy tego ostatniego. Dopiero po chwili do wkurwiennego całokształtu dołączył fakt, iż grzebiący jej w tobołkach, grożący pozbawieniem wolności i obrażający ją koniobijca diabelską pytą w mordę chlastany celował do jej (byłego, co prawda, ale kto by się czepiał szczegółów) kochanka. A to w końcu ona spała z Giovannim Stronzo i ona go skroiła. Był więc tak jakby jej. W pewnym sensie. Luiza w każdym razie była absolutnie przekonana, że ma pierwszeństwo w gestii dziurawienia go bełtami czy czymkolwiek innym i wszelkie nań zakusy traktowała jako (kolejny) osobisty afront.
Granice dopuszczalnego bezczeleństwa zostały przekroczone, czara goryczy przelana, a Luiza smyknęła nisko, zygzakowato, jak żmija. Markując cięcie od dołu, pozornie celujące w dzierżące samostrzał łapy, tak naprawdę chciała chlasnąć typa przez kolana, w przelocie, mijając go skosem po swojej prawej.
Spoiler:
Obrazek

Re: W sercu Pogranicza

48
Krewka reakcja napomnianej akrobatki przyniosła rezultat. Przywódca zgrai błyskawicznie zrewidował swoje poglądy na temat hierarchii w ich grupie, przyjmując za kryterium oceny priorytetowe obecnie zagrożenie. A tym samym nobilitując zygzakującą w ataku Luizę na swój pierwszy cel.
Napięte niemałym wysiłkiem ramiona stronzowej machiny zwolniły się niemal natychmiast. Nie zobaczyli wypuszczonego przez nie bełtu. Usłyszeli go tylko — Luiza w postaci nieomal zmuszającego ją do padu świstu koło ucha, a zaraz potem razem z resztą — jako dwukrotny stuk — przebijanej ściany gospody oraz upuszczanego na klepisko naczynia, któremu zawtórował wysoki, chyba kobiecy krzyk.
Nim przebrzmiał na dobre, Luiza była już przy okaleczonym drabie z kuszą, tnąc nisko i zdradzieckim zwodem, który nie doszedł do skutku. Niedoszły strzelec miarkując, że nie ma szansy na ponowne naciągnięcie i oddanie kolejnego strzału w rozsądnym, niezagrażającym życiu czasie, cisnął miniaturową ręczną balistę w trawę natychmiast po strzale, poczynając się wycofywać i łapiąc za wiszący u pasa miecz. Cięcie po rękach mijało i minęło się z celem. Prowodyr zajścia uskoczył przed krótką klingą w tył, samemu obnażając własną. Obrócony plecami do wiaty z mułami i wozem, przelotnym spojrzeniem objął pole walki. W tym przelotnym momencie jego twarz nie zdradzała niczego oprócz napięcia.
Spoiler:

Re: W sercu Pogranicza

49
Obrazek
Po drugiej stronie pola walki Kłoska kończyła odmawiać swoje modły. Przymknęła powieki na krótką chwilę i uśmiechnęła się do siebie, wiedząc że jej prośby zostały spełnione. Pozostało jej jedynie trwać w nadziei, że interwencja najświętszej Melitele wystarczy, by zatrzymać klingę miecza lub choćby pięść nieprzyjaciela.

Kapłanka, choć chciałaby zdziałać więcej, nie mogła słać próśb ku swej Pani w nieskończoność. Umiar był cnotą, której nie mogła się wyrzec w choćby najczarniejszej godzinie. Cofnęła się więc o kilka kroków, stanęła pod ścianą karczmy i zamarła w bezruchu. Spuszczając czoło pogrążyła się w transie i oddała modlitwie, chcąc podziękować Wszechmatce za pomoc i sławić jej dobrą wolę.
Spoiler:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Księga niesamowitych opowieści”